Kitabı oku: «Sonety Adama Mickiewicza», sayfa 4

Yazı tipi:

XXII.
EXKUZA

 
Nuciłem o miłostkach w rówieńników tłumie,
Jedni mię pochwalili, a drudzy szeptali:
Ten wieszcz kocha się tylko, męczy się i żali,
Nic innego nie czuje, lub śpiewać nie umie.
 
 
W dojrzalsze wchodząc lata, przy starszym rozumie,
Czemu serce płomykiem tak dziecinnym pali?
Czyliż mu na to wieszczy głos bogowie dali,
Aby o sobie tylko w każdéj nucił dumie?
 
 
Wielkomyślna przestroga!—wnet z górnemi duchy
Alcejski chwytam bardon, i strojem Ursyna
Ledwiem zaczął przegrywać, aż cała drużyna
 
 
Rozpiérzchła się unosząc zadziwione słuchy;
Zrywam struny i w Letę ciskam bardon głuchy.
Taki wieszcz jaki słuchacz.
 

Sonety Krymskie

 
Wer den Dichter will verstehen
Muss in Dichters Lande gehen.
 
Göthe im Chuld Nameh

TOWARZYSZOM
PODRÓŻY KRYMSKIEJ
AUTOR.

I.
STEPY AKERMAŃSKIE

 
Wpłynąłem na suchego przestwór Oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi,
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu.1
 
 
Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu;
Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi;
Tam zdala błyszczy obłok? tam jutrzenka wschodzi?
To błyszczy Dniestr, to weszła lampa Akermanu.
 
 
Stójmy!—jak cicho!—słyszę ciągnące żórawie,
Którychby nie dościgły źrenice sokoła;
Słyszę kędy się motyl kołysa na trawie,
 
 
Kędy wąż śliską piersią dotyka się zioła.
W takiéj ciszy!—tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos z Litwy,—jedźmy, nikt nie woła.
 

II.
CISZA MORSKA

na wysokości Tarkankut.


 
Już wstążkę pawilonu wiatr zaledwie muśnie,
Cichemi gra piersiami rozjaśniona woda;
Jak marząca o szczęściu narzeczona młoda,
Zbudzi się aby westchnąć, i wnet znowu uśnie.
 
 
Żagle, nakształt chorągwi gdy wojnę skończono,
Drzémią na masztach nagich; okręt lekkim ruchem
Kołysa się, jak gdyby przykuty łańcuchem;
Majtek wytchnął, podróżne rozśmiało się grono.
 
 
O morze! pośród twoich wesołych żyjątek
Jest polip co śpi na dnie gdy się niebo chmurzy,
A na ciszę długimi wywija ramiony.
 
 
O myśli! w twojéj głębi jest hydra pamiątek,
Co śpi wpośród złych losów i namiętnéj burzy;
A gdy serce spokojne, zatapia w niém szpony.
 

III.
ŻEGLUGA

 
Szum większy, gęściéj morskie snują się straszydła,
Majtek wbiegł na drabinę, gotujcie się dzieci!
Wbiegł, rozciągnął się, zawisł w niewidzialnéj sieci,
Jak pająk czatujący na skinienie sidła.
 
 
Wiatr!—wiatr!—dąsa się okręt, zrywa się z wędzidła,
Przewala się, nurkuje w pienistéj zamieci,
Wznosi kark, zdeptał fale, i skróś niebios leci,
Obłoki czołem sieka, wiatr chwyta pod skrzydła.
 
 
I mój duch masztu lotem buja śród odmętu,
Wzdyma się wyobraźnia jak warkocz tych żagli,
Mimowolny krzyk łączę z wesołym orszakiem;
 
 
Wyciągam ręce, padam na piersi okrętu,
Zdaję się że pierś moja do pędu go nagli,
Lekko mi! rzezwo! lubo! wiém co to być ptakiem.
 

IV.
BURZA

 
Zdarto żagle, stér prysnął, ryk wód, szum zawiei,
Głosy trwożnéj gromady, pomp złowieszcze jęki,
Ostatnie liny majtkom wyrwały się z ręki,
Słońce krwawo zachodzi, z niém reszta nadziei.
 
 
Wicher z tryumfem zawył, a na mokre góry
Wznoszące się piętrami z morskiego odmętu,
Wstąpił geniusz śmierci i szedł do okrętu,
Jak żołnierz szturmujący w połamane mury.
 
 
Ci leżą napół martwi, ów załamał dłonie,
Ten w objęcia przyjaciół żegnając się pada,
Ci modlą się przed śmiercią, aby śmierć odegnać.
 
 
Jeden podróżny siedział w milczeniu na stronie
I pomyślił: szczęśliwy kto siły postrada,
Albo modlić się umié, lub ma s kim się żegnać.
 

V.
WIDOK GÓR ZE STEPÓW KOZŁOWA

PIELGRZYM I MIRZA
 
Pielgrzym.
 
 
Tam? czy Allah postawił wpoprzek morze lodu?
Czy aniołom tron odlał z zamrożonéj chmury?
Czy Diwy2 z ćwierci lądu dźwignęli te mury,
Aby gwiazd karawanę nie puszczać ze wschodu?
 
 
Na szczycie jaka łuna!3 pożar Carogrodu!
Czy Allah, gdy noc chylat4 rozciągnęła bury,
Dla światów żeglujących po morzu natury,
Tę latarnię zawiesił śród niebios obwodu?
 
 
Mirza
 
 
Tam?—Byłem; zima siedzi, tam dzioby potoków
I gardła rzek widziałem pijące z jéj gniazda.
Tchnąłem, z ust mych śnieg leciał, pomykałem kroków
 
 
Gdzie orły dróg nie wiedzą, kończy się chmur jazda,
Minąłem grom drzémiący w kolebce z obłoków,
Aż tam gdzie nad mój turban była tylko gwiazda.
To Czatyrdah5!
 
 
Pielgrzym
 
 
Aa!!
 

VI.
BAKCZYSARAJ.6

 
Jeszcze wielka, już pusta Girajów dziedzina!
Zmiatane czołem baszów ganki i przedsienia,
Sofy trony potęgi, miłości schronienia,
Przeskakuje szarańcza, obwija gadzina.
 
 
Skróś okien różnofarbnych powoju roślina,
Wdzierając się na głuche ściany i sklepienia,
Zajmuje dzieło ludzi w imię przyrodzenia,
I pisze Balsazara głoskami7 „RUINA”.
 
 
W środku sali wycięte z marmuru naczynie,
To fontanna haremu, dotąd stoi cało,
I perłowe łzy sącząc woła przez pustynie:
 
 
Gdzież jesteś o miłości, potęgo i chwało?
Wy macie trwać na wieki, źródło szybko płynie,
O hańbo! wyście przeszły, a źródło zostało.
 
1.Na Ukrainie i Pobereżu nazywają burzanami wielkie krzaki ziela, które w czasie lata kwiatem okryte nadają przyjemną rozmaitość płaszczyznom.
2.Diwy, podług starożytnéj mitologii Persów, złośliwe geniusze, które niegdyś panowały na ziemi, potem wygnane przez aniołów, mieszkają teraz na końcu świata za górą Kaf.
3.Wierzchołki Czatyrdahu po zachodnie słońca, skutkiem odbijających się promieni przez czas jakiś zdają się być w ogniu.
4.Suknia honorowa, którą Sułtan obdarza wielkich urzędników państwa.
5.Najwyższy w paśmie gór Krymskich na brzegu południowym; daje się widzieć zdaleka, niemal na 200 werst, z różnych strón, w postaci olbrzymiéj chmury sinawego koloru.
6.W dolinie otocznéj ze wszech strón górami leży miasto Bakczysaraj, niegdyś stolica Girajow, Hanów Krymskich.
7.„Teyze godziny wyszły palce ręki człowieczey, które pisały przeciwko świcznikowi na ścienie pałacu Królewskiego, a Król (Balsazar) widział część ręki, która pisała” Proroctwo Danielowe. V 5, 25, 26, 27, 28.