Kitabı oku: «Z myśli wieczornych», sayfa 3
Zmiłuj się nad nami!
Jako woda uciekająca – życie nasze,
jako wątłe skorupy kruche – łodzie nasze,
jako kwiaty więdnące – serca nasze,
jako ptaki więzione – dusze nasze.
Jako światełka, które we mgłach obłędnych Światła szukają – myśli nasze,
jako rany, które, tęsknością łaknące, wargi ku dosytowi rozwierają – kochania nasze,
jako trzciny, któremi nad wezbraniem wód biegnących
wichry miotają – wole nasze,
jako gołębie, które pod niebiosami pościg jastrzębi za sobą mają – cnoty nasze.
Tyś, Panie! dla wód w wieczność uciekających – ujściem,
dla żeglarzy z fal na fale spienione rzucanych – przystanią,
dla serc od tęskności we wnętrzu swem omdlałych – winem,
dla skrzydeł od bicia w ściany klatek rozbolałych – nadzieją.
Zmiłuj się nad nami!
Tyś pochodnią – szukającym,
lekarzem tym – co chorzy,
siłą – w sobie zachwianych,
ratunkiem – ściganych.
Zmiłuj się nad nami!
My prochy liche i przed Wielkością Twoją największy z nas – pyłek maleńki,
my ślepcy błądzący i przed Mądrością Twoją najmędrszy z nas krótkowidz jednooki,
my z jadem w żyłach urodzeni i przed Dobrocią Twoją najsłodszy z nas – piołun gorzki,
my niedolą na sercach piętnowani i przed Szczęśliwością Twoją najszczęśniejszy z nas – nędzarz spłakany.
Zmiłuj się nad nami!
Tyś Światłem – bez cienia,
Kochaniem – bez cierpienia,
Potęgą – bez zachwiania,
Dobrem – bez skazy.
Zmiłuj się nad nami!
Wielkość Twa, za krańce stworzonych wszechprzestrzeni – sięga,
Mądrość Twa, zmazy do stóp Twych kornie przypadające – przekreśla,
Dobroć Twa serca, błagalnie rany swe Tobie ukazujące – ukaja,
Litość Twa, nad brzemiona swe po drogach twardych niosącymi – pochylona.
Zmiłuj się nad nami!
Idziemy, idziemy ku Tobie po falach wód w wieczność biegnących – chwiejący się i niedowidzący,
płyniemy; płyniemy ku Tobie na łodziach wątłych, kruchych – błądzący i powracający,
wołamy, wołamy ku Tobie z serc zranionych i skrzydeł zmęczonych – łzy i krew roniący,
lecimy, lecimy ku Tobie przed wichrami złymi i pościgami jastrzębimi – strwożeni i uciekający.
Zmiłuj się nad nami!
Tak szeptał tuman czarny…
Niegdyś, niegdyś przyszła była do mnie mara posępna i, na bezsennem posłaniu mojem ległszy, tumanem czarnym całego mię pokryła.
Całego mię okryła, od stóp aż po włosy, tumanem czarnym, z którego były jej ciało i suknia, a szept jej syczący głowę mą oblewał i, kędy życie sercem tętni, – spływał.
Smutkiem nazwała siebie mara czarna i rzekła:
że za bratem swym, Bólem, śladem w ślad po świecie chodzi;
że gdy Ból serce człowiecze przebije i na dnie jego zmęczony spoczywa, ona przychodzi;
że Ból jest nożem, który krew wytacza, ona trucizną, która w krew się wsącza;
że krzyk jest głosem Bólu, krew jego kolorem, a ona cicho stąpa, nocy barwą obleczona, powoli, powoli na pierś, oczy, myśl, siły człowiecze się kładzie i szepce… szepce…
–…„Co ty wiesz?
„Wiotkim tyś cieniem, który po drodze życia mknie i – znika.
„Skąd? Dokąd?
„Co ty wiesz?
„Miljardem dróg jest życie, któremi na świat powierzchni miljardy cieni pomyka i – znika.
„Skąd? Dokąd?
„Czy ty wiesz?
„Świat zbiorowiskiem cieni wszech natur i kształtów, które na czasu oceanie pomykają i – znikają.
„Skąd? Dokąd?
„Czy ty wiesz?
„W sercu twem słowik i róża skonały; w głębokościach przestworzy umarła gwiazda.
Po co róże, słowiki i gwiazdy?
„Czy ty wiesz?
„Na sercu, czole, dłoniach piekące pieczęcie złej doli nosisz.
„Za co? Ku czemu?
„Czy ty wiesz?
„W pobliżu brzmi muzyka skoczna, rozlegają się śpiewy i śmiechy ochocze. Tam radość życia, pląsy, wesele. Idź i szatę Dejaniry, z piekących pieczęci złej doli utkaną, w kaskadę śmiechu – wrzuć…
...................................
„Od kaskady śmiechu wzrok, słuch, duszę z niechęcią odwracasz?
„W pobliżu las stoi głęboki, samotny, spokojny, cichy, cienisty, bezpieczny od świata, od ludzi i dobrze być musi, ach! na mchów pierzu miękkiem, pod szerokiemi skrzydłami paproci, oko w oko tylko ze skabiozą białą, nad głową tylko z obłokiem skrzydlatym – usnąć!
„Idź, i w cienistej, spokojnej, samotnej głębi lasu – na mchy i paprocie szatę życia – zrzuć!
„Po co życie?
„Czy ty wiesz?
..............................................
…„Gdybyś wiedział, że z łez twych oczu powstanie zdrój kastalski, w którym skąpane oczy inne nigdy już płakać nie będą;
…gdybyś wiedział, że z prochu twoich słowików zamordowanych Feniks uleci i w sercach innych pomarłe szczęście odrodzi;
…gdybyś wiedział, że dłoń twoja dłoni czyjej, dusza twoja duszy czyjej – jest radością.
„Gdyby kto wołał…
„Wsłuchaj się w echa, które głosy niosą!
„Nikt nie woła. To wiesz…
„Z łez, wylanych przez oczy jedne, powstająż dla oczu innych cudowne zdroje kastalskie?
„Nad popioły róż i słowików umarłych wzlatująż ptaki szczęśliwych odrodzeń?