Kitabı oku: «Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca», sayfa 6
AKT V
SCENA I
Radost, Gustaw.
RADOST
Guciu! na miłość Boga! jedynego Boga!
Przyznaj się, tyś coś zbroił?
GUSTAW
Skądże ta trwoga?
Ja się teraz już kocham, szaleństwa nie zrobię,
Ja, widząc mój rozsądek, dziwię się sam sobie.
RADOST
Obym ja się mógł dziwić choć na pół godziny!
Cóż więc znaczą te wszystkich powarzone miny,
Zacząwszy od Dobrójskiej? – na ciebie ladaco,
Że się krzywi, to dobrze; ale na mnie za co?
Siedzieliśmy u stołu jakby w trzynaścioro,
I wszystkim czas dość krótki szedł diable40 niesporo.
Aniela jakaś drżąca, to blednie, to płonie;
Matka oka nie spuszcza, wzrok jej w córce tonie;
Klara śmieje się, trzepie, lecz w ciągłym przymusie;
Albin wszystkie już kwiatki przeliczył w obrusie;
Ty także nieswój, piłeś tylko po swojemu;
Ja zaś nic nie pojmując, dziwiąc się wszystkiemu,
Jeden ponoś rozsądny przy całym obiedzie,
Siedziałem między wami jakby Piłat w kredzie41.
GUSTAW
ciszej
Miłość, stryjaszku, miłość, to cała zagadka.
RADOST
Aniela, Klara, dobrze; ale matka, matka!
GUSTAW
Matka kochać nie może?
RADOST
kiwając ręką
Szalał i szaleje!
GUSTAW
odprowadzając na stronę
Jak to mówią, stryjaszku? Coś to nie rdzewieje…
RADOST
Ej, Guciu, tyś coś zbroił – ja czuję przez skórę.
GUSTAW
Ja bym zbroił!
RADOST
Najłacniej rozpędzę tę chmurę,
Gdy pójdę do Dobrójskiej i pogadam o tem.
GUSTAW
Ona nie wie.
RADOST
Co nie wie?
GUSTAW
Nic nie wie.
RADOST
Trzpiot trzpiotem!
Proś, głaszcz, błagaj, zaklinaj; on jak wilk do lasu.
odchodząc
I co mam z nim rozmawiać! Szkoda tylko czasu.
Odchodzi w prawe drzwi boczne.
GUSTAW
sam
Dobrze stryjaszku, radość ciebie czeka,
Lecz mego planu jeszcze ci nie zwierzę,
Bo kto się kocha, rozsądnego człeka
Za powiernika niech nigdy nie bierze.
Radzi się – przyzna, że najświętsza rada,
Ale tak zrobi, jak jemu wypada.
SCENA II
Gustaw, Albin.
GUSTAW
Co? dobrym radca i przyjaciel szczery?
ALBIN
Dzięki Gustawie, za twoje rozkazy,
Spojrzała na mnie już dwanaście razy.
GUSTAW
A westchnęła sześć.
ALBIN
O nie, tylko cztery.
GUSTAW
I to dość na tę, co nigdy nie wzdycha.
ALBIN
z westchnieniem
Prawda, nie wzdycha – ale któż bez skazy!
GUSTAW
A ty westchnąłeś?
ALBIN
Raz tylko z daleka,
I to przypadkiem, ale bardzo z cicha.
GUSTAW
Jak cię przynagli, wyjdź za drzwi, u licha!
ALBIN
Co to za szczęście! za niebios opieka!
Tak rozsądnego że mam przyjaciela,
Że mi tak dobrych, świętych rad udziela.
Ściska go.
GUSTAW
Tylko ich słuchaj.
ALBIN
Co każesz, to zrobię.
GUSTAW
I słowa do niej – to pamiętaj sobie,
Choćby płakała…
ALBIN
boleśnie
Ach! choćby płakała!
GUSTAW
Ach? – no, kiedy ach! za nic czynność cała.
ALBIN
heroicznie
Choć wielem cierpiał, choć z potem na czole,
Wszakże widziałeś, jakim był przy stole:
Spojrzała na mnie? – mój wzrok na suficie;
Zwróciła oko? – ja zerk na nią skrycie.
GUSTAW
W tem cała sztuka.
ALBIN
Prosiła mnie wody —
Ja nic. Prosiła soli – ja nic. – Chleba —
Ja nic. —
GUSTAW
W tem sztuka. – Nalała ci wina —
ALBIN
z pośpiechem
A ja…/ ciszej/
wypiłem.
GUSTAW
Bo pić zawsze trzeba.
Lecz ja ci ręczę, zmiękczać się zaczyna.
Wszakże tysiączne daje ci dowody:
Patrzy za tobą, sama ciebie szuka.
Tylko wytrzymaj – na tem cała sztuka.
Choćby tu przyszła, chciała szczerej zgody,
Choćby najczulsza była jej rozmowa,
Ty: tak, albo: nie, – więcej ani słowa.
ALBIN
Choćbym miał zginąć, wszystko jak chcesz zrobię,
Boś już przekonał o dobrym sposobie.
Ach, twoje rady szczerem dla mnie złotem.
Ściska go.
GUSTAW
udając płaczliwy ton stryja
Tylko zmiłuj się, przestań być trzpiotem,
Bądź raz rozsądny – patrz, bierz przykład ze mnie.
ALBIN
Ach, tobie zrównać chciałbym nadaremnie!
Klara wbiega, a zobaczywszy Gustawa nagle się wstrzymuje.
SCENA III
Klara, Gustaw, Albin.
KLARA
Nie ma Anieli?
GUSTAW
oglądając się
W samej rzeczy, nie ma.
do Albina
A co – jest; myślisz, że Anieli szuka?
Ale się trzymaj.
ALBIN
na stronie do Gustawa
Ba! w tem cała sztuka.
GUSTAW
na stronie do Albina, rozkazując
Siądź sobie w kącie, nie strzelaj oczyma;
Ja wprzód nastroję, rzecz całą ułożę.
Albin
Czy mam winszować?
KLARA
ironicznie
Właśnie w dobrej porze;
I czego? – proszę.
GUSTAW
Nowego kochanka.
KLARA
Nie wiem o żadnym.
GUSTAW
KLARA
Panie Gustawie!
GUSTAW
Cóż to gniewać może?
KLARA
Żart zbyt bolesny.
Zaczyna płakać.
GUSTAW
Jak to? Łzy? A zatem
Moją stryjanką szczerze nie chcesz zostać?
KLARA
Wolę sto razy rozstać się z tym światem.
GUSTAW
Hm! hm! kiedy tak, inna rzeczy postać.
KLARA
Inna?
GUSTAW
Los w jednym grozi nam sposobie;
Trzeba więc stłumić wszelkie dawne waśnie,
Radzić wzajemnie i pomagać sobie.
KLARA
Lecz jak?
GUSTAW
Jak?/ po długim namyśle/
Otóż tego nie wiem właśnie.
KLARA
Gdyby pan Gustaw chciał słuchać mej rady
I niby stryja chciał ziścić układy;
Zwłoki nam trzeba.
GUSTAW
Ach, wszakże tak chciałem,
Ale Aniela z niewczesnym zapałem,
Widzę przed matką była u spowiedzi;
Matka się krzywi; stryj się dziwi, śledzi,
Dochodzi, pyta, i oto w tej chwili
Może już sobie wszystko wyjawili.
KLARA
Toż teraz będzie! Ach, panie Gustawie,
Czyby to jakoś nie można odmienić?
Nie bierz mi za złe natrętność w tej sprawie,
Ale czas nagli – Radost chce się żenić;
Powiedz mi: – tamtę43 czy kochasz tak bardzo?
GUSTAW
Kocham, nie kocham, ale tu mną gardzą.
KLARA
Ach, nie wierz temu.
GUSTAW
Choćbym słuchał stryja,
Aniela nie chce.
KLARA
Aniela ci sprzyja.
GUSTAW
Sprzyja! – i komuż nie sprzyja jej dusza?
Ależ to tylko do wdzięczności zmusza.
KLARA
zniecierpliwiona
Domyśl się reszty.
GUSTAW
Chyba się domyślę;
Bo nadto świeżo mam jeszcze w pamięci,
Jak panna Klara wypleniała ściśle
Te, które teraz chce obudzić chęci.
KLARA
Okoliczności niechaj mnie tłumaczą.
GUSTAW
Okoliczności naglą pannę Klarę,
Lecz dla Anieli czyż to samo znaczą?
Z jakichże względów mam dać teraz wiarę
Temu, co może pociąga mnie skrycie?
KLARA
coraz porywczej
Zatem Aniela?…
GUSTAW
sens kończąc
Godna przywiązania.
KLARA
I chciałbyś szczerze?
GUSTAW
jak wyżej
Poświęcić jej życie.
KLARA
Czegóż się wahasz, cóż ci jeszcze wzbrania?
GUSTAW
Niepewność…
KLARA
Znikła.
GUSTAW
A wzajemność…
KLARA
Czeka.
GUSTAW
I to Aniela…
KLARA
kończąc sens, porywczo
Mym głosem wyrzeka!
GUSTAW
na stronie
Ha! tegom czekał – mam więc pewność przecie;
Jestem u celu, wy róbcie, co chcecie!
Chce odejść i wraca.
Nie bierz mi za złe, że spytam zbyt śmiele,
Ale czas nagli, ale Radost czynny,/ z przyciskiem
A jeszcze mógłby ubiec go kto inny;
Powiedz mi zatem, słów nie tracąc wiele:
ciszej, pokazując przez ramię na Albina
I w tamtę stronę lękasz się zamęścia?
Milczysz – mam zgadnąć? – życzę zatem szczęścia.
Ale Albin… – wiesz?
KLARA
z coraz większą niecierpliwością
Wiem, wiem.
GUSTAW
Lecz jest droga…
KLARA
Rozumiem.
GUSTAW
Daj mu pewność…
KLARA
Ach, dla Boga.
Wiem już, wiem.
GUSTAW
Odejść?/ po krótkiem milczeniu/
Z nim?
KLARA
wstrzymując się
Któż to powiada?
GUSTAW
Więc zostać?
KLARA
Męki!
GUSTAW
A więc moja rada
Będzie przyjętą?
KLARA
Będzie, będzie.
GUSTAW
Szczerze?
KLARA
Ach, szczerze, szczerze.
GUSTAW
zmieniając ton
A ja bardzo wierzę —
Brać przedsięwzięcie, co wiecznem nazwano,
A zmieniać w dobie – nienawidzieć rano,
A kochać w wieczór – szkodzić niewinnemu,
A za godzinę chcieć pomagać temu;
Że to jest płochość, kto nie chce, to przyzna —
I któż jej zdolny? – pewnie nie mężczyzna. —
Co wyraziwszy szeroko i długo,
Mam zaszczyt zostać uniżonym sługą.
Kłania się bardzo nisko i odchodzi do swego pokoju.
SCENA IV
Klara, Albin.
KLARA
po krótkiem milczeniu
Jak to? – co to jest? – wszystko na raz ginie!
To żarty – zemsta!
ALBIN
na stronie
Trzymaj się, Albinie!
KLARA
Jam mu wierzyła! Zdradziłam Anielę!
ALBIN
na stronie
Aj, płacze.
KLARA
Winnam, winnam z każdej strony.
ALBIN
na stronie
W tem sztuka.
KLARA
Ależ… O, jak cierpię wiele!
ALBIN
na stronie
Aj, strach!
KLARA
Albinie! Już jesteś zemszczony.
ALBIN
zrywa się i siada znowu – na stronie
W tem sztuka!
KLARA
Jak to! Więc prawa już nié mam
I do litości?
ALBIN
zrywając się
A, już nie wytrzymam!
do Klary:/ Wzywasz litości prośbą nadaremną?
KLARA
Możnaż się pytać, wiedząc, co się dzieje.
ALBIN
Cóż?
KLARA
Radost, Radost chce się żenić ze mną.
ALBIN
A ty?
KLARA
Wprzód umrę.
ALBIN
I on ma nadzieję
Ciebie przymusić?
KLARA
Za ojca rozkazem.
ALBIN
Co? Radost? Z tobą? Tego nie dożyje!
Idę, uwolnię i pomszczę cię razem.
Odchodzi prędko we drzwi środkowe.
KLARA
biegnąc za nim
Ach, Albinie! Stój —
we drzwiach
Stój! – on go zabije!
SCENA V
Pani Dobrójska, Radost, Aniela.
Radost prędko wchodzi, za nią P. Dobrójska, za nią Aniela.
RADOST
Gdzież jest? Gdzież on jest?
PANI DOBRÓJSKA
Bez gniewu, bez złości.
ANIELA
na stronie
Trzymaj go, mamo!
RADOST
Miałbym wiedzieć o tem?
PANI DOBRÓJSKA
Ja nie wierzyłam.
RADOST
Ściągać takich gości?
PANI DOBRÓJSKA
Nic się nie stało.
RADOST
Przestał już być trzpiotem,
A został kłamcą.
PANI DOBRÓJSKA
Przebacz…
RADOST
O to, właśnie!
ANIELA
na stronie
Trzymaj go, mamo!
RADOST
chcąc iść ku drzwiom Gustawa
Zaraz rzecz wyjaśnię.
PANI DOBRÓJSKA
Czekaj.
RADOST
Puść pani!
ANIELA
na stronie
Nie puszczaj.
RADOST
ku drzwiom
Gustawie!
wyciągając rękę – do p. Dobrójskiej
Za pozwoleniem!/ Idzie do drzwi.
ANIELA
Dla Boga!
RADOST
No proszę!
Jeszcze gdzieś poszedł.
Patrzy przez dziurkę.
PANI DOBRÓJSKA
Słuchaj mnie łaskawie,
Trzeba się trochę porozumieć wprzódy.
RADOST
Co porozumieć? – tu jasne dowody.
PANI DOBRÓJSKA
Zbyt się unosisz.
RADOST
Ja się nie unoszę.
ANIELA
na stronie
Nie wierz mu, mamo.
PANI DOBRÓJSKA
Któż jest ta Aniela?
RADOST
Ach, żadnej w świecie nie znam i nie znałem,
Oprócz tej jednej.
PANI DOBRÓJSKA
Któż ojciec Anieli?
RADOST
Mogęż ja wiedzieć, czy w życiu mem całem
Widziałem kogo, co tak córkę zowie?
PANI DOBRÓJSKA
Z którym cię sprawa odwieczna rozdziela.
RADOST
Ja nie mam sprawy, z nikim mnie nie dzieli.
ANIELA
na stronie do matki
Nie chce się przyznać.
RADOST
Co to w tamtej głowie!
PANI DOBRÓJSKA
Swój pojedynek wspomnisz sobie przecie?
RADOST
Mój poje…/ biorąc się za głowę/
Gwałtu! Co ten hultaj plecie!
PANI DOBRÓJSKA
Tylko spokojnie.
RADOST
Moja mościa pani!
Z oczu widziałem, przeczułem przez skórę,
Że coś napłatał, nabroił bez miary,/ żałośnie
I co najbardziej serce moje rani,
Iż nikt zapewne nie da temu wiarę,
Że mu dziś burę sypałem za burę./ płaczliwie
I cóż mam robić?… ale wiem, co zrobię:
Jeszcze ostatnią chcę mu dać przestrogę.
Wychodzi prędko.
ANIELA
Ach, biegaj, mamo, trzymaj go przy sobie.
PANI DOBRÓJSKA
Biegnę.
ANIELA
Ach, prędzej.
PANI DOBRÓJSKA
biegnąc
Już prędzej nie mogę.
SCENA VI
Aniela, Gustaw w głębi
ANIELA
nie widząc Gustawa
Radost porywczy, ale dobry w duszy,
Prośbami, łzami na końcu się wzruszy —
Przebaczy – Gustaw odjedzie – a dalej?
Ja płakać będę, on się nie użali,
Zapomni.
GUSTAW
Nigdy.
ANIELA
Ach!
GUSTAW
Nie, nie zapomnę;
Naszego związku ogniwa niezłomne.
ANIELA
Uchodź.
GUSTAW
Uchodzić?
ANIELA
Stryj grozi, złorzeczy.
GUSTAW
Da się przeprosić.
ANIELA
Lecz wszystkiemu przeczy.
GUSTAW
Bo trzpiot.
ANIELA
Trzpiot?
GUSTAW
kiwając głową
Oho!
ANIELA
z westchnieniem
Jam mu już wierzyła!
GUSTAW
Ze strachem pewnie.
ANIELA
naiwnie
Owszem.
GUSTAW
Pomyśl o tem,
Jakim dla ciebie byłoby kłopotem,
Gdyby wróciła dawna postać rzeczy,
po krótkiem milczeniu
A z nią i miłość, tobie tak niemiła.
po krótkiem milczeniu
Matka by może także za mną była.
ANIELA
Ach, tak mnie kocha!
GUSTAW
Cóż wtedy się stanie?
ANIELA
prosząc się
Cóż ja mam mówić? – na cóż to pytanie?
GUSTAW
biorąc ją za ręką
Nie wierz, Anielo, tej pieszczocie wzroku,
Gdy z wolna sunąc spocznie w twojem oku,
Tej drżącej dłoni, kiedy ciebie bliska,
Nie wierz głosowi, co się w duszę wciska,
Lecz własne serce niechaj cię oświeci;
Ach, tylko miłość równą miłość nieci!
Serce – milczy?
ANIELA
spojrzawszy mu w oczy
Nie.
GUSTAW
pociągając w objęcia
Anielo!
ANIELA
w jego objęciu
Gustawie!
wyrywając się z objęcia
A tamta?
GUSTAW
Tyś jest, tyś nią była zawsze.
ANIELA
Jak to, Aniela?
GUSTAW
Żadnej nie znam innej.
ANIELA
Ale nie zwodzisz?
GUSTAW
O, nie bądź w obawie:
Użyłem zdrady, lecz zdrady niewinnej.
Byłżebym wzniecił44 uczucia łaskawsze,
Gdy się przybliżyć starałem daremnie,
Gdy uprzedzona stroniłaś ode mnie?
ANIELA
Więc nie kochałeś? – To nie jest odmianą?
I jedna jestem....
GUSTAW
sens kończąc
Jedynie kochaną.
ANIELA
Zatem i Klarze…
GUSTAW
sens kończąc
Odpuszczona wina,
Albin ją kocha, a ona Albina.
Scena VII
Ciż sami, Radost, Pani Dobrójska
Radost spiesznie wchodzi, za nim Dobrójska – Radost staje tuż przed Gustawem, zadychany równie jak Dobrójska, mówić nie może. Po krótkiej chwili milczenia, Gustaw parska śmiechem.
RADOST
obracając się do stojącej za nim Dobrójskiej
Śmieje się – widzi pani?
PANI DOBRÓJSKA
ocierając czoło
Widzę.
RADOST
biorąc się pod boki, do Gustawa
Mości panie.
GUSTAW
Oho!
RADOST
zbity z mowy
Oho! – słyszy pani? – Oho, jeszcze.
Powiedz, więc słuszne były moje troski wieszcze?
Nabroiłeś, naplotłeś!… Lecz zrób tu wyznanie:
W jakiej, gdzie, kiedy, w której kochasz się Anieli?
GUSTAW
biorąc za rękę Anielę
W której? – w tej.
RADOST
A!/ obracając się do Dobrójskiej/
A!
GUSTAW
do Anieli
Wszak tak?
ANIELA
O, tak.
RADOST
Otóż macie!
I któż go tu zrozumie? Wszakżeście słyszeli?
A! A ów pojedynek? Mów no, panie bracie.
GUSTAW
odprowadzając na stronę
Wszak wiesz, stryjaszku?…
RADOST
głośniej
Co? Jak?
GUSTAW
jeszcze głośniej
Na reducie.
RADOST
Pst, pst!
GUSTAW
Poszło wam…
RADOST
chce mu usta zamknąć
Milczże, bałamucie…
GUSTAW
usuwając głowę
Podobno…
RADOST
jak wyżej
Cicho!
GUSTAW
jak wyżej
O to…
RADOST
jak wyżej
Ale cicho!
Miejże też rozum!
SCENA VIII
Ciż sami, Albin, wbiega za nim Klara.
Albin, zachodząc z przeciwnej strony, kiedy jeszcze Radost stara się zamknąć usta Gustawowi, krzyczy mu w ucho.
ALBIN
Nim zaślubisz Klarę,
Mnie zabić musisz.
RADOST
przestraszony cofając się
A to co za licho!
KLARA
odciągając
Albinie!
RADOST
przecierając ucho
Ja chcę Klarę?
PANI DOBRÓJSKA
Co się dzieje?
RADOST
Wszak tu zaraza! Ten znowu szaleje!
do Albina/ Któż mówił?
ALBIN
Ty sam.
RADOST
Żartom dałeś wiarę?
KLARA
Ojca prosiłeś.
RADOST
Ja? Kiedy? Kto mówi?
KLARA
Gustaw.
RADOST
Gustawie, skąd ta nowa łaska?
GUSTAW
Chciałem ją straszyć.
RADOST
A cóż u diaska!
Czy ja straszydło na młode dziewczęta!/ do Albina
Ale skąd twoja zemsta tak zawzięta?
Kochasz Anielę.
ALBIN
Ja? Kto mi to powie?
RADOST
Gustaw.
KLARA
Tak, Gustaw.
GUSTAW
Gustaw, Gustaw trzpiotem.
Naplótł, nabroił – ale czy szczęśliwie,
biorąc za ręką Anielę
Tu się, Anielo, przekonamy o tem.
PANI DOBRÓJSKA
podnosząc ich, do Gustawa
Ja cię rozumiem.
RADOST
Ja się tylko dziwię.
PANI DOBRÓJSKA
łącząc ich
I szczęście córki powierzam ci śmiało.
GUSTAW
A teraz drugą zajmijmy się parą:
rozkazując
Albinie! zbliż się.
PANI DOBRÓJSKA
Cóż ty na to, Klaro?
GUSTAW
Chce, chce, ja ręczę.
KLARA
Ale…
GUSTAW
Już się stało.
KLARA
Ach, gdybym mogła, na złość bym nie chciała.
ALBIN
Ale nie możesz?
KLARA
I kochać cię muszę.
GUSTAW
Niech was ten złączy, komu za to chwała.
łącząc ich, poważnie
Bądźcie szczęśliwi tak, jak się kochacie!
do Klary
Cóż śluby? poszły!
podobnie do Albina
Każ się podkuć, bracie.
głośno/ Wszystko więc dobrze.
RADOST
Ale, na mą duszę.
Nic nie rozumiem, – powiedz, Guciu drogi.
GUSTAW
ściskając go
Dzięki, stryjaszku, za twoje przestrogi!
Przypisek autora
Komedia moja „Śluby panieńskie” czyli „Magnetyzm serca” była przedstawioną w teatrze lwowskim w r. 1832, a drukiem ogłoszoną w IV tomie moich komedii w r. 1834. W kilka lat później została bardzo źle przetłumaczoną prozą na język francuski. 17 sierpnia 1840 r. przedstawiono po raz pierwszy w teatrze „du Gymnase Dramatique” w Paryżu sztukę: „Bocquet père et fils, ou le chemin le plus long, comédie vaudeville en deux actes par M. M. Laurencin, Marc Michel et E. Labiche”. W tej sztuce główny węzeł i kilka scen ledwie nie co do słowa są wzięte z mojej komedii „Śluby panieńskie”.
Piszę tę notę dla tych, którzy mnie oskarżają o naśladowanie powyższej sztuki francuskiej.