Kitabı oku: «Len»
Lato. Szumią lasy, kołyszą się zboża, pachną łąki kwieciste. Len zakwitł. Całe pole błękitnieje. Na zielonych łodyżkach patrzą w niebo kwiatki, drobne, błękitne, lekkie, delikatniejsze od skrzydeł motyla. Słońce je pieści, grzeje swymi promieniami, a chmury poją deszczem. I dobrze, miło zielonej roślince, jak dziecku, gdy je matka umyje, nakarmi i pocałuje.
Len był bardzo szczęśliwy.
– Mówią ludzie, że jestem piękny i wysoki – powtarzał sobie – że będzie ze mnie piękna sztuka płótna. Jak to przyjemnie. Na pewno jestem najszczęśliwszy w świecie! Tak mi dobrze. Nie jestem niczym i coś ze mnie będzie. Jak słońce ładnie świeci, jaki deszczyk słodki, ożywczy, ciepły! Szczęśliwy jestem, ogromnie szczęśliwy, najszczęśliwszy na świecie!
Usłyszały jego słowa kołki w płocie i rozśmiały się głośno.
– Co ty dzieciaku wiesz o szczęściu i o świecie? – zawołały. – Co ty znasz? Co widziałeś? My to co innego, stoimy tu tak dawno, mamy doświadczenie. Zaśpiewamy ci piosenkę, która cię wiele nauczy.
I zaczęły żałosnym chórem:
Stuk – puk, stuk – puk,
Błysnęło!
Stuk – puk, stuk – puk,
Zniknęło…
I nie ma nic —
I nie ma nic!
Tak ze wszystkim na świecie, mój kochany.
– Nie, nie, nieprawda, wcale wam nie wierzę – odpowiedział len wesoło. – Dobrze i pięknie na tym Bożym świecie. Co rano słonko wstaje takie promienne i jasne lub z chmury deszczyk spada ożywczy, przyjemny i czuję, jak mi daje nowe siły, życie. Czuję, że rosnę, kwitnę, żem szczęśliwy, bardzo szczęśliwy!
Lecz dnia pewnego przyszli ludzie i wyrwali len z korzeniami; to było bolesne. Zatopiono go w wodzie, gnieciono, dręczono jak męczennika. Straszne rzeczy!
– Ha, trudno! Zawsze dobrze być nie może – myślał z westchnieniem. – Czasem cierpieć trzeba, żeby się czego dowiedzieć na świecie. Będę mądrzejszy.
Mogło mu jednak zbraknąć cierpliwości, gdyż było coraz gorzej: palono go na słońcu, bito, łamano, skrobano – nie wiedział nawet, jak nazwać te męki, które znosił bez końca. Co dzień co innego. Zatknięto go na koniec na przęślicę, a wrzeciono furczeć zaczęło i okręcać około siebie długą nitkę. Biedny len w tym chaosie myśli zebrać nie mógł.