Kitabı oku: «Krzyżacy», sayfa 46
Liczne pruskie mówiące litewską mową narody starte już były z oblicza ziemi. Litwa czuła do niedawna żelazną stopę krzyżacką ciążącą jej na piersiach tak straszliwie, że za każdym tchnieniem oddawała zarazem krew spod serca; Polska, lubo zwycięska w straszliwej bitwie pod Płowcami3282, straciła jednak za Łokietkowych3283 czasów swe dzierżawy na lewym brzegu Wisły razem z Gdańskiem, Tczewem, Gniewem i Świeciem. Rycerski Zakon Inflancki3284 sięgał po ziemie ruskie, i szły oba te zakony jak pierwsza olbrzymia fala niemieckiego morza, które zalewało coraz szerzej i szerzej słowiańskie ziemie.
Aż nagle zaszło chmurą słońce krzyżacko-niemieckiej pomyślności. Litwa przyjęła chrzest z rąk polskich, a tron krakowski razem z ręką cudnej królewny odzierżył 3285Jagiełło3286. Nie utracił wprawdzie Zakon przez to ani jednej ziemi, ani jednego zamku, ale uczuł, że przeciw sile stanęła siła, i stracił przyczynę, dla której istniał w Prusiech3287. Po chrzcie Litwy wrócić im było chyba do Palestyny i strzec pątników3288 dążących do świętego miejsca. Ale wrócić — to znaczyło wyrzec się bogactw, władzy, potęgi, panowania, miast, ziem i całych królestw. Więc począł miotać się Zakon w przerażeniu i wściekłości jak potworny smok, w którego boku utkwiło żeleźce3289. Mistrz Konrad bał się stawić wszystkiego na jeden rzut kości i drżał na myśl o wojnie z wielkim królem, władcą ziem polskich, litewskich i obszernych dzierżaw ruskich, które Olgierd wydarł z gardła Tatarom, ale większość rycerzy krzyżackich parła do niej czując, że trzeba stoczyć bój na śmierć i życie, póki siły są nienaruszone, póki urok Zakonu nie zblednie, póki świat cały śpieszy mu na pomoc i póki gromy papieskie nie spadną na to ich gniazdo, dla którego rzeczą życia i śmierci było teraz — nie rozszerzanie chrześcijaństwa, lecz właśnie utrzymanie pogaństwa.
A tymczasem między narodami i po dworach oskarżano Jagiełłę i Litwę o chrzest pozorny i fałszywy, przedstawiając jako rzecz niepodobną3290, aby stać się mogło w ciągu roku to, czego miecz zakonny nie mógł przez wieki dokonać. Burzono przeciw Polsce i przeciw jej władcy królów i rycerzy, jako przeciw opiekunom i obrońcom pogaństwa — a głosy te, którym jedynie w Rzymie nie dowierzano, rozchodziły się szeroką falą po świecie i ściągały ku Malborgowi książąt, grafów3291 i rycerzy z Południa i Zachodu. Zakon nabierał ufności i poczuwał się w mocy. Marienburg ze swymi groźnymi zamkami i Przedzamczem olśniewał ludzi potęgą więcej niż kiedykolwiek — i olśniewało bogactwo, olśniewał pozorny ład — i cały Zakon wydawał się być władniejszy i bardziej na wiek wieków niepożyty3292 niż dawniej. I nikt z książąt, nikt z owych rycerskich gości — nikt — prócz mistrza — nawet spomiędzy Krzyżaków nie rozumiał, że od czasu chrztu Litwy stało się coś takiego, jak gdyby te fale Nogatu, które osłaniały z jednej strony straszną twierdzę — zaczęły podmywać cicho i nieubłaganie jej mury. Nikt nie rozumiał, że w owym olbrzymim ciele została jeszcze siła — ale uleciała z niego dusza; kto świeżo przybył i spojrzał na ów wzniesiony ex luto3293 Marienburg, na owe mury, baszty, na czarne krzyże w bramach, na budynkach i na szatach, temu przede wszystkim przychodziło na myśl, że i bramy piekielne nie przemogą3294 tej północnej Krzyża stolicy.
Z podobną też myślą patrzyli na nią nie tylko Powała z Taczewa i Zbyszko, który tu już bywał poprzednio, lecz i wiele bystrzejszy od nich Zyndram z Maszkowic. I jemu, gdy w tej chwili spoglądał na to zbrojne rojowisko żołnierskie objęte w ramę baszt i olbrzymich tynów, zmierzchła twarz, a na pamięć nasunęły się mimo woli dumne słowa, którymi niegdyś Krzyżacy grozili królowi Kazimierzowi:
„Większać nasza moc i jeśli nie ustąpisz, do samego Krakowa mieczami naszymi ścigać cię będziem”.
Ale tymczasem komtur zamkowy powiódł rycerzy dalej, do Średniego Zamku, w którego wschodniej połaci leżały gościnne komnaty.
Rozdział trzydziesty czwarty
Maćko i Zbyszko długi czas trzymali się w ramionach, gdyż miłowali się wzajem zawsze, a w ostatnich latach wspólne przygody i nieszczęścia uczyniły tę miłość jeszcze silniejszą. Stary rycerz od pierwszego wejrzenia na bratanka odgadł, że Danusi nie ma już na świecie, więc nie pytał o nic, jeno3295 tulił do siebie młodzianka, chcąc przez moc tego uścisku pokazać mu, że nie został zupełnym sierotą i że ma jeszcze bliską żywą duszę, gotową podzielić się z nim niedolą.
Aż dopiero, gdy im smutek i boleść znacznie łzami spłynęły, zapytał po długim milczeniu Maćko:
— Zali3296 wydarli ci ją znów, czyli też ci na ręku skonała?
— Na ręku mi skonała pod samym Spychowem — odrzekł młodzian.
I począł opowiadać, jak i co było, płaczem i wzdychaniami przerywając sobie opowiadanie, a Maćko słuchał uważnie, wzdychał także i w końcu znów jął 3297wypytywać:
— A Jurand żywie jeszcze?
— Juranda żywiącegom3298 odjechał, ale niedługo mu na świecie i pewnie go już nie obaczę.
— To może lepiej było nie odjeżdżać.
— Jakoże mi było was tu ostawiać?
— Parę niedziel3299 wcześniej alibo później, wszystko jedno!
Ale Zbyszko popatrzył na niego bacznie i rzekł:
— I tak musieliście tu chorzeć? Jako Piotrowin3300 wyglądacie.
— Bo choć słonko na ziemi przygrzewa, w podziemiu zawsze zimno i wilgoć tam jest okrutna z takowej przyczyny, że tu naokół zamku wody. Myślałem, że do szczętu3301 spleśnieję. Dychać też nie ma czym i od tego wszystkiego rana mi się odnowiła — ta, wiesz... co to mi w Bogdańcu dopiero po bobrowym sadle szczebrzuch3302 wylazł.
— Pamiętam — rzekł Zbyszko — bośmy po bobra z Jagienką chodzili. A to was tu psubraty w podziemiu trzymali?
Maćko poruszył głową i odpowiedział:
— Żeby ci tak szczerze rzec, to nieradzi3303 oni mnie widzieli i już było ze mną źle. Wielka tu jest zawziętość na Witolda3304 i Żmujdzinów, ale jeszcze większa na tych spomiędzy nas, którzy im pomagają. Próżnom3305 gadał, dlaczegośmy między Żmujdzinów poszli. Byliby mi głowę ucięli i jeśli tak nie uczynili, to jeno dlatego, że im wykupu było żal, bo jako wiesz, pieniądz im nawet i od pomsty wdzięczniejszy, a po wtóre chcieli mieć w ręku dowód, że król Polaków poganom w pomoc posyła. Bo że Żmujdzini niebożęta proszą się o krzest, byle nie z ich rąk, to wiemy, którzyśmy tam byli, ale Krzyżaki udają, że nie wiedzą, i skarżą ich po wszystkich dworach, a z nimi razem i naszego króla.
Tu porwała Maćka zadyszka, tak że musiał na chwilę umilknąć, i dopiero odsapnąwszy, mówił dalej:
— I byłbym może skapiał3306 w podziemiu. Wstawiał ci się za mną po prawdzie Arnold von Baden, któremu też o okup chodziło. Ale on nie ma między nimi nijakiej powagi i nazywają go niedźwiedziem. Szczęściem de Lorche dowiedział się o mnie od Arnolda i okrutnego zaraz narobił warchołu3307. Nie wiem, czy ci o tym powiadał, bo on rad3308 kryje swoje dobre uczynki... Jego oni tu to za coś mają, bo już jeden de Lorche wielkie niegdyś w Zakonie piastował godności, a ten jest znamienitego rodu i bogacz. Mówił im tedy, że sam jest naszym jeńcem i że gdyby mi tu gardło wzięli albo gdybym skapiał z głodu i wilgotności, to ty jemu szyję utniesz. Groził ci kapitule3309, że rozpowie po zachodnich dworach, jak Krzyżacy z pasowanymi rycerzami postępują. Aż zlękli się i wzięli mnie do lazaretu3310, gdzie i powietrze, i strawa lepsza.
— Od Lorchego jednej grzywny nie wezmę, tak mi dopomóż Bóg!
— Miło od nieprzyjaciela brać, ale przyjacielowi słuszna rzecz przepuścić — rzekł Maćko — a skoro jako słyszę, ugoda z królem o wymianę jeńców stanęła, to i za mnie nie potrzebujesz płacić.
— Ba! a nasze słowo rycerskie? — zapytał Zbyszko. — Ugoda ugodą, a Arnold bezecność mógłby nam zadać.
Usłyszawszy to, zatroskał się Maćko, pomyślał nieco i rzekł:
— Ale można by coś odtargować?
— Samiśmy się cenili. Zaliśmy3311 to teraz mniej warci?
Maćko zatroskał się jeszcze bardziej, ale w oczach odbił się podziw i jakby jeszcze większa miłość dla Zbyszka.
—A czci potrafi strzec!... Taki ci się już urodził — mruknął sam do siebie.
I począł wzdychać. Zbyszko myślał, że z żalu o te grzywny3312, które mieli von Badenowi zapłacić, więc rzekł:
— Wiecie! Pieniędzy i tak jest dość, byle ona dola nie była taka ciężka.
— Bóg ci ją odmieni! — rzekł ze wzruszeniem stary rycerz. — Mnie tam niedługo już na świecie.
— Nie powiadajcie! Będziecie zdrowi, niech jeno was wiater przewieje.
— Wiater? Wiater młode drzewo przygnie, a stare złamie.
— Owa! nie próchnieją w was jeszcze gnaty i do starości wam daleko. Nie smućcie się!
— Żeby tobie było wesoło, to i ja bym się śmiał. Wszelako mam ci ja i inną do smutku przyczynę, a prawdą rzekłszy, nie tylko ja, ale i my wszyscy.
— Co zaś? — zapytał Zbyszko.
— A pamiętasz, jakom cię w obozie u Skirwoiłły zgromił za to, żeś moc krzyżacką sławił? W polu juści twardy jest nasz naród, ale tak z bliska, to się tutejszym psubratom dopiero teraz przypatrzył!...
Tu Maćko jakby w obawie, aby go kto nie dosłyszał, zniżył głos:
— I teraz widzę, żeś ty był praw3313, nie ja. Niech ręka boska broni, co to za moc, co to za potęga! Swędzą naszych rycerzy ręce i chce im się jak najprędzej k’Niemcom3314, a nie wiedzą, że Krzyżaków wszystkie narody i wszyscy królowie wspomagają, że pieniędzy u nich więcej, że ćwiczenie lepsze, że zamki warowniejsze i sprzęt wojenny godniejszy3315. Niech ręka boska broni!... I u nas, i tu mówią, że do wielkiej wojny przyjść musi i przyjdzie, ale gdy przyjdzie, to niechże Bóg zmiłuje się nad naszym Królestwem i naszym narodem!
Tu objął dłońmi swą szpakowatą głowę, łokcie wsparł na kolanach i zamilkł.
Zbyszko zaś rzekł:
— A widzicie. W pojedynkę niejeden z naszych od nich tęższy3316, ale co do wielkiej wojny, pomiarkowaliście3317 sami.
— Oj, pomiarkowałem! a da Bóg i ci posłowie królewscy pomiarkują także, a zwłaszcza rycerz z Maszkowic3318.
— Widziałem, jako spochmurniał. Wielki z niego sprawca wojenny i powiadają, że nikt na świecie nie rozumie się tak na wojnie.
— Jeśli prawda, to chyba jej nie będzie.
— Jeśli Krzyżacy obaczą, że mocniejsi, to właśnie będzie. I powiem wam szczerze: bogdaj już przyszedł wóz alibo przewóz, gdyż dłużej nie lża3319 nam tak żyć...
I z kolei Zbyszko, jakby przygniecion niedolą własną i powszechną, opuścił głowę, a Maćko rzekł:
— Szkoda zacnego Królestwa, a boję się, by nas Bóg za zbytnią zuchwałość nie pokarał. Pamiętasz, jak to rycerstwo przed katedrą na Wawelu przede mszą, wtedy kiedy ci to mieli głowę uciąć i nie ucięli — samego Tymura Kuternogę3320 wyzywało, któren czterdziestu królestw jest panem i któren3321 góry z głów ludzkich uczynił... Nie dość im Krzyżaków! wszystkich naraz chcieliby wyzwać — i w tym może być obraza boska.
A Zbyszko na owo wspomnienie chwycił się za płowe3322 włosy, bo go niespodzianie ogarnął żal okrutny — i zakrzyknął:
— A któż mnie wówczas od kata zratował, jeśli nie ona! O Jezu! Danuśka moja!... O Jezu!...
I począł drzeć włosy, a następnie gryźć pięści, którymi łkanie chciał potłumić, tak rozskowyczało się w nim serce z nagłego bólu.
— Chłopie! miej Boga w sercu!... cichaj! — wołał Maćko. — Co wskórasz3323? Hamuj się! cichaj!...
Ale Zbyszko długi czas nie mógł się uspokoić i upamiętał3324 się dopiero, gdy Maćko, który był istotnie jeszcze chory, zesłabł tak bardzo, że zachwiał się na nogach i padł na ławę w zupełnym zmysłów zamroczeniu. Wówczas młodzian położył go na tapczanie, pokrzepił winem, które przysłał komtur3325 zamkowy, i czuwał nad nim, póki stary rycerz nie zasnął.
Nazajutrz zbudzili się późno, rzeźwiejsi i wypoczęci.
— No — rzekł Maćko — chyba jeszcze na mnie nie czas, i tak myślę, że byle mnie wiater polny przewiał, to i na koniu dosiedzę.
— Posłowie ostaną jeszcze kilka dni — odpowiedział Zbyszko — bo coraz to do nich ludzie przychodzą z prośbą o jeńców, którzy na Mazowszu albo w Wielkopolsce na rozboju schwytani, ale my możem jechać, kiedy chcecie i kiedy poczujecie się w siłach.
W tej chwili wszedł Hlawa.
— Nie wiesz zaś, co tam czynią posłowie? — spytał go stary rycerz.
— Zwiedzają Wysoki Zamek i kościół — odrzekł Czech. — Komtur zamkowy sam ich oprowadza, a potem pójdą do wielkiego refektarza3326 na obiad, na który i wasze miłości ma mistrz zaprosić.
— A ty coś od rana czynił?
— A ja przypatrywałem się niemieckiej najemnej piechocie, którą kapitanowie ćwiczyli, i przyrównywałem ją z naszą czeską.
— A ty czeską pamiętasz?
— Wyrostkiem mnie pojmał rycerz Zych ze Zgorzelic, ale pamiętam dobrze, bom od małego był do takich rzeczy ciekawy.
— No i cóż?
— A nic! Jużci tęga3327 jest krzyżacka piechota i ćwiczona godnie3328, ale to są woły, a nasi Czesi wilcy. Gdyby tak przyszło co do czego, to przecie wasze miłoście wiedzą: woły wilków nie jadają, a wilki okrutnie na wołowinę łakome.
— Prawda jest — rzekł Maćko, który widocznie coś o tym wiedział — kto się o waszych otrze, to jako od jeża odskoczy.
— W bitwie konny rycerz za dziesięciu piechoty stanie3329 — rzekł Zbyszko.
— Ale Marienburga jeno piechota może dobyć — odpowiedział giermek.
I na tym skończyła się rozmowa o piechocie, gdyż Maćko, idąc za biegiem swych myśli, rzekł:
— Słysz, Hlawa, dziś, jak podjem i poczuję się w mocy — to pojedziemy.
— A dokąd? — spytał Czech.
— Wiadomo, że na Mazowsze. Do Spychowa — rzekł Zbyszko.
— I tam już ostaniem?...
Na to spojrzał Maćko na Zbyszka pytającym wzrokiem, gdyż dotychczas nie było między nimi mowy o tym, co dalej uczynią. Młodzian może miał gotowe postanowienie, ale nie chciał nim widocznie stryjca zasmucić, więc rzekł wymijająco:
— Wpierw musicie wydobrzeć3330.
— A potem co?
— Potem? Wrócicie do Bogdańca. Wiem, jako Bogdaniec miłujecie.
— A ty?
— I ja go miłuję.
— Nie mówię, żebyś do Juranda nie jechał — rzekł powoli Maćko — bo jeśli zamrze, to pogrześć3331 go przystojnie należy, ale ty bacz, co powiem, gdyż, jako młody, rozumem mi nie dorównasz. Nieszczęśliwa to jakowaś ziemia ten Spychów. Co cię spotkało dobrego — to gdzie indziej, a tam nic, jeno strapienia ciężkie i frasunki3332.
— Prawdę mówicie — rzekł Zbyszko — ale tam Danusina truchełka3333...
— Cichaj! — zawołał Maćko w obawie, że Zbyszka chwyci taki sam niespodziany ból jak wczoraj.
Ale na twarzy młodzianka odbiło się tylko rozrzewnienie i smutek.
— Będzie czas uradzać — rzekł po chwili. — W Płocku i tak musicie odpocząć.
— Starunku3334 waszej miłości tam nie zbraknie — wtrącił Hlawa.
— Prawda! — rzekł Zbyszko — wiecie, że tam jest Jagienka? Jest dwórką przy księżnie Ziemowitowej3335. Ba — ale przecie wiecie, boście ją sami tam przywieźli. Była i w Spychowie. Aż mi to dziwno, żeście mi nic o niej u Skirwoiłły nie wspomnieli.
— Nie tylko była w Spychowie, ale bez niej Jurand alboby dotychczas macał koszturem drogi, alboby zamarł gdzie przy drodze. Przywiozłem ją do Płocka wedle opatowego dziedzictwa, a nie wspomniałem ci o niej, bo choćbym był wspomniał, byłoby to samo. Na nic tyś, niebożę, wówczas nie baczył.
— Wielce ona was kocha — rzekł Zbyszko. — Chwalić Boga, że nijakie listy nie były potrzebne, ale ona od księżny dostała listy za wami i przez księżnę od posłów krzyżackich.
— Niech Bóg za to dziewce błogosławi, bo lepszej na świecie nie ma! — rzekł Maćko.
Dalszą rozmowę przerwało im wejście Zyndrama z Maszkowic i Powały z Taczewa, którzy zasłyszawszy o wczorajszym omdleniu Maćka, przyszli go dziś odwiedzić.
— Pochwalony Jezus Chrystus! — rzekł przestąpiwszy próg Zyndram. — Jakoże wam dziś?
— Bóg zapłać! Pomału! Zbyszko prawi3336, że byle mię wiater obwiał, to będzie całkiem dobrze.
— Co nie ma być?... będzie! Wszystko będzie dobrze — wtrącił Powała.
— Wywczasowałem3337 się też na porządek! — odrzekł Maćko. — Nie tak jak wasze miłoście, którzy jako słyszę, ranoście wstali.
— Naprzód przychodzili do nas ludzie tutejsi mianować3338 jeńców — rzekł Zyndram — a potem oglądaliśmy gospodarstwo krzyżackie: Przedzamcze i oba zamki.
— Tęgie gospodarstwo i tęgie zamki! — mruknął posępnie Maćko.
— Pewnie, że tęgie. Na kościele są arabskie ozdobności, o których powiadali Krzyżacy, że się takiego murowania od Saracenów3339 w Sycylii nauczyli, a w zamkach komnaty ci osobliwe, na słupcach w pojedynkę alibo gromadami stojących. Obaczycie sami wielki refektarz. Utwierdzenie3340 też wszędy okrutne, jakiego nigdzie nie masz. Takich murów i kula kamienna, chociażby największa nie ugryzie. Wiera3341, iż miło patrzeć...
Zyndram mówił to tak wesoło, że Maćko spojrzał na niego zdziwiony i zapytał:
— A bogactwo ich, a porządki, a wojsko i gości — widzieliście?
— Wszystko nam pokazywali niby z gościnności, a w rzeczy3342 dlatego, aby serce w nas upadło.
— No i cóż?
— Ano, da Bóg, że jak przyjdzie wojna, wyżeniem3343 ich het, za góry i morza — tam, skąd przyszli.
A Maćko, przepomniawszy3344 w tej chwili o chorobie, aż zerwał się na równe nogi ze zdziwienia.
— Jak to, panie — rzekł. — Mówią, że rozum macie bystry... Bo mnie aż zemdliło, gdym się ich potęgi napatrzył... Dla Boga! z czegoż to miarkujecie?
Tu zwrócił się do bratanka:
— Zbyszku, każ zaś to wino, które nam przysłali, postawić. Siadajcie, wasze moście, i mówcie, bo lepszej driakwi3345 żaden medyk na moje choróbsko nie wymyśli.
Zbyszko, zaciekawion też bardzo, sam postawił dzbaniec z winem, a przy nim kubki, po czym siedli naokół stołu i pan z Maszkowic tak mówić począł:
— Utwierdzenie to jest nic, bo co ręką ludzką stawiane, to ręka ludzka zburzyć zdoła. Wiecie, co trzyma w kupie cegły? — wapno! A wiecie, co ludzi? — miłość.
— Rany boskie! miód wam, panie, z gęby płynie — zawołał Maćko.
A Zyndram uradował się w sercu tą pochwałą i tak dalej rzecz prowadził:
— Z tutejszych ludzi — ten ci ma u nas w pętach brata, ten syna, ten krewniaka, inny zięcia alibo kogo. Komturowie graniczni każą im na rozbój do nas chodzić — więc niejeden polegnie i niejednego nasi ułapią. Ale że tu już się zwiedzieli ludzie o ugodzie między królem a mistrzem — przychodzili tedy do nas od samego rana podawać nazwiska jeńców, które nasz pisarz spisywał. Był naprzód bednarz tutejszy, możny mieszczanin, Niemiec, mający dom w Malborgu, który w końcu rzekł: „Bym mógł waszemu królowi i Królestwu w czym się przysłużyć, nie tylko bym majętność, ale i głowę oddał”. Odprawiłem go myśląc, że Judasz. Ale potem przychodzi ksiądz świecki spod Oliwy, prosi o brata i tak powiada: „Prawda-li to, panie, że na naszych pruskich panów wojną nastąpicie? bo wiedzcie, że tu już cały naród, gdy mówi: »Przyjdź Królestwo Twoje«, to o waszym królu myśli”. Było potem o synów dwóch szlachty, co na lennych ziemiach wedle3346 Sztumu siedzą; byli kupcy z Gdańska, byli rzemieślnicy, był, który dzwony w Kwidzyniu leje, była różnych ludzi kupa — i wszyscy gadali to samo.
Tu przerwał pan z Maszkowic, wstał, obaczył, czy za drzwiami nikt nie podsłuchuje, i wróciwszy, kończył przyciszonym nieco głosem:
— Długom ja o wszystko wypytywał. Nienawidzą w całych Prusiech Krzyżaków i księża, i szlachta, i mieszczanie, i kmiecie3347. I nienawidzi ich nie tylko ten naród, któren3348 naszą alibo pruską mową mówi, ale nawet i Niemcy. Kto musi służyć, służy — ale zaraza każdemu milsza niż Krzyżak. Ot, co jest...
— Ba, ale co się to ma do krzyżackiej mocy — rzekł niespokojnie Maćko.
A Zyndram pogładził dłonią swoje potężne czoło, pomyślał chwilę, jakby szukał porównania, a wreszcie uśmiechnął się i zapytał:
— Potykaliście się kiedy w szrankach3349?
— Jużci i nieraz — odrzekł Maćko.
— To jakże myślicie? Nie zwali ci się z konia przy pierwszym starciu rycerz, choćby najmocniejszy, ale taki, któren ma poderżnięty poprąg3350 u siodła i strzemiona?
— Jako żywo!
— No, widzicie: Zakon to taki rycerz.
— Prze Bóg! — zawołał Zbyszko. — Pewnie i w książce nic lepszego nie wyczytasz!
A Maćko aż wzruszył się i rzekł nieco drżącym głosem:
— Bóg wam zapłać. Na waszą głowę, panie, chyba umyślnie płatnerz3351 musi hełm robić, bo gotowego na nią nigdzie nie masz.
bitwa pod Płowcami — rozegrana 27 września 1331 r. między wojskami Władysława Łokietka a oddziałami krzyżackimi, przerwała krzyżacką kampanię przeciw Polsce.
[Закрыть]
Władysław I Łokietek — (ok. 1260–1333), król Polski od 1320, przedtem długo walczył o zjednoczenie kraju po okresie rozbicia dzielnicowego.
[Закрыть]
Kawalerowie Mieczowi — niemiecki zakon rycerski założony w Rydze przez biskupa Alberta von Buxhövdena w 1202 r., w. 1237 połączył się z krzyżakami, zachowując pewną odrębność administracyjną.
[Закрыть]
odzierżyć (daw.) — otrzymać.
[Закрыть]
Władysław II Jagiełło — (ok. 1362–1434), syn wlk. księcia Olgierda, wielki książę litewski, król Polski od małżeństwa z Jadwigą (1386). Dwukrotnie ochrzczony (przez matkę Juliannę w obrządku wschodnim i przez biskupów polskich przed ślubem w obrządku łacińskim), osobiście dowodził w bitwie pod Grunwaldem.
[Закрыть]
w Prusiech — dziś popr.: w Prusach.
[Закрыть]
pątnik (daw.) — pielgrzym.
[Закрыть]
żeleźce (daw.) — grot.
[Закрыть]
niepodobny (daw.) — nieprawdopodobny, niemożliwy.
[Закрыть]
graf — tytuł arystokratyczny w Niemczech i w krajach niegdyś od nich zależnych.
[Закрыть]
niepożyty (daw.) — niepokonany.
[Закрыть]
ex luto (łac.) — z błota.
[Закрыть]
bramy piekielne nie przemogą — w oryginale (Mt 16, 18) odnosiło się do Kościoła.
[Закрыть]
jeno (daw.) — tylko.
[Закрыть]
zali (daw.) — czy.
[Закрыть]
jąć (daw.) — zacząć.
[Закрыть]
żywiący — dziś popr.: żyjący.
[Закрыть]
niedziela (daw.) — tydzień.
[Закрыть]
Piotrowin — według legendy rycerz wskrzeszony przez św. Stanisława, by świadczyć po jego stronie przed królem Bolesławem Śmiałym.
[Закрыть]
o szczętu (daw.) — całkiem.
[Закрыть]
szczebrzuch — słowniki podają znaczenie: wiano panny młodej. Sienkiewicz prawdop. skontaminował to ze słowem „brzeszczot”.
[Закрыть]
nieradzi (daw.) — niechętnie.
[Закрыть]
Witold Kiejstutowicz, zwany Wielkim — (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle.
[Закрыть]
próżno (daw.) — na darmo.
[Закрыть]
skapieć (daw.) — umrzeć.
[Закрыть]
warchoł (daw.) — tu: raban, hałas.
[Закрыть]
rad (daw.) — chętnie.
[Закрыть]
kapituła — rada sprawująca władzę w zakonie.
[Закрыть]
lazaret — szpital wojskowy bądź przytułek.
[Закрыть]
zali (daw.) — czy.
[Закрыть]
grzywna — śrdw. jednostka płatnicza, o wartości pół funta złota lub srebra.
[Закрыть]
żeś ty był praw (daw.) — że miałeś rację.
[Закрыть]
k’Niemcom (daw.) — do Niemców.
[Закрыть]
godny (daw.) — mocny, solidny.
[Закрыть]
tęższy — silniejszy.
[Закрыть]
pomiarkować (daw.) — zorientować się.
[Закрыть]
Zyndram z Maszkowic — (zm. ok. 1414) polski rycerz niemieckiego pochodzenia.
[Закрыть]
nie lza (daw.) — nie można.
[Закрыть]
Timur Chromy a. Tamerlan — (1336-1405), chan Złotej Ordy i twórca wielkiego mongolsko-tatarskiego imperium, które rozpadło się po jego śmierci.
[Закрыть]
któren — dziś popr.: który.
[Закрыть]
płowy — (o włosach) jasny.
[Закрыть]
wskórać — zdziałać.
[Закрыть]
upamiętać się — dziś popr.: opamiętać się.
[Закрыть]
komtur — zwierzchnik domu zakonnego bądź okręgu w zakonach rycerskich, do których zaliczali się krzyżacy.
[Закрыть]
refektarz — pomieszczenie w klasztorze służące jako jadalnia.
[Закрыть]
tęgi — tu: silny, mocny.
[Закрыть]
godnie (daw.) — mocno, solidnie.
[Закрыть]
stanie (daw.) — starczy.
[Закрыть]
wydobrzeć — wyzdrowieć.
[Закрыть]
pogrześć (daw.) — pogrzebać, pochować.
[Закрыть]
frasunek (daw.) — smutek.
[Закрыть]
truchełka (daw.) — trumienka.
[Закрыть]
starunek (daw.) — opieka.
[Закрыть]
Aleksandra Olgierdówna — (ok. 1370–1434), córka wielkiego księcia Litwy Olgierda, siostra Władysława II Jagiełły, żona księcia mazowieckiego Ziemowita IV.
[Закрыть]
prawić (daw.) — mówić.
[Закрыть]
wywczasować się (daw.) — odpocząć.
[Закрыть]
mianować — tu: wyznaczać do uwolnienia.
[Закрыть]
Saracenowie — muzułmanie w czasie akcji powieści zamieszkujący Hiszpanię.
[Закрыть]
utwierdzenie (daw.) — umocnienia.
[Закрыть]
wiera (daw.) — prawda.
[Закрыть]
w rzeczy (daw.) — w rzeczywistości.
[Закрыть]
wyżenąć (daw.) — wygnać.
[Закрыть]
przepomnieć (daw.) — zapomnieć.
[Закрыть]
driakiew (daw.) — zioło lecznicze, lek.
[Закрыть]
wedle (daw.) — obok.
[Закрыть]
kmieć — zamożny chłop, posiadający własne gospodarstwo.
[Закрыть]
któren — dziś popr.: który.
[Закрыть]
szranki (daw.) — drewniane ogrodzenie placu, na którym odbywał się turniej rycerski, przen. sam turniej.
[Закрыть]
popręg — rzemień podtrzymujący siodło.
[Закрыть]
płatnerz — rzemieślnik wytwarzający zbroje płytowe, później także broń białą.
[Закрыть]