Kitabı oku: «Litwa za Witolda», sayfa 20

Yazı tipi:

W Tawaniu była komora, gmach murowany z kamienia, gdzie odbierano cło od towarów w imieniu Witolda i karę pieniężną od Tatar, oskarżonych o występki, zwaną Osmiectwo. Komorę tę zwano: Łaźnią Witoldową, może na pośmiech poganom, że ich tam dobrze celnicy odzierali i parzyli jak w łaźni. W tych czasach kiedy Tatarów, jak wszystkich prawie sąsiadów, dzielnie trzymał na wodzy Witold, mając po sobie chanów tatarskich, gdy ziemie między Dnieprem dolnym a Bohem i obu Ingułami były wolne od napaści, ślachta litewska i polska osiadała tam, później przez swobodniejszą dzicz wyparta. Witold zbudował był dwa mosty na dolnym Bohu i zajmował się ożywieniem stepu, który wraz z nim obumarł, przechodząc powoli, po panowaniu Kazimierza Jagiellończyka już, we władanie tatarskie.

W tym roku lub nieco wcześniej, gdyż kroniki nasze zaraz to po napadzie na Kijew kładną, Edyga stary wódz wysłał do Witolda, prosząc o pokój, posłów z darami, trzema wielbłądy pokrytemi suknem szkarłatnem i dwudziestą kilką końmi. List jego pełen był wschodniej barwy. „Książę mocny! – pisał Edyga – pracując na sławę i imię głośne, dożyliśmy oba późnego wieku; resztę życia czas nam spędzić spokojnie. Krew, którąśmy walcząc z sobą wyleli, wsiękła w ziemię głęboko, słowa kłótni naszych wiatr porozwiewał, płomień wojny serca nasze z gniewu oczyścił, a wody płomień zgasiły”.

Witold zgodził się na zawarcie pokoju i uczciwie przyjętych posłów nazad odpuścił. Wielkie, pisze Wapowski, było wówczas imię Witolda u narodów postronnych, świetnością i chwałą rycerskich przewag nabyte. Panował bowiem ze świetną sławą nad całą Sarmacją europejską; rządy Litwy od rzeki Bugu płynącego u granic Polski, do rzek Uhry i Oki głośnych w Moskwie i Rusi, wyżej źródeł Donu w Azji toczących swoje nurty, do najdalszych krańców posunął.

1420

Spodziewany wyrok cesarski w sprawie Zakonu z Polską i Litwą w roku tym ogłoszony został i okazał się całkiem stronniczym dla Krzyżaków. Posłowie polscy i litewscy, pruscy, legaci papiescy, arcybiskup Mediolanu oczekiwali na cesarza we Wrocławiu. Wyrok ogłoszony wprędce, co do Litwy zawierał potwierdzenie traktatu toruńskiego, z zachowaniem dla Zakonu kraju między Niemnem dolnym a granicą dawną Żmudzi, od morza do ujścia w Niemen rzeczułki Rodawy. Litwie zostawała Żmudź za lewym brzegiem Rodawy, a za lewym Niemna linią prostą od ujścia do Sudawii i miejsca Gewken; ale do życia tylko Witolda i króla polskiego. W krajach tych nowych zamków wznosić wzbroniono.

Nie lepszem było rozstrzygnienie sporu z Polską; o czem gdy wieść przyszła do króla, bawiącego w Litwie, mocno się tem zmartwił, że ledwie Witold frasunek potrafił uwagami swemi rozpędzić. Za jego poradą, wysłani zaraz z protestacją i żałobą posłowie do cesarza, Zbigniew Oleśnicki znany z popędliwości i gwałtowności charakteru, i sekretarz Witolda niejaki Cebulka, Polak herbu Cielepele (czyli Pień). Posłańcy ci tak ostro stawili się cesarzowi, że gdyby nie przytomni103 biskupi, cesarz byłby ich kazał oknem powyrzucać lub w Odrze potopić, jak powiadał. Zagrozili mu wojną, zagrozili przymierzem z pogany, do którego zmuszeni być mogli, u nich szukając pomocy dla odzyskania swej własności.

Wapowski mowy Oleśnickiego przed cesarzem i Mikołaja Cebulki przywodzi; ostatni nie powtarzając wyrzutów, jakie uczynił Zbigniew, dodał tylko od Witolda: „Gdy cię, cesarzu, los wyniósł na takie wysokie w świecie dostojeństwo, dziwi to niezmiernie pana mego w. ks. litewsk., że jego z bratem królem polskim, z dziedzictwa ich przodków wyzuć zamierzyłeś pod pozorem przyjaźni, nie mogąc tego dokazać orężem. Nie pomny ani na przymierza, ani na przyjaźń, ani na gościnność, ani na przysięgę, ani na Boga Najwyższego, którego imienia tylekroć na próżno wzywałeś, haniebnie łamiesz i gwałcisz obietnice swoje, tak często obu panującym powtarzane. Widząc Witold tak niestateczny i zmienny twój umysł, woli mieć cię jawnym wrogiem niż zmyślonym i wątpliwym przyjacielem, gdyż tą niepewną i chwiejącą się przyjaźnią, więcej jemu i bratu jego Władysławowi zaszkodzić usiłowałeś, niż kiedykolwiek wstępnym bojem zaszkodzić byś mógł. Odsyła ci więc Witold twoje przymierza, wraca twoję przyjaźń: radzić sobie własnym rozumem będziemy, aby Rzeczpospolita Polska i Litwa od zdradliwych wrogów i udanych przyjaciół nie poniosła uszczerbku”.

Zygmunt w popędliwym pomiarkowawszy się gniewie, obiecał wreszcie przysłać posłów dla układów.

Jeździł potem jeszcze biskup poznański do cesarza, domagając się poprawy niektórych punktów, a mianowicie granic Żmudzi, którą Niemnem dolnym od Prus, od ujścia Szeszuppy aż do morza, odgraniczoną mieć żądano. Cesarz bez Krzyżaków uczynić tego nie chciał, a legaci papiescy stronni dla nich, dopilnowali, aby nic na szkodę Zakonu, którym się opiekowali, nie uczyniono.

W. mistrz mimo przygotowań wojennych Witolda, starał się, dowiedziawszy o powszechnych w kraju życzeniach pokoju, zawiązać stosunki przyjaźniejsze z w. księciem i przezeń działać na króla.

Król tymczasem spełnił choć w części wyrok uciążliwy, wolność handlu dla Prusaków, w kraju swym ogłosił i oddawał zamek Juszyniec; Witold tylko sam, jako obrońca Żmudzi występując, opierał się sądowi. Długim listem wyłożył cesarzowi powody, dla których przyjąć wyroku jego nie mógł: „Kraj ten – pisał – jest naszym spadkiem dziedzicznym, tak jak i Litwa, z którą składał i składa jedność, językiem i obyczajami poświadczoną, imieniem samem kraju dowodzącą się (Terra Samaytarum est et semper fuit unum et idem cum terra Lituanie, nam unum ydeoma et uni homines, sed quia terra Samaytarum est terra inferior ad terram Lithuanie, ideo Szemoyth vocatur, quod in Lithuaniam terra inferior interpretatur. Samayte vero Lithuaniam appellant Auxstote, quod est terra superior respectu terre Samaytarum. Samayte quoque omnes se Lithuanos ab antiquis temporibus et nunquam Samaytas appellabant et propter talem idemplitatem in tytuo nostro nos de Samaycia non scribimus, quia totum unum est terra una et termines uni)”.

„Cesarz – pisał dalej Witold – wyrokiem swym powiada, że nie godzi się Zakonowi kraju tego krwią i potem zdobytego wydzierać, ale tak nie jest, bo Zakon kraj ten pochwycił przemocą, a jeśli go posiadał czas jakiś, to za dobrą wolą i zgodą Witolda. Cesarz nie zważał na to, że Krzyżacy są obcemi przybyszami z Niemiec, którzy Prusami owładli, a teraz ośmielają się dziedziców tych państw własnych i posiadaczy prawych wyganiać. Na koniec – dodawał – nie opisywałem się na sąd wrocławski, anim do opisu mojej pieczęci przykładał; możesz więc mnie tyczący się wyrok osobno wdać i zmienić; lecz to pewna, że w żadnym razie z posiadłości moich nic nie ustąpię” [In curia venerationis Bersti feria 11 post dom. Oculi 1420]. Cesarz odpowiedział na to, że w sądzie swym żadnemi się względy nie powodował, a winą jest króla i w. księcia, jeśli się po jego przyjaźni więcej niż sprawiedliwość dozwalała spodziewali; najbardziej zaś zadziwia go użalenie względem Żmudzi, której sam Witold wprzód w Toruniu ustąpił, dożywotnie ją tylko sobie zostawując.

Rzeczy pozostały na stopie dawnej; względem Polski zaś sąd cesarza prawie przyjęty, wypłatą połowy sumy naznaczonej stwierdzony jeszcze został. Witold przygotowywał się do wojny; Zakon chciał do niej znowu wciągnąć Świdrygiełłę. Ten już się do Prus uciekać zabierał, otrzymawszy zaręczenie pomocy wszelkiej i glejt na przyjazd swobodny [Glejt. Marienb: am T. der heil. Dreifalt. 1420, List do Ks. Świdryg. Elbing. Donnerst. vor Margaretha 1420]. Korzystając z tego Krzyżacy sposobili się także do wojny. Rycerz Walrabe von Hunsbach wysłany po zaciągi do Niemiec; na granicach Mazowsza grody krzyżackie wzmocniono, Nieszawę i inne zamki obwarowano od spodziewanego napadu.

Zniechęcenie Witolda względem cesarza zmieniło jego położenie i wpłynęło na przyjęcie posłów czeskich, którzy koronę naprzód królowi polskiemu, potem Witoldowi ofiarowali. Król Władysław z powodu zaburzeń w Czechach, i obawiając się też cesarza, wahał się z jej przyjęciem; Witold przyjąwszy posłów w Oranach nad Mereczanką, odprawę ich stanowczą odłożył.

Przewidując trudności, jakie by wyniknąć mogły z większego zajątrzenia króla polskiego i Witolda, cesarz pośpieszył z wysłaniem Konrada Winsberg rycerza dworu swojego do Prus, dla pojednania, jeśli być mogło, i ułożenia trudności. Ten miał polecenie znajdować się na nowym zjeździe pod Wieloną; w. książę przybył widzieć się z mistrzem, ale żądał całkiem nowego ograniczenia Żmudzi, ustąpienia wieczystego puszcz zaniemnowych, zniszczenia aktów kraje te nadających Zakonowi itp.

Kroki wojenne ze strony polskiej już się rozpoczęły oblężeniem Gołubia, gdy za staraniem Winsberga, w. książę zgodził się na przedłużenie rozejmu do 12 lipca następnego roku; co do innych warunków nic nie postanowiono, zwlekając tak od roku do roku, jak gdyby zwłoką zyskać co było można. Wyjednano dwie bulle papieskie, z których jedna obiecywała rozpatrzenie wyroku cesarza niesprawiedliwego i zawarcie pokoju [Florentiae Cal. Septemb. p. a. tertio].

1421

Zgoda odwlekana nieskończenie, oczekiwana od sędziów, od cesarza, od papieża, od tylokrotnych zjazdów, zdawała się już niepodobieństwem; pokój utrzymywał się tylko rozejmami przedłużonemi, po których uciążliwe z obu stron następowały uzbrojenia. Polska i Zakon wycieńczały się zarówno bez korzyści.

Pokój jak był obu krajom potrzebny, samo dochowywanie rozejmów dowodzi; nigdy one wprzód tak spokojnie nie upływały; teraz jeszcze w czasie ich trwania, ponawiają się ciągle starania o pokój stały. Witold zajęty znowu utrwaleniem chrześcijaństwa na Żmudzi, zjechał tam i na nowo biskupstwo, kościoły i duchowieństwo ustanowił, o czem w styczniu doniósł papieżowi [21 stycznia 1424, Index papieski 975], prosząc o podniesienie na godność biskupią proboszcza kolegiaty trockiej Mikołaja, bez zwykłych, jakie utwierdzenie pociągało, kosztów.

W listach do papieża skarżył się także w. książę na zawarte przez Krzyżaków związki z Nowogrodem i Pskowem, co stało się powodem wymówek Stolicy Apostolskiej Zakonowi; a w marcu [16, 1421, Index Nap. 982], mistrz wymawiał oczernienie przed papieżem w. księciu i uniewinniał się z zawartych z Rusią związków.

Na prośbę Witolda, papież bullą swą [Index Nap. 1421, 31 maja N. 990], dał rozkaz arcybiskupowi ryskiemu i jego sufraganom w Inflantach i Prusiech, aby strzegli Zakon od rozpoczęcia najazdów na Żmudź i Litwę, a w państwach Witoldowych, nowo ochrzczonych nie niepokoił [Romae 11 kalend. Jun. pap. an. IV].

Żmudź więc została przywrócona znowu władzy biskupów właściwych, a wyłączona spod jurysdykcji, jaką sobie nad nią Zakon przywłaszczał. Z drugiej strony przybycie Focjusza do Litwy i przyjęcie jego, zwraca uwagę. Objeżdżał on już bez przeszkody kościoły litewsko-ruskie; był w Kijowie, Włodzimierzu, Wilnie, Borysowie i Haliczu. Nie wiadomo, śmierć czy oddalenie się Grzegorza Cemblaka, były powodem nowych i niebezowocowych starań ze strony Focjusza o utrzymanie się przy zwierzchnictwie nad Rusią litewską. Cemblak długo przebywał w Konstancji, skąd nie wiadomo, gdzie się udał; a Focjusz z nieobecności jego umiał korzystać.

Wyrok cesarski zawsze jeszcze był przedmiotem sporów. Przypadły drugi termin wypłaty, w którym Zakon uiścić się Polsce nie mógł, wywołał protestację króla Władysława o niespełnienie, a zatem zupełne unieważnienie dekretu. Krzyżacy odwoływali się do tego, że sam król uznawał wyrok niesłusznym, a papież rozkazał zawiesić wypłaty. Zakon ciągle był w przykrem położeniu: zagrzmiały mu przygotowania wojenne Witolda, które w czerwcu już zastraszać go poczynały [20 czerw. Index Nap. 992]. Z drugiej strony król Polski i kurfirst brandenburski zdawali się także do wojny sposobić. Z Niemiec ani się mogli posiłków spodziewać; król Władysław o nowych układach słuchać nie chciał, póki by mu sumy przysądzonej nie opłacono. Sam papież i cesarz radzili Zakonowi, jeżeli nie Pomeranii to Żmudzi dla otrzymania pokoju ustąpić. w. mistrz skłaniał się do tej ofiary, a Zygmunt pod tym warunkiem zobowiązywał się wymóc na królu stałe przymierze. Nadchodząca wieść o przedłużeniu rozejmu do przyszłego św. Jana staraniem papieża i kurfirsta brandenburskiego Zakonu nie uspokoiła. Witold przyjął toż samo zawieszenie broni [Index Nap. 994].

Pomimo to jednak, w Litwie trwały uzbrojenia.

We wrześniu [11. Index. 1000. Romae. III. Ibid. Sept. Pont. an. V.] Żmudź uroczyście na łono kościoła katolickiego przyjętą została. Uspokojony Zakon, starał się zawrzeć z Witoldem osobny traktat handlowy dla Ryżan potrzebny; lecz nie wiadomo, na czem usiłowania te się skończyły. [13 Sept., Napierski. 1002].

1422

Papież, którego od początku usilnem było staraniem pokój między panami chrześcijańskiemi zapewnić, zwrócił całą swą uwagę na nieustanne a gorszące spory Zakonu, który pomimo wzrostu swego i zmiany charakteru, nie przestał być duchowną instytucją zarówno jak rycerską.

Wszystko co czerniło Zakon, spadało w części na duchowieństwo rzymsko-katolickie i kościół powszechny. Zgorszeniu więc koniec potrzeba było położyć koniecznie. W tym celu zesłany na miejsce Antoni Zeno z Mediolanu, doktor praw, nuncjusz apostolski, któremu polecono przekonać się pilnie o charakterze sporu i wezwać obie strony na sąd przed Stolicę Apostolską.

Poprawa wyroku wrocławskiego nie była w smak cesarzowi; starał się przełożyć papieżowi, że król polski i Witold żądali zbyt wiele, Żmudzi po morze, Sudawii i jaćwieżskiej ziemi dla Litwy itd.; że nie dopełniali, co im nakazano, a do spełnienia przeciwną stronę zmuszają; że w. mistrz skłania się do pokoju, a cała wina spada na Polaków i Litwę. Słowem, starał się cesarz, aby wyroku jego nie odmieniano. Nastąpiły apelacje i protestacje, ogłoszenie nowego dekretu i zupełne odrzucenie jego, gdyż Krzyżacy nawet stawać nie chcieli do sprawy; sądzono więc bez informacji od nich, zaocznie.

Król Władysław owdowiawszy znowu, jeszcze raz się ożenił, ale już w Litwie i z Litewką: obrawszy sobie jedną z córek księcia Andrzeja Olszańskiego, których było dwie, Bazylissa i Sonka. Król młodszą wydaną mieć sobie życzył, ale Szymon Andrzejewicz przedstawił mu, że obyczajem było, aby starszą wprzód wydawać. Tej Bazylissy starszej, król nie życzył sobie, dlatego, jak piszą kroniki, że dla starca wydawała się zbyt silną i namiętną (miała wąs, co oznaczało moc ciała wielką). Wydano więc starszą za ks. Jana Włodzimierzowicza Bielskiego, a drugą Sonkę król poślubił, mimo panów polskich, którzy swatali mu synowicę cesarską, Eufemię (Offkę). Sonka, która była wschodniego obrządku, chrzest łaciński w Nowogródku przyjęła; a Maciej biskup wileński po cichu ślub pobłogosławił, gdyż to małżeństwo już przeciwko wyraźnemu zakazowi Stolicy Apostolskiej zawarte było; papież bowiem na ostatnie ożenienie pozwolenie dając, warował, aby król w przypadku owdowienia związków nie ponawiał. Witold czynnym był w swataniu Sonki królowi, a niektórzy chcą, żeby w tem miał rachubę, bezpłodną ją sądząc.

Nowe poselstwo Czechów domagających się u Witolda, aby koronę czeską przyjął, teraz względniej i inaczej wcale, na przekór cesarzowi dekret wrocławski utrzymującemu, przyjęte w Wilnie zostało. Wprawdzie, wedle wyrazów kroniki, Witold odpowiedział: „że nie chce być żurawiem, co na dwu drzewach gniazdo buduje” – ale Czechom polecił Zygmunta Dymitrowicza Korybutta, synowca swego, ks. siewierskiego, zbaraskiego i wiśniowieckiego, którego wojskiem posiłkować przyrzekł.

Nie możemy wchodzić w szczegóły dalszych postępów Zygmunta w Czechach i wojny, jaką się musiał dobijać ofiarowanej mu korony, wracając potem do Litwy, na której losy dalsze i stosunki z Krzyżakami wywarło wpływ wielki to, z niechęci ku cesarzowi pochodzące, postanowienie Witolda.

Wojna z Zakonem znowu zbliżać się zdawała; teraz bowiem odwodząc Witolda od posiłkowania czeskiemu pretendentowi, służyła własnemu interesowi cesarza. Zabiegi Zygmunta wywołać ją musiały: naglące listy przez posłańców w żebraczem odzieniu roznoszone, a na jednym z nich przejęte, polecały Zakonowi, aby nadal nic bez dołożenia się cesarskiego we własnej sprawie czynić nie ważył się. Rozejmu nawet Zakon sam przez się zawierać nie był mocen. Pisma cesarskie na żebraku owym znalezione, a nakazujące wojnę i niepokojenie Polski a Litwy, obudziły oba te kraje do przygotowań wojennych. W Polsce i Litwie uzbrajać się poczęto silnie; Tatarzy i Ruś powołani zostali. Umarł w tym czasie mistrz Michał Küchmeister, a po nim obrany Paweł Russdorf, któremu nowe rozkazy cesarz przesłać pośpieszył.

W jednem z pism tych, wzywających Zakon do boju, donosił cesarz, że Witold trzy silne wojska gotuje: jedno do Prus, drugie dla Zygmunta do Czech, trzecie na Inflanty; polecał w. mistrzowi, aby jak skoro wojna się rozpocznie, wpadł na króla i Witolda całą siłą i usiłował ich wstrzymać na sobie, gdyż cesarz znosił z przyczyny Zakonu niechęć obu i knowania w Czechach. Sam Zakon dobrze już wiedział o przygotowaniach Witolda i nie wątpił, że nań są wymierzone ordy tatarskie stojące już u granicy. [List kmdr. toruńsk. do W. M. Toruń. Sonnt. nach Marci. 1422].

Nuncjusz papieski na próżno usiłował traktowanie rozpocząć; unikano go w Prusiech, oczekując przyobiecanego już cesarzowi przez papieża odwołania posła. Król powołany o podanie swych żądań, powtórzył dawne o ustępstwo ziem od Zakonu. Ciągnęło się bez skutku rokowanie, umawiano o dnie, odwlekano, przedłużano umyślnie. Mistrz bał się i cesarza, i stolicę rzymską obrazić, udawał gotowość do zgody, zyskiwał na czasie; aż nareszcie nuncjusz oskarżony o sprzyjanie Polsce i postępowanie cesarza obrażające, odwołany został.

Zaraz po odjeździe jego wojna poczęła się od nadgranicznych zaczepek. Krzyżacy nie tyle do niej co król przygotowani byli, gdyż Władysław i Witold sto tysięcy ludu zbrojnego na zawołanie swe mieli. W lipcu już gotowe siły polsko-litewskie weszły dwoma oddziałami do Prus. Świdrygiełło zmuszony został także wypowiedzieć wojnę Zakonowi [Borovo. terra Masoviae feria III. post festum S. Jacobi. 1422].

Wojska dwoma szlakami postępując, pustoszyły; a że Krzyżacy unikali boju stanowczego i po zamkach się kryli, musiano je dobywać. Część wojsk Zakonu broniła przeprawy przez Drwęcę, która zdobyła została; rozpuszczono zagony na włoście i zamki. Oblężone Wambrzeżno biskupa chełmińskiego, które porzucono; główny oddział zajął okolice Bratean, inny posunął się pod Riesenburg, zdobył go, a cała siła na Sztum ku Malborgowi zmierzała.

Nie unikano wszakże pokoju; spod Bratean oświadczano gotowość do zawarcia go. Ale w. mistrz ufając w cesarza i dawszy mu słowo, że bez niego umowy żadnej nie zawrze, odrzucił wnioski, choć widział zniszczenie kraju. Obietnice cesarza, oczekiwane z Niemiec posiłki i powodzenie komandora człuchowskiego, spowodowały odrzucenie pokoju lub rozejmu, z któremi się odzywali zwycięzcy.

Tymczasem posiłki z Inflant nie nadciągnęły; inne spodziewane także dotąd nie przyszły, wojsko rozsypane po zamkach, polsko-litewskiemu stawić czoła nie mogło. Polacy z Litwą rozpościerali się w większej części Prus wschodnich. Osadzać musiano Sztum, Gdańsk; bronić się razem w Osterode, Sołdawie, Woldembergu; zewsząd komandorowie wołali o posiłki. Marszałek Zakonu nie mógł nastarczyć żądaniom, do oporu sił brakło; widziano już błąd w tem, że rozproszono siły i nie stawiono czoła do stanowczego boju królowi. Gołub, Brodnica, Toruń, ziemia chełmińska, srogo zagrożone były.

Witold wziął Bischoffswerder. W. mistrz prosił go o rozmowę, obiecywał zakłady, jeśliby ustąpili, ale w. książę odpowiedział:

„Pisaliśmy to do was wprzód, iżbyśmy chętnie to widzieli, aby się chrześcijańska krew nadaremnie nie lała: teraz chcecie co niepodobna, abyśmy z kraju waszego wyszli. Wiecie, żeśmy nieraz z dobrym skutkiem z pola schodzili. Na lekkie pismo wasze nie rozpuścim wojsk bez dobrego końca, bośmy je zgromadzili na to i po to tu przyszli, aby krajom naszym przy pomocy Bożej, wieczny pokój zapewnić. Jeśli chcecie ze mną i bratem zawrzeć pokój, czyńcie to w czas, aby kraj wasz do reszty zniszczonym nie był. A nie chcecieli? zdajcie się na Boga, co z tego wyniknie; wypadek spadnie na was i na duszę waszą”. [List Witolda do W. M. z Bischoffswerder. Donner. vor Assumpt. Marië 1422].

Witold z Bischoffswerder poszedł z siłą swą do Gołubia, a król 15 sierpnia położył się obozem o dwie mile od Brodnicy u Wańseńskiego Jeziora. Zdobycie Gołubia dokonane zostało z wielką szkodą Zakonu; opustoszono okolice Schönsee, a cała ziemia chełmińska ze wsiami i osadami zniszczona, dymem poszła. Tatarzy i Wołochy pastwili się nad ludem bezbronnym ze zwykłem sobie okrucieństwem w wojnie. Rzeź ohydną widząc, król postanowił iść na Chełmno i Toruń. Lękano się bardzo o ostatni, gdyż Krzyżacy nie ufali mieszczanom, bojąc się, by go zdradą nie poddali. Ponowiły się żale za późne, że marszałek z mistrzem zrazu całą potęgą królowi się nie oparli. Posłano posiłki do Rheden, aby na niem zastanowić króla niełatwem zdobyciem i część wojsk tu odciągnąć.

Wszędzie zamki słabo poosadzane naprędce, zaledwie pierwszemu napadowi oprzeć się mogły; załogi z rycerzami sporzyły; strach, niepewność, niechęci, osłabiały nieprzyjaciela. Chełmno zdobyte zostało, załoga w niewolę i pod miecz poszła.

Późno przychodząc w pomoc Zakonowi, Zygmunt pod Chełmno dopiero przysłał posła swego biskupa korbawskiego, domagając się odwołania Korybutta z Czech i dziwiąc się, że Krzyżaków, obrońców wiary, nękał katolicki król Polski, a nie szukał na nich raczej sprawiedliwości u cesarza lub, jeśliby tego sąd odrzucał, w sądzie zebranych panów węgierskich i polskich. Na to odpowiedziano posłowi: co się tknie Krzyżaków, znamy już wiarę i sprawiedliwość cesarską, wszakże przestalibyśmy i na jego wyroku, gdyby się Krzyżacy z nim o wojnę nie znosili potajemnie. Co się tycze Korybutta – odparł Jagiełło, jam go do Czech nie wysłał.

„Jam go tam posadził! – zawołał gwałtownie porywając się Witold – aby się nad cesarzem krzywd naszych i pogwałconego przymierza pomścił, i będzie tam póty, aż cesarz pozna, kogo pod pokrywką przyjaźni zdradnemi słowy chciał oszukać”. Z tem posła odprawiono.

Po zdobyciu Chełmna, dopiero przybył mistrz, usiłując królowi przeciąć dowóz żywności i ścisnąć go swemi wojskami na pogorzelisku. Część wojsk polskich stała u jeziora Mielna (Melno), ale nie napastowała mistrza, który już bez cesarza o pokoju myślał, widząc kraj gorzej co dzień niszczony, posiłki obiecane tylko na papierze, zagrzewanie do wojny bez skutku i pomocy. Rada jednozgodna wszystkich starszyzny, biskupów, rycerzy, była za pokojem.

Wysłano biskupa pomezańskiego i ermlandzkiego z komandorami Elbląga i Torunia, dla wniesienia pokoju królowi do obozu pod Mielnem. Żądania Polaków i Litwy wzrosły zwycięztwem; ugoda była trudna; Zakon wszakże zmuszony okupić ustępstwem z swych ziem pokój konieczny, zawarł d. 47 września, następujący traktat:

Dobra duchowieństwa polskiego leżące w Prusiech, zabrane wprzód, oddano; ustąpiono Nieszawy, Orłowa, Murzynowa, Nowej Wsi, połowy koryta Wisły, posady zamku nieszawskiego, który do św. Jana miał być zburzony itd.

Litwie Żmudź i Sudawię przywrócono w granicach, które później ściśle oznaczyć się miały; handel między Prusami, Polską, Mazowszem a Litwą zupełnie miał być wolny jak przedtem. Spory handlowe osobnym sądem miały być rozstrzygane; zbiegów wzajemnie wydawać sobie zobowiązano się.

Na koniec wymówiono sobie zwrot i zniszczenie dekretów cesarskich, zrzeczenia Żmudzi, Sudawii, Inflant, itd. Dawne przywileje przeciwne temu traktatowi miały się uważać za unieważnione. W ten sposób zawarty traktat był w istocie dla Polski i Litwy stanowczym; poznano się wreszcie na ważności dyplomatów i aktów dotąd lekceważonych, których pokładanie przez Krzyżaków przed każdym sądem, do wyrokowania na ich stronę upoważniało. Nie był to już rozejm chwilowy, ale przymierze znaczące i wieczysty pokój (jeśli pokój tak się nazwać może?) utrwalić mogące, z istotnem za tyle strat dla Polski i Litwy wynagrodzeniem nie tylko w ziemiach, ale w zwrocie i zniszczeniu szkodliwych nadań dawniejszych [In loco stationis exercituum dominorum Regis et ducis in flumen Ossa iuxta lacum Melno, inter Radzyn et Rogożno, Castra in terris Prussie, ipso die S. Stanislai Pontif. 1422, to jest: in die translationis S. Stanislai 27 Sept.].

Krzyżacy upokorzeni w ten sposób wypadkiem wojny, w którą ich cesarz wprowadził, do lepszej przyszłości pocieszając się odwoływali. Upadłszy z powodu cesarza, u niego teraz szukali ratunku, ale i król Władysław miał tu już ucho łaskawsze. Wśród przygotowań do nowej wojny w Prusiech cesarz przysłał do Witolda, dając się za pośrednika i wnosząc zgodę. Posłani do Kezmarku pełnomocnicy; sam cesarz z królem zjechali się u Starego Sioła, gdzie odnowiono przymierze dawne, potwierdzono traktat w Melna zawarty, nakazano Żmudź oddać, zamki czasu wojen na granicach litewskich pobudowane poburzyć i porozwalać. Materiał tylko Krzyżacy zabrać sobie mogli. Cesarz Zygmunt uczynił to wszystko w nadziei odwołania Korybuta i osadzenia go na ziemi dobrzyńskiej.

Traktat jednak ani ratyfikowany, ani opieczętowany nie został.

Zaraz po rozstaniu się z królem pod Brodnicą, gdzie wojsko chorągwie oddawało i rozpuszczone zostało, Witold wrócił do Wilna, skąd udał się do Smoleńska dla widzenia z córką Zofią, w. ks. Bazylego żoną i wnukiem Bazylim Bazylewiczem, ośmioletnim naówczas chłopakiem.

103.przytomny (daw.) – tu: obecny przy czymś. [przypis edytorski]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
19 haziran 2020
Hacim:
390 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi:
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin PDF
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin PDF
Ortalama puan 5, 1 oylamaya göre
Metin PDF
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin PDF
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 4,4, 32 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre