Kitabı oku: «Kordian», sayfa 4

Yazı tipi:

SCENA V

Sala tak nazwana koncertowa w zamku królewskim, oświecona lampą – wkoło kolumny z marmuru, ściany zamalowane arabeskami – widać przez drzwi otwarte na przestrzał ciąg długich ciemnych pokojów, w końcu błyska słabe światło sypialnej komnaty cara. Kordian oparty na bagnecie karabinu. Różne widma

KORDIAN

idąc naprzód z karabinem

 
Puszczajcie mię! puszczajcie! jam carów morderca;
Idę zabijać… ktoś mię za włos trzyma.
 

IMAGINACJA

 
Słuchaj! ja mówię oczyma.
 

STRACH

 
Słuchaj! mówię biciem serca.
 

KORDIAN

 
Nikogo nié ma102,
Ktoś gada…
 

IMAGINACJA

 
Nie patrz na mnie, lecz patrzaj, gdzie ja palcem wskażę.
 

KORDIAN

 
Palca twego nie widzę, lecz mój wzrok upada
Tam, gdzie wskazujesz palcem. Widzę jakieś twarze.
To arabeski, ścienne malowidła.
 

STRACH

 
Przekonaj się! wpatrzaj się w ściany.
Ściana gadem się rusza… przebrzydła…
Każdy wąż złota ogniem nalany,
Pierścieniami rozwija się z muru.
Kolumny potrząsają wężów zwitych grzywę;
Sfinksy straszliwe
Spełzły z marmuru;
Sfinksy płaczą jak dzieci – węże jak wiatr świszczą.
Nie nastąp na nie… patrzaj… wiją się i błyszczą.
 

IMAGINACJA

 
Jako motyl płocha, powiewna,
Odleciała od ściany dziewica;
Może jakaś zaklęta królewna?
Królewna – lub czarnoksiężnica?
Przypomnij! widziałeś jej lica,
Przypomnij! do kogoś podobna,
Przypomnij!
Tamta była posępna i patrzała skromniej,
U tej szata gwiazdami ozdobna,
To gwiazdy prawdziwe – to światy,
Błyszczą na szafirze szaty…
Jest to pasterka z gwiazd sioła,
Kosz na głowie, w koszu kwiaty,
I twarz anioła.
 

STRACH

 
Lecz patrz na oczy! nieruchome oczy!
Gdzie się obrócisz, patrzą za tobą.
 

IMAGINACJA

 
Czy czujesz woń jej warkoczy?
 

STRACH

 
Rozgniotłeś węża pod sobą.
Pękła żmija.
 

KORDIAN

 
Jezus Maryja!!!
 

przeciera oczy

 
Sen zniknął… Naprzód! naprzód z bagnetem w pierś cara!
 

Wchodzi do następującej sali – zupełnie ciemnej. Na lewo drzwi otwarte do gabinetu konferencyjnego. Pokój ten, w kształcie wyzłoconego jaja, zupełnie księżycem oświecony. W środku stoi trójnóg sztucznie ze złota urobiony – a na nim leży carska korona

OBIE WŁADZE

 
Stój!…
 

KORDIAN

 
Puśćcie! Boska cięży na mnie kara!…
 

OBIE WŁADZE

 
Słuchaj! szum głuchy z milczeniem się bije,
Jak gdyby wicher wleciał w komnat szyje.
Niby szum suchego drzewa,
Niby ulewa
Grzmi o dachy pałacu… grzmi… a księżyc świeci!
 

KORDIAN

patrząc do gabinetu konferencyjnego

 
Ta komnata srebrnego nalała się blasku,
Trójnóg złoty – korona leży na trójnogu,
Jest to korona carów dzisiaj – lecz o brzasku
Ta korona należeć będzie tylko – Bogu…
Idźmy! Nie mogę oczu odpiąć od korony.
 

IMAGINACJA

 
Patrz dłużej – krew z niej kapie, a pod nią schylony
Człowiek czarny jak smoła,
Zajęty pracą…
 

STRACH

 
Dwa rogi wytrysły mu z czoła,
Oczy jak żar – bez powiek…
Skąd on? i na co?
 

KORDIAN

 
Skąd? i na co ten człowiek?
 

WIDMO

 
Koronę nosił car,
Krew Piotrów, krew Iwana
Leje się z niej jak z czar;
Podłogę polską czyszczę,
Bo krwią carów zwalana;
Ale śladu nie zniszczę,
Chyba za drugi wiek!…
 

KORDIAN

 
Jeśli nie zmyjesz wodą z polskich rzek,
Przyniosę krwi – podłogę całą
Wymyjemy, będzie białą
Jak twarz trupa.
 

po chwili

 
Jeszcze jedną komnatę przejść trzeba.
 

wchodzi do sali tronowej

 
Ciemno – i czarne okna; żadnej gwiazdy z nieba —
Tam wiedzie – droga na kształt ognistego słupa.
Lampa strzeże cesarza, oświeca mu łoże
I leje światło na posadzki szkliste,
Jak księżyc po wód jeziorze.
Chwyta łódź moją w kręgi ogniste…
Płynę zawrotem głowy… któż doda podniety?
 

IMAGINACJA

 
Twój bagnet łysnął… płomienne bagnety
Zleciały się w powietrzu i z ostrzem się zbiegły…
Jak rybki, gdy w krysztale kruszynę spostrzegły…
Zleciały się i stal szczypią,
I palą.
W powietrze uderzasz stalą,
Z powietrza jak iskry się sypią.
Czekaj, aż się ul cały płomyków wyroi…
 

STRACH

 
Nie patrz tylko za siebie – bo tam u podwoi…
 

Kordian obraca się

IMAGINACJA

 
Dwie z malakitu103 wazy, w nich dwa drzewa rosną
Zimą i wiosną.
Patrz! liście z ludzkich uszu, z oczu ludzkich kwiaty,
I zwykły nasionami języków się plemić,
Lecz cesarz rwie nasiona, by drzewa oniemić…
Więc jak nieme hajduki przy wejściu komnaty
Patrzą kwiatem – liściem słyszą;
A wszystko z grobową ciszą
W grubiejący pień się wlewa…
 

KORDIAN

 
Widzą! i słyszą! drzewa…
 

STRACH

 
Nie zaglądaj przez okna na ciemną ulicę!
 

Kordian patrzy przez okno

IMAGINACJA

 
Z kościoła aż do zamku orszak zmarłych długi,
Niosą żółte gromnice,
Wiele trupów… jeden, drugi,
Setny, nie przeliczysz więcej…
Tysiąc tysięcy…
Berła – korony – szaty króleskie.
Z gromnic dymy niebieskie
Mglą trupom twarze kościane.
A trumien, ile trupów – każdy niesie trumnę;
Rzucają pod zamku ścianę,
Budują wschodów kolumnę,
Wysoko jak stogi gumien…
Trumny się kruszą,
Lecz tyle trumien!
Wejść muszą.
 

KORDIAN

 
Gdzie idą?
 

IMAGINACJA

 
Tu.
 

KORDIAN

 
Czy cara trumnami uduszą?
 

IMAGINACJA

 
Ciszej! patrz… jakieś straszydło
Z ognistą twarzą wyszło z sypialnej komnaty.
Nie słychać kroku jego, choć posadzek kraty
Rozstępują się – łamią pod nogą obrzydłą.
 

STRACH

 
Czuć krew! Wyszedł z tamtej komnaty…
Tam śpi cesarz w łożu białem,
Ten człowiek stamtąd wyszedł…
 

IMAGINACJA

 
Widziałeś?
 

KORDIAN

 
Widziałem?
 

STRACH

 
Co on tam robił?
 

KORDIAN

 
Co on tam robił?
 

DIABEŁ

 
Zdławiłem cara – i byłbym go dobił,
Lecz tak we śnie do ojca mojego podobny.
 

IMAGINACJA

 
Słyszysz dzwonów jęk żałobny…
Po całym mieście i na wszystkie strony?…
 

KORDIAN

z przerażeniem

 
Słyszę – dzwony —
 

IMAGINACJA

 
Błysk w szybach sali…
Po trumnach wszedł trup i stoi cichy w oknie,
Gromnicą szyby pali.
Wiatr zrywa mu płaszcz – a robak w każdym włóknie
Jak nić biała…
Gdzie oczu blask, tam świeci kość spróchniała.
To trupów kat… wykona, co uchwalą…
Patrz, w okno bije… rozbija…
 

KORDIAN

 
Jezus! Maryja!
 

IMAGINACJA

 
Zniknął… trumny się walą
Jak grom.
 

STRACH

 
Wracaj, tu czarta dom…
 

KORDIAN

 
Pójdę mimo diabłów głosy,
Abym się we krwi ochłodził.
Tłum jakiś drogę zagrodził,
Przejść nie można… jak przez kłosy
Trzeba deptać… nie roztrącę.
Widma blade i milczące
Jak stooki strażnik pawi
Zaglądają w tamte drzwi,
Gdzie śpi cesarz… Czy ciekawi,
Jaka barwa carskiej krwi?…
Ha… mówcie… czy się nie budzi…
Pożarłbym teraz mowę stu tysiąca ludzi…
Jak w grobie głucho…
 

Słychać dzwon na jutrznią

 
Ktoś mi przez ucho
Do mózgu sztylet wbija…
Jezus! Maryja!
 

wymawiając ostatnie słowo pada bez czucia krzyżem na bagnecie u drzwi sypialnego cara pokoju

Car wychodzi z sypialnego pokoju z lampą nocną w ręku

CAR

 
Słyszałem jakiś stuk i czułem we snów burzy,
Jakby mię ktoś za gardło cisnął szarfą.
Czułem, co niegdyś ojciec mój, lecz czułem dłużej.
Czyż zawsze sen ma być sumnienia harfą,
Po której grają wichry strachu?… Idźmy. —
Lecz nie znam dróg, zabłądzę w gmachu.
 

chce iść i potyka się o leżącego Kordiana

 
Coż to? co to się znaczy?… tu trup jakiś leży…
Z bagnetem w ręku, mundur polskich ma żołnierzy
Ze szkoły podchorążych. Pewnie stał na warcie
I szedł do mnie zabijać?… Padł na samym progu…
Wszak brat mi za nich ręczył? Kusicielu! czarcie!
Nie natrącaj mi na myśl brata – w każdym wrogu
Pokazujesz mi brata, nie, to być nie może…
O gdyby wstał ten człowiek i przemówił słowo!…
Ciepły… Wstań! mów! bo szpadą gardło ci otworzę.
Mów, czy to brat ci kazał?
 

szpadą rani w rękę Kordiana, który oczy otwiera

KORDIAN

z obłąkaniem

 
Z pochodnią grobową
Trupy w oknie.
 

CAR

 
Przemówił… Otwórz jeszcze usta,
Wymów: brat? – słowo krótkie… brat?
 

KORDIAN

 
Blady jak chusta
Car śpi… Jezus Maryja!… świt zaczął pobielać…
 

CAR

 
Nic z niego się nie dowiem ni z ust, ani z twarzy…
O! to brat… brat mój pewnie…
 

woła

 
Straży! moja straży!
 

Wbiegają żołnierze. Car pokazuje na Kordiana

 
Jeśli nie zwaryjował ten żołnierz… rozstrzelać…
 

SCENA VI. SZPITAL WARIATÓW

Widać klatki, w których siedzą łańcuchami powiązani waryjaci, niektórzy chodzą wolno. – Kordian leży na łóżku w gorączce. Dozorca szpitalu. – Doktor obcy

DOZORCA

do Doktora

 
Waćpan przyszedłeś zwiedzić szpital waryjatów?
 

DOKTOR

 
Oto jest pozwolenie.
 

daje dukata

DOZORCA

 
Z podpisem dukatów…
Wolno panu, gdzie zechcesz, zazierać do klatek,
Tu waryjaci, dalej sala waryjatek…
Cały szpital rozłożę jak zegar po sztuce…
Pan zapewne w medycznej ćwiczysz się nauce?
 

DOKTOR

 
Tak.
 

DOZORCA

 
Jakież systemata pan doktor zachwala?
 

DOKTOR

 
Macanie głów…
 

DOZORCA

 
Rozumiem, to systemat Galla.
 

DOKTOR

 
Tak.
 

DOZORCA

 
Ciekawość mię bierze, czy się pan przekona
Z głów, która tutaj głowa najostrzej szalona?
 

DOKTOR

 
O! ja odgadnę z twarzy sądem Lawatera.
 

wskazując na Kordiana

 
Ot – ta…
 

DOZORCA

 
Wzrok eskulapa niedobrze przeziera,
Ten młodzieniec wszedł tutaj, bo cesarz osądził,
Że musi być szalony – lecz cesarz pobłądził.
Ten młody ma gorączkę, lecz rozsądek zdrowy,
Zdrowszy niż twój, doktorze, niż mój nawet.
 

DOKTOR

 
Nawet?
 

DOZORCA

 
Ha! obraziłem ciebie, paluszku Gallowy!
Chciałbyś mi ostrym słówkiem odpalić wet za wet
I abyś dowiódł, że ten młody pstro ma w głowie,
Może dowiedziesz, żem ja szalony?
 

DOKTOR

 
Któż to wie?…
Pozwól mi pan zapalić cygaro hawańskie…
 

DOZORCA

 
Nie mam ognia.
 

rzucając dukat

 
Do kroćset! dukat dłoń mi piecze.
 

DOKTOR

podejmuje dukat i zapala przy nim cygaro – potem go oddaje Dozorcy…

 
Dziękuję.
 

DOZORCA

 
O! na Boga, to sztuki szatańskie!
 

DOKTOR

 
Tak ci się to wydało, rozumny człowiecze,
Patrz, dukat zimny jak lód, pali, bo czerwony.
 

DOZORCA

 
Czy mi się zdało? czym ja doprawdy szalony?
Niech mię Najświętsza Panna w swej opiece trzyma!
 

DOKTOR

 
Nie patrz nigdy na dukat rozsądku oczyma,
Dukat jest elementem, żywiołem…
 

DOZORCA

 
Prawdziwie!
Odejść muszę, gdy słucham, rozum sobie krzywię.
 

Dozorca odchodzi

DOKTOR

 
Wypędziłem go przecie, jutro oszaleje
Myśląc o tym dukacie; teraz mam nadzieję,
Że sam na sam z szalonym pogadam młodzieńcem.
 

siada na łóżku Kordiana

KORDIAN

 
Ktoś ty jest? brat mój? krewny?
 

DOKTOR

 
Jestem zapaleńcem.
 

KORDIAN

 
Musiałeś się więc chyba urodzić dziś rano?
Wszyscy dotąd mówili, żem jeden na świecie.
 

DOKTOR

 
Ciebie znali, mnie jeszcze dotąd nie poznano,
Siedziałem sobie cicho zamknięty w sztylecie.
 

KORDIAN

 
Daj mi pić… mam gorączkę… słów twych nie rozumiem.
 

DOKTOR

 
Natęż uwagę… jasno tłumaczyć się umiem,
Ale natęż uwagę mocno! mocno! mocno!
 

KORDIAN

 
Natężyłem… Znam ciebie…
 

DOKTOR

 
W godzinę północną
Wychodziłem z sypialnej cesarza komnaty.
 

KORDIAN

 
Cóż tam robiłeś?
 

DOKTOR

 
Ha! nic, polewałem kwiaty…
 

KORDIAN

 
Co? Owe drzewa pełne uszu, bez języków…
 

DOKTOR

 
Tak, to klony… a inne rosną w liść krzyżyków
Jak gwoździki maltańskie; inne jako trzciny
Pełne kolan i puste, a cesarza syny
Na pustych kolankowych trzcinach grać się uczą.
 

KORDIAN

 
Czemu twoje wyrazy tak brzęczą i huczą?
Gadaj ciszej… Czy jakiej nie umiesz modlitwy?
 

DOKTOR

 
Umiem jedną, co ludzi popycha do bitwy.
 

KORDIAN

 
Nie chcę… za głośna będzie, a może bezbożna?
 

DOKTOR

 
To modlitwa turecka, jak księżyc dwurożna,
Jednym rogiem zabija wroga, drugim siebie…
 

KORDIAN

 
Wszak potrzeba bić wrogów?
 

DOKTOR

 
Wiem o tej potrzebie…
Naród ginie, dlaczego? – aby wieszcz narodu
Miał treść do poematu, a wieszcz rym odlewał,
Aby nieliczną iskrę ognia pośród lodu
Z pieśni wygrzebał anioł i w niebie zaśpiewał.
Widzisz, jak cenię wieszczów gromowładne plemię.
 

KORDIAN

 
Nie – to nie tak… inaczej… idź z nieba na ziemię.
 

DOKTOR

 
Rozumiem. Hymn anioła w wieszcza się przelewa,
Zaśpiewał – naród ginie, bo poeta śpiewa.
 

KORDIAN

 
Głupiś! Mów co ze starych testamentów księgi.
 

DOKTOR

 
Faraon kiedy stanął na szczycie potęgi,
Śniło mu się, że siedem wypasionych wołów
Siedem chudych pożarło.
 

KORDIAN

 
Nie! to nie tak było…
 

DOKTOR

 
Ale tak jest, zapytaj potomka Mogołów…
 

KORDIAN

 
Mów o czym innym, Pismo święte mię zabiło.
Czy nie jesteś botanik?…
 

DOKTOR

 
Żądam tajemnicy,
A zwierzę się, żem wcale nowe odkrył ziele;
Rośnie na moim oknie, w rycerskiej przyłbicy,
Posiane w stu miast dawnych ostygłym popiele.
Wkrótce, jak się spodziewam, wyda pączek liczny
Jak myśli milijonów… a potem kwiat śliczny,
Czerwony jak krew ludzi, a potem nasienie
W strąkach wielkich zawarte, które pękną z trzaskiem
Jak milijony harmat… Wpadasz w zachwycenie?
Oczy twe poetycznym zapłonęły blaskiem.
 

KORDIAN

 
Czy ta roślina kwitnie? plemi się?…
 

DOKTOR

 
Już wschodzi.
 

KORDIAN

 
Wschodzi dopiero?
 

DOKTOR

 
Tak jest, a że mróz jej szkodzi,
Więc ją do czasu garnkiem przykryłem kuchennym.
 

KORDIAN

 
Dręczysz mię – nudzisz – łamiesz – gryziesz – jestem sennym…
Gadaj mi nie o kwiatach.
 

DOKTOR

 
Trzy są elementa,
Które składają rozum, trzy wielkie myślniki.
Przez nie wytłumaczona jasno Trójca święta.
Myślnik jedność – urodził wielości liczniki,
Z nieskończoności starszej określność wypływa;
A związek między nimi, myśl, co porównywa,
Jest trzecim elementem, z trzech trójca się składa;
Bez wyobrażeń liczby wnet jedność upada;
Bez określności bytu – nieskończoność niknie;
Więc jedna równa drugiej jak Ojciec Synowi,
Względność ich dała życie świętemu Duchowi,
A wszystkie trzy idee są trójcą – rozumem.
 

KORDIAN

 
Napełniłeś mi uszy oceanu szumem,
Mam gorączkę… Człowieku, co prawisz, u kata?
 

DOKTOR

 
Wyleczę ciebie… Teraz o stworzeniu świata,
Czy o stworzeniu ludów… Świat przed ludźmi ginie;
Ziemia to orzech, w chmurnej zawarty łupinie.
Bóg przez sześć dni wiekowych stwarzał ziemskie ludy.
W pierwszym dniu stworzył państwo modlące się Judy,
To była ziemia, na niej wyrosły narody.
W drugim dniu porozlewał wschodnich ludów wody,
W trzecim – jak drzewa greckie wyrosły plemiona;
W czwartym dniu zaświeciło z gór Sokrata słońce;
W piątym wzleciały orłów rzymiańskich znamiona,
To były ptaki – a na dnia piątego końce
Padła noc wieków średnich, długa, zachmurzona,
W szóstym człowieka zlepił Bóg… Napoleona.
Dziś dzień siódmy, Bóg rękę na rękę założył,
Odpoczywa po pracy, nikogo nie stworzył.
 

KORDIAN

 
Łżesz, podły! Każdy człowiek, który się poświęca
Za wolność – jest człowiekiem, nowym Boga tworem.
 

DOKTOR

 
Cha! cha! wolność gancarskie koło dziś pokręca,
Dobrze mówisz, te koło104 nowym idzie torem,
Wyda gliniany garnek.
 

KORDIAN

 
Wyda wielkich ludzi!…
 

DOKTOR

 
Widzisz, jak ci się płomień gorączkowy studzi,
Gadasz wcale do rzeczy…
 

KORDIAN

 
Słuchaj! powiedz szczerze,
Czy nie widziałeś nigdy człowieka? anioła?
Co swe cierpienia ludom przynosi w ofierze
I gromom spadającym wystawia cel czoła,
I śmierć za Zbawiciela ponosi przykładem
Za lud cierpiąc…
 

DOKTOR

 
Ten człowiek szedł tu moim śladem.
Zawołam go.
 

woła dwóch waryjatów, jeden z nich trzyma rozkrzyżowane ręce, drugi jedną rękę podniesioną ma do góry

 
Dwóch widzisz, za lud cierpią oba;
A jak cierpią, powiedzą, abyś sam ocenił…
 

do waryjata z rozkrzyżowanymi rękoma

 
Bracie! powiedz mi, coś ty za wielka osoba?
 

PIERWSZY WARYJAT

 
Jam nie osoba, jam się dawno w krzyż zamienił.
Ja byłem krzyżem w Chrystusa męce,
Do mnie zmarłego przybili;
A jam Go zamiast ćwieków unosił za ręce
Jak małe dziecię, gdy kwili.
Jestem krzyżem; gdy papież daje krzyża drzewo,
Nie wierzcie! ja mam nogi, rękę prawą, lewą,
Nic ze mnie nie ubyło, niech kto części liczy…
 

smutnie mówi odchodząc

 
Boże! odwróć ode mnie ten kielich goryczy.
 

DOKTOR

do Kordiana

 
Widzisz, on się poświęcił za lud.
 

KORDIAN

 
Zwaryjował!…
 

DOKTOR

do waryjata z podniesioną ręką

 
A ty czemuś tak ręką w niebo wygórował?…
 

DRUGI WARYJAT

 
Ciszej mów! Nieba sufit lazurowy
Trzymając na tej dłoni, zasłaniam świat cały.
Niebo, słońce, księżyc biały
Chcą upaść ludziom na głowy;
Lecz ja stoję pod nieba nachylonym stropem,
Znużony, tęskny, bezsenny.
Módlcie się do mnie, jam zbawca codzienny,
Zasłaniam ludy przed nieba potopem…
Śpijcie, ludzie! dobrej nocy!
 

odchodzi

DOKTOR

 
A cóż? to wielki człowiek! za lud się poświęcił!
 

KORDIAN

 
To waryjat!…
 

DOKTOR

 
Bluźnierstwa rzucasz z ustnej procy!
 

KORDIAN

 
To waryjaty oba! i tyś sam mózg skręcił.
 

DOKTOR

 
A cóż wiesz, że nie jesteś jak ci obłąkani?
Ty chciałeś zabić widmo, poświęcić się za nic.
O! złota rybko w kryształowej bani,
Tłucz się o twarde brzegi niewidzianych granic;
Mały kryształ powietrza, w którym pluszczesz skrzelą,
Jest wszystkim, a świat cały nicości topielą.
 

KORDIAN

 
Myślę.
 

DOKTOR

 
Więc świat jest myślą twoją.
 

KORDIAN

 
Cierpię.
 

DOKTOR

 
Nie myśl.
 

KORDIAN

 
Nie mogę…
 

DOKTOR

 
Możesz, sposób niemyślenia przemyśl,
Oszalej, będziesz świętym w Stambule.
 

KORDIAN

 
Szatanie!
Przyszedłeś tu zabijać duszy mojej duszę;
Ostatni skarb wydzierasz, własne przekonanie;
Ostatni promień gasisz.
 

DOKTOR

 
Glinę boską kruszę…
 

KORDIAN

 
Niechaj Bóg litościwy wyrwie z twej paszczęki.
 

Wielki Książę Konstanty wpada z żołnierzami i wskazuje na Kordiana

WIELKI KSIĄŻĘ

 
Wziąść105 go, prowadzić zaraz na śmierć i na męki!
 

KORDIAN

 
To głos ludzi, o! Boże, raczyłeś mię przecie
Choć śmiercią wyswobodzić od tego człowieka…
 

pokazuje na miejsce, z którego Doktor zniknął

 
Gdzież on? gdzież on?
 

WIELKI KSIĄŻĘ

 
Skoro go w mundur ubierzecie…
Prowadzić na Plac Saski…
 

wychodzi

KORDIAN

 
Gdzież on?
 

ŻOŁNIERZ

 
Książę czeka.
 

SCENA VII. PLAC SASKI

Wojsko polskie, jeszcze nie ustawione… W jednej stronie placu widać grono jenerałów, pośród nich Car, Wielki Książę Konstanty niecierpliwy przechadza się… Z dala naokoło placu lud warszawski

CHÓR

 
Tysiące żołnierzy, bagnetów tysiące,
Obwisłe sztandary, bagnety nie drżące,
Cicho jak w ostatni sąd.
 

WIELKI KSIĄŻĘ

komenderując

 
Do frontu! równać front!…
 

CHÓR

 
W jeden rząd długi, prosty piechota się zwarła.
Gdybyś o cal z szeregu wykazał pierś cara,
A z drugiej strony szyku miał Tella Szwajcara106;
Strzała by się o każdą pierś polską otarła
I nie raziwszy żadnej, zbiła jabłko carskie.
 

WIELKI KSIĄŻĘ

 
Grać!
 

CHÓR

 
I zagrzmiały muzyki janczarskie,
Ucichły znowu… dają głos carowi.
 

CAR

do Żołnierzy

 
Zdrowiście, dzieci?
 

GŁOS ŻOŁNIERZY

 
Z łaski Boga zdrowi.
 

CHÓR

 
Co powiedzieli gwarem, Bóg tylko zrozumie,
Jak modlitwę rozbita107 w morza głuchym szumie.
 

Sześciu Żołnierzy przyprowadzają108 bladego Kordiana. Stawią przed Carem… Wielki Książę przybiega z wściekłością

WIELKI KSIĄŻĘ

do Kordiana, pieniąc się

 
Ha! psie polski! przyszedłeś – czemuś taki blady?
Przewidziałeś, co czeka? Kacie! roskolniku!…
Ty nosisz szlify? precz! precz! precz! Rozciskam gady.
Rzucę cię pod kopyta trójrzędnego szyku
Albo tu zwalę w piasek… i moją ostrogą
Napiszę «wor»109 na czole. Car ciebie darował
Zemście mojej… Car ciebie sam w grobie pochował!
Z książęcej dłoni diabły wydobyć nie mogą!
 

CAR

na stronie

 
Myśli, że mię oszuka?
 

WIELKI KSIĄŻĘ

 
Dać tu cztery konie!
Ha, ty psie, masz gorączkę, ale ciało zdrowe?
Każdy z członków zostawisz na końskim ogonie,
A koń mój najsilniejszy zerwie z karku głowę.
Milczysz!… Ha, ja się wścieknę… ten pies ciągle milczy.
 

uderza kułakiem w pierś Kordiana

 
Słuchaj, do twego ciała głód uczułem wilczy,
Kąsałbym.
 

zgrzyta zębami

 
Cha! cha! Carze, lubisz konne sztuki?
Pokażę ci ogromny skok… Znieść karabiny,
Ustawić w piramidę, posczepiać za kruki
Ostrzem do góry – związać jak snopy, jak trzciny.
 

Żołnierze ustawili piramidę z karabinów

 
Teraz, psie! siadaj na koń… i leć z nim do diabła!
Ty milczysz… co? Na widok dusza ci osłabła?
Myślisz, że się zlituję. – Wszak poświęcam konia,
Konia poświęcam, słyszysz? A ciebie? No! w drogę!
No! ruszaj! ruszaj! ruszaj! Czemuż trąbą słonia
Wziąść ciebie i na kolce zarzucić nie mogę?
Wrzuciłbym…
 

ostygając

 
No, posłuchaj, Lachu, wstydem płonę…
Mówiłem o Polakach, że chłopy szalone,
Gotowi z królewskiego zamku w Wisłę skoczyć…
 

z wściekłością

 
Skacz! bo każę cię w lochy Karmelitów wtłoczyć!
Głodem zamorzę! wsadzę pomiędzy szkielety!
 

proszącym tonem

 
No, Lachu! jeśli żywy przeskoczysz bagnety,
To daruję ci życie…
 

KORDIAN

 
Dzięki, książę! dzięki,
Żeś mi powiedział wszystko… Gdyby dar żywota
Można zyskać ruszeniem palca u tej ręki,
To nie ruszyłbym palcem.
 

WIELKI KSIĄŻĘ

 
Boi się hołota!
 

CAR

 
Jeśli o to ci chodzi, ręczę, że choć zdrowy
Jako ptaszek przelecisz nad las bagnetowy,
To kule cię nie miną… Książę, on się boi!…
 

WIELKI KSIĄŻĘ

 
Widzisz! więc car zaręczył… zginiesz… martwy stoi!…
Żołnierze! kto z was skoczy, dam krzyż świętej Anny,
Świętego Stanisława… jeśli wyjdzie ranny,
Tysiąc złotych pensyji… tysiąc – dwa tysiące,
Cztery tysiące… O, wy psy! nie psy – zające!
Polaki!…
 

KORDIAN

 
Niech mi konia podadzą…
 

siada na konia i odjeżdża w koniec placu

WIELKI KSIĄŻĘ

woła Kurutę

 
Kuruta110!
O gdyby on przeskoczył!…
 

KURUTA

 
Ten człowiek wart knuta.
 

WIELKI KSIĄŻĘ

 
Niechaj przeskoczy! słuchaj! ja chcę, niech przeskoczy!
Car ujrzy, jak mój żołnierz nad Moskale lotny…
Patrz! jedzie… zatrzymał się… tam obraca oczy,
Do ludu… tam lud stoi cichy, czarny, błotny.
 

marszczy się jak tygrys

 
Nie lubię tego ludu… Patrz, chustkami wieje,
Kapelusze podrzuca… Kruta! masz nadzieję?
 

KURUTA

 
Jak wasza książęca mość…
 

WIELKI KSIĄŻĘ

gwałtownie

 
Patrz! patrz! piasku chmura!
Nie widzę… Spinaj konia! Ha! przeskoczył…
 

WOJSKO

krzyczy

 
Urra!
 

LUD

krzyczy z dala

 
Żyje!
 

Żołnierze przyprowadzają chwiejącego się Kordiana, książę bierze go w swoje objęcia

WIELKI KSIĄŻĘ

 
Cóż ci, mój druhu? No! no! chwat młodzieniec!
Nieprawda, koń mój żartki? skacze jak szaleniec?
Musiałeś nie czuć skoku? – Wasza mość cesarska
Widziałeś. – Odprowadzić konia, niech wyparska.
 

do Kordiana

 
Ręczę za twoje życie… idź! tyś chory? senny?
Wziąść go… odnieść do łóżka…
 

Odprowadzają Kordiana

CAR

do jenerałów tak, że książę nie słyszy

 
Złożyć sąd wojenny,
Godził na moje życie… Rozstrzelać…
 

WIELKI KSIĄŻĘ

wesoło

 
Trębacze!
Niech grają Dąbrowskiego, książę sam poskacze…
 

Parada na Placu Saskim

102.nié ma (daw.; wym.: ni ma) – obecność é tzw. pochylonego zmienia brzmienie wyrazu, przez co rymuje się on z „oczyma”. [przypis edytorski]
103.z malakitu – z malachitu, półszlachetnego kamienia zielonej barwy. [przypis edytorski]
104.te koło – dziś: to koło. [przypis edytorski]
105.wziąść – dziś popr.: wziąć. [przypis edytorski]
106.Tella Szwajcara – chodzi tu o legendarnego bohatera szwajcarskiego, symbol niesubordynacji z pobudek patriotycznych wobec narzuconej władzy (w tym wypadku: władzy cesarza austriackiego). Tell wsławił się tym, że wystawiony na próbę strącił strzałą z łuku jabłko położone na głowie swego syna, nie czyniąc chłopcu krzywdy. Do tej legendy nawiązuje cała wypowiedź chóru. [przypis edytorski]
107.modlitwę rozbita – modlitwę rozbitka. [przypis edytorski]
108.sześciu żołnierzy przyprowadzają – dziś popr.: sześciu żołnierzy przyprowadza. [przypis edytorski]
109.wor (ros.) – złodziej. [przypis edytorski]
110.Dmitrij Dmitrijewicz Kuruta – rosyjski generał greckiego pochodzenia, szef sztabu Wielkiego Księcia Konstantego; prowadził też biuro zajmujące się raportami, donosami oraz kontrolą korespondencji w Królestwie Kongresowym. [przypis edytorski]