Kitabı oku: «Lambro», sayfa 4

Yazı tipi:

III

 
Czegoż paź czeka? – Powinien co nocy
Podawać czarę, w niej napój makowy.
Bo Lambro, co dnia bladszy, o północy
Szaleje trucizn namiętnym piciem;
I życie mieni na sen gorączkowy,
Sen tak jasnymi grający barwami,
Że chwile życia zdają mu się snami,
A sen szalony wydaje się życiem.
I co dnia czara o kroplę pełniejsza
Te same widma i sny mu dawała.
A choć twarz bladła – źrennica51 świetniejsza,
W ciemność wlepiona, krwawa – potem biała,
W krainę duchów biegła – i wracała
W krainę myśli… wtenczas cierpiał – szalał —
Żebrał u pazia trucizny nad miarę;
Lecz paź jak dziecku groził, nie pozwalał.
I nieraz w morze ciskał zgubną czarę.
 

IV

 
Lecz cóż się stało, że choć noc zapadła,
Paź jak zazwyczaj nie podaje czary?
I korsarz milczy – choć mu twarz pobladła;
Snadź, że się lęka ze wspomnień zwierciadła
Zamglić szaleństwem – gorączkowej mary
Owego widma płonącej fregaty,
Co stoi przed nim pełna jęków, wrzasku
Przeraźliwego – wśród płomieni blasku,
Dotknięta palcem anioła zatraty.
Więc nie chce trucizn – ale czy wytrzyma
Przez noc zwyczaju przełamać narowy?
Obłąkanymi spogląda oczyma,
Wstał – i na pokład wyszedł okrętowy.
 

V

 
Noc była cicha. Okręt na kotwicy
Niepełnym żaglem brał wiatru pieszczoty.
Powietrze szkliste, pełne tajemnicy
Księżycowego blasku i tęsknoty.
I tak się błękit ochylił dokoła,
Że maszt najwyższy, schylony u szczytu,
Nie śmiał jakoby wznieść dumnego czoła
Pod kryształowym sklepieniem błękitu.
A w drżącej fali jak srebrne delfiny
Igrały w koło blaski księżycowe,
A dalej mgłami błękitne krainy,
Archipelagu wyspy cytrynowe,
Na widnokręgu nieraz czarna skała
Albo w lodowej – albo w gwiazd koronie,
Przejdzie przez księżyc – i we mgłach zatonie.
I nieraz z szumem fali doleciała
Pieśń, którą słowik napełnia ogrody;
I róż woniami, co na brzegach kwitną,
Nieraz wiatr drżącą falę zakołysze.
I wszystkie barwy topią się w błękitną,
I wonie – w zapach tajemniczy wody,
I wszystkie dźwięki toną w wielką ciszę.
 
 
Gdy wyszedł Lambro, drużyna korsarza
Długo – ciekawie śledzi rysów lica…
Twarz jego straszną bladością przeraża,
Pobłękitniała od blasku księżyca…
Odeszli… Lambro osłoniony w żagle
Patrzał na morze, na odległe skały,
I patrzał długo – dumał… potem nagle
Zachwiał się – chylił i upadł – omdlały.
 

VI

 
Wnet go tłum majtków dokoła otoczy…
Blady był strasznie – na poły nieżywy.
I paź krzyk wydał z piersi przeraźliwy,
Gdy omdlałego przyniesiono pana.
Lambro zbielałe na krzyk podniósł oczy,
Twarz mu roztlała śmiercią obłąkana.
Otworzył usta – mówił nieprzytomnie:
„Kto tutaj jęczał – kto tu płakał po mnie?
Jeden znam tylko taki głos na ziemi,
W płaczu z miłośnym pomieszany dźwiękiem.
Paziu – płakałeś łzami nie twojemi,
Ty mnie zabijesz takim drugim jękiem!
Ten jęk dziewicy, posłyszany we śnie,
Dziwnym połamał myśli moje kształtem;
I wyciągnąłem dłonie, i sił gwałtem
Z letargu wstałem… gdzież ona?… tu była…
Nie – tu paź tylko. – Jakże mię boleśnie
Noc ta urokiem ciszy przeraziła!
Noc księżycowa – czemu nie ciemniejsza?
I noc przekląłem, i morza zwierciadło,
Morze tak ciche, czemu burz nie miało?
Gdy w nie patrzałem – moje czucie mdlało,
Patrzałem w czucie, moje czoło bladło
I mgły na serce spadały jak śniegi.
Lecz to minęło… niechaj noc przemarzę.
Paziu, daj czarę nalaną po brzegi,
Niech wiem przynajmniej, że w obfitej czarze
Śmierć trzymam pełną, dotkniętą ustami;
Nie spełnię całej – chociaż drżącej ręki
Nikt nie odchyli prośbą ani łzami,
Lecz nie chcę skonać, póki ziomków jęki
Będą pacierzem i grobu hymnami”. —
 
 
Wnet paź, posłuszny rozkazowi pana,
Podał mu czarę i odstąpił krokiem.
A czara była kształtnie dłutowana,
Niepełna z roślin wytłoczonej śliny;
Chwycił ją Lambro i pożerał okiem,
Blady na czole i na ustach siny.
 

VII

 
Wypił – i z wolna płomieniem rozkwita;
Z czoła zasłony opadają mgliste,
W źrennicy płomień obłąkania świta,
Oczy tak jasne, błyszczące i szkliste,
Że można było przejrzeć w nie daleko,
Straciły barwę – stały się iskrami,
I gorączkową rozpalone śpieką,
Kryształowymi pokryły się łzami.
A potem czoło wsparł na drżącej dłoni,
Oczy nie miały wzroku, choć bezsenne,
I wszystkie żyły wybłysły na skroni
Jakby gałązki bluszczu powiązane;
I wszystkie włosy jak liście jesienne
Drżały na czole, wiatrem nie rozwiane;
I w marmurowej na pozór postawie
Rozkołysanie widać zmysłów pjane.
A o czym inni śnią – widział na jawie,
Tylko jaśniejsze. Jak węża kawały
Rozcięte widma jednym życiem drgały.
 
 
Ciszej! bo właśnie teraz sen czarowny
Rzucił go lotem po nieba błękicie…
Dzikiej rozkoszy urok niewymowny
W naglonym tchnieniu zamknął zmysły – życie —
Słowo poczęte śmiech porywa – łamie —
I śmiech poczęty w odetchnieniu kona.
Bo to nie skrzydło ani silne ramię
W lekkiej powietrza pławiło go fali;
Lecz ciężar myśli opadł z głębi łona
I ciężar wspomnień zniknął z uczuć szali.
 
 
Stanął… i nagle tysiące błyskawic
Wieńcem ognistym mignęły dokoła.
Rzekłbyś, że tysiąc zamachniętych prawic
Wiało tysiącznym mieczem archanioła.
Pogasły, w błękit stopiły się ciemny,
Tak przezroczysty – głęboki – tajemny,
Jak nieskończoność… i słychać szum morza.
Potem z ciemnego błękitu przestworza
Wykwitał mglisty obraz sennych czarów.
I gmach z tysiącznych złożony filarów,
Lekką jasnością w powietrzu skreślony,
Od stóp korsarza w dwie się rozbiegł strony
Po całym niebie. A jedna połowa
Uwiana była z promieni księżyca,
Jasna i blada jak noc księżycowa,
Cała w przezroczu błękitnawo szklista;
A druga strona posępna, ognista,
Jak piekło. Wielkie zwierciadło egidy
Gmach cały kryło jasności sklepieniem;
Pod nim schylone duchów kariatydy52,
Dwubarwnym światła uwiane promieniem,
Z bliska ogromne – jak ciemni szatani,
Biegły w dwie strony oddaleniem mniejsze,
I coraz dalsze – i coraz świetniejsze,
Jak mgliste gwiazdy niknęły w otchłani. —
 
 
A Lambro nie śmiał tchnąć – bo choć wyniosła
Była duchami otoczona sala,
Lecz taka lekka, że powietrza fala,
W otchłań człowieka tchnieniem potrącona,
Może by duchów kolumny rozniosła.
Więc stał – i tchnienie połykał do łona,
By czarownego nie zamglić zwierciadła.
A w lesie kolumn widział ludzkie cienie,
Kleftów od dawna pomarłych widziadła;
A wszyscy w gmachu wplątani promienie,
Bladzi – posępno srebrni lub ogniści,
Lekcy i liczni jako chmura liści
Wiatrem zwichrzona, wiązali się w tłumy.
Ale dotknięci żywego oczyma,
W twarzach zdradzili wiele ziemskiej dumy.
Widać, że znaczni rysami Kaima53
I strojni dotąd w blask ziemskich kolorów,
Nie mogli zasiąść wśród niebieskich chorów;
I przed oczyma Lambra na pół sini,
Na poły lśniący od złota, szkarłatów,
Ziemskimi barwy, jak oazis54 kwiatów
Stali na srebrno-ognistej pustyni.
 
 
A skoro Lambro stanął w duchów kole,
Milijonowe55 patrzały nań duchy;
I tak go w spojrzeń zakuli łańcuchy,
Że nie mógł zamknąć oczu – i na czole
Palące uczuł znamię duchów wzroku,
I drżał – gdy szmerem rosnącym potoku
W ciszy setnymi głosy zawołali:
„Czemuś nie skonał, gdy wszyscy konali?” —
 

VIII

 
Straszna twarz Lambra łamana cierpieniem,
Otworzył usta, chciał mówić – i nie mógł…
A potem słowo złamane westchnieniem,
To słowo „żyję” rzucił z głębi łona…
I wstał z dywanu – wyciągnął ramiona,
Widać, że walczył ze snem i sen przemógł.
Spojrzał wokoło… „Paziu! daj mi czarę;
Za mało trucizn zapalonych piłem,
Bo myślą ziemską we śnie się rozbiłem…
Że nie zginąłem, życie mam za karę;
A to piekielna kara niebios – życie…
Być w świecie dźwiękiem rozwiązanej struny,
Co razi serca tonące w zachwycie!
Być jako wieko przysypanej truny,
Co zrazu każdej garści zapomnienia
Posępnym, głuchym jękiem odpowiada;
A potem milczy… Paziu, chcę marzenia!
Lej mi trucizny, pić będę – pić będę,
Póki się wszystkich myśli nie pozbędę,
I tej ostatniej, co serce przejada.
Paziu, daj czarę…” —
 
 
„Próżno błagasz, panie;
Tej czary żadna nie zdobędzie siła;
Bo dziś, jak niosło twoje rozkazanie,
Jam czarę (kłamał) do morza wrzuci…” —
 
 
Nie skończył, Lambra przerażony wzrokiem;
Bo korsarz drżące wyciągnął ramiona
I pochylony naprzód stąpił krokiem,
Patrzał w twarz pazia i krzyknął: „To ona…
O nie! to widmo z piekielnej otchłani,
To mi upiora przysłali szatani,
Aby tak za mną wiecznie szedł po świecie…
Ha! wy anieli piekieł! wy nie wiecie,
Że ona żyje – i tylko dziś rano
W jej szaty lalkę ubrałem słomianą;
I tym podstępem omyliłem straże,
Palnego statku Turcy nie poznali…56
O! gdyby ona spłonęła w pożarze,
Chciałżebym z morskiej wynurzyć się fali?…
Po cóż te widmo?… we mnie – lub koło mnie
Wiecznie i wiecznie – czemuż ludzi twarze
W jej twarz się mienią? Paziu! chodź tu do mnie,
Chodź! niech przy lampie…”
 
 
Lecz paź nieprzytomnie
Nalewał napój w pozłacaną czarę
I z drżącej ręki nie liczonych wiele
Kropel trucizny upadło nad miarę.
I szedł zachwiany, i stąpał nieśmiele,
Jakby od blasku ręką zakrył oczy;
I tak przed lampą stanął – że ją cieniem
Swojej postaci nachylonej mroczy…
Lambro miał usta spalone pragnieniem;
Oczy, sennymi tłoczone ciężary,
Z oblicza pazia – upadły w głąb czary.
 
51.źrennica – dziś: źrenica. [przypis edytorski]
52.kariatyda – podpora architektoniczna w kształcie postaci kobiecej. [przypis edytorski]
53.Kaim – właśc. Kain, biblijny bratobójca; rysy Kaina to twarz naznaczona zawiścią. [przypis edytorski]
54.oazis – Oasis, staroegipska miejscowość o bujnej roślinności, por. oaza. [przypis edytorski]
55.milijonowy – dziś popr.: milionowy. [przypis edytorski]
56.W jej szaty lalkę ubrałem słomianą;/ I tym podstępem omyliłem straże,/ Palnego statku Turcy nie poznali… – W ostatniej wojnie o niepodległość Grecy często pod tureckie floty puszczali statki palne napełnione lalkami, czyli tak zwanymi manekinami, aby w Turkach podejrzenia nie wzbudzać. – A łodzie takie miały pozór handlowych statków. [przypis autorski]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
19 haziran 2020
Hacim:
50 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi:
Metin
Ortalama puan 4,7, 236 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 5, 37 oylamaya göre
Ses
Ortalama puan 4,2, 732 oylamaya göre
Ses
Ortalama puan 4,8, 61 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 4, 2 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 3,3, 4 oylamaya göre