Kitabı oku: «Modernizm polski», sayfa 37

Yazı tipi:

V

Oceniając we wniosku końcowym całość wywodów Antoniego Potockiego, możemy stwierdzić, że przeprowadzenie zasady pokoleń na konkretnym materiale historycznoliterackim tam się najlepiej powiodło Potockiemu, gdzie pisał on o własnym pokoleniu. Ani powiązanie rytmu pokoleń z następstwem dziesięcioleci, ani lekceważenie sporów między pokoleniami nie należą natomiast do słusznych innowacji metodycznych. Natomiast inne wywody o pokoleniu Młodej Polski najlepiej sprawdzić co do ich wartości, porównując je chociażby z autorytatywnym w tej sprawie Feldmanem. Nie zauważył on i nie opisał ani jednego z momentów wspólnych pokolenia: ani przeciwieństwo na skutek odkrycia jaźni indywidualnej, wolnej od wszelkich zobowiązań, jako naczelnej zasady generacji, ani też kwestia powszechnej spowiedzi, autoanalizy działającej z tą samą skutecznością we wszystkich gatunkach literackich, nie występuje w koncepcji Feldmana.

Oznacza to jednocześnie, że intuicja socjalno-literacka, którą wnosi poczucie pokoleń, zdolna jest wskazać na podobieństwa grupowe niewidoczne bez użycia tego instrumentu badawczego. O wyniki stąd uzyskane należy przeto pomnożyć ocenę Młodej Polski w ujęciu Feldmana. Podany przez niego trafny wykres atmosfery duchowej pokolenia, kolejnego wychodzenia na czoło pisarzy charakterystycznych dla zmiany dominanty wewnątrz pokolenia, zyskuje większą spoistość, jeżeli pamiętać o wspólnym punkcie wyjściowym generacji, wspólnym bez względu na różnice indywidualne, a w sposób słuszny podanym przez Antoniego Potockiego.

Tak więc Polskiej literaturze współczesnej Potockiego, mimo że nie zrównamy jej z Współczesną literaturą polską Feldmana, przyznać musimy wartość wyższą od tej, jaką nadała jej współczesna krytyka. Po pierwsze dlatego, ponieważ jej autor samodzielnie wprowadził do polskich badań w zakresie historii literatury zasadę pokoleń. Po wtóre dlatego, ponieważ dzięki temu zdołał dostrzec zjawiska przez innych prześlepiane, ważne zaś zarówno od strony metodycznej, jak od strony merytorycznej charakterystyki tych pokoleń literackich, które w dziele omawianym wystąpiły. Po trzecie, ponieważ ani pierwszej, ani drugiej zasługi naukowej Potockiego w ogóle nie dostrzeżono i dopiero szkic niniejszy stanowi próbę przyznania mu sprawiedliwości, zarówno na tle teorii pokoleń, jak na tle badań historycznoliterackich i dokumentów krytyki aprobatywnej, bo do nich niewątpliwie Polska literatura współczesna należy, badań dotyczących piśmiennictwa polskiego w latach 1863–1914.

Młoda Polska jako problem i model kultury1104

I

Gdyby poetyka rozpraw naukowych pozwalała na tytuł dwuczęściowy, tego na przykład rodzaju, co: Malwina, czyli domyślność serca lub Śluby panieńskie, czyli magnetyzm serc, rozprawa niniejsza winna by się nazywać: „Młoda Polska jako problem i model kultury, czyli Ludwik Krzywicki o modernizmie polskim”.

Dla znakomitego socjologa i erudyty na nieprzeliczonych doprawdy polach, jakim był Ludwik Krzywicki (1859–1941), Młoda Polska, której wzrost i wstępną formację bacznie on obserwował, stanowiła przede wszystkim problem z zakresu kultury. Według Krzywickiego, w tej epoce literackiej ukształtował się swoisty model kultury, którego objawy, tak na gruncie polskim, jak międzynarodowym, śledził on w sposób godny przypomnienia i godny analizy. Dlatego możemy pozostać przy pierwszym ogniwie przerwanej w połowie zapowiedzi tytułowej, to bowiem ogniwo istotne było dla Ludwika Krzywickiego.

Zainteresowanie Krzywickiego dla generacji literackiej wkraczającej do literatury około r. 1890 rozpoczęło się bardzo wcześnie1105. Wymowne dla tego zainteresowania są zarówno fakty, jak uprzednie przemilczenia. Na myśli mam to, że chociaż już w dziesięcioleciu 1880–1890 był Krzywicki bardzo aktywnym publicystą, a nawet felietonistą1106, w jego ówczesnym dorobku nie ma ani jednego artykułu literackiego. A przecież nie brakowało podówczas zjawisk literacko-artystycznych godnych uwagi także jako symptom kultury.

Rozprawy i artykuły Krzywickiego będące wyrazem tego zainteresowania skupione są głównie w latach 1891–1894 i dają się podzielić na dwie grupy. Pierwsza z nich – to wystąpienia poświęcone objawom nowej literatury i nowych postaw ideowo-filozoficznych na gruncie europejskim; druga grupa, chronologicznie późniejsza – druga połowa r. 1893 i pierwsza połowa r. 1894 – objęła artykuły dotyczące tytułów, pisarzy i objawów polskich. W tym przypomnieniu chronologicznym szczególnie znamienny jest rok 1894.

Dlaczegóż? Trzy głośne publikacje wyznaczyły w tym roku charakter ideowo-artystyczny polskiego modernizmu. Pierwsza z nich – to II seria Poezji Kazimierza Tetmajera, w przeciwieństwie do I serii jego Poezji (1891) przynosząca już całkowicie ukształtowany artystycznie i wsparty wybitnym talentem tego poety wyraz nastrojowego pesymizmu, ideowego rozczarowania, melancholii, słowem, postaw typowych dla owej początkowej fazy modernizmu. Była to więc deklaracja własna pokolenia.

W r. 1894 ukazał się nadto pierwszy w Polsce całkowity przekład Baudelaire'a Kwiatów zła, dokonany przez Antoniego Langego i Zofię Trzeszczkowską, przekład jakże spóźniony wobec r. 1857, kiedy Baudelaire opublikował Fleurs du mal! Niemniej była to dla pokolenia modernistów deklaracja artystycznego wzoru w tradycji europejskiej poezji wyklętej, wzoru ustalanego według postawy dekadentyzmu.

Wreszcie ten sam rok 1894 przyniósł publikację Wyboru pism dramatycznych Maurycego Maeterlincka, w doborze i z obszernym wstępem programowym Zenona Przesmyckiego. Deklaracja zatem najbardziej aktualnego wzoru europejskiego dla sztuki aluzyjnej, nastrojowej, o swoistych pretensjach filozoficznych – sztuki, jakiej poszukiwali młodzi.

Zainteresowanie Krzywickiego tymi młodymi rozpoczyna się akuratnie w tym właśnie roku – jeśli mowa o polskim wkładzie do moderny europejskiej; o rok pierwej – jeśli idzie o wcześniej startującą modernę europejską. Chociaż nie dokonał tego Krzywicki w oparciu o wymienione wydawnictwa i przekłady polskie1107, zainteresowanie to rozpoczęło się w samą porę.

Zanim postąpimy dalej, konieczny jest pewien nawias o charakterze bibliograficznym, a nawet sięgający konkordancji określonych tekstów Krzywickiego. Z czasem zbierze on w oddzielną całość i opublikuje swoje najważniejsze artykuły i rozprawy dotyczące modernizmu, mianowicie w tomie W otchłani. Stało się to jednak dopiero w r. 1909, kiedy wszystkie te zagadnienia należały już do przeszłości i jak widać z towarzyszącej im w latach 1905–1910 publicystyki Krzywickiego, niewiele go już obchodziły. Ponadto ze swymi tekstami dawniejszymi postępował on nader niefrasobliwie: mieszał ich porządek chronologiczny, przerabiał, skracał, przy czym ofiarą skrótów w stosunku do pierwodruku padały nieraz wysoce interesujące fragmenty.

I tak np. jeden ze swych najwcześniejszych i najciekawszych artykułów o modernistach, zatytułowany „Najmłodsi”, Krzywicki, dotkliwie go okroiwszy, uczynił zakończeniem całej książkowej kompozycji i wymieszał z tekstami późniejszymi o dziesięć lat. Właściwy na tle r. 1894 sens wystąpienia całkowicie się zatracił. Niejednego ze swych zasadniczych artykułów, chociażby dwóch najwcześniejszych pozycji poświęconych Przybyszewskiemu, jego Zur Psychologie des Individuums oraz Totenmesse, w ogóle Krzywicki do tomu W otchłani nie wcielił. Nie ma co ukrywać – nie jest to książka fortunna i jasno ułożona. Dopiero powrót do pierwodruków pomieszczanych w czasopismach pozwala odtworzyć zatartą przez samego Krzywickiego linię rozwojową jego sądów o Młodej Polsce i modernizmie europejskim1108.

Pominięcie dotyczące Przybyszewskiego wskazuje zarazem na główny powód, dla którego książka W otchłani tak dziwnie się ma do rzeczywistego ciągu wystąpień krytycznoliterackich uczonego. Układał ją ktoś, kto stracił już całkowicie zaufanie i zainteresowanie dla modernizmu polskiego, publikował zaś po czasopismach owe wystąpienia ktoś, kto żywił jeszcze to zainteresowanie. Był to po prostu chleb wypiekany z ciasta już przestałego, które osiadło i stwardniało.

Na osobie Przybyszewskiego dobrze to można wymierzyć. U początku bowiem zajęcia się Krzywickiego literaturą modernistyczną stoi – jeżeli chodzi o polskich pisarzy – właśnie Stanisław Przybyszewski. Przybyszewski osobiście i ten krąg dzieł i pisarzy, z patronatem Nietzschego i Ibsena u samego szczytu, który był własnością międzynarodowej cyganerii berlińskiej tuż po r. 1890. W r. 1894 pisarzy tych Krzywicki traktował możliwie serio. W r. 1899 Przybyszewskiego i przybyszewszczyznę ostro zaatakował. W r. 1909 przedrukował ów atak, pominął onegdajsze pochwały i spodziewania. Gdzieś bowiem między tymi dwiema ostatnimi datami trzeba umieścić opis sceny prawdziwie zabawnej i jak na stosunki w obrębie światka literackiego, właściwie taktownej.

„Po przyjeździe Przybyszewskiego do Warszawy – opowiada Krzywicki w swoich Wspomnieniach – spotkałem go idącego z Dagną na Nowym Świecie (…). Podchodząc do mnie, puściła ramię męża, stanęła na środku chodnika, ujęła obiema rękami sukienkę i z całą powagą zrobiła dyg ironiczny. Przechodnie stanęli. Po chwili ze śmiechem ujęła ramię męża i poszli dalej. Było to ironiczne podziękowanie za artykuły moje wymierzone przeciw przybyszewszczyźnie. Ale jej postać była tak urocza, całe zdarzenie na tle pogody wiosennej i promieni słonecznych miało piętno takiego uroku fantastycznego, iż dzisiaj wypływa w mojej pamięci jako obraz pełen wdzięku i artyzmu1109”.

Cóż, Ludwik Krzywicki okazuje się człowiekiem wrażliwym na osoby i doznania, na które naukowcy bywają przygłusi lub też nie zwykli przyznawać się do słuchu…

II

„Dwa lata niespełna, a jakaż różnica olbrzymia! Kiedy wiosny zaprzeszłorocznej opuszczałem Warszawę (…)1110. Jeśli bez podania bliższej daty, w książce opublikowanej w r. 1909, czytamy takie zdania, w ogóle nie wiadomo, o co chodzi. Czyżby nagle w r. 1907 Krzywicki opuszczał Warszawę po rewolucji i wtedy nastąpił wybuch dekadentyzmu w tym mieście pełnym zamachowców? Oto przykład zszywania własnych tekstów w sposób aż tak byle jaki, że gotów wprowadzić w błąd czytelnika. Co innego, kiedy te słowa czyta się w styczniu 1894 r. na łamach „Prawdy”1111. Wiadomo, jakie „dwa lata niespełna”.

Te dwa lata dopełnijmy faktami biograficznymi oraz krytycznoliterackimi dotyczącymi Krzywickiego. One bowiem właśnie tłumaczą jego zdziwienie po powrocie do kraju. Krzywicki, wciąż pozostający pod groźbą aresztowania, wciąż zamieszany w nielegalną działalność polityczną, zmuszony był wiosną 1891 r. opuścić Warszawę, do której, po studiach w Berlinie i pobycie w Stanach Zjednoczonych, powrócił był dopiero późną jesienią 1893 r. Rychło po powrocie otrzymał bardzo wysoką nagrodę Kasy im. Mianowskiego, umożliwiającą mu życiową stabilizację i spokojniejszą odtąd pracę naukową1112.

Rezultatem pobytu w Stanach Zjednoczonych stała się rychło specjalna książka1113, złożona ze szkiców podróżniczych publikowanych głównie na łamach „Prawdy”. Rezultatem bytności w Berlinie – niezależnie od studiów naukowych, których wyniki nie od razu były widoczne – był cykl artykułów poświęconych sprawom literackim. W ciągu roku spędzonego w Berlinie zetknął się Krzywicki z nowymi prądami literackimi i kołem ich wyznawców1114, tym samym zasadniczo kołem, które zobrazował Stanisław Przybyszewski w tomie Moich współczesnych: Wśród obcych. Znamienne, że osoby Krzywickiego Przybyszewski w swoich wspomnieniach berlińskich w ogóle nie wymienił. Cóż, Krzywicki był tylko socjologiem, a nie dzieckiem szatana…

Ówczesne prace krytyczne Krzywickiego poświęcone były przede wszystkim pisarzom zagranicznym: Carlyle, Ibsen, Franz Mehring, Ola Hansson, Max Nordau, Bruno Wille, Hermann Bahr. Do r. 1899 dojdzie do nich Nietzsche, Strindberg, Ada Negri, Franz Servaes. Wachlarz postaci jakże typowy dla wspólnie dzielonych lektur całego modernizmu środkowoeuropejskiego! Wypowiedzi socjologa tak zachłannego na literaturę i umiejącego o niej pisać nie będziemy omawiali w ich całej rozciągłości, lecz jedynie z uwagi na dwa zagadnienia. Najpierw – jak kształtowała się w nich właściwa Krzywickiemu metoda interpretacji krytycznej. Tutaj bowiem, a nie na pisarzach polskich dopiero, wyrobił on sobie tę metodę. Po wtóre – w jakim stopniu poprzez swoje lektury i kontakty osobiste dostrzegł on powstawanie całkiem nowej formacji literackiej i do czego ją odniósł genetycznie. Ten drugi wzgląd wyjaśnia bowiem wspomniane przed chwilą zdziwienie Krzywickiego po powrocie do kraju.

Pierwsze z postawionych zagadnień zilustrować można na szkicach dotyczących Ibsena i Carlyle'a. Zwłaszcza w stosunku do Ibsena, którego recepcja krytyczna, teatralna i przekładowa osiągnęła w Polsce w dziesięcioleciu 1890–19001115 swój wymiar szczytowy, poglądy i interpretacje pióra Ludwika Krzywickiego uderzają swą całkowitą na gruncie polskim samodzielnością. Polega ona na umiejętności klasowej interpretacji zjawiska literackiego, na dążeniu do tego, aby wyszukawszy odpowiedni równoważnik klasowy, jego istnieniem i działaniem tłumaczyć zarówno genezę, jak rozpowszechnienie danego faktu literackiego. Analizy Krzywickiego wyraźnie zmierzają w tym kierunku, co odpowiednie prace Jerzego Plechanowa (Francuska literatura dramatyczna i malarstwo francuskie wieku XIX z punktu widzenia socjologii, 1905; Sztuka a życie społeczne, 1912). Same daty wskazują wszakże, że o bezpośredniej zależności Krzywickiego od Plechanowa nie może być mowy.

Stąd inne domysły będą bardziej na miejscu. Być może, że odezwała się w tych pracach bezpośrednio dostępna Krzywickiemu tradycja polskiej krytyki marksistowskiej – chodzi o Bronisława Białobłockiego1116. Ale możliwe jest również i to, że analizy owe stanowią dla niedawnego tłumacza Kapitału Marksa coś na podobieństwo wykonywanej na preparacie literackim zaprawy do tych marksistowskich rozpraw na temat klasowego powstawania, krążenia i oddziaływania idei społecznych, których mistrzem miał się okazać Krzywicki1117. Obydwa postawione domysły nie wykluczają się, lecz dopełniają.

Dokładniejszego zbadania domagałaby się nadto możliwa zależność bądź zbieżność poglądów Krzywickiego z pracami krytycznymi Leona Winiarskiego (liczne jego wystąpienia spotkać można w tych samych czasopismach, w których publikował Krzywicki). Podobny postulat zgłosić wypada, jeżeli chodzi o Franza Mehringa – Krzywicki znał Legendę Lessinga i pisał o niej.

Zgodnie z tymi założeniami postawę ideową Carlyle'a, jego krytykę burżuazyjnego XIX stulecia, krytykę konserwatywną, moralistyczną, kpiącą, odwołującą się zarazem do indywidualizmu i heroizmu epoki romantycznej – Krzywicki tłumaczy następująco:

„Jest on ostatnim kaznodzieją średniowiecznego chłopstwa szkockiego, które nie wie, gdzie szukać ocalenia. W tym gruncie tkwi i jego radykalizm, i jego zachowawczość, jego wolnomyślna religijność i jego krytyczna powaga, nienawiść ku »mamonizmowi« i uwielbienie feudalnej patriarchalności. Wady i zalety Carlyle'a i jego dwuznaczna natura sfinksowa są najlepszym unaocznieniem chłopsko-szkockiego pojmowania świata1118”.

Pisarstwo Ibsena pozwoliło Krzywickiemu na to, że mógł on sięgnąć do równoważników klasowych związanych już z wiekiem XIX, a ponadto mógł mówić o bezpośrednio aktualnych wzorach i modach literackich. W noworocznym – na rok 1893 – numerze „Prawdy” meldował z Berlina:

„Być (…) ibsenistą należy tu obecnie wraz z nietzscheanizmem do niezbędnych rynsztunków każdego ducha »wolnego«, tj. każdej istoty, która zbrzydziła sobie błoto codzienności mieszczańskiej (ale nie odsetki pobierane z odziedziczonych kapitałów), a nadto chce być uznaną w dwudziestym roku życia za dziesiąte cudo świata1119”.

Wspomnianą przed chwilą zapowiedzią studiów Krzywickiego z dziedziny krążenia idei, w danym wypadku literackich, stała się jego niezwykle instruktywna rozprawa o przyczynach i przebiegu recepcji Ibsena na gruncie angielskim. Zdaniem socjologa, w społeczeństwie angielskim, z jego konformizmem społeczno-obyczajowym, z jego politycznym oportunizmem i kultem pieniądza, norweski dramaturg mógł odegrać rolę podobną do tej, jaką miał już za sobą w swym rodzinnym społeczeństwie. Ibsen-zjawisko otrzymał na tle owego społeczeństwa taką „podkładkę” generalną:

„Ibsen jest na wskroś dziecięciem swego otoczenia – dzielnego drobnomieszczaństwa skandynawskiego, z którym ani może się równać episjerska trzoda, na jaką dzieje przekształciły odpowiednią warstwę społeczeństwa niemieckiego. Norwegia nigdy nie zaznała poddaństwa, które zniszczyło i wytępiło staroczesną, barbarzyńską butność włościańskich tłumów naszego lądu; jej ludność miejska znalazła się również w warunkach sprzyjających tradycjom hardego gminu rzemieślniczego. Toteż kiedy obecne stulecie postawiło przed tym odludnym zakątkiem nowe zagadnienia, znalazło ono w społeczeństwie skandynawskim dostateczną ilość pierwiastku ludzkiego zdolnego do zrozumienia ducha czasu. (…) w swoim łonie wypiastowało ono mnóstwo jednostek zdolnych do rzucenia rękawicy przeszłości z chwilą, kiedy życie zmieniać zaczęło swój bieg i zwracać w innym kierunku (…) cała wyższość ojczyzny Ibsena polega na tym, że przełom ów dokonywa się bardzo szybko. (…) Sprawy były drobne, szare, powszednie; polegały one na skardze żony przeciwko samowoli i wybrykom męża, na zatargu pomiędzy poczuciem godności osobistej a trzodowymi instynktami tłumu, na plunięciu w twarz różnym publicznym rzezimieszkom, łowiącym ryby w mętnym wirze funduszów gminnych. Ibsen stał się dziejopisarzem tej epoki przełomowej i psychologiem duszy owych temperamentów, które zmiana warunków uczyniła bojownikami przeciwko niedorzecznościom rutyny, zmusiła do protestu przeciwko gwałtom opinii publicznej nad jednostką, napełniła serca ich pogardą dla obłudy1120”.

Dłuższy fragment ukazuje cechy postępowania krytycznego, właściwe Krzywickiemu: idea w działaniu społecznym, oto co go najpierw obchodzi. Idea w jej materiale obyczajowym, w typach i odmianach konfliktów. Geneza zaś klasowa o tyle, o ile tłumaczy ona szczególne cechy ideowe pisarstwa Ibsena. Szczególne przez ich związek z chłopską i wolną, nawet kiedy stawała się mieszczańską – Norwegią.

Po linii myślowej pochodzącej również z literatury skandynawskiej i odnosząc swoje obserwacje do Ibsena jako kontrastu, w tym samym czasie doszedł Krzywicki do progu o nazwie – modernizm europejski. Nastąpiło to w artykule poświęconym Oli Hanssonowi1121, temu pisarzowi, który i dla Przybyszewskiego w drugiej części Zur Psychologie des Individuums stanie się zwiastunem nowej atmosfery literackiej, nowego typu odczuwania w ogóle. Jako motto owego artykułu można by położyć późniejsze słowa Adolfa Nowaczyńskiego: „Współczesny Werther szumi intelektualnie dość długo, zanim tężyzna młodego umysłu przejdzie w apatię dojrzałego Europejczyka1122”.

Wywód Krzywickiego pokazuje, dlaczego tak się stało. Punktem wyjścia jest dla niego porównanie generacji Ibsena czy Björnsona z pokoleniem Hanssona, z Młodą Skandynawią w ogóle. Ci pierwsi są

„malarzami mniej lub więcej rozległych zatargów życiowych. Zwykle bohater występuje z pewnymi przekonaniami lub dążnościami uczuciowymi, a życie wypowiada mu o nie walkę (…). Zgoła coś odmiennego przedstawia nam młode pokolenie. Wszystko tutaj wygląda inaczej, nawet forma, w jaką autor myśl swoją układa – przeważnie pamiętnikowa. Zamiast życia, ze starć wysnuwającego wątek przedmiotowy, występuje przede wszystkim jednostka spowiadająca się ze stanów swojego „ja” fizycznego i duchowego1123”.

Z kolei próba interpretacji owej różnicy. Próba o znaczeniu centralnym dla sposobu zrozumienia i sposobu oceny przez Krzywickiego nowej, rodzącej się literatury jako zjawiska z dziedziny kultury społeczeństwa klasowego. Poprzez osobę i przykład Oli Hanssona sięga ta interpretacja o wiele dalej:

„pokolenie stare jest dzieckiem tych czasów, kiedy mieszczaństwo i zamożniejsze drobnomieszczaństwo walczyły na półwyspie o swoją dzisiejszą synekurę społeczną i gorzały jeszcze różnymi ideami. Spośród tych warstw wyszli ci autorzy (…). Tymczasem rozwój podąża dalej. Spośród warstw niższych wydobywają się ludzie, których otoczenie od kolebki było skąpe w zdarzenia lub którzy z wyższych zostali wyrzuceni, zanim poznali życie. Ukazują się wykolejeni na wielką skalę, déclassés, że użyjemy nieswojskiego wyrażenia. Głodzący się proletariusz umysłowy, młody pustelnik w samotności analizujący siebie – oto materiał nowego pokolenia. Otoczenie młodych głów, którym czaszkę rozsadza nawał idei – to są jedyni znajomi, a towarzystwo owo nie da znajomości życia, zwłaszcza że składa się ono jeszcze nie z ludzi, ale młodzieńców. Monografie psychiatryczne wynagradzają ten brak. Sam Hansson jest dzieckiem włościańskim, które wychowało się w ciasnej sferze zagrody chłopskiej, prawdopodobnie wcześnie z nią zerwało związek, a w uniwersytecie żyło samotnie lub w gwarnej wymianie zdań – ponad warstwami, tj. poza życiem, oderwane od stanu włościańskiego, nieprzyswojone przez inny1124”.

Próg prowadzący do europejskiej literatury modernistycznej przekroczył Krzywicki na identycznym, co Przybyszewski, przykładzie literackim: Ola Hansson. Lecz jakże inaczej! Dla Przybyszewskiego Hansson był po prostu wzorem do bezkrytycznego i wyznawczego rozpowszechnienia, do narzucenia innym problematyki i stylu odczuwania szwedzkiego pisarza. Dla Krzywickiego jest to obiekt do zbadania w trybie analizy marksistowskiej. Znakomity socjolog z żadnym z podówczas piszących krytyków polskich nie daje się zestawić, ponieważ analizując indywidualny przypadek Hanssona rozpatruje on pewne generalne zjawisko, które ten przypadek wywołało. Hansson, chociaż syn chłopski, jest wyobcowany, oderwany od społeczeństwa, a uczony odpowiada na pytanie, dlaczego tak się mogło stać mimo metryki społecznej pisarza, która zdawała się usuwać to niebezpieczeństwo. Nie ma gotowego schematu socjologicznego, który by przed tym chronił; istnieje zjawisko społeczne, w tym wypadku szczególnie paradoksalnie przebiegające.

Ludwik Krzywicki dostrzega proces alienacji społecznej i dlatego odmiennie i samodzielnie przekracza próg literatury modernistycznej.

1104.Młoda Polska jako problem i model kultury – rozprawa powyższa została przedstawiona na posiedzeniu Wydziału I PAN dnia 17 XI 1962. W dyskusji nad nią wzięli udział prof. J. Chałasiński, M. Kalecki, T. Kotarbiński i S. Żółkiewski. Por. Sprawozdania z prac naukowych Wydziału Nauk Społecznych, R. V, 1962, z. 5 (27), s. 5–10. [przypis autorski]
1105.Zainteresowanie Krzywickiego dla generacji literackiej wkraczającej do literatury około r. 1890 rozpoczęło się bardzo wcześnie – Wchodzącym w zakres niniejszego ujęcia zagadnieniom poświęcony jest w pewnej mierze artykuł J. Z. Jakubowskiego, Ludwik Krzywicki jako krytyk literacki („Przegląd Humanistyczny” 1959, nr 6, s. 1–15). Niestety, nie może zadowolić przedstawiona przez autora interpretacja, ani też nie zadał on sobie trudu, by przeczytać wszystkie artykuły literackie Krzywickiego, zwłaszcza dotyczące pisarzy zagranicznych. [przypis autorski]
1106.już w dziesięcioleciu 1880–1890 był Krzywicki bardzo aktywnym publicystą, a nawet felietonistą – odpowiedni materiał znaleźć można w Dziełach L. Krzywickiego (t. II–IV, Warszawa 1958–1960), zawierających artykuły i rozprawy z lat 1880–1889. Także dołączone do poszczególnych tomów wykazy prac pominiętych świadczą, że brak artykułów w sprawach literackich jest wynikiem selekcji przeprowadzonej we wzmiankowanych tomach. [przypis autorski]
1107.nie dokonał tego [zwrotu zainteresowania ku modernie] Krzywicki w oparciu o wymienione wydawnictwa i przekłady polskie – Jedyny wyjątek stanowi sąd Krzywickiego o poezji Tetmajera. Nader pozytywnie oceniwszy pisarstwo Ady Negri, przeprowadził on paralelę między nią a Tetmajerem (K. R. Ż. Ada Negri, „Prawda” 1897, nr 41, s. 489): „Mimo woli nasuwa się nam porównanie pomiędzy tą poetką, która wyszła spośród ludu, zdrowa, silna, namiętna, a lirykami w rodzaju Tetmajera. Jaka przepaść pomiędzy dzieckiem nędzy, które wycierpiawszy się w dzieciństwie, podnosi teraz głos z nizin społecznych, ażeby rozegnać nieco mroki tam panujące i rozgrzać serca zesztywniałe, a tymi mistrzami rymu, którzy skwitowali z wszelkich wielkich idei i poprzestali na skromniejszym zadaniu: budzenia zachwytu wśród rozpróżniaczonych dam salonu i wyśpiewywania swoich tęsknot miłosnych. Zamiast pesymizmu zabarwionego – krańcowości się stykają – żądzą orgii w sercu Ady Negri wrze szalone pragnienie życia, walki za ideę, powabów przyrody, prostej szczerej miłości”. [przypis autorski]
1108.powrót do pierwodruków pomieszczanych w czasopismach pozwala odtworzyć (…) linię rozwojową jego [Krzywickiego] sądów o Młodej Polsce i modernizmie europejskim – Zawartość tomu W otchłani (Warszawa 1909) w stosunku do pierwodruków w czasopismach podaje bibliografia prac L. Krzywickiego pomieszczona w wydawnictwie Ludwik Krzywicki. Praca zbiorowa poświęcona jego życiu i twórczości, Warszawa 1938, s. 293. Ze względów przytoczonych w tekście, ilekroć to jest konieczne dla odtworzenia właściwego kontekstu wypowiedzi Krzywickiego lub ilekroć danego ustępu brak w tomie W otchłani, cytujemy wedle pierwodruku w czasopiśmie. Kiedy obydwie wskazane okoliczności nie zachodzą, cytujemy według owego tomu, jako łatwiej dostępnego, podając lokalizację w tekście w nawiasach.Krzywicki jest nadto autorem prawdziwie interesującej i przenikliwej rozprawy o Emancypantkach Prusa („Prawda” 1894, nr 8–10). Dlatego przenikliwej, ponieważ z dużą trafnością wskazał autor na braki kompozycyjne tej powieści, nie uległ czarowi Madzi Brzeskiej, pokazał słabości filozofii Prusa narzucanej przez jego powieściowych porte-parole'ów, a wreszcie cały utwór potraktował jako pretekst do swej zasadniczej wypowiedzi w kwestii emancypacji kobiet. Prusowi to wystąpienie miało przypaść do gustu, i wcale się nie obraził na zadzierzystego socjologa i folklorystę (zob. L. Krzywicki, Wspomnienia, t. II, Warszawa 1958, s. 420). W cytowanej bibliografii Krzywickiego omawiana rozprawa została zarejestrowana w sposób nieułatwiający jej odszukania, a mianowicie w dziale Sprawa kobieca (s. 290), wraz z artykułami Krzywickiego na temat Komediantki i Fermentów Reymonta („Prawda” 1896, nr 50; 1897, nr 2, 8, 12). Na wagę tej rozprawy pierwszy zwrócił uwagę H. Markiewicz w szkicu o Emancypantkach (Prus i Żeromski. Rozprawy i szkice literackie, Warszawa 1954, s. 46, 334). Uwzględnia ją również [J. Z.] Jakubowski, Ludwik Krzywicki jako krytyk literacki, „Przegląd Humanistyczny” 1959, nr 6, s. 9–10. [przypis autorski]
1109.Po przyjeździe Przybyszewskiego do Warszawy (…) obraz pełen wdzięku i artyzmu – L. Krzywicki, Wspomnienia, t. II, s. 442. [przypis autorski]
1110.Dwa lata niespełna, a jakaż różnica olbrzymia! Kiedy wiosny zaprzeszłorocznej opuszczałem Warszawę (…) – L. Krzywicki, W otchłani, Warszawa 1909, s. 50. [przypis autorski]
1111.„Dwa lata niespełna, a jakaż różnica olbrzymia! Kiedy wiosny zaprzeszłorocznej opuszczałem Warszawę” (…) w styczniu 1894 r. na łamach „Prawdy” – K. R. Żywicki [L. Krzywicki], Nasz nietzscheanizm, „Prawda” 1894, nr 4. Ten znamienny artykuł całkowicie uszedł uwagi monografisty recepcji Nietzschego w omawianym okresie. Por. T. Weiss, Fryderyk Nietzsche w piśmiennictwie polskim lat 1890–1914, Kraków 1961. [przypis autorski]
1112.Krzywicki (…) zmuszony był wiosną 1891 r. opuścić Warszawę (…) po studiach w Berlinie i pobycie w Stanach Zjednoczonych, powrócił był dopiero późną jesienią 1893 r. (…) – K. Krzeczkowski, Zarys życia i pracy Ludwika Krzywickiego, w: Ludwik Krzywicki, s. LVI–LIX. [przypis autorski]
1113.Rezultatem pobytu w Stanach Zjednoczonych stała się rychło specjalna książka – L. Krzywicki, Za Atlantykiem. Wrażenia z podróży po Ameryce, Warszawa 1895. [przypis autorski]
1114.w Berlinie zetknął się Krzywicki z nowymi prądami literackimi i kołem ich wyznawców – L. Krzywicki, Wspomnienia, t. II, s. 436–439. [przypis autorski]
1115.recepcja krytyczna, teatralna i przekładowa [Ibsena] osiągnęła w Polsce w dziesięcioleciu 1890–1900 swój wymiar szczytowy – Pomijając główne wystąpienia wcześniejsze (W. Engeström, Henryk Ibsen, poeta norweski, Warszawa 1875; S. Wollerner, Henryk Ibsen, Lwów 1888), można odnotować w dziesięcioleciu 1890–1900 następujące poważniejsze artykuły i studia dotyczące norweskiego dramaturga: H. Biegeleisen, Henryk Ibsen. Szkic spoleczno-literacki, Warszawa 1891; W. Bogusławski, Skandynawizm w literaturze. Henryk Ibsen, „Biblioteka Warszawska” 1891, t. IV; C. Jellenta, Ostatnie dramata Ibsena, „Ateneum” 1893, t. I; W. Marrene-Morzkowska, Nowe prądy w literaturze dramatycznej, „Wędrowiec” 1893, s. 473–475; L. Szczepański, Henryk Ibsen. Garść uwag, „Świat” 1894, s. 544–547, 576–579; A. Świętochowski, Ibseniada, „Prawda” 1896, nr 49 (jest to złośliwy atak na przesadny kult Ibsena w Polsce); A. Górski, Henryk Ibsen – 20 marca 1828, „Życie” 1898, s. 133–134. Nadto książka L. Germana, Henryk Ibsen, Lwów 1895 (uprzednio druk. na łamach „Przewodnika Naukowego i Literackiego” 1894); główne recenzje: Z. Daszyńska w: „Głos” 1895, s. 270–272; J. Kotarbiński w: „Przegląd Literacki” 1896, nr 5; I. Suesser w: „Ateneum” 1896, t. II. Znacznej części wyliczonych tytułów nie wymienia W. Hahn, Henryk Ibsen w Polsce. W setną rocznicę urodzin. 1828, 20 III 1928, Lublin 1929. Większe zaufanie budzi podane przez Hahna zestawienie polskich przekładów i przedstawień sztuk Ibsena (W. Hahn, Henryk Ibsen w Polsce (…), Lublin 1929, s. 9–22). [przypis autorski]
1116.tradycja polskiej krytyki marksistowskiej (…) Bronisława Białobłockiego – S. Sandler, U początków marksistowskiej krytyki literackiej w Polsce. Bronisław Białobłocki, Wrocław 1954, s. 22–32, 76–87. [przypis autorski]
1117.coś na podobieństwo wykonywanej na preparacie literackim zaprawy do tych marksistowskich rozpraw na temat klasowego powstawania, krążenia i oddziaływania idei społecznych, których mistrzem miał się okazać Krzywicki – A. Schaff, Narodziny i rozwój filozofii marksistowskiej, Warszawa 1950, s. 377: „Idea jest więc tylko świadomym wyrazem dokonanych już przemian w materialnym podłożu społecznym, ale z chwilą pojawienia się staje się potężnym orężem w dalszej ich realizacji (…). Krzywicki dzięki swej wielkiej erudycji potrafił w Rodowodzie idei społecznej oraz w innych pracach popularyzacyjnych poświęconych sprawie rozwoju społecznego zilustrować te ogólne tezy konkretnymi przykładami historycznymi w sposób niezwykle przekonywający”. [przypis autorski]
1118.Jest on ostatnim kaznodzieją średniowiecznego chłopstwa szkockiego, które nie wie, gdzie szukać ocalenia. (…) unaocznieniem chłopsko-szkockiego pojmowania świata – J. Wojewódzki [L. Krzywicki], Sfinks wieku XIX, „Prawda” 1892, nr 2, s. 16–17. Artykuł został spowodowany ukazaniem się polskich przekładów dzieł Carlyle'a: Sartor Resartus (1882) oraz Bohaterowie (1892). [przypis autorski]
1119.Być (…) ibsenistą należy tu obecnie wraz z nietzscheanizmem do niezbędnych rynsztunków każdego ducha „wolnego” (…) dziesiąte cudo świata – J. W. [L. Krzywicki], Nowy utwór Ibsena, „Prawda” 1893, nr 1, s. 5. Ten „nowy utwór” to Budowniczy Solness. Nie wywołał on w czasopismach polskich szerszego odgłosu; oprócz artykułu Krzywickiego można wskazać jedynie: W. Bugiel, „Budowniczy Solness”, „Myśl” 1893, nr 11–12. Cytowany wywód Krzywickiego wykazuje zastanawiające podobieństwo do analizy związków między stanowiskiem ideowym Ibsena a charakterem społecznym Norwegii, jaką w liście do P. Ernsta, datowanym 5 VI 1890, przeprowadził F. Engels (K. Marks i F. Engels, O literaturze i sztuce. Wybór tekstów, Warszawa 1958, s. 20–21): „Chłop norweski nie zaznał nigdy poddaństwa, i to, podobnie jak w Kastylii, kształtuje zupełnie inaczej tło ogólnego rozwoju. Norweski drobnomieszczanin jest synem wolnego chłopa i reprezentuje w tych warunkach męski typ w przeciwieństwie do zdegenerowanego niemieckiego mieszczucha. Tak samo norweska drobnomieszczanka stoi o całe niebo wyżej od żony niemieckiego drobnomieszczanina. I cokolwiek można by powiedzieć o błędach np. dramatów Ibsena, to przecież odzwierciedlają one świat wprawdzie drobnego i średniego mieszczaństwa, ale jakże odmienny od niemieckiego, świat, w którym ludzie mają jeszcze charakter i inicjatywę i działają samodzielnie, jakkolwiek postępowanie ich może się niekiedy obcemu obserwatorowi wydawać dosyć dziwne”. Wydaje się zupełnie niemożliwe, ażeby piszący w r. 1893 o Ibsenie Krzywicki mógł znać ten list, ale nie jest wykluczone, że w związku z prawdopodobną u niego lekturą polemiki literackiej ([por.] K. Marks i F. Engels, O literaturze i sztuce. Wybór tekstów, Warszawa 1958, s. 239–240), której jednym z ogniw był ów list Engelsa, jakieś echa cytowanej interpretacji doszły uszu młodego socjologa polskiego. Osoby Paula Ernsta Krzywicki w swoich Wspomnieniach nie wymienia. [przypis autorski]
1120.Ibsen jest na wskroś dziecięciem swego otoczenia (…) pogardą dla obłudy – J. Wojewódzki, Ibsen w Anglii, „Prawda” 1893, nr 33, s. 392. [przypis autorski]
1121.doszedł Krzywicki do progu o nazwie modernizm europejski (…) w artykule poświęconym Oli Hanssonowi – Wobec bliskości chronologicznej tego artykułu (K. R. Ż., Z Niemiec, „Prawda” 1892, nr 44) z broszurą Przybyszewskiego rzeczą celową będzie ustalić, komu przypada pierwszeństwo w zaznajomieniu czytelnika polskiego z Młodą Skandynawią i Olą Hanssonem w jej gronie. Przybyszewski, pod bezpośrednim wrażeniem wizyty u Hanssona, zaczął pisać swój szkic 8 V 1892 i szybko go ukończył, wydał zaś drukiem pod sam koniec tegoż roku. Tak przynajmniej wynika z Moich współczesnych. Wśród obcych (Warszawa 1926, s. 59), jeżeli mamy prawo traktować ten pamiętnik jako ścisłe kalendarium bio-bibliograficzne.Mamy zatem dwie inicjatywy niezależne i równoległe, o tym samym źródle wstępnym, ponieważ Krzywicki (K. R. Ż., Z Niemiec, „Prawda” 1892, nr 44, s. 522) poznał osobiście młodego pisarza szwedzkiego: „Dziwne w ogóle na mnie uczynił wrażenie Hansson – człowiek, który nie miał czasu skąpać się w szerokim potoku życia, a wiedzę swoją pod tym względem czerpał raczej z monografii psychiatrycznych niż ze spostrzeżeń własnych”.W świetle bibliografii komu innemu przypada pierwszeństwo – Ignacemu Suesserowi, pracowitemu propagatorowi i tłumaczowi piśmiennictwa skandynawskiego. Oto zestawienie chronologiczne: I. Suesser, „Młodzi” w literaturze skandynawskiej, „Myśl” 1892, nr 1–6; A. Świętochowski, Liberum veto, „Prawda” 1892, nr 47; J. Kotarbiński, Krytyk-impresjonista, „Biblioteka Warszawska” 1893, t. III; I. Matuszewski, Podmuch z północy. Młoda Skandynawia i Ola Hansson, „Ateneum” 1894, t. I; W. F[eldman], Z nowszej literatury skandynawskiej. „Ateneum” 1899, t. I (jest to omówienie książki: M. Herzfeld, Die skandinavische Literatur und ihre Tendenzen, Berlin 1898); M. H. Rawicz, Ola Hansson, „Przegląd Polski” 1900, t. 137; J. Klemensiewiczowa, Ruch literacki ostatniego dwudziestolecia w Danii i Norwegii, „Ateneum” 1901, t. II. Rozprawy Kotarbińskiego i Matuszewskiego zostały wywołane polskim przekładem Hanssona Młodej Skandynawii (Warszawa 1893; główne recenzje: P. C[hmielowski] w: „Wędrowiec” 1893, s. 207; W. Bugiel w: „Prawda” 1894, nr 31; I. Suesser w: „Przegląd Tygodniowy” 1894, s. 102).Jeżeli dodać, że na parę lat przed „Życiem” krakowskim, które za redakcji Przybyszewskiego opublikowało przekłady szkiców o Poem, Barbey d'Aureyilly'm oraz Nowy problemat serca (1898, s. 255–259), teksty Hanssona krążyły po czasopismach polskich, między legendy należy włożyć mniemanie, jakoby dopiero Przybyszewski wprowadził go do Polski. Gromada wprowadzających była znacznie szersza i jako jeden z najpierwszych należy do niej Krzywicki. Wspomniane przekłady to: Sensitiva amorosa („Przegląd Poznański” 1894, nr 12–15), Böcklin („Przegląd Poznański” 1895, nr 26–27, oraz „Tydzień” 1897, s. 357–358, 367–368, 381–383), Krytyka („Krytyka” 1896, s. 319–325), Bezdomny („Przegląd Poznański” 1896, nr 1–4). Ostatnim ogniwem tego zainteresowania będzie dokonany przez S. Lacka przekład Jasnowidzów i wróżbitów (Warszawa 1905). [przypis autorski]
1122.Współczesny Werther szumi intelektualnie dość długo, zanim tężyzna młodego umysłu przejdzie w apatię dojrzałego Europejczyka – A. Neuwert-Nowaczyński, Anarchia literacka w Niemczech. (Studium pesymistyczne), „Ateneum” 1899, t. III, z. 2, s. 206. [przypis autorski]
1123.malarzami mniej lub więcej rozległych zatargów życiowych (…) jednostka spowiadająca się ze stanów swojego „ja” fizycznego i duchowego – K. R. Ż. [L. Krzywicki], Z Niemiec, s. 521. [przypis autorski]
1124.pokolenie stare jest dzieckiem tych czasów, kiedy mieszczaństwo i zamożniejsze drobnomieszczaństwo walczyły na półwyspie o swoją dzisiejszą synekurę społeczną (…) ponad warstwami, tj. poza życiem, oderwane od stanu włościańskiego, nieprzyswojone przez inny – K. R. Ż. [L. Krzywicki], Z Niemiec, s. 522. [przypis autorski]