Kitabı oku: «Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoje opisuiący», sayfa 4

Yazı tipi:

Rozdział XI

Sielana (tak się nazywa ten kray, o którym piszę), nie maiąc żadnego związku z postronnemi państwami, przestaie na samym tylko handlu wewnętrznym, którym obywatele wspólnie użyczaią sobie tych produktów, w które iedna okolica więcey obfituie niż druga. Maiąc wszystko w kraiu, co się sciąga do potrzeby i do wygody bez zbytku, nie potrzebuią żeglugi, aby topili dostatki swoie i siebie razem z niemi. Metal naydroższy u nich iest ten, który im służy do rolnictwa i obrony maiątku. Złoto i inne krusce, iako nieużyteczne, nie maią żadnego szacunku. Bogactwami u nich iest zboże i bydlęta, które ich żywią i odziewaią, a znakami wyrażaiącemi te ich bogactwa iest moneta z pierwszego metalu, który niczym się nie różni od naszego żelaza.

Sielanie tak co do życia i odzienia, iako i co do nauk, o to się tylko staraią, co im iest istotnie potrzebnego. Pomieszkaniem ich są domy proste, bez ozdób architektury, ale wygodne i zdrowe. Wsie (ponieważ w całym kraiu miasta żadnego nie masz) są osiadłe, w dobrym położeniu i maiące wszelkie wygody potrzebne do życia. Pożywienie ich zdrowe, smaczne, ale bez zbytku. Stróy prosty, wygodny i poważny; w tym tylko odmienny od naszego, iż nie znaią kapot, ani kontuszow, maiąc wcale niepożyteczną nosić na sobie dwie suknie razem, gdy iedna z nich dobrze odziewa. Nie używaią czapek i niczym nie przykrywaią głowy. Kolega móy, zgubiwszy czapkę swoią w morzu, dostał wielkiego kataru i tą chorobą zaraził wiele mieszkańcow, którey nigdy w tym kraiu nie znano.

Kobiety sielańskie mało się różnią w swym stroiu od mężczyzn. Natura, szczodra w rozdawaniu im wdzięków, zdaie się nie potrzebować sztuki, aby ią poprawiała. Te, które są urodziwe, ponieważ nie wyciągaią tego, aby im mówiono, iż są ładne, przestaią na wdziękach, które im dała natura. Nie staraiąc się zbytecznie o piękność ciała, nie znaią kalectwa i chorób, którym większa część kobiet naszych podlega. Płeć ich ani iest tak ogorzała od słońca, iak wieśniaczek naszych, ani tak biało-wybladła, iak tych dam, którym sznurówki odeymuią wolne odetchnienie, ani tak ponsowa107, iak tych, które się maluią, ale po większey części są smaglawe, maiąc żywe kolory krwie zdrowey, którym żadna farba wyrównać nie potrafi. Nie maią, prawda, tey szczupłości, która u nas iest skutkiem sznurówek, lekarstw i sedenteryi, ale za to są zdrowe, płodne i zdatne do pracy. Ta, będąc naypierwszą zaletą we wszystkich obywatelach Sielany, tak z czasem i mnie samemu stała się słodką, iż miałem sobie za naymilszą rozrywkę to, co brałem w początkach za skutek niewoli. Praca Sielan około rolnictwa iest umiarkowana. Nie widać między niemi tak padaiących na ziemię od upału słońca i siły swoie wycieńczaiących od świtania aż do ciemney nocy, iak pospolicie widzieć się daie u nas. Każda ręka, dla swoiey tylko żywności pracuiąc, ma dosyć czasu, aby odpoczęła.

Ustały więc z czasem narzekania nasze i o to tylko usilnie staraliśmy się oba, aby iak nayprędzey umieć ięzyk kraiowy. Zlecono to staranie kilku kobietom; częścią dlatego, iż płeć niewieścia skłonna iest wszędzie z natury do wielomówstwa, częścią, iż przez wrodzoną sobie ciekawość wyczerpać z nas potrafi wszystkie skrytości. Cnota i niewinność obyczaiów, któremi się zaszczycaią mieszkańcy kraiu tego, zasłonią mię od żartów, które z tey okazyi może sobie robić czytelnik. Powiem w szczerości, co mi się zdarzyło. Znaiąc dobrze słabość naszych Ziemianek, iako pochwały, które im płeć nasza daie, są dla nich naywiększą powabą, użyłem tegoż samego sposobu, wychwalaiąc Fanilę, naymłodszą nauczycielkę naszą, z piękności duszy i ciała, a udaiąc częste wzdychania, abym z niey wyczerpał wiadomość o radzie i zwyczaiach kraiowych, oświadczyłem iey, iż uięty żywością wdzięków, przepędzam niespokoyne momenta. Z początku Fanila rumieńcem, który twarz iey oblał, zdawała się pokazywać, iż w iakimkolwiek kraju i płanecie kobieta iest zawsze kobietą, ale powtorzone pochwały tak potym108 gniew w niey wzbudziły, iak gdyby który u nas z niedyskretnych mężczyzn odważył się w oczy to powiedzieć damie nieurodziwey, że iest niepiękną.

Gdyśmy iuż oba dobrze ięzyk rozumieć i myśli nasze wyrażać poczęli, kazano się nam stawić przed Satumem. Ten z zwykłą łagodnością spytał się nas w przytomności ludu, z iakiego iesteśmy kraju? i iakim przypadkiem dostaliśmy się do Sielany tą stroną, którędy morze oddziela kray ich od innych narodów.

Kolega, iako przewodnik do tey podróży, pierwszy się odezwał, iż oyczyzna nasza iest na Ziemi, która będąc w liczbie pierwszych płanet niebieskich, iest nierównie szlachetnieyszą od Xiężyca; ciekawość oglądania dalekich krajów, aby rozprzestrzenić umieiętność naszą, iest w nas Ziemianach skłonnością panuiącą. Im większe przeszkody poczyniła do tego natura, tym większą chęć ciekawość w nas zapaliła, aby ie przełamać. Jakoż wynalazek żeglugi przybliżył iuż do nas nayodlegleysze kraje. Bohatyrowie nasi, którzy mało cenili życie własne, a mniey ieszcze kolegow swoich, puścili się na tysiączne niebezpieczeństwa, szukaiąc po morzu nieznaiomych krajów. W tey podróży znaczną część Ziemi odkrywszy, wyplenili z niey ogniem i mieczem dawnych mieszkańców, aby wyczyszczony kray z ludzi i złota podbili pod panowanie swoie. Dziś dowcip109 nasz, nie przestaiąc na tym, iż włada ziemią i morzem, zaczyna być panem trzeciego żywiołu i przez wynalezienie balonow przybliża do siebie nayodlegleysze płanety. Nie ma się iednak niczego od nas kray wasz obawiać, bo iesteśmy mieszkańcami tego narodu, który się sprawiedliwie szczycić może, iż iest nayspokoynieyszym ludem na świecie. Gdyby zamiast nas Polaków dostał się tu był który z owych bohatyrów, którzy odkryli naszą Amerykę, mielibyście byli Ferdynandów, Kortezów, którzy by was kuli w łańcuchy i wystawili na wzgardę i śmierć od własnego ludu. Pizarrow, którzy by was wyrzynali i łupili z maiątku. Nugnezow, którzy by was szczwali psami. Welazquezow, Narwaezów, Almagrów, którzy by zbroczyli tę ziemię krwią ziomków waszych, tak iak Mexyk i Peru spłynął krwią niewinnych Indyanów. Ale ieżeli odkrycie Ameryki naszey było zgubą dawnych iey mieszkańców, przyznać iednak potrzeba, iż wprowadzenie tam światła nauk czyni ią teraz nierównie znakomitszą w świecie, iak była przed odkryciem swoim. Europa nasza, stawszy się nayprzod ogromną innym trzem częściom Ziemi, niesie im teraz pochodnią nauk, za którą postępuiąc, wszystkie narody wchodzą pomału z ciemnoty swey i grubiiaństwa. Nauki nasze zniosły przesądy, w których długo zostawali Ziemianie; a cisnąc się aż do tronu, odmieniły sposób myślenia w samych nawet monarchach.

Potym kolega, wyliczaiąc wynalazki nasze, a między innemi proch, bomby, kartacze, ognie greckie, kule rozpalone i balony, których użyć można na palenie miast i flot nieprzyiacielskich, wyprowadzał różne pożytki, które nam przyniesły nauki, a przekładaiąc Sielanom ich potrzebę, oświadczył chętnie łożyć swe usługi, aby kray ten stał się polerownieyszym110.

Gdy przestał mówić, spytał się mię Satumo, co bym sądził o naszych naukach?111 Odpowiedziałem mu: czego mię uczono w Akademii Sandeckiey i iako tę naukę dał mi poznać przypadek, iż była próżno straconym czasem; iako potym112 ucząc się ięzyka swego kraiu, chwyciłem się nowości, która mię śmiesznym i niezrozumianym czyniła; iako ucząc się francuskiego ięzyka, zabrałem gust do romansow i dzieł teatralnych, które mi przewróciły głowę amorycznemi intrygami i przywiodły do utraty czasu, zdrowia, maiątku i samey nawet cnoty; a wspomniawszy sobie, żem utracił na zawsze oyczyznę, zacząłem złorzeczyć wszystkim wynalazkom szkodliwym i tym, którzy się niemi wsławić usiłuią.

Widząc mię Satumo rozrzewnionego, spytał się, ieżeli113 bym miał chęć zostać na zawsze w kraiu. Łatwo się każdy domyśli, iż nie wiedząc, co z sobą czynić, przystałem na to, abym został w Sielanie. Odłączono mię natychmiast od kolegi, o którym nierychło dowiedziałem się, iż skazany był na wygnanie do wyspy Magaty, dokąd tamteysi obywatele zwykli posyłać tych, którzy wykraczaią przeciw ustawom ich rządu.

Rozdział XII

Zostałem na zawsze w domu Satuma, który widząc przywiązanie moie do siebie, tak słodko się obchodził ze mną, iak dobry oyciec z synem, przyganiaiąc mi umysłu tylko, a nie serca zdrożności. „Dziękuy, przychodniu, Opatrzności – mówił do mnie – iż cię bez sposobu do życia i wystawionego na wszelki rodzay zbrodni sprowadziła do tego kraiu, gdzieś się nauczył pracą rąk własnych szukać pożywienia i gdzieś zabezpieczył cnotę, która w tułaiącym się po świecie iest tak niestała, iak życie, które prowadzi. Gdym cię pierwszy raz widział biorącego w ręce narzędzia rolnicze i władać niemi nieumieiącego, wnosiłem sobie, iż wychowany w próżnowaniu i na kształt kaleki bez rąk albo niemowlęcia bez siły, byłeś ciężarem dla społeczeństwa, które cię żywiło. Sposób, którym utrzymywałeś życie, był albo przemysłem pokrzywdzaiącym innych, albo rozboiem na kształt dzikiego zwierza porywaiącego cudzy przychówek”.

Satumo, nie znaiąc tey różnicy, która iest między nami, sądził o mnie według zwyczaiu i sposobu myślenia swego narodu. Powiedziałem mu, iż u nas iest dwoiaki rodzay ludzi: iedni, którzy nie pracuią, a są maiętni, drudzy, którzy siebie i pierwszych żywią pracą rąk swoich, a żyią w ostatniey nędzy. Nie mogł nayprzód poiąć tego, ale gdym mu wyłożył różnicę, którą czyni między nami stan i urodzenie: „Jakże! – rzekł z czułością – toż ludzie podobni wam naturą i skłonnościami maią się różnić od was urodzeniem? i ta różnica ma usprawiedliwiać dzikość i okrucieństwo wasze114? Gdybym przemocą trzymał cię w podobney niewoli i patrzał na nędzę twoią z taką oboiętnością, iak ty patrzyłeś na smutny stan podobnych tobie, nie miałżebyś mię za okrutnego tyrana? Jakimże sercem domagasz się od tych, których wolnemi stworzyła natura, aby byli niewolnikami twemi? Jak możesz przywłaszczać sobie krwawy ich dobytek i uchodzących z niewoli ścigać tym prawem, że są twoi poddani? Ktoż to prawo stanowił? Maszże go od Naywyższey Istności?”.

Rozumiałem, iż urażony tym Satumo oddali mię na zawsze od siebie. Żałowałem nayprzód, żem się z tym wymówił i nadto szczerze opisał mu stan rolników naszych, ale widząc, iż gniew iego pochodził z czułości serca, abym podobnąż czułość z moiey strony okazał, powstałem przeciw tey niesprawiedliwości, przypisuiąc ią kilku tylko prywatnym, a nie całemu narodowi, iak mniemał Satumo. Na dowod zaś tego przytaczałem mu słowa Marcina Galla o Bolesławie Chrobrym rozsądzaiącym sprawy między dziedzicami i ich poddanemi z sprawiedliwością bezwzględną115. Ustawę Ziazdu Wiślickiego względem poddaństwa, którą czytałem w Januszowskim116. Ustawę Jana Olbrachta w Piotrkowie. Osobliwie zaś wielbiłem sprawiedliwość znoszącą przywłaszczone prawo życia i śmierci117. Oycowską dobroć w obchodzeniu się z poddanemi i ludzkość w nadaniu im wolności dziedziców dóbr: Korsunia, Szczors, Pawłowa i innych118

Satumo wysławiał tę ludzkość, ale się nadto zapędzał w uwagach nad naszym sposobem myślenia i zwyczaiami. Z tym wszystkim wybić mi nie mógł z serca tey miłości, którą miałem ku moiey oyczyznie. Często myśląc o niey, brała mię rozpacz osobliwie na ten czas, kiedym obaczył Ziemię wschodzącą na niebie iak Xiężyc, który oświaca nas Ziemian. Gniewałem się na chmury, które zasłaniaiąc sobą, porywały mi z oczu, com miał naymilszego. Czasem wlepiwszy oczy i utopiony w myślach, zdawało mi się iak astronomom naszym, iż widzę na niey gór wierzchołki, które biorąc za Góry Karpackie, a blisko nich patrząc ku części północney, wystawiałem sobie w imaginacyi kray nasz i Warszawę, biorąc dwie plamki iaśnieysze za dwie wieże Świętego Krzyża.

Słysząc mię Satumo często powtarzaiącego imię Warszawy, spytał się na koniec, co bym przez to rozumiał. Gdym mu opowiedział położenie miasta tego, rozległość, piękność okolicy, wspaniałość wielu domow, życie w nim mieszkaiących, nie zamilczaiąc nawet o rozpuście i zbytkach nieodłączonych od miast takich, iakim iest Warszawa:

„Dziękuię – rzecze – Opatrzności, iż nas zachowała od tych osad szkodliwych cnocie i społeczeństwu. Miasta wasze są składami tych zbytkow zagranicznych, które handel wprowadza z zepsuciem obyczaiów i rozwiązłością życia. Łakomstwo poprowadziło was w odległe kraie, abyście szukali w nich bogactw, opuszczaiąc prawdziwy skarb, iakim iest rolnictwo. Wieyskie wasze osady, właściwe siedlisko cnoty wzgardzone od was, tych tylko stały się mieszkaniem, którzy wam w zbytkach wyrównać nie potrafią. Cóż za korzyść macie z miast waszych? Oto tę podobno, iż żądze wasze nieposkromione w wymysłach zmiękczyły wam serce i odrodnemi was uczyniły od przodków.

Patrz na nas, iak żyiemy szczęśliwi, bo uszczęśliwienie nasze nie na zbytkach i próżney okazałości, ale na dogodzeniu prawdziwym potrzebom natury zakładamy. Rolnictwo i pomnożenie bydląt domowych iest naszym pierwszym staraniem, a straż granic kraiu naszego, aby bezpiecznie posiadać maiątek, iest nam powodem, iż razem z narzędziem rolniczym nosiemy broń dla odporu. Każdy obywatel Sielany iest razem żołnierzem i rolnikiem. Utrzymywanie osobnych na to ludzi, by się bili o nasz maiątek, mamy za rzecz niegodną imienia męskiego. Nigdy naiemnicze męstwo wyrównać nie potrafi temu, które pochodzi z ścisłych związków miłości ku żonie, dzieciom i przywiązania do maiątku własnego”.

„Gdzież ta okazałość kraiu – spytałem się Satuma – która murami miast zdobiąc ziemię poznać daie każdemu, iż ią posiada polerowny naród? Gdzie mieysce schadzek i rozrywek waszych, które by wam słodząc nudność życia wieyskiego, podawały sposobność słodkiego obcowania z przyiaciołmi i przerwania na czas nieodłączonych troskow od starań i zabiegów ludzi gmyraiących w ziemi? Miasta są dla nas mieyscem zabaw, gdzie gust, wspaniałość i obfitość założyły sobie mieszkanie”.

„Mylisz się – odpowiedział mi na to – biorąc powierzchowność za istotę rzeczy. Ta mniemana wspaniałość z wysokich stosów kamieni według dziwacznych ustaw architektury waszey zrobiona cóż przydać może tey ozdobie, którą każdemu kraiowi dała natura? Rola, wydaiąc z łona swego pożywienie dla nas, nie potrzebuie inney ozdoby iak tę, gdy ią czyniemy żyźnieyszą. Zamiast uprawy podsycaiącey iey płodność, zawalasz iey łono stosami czczych kamieni, aby się w tym mieyscu stała dla ciebie niepłodną. Znosząc na iedną kupę rozproszone głazy, które natura w głębi ukryła, zostawuiąc ci dosyć grubą warstwę, abyś ią orał pługiem, zdaiesz się szukać raczey zguby twych ziomków, a nie ozdoby kraiu.

Jakże śmiesz wystawiać tyle tysięcy ludzi spędzonych do kupy i zamkniętych zewsząd murami na zarażone powietrze oddechem niezliczonych tam stworzeń, szkodliwe wapory z kloak, kanałów, cmentarzów, jatek i fabryk różnego rodzaiu zarażaiących fetorem całą okolicę? Mieysce takie możeż być uciech i rozrywek mieyscem, gdzie powietrze, którym oddychasz, obciążaiąc grubemi humorami głowę, czyni cię ponurym i wzdychaiącym, a zamiast zdrowia, którego szukasz w uciesze, truie ci życie? Patrz na rybę, iak rzuca zarażoną smrodem i mętami wodę, szukaiąc świeżey, w którey by oddychała. Ta grubość powietrza, tamuiąc oddech i bieg krwi zgęstwioney, iest podobną przyczyną gnusności i próżnowania, w którym żyie, iak mi powiadałeś, większa część mieszkańców miast waszych.

Ale gdyby nic więcey złego nie miały w sobie miasta iak to iedno, co z ust twoich słyszałem, iż są stekiem wszelkich nieprawości, dosyć by na tym było dla ludu kochaiącego cnotę, aby zniósł te szkodliwe osady. Ile podstępow, oszukania, zazdrości, kradzieży, gwałtów, rozboiów i innych szkaradnych występków przebywa pod temi gmachami, których wspaniałość i powierzchowna ozdoba łudzi oczy wasze i ciągnie do siebie. Ile niepotrzebnych ludzi pod imieniem policyi utrzymuiesz tym końcem119, aby przytłumić zbrodnie, nie mogąc ich wykorzenić. Sama zaraza przeszkadzaiąca zaludnieniu waszemu, którą łakomcy w zysku odnieśli za okrucieństwa swoie, zaraza, na którą się wzdryga natura, widząc się skażoną, iuż by dawno wypleniła miasta wasze, gdyby wsie nie były zasadą nowych mieszkańców. Jakichże na mieysce tych ludzi, któremi rozwiozłość i sromotna choroba zawala szpitale wasze, co dzień ie okropną śmiercią tych nędznych rozpustnikow wypleniaiąc, dostaiecie mieszkańców? Oto takich podobno, którzy przez gnusność rzucaią rolnictwo, szukaiąc dla siebie swobodnieyszego życia i całą nadzieię wyżywienia swego w przemyśle120 albo też w zbrodni pokładaią”.

Satumo, mówiąc to do mnie, zbliżał się do ludu, który powracał z pola, nucąc wesołe piosnki. „Patrz – rzekł – iaka radość wydaie się w twarzy każdego, iak praca pokrzepia ich siły i czyni zdrowemi”. Poznałem w samey rzeczy, iż Sielanie nie znaią tych wszystkich smutków i umartwienia, które się zlewaią na nas, ani tych chorób, które za sobą ciągnie życie nieczynne. A ztąd121 wnosiłem sobie, iż ci wszyscy, którzy rzucaią wesołe życie na wsi, dlatego iż w mieście lepiey się bawić będą, czynią podobnie iak ci, którzy dla rozrywki kupuią bilet na teatr, aby się napłakali za swoie pieniądze, patrząc na tragiczną scenę, która łzy wyciska122.

Rozdział XIII

Byłbym się miał za szczęśliwego w Sielanie, gdybym z utratą oyczyzny utracił był oraz pamięć wszystkiego, ale ta, w umyśle moim zostawiaiąc głęboko wyryte ślady, mieszała zawsze spokoyność. Stawał mi często na oczach kolega, którego chociaż nienawidziłem iako przewodźcę do moiey podróży, rad bym był iednak wiedzieć o losie iego, uważaiąc iako ostatni zabytek ziemiański. Gdym się raz z boiaźnią spytał o niego Satuma: „Brat twoy przychodzień – rzekł do mnie – wychwalaiąc wynalazki wasze, dał nam poznać, iż ma skłonności szkodliwe społeczeństwu naszemu. Roztropność prawodawcow, poskramiaiąc w nas chciwość, chciała w źrzodle samym złe zatamować przez ukaranie wynalazców szkodliwych nowości. Gdyby ci wszyscy, którzy wynaydowali u nas sposoby, iak w iedney minucie odebrać życie okrutnym sposobem kilkuset ludziom, iak wysadzić zpod123 nóg naszych ziemię i razem z nią nas i pomieszkania nasze rozsypać po powietrzu, iak spalić w iedney godzinie żywność pracą kilkuset rąk zebraną i obrócić w perzynę zabudowane osady… Gdyby, mówię, ci wszyscy, któremi Magata, wyspa wygnańców naszych, iest zaludniona, zostali byli w kraiu, mielibyśmy iuż dotychczas wasze prochy, miny, bomby, kule… i tak się wspólnie wyrzynali iak i wy, Ziemianie. Coż macie w porownaniu tych klęsk i nieszczęśliwości, które na was zciągnęły124 wynalazki wasze? Powinni byście ohydzać125 pamięć takich ludzi126 i tłumić zapaloną ich chciwość nowości, karą wygnania z oyczyzny”.

To, co daley mówił do mnie Satumo, niezmiernie mię przeraziło. Dowiedziałem się, iż móy kolega uszedł z Magaty tym samym sposobem, iak mię sprowadził na Xiężyc. „Ah – pomyślałem, westchnąwszy – ieżeli los pomyślny sprowadzi go nazad do oyczyzny, iakżem nieszczęśliwy! iż odłączony od niego, tracę na zawsze nadzieię powrotu127”. Poznał to pomieszanie moie Satumo, a gdy przed nim żal móy wynurzyć miałem, ięk trąb przerażaiących obił się o uszy nasze. Satumo zmieszany porwał się do oręża, a ia nie wiedząc, co by to było, wybiegłem za nim i obaczyłem lud zgromadzony, trzymaiący broń w rękach. Każdy miał twarz pomieszaną, wznosił ręce do góry i okazywał żal głęboki w sercu.

Czterech ludzi nieznanych mi z twarzy, przystąpiwszy od ludu i pokłoniwszy się Satumowi, powtórzyli ięk trąb, które z sobą mieli. Lud cały zaczął wzdychać, a płeć niewieścia, załamuiąc ręce i wznosząc ie do góry, wydawała serdeczne łkania. Gdy się trochę uspokoił rozruch, ieden z przychodniow tak mówić zaczął. „Zbrodnia, którey przykładu nikt z nas nie zasiąga pamięcią, widzieć się dała w osadzie naszey. Młodzian nasz ieden polubił sobie córkę sąsiada naszego Taumaga i chciał ią mieć za przyiaciela swego, ale popędliwość do gniewu i zdrożne życie, czyniąc odrazę w sercu Lamili, iego kochanki, Taumago imieniem córki swoiey, którey przeciw prawu naszemu przymuszać nie mógł, oświadczył mu, iż zamysły iego były nadaremne. Te słowa zapaliły w nim gniew i pomieszały zmysły. W kilku dni na kształt szalonego, wpadłszy do domu Lamili natenczas, kiedy oyciec wyszedł w pole z bracią, gdy nie mógł ani prośbami, ani postrachem nakłónić ią, aby mu przyrzekła dożywotnią przyiaźń, a tym bardziey ieszcze, aby utraciła cnotę, nóż, który miał przy sobie, utopił w niewinnym sercu młodey dziewczyny. Na ięk umieraiącey Lamili przybiegła niewiasta, którą zabóyca chciał także zamordować, aby nową zbrodnią ukrył szkaradność pierwszey. Ale Opatrzność zachowała ucieczką matronę. Złapany od nas, wyznał dobrowolnie zabóystwo, opowiedział całego życia sprawy, a sumienie, gryząc go, dało mu poznać niesławę życia i skażenie natury wołaiącey o zemstę”.

Westchnął Satumo nad nieszczęśliwym losem winowaycy, ale bardziey ieszcze ubolewał nad społeczeństwem, które utraciwszy iuż iedną osobę, tracić ieszcze musi drugą, ażeby zbrodnia nie została bez kary. Obróciwszy się potym128 do ludu spytał się, kto by życzył sobie imieniem całey osady129 bydź130 świadkem tey kary. Lud, spuszczone oczy maiąc, zachował głębokie milczenie i ia tylko sam ośmieliłem się odezwać, częścią z zwyczayney nam ciekawości patrzyć na takie widowiska, częścią, iż chciałem poznać dalsze położenie kraiu. Satumo przydał mi do tey podróży kolegę i razem z przychodniami, pożegnawszy lud naszey osady, puściliśmy się w podróż.

Osada, w którey się stało zabóystwo, była siódma od naszey. Wszystkie iednak oprócz położenia mieysca, nic nowego w sobie nie miały. Jednakowy kształt domów, iedne wszędzie wygody i ieden sposób życia mieszkańców. Każda miała swą rzeczkę, ale tak przyiemną, iż to mieysce gdyby nawet mieszkańców nie miało, zdawałoby się bydź131 ożywione. Łąki uprawne na kształt pól naszych i lasek ręką każdego właściciela zasiany czyniły widok nayprzyiemnieyszy oczom. Pola nawet obsadzone żywemi płotami, zabezpieczaiąc urodzaie od ostrych wiatrów w zimie i od szkod przez bydlęta domowe i dzikie, podobne były (iak powiedziałem wyżey) do winnic porządnie zasadzonych. Nie było prawda tey regularności, na którą się u nas wysila sztuka, aby prędko znudziła oko iednakowością, ale sama nieregularność tak była przyiemna, iż bydź mogła doskonalszym nierównie wzorem natury, iak to, co czytałem o ogrodach chińskich.

Przez dwa dni podróży naszey rozprawiaiąc z kolegami w drodze, dowiedziałem się, iż Sielana zewsząd prawie otoczona morzem, nieprzystępnemi górami, iest krajem nieznaiomym innym Xiężycanom. Granice iey rozciągaią się na sto mil długości, a dziesięć tylko szerokości. W całym zaś kraju tysiąc się liczy osad, z których każda ma swego osobnego rządcę, iedno prawodawstwo rozciąga się do wszystkich w szczególności. Kray ten podzielony na osady, tak iak Szwaycary na swoie Kantony, iednoczy się z sobą w gwałtowney potrzebie, a rządca pierwszey osady (iakiey był Satumo) kraiu całego obeymuie rządy.

Po dwóch dniach podróży, stanąwszy w siódmey osadzie, zastałem iuż lud zgromadzony i winowaycę stoiącego na placu. Zdziwiłem się nayprzód, widząc twarz iego tak ułożoną, iak przystoi na człowieka nielękaiącego się śmierci i nienaigrawaiącego się z sprawiedliwości. Postać iego była skromna, ale nie tak okropna iak winowayców naszych, którzy, wyprowadzeni z podziemney pieczary, ledwie znaki iakie daią życia. Maxako, rządca tey osady, czytał wszystkie dobre sprawy krótko opisane, które świadectwem przyznano winowaycy. A gdy przestał czytać, lud rozrzewniony przystąpił do nieszczęśliwego młodziana i ściskaiąc go braterskim affektem, żegnał z wielkim płaczem. Oyciec na koniec biedney Lamili zalany łzami, przystąpiwszy do niego: „Niech ci – rzecze – Oyciec nasz powszechny odpuści tę winę i tak daruie, iak ia odpuszczam z serca”.

Gdy lud utulił nieco płacz swóy, Maxako czytać zaczął wszystkie złe sprawy krótko opisane, które zabóycę iak po stopniach prowadziły do ostatniey zbrodni. Przyniesiono potym132 Xięgę Prawa, którą lud przyiął z wielkim uszanowaniem. Maxako podał ią winowaycy, a ten głośno, obróciwszy się do ludu, czytał te słowa: Nie czyń tego nikomu, czego byś nie chciał, aby ci uczyniono. Oddasz bratu sławę za sławę, maiątek za maiątek, życie za życie. To przeczytawszy, pocałował xięgę i oddał ią rządcy. Lud się odwrócił na stronę, a on w momencie zniknął nam z oczu. To tylko obaczyłem, iż zasypywano dół, który tym sposobem był sporządzony, iż w nim umierał winowayca, długo się nie męcząc, a lud nie patrzył iak my z dzikością na rozlanie krwie ludzkiey133.

Pożegnawszy rządcę tey osady i lud, powróciłem z kolegą do domu. Spytany od Satuma, co bym sądził o ich sprawiedliwości? wielbiłem to prawodawstwo, które maiąc ludzkość na szali z sprawiedliwością, tam się przychyla, gdzie przeważa słuszność. Ale niech mi daruią narody, które się wsławiły okrutnemi mękami i okropną śmiercią winowayców134, iż miłość prawdy nie pozwoliła mi, abym o nich zamilczał. Gdym opowiedział okrucieństwo tortur wyrywaiących kości ze stawów, aby wymogły częstokroć na niewinnym przyznanie się do zbrodni, a trwalszych na ból winowayców zachowały od śmierci, okropność exekucyi naszych, ścinania, wieszania, darcia pasów, w koło wplatania, na słup w biiania, rozpalonemi kliszczami targania, palenia rąk i ucinania, żywo ćwiertowania, targania końmi, palenia przy letkim ogniu… Wzdrygnął się na to Satumo, poiąć nie mogąc, iak serce ludzkie może mieć tyle dzikości, aby się odważyło zadawać bratu podobne męki, a bardziey ieszcze patrzyć na to z ciekawości, która by ukontentowanie przynosiła.

W tey exekucyi, którą widziałem, dwie rzeczy ciekawość we mnie wzbudzały. Nie wiedziałem, co za przyczynę mieli Sielanie, iż opisywali krótko zebrane życie każdego winowaycy i osobno czytali same dobre sprawy, a przed dekretem śmierci wszystkie złe iego uczynki. Satumo powiedział mi przyczynę obóyga. „Naygorszy człowiek nie iest bez iakieykolwiek cnoty, tym końcem czytamy dobre sprawy winowayców naszych, aby się miękczyła sprawiedliwość i każdy widział, iż występek, odbieraiąc karę, nie maże w nas pamięci cnot i dobrych spraw winowaycy. Lud wdzięczność mu za nie oświadczaiąc, rozrzewnia się, żegnaiąc go z płaczem. Żałuiemy człowieka, ale sprawiedliwość stawia nam przed oczy zbrodnią, która, będąc szkodliwą społeczeństwu naszemu, prawem wet za wet powinna być ukarana”.

Opowiedział mi potym135 Satumo, iakim sposobem sąd postępuie sobie w Sielanie, gdy winowayca przyznać się nie chce do zbrodni. Poznałem, iż w tak wielkiey rzeczy, iak iest życie człowieka, nigdy nadto ostróżności użyć nie można. Obwiniony, siedząc w więzieniu, tym się tylko różni od inszych, iż utraca wolność. Czeka końca kary albo uwolnienia, póki zwierzchność dowiaduiąca się o całym życiu iego nie weźmie iakiey poszlaki o zbrodni albo o niewinności. A gdym mu przełożył, iż wiele złoczyńców tym sposobem uyść może kary: „Lepiey iest – rzecze – aby tysiąc winowaycow było nieukaranych, niż gdyby ieden miał być niewinnie skazany na śmierć. Czas, zgryzota sumienia, uwagi odpowiedaiących, roztropność sędziego nakłaniaią pospolicie winowaycow naszych, iż albo dobrowolnie wyznaią występek, albo zapytywani często, zdradzaią samych siebie przez nieiednostayność wyznania”.

„O! szczęśliwy narodzie – zawołałem – w którym niewinność znayduie dla siebie bezpieczeństwo od mściwey potwarzy. Ileż! niewinnych ofiar pomowionych o czary i inne występki poległo na stosach136? Ile, unikaiąc ciężkich mąk tortur, palenia boków świecami albo rozpalonym żelazem, przyznało się do zbrodni, przenosząc śmierć nad niepewność życia po długich i ciężkich mękach?”. Zdziwił się Satumo, słysząc ode mnie o exekucyi Galigai, znaney pod imieniem Marechale d'Ancre. O śmierci Joanny Darcyi, znaney pod imieniem Dziewczyny Aureliońskiey. O spaleniu w Paryżu szlachcica oskarżonego o czary za to, iż miał konia, który umiał tańcować. O śmierci niewinnego Jana Kalassa… A gdym mu powiedział, iż prawo nasze zniesło137 karę śmierci na oskarżonych o czary, tudzież wszelki rodzay tortur, wielbił tę ludzkość, która była pierwszym powodem do tak chwalebney ustawy138.

107.ponsowy (daw.) – dziś popr.: pąsowy. [przypis edytorski]
108.potym – dziś popr.: potem. [przypis edytorski]
109.dowcip (daw.) – inteligencja, spryt, rozum. [przypis edytorski]
110.polerowny (daw.) – cywilizowany, pełen ogłady. [przypis edytorski]
111.(…) spytał się mię Satumo, co bym sądził o naszych naukach? – dziś zdanie to powinno poprawnie kończyć się kropką. [przypis edytorski]
112.potym – dziś popr.: potem. [przypis edytorski]
113.jeżeli (daw.) – tu: czy. [przypis edytorski]
114.toż ludzie podobni wam naturą i skłonnościami maią się różnić od was urodzeniem? i ta różnica ma usprawiedliwiać dzikość i okrucieństwo wasze – dziś popr. pytajnik rozdzielający zdania składowe tego wypowiedzenia byłby usunięty; tu zostawiono go jako zabytek daw. emocjonalnego zapisu. [przypis edytorski]
115.słowa Marcina Galla o Bolesławie Chrobrym, rozsądzaiącym sprawy między dziedzicami i ich poddanemi (…) – Karta 83. [przypis autorski]
116.Ustawę Ziazdu Wiślickiego względem poddaństwa (…) w Januszowskim – Karta 1080, 1081, 1082–83 i 84; aż do seymu w Krakowie za Zygmunta, roku 1536, gdzie pierwsza ustawa stanęła o niewoli poddanych. [przypis autorski]
117.sprawiedliwość znoszącą przywłaszczone prawo życia i śmierci – na seymie warszawskim 1768. [przypis autorski]
118.Oycowską dobroć w obchodzeniu się z poddanemi i ludzkość w nadaniu im wolności dziedziców dóbr Korsunia, Szczors, Pawłowa – jak by był przyiął Satumo, gdybym mu był powiedział o tym dziedzicu, który zabrawszy poddanym swoim część znaczną z szczupłych pastwisk, zrobił z nich Zwierzyniec, a nieczuły na prośby i zażalenia nędznych swych chłopków, śmiał się z tego, iż zwyczaiem uciśnionego ludu niemogącego śmiało wyrzucić tyranowi niesprawiedliwność, mieysce to przezwali Krzywdą. Może ta powieść wpadnie w iego ręce, niech ią czytaiąc zawstydzi się i poprawi serce chciwe cudzey własności, które w nim potępiam. [przypis autorski]
119.tym końcem (daw.) – tu: w tym celu. [przypis edytorski]
120.przemysł (daw.) – tu: spryt, pomysłowość. [przypis edytorski]
121.ztąd – dziś popr. ubezdźwięcznione: stąd. [przypis edytorski]
122.(…) czynią podobnie iak ci, którzy dla rozrywki kupuią bilet na teatr, aby się napłakali za swoie pieniądze, patrząc na tragiczną scenę (…) – w tey wielości mod, dziwactw i rozrywek, które są w miastach wielkich, nic dziwnego, iż maiętni nudzą sobą zamiast zabawy. Częste używanie przytępia czułość nerwów i sama tylko odmiana może być lekarstwem uśmierzaiącym. Ta ciągnie ich wszędzie. Bo się im zdaie, iż tam, gdzie ich nie ma, naylepiey by się bawili. A tak większa część zabawy schodzi na tym, iż przeieżdzaiąc z mieysca na mieysce, powracaią na koniec gorzey znudzeni, niż wyiechali z domu. [przypis autorski]
123.zpod – dziś ubezdźwięcznione: spod. [przypis edytorski]
124.zciągnąć – dziś ubezdźwięcznione i zmiękczone: ściągnąć. [przypis edytorski]
125.ohydzać – dziś tylko w formie: zohydzać. [przypis edytorski]
126.Coż macie w porownaniu tych klęsk i nieszczęśliwości, które na was zciągnęły wynalazki wasze? Powinni byście ohydzać pamięć takich ludzi (…) – Newton, że dociekł przyczyn obrotu płanet, ma za to statuę w Londynie. Eliot, iż spalił baterye pływaiące rozpalonemi kulami, przeydzie medalem do potomności. Znamy imiona Keplerów, Leibnicych, Montgolfiuszow, a co dziwnieysza Alexandrow, Neronów, Herostratów, a nie wiemy o tych, którzy wynaleźli wóz, młyn i narzędzia rolnicze. Jest to, mówi la Chapelle, prosty wynalazek, ale dotąd nic podobnego nikt ieszcze nie wynalazł. [przypis autorski]
127.ieżeli los pomyślny sprowadzi go nazad do oyczyzny, iakżem nieszczęśliwy! iż odłączony od niego, tracę na zawsze nadzieię powrotu – dziś popr. wykrzyknik rozdzielający zdania składowe powinien być zastąpiony przecinkiem; tu: zostawiono daw. zapis oddający stan emocjonalny. [przypis edytorski]
128.potym – dziś popr.: potem. [przypis edytorski]
129.imieniem całey osady – dziś: w imieniu całej osady. [przypis edytorski]
130.bydź – dziś popr.: być; autor stosuje obie formy zamiennie. [przypis edytorski]
131.bydź – dziś popr.: być; autor stosuje obie formy zamiennie. [przypis edytorski]
132.potym – dziś popr.: potem. [przypis edytorski]
133.(…) dół, który tym sposobem był sporządzony, iż w nim umierał winowayca, długo się nie męcząc, a lud nie patrzył iak my z dzikością na rozlanie krwie ludzkiey – podobną ludzkość w ukaraniu winowaycy opisał P. Mercier. Rzecz dziwna, że taka litość we śnie tylko albo na Xiężycu widzieć się daie. [przypis autorski]
134.narody, które się wsławiły okrutnemi mękami i okropną śmiercią winowayców – czytaiąc opisanie okropney exekucyi Chatela Barriera, Rawallaka i Damiana, mimo szkaradney ich zbrodni, wzdryga się natura na takie okrucieństwa. Niech sądzi potomność o różnicy serca Ludwika XV i Stanisława Augusta. Tamten pierwszemu, który mu doniosł o okropney exekucyi Damiana naznacza kilkanaście tysięcy liwrów nadgrody; ten wstawia się za swoiemi królobóycami, aby im ocalił życie; [o okropney exekucyi Damiana: chodzi o Roberta-François Damiensa, który 5 stycznia 1757 r. dokonał zamachu na Ludwika XV, raniąc króla Francji nożem, za co został przez paryski sąd skazany na ucięcie prawej ręki, obdarcie ze skóry, oblanie płynną siarką i ołowiem, włóczenie końmi i spalenie na stosie; wbrew utrwalonym plotkom wyrok był po prostu zgodny z obowiązującym prawem, a król nie wpływał na jego sentencję, ani nie okazywał z jego powodu satysfakcji, a egzekucja budziła w nim odrazę, dlatego też nie był na niej obecny; red. WL]. [przypis autorski]
135.potym – dziś popr.: potem. [przypis edytorski]
136.Ileż! niewinnych ofiar pomowionych o czary i inne występki poległo na stosach – dziś popr. wykrzyknik w środku zdania powinien być usunięty; tu: zostawiono ten rodzaj daw. zapisu oddającego stan emocjonalny osoby mówiącej. [przypis edytorski]
137.zniesło (daw.) – dziś popr. forma: zniosło. [przypis edytorski]
138.prawo nasze zniesło karę śmierci na oskarżonych o czary, tudzież wszelki rodzay tortur – na seymie 1776. Za podanym proiektem od Tronu. [przypis autorski]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
19 haziran 2020
Hacim:
160 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi:
epub, fb2, fb3, ios.epub, mobi, pdf, txt, zip

Bu kitabı okuyanlar şunları da okudu