Kitabı oku: «Skąpiec», sayfa 6
SCENA DRUGA
HARPAGON, KLEANT, MARIANNA, ELIZA, FROZYNA
HARPAGON
na stronie, niespostrzeżony przez tamtych
Hoho! syn całuje w rękę przyszłą macochę, a pani macocha coś się nie bardzo opiera! Czyżby się w tym kryla jakaś tajemnica?
ELIZA
Ojciec idzie.
HARPAGON
Karoca gotowa: możecie jechać, choćby zaraz.
KLEANT
Skoro nie jedziesz, ojcze, może ja paniom będę towarzyszył.
HARPAGON
Nie: zostań. Mogą pojechać i same; będziesz mi potrzebny.
SCENA TRZECIA
HARPAGON, KLEANT
HARPAGON
I cóż, Kleancie, pomijając kwestię macochy, jak ci się wydaje ta młoda osoba?
KLEANT
Jak mi się wrydaje?
HARPAGON
Tak, co sądzisz o jej obejściu, urodzie, wykształceniu?
KLEANT
Phi!
HARPAGON
Cóż zatem?
KLEANT
Jeśli mam mówić szczerze, muszę przyznać, żem się rozczarował. Robi wrażenie skończonej kokietki, figura dość niezręczna, uroda średnia, a rozumek nader pospolity. Nie myśl, ojcze, że mówię to, aby cię zniechęcić. Skoro ma być macocha, ta czy inna, to już wszystko jedno.
HARPAGON
Mówiłeś jednak przed chwilą…
KLEANT
Powiedziałem jej parę grzeczności w twoim imieniu, ojcze, aby ci zrobić przyjemność.
HARPAGON
Zatem nie masz do niej żadnej sympatii?
KLEANT
Ja? Ani trochę.
HARPAGON
Bardzo tedy żałuję; to niweczy pewien projekt, który urodził mi się w głowie. Patrząc na nią, zacząłem zastanawiać się nad moim wiekiem; pomyślałem, że świat miałby prawo bardzo głową kręcić, iż biorę za żonę tak młodą osobę. Ten wzgląd sprawił, iż postanowiłem odstąpić od zamiaru; że zaś już prosiłem o jej rękę i jestem poniekąd związany, byłbym ją oddał tobie, gdyby nie twoja tak wyraźna niechęć.
KLEANT
Mnie?
HARPAGON
Tobie.
KLEANT
Za żonę?
HARPAGON
Za żonę.
KLEANT
Posłuchaj, ojcze. To prawda, nie jestem zbyt zachwycony tą panienką, ale, aby ci zrobić przyjemność, gotów jestem zaślubić ją, jeśli każesz.
HARPAGON
Nie, synu, jestem rozsądniejszy, niż myślisz, nie chcę cię zmuszać wbrew skłonności.
KLEANT
Pozwól, ojcze: zadam sobie ten przymus dla ciebie.
HARPAGON
Nie, nie. Małżeństwo nie może być szczęśliwe bez prawdziwego przywiązania.
KLEANT
To może znaleźć się z czasem, ojcze! wszakże mówią, że miłość jest często owocem małżeństwa.
HARPAGON
Nie; mężczyzna nie powinien puszczać się na takie próby: potem są z tego przykre skutki, za które ja nie chcę odpowiadać. Gdybyś czuł jakąś sympatię dla niej, a, wówczas, to co innego; ożeniłbym cię w moje miejsce; ale, gdy tego nie ma, pójdę za pierwotnym zamiarem i sam ją poślubię.
KLEANT
A więc, ojcze, skoro tak, trzeba, abym ci odsłonił serce i wyjawił naszą tajemnicę. Wiedz, iż pokochałem Mariannę od pierwszego dnia, w którym ujrzałem ją na przechadzce. Zamiarem moim było prosić cię o pozwolenie zaślubienia jej i powstrzymała mnie jedynie świadomość twoich zamiarów i obawa twego gniewu.
HARPAGON
Czyś ją odwiedzał i w domu?
KLEANT
Tak, ojcze.
HARPAGON
Często?
KLEANT
Dość często, jak na czas tak krótki.
HARPAGON
Dobrze cię przyjmowano?
KLEANT
Bardzo dobrze, lecz nie wiedząc, kim jestem; to właśnie przyczyna zdziwienia Marianny.
HARPAGON
Czy wyjawiłeś jej swoje uczucia i zamiary?
KLEANT
Owszem; mówiłem nawet z matką.
HARPAGON
Jakże przyjęła oświadczyny?
KLEANT
Bardzo życzliwie.
HARPAGON
A córka, czy odwzajemnia twoje uczucie?
KLEANT
Jeśli mam wierzyć temu, co mi okazuje, sądzę, ojcze, że ma dla mnie niejaką przychylność.
HARPAGON
po cichu na stronie
Bardzom rad, że wiem, czego się trzymać; o to mi właśnie chodziło. (Głośno) Otóż, synu, czy wiesz, co ci powiem? że musisz z łaski swojej wybić sobie tę miłostkę z głowy, zaniechać wszelkich kroków względem osoby, którą ja dla siebie wybrałem, oraz jak najrychlej zaślubić tę, którą ci przeznaczam.
KLEANT
Więc tak, ojcze! w ten sposób igrasz ze mną? Dobrze zatem, skoro rzeczy zaszły tak daleko, oświadczam ci, ojcze, że nie poniecham Marianny; że nie ma ostateczności, do ktorej bym się nie posunął, aby ci wydrzeć zdobycz; i że jeżeli ty masz zgodę matki, ja może znajdę inne drogi.
HARPAGON
Jak to, obwiesiu! ty byś śmiał ojcu stawać w drodze!
KLEANT
To ojciec mnie staje w drodze: ja mam prawo pierwszeństwa.
HARPAGON
Czy nie jestem twoim rodzicem? Czyś mi nie jest winien uszanowanie?
KLEANT
To nie są rzeczy, w których by dzieci winny ustępować rodzicom: miłość nie zna takich względów.
HARPAGON
Ty mnie poznasz, jak cię porządnie kijem wygrzmocę.
KLEANT
Wszystkie groźby nie zdadzą się na nic.
HARPAGON
Wyrzekniesz się Marianny?
KLEANT
Nigdy.
HARPAGON
Kija! Dawajcie prędko kija!
SCENA CZWARTA
HARPAGON, KLEANT, JAKUB
JAKUB
Panowie, co to? Panowie! Co się dzieje?
KLEANT
Drwię sobie z tego!
JAKUB
do Kleanta
Paniczu, powoli, powoli.
HARPAGON
A to bezczelnik!
JAKUB
Panie, panie, przez litość!
KLEANT
Nie ustąpię ani kroku.
JAKUB
do Kleanta
Paniczu! Własnemu ojcu?
HARPAGON
Puść mnie, ja go nauczę.
JAKUB
do Harpagona
Panie! Własnego syna? Mnie jak mnie, ale syna…
HARPAGON
Niechże więc Jakub sam rozsądzi tę sprawę i powie, czy mam słuszność.
JAKUB
Więc dobrze. (Do Kleanta) Niech się pan trochę oddali.
HARPAGON
Kocham pewną osobę i pragnę ją zaślubić; a ten bezczelny obwieś durzy się w niej również i chce się o nią starać wbrew mej woli.
JAKUB
A, źle robi.
HARPAGON
Czyż to nie jest potworne, aby syn stawał w drodze ojcu? Czyż proste uszanowanie nie powinno go trzymać z dala od osoby, którą ja wybrałem?
JAKUB
Ma pan słuszność. Niech mi pan pozwoli z nim pomówić; niech pan tu zostanie.
KLEANT
do Jakuba, który podchodzi ku niemu
Więc dobrze, skoro ojciec uczynił cię swym sędzią, i ja się nie wzdragam; również pragnę, Jakubie, oddać sprawę pod twoją ocenę.
JAKUB
Czyni mi pan wielki zaszczyt.
KLEANT
Pokochałem młodą panienkę, która przychylnie patrzy na to uczucie i przyjmuje z całą tkliwością me wyznania; tymczasem ojcu zachciewa się stawać w poprzek naszej miłości swymi pretensjami!
JAKUB
Źle robi, to pewna.
KLEANT
Czyż nie wstyd w jego wieku myśleć jeszcze o małżeństwie? Czy jemu przystało odgrywać czułego kochanka? Czyż nie powinien zostawić młodszym tej roli?
JAKUB
Ma pan słuszność. To są kpiny! Pozwól pan, bym mu rzekł dwa słowa. (Do Harpagona) No cóż, syn pański nie jest taki pomylony, jak pan twierdzi; mówi wcale roztropnie. Powiada, że świadom jest szacunku, jaki panu jest winien; uniósł się jedynie w pierwszym zapędzie, ale obecnie gotów jest poddać się pańskim rozkazom, byleby pan zechciał się z nim lepiej obchodzić i dać mu za żonę osobę wedle jego gustu.
HARPAGON
Ach, jeśli o to chodzi, powiedz mu, Jakubie, że w ten sposób wszystko może uzyskać, i że wyjąwszy Marianny, zostawiam mu zupełną swobodę wyboru.
JAKUB
Niech mi pan pozwoli z nim pogadać. (Do Kleanta) Widzi panicz, ojciec nie taki uparty, jak pan sobie wyobraża; powiedział, że tylko zuchwalstwo pańskie doprowadziło go do wściekłości, tylko sposób postępowania panicza mu się nie podoba; ale gotów jest zezwolić na to, czego pan pragnie, bylebyś pan wszedł na drogę zgody i okazał całą powolność, uszanowanie i pokorę, jakie syn powinien jest ojcu.
KLEANT
Ach, Jakubie, możesz go zapewnić, że, byleby mi oddał Mariannę, znajdzie we mnie zawsze najuleglejszego syna i że nigdy nic nie uczynię przeciwko jego woli.
JAKUB
do Harpagona
Rzecz załatwiona, zgadza się.
HARPAGON
Doskonale.
JAKUB
do Kleanta
Wszystko ułożone; przyjmuje obietnicę.
KLEANT
Bogu dzięki!
JAKUB
Teraz mogą panowie spokojnie pomówić z sobą: nie ma już żadriego powodu do niezgody: sprzeczaliście się, bo jeden nie mógł drugiego zrozumieć.
KLEANT
Mój poczciwy Jakubie, wdzięczny ci będę całe życie.
JAKUB
Et, nie ma za co, paniczu.
HARPAGON
Zobowiązałeś mnie, Jakubie, zasłużyłeś sobie nagrodę. (Harpagon szpera w kieszeni, Jakub wyciąga rękę, ale Harpagon wydobywa tylko chustkę do nosa, mówiąc:) No, no, będę o tym pamiętał, bądź spokojny.
JAKUB
Całuję rączki.
SCENA PIĄTA
HARPAGON, KLEANT
KLEANT
Chciej mi przebaczyć, ojcze, chwilę uniesienia.
HARPAGON
Drobnostka!
KLEANT
Upewniam, że szczerze żałuję mego postępku.
HARPAGON
A ja serdecznie się cieszę, że wreszcie przyszedłeś do porządku.
KLEANT
Jakiś ty dobry, ojcze, że raczysz tak rychło zapomnieć moich błędów!
HARPAGON
Łatwo przychodzi rodzicom zapomnieć błędów dzieci, skoro wrócą na drogę obowiązku.
KLEANT
Jak to! Żadnej urazy nie chowasz za me szaleństwa?
HARPAGON
Przejednałeś mnie zupełnie powolnością i posłuszeństwem.
KLEANT
Przyrzekam ci, ojcze, że aż do grobowej deski zachowam w sercu pamięć twej dobroci.
HARPAGON
A ja przyrzekam ci, że nie ma rzeczy, której byś nie uzyskał ode mnie.
KLEANT
Ach, ojcze, nic więcej nie żądam: dosyć dałeś, dając mi Mariannę.
HARPAGON
Co?
KLEANT
Powiadam, ojcze, że zbyt wiele ci już zawdzięczam, i że wszystko się dla mnie mieści w twej dobroci, która mi raczy oddać Mariannę za żonę.
HARPAGON
A któż ci powiedział, że ja chcę oddać Mariannę?
KLEANT
Ty, ojcze.
HARPAGON
Ja?
KLEANT
Oczywiście.
HARPAGON
Jak to! To tyś obiecał, że się jej wyrzekasz.
KLEANT
Ja, wyrzec się?
HARPAGON
No, tak.
KLEANT
Ani myślę.
HARPAGON
Nie odstąpiłeś od zamiaru ubiegania się o nią?
KLEANT
Przeciwnie, trwam przy nim bardziej niż kiedy.
HARPAGON
Co, ty obwiesiu, znowu zaczynasz?
KLEANT
Nic mnie nie zdoła odmienić.
HARPAGON
Zobaczysz, niegodziwcze, jak ja się wezmę do ciebie!
KLEANT
Weź się, ojcze, jak ci się podoba.
HARPAGON
Zabraniam pokazywać mi się na oczy!
KLEANT
Bardzo mi przyjemnie.
HARPAGON
Wyrzekam się ciebie!
KLEANT
I owszem.
HARPAGON
Wydziedziczam cię!
KLEANT
Jak się ojcu podoba.
HARPAGON
I darzę cię moim przekleństwem!
KLEANT
Może ojciec schować dla siebie swoje dary.
SCENA SZÓSTA
KLEANT, STRZAŁKA
STRZAŁKA
wychodząc z ogrodu ze szkatułką
Ach, w porę pana zastaję! Prędko proszę za mną!
KLEANT
Co się stało?
STRZAŁKA
Niech pan idzie za mną, powiadam: dobra nasza.
KLEANT
Jak to?
STRZAŁKA
Mamy, czego nam trzeba.
KLEANT
Co?
STRZAŁKA
Cały dzień na to czatowałem.
KLEANT
Co to takiego?
STRZAŁKA
Skarb ojca: udało mi się przychwycić.
KLEANT
Jakżeś tego dokonał?
STRZAŁKA
Wszystko opowiem. Umykajmy: słyszę jego krzyki.
SCENA SIÓDMA
HARPAGON sam, krzycząc jeszcze w ogrodzie, wpada bez kapelusza.
Złodziej! Złodziej! Rozbójnik! Morderca! Ratunku! Kto w Boga wierzy! Jestem zgubiony! zamordowany! Gardło mi poderżnęli: wykradli mi pieniądze! Kto to być może? Co się z nim stało? Gdzie uciekł? Gdzie się ukrywa? Jak go znaleźć? Gdzie pędzić? Gdzie go szukać? Może tu? Może tam? Kto to taki? Trzymaj! (Chwytając siebie za ramię) Oddaj pieniądze, łotrze! Ha, to ja sam! Zmysły tracę, nie wiem, gdzie jestem, kto jestem, co robię. Och, moje kochane złoto! Moje biedne złoto! Mój drogi przyjacielu! Wydarto mi ciebie; odkąd mi ciebie wydarto, straciłem mą podporę, pociechę, radość: wszystko skończone dla mnie, nie mam co robić na świecie. Bez ciebie żyć mi niepodobna. Stało się; już nie mogę; umieram; już umarłem; pogrzebano mnie! Czyż nikt się nie znajdzie, kto by mnie wskrzesił, oddając mi moje drogie pieniądze, lub wskazując, kto je ukradł? Co? Co mówisz? Nie, nie ma nikogo? Ha! ten, co popełnił zbrodnię, od dawna musiał mnie śledzić: wybrał chwilę, gdy rozmawiałem z wyrodnym synem. Śpieszmy. Pójdę sprowadzić sąd, cały dom każę wziąć na tortury: sługi, służące, syna, córkę, siebie samego! Co tu ludzi naokoło! Na kogo spojrzę, już go podejrzewam: w każdym domyślam się, widzę złodzieja. Hej tam! o kim tam mówią? O tym, co mnie ograbił? Co to za hałas na górze? Czy to złodziej? Przez litość, jeśli ktoś zna jaki ślad, błagam, niechaj mi wskaże. Czy się nie ukrył tam między wami? Patrzą na mnie wszyscy i śmieją się! Przysiągłbym, że oni wszyscy pomagali mu w kradzieży. Dalej, prędko, komisarzy, policji, straże, sędziów, kleszcze, szubienice, katów! Wszystkich każę powywieszać; a jeśli nie odnajdę mego skarbu, sam się potem powieszę…
AKT V
SCENA PIERWSZA
HARPAGON, KOMISARZ
KOMISARZ
Niech pan się na mnie spuści; znam moje rzemiosło, Bogu dzięki. Nie pierwszyzna mi łapać złodziei; chciałbym mieć tyle razy po tysiąc franków, ilu ludzi posłałem na szubienicę.
HARPAGON
Wszystkie władze poruszyłem, aby się zajęły tą sprawą. Jeśli mi nie odnajdą moich pieniędzy, sądy przed sąd zawezwę.
KOMISARZ
Należy dopełnić wszelkich formalności. Ile pan powiada, że było w szkatułce?
HARPAGON
Okrągłe dziesięć tysięcy talarów.
KOMISARZ
Dziesięć tysięcy talarów.
HARPAGON
płacząc
Dziesięć tysięcy talarów!
KOMISARZ
Wcale poważna kradzież!
HARPAGON
Nie ma dość straszliwej kary za tak potworną zbrodnię; gdyby to miało ujść bezkarnie, żadna świętość nie byłaby bezpieczna.
KOMISARZ
W jakiej walucie była ta suma?
HARPAGON
W nowiutkich luidorach i pistolach pełnej wagi.
KOMISARZ
Kogo pan podejrzewasz?
HARPAGON
Wszystkich; żądam, byś pan aresztował całe miasto i przedmieścia.
KOMISARZ
Najlepiej będzie, niechaj mi pan wierzy, nie płoszyć nikogo i starać się ostrożnie wyłapać jakieś poszlaki, a potem dopiero z całą surowością przystąpić do wydobycia skradzionych pieniędzy.
SCENA DRUGA
HARPAGON, KOMISARZ, JAKUB
Jakub
w głębi sceny, odwracając się w stronę, z której przyszedł
Zaraz wrócę. Tymczasem niechaj go zarżną, niech przypieką mu nogi, wpakują go do wrzącej wody i powieszą u powały.
HARPAGON
do Jakuba
Kogo? Złodzieja?
JAKUB
Mówię o prosiaku, którego rządca mi przysłał, a którego chcę na dziś przyprawić wedle mego przepisu.
HARPAGON
Nie o to teraz chodzi; jest tu właśnie pan, z którym trzeba pomówić o innych rzeczach.
KOMISARZ
do Jakuba
Proszę się nie przestraszać. Jestem człowiek bardzo wyrozumiały: wszystko pójdzie jak po maśle.
JAKUB
Pan także proszony na kolację?
KOMISARZ
Zatem, mój przyjacielu, nie trzeba nic zatajać.
JAKUB
Daję słowo, wystąpię, jak zdołam najlepiej, i ugoszczę was, jak należy.
HARPAGON
Nie o to chodzi.
JAKUB
Jeżeli państwa nie uraczę tak, jak bym pragnął, to wina rządcy, który podcina mi skrzydła nożycami oszczędności.
HARPAGON
Łajdaku! o co innego idzie, nie o kolację; gadaj natychmiast, co wiesz o pieniądzach, które mi skradziono.
JAKUB
Skradziono co panu.
HARPAGON
Tak, łotrze, i każę cię natychmiast powiesić, jeżeli nie oddasz!
KOMISARZ
do Harpagona
Mój Boże! niechże mu pan nie wymyśla. Widzę z twarzy, że to uczciwy człowiek i że nie czekając, aż go wpakują do więzienia, opowie dobrowolnie wszystko. Tak, mój przyjacielu, jeśli wyznasz całą prawdę, nie stanie ci się nic złego i otrzymasz od pana sowitą nagrodę. Okradziono go dzisiaj: niepodobna, byś nie wiedział czegoś.
JAKUB
po cichu na stronie
Wyborna sposobność, aby się zemścić na rządcy… Odkąd wkręcił się do domu, wszystko tańcuje, jak on zagra, nikt już ani pisnąć nie może. A i kije dzisiejsze także dobrze pamiętam.
HARPAGON
Cóż ty mamrotasz?
KOMISARZ
do Harpagona
Niech mu pan da pokój. Zbiera widocznie myśli, aby uczynić zadość pańskim chęciom; mówiłem panu, że to porządny człowiek.
JAKUB
Panie, jeśli mam powiedzieć całą prawdę, myślę, że to rządca wypłatał tę sztukę.
HARPAGON
Walery?
JAKUB
Tak.
HARPAGON
On! który zdawał się tak wierny?
JAKUB
Właśnie. Jestem przekonany, że to on ściągnął.
HARPAGON
Z czegóż tak myślisz?
JAKUB
Z czego?
HARPAGON
Tak.
JAKUB
Myślę… z tego, co myślę.
KOMISARZ
Trzeba wskazać wyraźnie, na czym to opierasz.
HARPAGON
Widziałeś go może, jak krążył koło miejsca, gdzie były ukryte pieniądze?
JAKUB
Oczywiście. Gdzież były?
HARPAGON
W ogrodzie.
JAKUB
Właśnie widziałem, jak krążył po ogrodzie. A w czym były schowane?
HARPAGON
W szkatułce.
JAKUB
To, to, to. Widziałem u niego szkatułkę.
HARPAGON
Jakżeż wyglądała ta szkatułka? Przekonamy się zaraz, czy to ta sama.
JAKUB
Jak wyglądała?
HARPAGON
Tak.
JAKUB
Wyglądała… No… jak szkatułka.
KOMISARZ
To się rozumie. Ale opisz ją nieco dokładniej.
JAKUB
No, taka duża szkatułka.
HARPAGON
Ta, którą skradziono, była mała.
JAKUB
No tak, niby mała, jeśli brać rzecz z tej strony, ale mówię, że duża, przez wzgląd na zawartość.
KOMISARZ
Jakiego koloru?
JAKUB
Koloru?
KOMISARZ
Tak.
JAKUB
Koloru… niby koloru… może mi pan podda wyrażenie.
HARPAGON
No?
JAKUB
Nie była czerwona?
HARPAGON
Nie, szara.
JAKUB
Właśnie; czerwono-szara, to chciałem powiedzieć.
HARPAGON
Nie ma wątpliwości; z pewnością ta sama. Pisz pan, panie komisarzu. Zapisz pan jego zeznanie. O nieba! komuż dzisiaj zaufać! Nie można już za nikogo ręczyć; po tym, co zaszło, wierzę, że byłbym zdolny okraść sam siebie.
JAKUB
do Harpagona
Panie, właśnie rządca nadchodzi. Niechże mu pan nie powie bodaj, że to ja go wydałem.