Kitabı oku: «Próby. Księga pierwsza», sayfa 26

Yazı tipi:

Rozdział XLIX. O dawnych zwyczajach

Chętnie bym wybaczył naszemu narodowi, iż nie zna innej modły i reguły doskonałości niż własne zwyczaje i obyczaje; jest to bowiem najczęstszy błąd nie tylko pospólstwa, ale poniekąd wszystkich ludzi, iż wzrok swój i krok stosują do porządku, w jakim się urodzili. Godzę się na to, iż, kiedy spotka Fabrycjusza albo Leliusza, uzna ich zachowanie i postawę za barbarzyńskie z przyczyny, iż nie są odziani ani ukształtowani wedle naszej modły. Ale co mnie mierzi, to ta osobliwa płochość, z jaką dają się tak łatwo mamić i oślepiać powadze obecnego zwyczaju. Toć co miesiąc bodaj, jeśli się tak spodoba modzie, zdolni są zmieniać sąd i mniemanie o rzeczach i wręcz odmiennie sądzić o tym, co dotyczy ich samych! Kiedy Francuz nosił sztywny pas aż het po same cycki, dowodził w niezbitych racjach, że tam tylko jest na swym prawdziwym miejscu; w kilka lat potem, ten sam pas opadł znowuż do połowy uda; dalejże drwić sobie z wszelkiego innego zwyczaju, dalejże go okrzykiwać jako nieznośny i niewydarzony. Obecny sposób noszenia się każe nam natychmiast potępiać dawny z tak wielką rezolucją i tak powszechną zgodnością, iż rzeklibyście, jakiś gromadny obłęd mąci nam sąd o rzeczach. Ponieważ skoki nasze są w tym tak nagłe i rychłe, iż wymysł wszystkich krawców świata nie umiałby dostarczyć dosyć nowości, trzebaż tedy bardzo często wzgardzonym formom wracać do miru i znów rychło później popadać we wzgardę: tak na tę samą rzecz znajdzie się w ciągu lat piętnastu lub dwudziestu dwa albo trzy nie tylko różne, ale sprzeczne mniemania; niestałość i letkość zaiste nie do wiary! I nie ma tak roztropnego między nami, który by się nie dał omotać tą sprzecznością i nie uległ nieznacznie oślepieniu tak wewnętrznego, jak zewnętrznego spojrzenia.

Chcę tu zgromadzić niektóre dawne mody, które mam w pamięci, jedne podobne naszym, inne odmienne; abyśmy, mając w imainacji611 tę ciągłą odmienność rzeczy ludzkich, nabrali o nich bardziej roztropnego i statecznego sądu.

To co nazywamy: „walczyć szpadą i płaszczem” było znane już za czasów rzymskich, jak mówi Cezar: Sinistras sagis involvunt, gladiosque distringunt612.

Toż uważał on już wówczas w naszym narodzie tę przywarę, która żywie po dzień dzisiejszy, aby zatrzymywać przechodniów spotkanych na drodze i zmuszać ich, by się nam wywodzili, co zacz i przyjmować za zniewagę i okazję do zwady, jeśli odmówią odpowiedzi.

W kąpielach, które starożytni brali co dnia przed posiłkiem i brali je tak zwyczajnie jak my każemy sobie dawać wody do umywania rąk, zrazu myli sobie jeno ręce i nogi, ale później (wedle zwyczaju, który przetrwał wiele wieków i w większości narodów) myli się całkowicie nadzy wodą zaprawianą pachnidłami, tak iż uważali za świadectwo wielkiego prostactwa myć się czystą wodą. Największe fircyki i delikaty nalewali ciało pachnidłami kilka razy za dnia. Często dawali sobie wydzierać wszelką sierść z ciała jako od niejakiego czasu białe głowy francuskie nauczyły się czynić na czole:

 
Quod pectus, quod crura tibi, quod brachia vellis613;
 

mimo że mieli również i maście sposobne ku temu:

 
Psilothro nitet, aut acida latet oblita creta614.
 

Lubili legać miętko i uważali za męczeństwo spać na materacach. Jadali wyciągnięci na łożach podobnie jak dzisiejsi Turcy.

 
Inde toro pater Aeneas sic orsus ab alto615.
 

Toż powiadają o Katonie młodszym, że od bitwy pod Pharsalus, popadłszy w żałobę z przyczyny klęsk publicznych, jadał zawżdy siedzący, jakoby przybierając surowy obyczaj życia. Całowali ręce wielkim, aby ich uczcić i przymilić się im; między przyjaciółmi całowali się wzajem pozdrawiając, jako czynią Wenecjanie:

 
Gratatusque darem cum dulcibus oscula verbis616;
 

zasię dotykali kolan, gdy chcieli pozdrowić lub prosić o co wielką osobę. Pazykles filozof, brat Kratesa, miast przytknąć rękę do kolan, poniósł ją ku przyrodzeniu; gdy zaś ten, do którego się tak zwracał odepchnął go szorstko: „Jak to – rzekł – zali ta część nie jest wasza, równie jak i kolana?”. Jadali jak my owoce pod koniec posiłku. Ucierali sobie zadek (zostawmyż białym głowom owe próżne wydwarzania i strach przed właściwym słowem) gąbką; oto dlaczego spongia jest po łacinie słowo sprośne: i była ta gąbka umocowana na końcu kija, jako świadczy ta historia: człowiek pewien, wiedziony na pożarcie bestiom w oczach ludu, prosił, aby mu pozwolono iść na stronę; i nie mając innego sposobu zgładzenia się, wpakował sobie ten kij wraz gąbką w gardziel i tak się udusił. Wycierali sobie przyrodzenie upachnioną wełną, kiedy się już załatwili z amorami:

 
At tibi nil faciam; sed lota mentula lana617.
 

Były na rogach ulic wiadra i kadzie, aby przechodnie mieli gdzie oddać wodę.

 
Pusi saepe lacum propter se, ac dolia curta,
Somno devincti, credunt extollere vestem618.
 

Jadali często przekąski pomiędzy posiłkami. W lecie osobni pachołcy roznosili im śnieg dla chłodzenia wina; byli i tacy, którzy zażywali tego nawet i w zimie, uważając, iż wino jeszcze nie dość chłodne. Wielcy mieli krajczych i podczaszych; takoż błaznów dla spędzenia nudy. Podawano im w zimie potrawy na rusztach, które przynoszono na stół; mieli też przenośne kuchnie (jako sam je widziałem), w których cały posiłek można było nieść za nimi.

 
Has vobis epulas habete, lauti:
Nos offendimur ambulante coena619.
 

W lecie znowuż dawali nieraz w sieniach puszczać świeżą i czystą wodę przez kanały płynące pod stopami; i była w tych kanałach obfitość wszelkiej żywej ryby, którą obecni wedle chęci i wyboru łowili rękami i dawali sobie przyrządzać. Ryba miała zawsze ten przywilej i ma go dziś jeszcze, że co znamienitsi lubili się bawić jej przyrządzeniem: bo też i smak jej jest o wiele wyborniejszy niż mięsa, przynajmniej dla mnie. Owo we wszelakim rodzaju wspaniałości, rozpusty i rozkoszliwych wymysłów, miętkości i przepychu czynimy, po prawdzie, co możemy, aby im dorównać (chęci nasze bowiem równie są skażone co ich); ale nasze tak samo nie są zdolne dorównać im w dziele zepsucia, jak i w dziełach cnoty: jedne i drugie bowiem wynikały z tęgości ducha, która była bez porównania większa w nich niż w nas; dusze zaś, im wątlejsze, tym mniej mają środków czynienia albo bardzo dobrze, albo bardzo źle.

Najwyborniejsze miejsce u nich był środek. Przód albo tył nie miał ani w mowie, ani w piśmie żadnego przywileju co do zaszczytności; jako się widzi jasno z ich pism: powiedzą Oppius i Cezar, równie dobrze jak Cezar i Oppius; powiedzą Ja i Ty, równie dobrze jak Ty i Ja. Oto dlaczego zdziwiło mnie swego czasu w naszym francuskim Plutarchu, w żywocie Flaminiusza miejsce, w którym autor mówiąc o zawiści o sławę istniejącej między Etolczykami i Rzymianami (z przyczyny pewnej wspólnie wygranej bitwy), kładzie niejaki nacisk na to, iż w pieśniach greckich imię Etolczyków kładziono przed Rzymianami; o ile w to wszystko nie wkradła się jakowaś dwuwykładność w języku francuskim.

Panie, będąc w łazienkach, przyjmowały odwiedziny mężczyzn, brały ze sobą nawet pokojowców, aby je maścili i wycierali.

 
Inguina euccinctus nigra tibi servus aluta
    Stat, quoties calidis nada foveris aquis620.
 

Pudrowali się jakowymś proszkiem, aby wstrzymać pocenie.

Dawni Gallowie, powiada Sydoniusz Apolinaris, nosili włosy długie z przodu, a z tyłu ostrzyżone, który to obyczaj został wskrzeszony przez mdłą i zniewieściałą modę naszych czasów.

Rzymianie płacili przewoźnikom należność za przewóz w chwili wstąpienia na statek, jak my płacimy w chwili przybicia do portu.

 
        Dum aes exigitur, dum mula ligatur,
Tota abit hora621.
 

Białe głowy legały w łóżku od ściany; oto, dlaczego nazywano Cezara spondam regis Nicodemis622. Pijąc, przerywali łyk dla nabrania oddechu. Dolewali wody do wina:

 
                    Quis puer ocius
Restinguet ardentis falerni
        Pocula praetereunte lympha623?
 

Również koncepty i błazeństwa naszych lokajów nie były im obce.

 
O Iane! a tergo quern nulla ciconia pinsit,
Nec manus auriculas imitata est mobilis albas,
Nec linguae, quantum sitiat canis Appula, tantum624.
 

Argiwskie i rzymiańskie panie ubierały się w czas żałoby na biało; jak i u nas był dawniej ten obyczaj, a przetrwałby i nadal, gdybym ja miał o tym stanowić. Ale już księgi całe napisano w tej materii.

Rozdział L. O Demokrycie i Heraklicie

Rozwaga pożyteczna jest w każdej materii i wszędzie się nastręcza: dlatego też w tych Próbach, które są jeno ustawnym rozważaniem, posługuję się okazją wszelkiego rodzaju. Jeśli trafię na przedmiot, którego dobrze nie ogarniam, tym bardziej go próbuję, macając bród z bardzo daleka; gdy mi się wyda zbyt głęboki na moją miarę, trzymam się blisko brzegu: i ta świadomość iż nie zdołam się przezeń przeprawić, jest właśnie znakiem działania rozwagi, ba, z takich, z których może się czuć najdumniejsza. Jednym razem, podjąwszy jakiś czczy i błahy przedmiot, staram się przekonać, czy dowcip mój będzie miał z czego dać mu ciało, czy będzie miał czym podeprzeć go i skrzepić: innym znowuż prowadzę go przez szlachetny i często roztrząsany przedmiot, w którym nic nie ma do znalezienia sam z siebie, ile że droga tak jest wyjeżdżona, że może jeno kroczyć cudzym śladem: tam czerpie swą zabawę w tym, aby wybrać drogę, która mu się zda najlepsza; wśród tysiąca ścieżyn osądza, iż ta albo tamta najlepiej była wybrana. Biorę na los szczęścia pierwszą lepszą kwestię: jednako mi są dobre wszystkie, a nigdy nie kuszę się, aby którą obrobić w całości; nie dostrzegam bowiem całości w niczym: ba, ci, którzy obiecują nam ją ukazać, również pono jej nie widzą! Ze stu członów i obliczów625, jakie ma każda rzecz, biorę jedno to, aby ją jeno oblizać po wierzchu, to skubnąć, to znowu czasem ugryźć aż do kości. Nakłuwam jakoby substancję, wprawdzie nie najszerzej, ale najgłębiej jak zdołam i najbardziej lubię chwycić rzecz w jakimś nieużywanym świetle. Puściłbym się może na to, aby wyczerpać do dna jakąś materię, gdybym mniej znał samego siebie i gdybym miał złudzenia co do własnej mocy. Rzucając tu jedno słówko, tu drugie, jakoby małe próbki wycięte z całej sztuki, ot tak, rozprószone, bez zamiaru zapowiedzi, nie jestem zobowiązany skleić z nich coś do rzeczy, ani upierać się przy swoim przedmiocie. Wolno mi odmieniać go, kiedy mi się spodoba, poddawać się wszelakim wątpieniom i niepewności i zachować ze wszystkich najwłaściwszą mi formę, to znaczy niewiedzę.

Wszelki ruch coś nam odsłania z nas samych. Ta sama dusza Cezara, która się ujawnia w narządzaniu i strojeniu bitwy pod Pharsalus, ujawnia się takoż i w jego wywczasach, i igrach626 miłosnych. Sądzi się konia, nie tylko widząc go, jak harcuje w szrankach, ale także z tego, jak idzie krokiem, ba, także jak spoczywa w stajni.

Między funkcjami duszy są i niskie: kto jej nie widzi i w takich, nie pozna jej do końca; a może lepiej poznaje się ją tam, gdzie idzie swym pospolitym chodem. Wichry namiętności chwytają ją w jej wynioślejszym locie: dodawszy do tego, że wtedy ima627 się cała jednego przedmiotu i cała mu się oddaje; i nigdy nie ogarnia więcej niż jeden naraz, i obejmuje go nie wedle niego, ale wedle siebie.

Być może, iż poza nami rzeczy mają swoją wagę, wymiary i własności; ale wewnątrz, w nas, dusza nasza przykrawa je, jak się jej podoba. Śmierć straszna jest Cyceronowi, Katonowi upragniona, obojętna dla Sokrata. Zdrowie, świadomość, wiedza, władza, bogactwo, piękność i ich przeciwieństwa, zrzucają szaty przy wejściu i otrzymują od duszy naszej nowe odzienie tej barwy, jak jej się podoba; ciemnej, jasnej, żywej, posępnej, jaskrawej, łagodnej, głębokiej, powierzchownej, jak się której duszy przygodzi: nie zesztrychowały bowiem do wspólnej miary swych stylów, reguł i form; każda jest królową w swym państwie. Dlatego nie troszczy się o właściwości rzeczy poza nami: trzeba nam sobie zdawać sprawę jedynie z siebie samych. Nasza dola i niedola zależy od nas. Przed siebie tedy zanieśmy nasze życzenia i ofiary, a nie przed fortunę: ona nie ma żadnej mocy nad naszą naturą: przeciwnie, natura nasza pociąga ją i kształtuje na swoją modłę.

Dlaczego nie miałbym sobie wyobrazić Aleksandra przy stole, jak gwarzy swobodno i przepija tęgo; albo też przy grze w szachy? jakichż strun jego umysłu nie ogarnia i nie wprawia w ruch ta błaha i dziecinna zabawka? Nienawidzę jej i unikam, nie dość bowiem jest zabawą i pochłania nas zbyt poważnie: wstyd mi wkładać w nią tyle uwagi, która mogłaby starczyć do przystojniejszej rzeczy. Nie więcej mógł się był zapamiętać, gotując swą chlubną wyprawę do Indiów; albo tę drugą, ku odkryciu nowej drogi, od której zależało zbawienie rodzaju ludzkiego! Widzicie, w jaki sposób dusza nasza spotężnia i wyolbrzymia tę płochą igraszkę: jak wprawia w napięcie wszystkie nerwy; jak bardzo daje każdemu sposób, aby się poznać i sądzić słusznie o sobie. Przy żadnym innym zatrudnieniu nie widzę i nie zmacam się tak dokładnie: jakież namiętności nie miotają tu nami? gniew, żal, nienawiść, niecierpliwość i wraz gwałtowna ambicja zwyciężenia w rzeczy, w której zrozumialszą byłaby ambicja przegranej; rzadka bowiem i nad miarę sięgająca wyborność w tak błahej igraszce nie przystoi szanownemu człeku. To, co powiadam o tym przykładzie, można odnieść do wszystkich innych. Każda cząstka, każde zatrudnienie człowieka, w jednakim stopniu ujawnia go i zdradza.

Demokryt i Heraklit byli to dwaj filozofowie, z których pierwszy, uważając stan człowieczy za czczy i pocieszny, ukazywał się publicznie jeno z twarzą pełną drwin i śmiechu: Heraklit, mając litość i współczucie dla tegoż stanu, nosił oblicze nieustannie smutne i oczy nabrzmiałe łzami:

 
                alter
Ridebat, quoties a limine moverat unum
Protuleratque pedem; flebat contrarius alter628.
 

Bardziej podoba mi się pierwsze usposobienie: nie dlatego, iż bardziej ucieszne jest śmianie się niż płakanie; ale że jest ono bardziej wzgardliwe i bardziej nas osądza niż drugie: owo zdaje mi się, że nigdy nie można dość nami wzgardzić wedle naszej wartości. Skarga i współczucie zmieszane są z niejakim poważaniem tego, co się żałuje: rzeczy, z których się dworuje, uważa się za nic warte. Nie myślę, aby w nas było tyle nieszczęścia, ile próżności; ani tyle złośliwości, ile głupoty: nie jesteśmy tak pełni zła co czczości; nie jesteśmy tak nieszczęśliwi jak szpetni.

Tak Diogenes, który podrwiwał sobie cichcem, tocząc swą beczułkę i pokrzywiając się wielkiemu Aleksandrowi, w tym, iż oceniał nas jako muchy albo pęcherze pełne wiatru, bardziej był sędzią cierpkim i ostrym, a tym samym (wedle mego osądu) bardziej sprawiedliwym niż Tymon, nazwany Nienawidzącym ludzi; to bowiem, czego się nienawidzi, uważa się za coś. Ten życzył nam zła, przejęty był pragnieniem naszej zguby, unikał naszego towarzystwa jako niebezpiecznego, miał nas za złośliwe i skażone natury; tamten cenił nas tak mało, iż nie uważał, byśmy mogli pogniewać go albo skazić swą bliskością: unikał naszego towarzystwa nie z obawy, ale z lekceważenia: nie uważał nas za zdolnych do czynienia ani złego, ani dobrego.

Podobną cechę miała odpowiedź Statyliusza Brutusowi, gdy ten starał się go wciągnąć do spisku przeciw życiu Cezara. Znalazł, iż przedsięwzięcie jest sprawiedliwe; ale nie uważał ludzi za wartych tego, aby sobie dla nich jakiś trud zadawać: zgodny w tym z nauką Hegezjasza, który powiadał: „Mędrzec nie powinien nic czynić, jeno dla siebie; ile że sam jeden godzien jest, aby dlań coś czyniono”; i z sądem Theodora, „iż nie jest sprawiedliwe, aby mędrzec narażał się dla dobra kraju i wystawiał na niebezpieczeństwo swą mądrość dla głupców”. Nasz ludzki stan jest równie śmieszny jak godny śmiechu.

Rozdział LI. O czczości słów

Pewien retor w dawnych czasach powiadał, iż jego rzemiosłem jest „rzeczy małe wydmuchiwać i czynić z nich wielkie”. Jest to szewc, który umie robić duże trzewiki na małą nogę. W Sparcie oćwiczono by go rzemieniem za to, że czyni rzemiosło z kłamliwej i oszukańczej sztuki; i mniemam, iż Archidamus, będący królem w tym kraju, nie bez zdumienia usłyszał odpowiedź Tucydydesa na pytanie, kto jest silniejszy w walce, Perykles czy on: „To – odpowiedział – byłoby trudno sprawdzić; kiedy bowiem pasując się, obalę go na ziemię, potrafi przekonać tych, którzy to widzieli, że wcale nie upadł, i wygra sprawę”.

Ci, którzy nakładają maski i barwiczkę białym głowom, mniej czynią złego: niewielka to strata nie oglądać ich w naturalnym stanie; tamci natomiast czynią rzemiosło z tego, by mamić nie nasze oczy, ale sąd, aby koszlawić i kazić samą istotę rzeczy. Państwa, które przestrzegały u siebie statecznego i roztropnego porządku, jako kreteńskie albo lacedemońskie, niewiele robiły sobie z mówców. Aryston mądrze nazywał retorykę: „sztuką przekonywania ludu”. Sokrates, Platon: „sztuką oszukiwania i schlebiania”. A ci, którzy przeczą temu w ogólnej definicji, przytwierdzają na każdym miejscu swymi przepisami. Mahometanie bronią dzieciom ćwiczyć się w tej nauce dla jej bezużyteczności; Ateńczycy (w których państwie wielkim cieszyła się mirem) widząc, jak bardzo jej użytek jest zgubny, nakazali, aby usunięto główną jej część, to jest poruszanie namiętności; również wstępy i zakończenia. Jest to narzędzie wynalezione po to, aby poruszać i prowadzić tłum i rozkiełzane pospólstwo; narzędzie, którego się używa jeno w państwach chorych jak lekarstwa. W tych państwach, gdzie motłoch, ciemnota, pospólstwo wszystko mogły, jako w Atenach, Rodos albo w Rzymie, a sprawy publiczne były jakoby w nieustannej burzy, tam roiło się od mówców. I w istocie niewielu widzi się w tych republikach mężów, którzy by doszli do wielkiego miru bez pomocy elokwencji. Pompejusz, Cezar, Krassus, Lukullus, Lentulus, Metellus w niej znaleźli najlepsze oparcie, aby wznieść się na stopień powagi, do którego w końcu doszli; toż wspomagali się nią więcej niż orężem na wspak obyczajowi najtęższych wieków. T. Wolumniusz, przemawiając publicznie za wyborem Q. Fabiusza i P. Decjusza na konsulów, rzekł: „Oto ludzie zrodzeni do wojny: wielcy w czynie, szorstcy w walce na słówka; duchy prawdziwie konsularne. Ludzie subtelni, wymowni i uczeni w sam raz dobrzy są na pretorów, do miasta, aby sądzić procesy”. Wymowa zakwitła najbardziej w Rzymie wówczas, kiedy sprawy państwa zaczęły iść najgorzej i kiedy miotała nimi burza wojen domowych: jako pole leżące ugorem i bez uprawy najpiękniej rodzi chwasty. Zda się z tego, iż rząd monarszy mniej potrzebuje tej sztuki niż inne: głupota i łatwość masy z natury już podatnej, aby ją urabiano i prowadzono, sącząc jej w uszy te harmonijne dźwięki, i niedbającej o to, aby siłą rozumu zważyć i rozpoznać prawdę, ta łatwość, powiadam, nie tak często znajduje się w jednym człowieku i snadniej629 za pomocą dobrego wychowania i dobrej rady można go ubezpieczyć od tej trucizny. Nie widział świat, aby z Persji lub Macedonii wyszedł by jeden630 słynny mówca.

Te uwagi nasunęły mi się z przyczyny jednego Włocha, z którym świeżo rozmawiałem, a który służył nieboszczykowi kardynałowi Karaffie, aż do jego śmierci, za marszałka dworu. Wyciągałem go na rozmowy o jego profesji: roztoczył przede mną arkana tej podniebiennej umiejętności z taką powagą i magistralnym dostojeństwem, jak gdyby mówił o jakimś ważnym teologicznym dogmacie. Wyczerpał do gruntu rzecz o rozmaitości apetytów: jaki się ma na czczo, jaki po drugim i trzecim daniu; wyliczył środki zadowolenia go to po prostu, to pobudzając go i drażniąc; rozwinął subtelności sztuki sporządzania sosów; najpierw ogólnie, potem wyszczególniając właściwości ich składników i działanie tychże; rozmaitość sałat, wedle pór i czasu, z nadmienieniem, które winno się podawać na gorąco, które zaś na zimno; sposób zdobienia ich i upiększania, iżby się stały powabniejsze dla wzroku. Następnie przeszedł do porządku dań, rozwodząc się w pięknych i ważnych roztrząsaniach:

 
    Nec minimo sane discrimine refert.
Quo gestu lepores, et quo gallina secetur 631;
 

wszystko to ubrane w bogate i wspaniałe słowa, zgoła podobne tym, jakich używa się, traktując o rządzeniu państwem. Ów człowiek przywiódł mi na pamięć:

 
Hoc salsum est, hoc adustum est, hoc lautum est parum:
Illud recte; iterum sic memento: sedulo
Moneo, quae possum, pro mea sapientia.
    Postremo, tanquam in speculum, in patinas, Demea,
    Inspicere iubeo, et moneo, quid facto usus sit632.
 

Prawda jest, iż Grecy sami wielce chwalili porządek i dyspozycje, jakich Paulus Aemilius przestrzegał w czas festynu, którym uczcił swój powrót z Macedonii. Ale nie mówię tutaj o uczynkach, jeno o słowach.

Nie wiem, czy z innymi jest tak jak ze mną; ale, co do mnie, kiedy słyszę, jak nasi architekci nabierają pełną gębę owych wielkich słów, jako pilastry, architrawy, karnisze, moda koryncka i dorycka, i insze takie z ich zwyczajnej gwary, mimowiednie wyobraźnia przywodzi mi na pamięć pałac Apolidona: owo w rzeczy pokazuje się, iż chodzi jeno o mizerne odrzwia w mojej kuchni!

Kiedy słyszycie rozprawy o metonimii, metaforze, alegorii i innych tym podobnych gramatycznych przezwiskach, czy nie zdaje się wam, iż oznaczają one jakowąś modłę rzadkiego a polerowanego wysłowienia? owóż form, które oznaczają te szumne tytuły, używa co dzień w swym trajkotaniu wasza kuchenna dziewka!

Podobne temu cygaństwo jest nazywać nasze krajowe urzędy wspaniałymi tytułami Rzymian, ba, wówczas, gdy nie ma żadnego podobieństwa w ich czynności, a jeszcze mniej w dostojeństwie i władzy. I to także, które kiedyś, moim zdaniem, będzie obrócone na wstyd naszym czasom, aby przyznawać bez zasług i komu się nam spodoba przydomki najchlubniejsze, jakimi starożytność uczciła jedną lub dwie osobistości na kilka wieków. Platon osiągnął przydomek „boski” za powszechnym przyzwoleniem i nikt nie pokusił się mu go pozazdrościć: owo Włosi, którzy się chlubią (i ze słusznością), iż mają pospolicie umysł bystrzejszy i sąd zdrowszy niżeli insze współczesne im narody, uczcili świeżo tymże samym mianem imć Aretina, u którego poza sposobem mówienia trefnym633 i nadzianym szpileczkami (zmyślnymi w samej rzeczy, ale nader wyszukanymi i sztucznymi) i poza niejaką elokwencją nie widzę nic, co by było ponad innych autorów jego czasu: wiele tedy brakuje, aby miał się zbliżyć do owej starożytnej boskości. Tak i przydomek wielkich przyczepiamy snadno634 władcom, którzy nic w sobie nie mają ponad wzrost bardzo powszedni.

611.imainacja a. imaginacja – wyobraźnia. [przypis edytorski]
612.Sinistras (…) distringunt (łac.) – „Dobywając miecza, owijają wraz lewą rękę płaszczem” (Iulius Caesar, De Bello Civili, IV, 75; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
613.Quod (…) vellis (łac.) – „Żeś pierś z włosów oskubał, łydki i ramiona” (Martialis, Epigrammata, II, 62; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
614.Psilothro (…) creta (łac.) – „Namaszcza się olejkiem i octem kredowym” (Martialis, Epigrammata, VI, 93, 9; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
615.Inde (…) alto (łac.) – „Wtedy tak rzekł Eneas z wyniosłego łoża” (Vergilius, Aeneida, II, 2; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
616.Gratatusque (…) verbis (łac.) – „Pozdrowiwszy najczulej, całuje go w usta” (Ovidius, Ex ponto, IV, 9, 13; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
617.At (…) lana (łac.) – „Nic z tego: już do czysta wytarłem się wełną” (Martialis, Epigrammata, II, 58, 11; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
618.Pusi (…) vestem (łac.) – „Często dziecku się przyśni, że stoi nad kadzią./ We śnie koszulki dźwignie i ot, pościel mokra” (Lucretius, De rerum natura, IV, 1024; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
619.Has (…) coena (łac.) – „Niech wam smakuje obiadek, panicze!/ Ja na wędrowny stół taki nie liczę” (Martialis, Epigrammata, VII, 48, 4; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
620.Inguina (…) aquis (łac.) – „Safianem czarnym pachoł srom okrył starannie/ I choć się kąpiesz naga, stoi przy waćpannie?” (Martialis, Epigrammata, VII, 35, l; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
621.Dum (…) hora (łac.) – „Nim się wypłaci myto, nim wyprzęnie muły,/ Cała godzina mija” (Horatius, Satirae, I, 5, 11; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
622.spondam regis Nicodemis (łac.) – „wezgłowiem króla Nikodema” (Suetonius, Vita Caesaris, 45; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
623.Quis (…) lympha (łac.) – „Niech mi tam pacholik/ Ochłodzi dzbanek z winem, Falernem ognistym,/ W źródle przeczystym” (Horatius, Odae, II, 11, 18; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
624.O Iane (…) tantum (łac.) – „Janusie, iże dwa masz oblicza, więc z figlów/ Nigdy sługus stojący za tobą nie zagra/ Palcami na swym nosie ni oślich ci uszu/ Przyprawi, ni ozora nie wywiesi tyle,/ Ile go pies apulski wywali w upały” (Aulus Persius Flaccus, Satirae, I, 58; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
625.obliczów – dziś popr. D.lm: oblicz. [przypis edytorski]
626.igry – zabawy. [przypis edytorski]
627.imać – chwytać. [przypis edytorski]
628.alter ridebat (…) contrarius alter (łac.) – „Pierwszy, ilekroć za próg wystawił swą nogę/ Z domu idąc, już śmiał się, drugi zasię płakał” (Iuvenalis, Satirae, X, 28; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
629.snadniej (daw.) – łatwiej. [przypis edytorski]
630.by jeden – choćby jeden. [przypis edytorski]
631.Nec (…) secetur (łac.) – „Z niemałą iście swadą i powagą prawił,/ Jak ćwiertować zające, jak pieczone kury” (Iuvenalis, Satirae, V, 123; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
632.Hoc (…) sit (łac.) – „Toś przesolił, toś spalił, to mało podlane,/ To zaś dobre! Otóż to masz pamiętać sobie!”/ Tak mu udzielam w miarę, jak mogę, mądrości;/ Potem Demesowi każę oczyścić półmiski,/ By świeciły jak lustro, i daję baczenie/ Na wszystko (Terentius, Adelphi, III, 4, 62; tłum. Edmund Cięglewicz). [przypis tłumacza]
633.trefnym (daw.) – wyszukany, dowcipny, inteligentny; por. trefniś. [przypis edytorski]
634.snadno (daw.) – łatwo. [przypis edytorski]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
19 haziran 2020
Hacim:
530 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi:
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre