Kitabı oku: «Niewolnica, Wojowniczka, Królowa », sayfa 6

Yazı tipi:

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Słońce wybiło się ponad linię widnokręgu i Ceres nie pozostała już niemal ani chwila, galopem minęła więc pałacową bramę, zostawiła konia w królewskich stajniach i puściła się biegiem ku pałacowym terenom ćwiczebnym. Niemal w połowie drogi spostrzegła obijający się o swą nogę miecz i zatrzymała się. Czy ktoś go spostrzeże i odbierze jej, jeśli przyniesie go do pałacu? Ceres wiedziała, że nie ma już na to czasu i że może utracić pracę, jeśli nie zjawi się tam na czas, lecz pod żadnym pozorem nie mogła ryzykować, że straci ten miecz.

Popędziła co tchu z powrotem do chaty kowala, a nie ujrzawszy nikogo w środku, wdrapała się po drabinie na górę, do jego izby. Skryła swój miecz za stertą starych desek i pokrzywionych gałęzi i pobiegła co sił w nogach do pałacu.

Gdy tam dotarła – pozbawiona tchu, z dziko bijącym sercem – ku swemu zaskoczeniu spostrzegła, że wokoło areny ćwiczebnej zebrał się cały dwór. Król i królowa zasiadali na swoich tronach, królewny i książęta – wachlując się – na siedziskach ustawionych pod wierzbami, a doradcy i dostojnicy na ławach, szepcząc między sobą.

Na arenie mistrzowie boju staczali walki z możnowładcami, a orężnicy przypatrywali się swym panom, podawali im miecze, sztylety, trójzęby, tarcze i bicze. Ceres pragnęła szansy takiej jak ta, odkąd pamiętała, lecz teraz, gdy ta chwila nastała, czuła wewnątrz pustkę.

- Ceres! – krzyknął Thanos, machając ku niej.

Sama nie wiedziała czemu, ale gdy go ujrzała, serce zabiło jej szybciej. Zganiła się w duchu. Musiała pamiętać, czemu tu jest – by zaznajomić się z wrogiem i zdobyć jego zaufanie, a nie by zabawiał ją przystojny książę, który jakimś cudem zdołał ją oczarować.

Ceres podbiegła do Thanosa.

- W sam czas – rzekł, kiwając głową.

- A jakże – odparła, jak gdyby dotarcie tutaj było dla niej dziecinną igraszką.

Na środek areny wyszedł imperialny żołnierz.

- Wojownicy królewskiej krwi, stanąć prędko przed królem Claudiusem. Orężnicy niech ustawią się za wami – powiedział.

Możnowładcy przerwali swe zajęcia, a Ceres ruszyła za Thanosem i ustawiła się za jego plecami. Spostrzegła, że Lucious powrócił. Czyżby zmienił zdanie? Czy zmuszono go, by się tu pojawił?

- Zastanawiasz się, dlaczego Lucious tu jest? – zapytał Thanos, zerkając na nią przez ramię.

- Tak.

Ceres nie była pewna, czy podoba jej się, czy nie podoba to, że potrafi odczytać jej myśli.

- Nikt nie sprzeciwia się królowi – wyszeptał Thanos.

Chciała zapytać, dlaczego, lecz król wstał, podnosząc w górę złota misę, i wszyscy zamilkli.

- W tej misie znajdują się imiona wojowników, w których żyłach płynie królewska krew – przemówił król. – Dziś wybiorę spośród nich trzech, którzy o południu staną do walk w Jatkach.

Wszyscy zebrani wydali stłumiony okrzyk, także każdy z królewskich wojowników i ich orężnicy.

Wszak Jatki miały się odbyć dopiero za miesiąc, pomyślała Ceres. Czyżby król ni z tego, ni z owego przesunął je na dziś?

Dziewczyna rzuciła szybkie spojrzenie na Thanosa, lecz młodzian stał naprężony jak struna i patrzył przed siebie, nie widziała zatem wyrazu jego twarzy. Ceres wiedziała, że nie są gotowi, by walczyć w Jatkach. Żaden z nich. Nie dano im wystarczająco dużo czasu, by mogli ćwiczyć się razem i poznać styl walki przeciwnika.

Zaciskając dłonie mocno w pięści, Ceres skupiła się na uspokojeniu oddechu. Król wybierze jedynie trzech spośród dwunastu, istniała zatem szansa, że nie będą walczyć dzisiaj.

Król sięgnął swą pulchną ręką do misy i wyciągnął pierwszy los.

- Lucious! – wrzasnął, a na jego twarzy wykwitł okrutny uśmiech.

Ceres odetchnęła i spojrzała na Luciousa, który spurpurowiał jak rak. Gapie zaczęli klaskać, lecz oklaski te pozbawione były entuzjazmu. Czy i oni widzieli, jak bardzo to niesprawiedliwe?, pomyślała Ceres.

Król ponownie sięgnął do misy i wyciągnął kolejne imię.

- Georgio! – ryknął, a jego oczy prześlizgnęły się na kraniec szeregu, w którym stał Georgio.

Kobieta – wystarczająco stara, by móc być jego matką – podniosła się i zaniosła płaczem, wykrzykując do króla nieprzyzwoitości, lecz gdy weszła na arenę ćwiczebną, wyprowadzili ją stamtąd imperialni żołnierze.

Ceres oddychała ciężko, nie spuszczając oczu z szerokich barków Thanosa. Jeszcze jeden, rzekła do siebie. Szansa, że będzie to Thanos, była niewielka.

Wkładając dłoń do misy po raz trzeci, król zerknął na Thanosa i prawy kącik jego ust podniósł się.

Ceres zauważyła, że ramiona Thanosa napinają się i natychmiast poznała, że coś jest nie w porządku. Czy król to zaplanował? Wybrał imiona, nim sięgnął do misy?

Serce niemal jej się zatrzymało.

- I Thanos! – krzyknął król z przebiegłym uśmieszkiem.

Wszyscy zamarli na chwilę, lecz gdy królowa zaczęła klaskać z gorączkowym entuzjazmem, pozostali przyłączyli się do niej.

- Ryzyko śmierci jest duże, moi drodzy wybrańcy. Niechaj każdy z was reprezentuje swego monarchę z honorem i siłą – mówił dalej król.

Monarcha usiadł, a jeden z imperialnych żołnierzy zaczął objaśniać im reguły Jatek, lecz Ceres była w tak wielkim szoku, że ledwie słyszała, co do nich mówił.

- Orężnicy, którzy pomagają przy walce zostaną zabici… nie więcej niż trzy rodzaje oręża w jednej walce… nie pomagacie innym mistrzom boju… kciuk skierowany w górę oznacza, że pokonanemu darowano życie, kciuk skierowany w dół, że należy go uśmiercić… – mówił żołnierz.

Gdy zamilkł, Ceres stała nieruchomo, wpatrując się w pustą przestrzeń.

Ledwie zauważyła, że Thanos obrócił się ku niej. Chwycił ją za ramię i potrząsnął nią.

- Ceres! – powiedział.

Skołowana, podniosła na niego wzrok.

- Bartholomew już powrócił. Jeśli wolisz, dziś on będzie moim orężnikiem – rzekł.

Wpierw serce podskoczyło jej w piersi i chciała krzyknąć, że się zgadza. Tak! Powróciła jednak myślami do rozmowy, którą stoczyła z Rexusem. Jak miałaby zdobyć zaufanie Thanosa, gdyby teraz się wycofała? Nie udałoby jej się to.

- Czy tego właśnie chcesz? – spytała.

- Wolę walczyć z tobą, lecz reguły uległy zmianie i nie będę miał ci za złe, jeśli się wycofasz – odrzekł.

Ceres nie wierzyła własnym uszom. Oto dawał jej swobodę wyboru, a ona knuła, w jaki sposób zdobyć jego zaufanie, by zniszczyć jego i jego ród. Zaczęło w niej wzrastać poczucie winy.

Wtem wspomniała sobie jednak cierpienia, jakie musieli znosić jej ludzie: wspomniała chłopczyka wychłostanego na Placu Fontann i powiezionego nie wiadomo dokąd, dziewczynę, która zmarła w wozie handlarza samotna i przestraszona, swych braci, którzy nigdy nie położyli się spać z pełnymi brzuchami i ojca, który musiał opuścić rodzinę za chlebem.

Jeśli ona nie stanie w ich obronie, któż to uczyni?

- Będę zatem twym orężnikiem dziś i tak długo, jak będziesz tego sobie życzył – powiedziała Ceres.

Thanos skinął głową, a po jego ustach przemknął cień uśmiechu.

- Zwyciężymy razem – rzekł.

*

Ceres patrzyła w głąb biegnącego pod Stade tunelu. Miała spocone dłonie i ściskało ją w żołądku. W tunelu roiło się od żołnierzy imperialnych, mistrzów boju i orężników. Wszelakiego rodzaju broń stała pod ścianami i zaściełała wysypaną drobnymi kamieniami ziemię.

Ceres siedziała na ławie ledwie kilka stóp od żelaznej bramy, czekając na kolej jej i Thanosa. Na zewnątrz ciżba ryczała jak rozwścieczone smoczysko.

- Zabij! Zabij! Zabij! – krzyczeli.

Publika ryczała, a minutę później żelazna brama otwarła się, zazgrzytały łańcuchy i do środka weszło dwóch żołnierzy imperialnych. Każdy z nich ciągnął za sobą okaleczonych, martwych mistrzów boju. Rzucili ciała jedno na drugie na zakurzoną ziemię naprzeciw Ceres, po czym wybiegli z powrotem na arenę.

Ceres podskoczyła, gdy żelazna brama zatrzasnęła się za nimi z hukiem i nie mogła powstrzymać się przed spojrzeniem na pozbawione życia ciała. Ledwie kilka minut wcześniej ci mężczyźni stali przed nią pełni werwy i pewni zwycięstwa. A teraz leżeli bezwładnie na ziemi i mieli się już nigdy z niej nie podnieść.

Gdy podniosła wzrok na Thanosa, on już patrzył na nią. W jego niemożliwie ciemnych oczach malowała się powaga, którą Ceres widziała jedynie u konających. Czy lękał się tak bardzo, jak ona?, pomyślała.

Patrzyła, jak zacieśnia gruby, skórzany pas wokoło swej płóciennej przepaski na biodrach, odkrywającej twarde mięśnie jego brzucha. Ceres nie mogła uwierzyć, że Thanos przywdział tak niewiele odzienia ochronnego: jedynie skórzany naramiennik na prawej ręce. Większość pozostałych wojowników kryła się za ciężkimi zbrojami i wypolerowanymi hełmami.

Ceres otrzymała specjalne odzienie: miała na sobie błękitną tunikę o krótkich rękawach, która sięgała kolan, a na nogach wysokie do kolan buty z miękkiej skóry, przypominające te, które nosił Thanos. Talię przewiązała jedwabną taśmą. Choć strój niezupełnie przypadł jej do gustu, cieszyła się, że mogła zdjąć swe stare odzienie, które budziło jedynie wspomnienia dawnego życia.

- Czy król wybrał cię podstępem? – zapytała Ceres, wspominając przebiegły wyraz twarzy Claudiusa, gdy wybierał imiona członków królewskiego rodu ze złotej misy.

- Tak – odparł Thanos.

Zacisnęła zęby. Wewnątrz niej zapłonęła nienawiść.

- Postąpił niesłusznie – powiedziała.

- Owszem – odrzekł Thanos, siadając obok niej i zacieśniając rzemyki swych butów. – lecz jeśli czegokolwiek się nauczyłem, to tego, by nie sprzeciwiać się królowi.

- Sprzeciwiłeś się mu? – zapytała Ceres.

Skinął głową.

- W jakiej sprawie?

- Nie chciałem poślubić królewny, którą dla mnie wybrał.

Ceres patrzyła na niego przez chwilę, zaskoczona. Musiało to wymagać nie lada odwagi. Być może dziewczę było paskudne, choć Ceres całe swe życie nie widziała ani jednej paskudnej królewny. Wszystkie odziane były w najświetniejsze szaty, kąpały się w perfumach o słodkiej woni i przystrojone były pięknymi klejnotami.

Odwróciła wzrok, zastanawiając się, kim naprawdę jest ten młodzieniec. Buntownikiem? Ceres nie przeszło nawet przez myśl, że za murami pałacu może kryć się ktoś, kto sprzeciwia się obecnemu porządkowi rzeczy.

Poczuła zupełnie nowy szacunek do Thanosa. Być może nie był taki, za jakiego go uważała. Poczuła się jeszcze gorzej na myśl o tym, że go zdradzi.

- A Lucious i Georgio? – zapytała.

- Król gardzi nimi z innych powodów.

- Ale król nie może wybierać…

Przerwał jej, a w jego głosie usłyszała zniecierpliwienie.

- To, że wywodzę się z królewskiego rodu nie oznacza, że decyduję o swoim życiu.

Ceres nigdy o tym nie pomyślała. Sądziła zawsze, że członkowie rodu królewskiego mogli robić, co tylko żywnie im się podoba i że władali królestwem jako jeden wielki wróg.

- Ten zbytek, arogancja, reguły, dobre maniery, rozrzutność… doprowadza mnie to na skraj szaleństwa – powiedział Thanos, ledwie powstrzymując gniew.

Ceres zamarła, zaskoczona, że rzekł coś takiego o królewskich krewniakach i nie wiedziała, co odpowiedzieć. Wyjrzała więc za żelazną bramę i zobaczyła, jak jeden z mistrzów boju przeszywa orężnika Georgia przez brzuch.

Zakryła dłonią usta i wydała stłumiony krzyk.

W swej naiwności sądziła, że skoro to nie ona będzie toczyć bój, będzie bezpieczna. Struchlała ze strachu i zauważyła, że dłonie drżą jej mocniej niż wcześniej.

Wtedy podszedł do nich imperialny żołnierz, który rzekł, że nadeszła kolej Thanosa i że stoczy walkę wraz z Luciousem przeciw dwu mistrzom boju.

Z zaschniętym gardłem Ceres odezwała się do niego:

- Musimy trzymać się blisko siebie, jeśli mamy przeżyć.

Thanos skinął głową. Zawarli milczące porozumienie.

Wstali i podeszli do żelaznej bramy. Oboje zaprzątnięci byli własnymi myślami.

- Nie zabiję, jeśli nie będzie to konieczne – rzekł nagle Thanos.

Ceres skinęła głową, zastanawiając się, czy dla Thanosa to kolejny sposób, by okazać nieposłuszeństwo królowi.

- Muszę wiedzieć, że mogę zawierzyć ci moje życie – powiedział, nie odrywając wzroku od areny.

- Możesz zawierzyć mi swe życie – rzekła Ceres, zastanawiając się, czy usłyszał lekkie wahanie w jej głosie.

Zamknął oczy i skinął głową.

- Ty także możesz zawierzyć mi swoje, Ceres – powiedział.

Nie wiedziała dlaczego, ale jego słowa przeszyły ją na wskroś i poczuła, że to prawda. Wbrew samej sobie czuła, że istnieje pomiędzy nimi głęboka więź.

Lucious i jego orężnik stanęli za Thanosem i Ceres. Dziewczyna spostrzegła wypolerowaną zbroję Luciousa, zakrywającą całe jego ciało, i hełm z zasłoną. Żadna zbroja nie ocali życia lichemu wojownikowi, pomyślała.

Żelazna brama otwarła się z hukiem i do środka wszedł Georgio. Zlany był potem, a z kilku rozcięć na jego rękach i brzuchu broczyła krew. Imperialny żołnierz przywlekł za nim jego orężnika i rzucił go na stertę trupów.

Ceres zaczęła drżeć na całym ciele.

- Nie oddalaj się ode mnie – powiedział Thanos, zaciskając szczęki, utkwiwszy spojrzenie prosto przed sobą, jak gdyby zapadł w trans.

Gdy żołnierz skinął głową, dając im znak do wyjścia, Lucious odepchnął Ceres i pierwszy wyszedł na arenę, unosząc ręce w górę w geście zwycięstwa. Ciżba ryknęła głośno, a Lucious paradował przez chwilę po arenie, napawając się jej uznaniem.

W każdej innej chwili jego zachowanie bezgranicznie poirytowałoby Ceres, lecz stojąc tu i biorąc być może swój ostatni oddech, nie zwracała uwagi na tego głupca, który szukał aprobaty ciżby.

Thanos i Ceres wyszli na arenę za Luciousem. Oślepiona przez słońce Ceres zmrużyła oczy. Gdy przywykły do światła, podniosła wzrok na publikę. Ledwie połowa siedzisk była zapełniona.

Spojrzała na podwyższenie i zobaczyła zasiadającego na tronie króla. Na jego twarzy gościł posępny uśmiech. Jakże Ceres nim gardziła! Jeśli to, co rzekł Thanos, było prawdą, był okrutniejszy, niż sądziła.

- Pamiętaj, nie oddalaj się ode mnie – powiedział Thanos, dotykając jej łokcia.

Skinęła głową i spostrzegła dwu mistrzów boju po przeciwnej stronie areny. Mieli na sobie ciężkie zbroje i obaj dzierżyli w dłoniach miecze.

Gdy rozbrzmiały trąby, z jednej z zapadni w ziemi wyskoczyła natychmiast bestia. Rzuciła się ku Ceres i Thanosowi. Jej lśniące czernią futro połyskiwało w słońcu, a ryk odbił się echem od murów stadionu. Ceres nie wiedziała, co to za zwierz. Przypominał psa – miał ogromne cielsko i grube, krótkie łapy – i poruszał się wolniej niż omnikot, choć nie wątpiła, że dorównuje mu siłą.

- Wilczarz! – krzyknął ktoś i w ciżbie zapanował gwar.

W żyłach Ceres krążyła adrenalina i dziewczyna przez chwilę nie wiedziała, w którą stronę ruszyć. Gdy spostrzegła jednak ustawiony pod murem oręż, podbiegła do niego i czekała na rozkaz Thanosa.

Wpierw Thanos zawołał o trójząb i Ceres rzuciła mu go. Dobry wybór, pomyślała, patrząc, jak chwyta go w locie. Pragnęła podbiec do niego i pomóc mu, lecz wspomniała sobie regułę broniącą orężnikowi wtrącać się do walki.

Thanos krzyknął na wilczarza, pchając trójzębem ku bestii. Jego stopy poruszały się zręcznie i reagował szybko jak błyskawica.

Kątem oka Ceres spostrzegła, że jeden z mistrzów boju podchodzi wolnym krokiem do Thanosa. Jeśli jest rozważny, mistrz boju wstrzyma się z atakiem do chwili, gdy Thanos ukatrupi wilczarza, w przeciwnym razie bestia może zaatakować i jego.

Wtem wilczarz rzucił się na Thanosa, a ten dźgnął go w łapę. Publika zakrzyknęła z aprobatą, obserwując pierwszy atak tej walki.

Wilczarz zdawał się jednak nie być wcale ranny, warknął jedynie głośniej i przesunął jęzorem po swych kłach, utkwiwszy spojrzenie czerwonych ślepi w Thanosie.

- Długi miecz! – krzyknął Thanos.

Ceres rzuciła mu oręż, a on wypuścił z dłoni trójząb i chwycił miecz w powietrzu. Wtem jednak Ceres wyczuła, że potrzebuje ochrony przed płomieniami – i to już – krzyknęła więc do niego i rzuciła mu jeszcze tarczę. W chwili, gdy ją złapał, wilczarz nabrał powietrza, po czym ział ogniem z paszczy. Publika zamarła, a Thanos skrył się za tarczą i płomienie ześlizgnęły się po metalowej powierzchni.

Gdy wilczarzowi brakło tchu, Thanos opuścił tarczę, podniósł trójząb i cisnął nim w łeb bestii, przeszywając jedno z jej ślepi.

Zwierz potrząsnął gwałtownie łbem, warcząc i pomrukując groźnie, i posłał trójząb przez pół areny, jak spostrzegła Ceres.

Nie wahając się, Thanos puścił się biegiem ku wilczarzowi, skoczył w górę i uniósł miecz. Spadając, wbił ostrze w łeb bestii, która osunęła się bezwładnie na czerwony piasek.

Lecz choć publika wiwatowała, Thanos nie miał ani chwili wytchnienia. Mistrz boju, który czekał, natarł teraz, wyciągając włócznię i miecz prosto na Thanosa.

Ceres widziała, że Thanos mocuje się z mieczem, próbując wyciągnąć go z czaszki wilczarza. Broń jednak ani drgnęła, a Thanos miał już trzy sztuki oręża na arenie: trójząb po przeciwnej jej stronie, tarczę, która leżała zbyt daleko, by mógł jej dosięgnąć, i miecz zatopiony w czaszce wilczarza. Ceres wiedziała, że rzucenie mu kolejnej broni byłoby niezgodne z regułami.

Wstrzymała oddech. Mistrz boju był blisko. Zbyt blisko. Ceres dała krok w przód.

Szarpiąc nadal za miecz, Thanos spojrzał na Ceres szeroko otwartymi ze strachu oczyma. Jego twarz wykrzywił grymas rozpaczy.

Zginie.

A Ceres nie mogła zrobić nic, by temu zaradzić.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Krzycząc, Thanos rozpaczliwie szarpał za miecz tkwiący w czaszce wilczarza, lecz choć szarpał z całych sił, oręż nie poruszył się ani trochę. Słysząc kroki biegnącego ku niemu mistrza boju, obejrzał się za siebie i spostrzegł przeciwnika ledwie dziesięć stóp dalej. Jego życie zależało od tego, czy wyciągnie miecz, gdyż wiedział, że bezbronny wojownik to martwy wojownik.

Podenerwowany Thanos rzucił spojrzenie Ceres, wiedział jednak, że trzy sztuki broni znajdowały się już na arenie i jeśli dziewczyna rzuci mu kolejną, zostanie ukarana.

Ceres uniosła ku niemu dłoń i gdy młodzian usłyszał świst zbliżającego się miecza swego przeciwnika, jego miecz, jak gdyby prowadzony jakąś tajemną mocą, wsunął się raptem w jego dłoń.

Zaszokowany tym, co się stało, lecz nie mając czasu, by się nad tym zastanawiać, Thanos obrócił się i przetoczył po ziemi, a miecz mistrza boju ominął go o ułamek cala. Ryk ciżby sięgnął zenitu, po czym przeszedł w cichy szmer.

Thanos skoczył szybko na nogi i wtedy usłyszał, że Lucious woła o pomoc. Widząc, iż jego przeciwnik stoi kilka stóp od niego, Thanos rzucił ku niemu szybkie spojrzenie i spostrzegł, że Lucious pozbawiony jest broni, a jego orężnik leży twarzą do ziemi na poczerwieniałym piasku.

- Rzuć mi broń! Jakąkolwiek! – krzyczał Lucious do Ceres pełnym złości głosem. – Żywo, albo rozkażę odrzeć cię żywcem ze skóry!

Przenosząc uwagę znów na swego przeciwnika, Thanos kątem oka spostrzegł, że Ceres rzuca Luciousowi dwa sztylety. Jego poirytowanie ustąpiło jednak miejsca niepokojowi, gdy spostrzegł, że mistrz boju rzuca w niego swą włócznię.

Gdy włócznia była tuż, tuż, Thanos chwycił ją, zaciskając wokół niej pięść i nie pozwalając, by przeszyła jego serce, po czym obrócił ją i cisnął na powrót w mistrza boju, wbijając ją w jego udo dokładnie w tym miejscu, w które mierzył.

- Thanos! Thanos! Thanos! – krzyczała publika, wyrzucając w górę pięści.

Mistrz boju osunął się na kolana, pojękując z bólu i trzymając się za nogę w miejscu, w którym utkwiła włócznia.

Dostrzegając swą szansę, Thanos podbiegł do niego od tyłu i zdzielił go w głowę rękojeścią swego miecza, pozbawiając przytomności.

Jednakże nim zdołał zwrócić się do króla, by uznał jego zwycięstwo, Lucious minął go i stanął za nim – i nagle mistrz boju walczący dotąd z Luciousem przypuścił atak na Thanosa, zmuszając go do dalszej walki.

Drań przerzucił na mnie swego przeciwnika, pomyślał Thanos.

Było tak, jak zawsze podejrzewał: Lucious nie miał za grosz honoru.

Tocząc bój z nowym przeciwnikiem, Thanos dostrzegł, że Lucious zmierza chyłkiem ku żelaznej bramie.

- Wpuśćcie mnie albo ukatrupię was, znajdę wasze rodziny i będę je torturował na śmierć! – wrzasnął Lucious.

Thanos usłyszał zgrzyt otwieranej bramy i gwizdy ciżby skierowane w stronę Luciousa.

- Thanosie! – krzyknęła Ceres, wyciągając ku niemu dwa sztylety.

Rzecz oczywista, męczył się i potrzebna mu była lżejsza broń. Skinął ku niej głową, a ona rzuciła mu broń.

Thanos natychmiast kopnął mistrza boju w pierś, a ten zachwiał się w tył. Mężczyzna utrzymał jednak równowagę i ruszył na Thanosa z mieczem w dłoni. Mistrz boju przyskoczył w przód, pchając mieczem ku Thanosowi, ale ten odskoczył w bok.

Poruszając się po arenie, Thanos spostrzegł, że jego przeciwnik z wolna zaczyna się męczyć. Jego pierś unosiła się ciężko z każdym oddechem, a ruchy stały się nieco wolniejsze. Jego plan działał. Nie, nie chciał zabijać tego mężczyzny, a jedynie zmęczyć tak, by móc pozbawić go przytomności jak poprzedniego przeciwnika.

Gdy Thanos dotarł do swej tarczy, podniósł ją z ziemi i cisnął w twarz mistrza boju. Mężczyzna osunął się bezwładnie na ziemię i po raz pierwszy, odkąd Thanos stanął na arenie, ciżba zamilkła zupełnie.

Dysząc ciężko, Thanos podniósł wzrok na podwyższenie, oczekując decyzji króla z nadzieją, że nie rozkaże mu uśmiercić nieprzytomnego przeciwnika.

Thanos znał jednakże obyczaje bezdusznego monarchy i lękał się, że król Claudius zmusi go, by uczynił coś, czego usilnie starał się uniknąć – by zabił.

Król spojrzał na Thanosa gniewnie, jak gdyby nie przyjmował do wiadomości, że walka zakończyła się na jego korzyść. Napięcie pomiędzy nimi dało się wyczuć i na całym Stade panowała cisza jak makiem zasiał. Podniósłszy się ze swego siedziska, król podszedł na skraj podwyższenia z wyciągniętą przed sobą ręką i kciukiem skierowanym w bok.

Wreszcie uniósł go z gniewnym grymasem, a publika zaczęła gwałtownie klaskać.

Thanos nie mógł w to uwierzyć. Ceres i on przeżyli. Przeżyli!

Obejrzał się na Ceres, czując, jak krople potu ściekają mu z włosów i spływają po twarzy. Kiwnął do niej głową, a gdy Ceres uśmiechnęła się, poczuł, jak gdyby w tej chwili ich zwycięstwo stało się pełne.

Thanos patrzył na nią zdumiony. Ocaliła mu życie, i to nie raz, a do tego w sposób, którego nie pojmował.

I po raz pierwszy, odkąd ją poznał, zaczął się nad czymś zastanawiać.

Kim ona jest?

Yaş sınırı:
16+
Litres'teki yayın tarihi:
10 ekim 2019
Hacim:
231 s. 3 illüstrasyon
ISBN:
9781632919120
İndirme biçimi:
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 5, 1 oylamaya göre
Metin PDF
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 5, 3 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 4,8, 6 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 4,8, 6 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 5, 1 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 5, 2 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre