Kitabı oku: «Ze skarbnicy midraszy»
Kto stworzył świat
Pewnego razu przyszedł do rabbiego Akiby1 niedowiarek i zapytał go:
– Kto stworzył świat?
– Wszechmogący – odparł rabbi Akiba.
– Daj mi na to konkretny dowód – powiedział niedowiarek.
– Przyjdź jutro, to ci dam.
Nazajutrz kiedy niedowiarek zjawił się u rabbiego Akiby, ten zapytał go:
– Powiedz mi, co masz na sobie?
– Ubranie.
– A kto je zrobił?
– Tkacz.
– Nie wierzę ci – powiedział rabbi Akiba. – Daj mi na to konkretny dowód.
– A jaki tu może być konkretny dowód? Czyżbyś nie wiedział, że tkacz robi materiał na ubrania?
– A czyżbyś ty nie wiedział, że Wszechmogący stworzył świat?
I niedowiarek odszedł od rabbiego niezadowolony.
– Rabbi – rzekli do Akiby jego uczniowie – a gdzież tu dowód konkretny?
A na to rabbi Akiba odpowiedział:
– Dzieci moje, tak jak dom świadczy o tym, że ktoś go zbudował, jak ubranie świadczy o tym, że ktoś je utkał, a drzwi świadczą o tym, że je zrobił stolarz, tak świat świadczy o tym, że stworzył go Wszechmogący.
Obawy drzew
Kiedy ziemia zaczęła wydawać drzewa i wszelkie inne rośliny, pojawiły się na świecie ogrody i lasy. A drzewa bardzo się bały żelaza i tak między sobą mówiły:
– Przyjdzie kiedyś taki czas, że człowiek sporządzi sobie z żelaza siekierę i wszystkie nas, co do jednego, wytnie.
Żelazo usłyszawszy to, zwróciło się do drzew tymi oto słowy:
– Jeśli będziecie żyły w zgodzie i jedno drugiego nie oszuka, nic złego nie będę mogło wam uczynić. Skąd bowiem wezmę drewno na trzonek do siekiery?
Stworzenie Ewy
Kiedy Bóg powziął zamiar stworzenia Ewy, długo i głęboko zastanawiał się, z jakiej części Adama ją stworzyć. Medytował tak:
– Nie stworzę jej z jego głowy. Nie chcę, by się wywyższała.
– Nie stworzę jej z jego oka. Nie chcę, by była ciekawa i chciała wszystko na własne oczy zobaczyć.
– Nie stworzę jej z jego ucha, by nie była zbyt ciekawa i nie chciała wszystkiego i wszędzie podsłuchiwać.
– Nie stworzę jej z jego ust, by nie była zbyt gadatliwa.
– Nie stworzę jej z jego serca, by nie była zazdrosna.
– Nie stworzę jej z jego ręki, by nie kładła swoich rąk na rzeczy nienależące do niej.
– Nie stworzę jej z jego nogi, by nie była latawicą.
– Stworzę ją z nieodsłoniętej części ciała, niewidocznej nawet gdy człowiek jest nagi.
I przy tworzeniu każdego członka ciała Ewy Bóg tak powiadał:
– Obyś była cnotliwą kobietą.
I mimo to doskonały w zamierzeniu plan Wiekuistego spalił na panewce. Kobieta wywyższa się, przejawia nadmierną ciekawość, chce wszystko widzieć i wszystko słyszeć, usta się jej nie zamykają, jest zazdrosna, lubi sięgać po rzeczy do niej nienależące i jest latawicą.
Prawda wywodzi się z ziemi
Kiedy Bóg zapragnął stworzyć człowieka, aniołowie podzielili się na grupy o przeciwstawnych poglądach. Jedne były zdania, że należy go stworzyć, inne, że nie. Były to: Łaska, Prawda, Sprawiedliwość i Pokój. Łaska twierdziła:
– Należy go stworzyć, albowiem będzie czynił łaskę i dobro.
Prawda miała odmienne zdanie:
– Nie należy go stwarzać, albowiem przepełniony będzie kłamstwem, oszustwem i fałszem.
Sprawiedliwość stała na takim stanowisku:
– Należy go stworzyć, gdyż człowiek zaprowadzi na świecie sprawiedliwość.
Pokój dał wyraz takiemu mniemaniu:
– Nie powinien być stworzony, albowiem będzie prowadził wojny.
Co więc Wszechmogący zrobił?
Wziął Prawdę i zrzucił ją na ziemię. Wtedy aniołowie wystąpili z pretensjami:
– Stwórco Świata, obraziłeś Swoją Pieczęć, rzucając ją na ziemię. Dlaczego to uczyniłeś?
I Pan Bóg tak im odpowiedział:
– Emet mearec ticmach (Prawda wyrośnie z ziemi). Ona uchroni człowieka od czynienia zła.
Jeszcze długo aniołowie wykłócali się czy warto było stworzyć człowieka. I wtedy Wszechmogący odezwał się do nich:
– Czemu kłócicie się? On już został stworzony.
Chciał zostać Bogiem
Kiedy cesarz Hadrian2 zdobył cały świat, powrócił do Rzymu i tymi słowy zwrócił się do swoich dworzan:
– Żądam od was, abyście uznali mnie za Boga, albowiem podbiłem cały świat.
Na to dictum3 dworzanie odpowiedzieli:
– Jeszcze nie opanowałeś Jego miasta i Jego Przybytku.
I wyruszył wtedy Hadrian, i zburzył Świątynię Pańską4, i wypędził Żydów do diaspory5. Dokonawszy tego, powrócił do Rzymu i tako rzekł:
– Już zburzyłem Jego Dom i spaliłem Jego Pałac, i wypędziłem jego naród. Teraz uczyńcie ze mnie Boga.
Rabbi Barachiasz tak opowiada:
– Hadrian miał na swoim dworze trzech filozofów. Jeden z nich tak do niego powiedział:
– Nikt nie może powstać przeciwko królowi w jego pałacu, tylko poza nim. Wyjdź z jego pałacu i wtedy będziesz mógł zostać Bogiem. On stworzył niebo i ziemię, przeto wynijdź6 z nich, a wtedy uczynią z ciebie Boga.
Drugi filozof rzekł:
– Nie możesz stać się Bogiem, albowiem On już dawno powiedział był do swoich proroków (Jr, 10): „Macie im tak powiedzieć: «Ci, którzy nie służą Bogu Niebios i Ziemi – powinni zniknąć z ziemi i niebios»”7.
Trzeci zaś filozof tak się odezwał:
– Proszę cię, pomóż mi teraz i wyratuj z opresji.
– Co się stało? – zapytał Hadrian.
– Mam okręt – odpowiedział filozof – i oto osiadł na mieliźnie. I nie może ruszyć z miejsca. A wszystkie moje skarby mam na tym okręcie.
– Zaraz wyślę ludzi i okręty na ratunek – rzekł Hadrian.
– Panie mój i władco! – wykrzyknął filozof – po co trudzić ludzi i narażać okręty? Ześlij raczej mały wietrzyk, a okręt mój ruszy z miejsca.
– A skąd ci wezmę wietrzyk?
– Jak to? – udając zdziwionego, zapytał filozof. – Nie możesz wysłać wiatru? To jak możesz stać się Bogiem?
Hadrian rozstał się z filozofem i smutny wrócił do domu. Tu zagadnęła go żona:
– Jesteś wielkim królem i wielkim bohaterem. Wszystko jest w twojej mocy. Coś ci jeszcze powiem: jeśli chcesz stać się Bogiem, to musisz mu oddać depozyt, który ci dał na przechowanie. Wtedy staniesz się Bogiem.
– Co to za depozyt? – spytał Hadrian.
– Twoja dusza – odpowiedziała żona.
– Jeśli dusza opuści mnie, to jak będę mógł żyć?
– Ano widzisz, nie jesteś w stanie panować nad własną duszą, to jak możesz zostać Bogiem?
Najdroższa rzecz na świecie
W mieście Sydon8 mieszkało pewne małżeństwo. Dziesięć lat minęło od ich ślubu. Byli szczęśliwi. Jedna tylko rzecz mąciła ich szczęście. Kobieta nie miała dziecka. Poszli więc do rabbiego Szymona ben Jochaja9. Mąż miał udzielić żonie rozwodu.
I rabbi Szymon ben Jochaj tak do nich powiedział:
– Tak jak w dniu waszych zaślubin, kiedy połączyliście się węzłem małżeńskim, wyprawiliście ucztę, zaprosiliście gości, jedliście i pili, radowali i cieszyli się, tak też z okazji rozwodu urządźcie sobie ucztę radosną i rozstańcie się w zgodzie i przyjaźni.
Co zrobiła kobieta? Urządziła ucztę, co się zowie. Nie pożałowała mężowi wina. Temu, kiedy popił sobie, zrobiło się jakoś dobrze i lekko na sercu i tak rzekł do swojej żony:
– Nim odejdziesz ode mnie, wybierz sobie najlepszą i najdroższą według twego uznania rzecz. Możesz ją zabrać z sobą do swego domu.
Kiedy mąż położył się potem spać, żona kiwnęła na służących i tak do nich powiedziała:
– Zanieście go do domu mego ojca.
O północy mąż zerwał się ze snu:
– Gdzie jestem? – zapytał.
Na to żona odparła:
– Czy nie oświadczyłeś mi, że mogę sobie wybrać najlepszą rzecz z twego domu i zabrać ją z sobą? Wyobraź sobie, że nie ma dla mnie lepszej rzeczy.
Kiedy rabbi Szymon ben Jochaj usłyszał tę historię, wzniósł modły do Boga i kobieta urodziła mężowi dziecko.
Wszystko dla dobra człowieka
Rabbi Elijahu opowiada:
– Pewnego razu przybyłem do wielkiego miasta, chyba jednego z największych miast na świecie. Był tam specjalny urzędnik państwowy, który sprawował nadzór nad podejrzanymi osobami. Tenże urzędnik zaprowadził mnie na dwór króla. Po krótkim czasie zjawił się jakiś duchowny i zadał mi następujące pytanie:
– Czy jesteś uczony?
Na to odpowiedziałem:
– Coś niecoś umiem.
Wtedy on:
– Jeśli potrafisz udzielić mi właściwej odpowiedzi na moje pytanie, to będziesz mógł cało i zdrowo opuścić nasze miasto.
– Pytaj.
– Powiedz mi – zapytał duchowny – dlaczego Pan Bóg stworzył insekty? Do czego były Mu potrzebne takie szkaradne, pełzające stworzenia na tym pięknym świecie?
Moja odpowiedź brzmiała następująco:
– Pan Bóg to surowy sędzia. Jest jednak pełen sprawiedliwości, dobroci i prawdy. Widzi koniec każdej rzeczy na samym jej początku. Przepowiada to, co ma się stać. Wypatruje jednak tylko tego, co jest dobre. Mocą swojej wielkiej mądrości stworzył świat i wprowadził doń porządek. Potem stworzył człowieka i wprowadził go w świat. A stworzył go tylko po to, aby Mu służył całym sercem, aby miał z niego i z jego następców pociechę i satysfakcję. I kiedy człowiek spłodził dzieci, a te spłodziły swoje dzieci i liczba ludzi wzrosła niepomiernie, to zaczęli jednak służyć nie Bogu, ale słońcu, kamiennym bożkom i drewnianym figurom. Z każdym dniem ludzie stawali się grzeszni, tak grzeszni, że zasługiwali właściwie na karę śmierci. I wtedy Pan Bóg skierował swój wzrok ku pozostałym istotom przez Siebie stworzonym i tak rzekł:
– Te żyją i ludzie żyją. Te mają dusze i ludzie mają dusze. Te piją i ludzie piją. Te jedzą i ludzie jedzą. Znaczy to, że ludzie są równi zwierzętom. Nie są lepsi ani gorsi od insektów, które stworzyłem. I kiedy to wypowiedział, natychmiast ustał Jego gniew. I zostawił ludzi przy życiu. Z tego możesz wywnioskować, że insekty zostały stworzone dla dobra człowieka.
Pierwsza łza
Po wygnaniu Adama i Ewy z raju Pan Bóg zauważył, że odczuwają skruchę i przejmują się swoim wygnaniem. Ulitował się wtedy nad nimi i powiedział:
– Nieszczęsne moje dzieci, ukarałem was za grzech i wygnałem z raju, w którym żyliście bez trosk, w dostatku i dobrobycie. Teraz przyjdzie wam żyć w świecie pełnym zmartwień i nieszczęść, o którym nie mieliście pojęcia. Chcę jednak, abyście wiedzieli, że moja dobroć i miłość do was nie ustały. Wiem, że dotkną was różne kłopoty i nieszczęścia, które zatrują wam życie, i dlatego ofiaruję wam z mojej skarbnicy tę oto drogą perłę. Jest to łza. Kiedy dotknie was nieszczęście, będzie wam źle, serce przepełni ból, a dusza będzie w udręce, wtedy z waszych oczu wypłynie łza i od razu zrobi wam się lżej.
Kiedy Adam i Ewa usłyszeli słowa Najwyższego, z ich oczu polały się łzy. Stoczyły się po ich policzkach i spadły na ziemię.
I były to pierwsze łzy, które zrosiły ziemię. Te właśnie łzy Adam i Ewa przekazali w spadku swoim dzieciom i dzieciom ich dzieci. I od tego czasu, kiedy człowieka dotyka nieszczęście, kiedy boli go serce i kiedy na duszy robi mu się markotno, wypływają z jego oczu łzy i od razu robi mu się lżej.
Za czyje grzechy
Rabbi Josi10 powiada:
– Wszyscy ludzie, zanim umrą, muszą się spotkać twarzą w twarz z Adamem, pierwszym człowiekiem na ziemi. Muszą przekonać się osobiście, że umierają z powodu własnych grzechów, a nie wskutek grzechów Adama.
Zanim człowiek zejdzie z tego padołu, zostaje doprowadzony do Adama i ten zadaje mu takie oto pytanie:
– Dlaczego odchodzisz z tego świata?
A człowiek mu odpowiada:
– Z twojego powodu muszę zejść z tego świata, albowiem za twoją sprawą kara śmierci spadła na ludzi.
Wtedy Adam mówi tak:
– Dziecko moje, ja popełniłem tylko jeden grzech i za to zostałem ukarany. Tobie zaś, który popełniłeś wiele grzechów, z całą pewnością należy się ta kara.
Piasek i woda
Wody podnosiły się i podnosiły, aż doszły do tronu Jego Majestatu. Wtedy Najwyższy zawołał:
– Niechaj wody staną w jednym miejscu.
Kiedy ziemia usłyszała to, natychmiast wyłoniła z siebie góry i stąd powstały również doliny. I wody wpłynęły do dolin. Później jednak wody znowu nabrały odwagi i zaczęły się chwalić:
– My jesteśmy najsilniejszym żywiołem na świecie, zalejemy całą ziemię.
Wtedy Pan Bóg pogniewał się na nie i rzekł:
– Nie chwalcie się waszą siłą. Ześlę na was piasek i on będzie granicą, której nie będziecie w stanie przekroczyć.
Kiedy wody spojrzały na piasek i zauważyły, że składa się z drobniutkich ziarenek, zaczęły pokpiwać z niego:
– Cóż nam te drobne ziarenka mogą uczynić? Najmniejsza nasza fala potrafi nad nimi przejść i zalać je.
Ziarenka piasku ogarnęła trwoga, ale największe z nich pocieszało pozostałe:
– Bracia, nie bójcie się! To prawda, że jesteśmy malutkie i drobniutkie, każde z nas traktowane oddzielnie i zdane tylko na siebie jest rzeczywiście niczym, byle bowiem wiatr może je unieść na koniec świata. Kiedy jednak będziemy trzymały się razem, wody przekonają się, jaką stanowimy siłę i potęgę.
A gdy malutkie ziarenka piasku usłyszały to, zleciały się ze wszystkich zakątków świata i rozłożyły się u brzegów mórz w pagórki, wzgórza, wydmy i ustanowiły granicę dla wód. A kiedy wody spostrzegły tę wielką i zjednoczoną armię trzymających się razem ziarenek piasku, przeraziły się i cofnęły.
Upadłe anioły
Kiedy pokolenie potopu zaczęło grzeszyć i skłoniło się ku pogaństwu, Pan Bóg bardzo się zasmucił. Wtedy stanęli przed jego obliczem dwaj aniołowie, Simchazi11 i Azael12, i tak do Niego przemówili:
– Czy nie mówiliśmy Tobie znacznie wcześniej, zanim przystąpiłeś do stworzenia świata, że człowiek nie zasługuje na to, abyś o nim pomyślał?
A na to Pan Bóg odparł:
– Czym byłby świat bez ludzi?
– Wystarczyłby nam świat taki, jaki jest, bez człowieka – stwierdzili aniołowie.
– Wiem, i to z całym przekonaniem – powiedział Pan Bóg – że gdybyście wy żyli na ziemi, instynkt Zła i was by zmógł, co więcej, bylibyście nawet gorsi od ludzi.
Aniołowie na to:
– Pozwól nam zamieszkać wśród ludzi, a przekonasz się, że święcie strzec będziemy Twego Imienia.
I Pan Bóg pozwolił im zejść na ziemię i zamieszkać wśród ludzi.
A jak tylko aniołowie zeszli na ziemię i zobaczyli urodziwe niewiasty, natychmiast się w nich zakochali.
Simchazi ujrzał młodą dziewczynę imieniem Istar13 i zakochał się w niej. Długo nie zwlekając oświadczył się jej tymi słowy:
– Bądź moją!
A dziewczyna tak mu odpowiedziała:
– Dopóki nie wyjawisz mi pełnego imienia Boskiego, które otwiera drogę do nieba, nie zostanę twoją.
I Simchazi wyjawił jej pełne imię Boga. A kiedy je wymówiła, natychmiast uniosła się w powietrze, poleciała do nieba i uwolniła od anioła.
Wtedy Pan Bóg powiedział do swoich aniołów w niebie:
– Za to, że dziewczyna ustrzegła się od grzechu, weźcie ją i umieśćcie wśród siedmiu gwiazd gwiazdozbioru Plejady, a świat będzie jeszcze bardziej jaśniał od jej blasku.
I posłuszni rozkazom Boga aniołowie umieścili ją w gwiazdozbiorze Plejady.
Kiedy Simchazi i Azael spostrzegli, że przegrali i utracili dziewczynę, czym prędzej wzięli sobie ziemianki za żony i spłodzili dzieci. Simchazemu kobieta urodziła dwóch synów. Jeden nazywał się Hamija, a drugi Haja14.
Z tych dwu upadłych aniołów Azael był gorszy. Miał pod swoją pieczą różnego rodzaju szminki, ozdoby i błyskotki, za pomocą których kobiety sprowadzają mężczyzn na złą drogę. Simchazi był trochę lepszy od Azaela. Dlatego też anioł Metatron15 wyprawił posłańca z nieba, aby przekazać mu wieść tej oto treści:
– Wkrótce Pan Bóg ześle na ziemię potop i cały świat ulegnie zagładzie.
Usłyszawszy to, Simchazi rozpłakał się. Zrobiło mu się żal swoich dzieci i całego świata.
Tymczasem Hamija i Haja mieli w nocy podobne sny. Jeden zobaczył we śnie leżącą na ziemi olbrzymią kamienną tablicę. Wyryte były na niej rzędy równo zapisanych słów. Wtem zjawił się anioł i potężnym nożem starł napisy. Zostawił tylko cztery słowa. Drugi zaś zobaczył we śnie piękny, ogromny ogród, w którym rosły drzewa najrozmaitszych gatunków. I oto zjawili się aniołowie z toporami w rękach i wycięli wszystkie drzewa. Zostawili tylko jedno drzewo z trzema gałęziami.
Gdy synowie Simchazego ocknęli się ze snu, pobiegli do ojca. Sen przejął ich trwogą. Chcieli uzyskać od ojca wyjaśnienie tego snu. Simchazi tak wytłumaczył jego sens:
– Jest to znak, że Pan Bóg wkrótce sprowadzi na ziemię potop. Ze wszystkich ludzi pozostaną na ziemi tylko Noe16 i jego synowie.
Usłyszawszy to, synowie Simchazego zaczęli płakać i lamentować. Ojciec starał się ich pocieszyć. Przekonywał, iż ich imiona nigdy nie ulegną zapomnieniu. Ludzie, gdy znajdą się w biedzie, będą przywoływać imiona Hamiji i Haji.
Słowa ojca przyniosły im ulgę. Jakie były dalsze losy aniołów? Simchazi odbył pokutę i zawisnął między niebem a ziemią17. Azael, który nie chciał okazać skruchy, po dziś dzień błąka się wśród ludzi, uwodzi ich i sprowadza na manowce, dostarczając kobietom szminek, ozdób i błyskotek do rozkochiwania mężczyzn.
Na wędrownym szlaku
I rzekł Pan do Abrama18:
– Opuść swój kraj, miejsce twego urodzenia i dom twego ojca i niech twoje imię będzie sławne na całym świecie.
I wtedy Abram tak odpowiedział:
– O, Boże, jakże mogę zostawić ojca samego? Kto mu da jeść i pić? Kto nad nim roztoczy opiekę?
A Bóg na to:
– Idź, Abramie, a ja zatroszczę się o twego ojca.
I Abram wraz z żoną Saraj19 i synem brata Lotem20 udał się do kraju Kanaan21. A wzdłuż całej jego drogi świeciła nad nim gwiazda Cedek. Przeszedł Abram przez Aram Naharaim22, przez Aram Nahor23 i zobaczył, że mieszkańcy tych ziem nic nie robią, jeno24 jedzą, piją i hulają. Zabolało to wielce Abrama i zwrócił się z błagalną modlitwą do Boga:
– Uczyń mi, Boże, łaskę, użycz mi Twej siły i uchroń od tego, abym stał się jednym z nich.
I Abram powędrował dalej, i przybył do Tyru25. Tam zobaczył, że wszyscy mieszkańcy, od dzieci do starców, pilnie i w pocie czoła pracują. Orzą, sieją i zbierają żniwa. I uradował się Abram, i w imieniu Boga pobłogosławił mieszkańców Tyru.
A na zakończenie wyraził takie życzenie:
– Obym był jednym z nich.
I gdziekolwiek przebywał potem w swojej wędrówce Abram, tam Pan Niebios zsyłał na ziemię błogosławieństwo. I miała ziemia dosyć rosy i pod dostatkiem deszczu. I pola stały się żyzne, i obfity wydawały plon.
A kiedy Abram stał się sławny wśród mieszkańców miejscowości leżących na jego drodze do celu, zaczęły przychodzić do niego kobiety bezdzietne i prosiły go, aby wstawił się za nimi u Boga. I spełniał Abram ich prośby, i kobiety rodziły dzieci. Przychodzili do niego również chorzy z prośbą o uzdrowienie i wystarczyło, że Abram pozwolił im spojrzeć na szlachetny kamień wiszący mu na szyi, a chorzy natychmiast odzyskiwali zdrowie. Nawiedzali go również ludzie wybierający się w podróż morzem. Ci wznosili modły do Boga, aby cało i szczęśliwie przebyli przepastne wody i dotarli do miejsca przeznaczenia. A Abram nikomu nie odmawiał pomocy. I sława jego rosła, i zataczała coraz szersze kręgi, i ogarniała cały świat. Stał się szczęściem i błogosławieństwem dla wszystkich współczesnych mu ludzi.
Anioł i jego laska
Kiedy Saraj26 sprowadzona została na dwór faraona27, rzewnie i gorzko płakała.
– Boże, modliła się do Wiekuistego, ojciec i matka opuścili mnie, a teraz oderwano mnie od mego męża. Zlituj się, Boże, nade mną i sprowadź mnie z powrotem do Abrama28.
Bóg wysłuchał jej modlitwy i zesłał na ziemię anioła z żelazną laską. Gdy tylko faraon chciał zbliżyć się do Saraj, anioł uderzał go laską po głowie. Saraj w swojej dobroci nie mogła znieść widoku cierpień bitego faraona i rozkazała aniołowi zaprzestać. Faraon jednak, gdy tylko odetchnął i poczuł się trochę lepiej, natychmiast zaczął dobierać się do niej. Wtedy Saraj dłużej już nie mogła zdzierżyć i dała znak aniołowi, a ten dopiero złoił mu skórę. Tak go pobił, że zostawił ślady ran. Faraon postanowił czym prędzej uwolnić się od tych razów i zwrócił Saraj Abramowi. Co więcej, oddał do jej dyspozycji również swoją córkę Hagar29 jako służącą. Żegnając córkę, tak do niej powiedział:
– Lepiej ci będzie pozostać służącą w domu tego świątobliwego męża aniżeli księżniczką w moim domu.
Szatan pomaga zasadzić winnicę
Kiedy Noe30 przystąpił do pracy nad założeniem winnicy, zjawił się szatan i stanąwszy obok zagadnął go:
– Co sadzisz?
– Winnicę.
– Jaka jest korzyść z winnicy?
– Winnica rodzi słodkie owoce. Są smaczne zarówno jako świeże, jak suszone. Można z nich zrobić wino, a wino, jak wiadomo, napawa serce radością.
– Skoro tak – powiedział szatan – pomogę ci w pracy. Będziemy wspólnikami.
– Dalibóg31, świetnie! – rzekł Noe.
I co wtedy zrobił szatan? Przyprowadził owcę i zarżnął ją tuż pod winnym krzewem. Potem sprowadził lwa i zabił go w tym samym miejscu. Następnie przytaszczył świnię i to samo zrobił. Na koniec przyprowadził małpę i pod tym samym winnym krzewem pozbawił ją życia. I krew wszystkich zabitych zwierząt rozlała się po winnicy, a ziemia ogrodowa nasiąkła i upiła się nią.
Dla Noego był to znak, że człowiek, który wypija jeden kieliszek, zachowuje się jak owieczka. Stoi sobie niewinnie i spokojnie i pozwala się strzyc. Jeśli wypije drugi kieliszek, czuje się mocny jak lew. Kiedy zaś przebiera miarkę, upodabnia się do świni, która tarza się w błocie, a kiedy mocno już uderza w gaz, wtedy jest podobny do małpy. Skacze, tańczy i nie wie, co robi.