Kitabı oku: «Sonata Belzebuba», sayfa 5
AKT III
Salon Baronowej Szakalyi na zamku w okolicy Mordowaru. Całość przedstawia dość wąski pas (do 3 m szerokości) wzdłuż rampy. Resztę sceny oddziela od części widzialnej zasłona koloru ciemno-wiśniowego, mogąca się rozsuwać na dwie strony. Meble rokoko. Drzwi na lewo i na prawo. Na lewo siedzi BARONOWA i CIOTKA ISTVANA – robią robótki. Koło nich DE ESTRADA, ubrany, jak w akcie II. Na kominku na lewo pali się ogień. Powoli zapada mrok różowawy.
CIOTKA
Tak jestem wdzięczna pani baronowej, że tę noc pozwoliła mi spędzić tutaj. Męczy mnie niepokój o Istvana.
BARONOWA
Ależ droga pani: z chwilą, kiedy odnalazły się te hrabiowskie papiery, kariera otwiera się przed nim bez zarzutu. Mezalians pana Szentmichalyi – to jest hrabiego Clapary – z siostrą pani – wybaczy pani, że tak otwarcie to mówię – da się przezwyciężyć w zupełności. Ożenimy Istvana z jaką bogatą Amerykanką, których tyle zjeżdża tu do Mordowaru na lato.
CIOTKA
Ach – o to na razie mniejsza. Boję się, że ten stary wariat wciągnie go w jakąś awanturę z tą sonatą Belzebuba.
BARONOWA
Ależ wrócą na pewno – nic mu się nie stanie. To tylko tak zwane artystyczne przeżycia. Więcej mnie niepokoi mój syn.
DE ESTRADA
Ależ, pani: ten głupi strzał w tę budapeszteńską heterę24 – bo inaczej nie mogę nazwać tej pani – da się zatuszować w zupełności. A rana samobójcza, że się tak z hiszpańska wyrażę, lekka jest, jak piórko. Małe muśnięcie czaszki i chwilowy paraliż połowy ciała od wylewu krwi. Znałem iks takich wypadków na wojnie – objawy te przechodziły bez śladu.
Lokaj wchodzi z lewej strony.
LOKAJ
Pani hrabina Clapary, proszę Jaśnie Pani.
BARONOWA
Jaka hrabina? Nic nie rozumiem.
DE ESTRADA
Zapomina pani, że brat ojca Istvana okazał się też hrabią – tak zwany Rio-Bamba – zupełnie automatycznie. I natychmiast, jak przystało na dżentelmena, wziął ślub z tak zwaną babcią Julią z domu Ceres. Drobna szlachta, ale nic nie szkodzi. Jego sprawki młodzieńcze zatuszujemy również naszymi wpływami i wszystko będzie jeszcze dobrze. W naszych czasach nad wielu rzeczami przechodzić trzeba do porządku.
BARONOWA
Ach, tak – a więc proszę poprosić tę panią.
CIOTKA
Jak to przyjemnie – wszyscy tacy dobrze urodzeni – takie tytuły – tak bardzo mi przyjemnie.
BARONOWA
Tak – niezupełnie – nie wszyscy oczywiście. Ale jakoś to będzie.
wchodzi BABCIA JULIA.
BABCIA
Czy nie ma tu Istvana, pani baronowo? baronowa robi przeczący ruch głowy. Nie mogę już czekać w domu. Coś mnie po prostu wyciąga, jak korek z butelki.
BARONOWA
Jeszcze nie wrócił, pani hrabino.
BABCIA
Zostawiłam wiadomość, że będę tu.
CIOTKA
Ja tak samo. Pani baronowa taka łaskawa, że nas przygarnia w tej ciężkiej chwili.
BARONOWA
Ale ja myślę, że ta noc dzisiejsza świetnie oddziała na jego twórczość. To silny chłopak. On się nie podda na pewno temu marchand-de-vin'owi25. Młody człowiek musi się hartować. Proszę: niech pani siada – będziemy oczekiwać nowin razem.
BABCIA
siadając
Tak, w istocie – to jest głupstwo. Ale niepotrzebnie mu zawróciłam głowę tą mordowarską legendą. Szalenie głupia historia i tak oddziałała mu na wyobraźnię.
BARONOWA
To artystyczna dusza w każdym duchowym calu. Ale zapomniałam pani pogratulować wywyższenia na drabinie społecznej. Serdecznie winszuję.
BABCIA
Och – to drobiazg. Byle tylko nic złego z tego nie wyszło. Już nigdy więcej nie będę kłaść kabały: porzucam też chiromancję, a nawet astrologię na zawsze.
BARONOWA
Tak – obecnie na pani stanowisku to nawet nie wypada.
DE ESTRADA
Oczywiście, pani hrabino.
BARONOWA
Proszę pani: kabały się sprawdzają, bo ludzie podświadomie dociągają wypadki do przepowiedni. Nawet gdyby komuś co 5 minut sprawdzały się wszystkie przeczucia, uważałabym to za przypadek wobec nieskończoności tego świata i nieskończoności zdarzeń i przeczuć. C'est tout á fait contingent26, nieprawdaż Don José?
DE ESTRADA
Oczywiście: zasada Wielkich Liczb, prosty rachunek prawdopodobieństwa. Statystyka coraz większą rolę odgrywa we wszystkim. Nawet prawa fizyki są podobno tylko statystyczne, to jest przybliżone, jakkolwiek…
wchodzi z lewej strony baron, na wpół sparaliżowany, prowadzony przez lokaja.
BARONOWA
Ach co za szczęście! Więc możesz już chodzić, Hierku? Wyjedziemy na Południe i wszystko będzie jeszcze dobrze, jak mówi Don José. Mój syn, Hieronim, panie ambasadorze.
witają się. Baron całuje Babcię w rękę z głęboką czcią, a ciotce podaje rękę.
SZAKALYI
siada na fotelu. Lokaj exit27.
Tak chce mi się żyć, mamo. Jestem jak nowo narodzony. Nigdy świat nie wydawał mi się piękniejszy. Pamiętam: miałem to kiedyś po tyfusie. Listki, widziane przez okno na tle pochmurnego nieba, były dziś dla mnie piękniejsze od puszcz afrykańskich, przez które przedzierałem się polując. Nigdy już nie zabiję żadnego stworzenia – może oprócz much – czasem dokuczają tak okropnie. I wiecie? Przestałem być snobem: snobizm to brzydka rzecz – nie warta życia. Wiem, że kocham Krystynę, od której starałem się oddzielić rozpustą, aby nie popełnić mezaliansu. Dlatego zabrnąłem w tamten romans. Dziś pani Fajtcacy nie istnieje dla mnie zupełnie.
BARONOWA
obejmując go
Kochane dziecko! Tylko nie męcz się tymi myślami. Będzie czas na wszystko. Nie decyduj się teraz na nic – to może być jeszcze nienormalne.
SZAKALYI
odsuwa matkę z lekkim zniechęceniem.
Ach, mamo: chciałbym, abyś zupełnie była ze mną w tej chwili. To wielka przemiana mego życia. Wiem, o czym myślisz: o pannie Keszmereth – to bardzo miła panienka – ale ja kocham Krystynę.
DE ESTRADA
który słuchał z pewnym niepokojem i ze zmarszczonymi brwiami
Panie baronie: w młodości lubimy się czasem decydować na rzeczy wielkie, pozornie wielkie, które potem wydają się nam małymi, a cierpimy nad nimi czasem życie całe. Tradycja to piękna rzecz – nie można lekceważyć….
SAKALYI
Pan mnie nie rozumie, panie ambasadorze: ja nie mogę wam powiedzieć, jak wszystko jest piękne. Czy tylko Krystyna zechce mnie jeszcze po tej całej awanturze? Czy ten paraliż przejdzie?
DE ESTRADA
nieszczerze.
Na pewno: po usunięciu wylewu krwi. Za dwa miesiące będzie pan zdrów i wszystko wtedy wyda się panu inaczej.
BARONOWA
do de Estrady
Czemu pan jest taki dziwny, Don José? Czy pan przypuszcza…?
SAKALYI
Mamo: przestań niepokoić się głupstwami. Jestem szczęśliwy po raz pierwszy w życiu. Nawet jeśli pozostanę sparaliżowany i jeśli Krystyna odmówi mi swojej ręki – nawet wtedy będę szczęśliwy: znalazłem dziwny spokój w sobie.
BARONOWA
z rozpaczą
Boże, Boże, Boże…!
zakrywa twarz rękami.
DE ESTRADA
Ależ, pani baronowo: to może przejść zupełnie po operacji.
SAKALYI
Mama posądza mnie, że zwariowałem na łagodnie wskutek tego wylewu krwi
wchodzi RIO-BAMBA bez meldowania się
DE ESTRADA
Oto nasz hrabia Clapary: gratuluję z całego serca.
RIO-BAMBA
Jestem i będę nadal Rio-Bambą. Zmazałem grzech młodości, a od reszty skutków mojej przeszłości ocalicie mnie zapewne, abym mógł się poprawić na starość.
DE ESTRADA
Ależ oczywiście, panie Rio-Bamba – będę nazywał pana pseudonimem, skoro pan tego chce. Diabeł zawsze poszukuje sposobności, aby maximum zła wyrządzić w danym punkcie wszechświata, w którym natrafia na najmniejszy opór. Dziś punktem takim – raczej ich wielością – jest sztuka. Tam, gdzie powstają nowe formy, tam na pewno jest on. Takie jest moje przekonanie.
SAKALYI
gwałtownie
Niech pan tak nie mówi, Don José! łagodnie. Jest coś strasznego w tych słowach, co mnie przeraża. Nie chcę nic złego – jestem jednak jeszcze bardzo słaby.
BARONOWA
Uspokój się, dziecko. Siądź tu przy mnie. Ja cię ukołyszę tak jak dawniej, kiedy byłeś mały.
Siada koło niego, on kładzie głowę na jej ramieniu. Ona go kołysze.
RIO-BAMBA
do babci.
No i cóż, stara? Czy cię nie wzrusza ta scena? Świat jest cudowny. Ale musimy być dobrzy. Na to nie ma rady – to proste jak Unia Euklidesa.
BABCIA
O tak, Teobaldzie. Starość nasza będzie łagodna, jak jesienny poranek w górach. I wrócą znowu dawne mordowarskie wieczory po tej stronie jeziora.
RIO-BAMBA
Śmiejąc się.
Tylko nie wywołujcie już duchów z podziemi Czikla. Precz z głupimi legendami. Mordowar! Mój Boże – ileż cudu mieści się w tym głupim słowie! Dobrze, że choć teraz umiemy ocenić całą słodycz życia. Niech tylko tamci dwaj maniacy wrócą, a oduczymy ich od tego całego wstrętnego muzycznego demonizmu.
SAKALYI
O tak – ma pan rację. Tylko chciałbym już obejść się bez tych przeczuć. Istvan zdaje się kochać Krystynę. Ale, o ile ona wybierze mnie, będziemy w zgodzie. Będziemy słuchać Bacha i Mozarta, on będzie komponował inaczej. To obłęd ta cała nowa sztuka.
CIOTKA
Ja też wierzę, że można być wielkim bez tych artystycznych dziwactw. A to się mści na życiu. Gdyby to można dziś tworzyć tę ich Czystą Formę bez zła. Ja wierzę, że można – prawda?
BARONOWA
Och, pani: to nienasycenie formą, to przyśpieszenie stałe gorączki życia! Nawet w zupełnym odosobnieniu, nawet czytając tylko biblię i pijąc mleko, nie można się zizolować od ducha epoki.
CIOTKA
Pani jest uczona. Ja nie wiem tego tak dobrze, ale wierzę…
wbiega Krystyna.
KRYSTYNA
Czy Istvan wrócił?
DE ESTRADA
Jeszcze nie wrócili, ale wierzę, że dziś wieczór wszystko skończy się doskonale.
SAKALYI
Mamo, wiesz co masz uczynić dla mojego szczęścia – nie tylko dla mojego: dla zwiększenia szczęścia w całym wszechświecie.
BARONOWA
do Babci sztywno.
Mam zaszczyt prosić panią hrabinę o rękę jej wnuczki dla mojego syna.
BABCIA
zmieszana
Ależ tak – to wielki zaszczyt – jakkolwiek… Ale, jeśli ona go kocha, naturalnie… Tylko muszę państwu oświadczyć, że tylko pierwsza moja córka jest córką Rio-Bamby… Tamta – ale mniejsza z tym, Krysiu: co ty myślisz o tym, moje dziecko?
KRYSTYNA
padając na kolana przed baronową.
Pani, to zbytek szczęścia dla mnie!
BARONOWA
brutalnie.
Ale on jest sparaliżowany i zdaje się, że ma źle w głowie od tego samobójstwa.
KRYSTYNA
Pani, gdyby był najstraszniejszym kaleką na całe życie – kochałabym go zawsze.
SAKALYI
Chodź do mnie, Krysiu. Jeszcze nie mogę się ruszać. Pocałuj mnie. Ja ciebie zawsze tak kochałem.
KRYSTYNA
wstaje. Śmiejąc się.
A snobizm? Czy przestał już pan być snobem, panie Hieronimie?
SAKALYI
Tak – i wstydzę się, że nim byłem.
BARONOWA
Przestań żartować, proszę cię.
De Estrada chrząka bardzo głośno z niezadowoleniem.
KRYSTYNA
zmrożona.
Ach, to ja… Ja bardzo przepraszam. A pani Fajtcacy…
SAKALYI
zrywa się niedołężnie.
Ach, czekajcie! Zapomniałem! Jestem zbrodniarzem. Strzelałem do niej wczoraj. Mówcie, czy żyje! Prędko – — gdzie ona jest?!
DE ESTRADA
Tego się obawiałem. Zapomniał wskutek szoku nerwowego.
SAKALYI
Zaklinam pana…
DE ESTRADA
Ależ żyje: zdrowa jak byk z Murcji. Uspokój się, chłopcze, na miłość Boską, bo ci to może zaszkodzić. Zemdlała – przestrzelił pan jej łapę – nic jej nie będzie.
mrok zapada coraz głębszy.
SAKALYI
opada znów na fotel.
To szczęście! Ale mogłem być mordercą i nie dożyć tego szczęścia. Jednak oni będą mnie ciągać po sądach – a może parę lat dostanę? Krystyno: czy poczekasz na mnie?
KRYSTYNA
Tak, tak – ale tego nie będzie.
DE ESTRADA
Ależ oczywiście – przy naszych stosunkach? Zatuszuje się kompletnie… O, do diabła!
kotara uchyla się w środku i wychodzi zza niej Hilda Fajtcacy. Czarna suknia balowa, kapelusz. Lewa ręka obandażowana. Wszyscy się odwracają w tę stronę.
BARONOWA
Skąd pani? Tędy? Bez anonsowania?
HILDA
Uspokójcie się, bo narobicie jeszcze gorszego nieszczęścia. Proszę tak nie krzyczeć. Atmosfera przepojona jest materiałami wybuchowymi. Hochexplosiv28! Nic nie wiadomo, co się stanie, bo problem sonaty Belzebuba nie jest jeszcze…
BARONOWA
Proszę o tym nie mówić. Spokój chorego przede wszystkim…
HILDA
W czasie trzęsienia ziemi mało kogo wzrusza to, że kogoś boli żołądek. O ile mi się zdaje, to mordowarskie nastroje nie wrócą już. Będą o tym mówić jako o interesującej plotce po drugiej stronie jeziora: w Kurhauzie i Magascafehaz i na stacji w Uj-Mordowar, a nawet może w Budapeszcie. Ale niech mi państwo wierzą, że dla dobra was wszystkich przyszłam tu, aby was ostrzec. Może nie w porę, pani baronowo, i trochę nieoczekiwanie – ale trudno…
BARONOWA
ochłonęła już.
Och, pani, od wczoraj wiele rzeczy się zmieniło. Przyzwyczajamy się powoli do wszystkiego.
SAKALYI
z wyrzutem
Mamo!
BARONOWA
Właśnie, że nie „mamo”, tylko tak. Mój syn…
CIOTKA
zagadując.
Ależ tak, właśnie mówiliśmy, że sztuka może być wielka i bez perwersjonalności, jak to mówi pani baronowa…
Nagle zasłona w głębi rozsuwa się i widać całe piekło z drugiego aktu, tylko bez pierwszego planu, który zajmuje salon. Na pierwszym planie mrok zupełny. Piekło oświetlone ciemno-czerwono. Na środku stoi BALEASTADAR we fraku. Na frak narzucony ma fantastyczny diabelski płaszcz. Na głowie rogi. Obok niego stoi ISTVAN, również we fraku. Jest bardzo blady. W głębi lokaje piekielni. Z lewej strony wchodzi lokaj baronowej.
BALEASTADAR
jednocześnie z odsłonięciem kurtyny.
A ja wam mówię, że nie uderza Istvana w plecy. Dowód mam w nim. To geniusz, jakiego świat nie widział. Metafizyczne, osobowe, włochate, zębate, krwawe zło spiętrzył i wypuczył bezwstydnie w krystalicznej formie czystej muzyki, złowrogiej jak najazd Hunów. To są ostatnie podrygi, ale mają smak dawnej wielkości, choćby w sztuce.
DE ESTRADA
sztucznie
No – mamy nareszcie tych maniaków sonaty Belzebuba. Zacznie się znowu ten przeklęty kołowrót. Tylko to tło grubo mi się nie podoba. Jest w zaaranżowaniu tego jakiś bardzo nieprzyjemny demoniczny „truc29”. To są bardzo przykre rzeczy, te wasze mordowarskie legendy. Nie jestem tchórzem, ale zaczynam się trochę bać. Brrr… rr… Baltazar: nie rób głupich żartów! Wystroił się na prawdziwego Belzebuba! – Nie rób głupstw!
BALEASTADAR
ryczy z nagłą furią
Dosyć tych poufałości, dworski błaźnie! Jestem Belzebub, Książę Ciemności! Mówić do mnie „Wasza Książęca Wysokość”! Rozumiesz?!
Cisza. Wśród ciszy lokaj baronowej parska nagle śmiechem.
LOKAJ
z chłopska
A dyć to ino lo państwa grafów taka kumedyja. Lo mnie Belzebub nie straśny.
zanosi się od śmiechu.
BARONOWA
Jak on mówi!? Ja cię nie poznaję, Franciszku!
BALEASTADAR
krzyczy
Przestań się śmiać, ty przedstawicielu przyszłej ludzkości
lokaj śmieje się dalej. Baleastadar strzela w niego z miejsca z rewolweru. Lokaj pada.
HILDA
He, he – tu żartów nie ma. Był to strzał Belzebuba, o którym marzyć mogą mistrze w tire-aux-pigeons30, jak Istvan o sonacie. On strzelać umie, ale skomponować sam nie potrafił nic. Otóż widzicie, moi państwo: ja jestem plebejka, jak i ciocia, o ile mi się zdaje. Ale należę do tak zwanej arystokracji ducha – ostatnia blaga naszych czasów. Hierek: czy ty…?
DE ESTRADA
przerywa jej.
Co za bezczelne nonsensy! No dobrze, ale gdzie u was na Węgrzech bywa w takich razach policja? Przecież to jest doskonale zorganizowana banda tych troje.
BALEASTADAR
Policja w takich razach, czy tu, czy w Hiszpanii, nie wie nic o diabelskiej metafizyce – dowiaduje się po czasie o jej owocach. Mów dalej, Hilda! Nic nie wiem, co powiesz i jestem ciekawy.
HILDA
A więc słuchaj, Hierek: czy ty myślisz, że tobie wystarczy ta turkawka i ta cała twoja dobroć i kochanie się w listeczkach na tle szarego nieba i to słodkie zadowolenie z siebie, które mnie przejmuje wstrętem? Kochasz tylko mnie i jesteś mój. Wiesz, czym cię trzymam – pamiętasz? Przypomnij sobie – nikt ci tego nie da – Chodź! Idziemy do tego ich piekła. Tam wre prawdziwe życie i użycie przy dźwiękach sonaty Belzebuba, ostatniej, pożegnalnej fanfary ginącego mrowia, które kiedyś zwało się ludzkością. Jesteś zdrów, nie masz żadnego paraliżu. Wstań i chodź31.
SAKALYI
wstaje nagle zdrów jak byk.
Masz rację, Hilda. To wszystko urojenie. Jestem twój. Idziemy.
BARONOWA
Wolę nawet to, niż ten mezalians. Hierek: tak się cieszę, że jesteś zdrów. A jak użyjesz życia, ożenisz się z panną Keszmereth. Wiem, że po tej szkole, którą przejdziesz, twoja żona nie będzie się z tobą nudzić. To była główna wada mężów mojego pokolenia, że…
SAKALYI
Tak, tak – do widzenia z mamą tymczasem.
wchodzi z Hildą do piekła w krąg czerwonego światła.
BALEASTADAR
Brawo, Hierek. No, Hilda: dalej.
HILDA
do barona.
I ty myślałeś, że ja upadłam naprawdę aż do tego stopnia? Chciałam cię tylko odebrać tej gęsi.
KRYSTYNA
Ja z wami. Ja kocham Istvana. Ja też myliłam się. Przebaczcie mi, ludzie piekielni. Ja już nigdy nie będę. Weźcie mnie do siebie.
HILDA
Ty nędzna pokojowa suczko! Ty do piekła? Nie – tam jest miejsce tylko dla tygrysów i hien. Zostań sobie w saloniku i ciesz się dalej mordowarskimi wieczorami. Precz!
SAKALYI
dobywa rewolwer
Tym razem nie ujdziesz mi, samicze ścierwo!
strzela w Hildę, która pada.
BALEASTADAR
No – teraz zakatrupił ją naprawdę. Ale my z Istvanem kobiet nie potrzebujemy. Nam wystarczy czysta sztuka! Cha, cha, cha, cha, cha!
śmieje się demonicznie.