Kitabı oku: «Chłopi», sayfa 55

Yazı tipi:

Skwapnie się wzięła do pielenia, lecz mimo tego męczyły ją pogrozy1060 Dominikowej i przejmowały niemałym lękiem, a głównie jednak rozmyślała, co Antek powie na to wszystko.

– Jak mu pokażę zapis, to się rozchmurzy. Głupia! sześć morgów, toć prawie gospodarka! – myślała spoglądając po polach.

– Wiecie, a do cna przepomniałyśmy o tym papierze o Grzeli.

– Prawda! Przerywaj, Józia, a ja poletę1061 do księdza, on przeczyta.

Nawet rada była, że pójdzie między ludzi, a przewie się, co na to wszystko powiedają1062.

Przyogarnęła się nieco w chałupie, a wyjąwszy papier zza obraza poszła z nim na plebanię. Nie zastała jednak księdza, był w polu przy swoich najemnikach przerywających marchew; dojrzała go już z dala, bo stojał1063 prawie całkiem rozdziany, w portkach jeno1064 a w słomianym kapelusie, ale bliżej nie śmiała podejść obawiając się, że musi już wiedzieć i jeszcze gotów ją wykrzyczeć przy ludziach. Zawróciła więc do młynarza, któren1065 właśnie był wraz z Mateuszem puszczał na próbę tartak.

– Przed chwilą żona mi opowiadała, jakżeście to wykurzyli macochę! Ho, ho, pliszka się widzi, a ma jastrzębie pazury! – zaśmiał się bierąc1066 się do czytania owego papieru, ale jeno1067 rzucił okiem, zawołał: – Zła nowina! Grzela wasz się utopił! Jeszcze na Wielkanoc! Piszą, że rzeczy po nim możecie odebrać u naczelnika w powiecie…

– Grzela nie żyje! Laboga! Taki młody i zdrów! A to mu było dopiero na dwudziesty szósty. Miał już wrócić we żniwa. Utopił się, we wodzie! Jezu miłosierny! – jęknęła załamując ręce, srodze bowiem strapiła ją ta wiadomość.

– Coś letko wama idą schedy1068, letko! – ozwał się drwiąco Mateusz. – Teraz jeno wygońcie Józkę, a już wszystko będzie wasze a kowalowe…

– Skończyłeś to z Tereską, co już o Jagusi zamyślasz? – odcięła się, jaże młynarz gruchnął śmiechem, a on coś pilnie jął majdrować1069 kole piły.

– Nie da się zjeść w kaszy, chwat baba – powiedział za nią młynarz.

Wstąpiła po drodze do Magdy, która usłyszawszy nowinę rozpłakała się i chlipiąc rzewliwie, mówiła przez łzy:

– Wola boska, moi drodzy. Juści, chłop jak dąb, jak mało któren w Lipcach, o dolo człowiekowa, dolo nieszczęsna! Dziś żyjesz, a jutro gnijesz. To już Michał pojedzie po te rzeczy po nim, co mają przepaść. Chudziaszek, a tak się darł do domu!…

– Wszystko w boskim ręku. A do wody to zawdy szczęścia nie miał, baczycie to, jak się topił we stawie, co go to ledwie Kłąb wyratował? Snadź1070 już mu było pisane zginąć od niej!

Wyżaliły się, spłakały i rozeszły, boć każda miała dosyć swoich codziennych turbacji1071 a zabiegów, zwłaszcza Hanka.

A po wsi w mig się rozniesły1072 te nowiny, że schodząc z pól o zmierzchu, już sobie o tym rozpowiadali; juści, że Grzeli sielnie żałowano, co zaś do Jagusi, wieś się rozpołowiła, wszystkie bowiem kobiety, zwłaszcza starsze, wzięły stronę Hanki, zajadle powstając na Jagusię, za którą, chociaż nieśmiało, opowiadali się chłopi, że już z tego miejscami przychodziło do swarów…

A nim wieczór zapadł, już na wsi huczało kiej1073 w ulu, kumy leciały do kum na poredę1074, poniektóre krzykały1075 do się przez płoty i sady, to dojąc krowy w opłotkach raiły1076 z przechodzącymi. Zmierzch się czynił luby, pachnący bowiem a chłodnawy, niebo wisiało jeszcze całe w bladym złocie zachodu, z pól niesły1077 się strzykania koników i głosy przepiórek, a po rowach i bagnach sennie nukały żaby. Dziecińskie wrzawy, śpiewki, to poryki bydła, rżenia, beki, gęgoty i turkotania wozów trzęsły się nad wsią, zaś po drogach, nad stawem i kaj1078 się kto z kim zetknął, rajcowano zawzięcie o wypadkach, to o tym, z czym chłopi powrócą od dziedzica.

Mateusz wracający z tartaku nasłuchiwał tu i owdzie, ale jeno spluwał, klął z cicha i wymijał rozgadane kumy, dopiero pyskujące przed Płoszkami tak go rozeźliły, że się już wstrzymać nie poredził1079 i powiedział wzburzony:

– Hanka nie miała prawa jej wyganiać, na swoim siedziała. Antkowa może za taką śtukę dobrze posiedzieć i zapłacić!

Zakrzyczała go gruba, rozczerwieniona Płoszkowa:

– Hanka grontu1080 jej nie zapiera, wiadomo! Ale że Antek leda1081 dzień wróci, to czego inszego się bojała1082! Hale, upilnuje to domowego złodzieja! A może miała patrzeć przez sitko, co?

– I… grał, a trawy się dzierżał, wiecie! Gadacie, co wama1083 ślina przyniesie, ale nie ze sprawiedliwości, a jeno1084 przez czystą zazdrość!

Jakby wraził kij między osy, tak się wszystkie rzuciły na niego.

– A czegóż to mamy jej zazdrościć, co? Czego? Że latawica i tłuk, że ganiacie za nią kiej1085 te psy, że każdy by do niej rad pod pierzynę, że wstyd i obraza boska przez nią idzie na całą wieś, co?

– Może i tego wam żal, pies ta was wyrozumie! Pomietły juchy, strach im słońca. A bych1086 była kiej1087 Magda z karczmy i robiła co najgorsze, to byście jej przepuściły, ale że urodniejsza nad wszystkie, to każda by ją z osobna utopiła w łyżce wody.

Rozjazgotały się nad nim, jaże1088 musiał uciekać.

– Żeby wam, psiekrwie, poodpadały jęzory! – klął i przechodząc mimo domu Dominikowej zajrzał w otwarte okna. W izbie się świeciło, Jagusi jednak dojrzeć nie mógł, a wejść się wagował1089, więc westchnął jeno1090, zawracając ku swojej chałupie, ale jakoś pokrótce natknął się na Weronkę, idącą do siostry.

– Dopiero co byłam u was. Stacho drzewo obrobił i dół wykopał, można by rznąć, kiedy przyjdziecie?

– Kiedy? A może na święty nigdy! Tak mi już wieś mierznie, że cheba1091 prasnę1092 wszystko o ziem1093 i pójdę, kaj1094 mnie oczy poniesą1095 – zakrzyczał gniewnie i poleciał.

– Dobrze go cosik ugryzło, kiej1096 się tak bzdycy1097! – myślała zwracając się do Borynów.

Hanka sprzątała już po kolacji, ale zaraz ją wzięła na bok, opowiadając wszystko, jak było. Weronka z rozmysłem pominęła Jagusiną sprawę, a tylko rzekła o Grzeli:

– Kiej pomarł, to wam jego część przychodzi do działu.

– Prawda, jeszczech o tym nie pomyślałam.

– A z tym, co dziedzic musi dać za las, to po jakie półwłóczku wypadnie na każdego, troje was jeno! Mój Boże, bogatym to i cudza śmierć na profit się obraca – westchnęła żałośnie.

– Co mi tam bogactwo! – broniła się Hanka, lecz skoro się porozchodzili spać, wzięła rachować po swojemu i skrycie się cieszyć.

Zaś potem klękając do pacierzów szepnęła z rezygnacją:

– A skoro już pomarł, to już taka była wola boska. – I szczerze westchnęła za jego duszę.

Nazajutrz kole1098 południa wszedł do izby Jambroży.

– Kajżeście to chodzili1099? – spytała rozpalając ogień na kominie.

– U Kozłów byłem, dziecko się im oparzyło na śmierć. Wołała mnie, ale tam już jeno1100 trumny potrza i pochowku.

– Któreż to?

– A to mniejsze, co je na zwiesnę przywiezła1101 z Warsiawy1102. Wpadło do grapy1103 z ukropem i prawie się ugotowało.

– Cosik1104 nie wiedzie się jej z tymi znajdami.

– A nie wiedzie. Nie traci ona na tym, dają na pochowek! Ale nie z tym do was przyszedłem.

Podniesła na niego niespokojne oczy.

– Wiecie, Dominikowa pojechała z Jagusią do sądu, pono1105 skarżyć was będzie o wygnanie córki…

– A niech skarży, co mi ta zrobi!

– Były z rana u spowiedzi, a potem długo radziły z dobrodziejem, nie podsłuchiwałem juści, a mówię, co me jeno doszło piąte przez dziesiąte; tak się na was skarżyły, jaże1106 proboszcz pięścią wygrażał.

– Ksiądz, a wsadza nos w cudze sprawy! – wyrzekła porywczo, tak jednak zgryziona tą wiadomością, że cały dzień chodziła kiej1107 błędna, pełna trwóg i najgorszych przypuszczeń.

O samym mroku jakiś wóz przystanął przed opłotkami.

Wyleciała z chałupy zestrachana i dygocąca, wójt siedział na bryce.

– O Grzeli już wiecie! – zaczął. – No, nieszczęście i tyla! Ale mam la1108 was i dobrą nowinę: oto dzisiaj abo1109 najdalej jutro powróci Antek!

– Nie zwodzicie mnie aby? – nie śmiała już zawierzyć.

– Wójt wama1110 mówi, to wierzcie! w urzędzie mi powiedzieli…

– To i dobrze, kiej1111 wraca, największa pora! – mówiła chłodno, jakby całkiem bez radości, a wójt pomedytował cosik1112 i pomówił wielce przyjacielsko:

– Źleście sobie poczęli z Jagusią! Już na was wniesła1113 skargę, mogą was pokarać za samowolę i gwałt. Nie mieliście prawa jej ruchać1114, siedziała na swoim. Dopiero to będzie, jak Antek wróci, a was wsadzą! Z czystego przyjacielstwa wam radzę, załagodźcie tę sprawę! Zrobię, co jeno1115 będę mógł, aby skargę odebrały ze sądu, ale krzywdę musicie sami odrobić.

Hanka wyprostowała się i rzekła prosto z mostu:

– Kogóż to bronicie, pokrzywdzonej czy swojej kochanicy?

Sypnął koniom takie baty, jaże1116 z miejsca poniesły1117!

IV

Ale przez takie przeróżne a ciężkie przejścia Hanka całkiem nie mogła zasnąć tej nocy, a przy tym cięgiem1118 się jej widziało, że słyszy czyjeś kroki w opłotkach, to na drodze, to nawet jakby pod samą chałupą. Nasłuchiwała z bijącym sercem, ale cały dom spał głęboko, nawet dzieci nie matyjasiły, noc była głucha, chociaż widnawa, gwiazdy zaglądały w okna i niekiedy poszumiały drzewa, gdyż jakoś od samego północka podniósł się wiater1119 przedmuchując kiej niekiej1120.

W izbie było duszno i gorąco, zły fetor zalatywał od kacząt nocujących pod łóżkami, ale Hance nie chciało się otworzyć okna, śpik1121 już ją całkiem odszedł, parzyła ją pierzyna i poduszki zdały się rozpalone kiej1122 blachy, że jeno przewracała się z boku na bok, coraz barzej1123 niespokojna, boć te przeróżne pomyślunki roiły się we głowie kieby1124 mrowisko, obłażąc ją całą gorącymi potami, a przejmując takim dygotem, że już nie mogąc zapanować nad strachem porwała się nagle z łóżka i boso, w koszuli, a ze siekierą w garści, która się jakoś sama nawinęła, poszła w podwórze.

Wszyćko1125 tam stojało1126 na rozcież1127 wywarte1128, ale wszędy1129 leżała niezgłębiona cichość śpiku1130. Pietrek1131 chrapał rozciągnięty pod stajnią, konie gryzły obroki pobrzękując łańcuchami uździenic, zaś krowy niepowiązane na noc w oborze porozłaziły się w podwórzu, leżały przeżuwając i glamiąc oślinionymi gębulami, podnosząc ku niej ciężkie, rogate łby i czarne, niepojęte gały ślepiów.

Powróciła do łóżka i leżąc z otwartymi oczami, znowu trwożnie nasłuchiwała, gdyż przychodziły takie chwile, w których byłaby dała głowę, jako1132 wyraźnie roznoszą się jakieś głosy i głuche, dalekie kroki.

– A może w którejś chałupie nie śpią i poredzają1133! – próbowała sobie wyrozumieć, lecz skoro jeno1134 chyla tyla1135 poszarzały okna, podniesła1136 się i narzuciwszy Antkowy kożuch wyszła przed dom.

W ganku Witkowy bociek spał na jednej nodze i ze łbem podwiniętym pod skrzydło, zaś w opłotkach bieliły się pokulone stadka gęsi.

Czuby drzew już się wypinały z nocy, rosa kapała obficie z wierzchołków, trzepiąc o liście i trawy, zawiewał rzeźwy, krzepiący chłód.

Niskie, sinawe opary obtulały pola, z których jeno1137 kajś niekaj1138 rwały się co wyższe drzewa buchając w górę niby te czarne, gęste dymy.

Staw polśniewał jak to ślepe, wielgachne oko zasute pomroką, olszowe wysady gwarzyły nad nim cichuśko i trwożnie, gdyż wszystko jeszcze dokoła spało, zatopione w szarym, nieprzejrzanym mącie i cichości.

Hanka przysiadła na przyźbie1139 i przytuliwszy się do ściany zadrzemała, ani się tego spodziewając, na jakie dobre parę pacierzów, bo kiej1140 przecknęła, noc już była zbielała1141 do cna i na wschodzie rozpalały się czerwone zorze jako te łuny dalekie.

– Jak wyszli o chłodzie, to ani chybi, co ino1142 ich patrzeć! – myślała wyzierając na drogę, tak się czuła skrzepioną tym krótkim śpikiem, że nie wróciła już do łóżka i aby łacniej1143 doczekać się słońca, wyniesła1144 dziecińskie szmaty i poszła je przeprać we stawie.

A dzień podnosił się coraz chybciej1145, że pokrótce zapiał kajś1146 pierwszy kogut, a wnet po nim jęły1147 trzepotać skrzydłami drugie i przekrzykiwać się rozgłośniej na całą wieś, zaś potem zaśpiewały skowronki, ale jeszcze z rzadka, i z przyziemnych mroków wyłaniały się z wolna bielone ściany, płoty a puste, orosiałe1148 drogi.

Hanka prała zawzięcie, gdy naraz kajś1149 niedaleko rozległy się ciche stąpania, przywarła w miejscu kiej1150 trusia, pilnie przezierając dokoła, jakiś cień przedzierał się z obejścia Balcerkowej i sunął czająco pod drzewami.

– Juści, co od Marysi, ale kto? – ważyła nie mogąc rozpoznać, gdyż cień przepadł nagle i bez śladu. – Taka harna, taka zadufana w swoją urodę, a puszcza na noc chłopaków! kto by się to spodział!

Myślała zgorszona, spostrzegając znowu, że młynarczyk przemyka się z drugiego końca wsi.

– Pewnikiem z karczmy, od Magdy! A to jak wilki tłuką się po nocy. Co się to wyprawia! – westchnęła, lecz ją samą przejęły jakieś ciągotki, gdyż raz po raz przeciągała się z lubością, ale że woda była chłodnawa, to prędko przeszło, i wzięła nucić ściszonym, a tęsknością nabranym głosem:

 
Kiedy ranne wstają zorze!
 

Pieśń leciała nisko po rosie, wsiąkając w zróżowione świtania.

Pora już była wstawać, po wsi zaczęły się rozlegać brzęki otwieranych okien, klekoty trepów i przeróżne głosy.

Hanka, jeno1151 rozwiesiwszy przeprane szmaty na płocie, poleciała budzić swoich, ale tak byli jeszcze śpikiem1152 zmorzeni, że co która głowa się uniesła1153, to zaraz padała ciężko, niczego nie miarkując1154.

Zeźliła się niemało, gdyż Pietrek krzyknął na nią z góry:

– Psiachmać! Pora jeszcze, do słońca spał będę! – i ani się ruszył.

Dzieci też jęły się mazać, a Józka skarżyła się żałośnie:

– Jeszcze ździebko, Hanuś! Dyć dopiero co się przyłożyłam…

Przyciszyła dzieci, powypędzała drób z chlewów, a przeczekawszy jeszcze z pacierz, już przed samym wschodem, kiej1155 wyniesione niebo całkiem rozgorzało, a staw sczerwienił się od zórz, narobiła takiego piekła, jaże1156 musieli się pozwlekać z barłogów. Wsiadła też z miejsca na Witka, któren1157 łaził zaspany cochając się1158 jeno o węgły i drapiąc.

– Jak cię czym twardym zleję, to przeckniesz! Czemuś to, pokrako jedna, krów nie powiązał do żłobów! Chcesz, aby se w nocy kałduny popruły rogami?

Odszczeknął cosik1159, aż skoczyła do niego, szczęściem, co nie czekał, więc zajrzawszy do stajni czepiła się Pietrka.

– Konie dzwonią zębami o pusty żłób, a ty się wylegujesz do wschodu!

– Wydzieracie się kiej sroka na deszcz. Cała wieś słyszy! – mruknął.

– A niech słyszy! Niech wiedzą, jakiś to wałkoń i próżniak! Czekaj, wróci gospodarz, to ci da radę, obaczysz! Józka – zakrzyczała znów w drugiej stronie podwórza – krasula ma twarde wymiona, ciągnij mocno, byś znowu pół mleka nie ostawiła! A śpiesz z udojem, na wsi już wyganiają krowy! Witek! bierz śniadanie i wypędzaj, a pogub mi owce, jak wczoraj, to się z tobą rozprawię! – rozrządzała zwijając się sama jak fryga; kurom podrzuciła przygarście ziarna, świniom kwiczącym pod chałupą wyniesła cebratkę z żarciem, cielęciu odsadzonemu od matki sporządziła picie, sypnęła kaszy gotowanej kaczętom i wygnała je na staw. Witek dostał pięścią za plecy i śniadanie do torby, nie przepomniała1160 nawet boćka, stawiając mu w ganku żeleźniak z wczorajszymi ziemniakami, że przyczajał się, klekotał, a kuł w niego i wyjadał. Była wszędy1161, o wszystkim pamiętała i na wszyćko1162 miała sposobną radę.

A skoro Witek pognał krowy i owce, zabrała się do Pietrka, nie mogąc ścierpieć, iż się wałęsa bez roboty.

– Wyrzuć gnój z obory! krowom w nocy gorąco i tytłają się kiej1163 świnie.

Słońce właśnie co jeno1164 wyjrzało z dalekości, ogarniając świat czerwonym, gorącym okiem, gdy zaczęły się schodzić komornice, robiące w odrobku za ziemię pod len i ziemniaki.

Zapędziła Józkę do obierania ziemniaków, dała piersi dziecku i okrywszy się w zapaskę rzekła:

– Miej ta baczenie1165 na wszystko! A jakby Antek wrócił, daj znać na kapuśniki. Chodźta, kobiety, póki rosa a chłodniej, okopiemy nieco kapusty, a od śniadania wrócim do wczorajszej roboty.

Powiedła1166 je poza młyn, na niskie łąki i mokradła siwe jeszczek1167 od rosy i mgieł opadających. Torfiaste ziemie uginały się pod nogami kiej1168 rzemienne pasy, zaś gdzieniegdzie tak było grząsko, że musiały obchodzić, w bruzdach głębokich niby rowy stały spleśniałe wody, pokryte zieloną rzęsą.

Na kapuśniskach nie było jeszcze nikogo, jeno1169 czajki kołowały nad zagonami, a boćki chodziły kiwający, pilnie bobrując1170. Pachniało bagnem i surowizną tataraków a trzcin, co poobsiadały kępami stare, zapadłe doły torfowe.

– Piękny czas, ale widzi mi się, na spiekę1171 idzie – ozwała się któraś.

– Dobrze, co1172 wiater przechładza.

– Bo rano, barzej1173 on suszy niźli słońce.

– Dawno nie pamiętają tak suchego lata! – pogadywały stając do roboty na wyniesionych zagonach kapusty.

– Jak to wyrosła, już się poniektóre skłębiają na główki.

– Żeby jeno nie objadły robaczyska. Susza, to mogą się jeszcze rzucić.

– A mogą. Na Woli obżarły już ze szczętem.

– W Modlicy zaś wyschła do cna, musiały sadzić na nowo.

Poredzały1174 dziabiąc motyczkami ziemię i kopiasto obsypując grzędy, galancie1175 wyrosłe, ale i sielnie1176 zachwaszczone, mlecze bowiem szły w kolano1177, a kacze ziela i nawet osty puszczały się gęsto kiej1178 las.

– Czego człowiek nie sieje ni potrzebuje, to się bujnie rodzi – zauważyła któraś otrzepując ze ziemi jakiś chwast wyrwany.

– Jak każde złe! Grzechu ano nikt nie posiewa, a pełno go na świecie.

– Bo plenny! Moiściewy! póki grzechu, póty i człowieka. Przeciech1179 powiadają: bez grzechu nie byłoby śmiechu, albo to: kiejby1180 nie grzech, to by człowiek dawno zdechł! Potrzebny musi być na coś, jako i ten chwast, bo oba stworzył Pan Jezus! – prawiła po swojemu Jagustynka.

– Pan Jezus by ta stworzył złe! Juści! Człowiek to jak ta świnia, wszyćko musi swoim ryjem pomarać! – rzekła surowo Hanka, iż pomilkły.

Słońce już się było wyniesło1181 galancie1182 i mgły opadły do znaku1183, kiej1184 dopiero ode wsi zaczęły nadchodzić kobiety.

– Robotnice! Czekają, aż im rosa przeschnie, żeby se nie zamoczyć kulasów1185 – szydziła Hanka.

– Nie każdy tak łasy na robotę jako wy!

– Bo nie każdy tak musi harować, nie każdy! – westchnęła ciężko.

– Wasz wróci, to se odpoczniecie.

– Już się do Częstochowskiej ochfiarowałam1186 na Janielską, bych jeno1187 powrócił. Wójt obiecował1188 go na dzisia1189.

– Z urzędu wie, to musi być, co i prawda. Ale latoś1190 sporo narodu wybiera się do Częstochowy. Organiścina pono1191 idzie i powiadała, co sam proboszcz poprowadzi kompanię!

– A któż mu to poniesie brzucho! – zaśmiała się Jagustynka. – Sam go nie udźwignie bez tylachny1192 karwas1193 drogi. Obiecuje, jak zawdy.

– Byłam już parę razy z kompanią, ale bym co roku chodziła – westchnęła Filipka zza wody.

– Na próżniaczkę1194 kużden1195 łakomy.

– Jezu! – ciągnęła gorąco, nie bacząc na przycinki. – A dyć to człowiek jakby szedł do nieba, tak mu jest w tej drodze lekko i dobrze. A co się napatrzy świata, a co się nasłucha, co się namodli! Jeno1196 parę niedziel, a widzi się człowiekowi, jakoby na całe roki zbył się1197 bied a turbacji. Jakby się potem na nowo narodził!

– Prawda, to łaska boska tak krzepi! Juści1198 – przytwierdzały niektóre.

Od wsi, ścieżką nad rzeką, między szuwarami a gęstą, młodą olszyną, przemykała się ku nim jakaś dziewczyna. Hanka przysłoniła oczy od słońca, ale nie mogła rozeznać, dopiero z bliska poznała Józkę, która leciała, jak jeno mogła, już z dala krzycząc i wytrząchając rękami:

– Hanuś! Antek wrócili! Hanuś!

Hanka prasnęła motyczką i porwała się kiej1199 ptak do lotu, ale się w mig opamiętała, opuściła podkasany wełniak i chocia1200 ją ponosiło, chocia serce się tłukło, że tchu brakowało i ledwie poredziła1201 przemówić, rzekła spokojnie jakby nigdy nic:

– Róbcie tu same, a na śniadanie przychodźta do chałupy.

Odeszła z wolna, bez pośpiechu, przepytując Józkę o wszystko.

Kobiety poglądały na się, do cna stropione jej spokojnością.

– Jeno la1202 oczów ludzkich taka spokojna. Żeby się nie prześmiewali, co jej pilno do chłopa. Ja bym ta nie wytrzymała! – mówiła Jagustynka.

– Ani ja! Bych się jeno Antkowi nie zachciało nowych jamorów1203

– Nie ma już na podorędziu Jagusi, to może mu się odechce.

– Moiście! Jak chłopu zapachnie kiecka, to za nią w cały świat gotów.

– Oj prawda, bydlę się nie tak łacno narowi do szkody jak chłop niektóry…

Plotły, ledwie się już ruchając przy robocie, a Hanka szła wciąż jednako i jakby z rozmysłu pogadując z napotkanymi, chocia i nie wiedziała, co mówi ni co odpowiadają, bo w głowie miała to jedno, że Antek wrócił i na nią czeka.

– I z Rochem przyszedł? – pytała jedno w kółko.

– A z Rochem! Dyć1204 już wam mówiłam!

– A jaki, co? Jaki?

– Wiem to jaki? Przyszedł i zaraz z progu pyta: kaj1205 Hanka? Powiedziałam i zarno1206 w te pędy1207 po was, no i tyla!

– Pytał o mnie! Niech ci Pan Jezus… Niech ci… – zaniesła1208 się radością.

Dojrzała go już z daleka, siedział z Rochem w ganku, a uwidziawszy ją wyszedł naprzeciw w opłotki.

Szła ku niemu coraz wolniej i coraz ciężej, chytając1209 się po drodze płota, gdyż nogi się pod nią gięły, brakowało tchu, dusiły łzy i w głowie miała taki mąt, co ledwie zdoliła wyjąkać:

– Ty żeś to! Tyżeś! – łzy zalały resztę słów nabranych radością.

– A ja, Hanuś! Ja! – przygarnął ją mocno do piersi, a przytulał z dobrością i z całego serca. Cisnęła się też do niego zgoła już bez pamięci, a jeno te szczęsne łzy spływały ciurkiem po twarzy zbladłej i wargi się trzęsły, dawała mu się w ramiona wszystka, kiej1210 to utęsknione dzieciątko.

Długo nie poredziła przemówić, ale cóż to mogła rzec i jak wypowiedzieć, co się w niej działo! Dyć byłaby klękała przed nim, dyć byłaby prochy zmiatała, więc jeno niekiedy rwało się jej z piersi jakieś słowo, padając kiej to ważne ziarno i kiej ten kwiat pachnący weselem i oroszony krwią serdeczną, a oczy wierne i oddane, oczy pełne bezgranicznego miłowania kładły mu się pod stopy kiej psy, zdając się na wolę jego i na jego łaskę.

– Zmizerowałaś się, Hanuś! – szepnął gładząc ją pieściwie po twarzy.

– Jakże… tylam przeniesła1211, tylam się wyczekała…

– Zapracowała się kobieta – ozwał się Rocho.

– To i wy jesteście! Całkiem o was przepomniałam! – jęła go witać i całować po rękach, on zaś rzekł żartobliwie:

– Nie dziwota. Obiecałem go wam przywieść, to go sobie macie…

– A mam! Mam! – zawołała stając w nagłym podziwie przed Antkiem, wybielał bowiem, wydelikatniał i taki się widział1212 urodny, mocarny, pański, jakby zgoła kto drugi, pojąć tego nie mogła.

– Przemieniłem się to, co tak po mnie ślepiasz?

– Niby nie, ale całkiem jesteś jakiś zgoła inakszy.

– Poczekaj, pójdę w pole do roboty, to zarno będę jak przódzi1213.

Skoczyła naraz do izby po najmłodsze dziecko.

– Jeszczech go nie widziałeś! – wołała wynosząc rozkrzyczanego chłopaka – popatrz jeno, podobny do cię jak dwie krople.

– Sielny1214 parob! – zawinął go w róg kapoty i pohuśtywał.

– Rocho mu na imię! Pietras1215, a chodźże i ty do ojca – podsadziła starszego, że jął się gramolić na ojcowe kolana bełkocąc cosik1216. Antek objął obydwóch z dziwną czułością.

– Robaki kochane, kruszyny najmilsze! Jak to już Pietras wyrósł, no, i po swojemu coś rajcuje.

– Przecie, a taki sprzeciwny, a taki zmyślny, dorwie się jeno bata, to zara trzaska i gęsi wygania – przykucnęła przy nich. – Pietras, powiedz: tata! powiedz.

Juści, co zamamrotał i nawet jeszcze więcej cosik gwarzył po swojemu, ciągając ojca za włosy.

– Józka, czemu się to na mnie boczysz? Chodźże – zauważył.

– A bo to śmię – pisknęła wstydliwie.

– Chodźże, głupia, chodź! – przygarnął ją tkliwie, po bratersku. – Tera1217 już me1218 we wszyćkim słuchaj kiej1219 ojca. Nie bój się, srogi la1220 ciebie nie będę i krzywdy ode mnie nie zaznasz.

Rozpłakała się dziewczynina żalnie1221, wypominając ojca i brata.

– Jak mi wójt pedział1222 o jego śmierci, to jakby me kto kłonicą zdzielił, jaże1223 me zamroczyło. Taki parob kochany, taki brat najmilejszy. I kto by się to spodział. Jużem sobie układał w głowie, jak się to grontem podzielim, nawet już o kobiecie la niego myślałem – wyrzekał cicho, z głęboką boleścią, jaże Rocho, aby odwrócić smutne myśle1224 od wszystkich, zawołał podnosząc się z miejsca:

– Dobrze wam gadać, a mnie już kiszki marsza grają.

– Laboga, do cna przepomniałam. Józka, łap no te żółte kogutki. Cipuchny! cip, cip, cip! A może jajków przódzi, co? A może chleba? świeży i masło wczorajsze! Urżnij łby i sparz wrzątkiem! Wnet je wam sprawię. To gapa ze mnie, żeby zabaczyć1225!

– Ostaw, Hanuś, kogutki na potem, a sporządź cosik po naszemu. Tak mi się już przejadło to miesckie1226 jedzenie, co1227 ochotnie1228 siędę przed miską ziemniaków z barszczem – śmiał się wesoło. – Jeno la1229 Rocha zgotuj co inszego.

– Bóg zapłać. Właśnie na to samo mam smaki!

Hanka rzuciła się szykować, ale że ziemniaki już parkotały w garnku, to jeno wyniesła z komory kiełbasę do barszczu.

– La ciebiem ostawiła, Jantoś. To z tej maciory, coś to ją kazał zaszlachtować przed Wielkanocą.

– No, no, niezgorsze pęto, ale da Bóg, że je zmożemy. Hale, Rochu, a kajże1230 to nasze gościńce1231?

Stary podsunął spory tobół, z którego Antek jął wyjmować różności, a podawać każdej z osobna.

– Naści, Hanuś, to la ciebie, jak ci kaj droga wypadnie – podał jej wełnianą chustę, takusieńką, jaką miała organiścina, całkiem czarna i w czerwone i zielone kraty.

– La mnie. Żeś to pamiętał, Jantoś – jęknęła z niezgłębioną wdzięcznością.

– Ba, żeby nie Rocho, to bym był zabaczył, ale przypomnieli i poszlim razem wybierać i kupować.

A sporo nakupił, gdyż dodał żonie jeszcze trzewiki i chusteczkę na głowę jedwabną, modrą1232 w żółte kwiatuszki. Józce dał taką samą, jeno co1233 zieloną, oraz fryzkę i parę sznurków paciorków z długachną wstęgą do zawiązywania, zaś la dzieci przywiózł pierników i organki, nawet miał la kowalowej, bo cosik odłożył obwiniętego w papier, a nie zapomniał Witka ni też o parobku.

Jaże1234 krzyknęły z podziwu na coraz nowe cudności, oglądając je i przymierzając z taką radością, że Hance łzy kapały po zrumienionej twarzy, a Józka za głowę chytała się w podziwie.

Rocho się uśmiechał zacierając ręce, Antek zaś jeno pogwizdywał.

– Zarobiliśta sobie na gościniec. Rocho powiadał, jak to wszyćko szło składnie w gospodarce. Dajcie no spokój, nie la dziękowań przywiezłem1235 – wołał broniąc się, bo rzuciły się go ściskać i całować.

– Ani mi się kiej1236 śniły takie cudności – szepnęła łzawo Hanka siadając przymierzać trzewiki. – Ciasne ździebko, nogi mi nabrzmiały od bosaka, ale na zimę będą w sam raz.

Rocho jął się rozpytywać o wieś i różne sprawy, opowiadała jeno1237 piąte przez dziesiąte krzątając się tak pilnie kole jadła, że pokrótce zastawiła przed nimi ziemniaków szczodrze omaszczonych tęgą michę i nie mniejszą barszczu, w którym kieby1238 koło pływała kiełbasa.

Skwapnie się przypięli do śniadania.

– To mi dopiero jadło – pokrzykiwał wesoło – kiełbasa galancie czujna. Po tym to człowiek poczuje jakąś wagę w żywocie. A to me paśli w tym kreminale, żeby ich wciorności.

– Dopieroś to się, chudziaku, namorzył głodem.

– Jakże, toć w końcu już nic jeść nie mogłem.

– Powiadali chłopy, jak tam żywią, że pono pies jeno z głodu chyciłby się takiego jadła, prawda to?

– Juści, co prawda, ale najgorsze, że trza było siedzieć zawarty1239. Póki było zimno, to jeszcze, ale skoro dogrzało słońce i zaleciało mi ziemią, to myślałem, co się już wścieknę. Pachniała mi wola1240 lepiej niźli ta kiełbasa. Jużem kraty próbował rwać, jeno co1241 przeszkodziły.

– Prawda, co tam biją? – spytała lękliwie.

– A biją! Są tam bowiem i takie zbóje, które już z czystej sprawiedliwości powinny co dnia brać kije. Mnie się ta nie ważono tknąć ni palcem. Niechby jucha spróbował który, dałbym mu tabaki, no!

– Juści, kto by cię ta przemógł, mocarzu, kto? – przyświarczała1242 radośnie, wpatrzona w niego i czuwająca na najlżejsze skinienie.

Rychło1243 się jednak uwinęli z jadłem i zaraz poszli spać do stodoły, kaj1244 już naniesła im Hanka do sąsieka1245 pierzyn i poduszek.

– Bójcie się Boga, toć stopimy się na skwarki – zaśmiał się Rocho.

Już nie odrzekła, ale zawarłszy za nimi wrota, wtedy dopiero całkiem osłabia i uciekła na ogród do pielenia pietruszki. Rozglądała się chwilę dokoła i buchnęła płaczem. Płakała z radości, płakała, że słońce przygrzewało ją w plecy, że zielone drzewa chwiały się nad głową, że ptaki śpiewały, że pachniało wszystko i kwitnęło i że jej było tak dobrze, tak cicho i tak błogo na duszy, jakby po tej świętej spowiedzi abo i jeszcze lepiej.

– Żeś to wszystko sprawił, mój Jezu! – jęknęła podnosząc łzawe oczy ku niebu, w najszczerszej, zgoła niewypowiedzianej podzięce za tyle dobra, jakie ją spotkało.

– I że się to już przemieniło! – wzdychała zdumiona, szczęsna, prawie wniebowzięta, że już cały czas, dopóki spali, chodziła ledwie przytomna ze szczęścia. Czuwała nad nimi kiej kokosz nad pisklętami. Wyniesła dzieci daleko w sad, bych czasem nie zakrzyczały. Przepędziła z podwórza wszelką gadzinę1246 nie bacząc nawet, że świnie pyskają wczesne ziemniaki, a kury rozgrzebują wschodzące ogórki. Już o całym świecie przepomniała1247, cięgiem1248 zazierając1249 do śpiących.

A dzień tak się przykro dłużył, co1250 już nie mogła sobie poredzić. Przeszło bowiem śniadanie, przeszedł obiad, a oni wciąż spali. Porozpędzała wszystkich do roboty, ani dbając, co się tam bez niej wyrabia, stróżując jeno, a cięgiem drepcąc od stodoły do chałupy.

Sto razy wyjmowała gościniec przymierzać, oglądać i wołać.

– A kaj to drugi taki dobry i pamiętliwy, kaj?

Aż w końcu poleciała na wieś do kobiet, a kogo jeno dostrzegła, to mu już z dala krzyczała:

– Wiecie, a to mój powrócił, śpi se tera w stodole.

I śmiały się jej oczy i twarz i tak wszystka tchnęła rozradowaniem i weselem, jaże kobiety się dziwowały.

– Urzekł ją ten wisielec czy co? Do cna zgłupiała.

– Zarno1251 się ona pocznie wynosić a nos zadzierać, obaczycie!

– Niech jeno Antek wróci do dawnego, to jej rura zmięknie – poredzały.

Juści, co nie słyszała tych pogadek, ale przyleciawszy do chałupy wzięła się na ostro do sporządzania sutego obiadu, lecz dosłyszawszy gęsi krzyczące na stawie wypadła je przyciszać kamieniami, że ledwie z tego kłótnia nie wyszła z młynarzową.

Właśnie co ino była podwieczorek posłała ludziom na pole, gdy chłopy przyszły ze stodoły. Narządziła im obiad pod domem w cieniu i na chłodzie, podając nawet gorzałkę i piwo, zaś na dojadkę postawiła z pół sitka dobrze źrałych1252 wisien, które była przyniesła od księżej gospodyni.

– Obiad suty jakby na weselu – żartował Rocho.

– Gospodarz wrócił, małe to jeszcze wesele? – odparła zwijając się kole nich i mało wiele1253 sama pojedając.

1060.pogroza (gw.) – pogróżka. [przypis edytorski]
1061.poletę (gw.) – polecę. [przypis edytorski]
1062.powiedają (gw.) – powiadają. [przypis edytorski]
1063.stojał (gw.) – stał. [przypis edytorski]
1064.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1065.któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
1066.bierąc (gw.) – biorąc. [przypis edytorski]
1067.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1068.scheda – spadek. [przypis edytorski]
1069.majdrować – majstrować. [przypis edytorski]
1070.snadź (daw., gw.) – widocznie. [przypis edytorski]
1071.turbacja (daw., gw.) – kłopot. [przypis edytorski]
1072.rozniesły (gw.) – rozniosły. [przypis edytorski]
1073.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1074.poreda (gw.) – porada; tu: rozmowa. [przypis edytorski]
1075.krzykać (gw.) – krzyczeć. [przypis edytorski]
1076.raić – namawiać; tu: rozmawiać. [przypis edytorski]
1077.niesły (gw.) – niosły. [przypis edytorski]
1078.kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
1079.poredził (gw.) – poradził; poradzić tu: zdołać, dać radę. [przypis edytorski]
1080.gront (gw.) – grunt, ziemia. [przypis edytorski]
1081.leda (daw., gw.) – lada. [przypis edytorski]
1082.bojała (gw.) – bała. [przypis edytorski]
1083.wama (gw.) – wam. [przypis edytorski]
1084.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1085.kiej (gw.) – jak, niby. [przypis edytorski]
1086.bych (gw.) – żeby. [przypis edytorski]
1087.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1088.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1089.wagować się (gw.) – wahać się. [przypis edytorski]
1090.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1091.cheba (gw.) – chyba. [przypis edytorski]
1092.prasnąć – trzasnąć, rzucić. [przypis edytorski]
1093.o ziem (daw., gw.) – o ziemię. [przypis edytorski]
1094.kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
1095.poniesą (gw.) – poniosą. [przypis edytorski]
1096.kiej (gw.) – kiedy; skoro. [przypis edytorski]
1097.bzdycy (gw.) – bzyczy. [przypis edytorski]
1098.kole (daw., gw.) – koło. [przypis edytorski]
1099.kajżeście (…) chodzili (gw.) – konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika; inaczej: kaj chodziliście, tj. gdzie chodziliście. [przypis edytorski]
1100.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1101.przywiezła (gw.) – przywiozła. [przypis edytorski]
1102.Warsiawa (gw.) – Warszawa. [przypis edytorski]
1103.grapa (z niem. Grapen) – metalowe naczynie na trzech nogach, służące do gotowania; beczka do przyrządzania ługu. [przypis edytorski]
1104.cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
1105.pono (daw., gw.) – podobno. [przypis edytorski]
1106.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1107.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1108.la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
1109.abo (gw.) – albo. [przypis edytorski]
1110.wama (gw.) – wam. [przypis edytorski]
1111.kiej (gw.) – kiedy; tu: skoro. [przypis edytorski]
1112.cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
1113.wniesła (gw.) – wniosła. [przypis edytorski]
1114.ruchać (daw., gw.) – ruszać. [przypis edytorski]
1115.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1116.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1117.poniesły (gw.) – poniosły. [przypis edytorski]
1118.cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
1119.wiater (gw.) – wiatr. [przypis edytorski]
1120.kiej niekiej (gw.) – niekiedy. [przypis edytorski]
1121.śpik (gw.) – sen, senność. [przypis edytorski]
1122.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1123.barzej (gw.) – bardziej. [przypis edytorski]
1124.kieby (gw.) – jakby, niby. [przypis edytorski]
1125.wszyćko (gw.) – wszystko. [przypis edytorski]
1126.stojało (gw.) – stało. [przypis edytorski]
1127.na rozcież (gw.) – na oścież. [przypis edytorski]
1128.wywarte (gw.) – otwarte. [przypis edytorski]
1129.wszędy (gw.) – wszędzie. [przypis edytorski]
1130.śpik (gw.) – sen. [przypis edytorski]
1131.Pietrek (gw.) – Piotrek. [przypis edytorski]
1132.jako (daw., gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
1133.poredzać (gw.) – rozmawiać, gwarzyć. [przypis edytorski]
1134.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1135.chyla tyla (gw.) – trochę. [przypis edytorski]
1136.podniesła (gw.) – podniosła. [przypis edytorski]
1137.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1138.kajś niekaj (gw.) – gdzieniegdzie. [przypis edytorski]
1139.przyźba a. przyzba – wał usypany z ziemi dokoła podmurówki dawnej chaty wiejskiej, często obłożony kamieniami a. deskami; daw. ludzie na wsi zwykli odpoczywać siedząc na przyzbie i mając za oparcie ścianę chałupy. [przypis edytorski]
1140.kiej (gw.) – gdy. [przypis edytorski]
1141.była zbielała (daw., gw.) – daw. forma czasu zaprzeszłego; znaczenie: zbielała (wcześniej w stosunku do innych zdarzeń i działań wyrażonych w czasie przeszłym). [przypis edytorski]
1142.ino (gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1143.łacniej (daw., gw.) – łatwiej. [przypis edytorski]
1144.wyniesła (gw.) – wyniosła. [przypis edytorski]
1145.chybciej (gw.) – szybciej. [przypis edytorski]
1146.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
1147.jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
1148.orosiały (gw.) – pokryty rosą. [przypis edytorski]
1149.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
1150.kiej (gw.) – jak, niby. [przypis edytorski]
1151.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1152.śpik (gw.) – sen, senność. [przypis edytorski]
1153.uniesła (gw.) – uniosła. [przypis edytorski]
1154.miarkować (daw., gw.) – rozumieć, pojmować. [przypis edytorski]
1155.kiej (gw.) – kiedy, gdy. [przypis edytorski]
1156.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1157.któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
1158.cochać się (gw.) – ocierać się. [przypis edytorski]
1159.cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
1160.przepomnieć (daw., gw.) – zapomnieć. [przypis edytorski]
1161.wszędy (daw., gw.) – wszędzie. [przypis edytorski]
1162.wszyćko (gw.) – wszystko. [przypis edytorski]
1163.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1164.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1165.mieć baczenie (daw., gw.) – uważać. [przypis edytorski]
1166.powiedła (gw.) – powiodła. [przypis edytorski]
1167.jeszczek (gw.) – jeszcze. [przypis edytorski]
1168.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1169.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1170.bobrować (gw.) – ryć, przeszukiwać. [przypis edytorski]
1171.spieka (gw.) – upał, spiekota. [przypis edytorski]
1172.co (gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
1173.barzej (gw.) – bardziej. [przypis edytorski]
1174.poredzać (gw.) – rozmawiać, gwarzyć. [przypis edytorski]
1175.galancie (gw.) – porządnie, elegancko. [przypis edytorski]
1176.sielnie (gw.) – silnie, mocno. [przypis edytorski]
1177.szły w kolano (gw.) – sięgały kolan. [przypis edytorski]
1178.kiej (gw.) – jak, niby. [przypis edytorski]
1179.przeciech (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1180.kiejby (gw.) – gdyby. [przypis edytorski]
1181.wyniesło (gw.) – wyniosło. [przypis edytorski]
1182.galancie (gw.) – tu: bardzo. [przypis edytorski]
1183.do znaku (daw., gw.) – całkowicie. [przypis edytorski]
1184.kiej (gw.) – kiedy, gdy. [przypis edytorski]
1185.kulas (gw.) – noga. [przypis edytorski]
1186.ochfiarowac (gw.) – ofiarować. [przypis edytorski]
1187.bych jeno (gw.) – żeby tylko. [przypis edytorski]
1188.obiecował (gw.) – obiecywał. [przypis edytorski]
1189.dzisia (gw.) – dzisiaj. [przypis edytorski]
1190.latoś (daw., gw.) – w tym roku. [przypis edytorski]
1191.pono (daw., gw.) – podobno. [przypis edytorski]
1192.tylachny (gw.) – tak wielki. [przypis edytorski]
1193.karwas (gw.) – kawał. [przypis edytorski]
1194.próżniaczka – tu: próżnowanie, lenistwo. [przypis edytorski]
1195.kużden (gw.) – każdy. [przypis edytorski]
1196.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1197.zbyć się (daw., gw.) – pozbyć się. [przypis edytorski]
1198.juści (gw.) – pewnie, oczywiście. [przypis edytorski]
1199.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1200.chocia (gw.) – chociaż. [przypis edytorski]
1201.poredzić (gw.) – poradzić, dać radę, zdołać. [przypis edytorski]
1202.la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
1203.jamory (gw.) – amory, miłostki. [przypis edytorski]
1204.dyć (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1205.kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
1206.zarno (gw.) – zaraz. [przypis edytorski]
1207.w te pędy (gw.) – szybko, biegiem. [przypis edytorski]
1208.zaniesła (gw.) – zaniosła. [przypis edytorski]
1209.chytać (gw.) – chwytać. [przypis edytorski]
1210.kiej (gw.) – jak, niby. [przypis edytorski]
1211.przeniesła (gw.) – przeniosła; zniosła, wytrzymała. [przypis edytorski]
1212.widział się (daw., gw.) – wyglądał. [przypis edytorski]
1213.przódzi (daw., gw.) – wcześniej. [przypis edytorski]
1214.sielny (gw.) – silny, mocny, porządny. [przypis edytorski]
1215.Pietras (gw.) – Piotr. [przypis edytorski]
1216.cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
1217.tera (gw.) – teraz. [przypis edytorski]
1218.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
1219.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1220.la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
1221.żalnie (gw.) – żałośnie. [przypis edytorski]
1222.pedział (gw.) – powiedział. [przypis edytorski]
1223.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1224.myśle (daw., gw.) – myśli (B.lm). [przypis edytorski]
1225.zabaczyć (daw., gw.) – zapomnieć. [przypis edytorski]
1226.miesckie (gw.) – miejskie. [przypis edytorski]
1227.co (gw.) – że. [przypis edytorski]
1228.ochotnie (daw., gw.) – chętnie. [przypis edytorski]
1229.la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
1230.kajże (gw.) – gdzież. [przypis edytorski]
1231.gościniec – podarek przynoszony przez przychodzącego w gości. [przypis edytorski]
1232.modra – niebieska. [przypis edytorski]
1233.jeno co (gw.) – tylko że. [przypis edytorski]
1234.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1235.przywiezłem (gw.) – przywiozłem. [przypis edytorski]
1236.kiej (gw.) – kiedy. [przypis edytorski]
1237.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1238.kieby (gw.) – niby, jakby. [przypis edytorski]
1239.zawarty (daw., gw.) – zamknięty. [przypis edytorski]
1240.wola (gw.) – tu: wolność. [przypis edytorski]
1241.jeno co (gw.) – tylko że. [przypis edytorski]
1242.przyświarczać (gw.) – przyświadczać; poświadczać, potwierdzać. [przypis edytorski]
1243.rychło (daw., gw.) – szybko. [przypis edytorski]
1244.kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
1245.sąsiek – część stodoły, w której przechowuje się siano, słomę a. zboże. [przypis edytorski]
1246.gadzina (daw., gw.) – tu: zwierzęta. [przypis edytorski]
1247.przepomnieć (daw., gw.) – zapomnieć. [przypis edytorski]
1248.cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
1249.zazierać (gw.) – zaglądać. [przypis edytorski]
1250.co (gw.) – że. [przypis edytorski]
1251.zarno (gw.) – zaraz. [przypis edytorski]
1252.źrały (daw., gw.) – dojrzały. [przypis edytorski]
1253.mało wiele (gw.) – trochę, niedużo. [przypis edytorski]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
01 temmuz 2020
Hacim:
1350 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi: