Kitabı oku: «Janko Cmentarnik», sayfa 5

Yazı tipi:

XVI

 
Janek, jak zawsze, do swéj ustroni
Tęskni kryjomu i łezki roni;
Ale powracać?? pożal się Boże,
Wbijać do serca kolce i noże!
Zresztą i tutaj taka odmiana:
Grzech by odstąpić chorego pana;
I on do Janka przywyknął szczerze,
Z niczyjéj ręki jadła nie bierze,
Jeno z Jankowéj – szkoda go, szkoda!
Któż go nakarmi? kto napój poda?
Kto mu obetrze pot z jego twarzy?
Kto mu o sławnych bitwach pogwarzy? —
Leżąc jak Łazarz w łożu boleści,
Pan długo konał – bo lat trzydzieści.
Przez lat trzydzieści, aż do ostatka,
Jako piastunka, jak własna matka,
Janek pilnował łoża choroby
I przemyśliwał ulgi sposoby;
Karmił jak dziécię, bawił jak dziécię,
I już pokochał nad wszystko w świecie,
Nad własne życie, a nawet pono48
Nad swoję wioskę – wioskę rodzoną!
Bo tam na wiosce nie ma już domu
Tam niepotrzebny na nic, nikomu;
A tu, gdzie cierpiał wódz jego stary,
Przykuł go święty łańcuch ofiary:
Zrazu – z łańcuchem przykro mu było,
Potém przyrosnął, a z taką siłą,
Że się ofiara stała nałogiem,
Stała miłości zachceniem drogiém.
 
 
Tak się zjednoczył duchem najściśléj,
Że umiał zgadnąć, co pan pomyśli;
Sercem zgadywał, choć bez lekarza,
Czy się ból zmniejsza albo pomnaża,
Czy pan zasypia lub się ocyka.
Och! to nie zwykły hołd niewolnika!
Bo ci niewolnik na twarz upadnie,
Każdy kapryśny grymas odgadnie,
Przezna49 nałogi w latach niewoli;
Ale nie zgadnie, co tobie boli50,
Ani przepowie w długiéj chorobie,
Czy będzie lepiéj, czy gorzéj tobie?
Co ból uśmierzy albo rozdraźni51?
Och! dla miłości i dla przyjaźni
Nie korca soli, nie beczki chleba,
Ale cierpienia na próbę trzeba!
Kto bolał z tobą albo nad tobą,
Już byś go krzywdził przyjaźni probą;
Zawierz mu śmiało życie i zdrowie:
On twój na wieki bezwarunkowie52!
 

XVII

 
Tak Janek przeżył i stał się stary,
Z jedném uczuciem, z duchem ofiary.
Lecz w przeznaczeniach jego żywota:
Samo sieroctwo, sama tęsknota.
Biedny pan jego spoczął w mogile;
Janko, co nad nim czuwał lat tyle,
Co własne życie wlewał mu w łono,
Z których go zda się duchem spojono,
Ciężko zaniemógł; – już się zdawało,
Że duch opuści znękane ciało:
Bo już na pana swego pogrzebie,
Janko pochował połowę siebie,
Połowę myśli i całą wolę,
Jak niedołężne stał się pacholę.
Jak zielsko chmielne, wyciekłe, chore,
Gdy mu odejmą jego podporę,
Chwieje się, pada, blednieje, ginie,
Tak zatęsknione po swéj tyczynie!
Tyka wspierała gałązkę chorą,
Janek dla pana sam był podporą:
Więdnieje dręczon boleścią srogą,
Że nieść ofiary nié ma dla kogo,
Że już nikogo nié ma na świecie
Karmić i niańczyć jak małe dziécię!
Po osłupiałéj Janka postaci,
Można by sądzić, że rozum traci:
Wybladły na kształt nocnego stracha,
Sam z sobą gwarzy, rękami macha,
Udaje bitwę, szykuje roty,
Śpiewa piosenkę dawnéj ochoty,
Niby wystrzela – i marzy Janek
O czarnych oczach młodych Hiszpanek,
O piękném niebie tamtejszej strony —
I znowu inną myślą wiedziony,
Idzie na atak, prowadzi więźnie,
Woła o pomoc, że w śniegach grzęźnie,
Niby to wiezie pana w podróży,
Niby to panu w chorobie służy,
Albo prowadzi orszak grobowy…
Wtedy się skarży na boleść głowy,
Że tam szum jakiś, cóś jęczy, brzęczy…
I już nastawał moment szaleńczy,
Gdzie nić rozumu w prężonym nerwie
Już się na zawsze starga i przerwie.
Ale w tym szumie, jęku i brzęku,
Inszy nerw życia drgnął pomaleńku,
Cóś jakby szelest daleki drzewa,
Cóś jakby piosnka, co słowik śpiewa;
Ale ten szelest, czy piosnki nuta,
To cóś dawniejsza, cóś niepopsuta,
Cóś taka sama, jak to bywało
Echo w powietrzu rodzinném grało.
«Tak… to powietrze rodzinnéj niwy,
A to skowronek, zwiastun życzliwy,
Tam szelest sosny, tam polnej gruszy,
A tam od łąki rożek pastuszy,
A tam ze zbożem skrzypią woziska,
A tam szczekają znajome psiska,
Tam wóz plebana turkoce drogą…
Boże mój Boże! jakże mi błogo!
Jakiś Ty dobry, Ojcze i Panie,
Za te rodzinnych dźwięków przysłanie!»
Uklęknął Janek, łzami się zalał, —
Już jego biedny rozum ocalał:
Miłość swéj wioski i swojéj strony
Wróciła wskrzesić duch przygnębiony,
Zagrała w piersiach na dawną nutę,
Pokutnik skończył swoję pokutę.
Już pan nie żyje – któż mu zabroni
Wrócić na starość do swéj ustroni?
Ludzie się dziwią, skąd taka zmiana?
Skąd ta przytomność niespodziewana?
Skąd taki spokój na Janka twarzy?
Czemu sam z sobą teraz nie gwarzy?
W końcu się czując zdrowszy i żwawszy
Zniknął, nikogo nie pożegnawszy;
Myślą, że poszedł po żebraninie,
I pamięć o nim we dworze ginie.
 

XVIII

 
A on z tłomokiem, z wyniosłą głową,
Wybrał się w podróż ze stomilową.
Miał zapas grosza; lecz się nie lęka,
Że go obedrze zbójecka ręka, —
Bo w Słowianszczyźnie cześć siwéj brodzie.
Zajdzie gdzie na noc, spocznie w gospodzie,
I, gdzie53 przed świtém! w porannéj głuszy,
Dalej w pośpieszną podróż wyruszy.
 

XIX

 
W miesiąc od wyjścia Janek szczęśliwy
Już był na wzgórku rodzinnéj niwy;
I jako pielgrzym, kiedy postrzeże
Jerozolimskie najświętsze wieże,
Upada na twarz – jakowaś siła
Janka na ziemię jakby rzuciła.
Zaśmiał się, krzyknął, łzy słodkie roni:
«Otoż i wioska! otoż i oni!
Otoż ja przy nich! otom u celu!
O dobry Boże! o Zbawicielu!…»
 
 
Podniósł się, spojrzał z twarzą żałośną:
«Gdzież nasza chata? tam drzewa rosną!
Ojciec już umarł, umarła matka…
Ależ brat starszy! ależ gromadka!…
A gdzież kaplica? gdzie chatka stróża?…
Gospoda nowa… a jaka duża! —
Konie się pasą – niedzielna pora,
A gdzież jest biały konik Hrehora54?
Musiał go przedać – źle zrobił… szkoda:
Żwawy był konik… a krew' nie woda…
Skąd się tu wzięły te nowe grusze?
Dawniéj nie było – pamiętać muszę:
Tam stała dawniéj ponad mogiłą, —
Cóż się tam zawsze ptastwa gnieździło!…
Biedny ja człowiek!… Boże kochany!
Jakież tu zmiany! jakież tu zmiany!
Gdzie stary olszniak? pod samym wjazdem
Kto zrąbał olchę z bocianiem gniazdem?…
A jakie zboża! patrzéć żałośnie;
Toż to, bywało, w człowieka rośnie55!…
Strumień powężał56 – błoto na drodze…
O nieszczęśliwy! co ja znachodzę!
Gdzie moja wioska, drzewka i strugi?…»
Janek się zachwiał – i po raz drugi
Upadł na ziemię, płacząc boleśnie:
«Och! dusza moja tutaj nie wskrześnie!»
 
48.pono (daw.) – podobno, prawdopodobnie. [przypis edytorski]
49.przeznać – poznać na wylot. [przypis edytorski]
50.co tobie boli – daw. konstrukcja z C.; dziś z D: co ciebie boli. [przypis edytorski]
51.rozdraźni – dziś: rozdrażni. [przypis edytorski]
52.bezwarunkowie – dziś: bezwarunkowo. [przypis edytorski]
53.gdzie (pot.) – tu: jak bardzo. [przypis edytorski]
54.Hrehor (rus.) – Grzegorz. [przypis edytorski]
55.w człowieka rośnie – rośnie na wysokość człowieka. [przypis edytorski]
56.powężał – zwęził się. [przypis edytorski]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
19 haziran 2020
Hacim:
27 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi:
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 3, 2 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 3,7, 14 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 5, 1 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 4, 2 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 5, 1 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre