– Obdarzcie dziada, co pod waszą chatą! Dajcie mi chleba, o więcéj nie pytam; Bóg was nagrodzi, a ja biedny za to Z mojéj książeczki rozdział wam przeczytam. – O! toś uczony, gdy nosisz księgi, Znaczno, żeś szlachcic, a więc nie dziwy; Znaczno po twarzy, żeś zuch był tęgi, Znaczno po oczach, żeś nieszczęśliwy. — – At! litościwy człeku, kiedyś to inaczéj Było ze mną – i szczęście, i postawa hoża; Dziś za młodość, za szczęście – ot ten kij żebraczy! Cóż robić? chodzę z kijem, dziej się wola boża! Myślisz, widzę, że noszę książeczki światowe? Nie, to Ewangeliczka, słowa Chrystusowe! W niéj rozdział po rozdziale przebiegam koleją1 — Są mędrcy! co światowe księgi rozumieją; Widziałem ja tych mędrców własnemi oczyma, Świecą – jak zimny kamień, przysypany żarstwą2, Ich księgi… mocny Boże!… ach czegóż tam nié ma? — Cha, cha, cha, tylko prawdy ani na lekarstwo! Nad niemi mędrcy łamią swe uczone głowy, Nie wierząc w innych ludzi doświadczenie stare; A chcąc wszystko wyłożyć przez rozum książkowy, Tylko serca swe suszą, tylko tracą wiarę. Ejże! źle im bez serca, ich oschła nauka Sama im wykazuje swą lichotę biedną; Czuje mędrzec ból w sercu i w głowę swą puka, — Ej panie! głowa… serce… to nie wszystko jedno!
1.koleją – tu: po kolei, kolejno. [przypis edytorski]