Dziad się pokłonił, aż brzękły u szyi, Krzyż Chrystusowy i medal Maryi. — Odźwierny fuknął: «A toż co się znaczy? Niedobrześ trafił, morałów twych szkoda; Tu klasztor księży, nie szpital żebraczy, Ani zajezdna żydowska gospoda. Tu nie masz chléba i kątka dla ciebie, U nas ciasnota i ubóstwo wszędzie, My sami żyjem o żebranym chlebie; Ruszaj stąd dziadu! nic z tego nie będzie! A zresztą… zostań, odpocznij za bramą, A ja się dowiem do starszyńskiéj celi, Możeć jałmużnę gwardyjan udzieli — Lecz pewien jestem, że powié to samo». — I tak odźwierny, z niechęcią na twarzy, Odszedł i zniknął w głębi korytarzy. Wkrótce powrócił – «Mówiłem zapewno, Że się nie wnęcisz pod klasztorne szczyty; Ksiądz przełożony ofuknął mię gniewno: Czy my bogacze? Czy my jezuity? Czy widzą u nas pałace w klasztorze? Że się włóczęgi chcą wnęcać bez pracy, Na nas poddaństwo nie sieje, nie orze, Sami jesteśmy w Chrystusie żebracy! Dziad, mówisz, chory – umrze gdzie pod progiem, To nowy kłopot, chować go potrzeba, Dajcie mu piwa i krajankę chléba, I niech co prędzéj wynosi się z Bogiem». — Tak rzekł odźwierny i z sobą cóś radzi, W środek klasztoru żebraka przyzywa, I dał mu w izbie klasztornéj czeladzi Krajankę chléba i szklanicę piwa. Dziad się orzeźwił – i z Bożego domu, Wyszedł pokornie cieniem korytarzy, I siwym wąsem mrugnął po kryjomu, — Czy to był uśmiéch czy boleść na twarzy? Potrząsnął głową, aż brzękły u szyi, Krzyż Chrystusowy i medal Maryi.
IV
Pokulał w miasto – o kroków niewiele, Stała kaplica drewniana i niska, Z cmentarza brzydkie oczyszczono ziele, Na dachu krzyżyk jak gwiazda połyska; Kapliczka nowa, skromna i chędoga, Że gwałtem pragniesz modlić się do Boga. Tuż przy kaplicy stoi domek cichy, Na dachu krzyżyk, a u okien kraty, Snadź, że i tutaj zamieszkały mnichy, Snadź, że i tutaj zakon niebogaty. — Nad furtą obraz, wielkiemi rozmiary, Skréśleni więźnie, księża i Tatary. — Starzec uklęknął i uchylił głowę, Snadź do modlitwy zapalony szczerze, Odpiął od pasa paciorki bukowe, Bije się w piersi i liczy pacierze; I słońce zaszło, i ciemno na dworze, A starzec jeszcze z Bogiem w rozhoworze4.
4.rozhowor (z rus.) – rozmowa. [przypis edytorski]