Kitabı oku: «Chmury», sayfa 5
SCENA XVII
Wykrętowic, Odrzykoń, Sokrates, Chór.
SOKRATES
protekcjonalnie
Boć to mleczak jeszcze:
Nie zna zagadnień, w powietrzu wiszących.
ODRZYKOŃ
opryskliwie
Ty je sam poznasz, gdy cię wiszać przyjdą.
WYKRĘTOWIC
A do stu katów! Tu będziesz kląć mistrza!?
SOKRATES
z godnością
Patrzcie go: „wiszać” – paskudna wymowa:
Wargi masz chyba opuchłe? Mów: „wieszać”!
Jak taki zdoła przed sądem wykręcać
Skargi lub pozwy, jak sędziów tumanić?
Choć i Hyperbol pojął, płacąc hojnie!
WYKRĘTOWIC
Moja rzecz płacić. Ucz go, ma on dowcip
Wrodzony. Gdy był tycim jeszcze bębnem,
Doma chałupki klecił, łódki strugał,
Ze skóry wózki grzeczne208 szył: co powiesz?
Z łupin granatu żaby nawet robił!
Niech się więc uczy obu tych wywodów,
Tego prawego i tego nieprawa,
Co nieprawością swą bije prawego;
Nie da się obu – to wszelkim sposobem
Wyucz go tego nieprawa przynajmniej!
SOKRATES
Będzie się uczył od nich samych, od tych
Obu wywodów. Żegnam cię.
Odchodzi do siebie.
WYKRĘTOWIC
wołając za nim
Pamiętaj,
By prawić umiał wbrew prawu wszelkiemu!
PROAGON (PRZED-TURNIEJ)
SCENA XVIII
Wykrętowic, Odrzykoń, Rzecznik Prawy, Rzecznik Nieprawy, uczniowie.
Rzecznik prawy, ubrany po staroświecku: włos długi, upięty opaską z agraf w kształcie złotych świerszczy, strój na nim z czasów maratońskich, tj. purpurowa chlajna. Rzecznik nieprawy, elegant, podług ostatniej mody, utrefiony, uróżowany, pachnący, wygolony, krótka biała chlajna, w ręku laseczka.
RZECZNIK PRAWY
Wejdź tu – na scenę, stań widzom śmiele
Do oczu, jakoś zuchwałe ziele!
RZECZNIK NIEPRAWY
Idź w swoją drogę, zniszczę cię bowiem
Zbyt łatwo, gdy rzecz przed tłumem powiem.
RZECZNIK PRAWY
Mnie zniszczysz? Ktoś ty?
RZECZNIK NIEPRAWY
Rzecznik.
RZECZNIK PRAWY
Lecz lichy!
RZECZNIK NIEPRAWY
Zbiję cię, chociaż pełen-eś pychy
Lepszym się mieniąc.
RZECZNIK PRAWY
Pokażesz sztukę?
RZECZNIK NIEPRAWY
Wynajdę, stworzę nową naukę.
RZECZNIK PRAWY
wskazując na widzów
Wszak już zakwitła ta mądrość nowa
Przez pysk tych głupców!
RZECZNIK NIEPRAWY
Przez mądrych słowa.
RZECZNIK PRAWY
Ja ciebie tutaj zgniotę na miazgę!
RZECZNIK NIEPRAWY
Mnie zgnieciesz, proszę, czym, w jaki sposób?
RZECZNIK PRAWY
Słów mych prawością.
RZECZNIK NIEPRAWY
Prawość, jak drzazgę,
Zdmuchnę łbem na dół – słowy sprzecznemi!!
Twierdzę, że – nie ma prawa na ziemi.
RZECZNIK PRAWY
Więc nie ma prawa?
RZECZNIK NIEPRAWY
Gdzież jest wskróś ciebie?
RZECZNIK PRAWY
Prawo u bogów żywie na niebie!
RZECZNIK NIEPRAWY
Byłoby prawo, a niekarany
Zeus, który ojca zakuł w kajdany?
RZECZNIK PRAWY
RZECZNIK NIEPRAWY
Stary głuch z waści i durniom kmotr!
RZECZNIK PRAWY
Ty, samcołożnik, bezwstydny łotr!
RZECZNIK NIEPRAWY
Różami dźwięczysz!
RZECZNIK PRAWY
Obieżyświat!
RZECZNIK NIEPRAWY
Lilią mnie wieńczysz!
RZECZNIK PRAWY
Rodzicom kat!
RZECZNIK NIEPRAWY
Bezwiednie złotem krasisz ty mnie!
RZECZNIK PRAWY
Raczej ołowiem zmiażdżyłbym cię!
RZECZNIK NIEPRAWY
Słowa twe pełne dla mnie pochwały!
RZECZNIK PRAWY
Jesteś zbyt czelny!
RZECZNIK NIEPRAWY
Tyś dziad spróchniały!
RZECZNIK PRAWY
Przez cię już wcale do szkół porządnych
Iść nie chcą nasi młodzieńcy:
Poznają kiedyś Ateńcy,
Czegoś nauczył tych nierozsądnych!
RZECZNIK NIEPRAWY
Łachami trzęsiesz!
RZECZNIK PRAWY
RZECZNIK NIEPRAWY
ironicznie
Mądrości popis!
RZECZNIK PRAWY
Popis narwaństwa!
RZECZNIK NIEPRAWY
Twego własnego.
RZECZNIK PRAWY
Twego i państwa,
Które cię żywi chlebem sowicie,
Byś młodzież naszą plugawił skrycie!
RZECZNIK NIEPRAWY
wskazując na Odrzykonia
Tego mi chłopca nie ucz – mamucie!
RZECZNIK PRAWY
Właśnie go trzeba chronić twej chucie,
Nie samej uczyć szermierki słowa!
RZECZNIK NIEPRAWY
RZECZNIK PRAWY
rzucają się na siebie zajadle, lecz rozdzielają ich Arcychmury.
SCENA XIX
Ci sami i Chór.
ARCYCHMURA I
Dość tych swarów, dość napaści!
Ty wskaż, jakoś nam pradziady
Uczył; a ty swe zasady
Ukaż nowe, aby młody,
Słysząc wasze tu wywody,
Szkołę wybrał sądem własnym!
RZECZNIK PRAWY
Zgoda na to.
RZECZNIK NIEPRAWY
Chętna zgoda.
CHÓR
Któryż pierwszy prawić będzie?
RZECZNIK NIEPRAWY
Przodem puszczę go z dworności.
A potem zerżnę mu jego orędzie,
Nowokute wyrazy i ostre dogryzki
Puszczając, jako strzały, prosto w jegomości:
W końcu, jeżeli piśnie, to mu oba pyski
I ślepie tak pokłuję umem, jak szerszenie,
Że zdechnie – biedne stworzenie!
AGON (TURNIEJ)
(949–1104) 214
SCENA XX
Ci sami.
CHÓR
Strofa (Śpiew)
Teraz pokażcie, wy dwaj zuchwalce,
Pomysłów kunsztem, słowy trafnymi,
Przypowieściami nowokutymi,
Kto z was dzielniejszym w tej słownej walce!
Oto na ostro godzą na się szyki,
Walcząc o dank215 mądrości:
Turniej tu walny stoczą zawodniki
Wobec tak miłych gości.
ARCYCHMURA I
Lecz ty, który oplatałeś
cnoty kwieciem przodków skroń,
Śmiało puszczaj głos spod serca,
własnej duszy dzieje dzwoń!
EPIRRHEMA (POBUDKA)
RZECZNIK PRAWY
Więc opowiem, jak chowano,
synów drzewiej, z dawnych lat
Gdy ceniono skromność, prawość;
kto je głosił, był jak kwiat.
Naprzód nikt tam nie usłyszał,
aby chłopak krnąbrnie klął:
Szli rówieśni ulicami
do muzycznych razem szkół216
Rzędem w szyku, z jednej gminy,
w jednej szatce, choć śnieg dął.
W szkole siedząc nóg nie spletli;
zaśpiewali prostą pieśń:
„Hej Pallado, miast zagłado!”,
lub: „O lutnio, w dal głos nieś!”217
Pod melodii wtór prastary,
jako piali ojce ich!
Niechby który był zapiskał
lub wył nosem jako dziad,
Lub jak teraz uczy Frynis
puszczać gardłem cienki trel,218
Byłby dostał zaraz baty,
aby nie plugawił Muz.
W zapaśniczej szkole siedząc,
młodziankowie nogi wprost
Wyciągali, by nie dojrzał
nieskromności żaden widz:
Gdy zaś wstali, każdy zatarł
dołek w piasku, bo się strzegł,
Żeby nawet kształt urody
rozpustnikom z piasku zwiać.
Niżej pępka oliwą się
nie namaszczał z chłopców nikt,
Iż przyrodę219 całą porósł,
by brzoskwinię, rośny puch.
Ni pieszczonym on głosikiem,
ani oczkiem, jako dziś,
Do kochańców się umizgał,
rajfurując własny wstyd!
Nie lza220 było przy obiedzie
łebki li od rzodkwie brać,
Ni porywać przed starszymi
anyż albo seler z mis,
Ni łasować, ni grymasić,
ni na krzyż zakładać nóg!
RZECZNIK NIEPRAWY
Wszystko śmierdzi starym sadłem,
kiedy złotych świerszczy strój,
Pieśń Kekejda i byk święty221
władły nami!
RZECZNIK PRAWY
Lecz ten mój
Wychowania system wydał
Maratońskich wojów pułk!
Ty zaś ninie uczysz dziatwę
zawijać się w ciepły płaszcz;
Ach, mnie dusi gniew, bo młodzież
podczas Panateńskich Świąt
Tańcząc, dzierży tarcz na brzuchu,
czyniąc tym Palladzie srom!
do Odrzykonia
Ufaj-że mi, o pacholę!
jam jest prawy rzecznik twój;
Gardzić rynkiem cię nauczę,
łaźni się gorących strzec,
Rozmów sromać się222 haniebnych,
na obelgę zemstą wrzeć.
Wstawać z ław przed siwą głową,
swe rodzice zawsze czcić
Przede wszystkim; nigdy zasię
nie popełniać czynów złych,
Które mogą Wstydu obraz
skalać snadnie w duszy twej:
Więc nie wpadać w próg tancerek,
byś rozdziawił z dziwu pysk
I utracił dobrą sławę,
gdy w cię jabłkiem rzuci223 drań.
Ani z ojcem się nie swarzyć,
ani go Japetem zwać;
Nie klnij starca; wżdy cię żywił,
jako żywi pisklę ptak!
RZECZNIK NIEPRAWY
Jemu gdy zawierzysz, chłopcze,
w Dyjonysa ci się klnę.
Zgasisz synków Hipokrata;
będą cię gagatkiem zwać224!
RZECZNIK PRAWY
Lecz zakwitniesz krasą, zdrowiem,
na boiskach tężąc pierś,
A nie mieląc wciąż językiem
po agorze, jako dziś,
Ani włócząc się po sądach
dla matacko brudnych spraw!
Za to w cieniu drzew oliwnych,
w Akadema pędząc gaj,
Z druhem skromnym się wybiegasz,
wieńcząc w śnieżny łabuź225 skroń.
Bluszczem i lelują pachnąc,
srebrnych topol siejąc woń;
Szczęśliw wiosną, gdy miłośnie
ze sokorą szemrze klon!
. . . . . . . . . . . .
Gdy tak postąpisz, jako radzę,
Ku cnocie dążąc duszą całą,
Mieć będziesz pierś, jak lew wspaniałą,
Kwitnące lica, bark niezłomny,
Języczek cienki, zad ogromny,
Pręcik maleńki!
Wżdy za tym dążąc, co dziś w modzie,
Będziesz miał lica trupio-zbladłe,
Barki szczuplutkie, piersi wpadłe,
Ozór na łokieć, zad mizerny,
Bindas dostały – wór niezmierny
Wniosków bez końca!
. . . . . . . . . . . .
Nakłoni ciebie ten twój obrońca,
Abyś brzydotę jak piękno czcił,
Piękno na odwrót, jako srom, lżył!
A na dobitek wszczepi w młode ciało
Antymachową – chuć zwyrodniałą!
SCENA XXI
Ci sami.
CHÓR
Antystrofa
Półobrót ku Prawemu Rzecznikowi
Z tej najpiękniejszej baszty mądrości226,
Którą hetmanisz najsławniej,
Głos się twój niesie po ziemi:
Z echa wyrasta cudny kwiat skromności.
O, szczęśni wszyscy ci, co żyli dawniej
Wraz z praojcami naszymi!
półobrót ku Nieprawemu Rzecznikowi
Teraz, czcicielu Muzy giętkomodnej,
Masz błysnąć nowym orężem,
By podjąć bój z owym mężem,
Co wieniec sławy zyskał mędrca godnej:
Chceszli go przemóc,
Mocnych ci trzeba zażyć nań forteli,
By cię zbyt skoro za błazna nie mieli!
ANTEPIRRHEMA (OD-ZEW)
RZECZNIK NIEPRAWY
Kiszki się skręcały we mnie,
tak już dawno żądzą płonę,
Rozbić w puch te jego bzdury,
głosząc prawdy odwrócone.
Mnie to bowiem myśliciele
mówcą wręcz nieprawym zową
Dzięki temu, żem ja pierwszy
odkrył tę metodę nową:
Z góry przeczyć praw zasadzie
wśród sądowych procederów!
Czyż to nie jest więcej warte
niźli tysiąckroć staterów227,
Jąwszy się przepadłej sprawy,
wygrać ją na łeb, na szyję?
do Odrzykonia
Patrz więc, jak mu wychowanie,
które sławił, w niwecz zbiję:
Oto naprzód wzbrania tobie
wprost używać ciepłej łaźnie.
do Prawego Rzecznika
Czemuż, w jakiej myśli, ganisz
ciepłą kąpiel? Mów wyraźnie!
RZECZNIK PRAWY
Nałóg ten najgorszy – wierę —
z męża czyni zniewieściucha.
RZECZNIK NIEPRAWY
Dość! Natychmiast w pół cię schwycę,
iż nie ujdziesz spod obucha.
Powiedz mi też – z Zeusa synów,
który najdzielniejszy w boju?
Który zmógł największe moce
i najwięcej strzymał znoju?
RZECZNIK PRAWY
Nie masz woja nad Herakla!
takie moje zdanie, błaźnie!
RZECZNIK NIEPRAWY
RZECZNIK PRAWY
Owo, starą piosnkę dzwoni,
Którą młódź bezmyślnie papląc,
całe dnie po parniach trwoni.
Tak, iż łaźnie zawsze pełne,
a boiska puste wcale230!
RZECZNIK NIEPRAWY
Takoż sejmowanie w rynku —
ty zniesławiasz, a ja chwalę!
Gdyby ono czymś złem było,
byłżeby Nestora231 z Pylu,
Mówcę, wielbił kiedy Homer,
oraz innych mędrców tylu?
Teraz przejdę do języka,
w którym, wedle ciebie, młodzi
Nie powinni się wyćwiczyć:
na to duch mój się nie godzi.
„Powinni zaś być skromnymi”:
oto dwa największe błędy!
Bo jeżeliś widział może,
że przez skromność już się kędy
Coś dobrego stało komu,
mów, przekonaj mnie, mój skromny!
RZECZNIK PRAWY
RZECZNIK NIEPRAWY
śmieje się
Miecz?! ha-ha-ha! Ani słowa,
prezent dostał nad prezenty!
Toć Hyperbol – ten nasz lampiarz,
wziął krociowe już talenty
Za bezczelność, a nie jakiś
tam śpikulec, przebóg święty!
RZECZNIK PRAWY
RZECZNIK NIEPRAWY
Lecz puściła go i zbiegła.
że był dla niej nadto skromny
I nie umiał na pościeli
całą noc trwać z nią w zapałach:
Baba na to jak na lato…
A waść – jesteś stary wałach!
Patrz, pacholę, ile straty
taka skromność tobie niesie,
A rozkoszy ilu zbawi
i to jakich; oblicz że się:
Chłopców, dziewek, gry i wina,
smakołyków, śmiechu, żartów;
A czyż warto żyć na świecie,
Bez tych uciech, do stu czartów?!
Kończąc wywód, przejdę teraz
do koniecznych praw przyrody:
Pobroiłeś z cudzą żonką…
ona młoda i tyś młody…
Złapali was. Zginiesz, bratku,
bo nie umiesz gadać. Ze mną
Hulaj dusza bez kontusza!
Żadnej rzeczy za nikczemną
Nie miej! Gdy cię w cudzym łożu
schwycą, mów do męża śmiele
Że to nie grzech i na Zeusa
odwoływaj się fortele:
Wszak się dostał on-bóg mocny,
w kobiet i Erosa kleszcze.
Jakoż chciałbyś ty, śmiertelny,
być od boga lepszym jeszcze?
RZECZNIK PRAWY
Lecz gdy w zad mu wbiją rzodkiew
i popiołem natrą wrzącym234,
Jakiż fortel najdzie wtedy,
by nie zostać wielką rurą?
RZECZNIK NIEPRAWY
Chociaż będzie wielką rurą,
cóż to złego, cóż się stanie?
RZECZNIK PRAWY
Czyż go może co gorszego
spotkać jeszcze, miły panie?
RZECZNIK NIEPRAWY
Co powiesz, gdy w tym cię zmogę?
RZECZNIK PRAWY
Będę milczał, lub dam nogę.
RZECZNIK NIEPRAWY
Mów więc, z kogo biorą, bratku,
Mecenasów?
RZECZNIK PRAWY
RZECZNIK NIEPRAWY
Pięknie. A tragików z kogo?
RZECZNIK PRAWY
Z wielkorurów.
RZECZNIK NIEPRAWY
Ślicznie, błogo.
A przewódców ludu w mieście?
RZECZNIK PRAWY
Z wielkorurów.
RZECZNIK NIEPRAWY
Więc, nareszcie…
Wiesz już, że masz sieczkę w głowie.
A wśród widzów – spójrz w to mrowie —
Kogóż więcej?
RZECZNIK PRAWY
Widzę… mnóstwo…
RZECZNIK NIEPRAWY
No – cóż widzisz?
RZECZNIK PRAWY
O, przez Bóstwo!
Najliczniejsi wielkorury:
Ten, ów, tamten… znam was, gbury,
Znam i tego – kędziornego…!
RZECZNIK NIEPRAWY
z tryumfem
Cóż więc teraz, kto z nas górą?
RZECZNIK PRAWY
z głębokim ukłonem
Składam broń… przed… wielką rurą!
Rzuca chlajnę ze sceny ku uczelni Sokratesa, po czym daje susa i znika między uczniami Sokratesa.
O, na bogi; płaszcz wam daję,
Potrzymajcież go, hultaje,
Bym stąd łacniej mógł wyskoczyć,
Do was przystać, z wami kroczyć!
Nieprawy Rzecznik odchodzi tryumfalnie na prawo, Sokrates wychodzi równocześnie z uczelni.
SCENA XXII
Chór, Odrzykoń, Wykrętowic i Sokrates.
SOKRATES
Cóż więc, czy syna chcesz zabrać do domu,
Czy mam go ćwiczyć dalej w słów szermierce?
WYKRĘTOWIC
Ucz go, ćwicz, smagaj, pamiętaj li o tym
Dobrze mu ozór nastalić; pysk lewy
Na drobne skargi: za to prawą szczękę
Naostrz, by mogła wielkie gryźć procesy!
SOKRATES
Nie troszcz się! Praktyk zeń będzie, sofista.
ODRZYKOŃ
do widzów – półgłosem, odchodząc za Sokratesem do pomysłowni
Zdechlak, już widzę, i łapserdak marny!
Wykrętowic wchodzi do swego domu.
PARABASA WTÓRA
CHÓR
Do odchodzących: Sokratesa i Wykrętowica
Więc idziecie?
do Wykrętowica
Lecz my sądzim,
że na ciebie przyjdzie żal!
Zwrot do widzów. Chór ustawia się w półkole frontem do widzów: Arcychmura I deklamuje przy wtórze fletów.
EPIRRHEMA WTÓREJ PARABASY
ARCYCHMURA I
Co sędziowie uzyskają,
jeśli raczą ten nasz chór
Poprzeć, jak to słuszna zresztą,
chce wam wskazać orszak Chmur.
Oto naprzód, gdy pokładać
role trzeba w orby236 czas,
Będziem dżdżyły wam najpierwej,
innym później gwoli was237.
Potem bacznie winnic waszych
i zasiewów będziem strzec,
Że ich nie zaleje woda,
ani susza będzie żec238.
Gdyby zaś kto z was śmiertelnych
nas, boginie, zelżyć chciał,
Niech pomyśli, ile od nas
w darze złego będzie miał,
Gdy nie zwiezie wina, zboża,
nic, nic wcale, ze swych grzęd;
Bo gdy zaczną winogrady
i oliwy puszczać pęd,
Wyrypiemy wszystko gradem!
będziem prały, jako z proc!
Gdy dachówki będzie suszył,
dżdżymy w szopę całą noc
Tak, że glinę mu w proch zetrzem,
sypiąc strumieniami grad!
Gdy zaś będzie chciał ślub zawrzeć,
on lub krewny, druh lub brat,
Będziem chlapać przez noc całą. —
tak, że lepiej pono wraz
Wynieść się aż do Egiptu,
niż źle tutaj sądzić nas!
SCENA XXIII
Wykrętowic wychodzi ze swego dworu, dźwigając na plecach duży wór mąki.
WYKRĘTOWIC
licząc na palcach
Dwudziesty szósty, siódmy, ósmy, po nim
Zasie dziewiąty, a tuż zaraz za nim
Dzień ten, przed którym drżę od strachu, wstrętu
Ścierwa; ostatni, czyli „stary, młody”239.
spluwa
Każdy przysięga, komum ta co winien,
Że zastaw złoży, że mnie zniszczy, zmarni,
Z torbami puści, choć go kornie błagam:
„Tej cząstki długu nie bierz, serce, teraz;
„Tę płatę odłóż, tę zaś, duszko, daruj”
„Nie mogę, tak bych wszytko stracił” – fuczą.
Klnąc, iżem cygan i grożą mi sądem.
Teraz – niech skarżą, gwizdam na te sądy,
Gdy mój Odrzykoń umie mleć ozorem.
Lecz trza oń pytać, w tej hań240 pomysłowni.
stuka do bramki Sokratesa
Hej, bywaj, bratku!
SCENA XXIV
Poprzedni i Sokrates.
Wychodzi Sokrates, witając na widok prezentu bardzo grzecznie.
SOKRATES
Czołem, mości Wykręt!
WYKRĘTOWIC
Czołem, niechże ta, lecz przyjmij to naprzód!
Trza bowiem uczcić pana profesora.
Sokrates odstawia na bok wór241.
Teraz gadajcie, czy syn mój, co u was
W szkole się uczy, pojął te praktyki?
SOKRATES
Pojął.
WYKRĘTOWIC
westchnąwszy z ulgą – do Arcychmury
Chwałaż ci, Królowo krętaczy!
SOKRATES
Tak, że się wyłżesz snadnie z każdej sprawki.
WYKRĘTOWIC
Choćby i świadki byli, żem pożyczył?
SOKRATES
Tym snadniej, choćby ich było tysiące!
WYKRĘTOWIC
tańczy i śpiewa solo
Hurra, Hurra! Krzyk podnoszę,
Z pełnej piersi, niech drży wróg!
Rońcie łzy, o ważygrosze,
Wy, kapitał, proces, dług,
I procenty od procentów!
Już wy mi teraz nie zrobicie psoty:
Taki mi synek roście szczerozłoty
W domu tych krętów!
Dwusiecznym ozorem łyskający w skos,
Rycerz na kresach242, gazdostwa zbawca, na wrogi knut243,
W gorzkich opałach ojcu słodki miód!
Dalejże raźno do mnie go pozywaj!
„Dzieciątko moje, synu, przybywaj244,
Słysz ojca głos!”
SCENA XXV
Ci sami i Odrzykoń.
Wychodzi Odrzykoń brudny, chudy, boso, obdarty; ojciec go zrazu nie poznaje.
SOKRATES
Ten mąż, toć syn twój!
WYKRĘTOWIC
O synu miły, o synu drogi!
SOKRATES
Zabierz go sobie w domowe progi!
Sokrates odchodzi do swego dworu.
SCENA XXVI
Wykrętowic, Odrzykoń, Chór.
WYKRĘTOWIC
podrygując z radości
Hejże synku, hejże hop!
Jakże się cieszę, widząc, żeś tak pożółkł!
Teraz to poznać po tobie od razu
Zaprzańca, sprzekę; nasze czelne, swojskie
Kście porzekadło w tobie, to: „Co pleciesz!”
Znać też, że umiesz, choć łotr, udać jagnię!
Na czole twoim lśni attycka buta!
„Teraz więc ratuj, gdyś to ty mnie zgubił!”245
ODRZYKOŃ
Cóż cię tak trwoży?
WYKRĘTOWIC
Co? Stary i młody.
ODRZYKOŃ
Co za zwierzęta…: stary, młody?
WYKRĘTOWIC
Dzień to,
Na który wszyscy grożą mi pozwami.
ODRZYKOŃ
Stracą na pewne zastaw, gdyż nie mogą
Dwa dni oznaczać nigdy dniu jednego.
WYKRĘTOWIC
Jak to nie?
ODRZYKOŃ
W żaden żywy sposób, chyba
Starucha może być współcześnie młódką.
WYKRĘTOWIC
Ba! Takie prawo.
ODRZYKOŃ
Sądzę, że po prostu
Nie rozumieją ducha prawa.
WYKRĘTOWIC
nie rozumiejąc, z podziwem
Ducha?
ODRZYKOŃ
Nasz stary Solon był z całego serca
Ludu przyjaciel…
WYKRĘTOWIC
Cóż to ma do rzeczy?
ODRZYKOŃ
Przeto rozłożył nam na dwa dni pozwy;
Ostatni „stary” i na „młody” pierwszy,
Aby pierwszego wszcząć kroki sądowe.
WYKRĘTOWIC
To po cóż dodał „stary”?
ODRZYKOŃ
WYKRĘTOWIC
ODRZYKOŃ
By jak najprędzej wziąć pieniądze w łapy,
Zdaje się, robią, jak probiercy ofiar:
Dniem wprzód ofiarę liżą, jaki smak ma.
WYKRĘTOWIC
Prawda!
do widzów, jakby tam byli sami lichwiarze
Psie syny; po cóż tam siedzicie
Wy, dla nas mędrców pastwa, ślepcy, głazy,
Banda, barany, wy… szczerbate dzbany!
Ja wam tu pieśnię pochwalną wraz utnę
Z radości – na cześć własną i cześć syna!
WYKRĘTOWIC
śpiewa i tańczy w szale orgiastycznym
Hej! Wykrętowic szczęścia lubieniec!
Jakiej mądrości zdobył on wieniec,
A jaki syn mu się chowa!
Taka tam pośród przyjaciół mowa…!
Widzę, jak zazdrość pali kumy i sąsiady,
Kiedy po sądach zwyciężą twe rady!
przestaje tańczyć i mówi
Lecz pójdźma do dom, chcę wyprawić bankiet!
wchodzą do domu Wykrętowica.
SCENA XXVII
przed domem Sokratesa.
Pasjas, Świadek później Sokrates.
Wchodzi na scenę od strony lewej Pasjas, lichwiarz, niski, pękaty, czerwony: sapie. Świadek chudy kościsty, długi, ubogo odmiany. Wchodząc Pasjas rozmawia i gestykuluje żywo.
PASJAS
do świadka
…Po wtóre, po cóż ma człek grosz swój marnić?
Przenigdy. Lepiej było zaraz wtedy
Pokazać figę, niż mieć tyle biedy…
Ot… ciebie muszę, dla własnego grosza
Na świadka włóczyć, a do tego zadrzeć
Z człowiekiem wspólnej gminy; lecz przenigdy
Nie zadam hańby, pókim żyw, ojczyźnie!
bardzo głośno
Przeto pozywam cię, Wykręcie!
SCENA XXVIII
Ci sami, Wykrętowic.
WYKRĘTOWIC
wychodząc z domu
Ktoś ty?
PASJAS
Ja: na dzień stary i młody!
WYKRĘTOWIC
do widzów
Wy świadki,
Że mówi o dwu dniach!
do Pasjasa
O cóż pozywasz?
PASJAS
O min dwanaście, któreś wziął, by kupić
Gniadego konia.
WYKRĘTOWIC
do publiczności
Konia! Czy słyszycie?
Wy wszyscy wiecie, jak nie cierpię koni!
PASJAS
Przez Zeusa, oddać przysłałeś na bogi!
WYKRĘTOWIC
Prze Zeusa, wtedy mój Odrzyk nie umiał
Jeszcze – tej mowy niczym nie pobitej!
PASJAS
Czy to dlatego chcesz się teraz zadrzeć?
WYKRĘTOWIC
A jakąż miałbych korzyść z tej nauki?
PASJAS
Więc chcesz na bogi przysiąc, żeś nie winien?
WYKRĘTOWIC
Na jakie bogi?!
PASJAS
Na Zeusa, Hermesa
I Posejdona.
WYKRĘTOWIC
Tak, przebóg! Dołożę
Chętnie trzy grosze, bym krzywo mógł przysiąc!
PASJAS
Byś tu padł trupem, żeś taki bezbożny!
WYKRĘTOWIC
klepie go po brzuchu
Tak go wyprawić ługiem… byłby bukłak!
PASJAS
w złości poczerwieniał jak burak
Psiakrew!!! Drwisz jeszcze?
WYKRĘTOWIC
Wlazłoby sześć garncy…
PASJAS
Czekaj! Przez Zeusa wszechmoc i przez bogi,
Nie ujdziesz ty mi!
WYKRĘTOWIC
wzrusza ramionami
Bawią mnie te bogi!
Ten Zeus przysiężny – dla uświadomionych
Jest śmieszny!
PASJAS
Jeszcze on cię kiedyś skarze!
Lecz dasz pieniądze teraz, czy nie oddasz?
Mów zaraz, czasu nie mam!
WYKRĘTOWIC
Bądź spokojny!
Zaraz ci tutaj powiem dokumentnie.
wpada do domu pędem.
PASJAS
do swego świadka
Jak ci się zdaje, odda, czy nie odda?
zanim ten zdołał odpowiedzieć, wpada Wykrętowic z dzieżą.
WYKRĘTOWIC
Gdzież ten, co woła o pieniądze? Gadaj,
Co to takiego?
PASJAS
biegnie i ciekawie zagląda w dzież
To tutaj? Dzież przecie.
WYKRĘTOWIC
Ty śmiesz pieniędzy żądać? Ty fujaro!
Przenigdy grosza nie oddam takiemu,
Co zamiast „dzieża” mówi „dzież”. Rozumiesz?
PASJAS
Więc mi nie oddasz?
WYKRĘTOWIC
Nic, ile wiem o tym.
Przeć raz się wynoś! No – dymaj czym prędzej
Spod moich dźwierzy!
PASJAS
Idę, lecz pamiętaj,
Że zastaw złożę, choćbym paść miał trupem!
Rozsierdzony wychodzi ze świadkiem.
WYKRĘTOWIC
do odchodzących
Dołożysz go więc do tych min dwunastu!
gdy znikli do siebie
Chociaż mi trochę żal ciebie, ty kundlu,
Boś tak ucieszcie dzieżę nazwał dzieżem!