Kitabı oku: «Żaby», sayfa 5
SCENA XVIII
Ci sami.
DIONIZOS
Ty z Hellenów pierwszy piałeś niebotycznie pieśń dramatów,
Tyś ozdobił kram tragiczny, więc wal śmiało, do stu katów!
AJSCHYLOS
do Dionizosa
Całe zajście jest mi wstrętne, wnętrzności się we mnie burzą,
Że takiemu dziś chłystkowi stawać muszę —
do Eurypidesa
znaj to dobrze,
Że mi nie zabraknie broni – więc mi zaraz tutaj mów,
Dla jakich powodów trzeba uwielbiać poetę, wieszcza?
EURYPIDES
Dla artyzmu i tendencji, by udoskonalić ziomków
Na pożytek miasta-państwa…
AJSCHYLOS
Jeśliś tego nie uczynił,
Lecz przeciwnie, z dzielnych, prawych, wytworzyłeś nikczemników,
Na co wtedy zasłużyłeś?
DIONIZOS
Na śmierć z takim – słyszysz, bratku?
AJSCHYLOS
EURYPIDES
Już się wali ta parada! Zasypie mnie przyłbicami…
Niby prawda. Ale jakże, czym żeś ich tak zbohaterzył?
Ajschylos nie zważa, milczy.
DIONIZOS
Mów, Ajschylu, bez urazy, opór, duma – teraz na bok.
AJSCHYLOS
Dałem im wojenny dramat, Aresowy!
DIONIZOS
Jaki dramat?
AJSCHYLOS
Walka Siedmiu przeciw Tebom. Kto w teatrze tę rzecz widział,
Walki żądzą dyszał każdy i na wroga chciał iść w bój!
DIONIZOS
I tu właśnie rzecz chybiłeś, bo Tebanów tam przedstawiasz
Wręcz mężniejszych niźli nasi, za to patrzą ci się baty…
AJSCHYLOS
Wolno było iść w zawody, ale wam rzecz inna194 w głowie…
Potem Persów wystawiłem, arcydzieło mojej sztuki,
Czym wzbudziłem w piersiach braci żądzę boju i zwycięstwa…
DIONIZOS
Radowałem się, gdym słyszał, że król Dariusz zdechł nareszcie,
Ale twój Chór, ręce splótłszy, ot tak, ryczał: „Biada, biada!”
AJSCHYLOS
Więc tak mają działać wieszcze. Uważ bowiem: od początku
Prawdziwi poeci byli źródłem dobra dla ludzkości.
Orfeusz195 święte związki stworzył i zakazał ofiar z ludzi;
Księgę leków i uroków dał Musajos196, a Hesjodos197
Gospodarki pieśnią uczył, kiedy orać, kiedy zbierać;
Z czegoż boski Homer słynie? Czyż nie z tego, że opiewał
Szyki zbrojne, męstwa czyny i oręża jak zażywać?
DIONIZOS
Nie potrafił jednak durnia Pantaklesa nic nauczyć,
Kiedyś bowiem na procesji przypiął na tył hełm przyłbicą.
AJSCHYLOS
Iluż innych za to dzielnych? Ot, nasz Lamach bohaterski!
I ja, idąc w ślad Homerów, przedstawiałem bohaterów:
Lwa Patrokla i lwa Teukra198, by dźwignąć rodaków serca,
By silili im dorównać, gdy posłyszą hasła surmy.
Lecz, na Zeusa, jam nie tworzył nigdy ścierek, jak Stenobia
Albo Fedra199. Jam nie wpuszczał romansowych bab na scenę!
EURYPIDES
Tak, przebogi! Afrodyta czci od ciebie nie doznała!
AJSCHYLOS
Mniejsza o nią – lecz przez ciebie i twych gachów grubo czczona,
To cię nawet kosztowało!
DIONIZOS
EURYPIDES
Cóż Stenobie moje mogą szkodzić państwu, mój olbrzymie?
AJSCHYLOS
Co? Tyś sprawcą, że uczciwe i uczciwych mężów żony,
Zhańbione przez twych gładyszów201, trucizną ratują sławę!
EURYPIDES
Przecież nie ja wymyśliłem mit o Fedrze: zło istniało.
AJSCHYLOS
Tak, istniało. Lecz poeta winien zło omijać, kryć,
A nie szerzyć i zachwalać! Szkolarz uczy pacholęta,
Lecz mistrzem dorosłych ludzi jest poeta – więc my musim
Głosić zawsze ideały!
EURYPIDES
Takie twoje ideały,
Że im prawisz o Parnasach, o innych niebotycznościach,
Zamiast mówić raz po ludzku…?
AJSCHYLOS
Ależ, czarcie, to konieczność
Wielkie myśli i zamiary wyrażać wielkimi słowy.
Z drugiej strony wszak półbogi winni mówić stylem wzniosłym,
Strój ich nawet okazalszy niż codzienna szata nasza.
Jam to wszystko zaprowadził, a tyś zepsuł!
EURYPIDES
Jak to? Zepsuł?!
AJSCHYLOS
Tyś mocarzy w łachy ubrał, by wzbudzali większą litość
W sercach widzów na teatrze…
EURYPIDES
Czyż i przez to zawiniłem?
AJSCHYLOS
Tak jest. Żaden bogacz nie chce bojowych korabi sprawić,
Lecz w łachmany ustrojony piszczy, biadka, że jest dziadem!
DIONIZOS
Gdy w ten sposób władzę ołga, patrz, gdzie idzie: do handelku!
AJSCHYLOS
Tyć wychuchał paplaninę i krzykliwe oratorstwo,
Tyś wyplenił zapaśnictwo i młodzieńcy mają teraz
Nikłe zady, ale za to paplą, bają bez ustanku.
Tyś zbuntował pomorzanów! Za mych czasów ci wioślarze
Nie umieli nic, jak tylko żreć i ryczeć w takt do wioseł…
DIONIZOS
No – i pierdnąć prosto w gębę najbliższego podwioślarza,
Osikać wspólnika miski, a na lądzie troszkę kraść!
AJSCHYLOS
Iluż to łotrostw on jest powodem!
Wszak on zapuścił rajfurów jad,
Świątynie splamił Augi porodem202,
On, kazirodnej miłości swat!
Jego damy rezonują,
„Być czy nie być”203 deklamują.
A w mieście na tle tych bredni
Powstał hufiec niepośledni
Literackiej gryzipiórków hołoty:
Darmozjadów i krzykaczy,
Małpikrólów i gardłaczy,
Co uwodzą na bezdroża lud złoty.
Lecz nie umie nikt z pochodnią
Biec do mety w zawody,
Gimnastyka dziś zbrodnią!
Dawno wyszła już z mody!
DIONIZOS
Tak, na Zeusa! Jam od śmiechu
Mało nie pękł, kiedy podczas
Panateńskich świąt patrzyłem,
Jak z pochodnią jakiś grubas,
Tłuścioch blady, biegł zgarbiony:
Sapał, dyszał, cuda jawił;
Ale wraz pozostał w tyle!
A w keramskiej bramie stali
Chłopcy stamtąd: nuże walić
W brzuch tłuściocha, w łydki, w bary!
Dłoń po dłoni w zad trzaskała.
On zaś drzysnął204 raz i drugi,
Smolak zgasił, rżnął o ziemię
I umykał, aż dudniło!
CHÓR
śpiew, strofa (1099–1108)
Wielka sprawa, spór zacięty, wojna sroga tu się toczy,
Rozejm teraz niemożliwy.
Jeden bowiem prze gwałtownie,
Drugi umie się zawrócić i atak paruje cięto.
Ale trzeba zmienić oręż!
Jednym walka trwa za długo, inne przecież są przyrządy
By ocenić wartość sztuki.
Więc gdy macie spór wieść dalej,
Walczcie, mówcie, pytajcie się ze sztuk starych albo nowych!
Ale macie ryzykować dowcip gładki i sens zdrowy!
A jakkolwiek boicie się, że słuchacze niedouki
Nie poznają się na razie
Na foremnych słów zastawie.
Pomimo to nie zwlekajcie! Tak bardzo źle bowiem nie jest…
Wszak to wszystko kute wygi;
Głowy dobre, każdy teraz księgi czyta i w tej chwili
Słuchać będą całą duszą
Te natury arcyprzednie.
Więc bez trwogi mówcie, wierząc, że widzowie nie są durnie!
SCENA XIX
Ci sami.
EURYPIDES
Więc do prologów jego naprzód ja się wezmę
I krytykować będę pierwszą część tragedii
Tego „mistrza nad mistrze”, który wręcz niejasno
Wypowiada osnowę głównego działania.
DIONIZOS
Któreż chcesz badać dzieło?
EURYPIDES
Wszystkie prawie mógłbym,
Lecz najpierw niech wygłosi prolog z Orestei.
DIONIZOS
Każdy ma milczeć teraz! Ty mów, Ajschylosie!
AJSCHYLOS
deklamuje prolog z trylogii „Oresteja”, II część „Choefory” („Ofiarnice”):
„Dozorco duchów z ojca świętej woli,
Hermesie, błagam, bądź mi zbawcą, druhem.
W kraj mój przybywam, a wracam z niedoli…”
Eurypides przerywa gestem.
DIONIZOS
Tu chyba nic nie ganisz?
EURYPIDES
Tuzin błędów znajdę!
DIONIZOS
Ależ tu, razem wziąwszy, tylko trzy są wiersze…
EURYPIDES
W każdym zaś byków znajdę więcej niż dwadzieścia.
AJSCHYLOS
EURYPIDES
Gadaj zdrów, nie szkodzi!
DIONIZOS
Ajschylu! Nakazuję milczeć teraz, albo…
Do tych trzech wierszy swoich dołożysz coś grubo!
AJSCHYLOS
Mam wobec niego milczeć?
DIONIZOS
Tak – i mnie masz słuchać.
EURYPIDES
Od razu palnął bąka arcyzabawnego.
AJSCHYLOS
Jak to, gdzież ty błąd widzisz?
EURYPIDES
Mów zatem na nowo!
AJSCHYLOS
„Dozorco duchów z ojca świętej woli,
Hermesie, błagam”…
EURYPIDES
przerywa
Wszak to Orestes mówi, stojąc na mogile
Zmarłego ojca swego?
AJSCHYLOS
Tak jest, jako mówisz.
EURYPIDES
Więc gdy mu ojciec zginął z rąk zdradzieckiej żony,
Podstępnie zamordowan, jakże mógł on wzywać
Hermesa, dusz dozorcę, więc dozorcę ojca,
Który tak dozorował, że aż go zabito?
AJSCHYLOS
Ależ ty nie rozumiesz: chodzi o Hermesa,
Przewodnika umarłych, stróża grobów, mogił,
Co ma powinność zmarłych pilnować od ojca!
DIONIZOS
Jak? Pilnować od ojca? To Zeus jest złodziejem,
Co groby łupi, kradnie?
AJSCHYLOS
To ruszył konceptem:
Dionizos, bóg wina, ma dowcip wodnisty.
DIONIZOS
Wygłoś teraz wiersz drugi. Ty – czyhaj na błędy!
AJSCHYLOS
„Hermesie, błagam, bądź mi zbawcą, druhem.
W kraj mój przychodzę, a wracam z niedoli…”
EURYPIDES
Mistrz Ajschylos dwa razy powiedział to samo.
DIONIZOS
Jak, dwa razy?
EURYPIDES
Uważaj, ja to udowodnię:
„W kraj – powiada – przychodzę i wracam z niedoli”;
„Przychodzę” zaś to samo, co „wracam” oznacza.
DIONIZOS
Na Zeusa, to tak, jakby kto rzekł do kumotra:
„Pożycz, proszę, beczułki, lub wolisz baryłki!”
AJSCHYLOS
do Dionizosa
Ależ, paplo nieznośny, to nie jest to samo.
I owszem – doborowe są tutaj wyrazy.
DIONIZOS
Więc jak? Wytłumacz jaśniej, nie rozumiem jeszcze!
AJSCHYLOS
Przychodzić wolno temu, który ma ojczyznę.
Przybywa, kto z niej wyszedł bez przymusu, wolny;
Lecz wygnaniec przybywa i wraca z niedoli.
DIONIZOS
Na Apollona, prawda! Cóż Eurypidesie?
EURYPIDES
Nie uznaję, że Orest powrócił z wygnania,
Wszak potajemnie przybył, nie ufając władcom.
DIONIZOS
Na Hermesa, to prawda, choć jej nie rozumiem.
EURYPIDES
Mów dalej!
Ajschylos milczy, rozgniewany.
DIONIZOS
Deklamujże, a żwawo, Ajschylu,
Rżnij do końca! Ty zważaj i wyłapuj błędy!
AJSCHYLOS
„I z tej mogiły zwiastuję ci, ojcze,
Że słucham, słyszę”…
EURYPIDES
Znów masło maślane,
„Słucham, słyszę” – to samo dwa razy; to jasne.
DIONIZOS
do Eurypidesa
Do nieboszczyków mówi, ty zakuta pało,
A do nich i trzy razy powiedzieć – to mało!
AJSCHYLOS
do Eurypidesa
Lecz jakież twe prologi?
EURYPIDES
Doskonałe, słuchaj!
A jeżeli dwa razy to samo powtórzę
Lub wynajdziesz gdzie łatę, napluj mi do oczu!
DIONIZOS
Nuże, wygłaszaj swoje, mnie słuchać wypada,
Czy wyrazy użyte w prologach są trafne.
EURYPIDES
wygłasza prolog z „Antygony”
„Był naprzód Edyp człowiekiem szczęśliwym”…
AJSCHYLOS
przerywa
Fałsz, na Zeusa, przenigdy! To nieszczęśnik z rodu,
Bo zanim na świat przyszedł, Apollon wywróżył,
Że ojca zamorduje; nędzarz od kolebki!
Więc mógł być Edyp „naprzód człowiekiem szczęśliwym”?
EURYPIDES
Później najnieszczęśliwszym stał się był dopiero.
AJSCHYLOS
Nie, przez Zeusa, on być nim przenigdy nie przestał!
Bo skoro się narodził, choć to sroga zima,
Wynieśli go na pustyń w starym jakimś trzopie206,
By się nie stał, wyrósłszy, rodzica mordercą.
Z opuchłymi nogami, znajdę, Polib chował.
Pfuj! Stare babsko pojął, choć sam junak młody,
I to swą rodną macierz. Na domiar wszystkiego
Oczy sobie wyłupił!
DIONIZOS
do widzów
EURYPIDES
Koszałki, a ja przecież pięknie piszę prolog!
AJSCHYLOS
A ja, przebóg, nie będę pastwił się nad każdym
Słowem twoim z osobna, lecz z pomocą bogów
Zniszczę twoje prologi marnym słojkiem jednym!
EURYPIDES
Czym? Słoikiem? No proszę!
AJSCHYLOS
I to jednym tylko!
Piszesz bowiem z manierą, że da się przyczepić
Do twoich wierszy wszystko, wszelaka ozdóbka,
Szminka, słojek z pachnidłem, jak to udowodnię.
EURYPIDES
Zobaczymy.
AJSCHYLOS
Ujrzymy.
DIONIZOS
Więc mów, Eurypidzie!
EURYPIDES
deklamuje prolog z „Archelaosa”
„Wieść gminna niesie, że Ajgipt na łodzi
Wraz z pięćdziesięcią synami do Argos
Przybywszy”…
AJSCHYLOS
kończy za niego
Zgubił słojek z pachnidłami.
DIONIZOS
zaciekawiony i ucieszony
Jakiż to był ten słojek, czy nie płakał za nim?
do Eurypidesa
Wygłaszaj inny prolog, będziemy słuchali.
EURYPIDES
z „Hipsipili”
„Bacchus, pręt dzierżąc święty, w jagniąt runie,
Z Parnasu schodził przy pochodni łunie,
Pląsając”…
AJSCHYLOS
kończy za niego
Zgubił słojek z pachnidłami.
DIONIZOS
Biada nam! Już raz drugi spadł nam słojek na łeb!
EURYPIDES
Mniejsza o to, nie szkodzi. Do tego prologu
Nie potrafi przyczepić swojego słoika.
Prolog ze „Sthenoboi”
„Nikt nie był nigdy we wszystkim szczęśliwy:
Urodzon w szczęściu, żywot frasobliwy
Prowadząc”…
AJSCHYLOS
Zgubił słojek z pachnidłami.
DIONIZOS
Eurypidesie!
EURYPIDES
Czegoż?
DIONIZOS
Wiesz, co myślę: ustąp!
Bo ten flakon z perfumem woń roznosi przykrą.
EURYPIDES
Na Demetrę, nie szkodzi, ja kpię sobie z niego.
DIONIZOS
Mów zatem coś innego, lecz chroń się słoika!
EURYPIDES
deklamuje początek z tragedii „Fryksos”
„Syn Agenora, Kadmus, gród sydoński
Żegnając”…
AJSCHYLOS
Zgubił słojek z pachnidłami.
DIONIZOS
Szalona głowo, odkup ten nieszczęsny słojek,
Bo ci zdruzgoce wszystkie prologi do szczętu!
EURYPIDES
Co? Kupować? Od niego?
DIONIZOS
Tak radzę, posłuchaj!
EURYPIDES
Jeszcze nie. Mam ci hurmę prologów w zapasie,
Do których nie potrafi przylepić słoika.
Początek „Ifigenii w Taurydzie”
„Pelops do Pizy szybkimi klaczami
Zdążając”…
AJSCHYLOS
Zgubił słojek z pachnidłami.
DIONIZOS
do Eurypidesa
A co, widzisz? Przylepił jak raz swój słojeczek.
do Ajschylosa
Lecz ty, poczciwa duszo, przedaj mu go zaraz,
Przecie dostaniesz nowy za grosz i piękniejszy!
EURYPIDES
Na Dyjosa, nie jeszcze – mam prologów legion!
„Ojnej raz”…
AJSCHYLOS
Zgubił słojek z pachnidłami.
EURYPIDES
z pasją
Dajże mi wypowiedzieć naprzód cały dwuwiersz!
Z dramatu „Ojneus”, nie sam początek, dalsza część
„Ojnej raz piękne zebrał z pól pokosy,
I na ołtarzu tych pierwocin kłosy
Składając”…
AJSCHYLOS
Zgubił słojek z pachnidłami.
DIONIZOS
Jak to, podczas ofiary? Pewnie mu ktoś ukradł!
EURYPIDES
Daj pokój, mój ty złoty, niech teraz spróbuje:
Z „Melanippy”
„Zeus, jak to mówią podania prawdziwe”…
DIONIZOS
przerywa
Przepadliśmy z kretesem, znów przylepi słojek.
Do tych twoich prologów przylepił się słojek,
Jak jęczmień do powieki. Dajmy temu pokój,
A do chórów się zabierz teraz z bogów wolą!
EURYPIDES
Na pewno ci wykażę, jakim jest partaczem
W chórach; jak wszystko robi na jedno kopyto.
CHÓR
Co to będzie, co to będzie?
Mam obawę tę na względzie,
Czy w krytycznym swym zapędzie
Znajdzie wadę w mistrza chórach,
Najpiękniejszych pieśni tworach!
Po dziś niezrównanych wzorach!
SCENA XX
Ci sami.
EURYPIDES
z ironią
Tak… chóry przecudowne, zaraz się pokaże.
Wszystkie chóry mu naraz wyrżnę… do jednego!
DIONIZOS
Ja zaś będę rachował ściśle na kamyczkach.
Słychać grę na flecie solo.
EURYPIDES
parodiuje śpiew z „Mirmidonów” Ajschylosa
„Ftyjocki Achillesie tam rzeź mężów, bitwa!
Grzmot boju słyszysz, więc na pomoc bież!
Praojcze nasz, Hermesie, czci lud cię znad jezior —
Grzmot boju słyszysz, więc na pomoc bież!”
DIONIZOS
odkłada dwa kamyki
Ajschylu, już dwa grzmoty!
EURYPIDES
z „Ifigenii”
„Synu Atreusa dawny, mocarzu, odpowiedz!”
Grzmot boju słyszysz, więc na pomoc bież!
DIONIZOS
trzeci kamyk
To trzeci grzmot, Ajschylu!
EURYPIDES
„Ifigenia w Taurydzie”
„Ukorzcie się – kapłanki Artemidy kroczą!”
Grzmot boju słyszysz, więc na pomoc bież!
z „Agamemnona”
„Mogę głosić od króla wróżbę dobrą z drogi”.
Grzmot boju słyszysz, więc na pomoc bież!
DIONIZOS
odkłada kilka kamyków naraz
Królu Zeusie! Toż chmura grzmotów spada na nas.
Okropność! Ja bym chętnie poszedł do łazienek,
Bo od tych grzmotów srodze spęczniały mi jądra!
EURYPIDES
Zaczekaj, a usłyszysz inny rodzaj pieśni,
Utworzonych do śpiewu i do gry na cytrze!
DIONIZOS
Więc zaczynaj, a nie grzmoć już tym swoim grzmotem!
EURYPIDES
śpiew z „Agamemnona” Ajschylosa
„Jako Achajscy dwu tronów mocarze,
Wiodąc Hellady młódź…
muzykę naśladuje ustami i rękoma
Flatto-dratto, flatto-dratt!
Sfinksę208, złowrogą sukę, wysyłają,
Co daje straszny los…
Flatto-dratto, flatto dratt!
Dzidą i mieczem potrząsa wichrowy,
Zemstą dyszący ptak(??)…
Flatto-dratto…
Lotne samice nadstawiają się mu
Z szumem ogromnych piór…
Flatto-dratto…Flatto-dratto…
Obok Ajasa wbity miecz…
Flatto-dratto…”
DIONIZOS
ostro do Ajschylosa
Cóż to za „flatto-dratto”, może flaki, dratwy,
Koncept z przedmieścia wzięty, gdzieś od powroźników?
AJSCHYLOS
Lecz ja z pięknych – piękniejsze wytworzyłem chóry;
I nie widziano, abym na lewadzie209 Muzom
Poświęconej te same co Frynich rwał kwiaty.
Wżdy on niby kurwiątko wszystko kradzie: pieśni
I toasty Meleta210, karskie211 jeremiady212,
Treny, śpiewki taneczne; udowodnię zaraz.
Niech kto lirę przyniesie! Ale zresztą po co
Nam liry? Gdzie ta panna, co gra na skorupach?
do owej
No, sam tu ku nam, jejmość Muzo Eurypida —
Do jego pieśni takiej trzeba muzykantki!
DIONIZOS
Arcyskromna ta Muza i nie półdziewica!
Wychodzi stara wiedźma, mając w ręku skorupy.
AJSCHYLOS
parodiując Eurypidesa, śpiewa
„Zimorodki, piejące na burzliwej fali!213
Wam skrzydełek piórka lotne
Zwilżają kropie wilgotne.
I wy, co gdzieś pod strychem po kątach siedzicie,
Wij-wij-wij-wij-wij-wijąc nić pająki:
Niby przędzę cienkosnutą
Przez to czółenko z dźwięczną nutą,
Gdzie delfin muzykalny pląsa poprzed214 sztaby215
Czarnodzióbych łodzi, wróżąc dobrą sławę.
Blask pączka winogradu,
Siły krzepiącego grona,
Dziecię, zarzuć ramiona!”
do Dionizosa
DIONIZOS
Hm!
AJSCHYLOS
A tamtę?
DIONIZOS
Widzę…
AJSCHYLOS
Taką rytmów siekankę stworzyłeś i ty śmiesz
Przyganiać moim chórom, ty, coś chór obracał
Jak heterkę217 Kirenę218 na dwanaście figur?!
Więc takie twoje chóry. – Teraz usłyszycie
I poznacie monodię – jego wynalazku!
„O Nocy ponure mroki!
Jakiż miałam sen straszliwy.
Sen to Hadesa wysłannik,
Duszę umarłą mający,
Czarnej nocy syn
Z upiorową głową,
W czarnotrupich szatach,
Z ślepi łyskał krwią
I szponami rwał!
Lecz mi, służebne, światło zapalcie
I wody w dzbanach z rzeki przynieście,
I prędko ją zagotujcie!
Chcę obmyć się z boskiego snu”.
„Och! Duchu mocny, stało się, stało!
Och! Do mnie, słudzy, biegajcie wraz!
Och! I wyrocznia już się spełniła:
Glika ukradła mego kogutka
I z nim uciekła!
O Nimfy, szczytów mieszkanki,
I ty, Maryna, a gońcież ją!
Właśnie tak byłam zajęta nieboga
Moją robotą: na wartkie wrzeciono
Wij-wij-wij-wijąc przędzy cienką nić,
A z nici pasma, aby je o świcie
Na targu w rynku za grosz dobry zbyć.
Wtem sen się uniósł, podleciał w etery
Lekkimi skrzydeł odruchy,
A mnie zostawił boleść i żałobę
I ronię, ronię z oczu gorzkie łzy!”
„Lecz kreteńscy rycerze, wy synowie Idy219,
Wziąwszy łuki, zatoczcie wraz wojenny taniec
I otoczcie jej dom!
Ty prześwięta dziewico, Artemido220 piękna,
Co powściągasz psów sforę, przybądź mi na pomoc
I otocz dom zewsząd!
I ty, córo Zeusowa,
Hekato, co w obu dłoniach
Dzierżysz pochodnie płomienne,
Poświeć mi do domu Gliki,
A złapię ją na kradzieży
Mego kogutka!”
DIONIZOS
Pfe! Dajże już pokój chórom!
AJSCHYLOS
Już i ja mam dosyć.
Tylko jeszcze na wagę chciałbym go wpakować,
A to jedno oznaczy wartość naszej sztuki
I wykaże dokładnie treść – wagę wyrazów.
DIONIZOS
Więc dawać tutaj wagę, bo widzę, że trzeba
Sztukę wieszczów tak ważyć, jako owcze sery.
Służba wnosi ogromną dwuszalną wagę; poeci zbliżają się do niej.
CHÓR
Dzielni obaj, obaj zuchy!
Nastąpi zaś nowy sposób:
Niebywały, niewidziany,
Nikt go inny nie wymyśli!
Gdyby mi kto wśród obecnych
Opowiadał, że tak było,
Nie wierzyłbym, leczbym rzekł,
Że po prostu wszystko łże!