Kitabı oku: «Żaby», sayfa 4
PARABASIS(ZWROT DO WIDZÓW)
Chór zwraca się pięknym, uroczystym pochodem, łamiąc się na połówki, do widzów.
(674–737)
oda czyli strofa
Muzo przeświętej chóralnej poezji przybywaj i przystrój mi pieśń w mir i czar,
Spojrzyj po falach narodu niezmiernych, którego powagi siedzą niezliczone,
Chwalby godniejsze niżeli Kleofont158, na wargach którego robiących wciąż gwar,
Tracka jaskółka się drze,
Przeraźliwie piszcząc,
Niezrozumiale pienia zawodząc w języku barbarów,
Że zdechnie, gdyż proces ten przegra.
EPIRRHEMA
wygłasza deklamację Przodownik pierwszego półchóru przy wtórze fletów
Prawo takie, że ojczyźnie rai159 dobro święty chór,
Że poucza i powabia160. Naszych myśli taki tor,
Że należy wszystkim ziomkom zwrócić prawa, ująć mąk.
Chociaż może kto i zbłądził, gdy z Frynicha161 jadał rąk,
Trzeba bracia dać sposobność tym, co się potknęli raz,
Aby naprawili błędy; trzeba, bracia, dać im czas!
Więcej nie powinien z miasta wywołany być już nikt,
Boć to hańba. Niewolnicy, co raz poszli w święty bój,
Są panami na platejskich prawach162: to wolności cud!
I zaprawdę, czyż nie piękna ta nagroda za krwi trud?
Ale to jest tylko jedno, co uczynił rozum wasz:
Godzi się więc, byście dali ubłagać się jeszcze tym,
Którzy sami i ojce ich nieraz w krwawą poszli waśń
Za ojczyznę. Toć krew wasza, więc odpuśćcie im już kaźń!
Zemsty bowiem się wyrzekłszy, my, z natury mędrców lud,
Wszystkich ziomków łatwo zgarniem w jeden wielki bratni ród
Uprawnionych synów miasta, którzy pójdą w morski bój!
Lecz jeżeli teraz pycha lub was olśni pochlebstw rój,
Kiedy gród i jego sprawy chwieją się na łasce fal,
Wątpić musim, czy nam kiedy wróci rozum, wróci żal!
antoda czyli antystrofa
Jeżeli mnie spryt nie myli,
Umiem patrzeć na wskroś łona:
Znam takich, co będą wyli!
Słuchaj, małpo utrapiona,
Kleigenesie163 ty malutki, najpodlejszy sługo łaźni,
Królu mydlin, podrabiaczu mydła własnej wyobraźni!
Sprawa dobra poszła w górę!
Drżyj, pijaku, o swą skórę!
Obedrą cię do szeląga,
Kiedy będziesz szedł bez drąga!
ANT-EPIRRHEMA
wygłasza Choregos drugiego półchóru
Nieraz miasto doznawało siła złego z tych dwu stron:
Są obywatele prawi, ale za to złych jak wron!
Jest moneta stara, dobra, ale jest i nowych norm,
My już groszy staroświeckich, szczerosrebrnych, pięknych form
– I w Helladzie, i w Barbarów kraju pewny był ich dźwięk —
My tych groszy już nie chcemy! Lecz jest za to nowa miedź,
Bita wczoraj i przedwczoraj! Stempel na niej zżarła śniedź!
Ludzi zacnych i rozsądnych, pięknych dusz i pięknych ciał,
Miłujących dzielność, sztukę, chór, muzyki święty szał,
W błoto tłoczym, a podnosim tych miedzianych z kału dna,
Obcych, nędznych i bezczelnych! Każdy z nich do zguby pcha.
Dawniej miasto ni na żertwy164 nie chciałoby takich szuj!
Lecz się teraz z nich otrząście, dzielnych bierzcie wy na bój!
Wszystko jedno, czy zwyciężą, czyli165 pójdą w morską głąb:
Mędrzec mówi: Masz się wieszać, upatrz sobie piękny dąb!
SCENA XIV
Z pałacu wychodzą odźwierny Ajakos i Ksantias.
AJAKOS
Na Zeusa zbawiciela! Zacny jakiś szlachcic
Twój pan!
KSANTIAS
Szlachetny szlachcic, widać to od razu:
Zna się tylko na dwojgu, winie i dziewczynie.
AJAKOS
Ale że cię nie wyprał, gdy się wręcz wykryło,
Że ty niewolnik marny, udawałeś pana!
KSANTIAS
Niech spróbuje!
AJAKOS
Wiesz, zuchu, zrobiłeś to wszystko
Tak czysto po naszemu. Cieszy mnie to mocno.
KSANTIAS
Cieszy cię? Ejże, prawda?
AJAKOS
Ależ jestem w raju,
Gdy mogę nakląć panu, choćby gdzie na boku.
KSANTIAS
Umiesz warczeć, gdy tęgie oberwiesz batogi
I wynosisz się za drzwi?
AJAKOS
Ależ arcyprzednio!
KSANTIAS
U was roboty dużo?
AJAKOS
Diabli mi robota!
KSANTIAS
O Zeusie pobratymie, umiesz podsłuchiwać,
O czym mówią panowie?
AJAKOS
Z radości szaleję!
KSANTIAS
I zaraz tam za drzwiami wszystko paplać?
AJAKOS
Tak jest.
Lecz potem bal mam taki, że z uciechy leję!
KSANTIAS
O Febie166 Apollinie! Dawaj tu swą łapę,
Pozwól się ucałować, pocałuj i gadaj,
Na Zeusa, który dla nas jest kijów patronem,
Co to za burda u was, wrzaski i wyzwiska?
AJAKOS
To kłótnia Ajschylosa i Eurypidesa.
KSANTIAS
z podziwu
Aaaaa!
AJAKOS
Sprawa wielka powstała, awantura, mówię;
Między nieboszczykami bunt i rewolucja!
KSANTIAS
Jak to?
AJAKOS
Jest prawo, z dawna tu ustanowione
Dla wszystkich sztuk szlachetnych, aby mistrz największy
Spomiędzy współartystów miał stół swój w prytanii167
I tron obok samego Plutona…
KSANTIAS
Rozumiem.
AJAKOS
Dopóki nie przybędzie inny większy jaki.
Wtedy musi ustąpić.
KSANTIAS
Któż śmiał Ajschylosa
Niepokoić?
AJAKOS
Toż siedział na tragicznym tronie,
Arcymistrzem swej sztuki będąc.
KSANTIAS
Któż go wygryzł?
AJAKOS
Gdy tutaj Eurypides zstąpił, przedstawienie
Dał przed bandą złodziejów kąpielowych, zbójów,
Rzezimieszków, włamaczy, zbirów, ojcobójców.
A jest tu tej hołoty huk, ot, jak w Hadesie.
Ci słuchając tych kruczków, wykrętasów, zwrotów,
Zwariowali do reszty: zrobili go mistrzem,
A on, poparty przez nich, targnął się na stolec,
Gdzie Ajschylos siadywał.
KSANTIAS
Bili kamieniami?
AJAKOS
Bili weń, ale naród wołał, aby złożyć
Sąd, który z nich w swej sztuce mistrzem się pokaże.
KSANTIAS
Naród tych łotrów?
AJAKOS
Tak jest. Wrzeszczał wniebogłosy!
KSANTIAS
Byli tu przecież inni, stronnicy Ajschyla!
Zwraca się do widzów.
AJAKOS
Ale liczba szlachetnych tu, patrz, jaka mała!
KSANTIAS
Cóż więc Pluton z tym fantem zamierza uczynić?
AJAKOS
Zapasy nam wyprawi, próbę i sąd sztuki.
KSANTIAS
Ależ bo czemu tronu Sofokles nie zajął?
AJAKOS
Nie chciał tego, na Zeusa! Skoro tutaj zstąpił,
Ucałował Ajschyla, prawicę uścisnął,
Chociaż mu się Ajschylos sam usuwał z tronu.
Teraz zaś postanowił czekać, jak w odwodzie.
Jeśli Ajschylos wygra, to go uzna chętnie;
Jeśli nie, z Eurypidem wystąpi do walki.
KSANTIAS
A więc zacznie się heca?
AJAKOS
Tak jest, za chwileczkę:
Właśnie tu, na tym miejscu, wnet się zakotłuje
I na ogromną wagę wpakują poezję!
KSANTIAS
Co? Na kramarską wagę wysypią tragedię?
AJAKOS
KSANTIAS
Cegłę robić będą?
AJAKOS
I kliny, i podziałki. Eurypides twierdzi,
Że będzie każde słowo tragedii rozmierzał.
KSANTIAS
Sądzę, że się Ajschylos bardzo teraz sierdzi.
AJAKOS
Jak byk poziera, groźnie pochyliwszy rogi.
KSANTIAS
A kto im będzie sędzią?
AJAKOS
W tym ci sęk nie lada,
Uznali bowiem obaj, że tutaj brak mądrych.
pokazuje na widzów
Ajschylos nie chciał nawet Ateńczyków wybrać!
KSANTIAS
Sądził słusznie, że ogół z nich to rzezimieszki.
AJAKOS
Innych ma on za błaznów, by się poznać mogli
Na wartości poetów. Przeto panu twemu
Rzecz oddali; on przecie rzeczoznawca, majster.
Lecz wejdźmy, bo panowie, kiedy się zawezmą,
To się nam bardzo łatwo dostaną batogi.
Wbiegają w dom.
CHÓR
śpiew (814–819)
Oto gniewem wybuchnie gromowładny wieszcz,
Aż przez białka źrenicą dziki błyśnie szał,
Gdy zobaczy, jak rywal na krytyczny bój
Ząbki ostrzy i wdziewa swój wojenny strój!
Z jednej strony huf w szyszakach pióropusznych rytmów.
Wódz potrząsa grzywą hełmu i grzywą czupryny,
Brwi namarszczy, głosem ryknie, na wroga wyzionie
Wiersze jak maczugi kute – oddechem olbrzyma
Rwąc na drzazgi przeciwnika ni to morski orkan.
Z drugiej strony huf otrębów i na szczudłach wióry.
Wódz się czai, mistrz na gębę, wyrazów oprawca,
Jęzor lata jak kołowrót, wargi drżą złośliwie;
Jak pochwyci w swoje szpony rytm tubalnych dźwięków,
Będzie go krytycznym zębem szarpał, darł ze skóry!
Z pałacu wychodzą Dionizos, Eurypides, Ajschylos.
SCENA XV
Dionizos, Eurypides, Ajschylos, Chór.
EURYPIDES
do Dionizosa
Dajże pokój. Powiadam: nie porzucę stolca,
Twierdzę bowiem, że lepszym odeń jestem w sztuce.
DIONIZOS
do Ajschylosa
Ajschylu, czemu milczysz, słyszysz, co powiada?
EURYPIDES
Obwija się w płaszcz dumy, jak to zawsze czyni
W tragedii, aby zyskać urok tajemniczy.
DIONIZOS
Szalona głowo, przestań, nie przesadzaj słowy!
EURYPIDES
Znamy się bardzo dobrze, ja na wskroś przejrzałem
Tego wieszcza dzikunów o butnej fantazji.
Ma on ci gębę sprośną, wyuzdaną, wrota
Nieprzegadane, blagi, huku-puku, pełne!
AJSCHYLOS
Ślicznie, synu boginki z widłami od gnoju170,
Śmietnika klątw i wyzwisk ordynarnych, grubych,
Obszarpańców poeto i dziadów patronie!
Pamiętaj, pożałujesz tych słów!
DIONIZOS
Dajże pokój,
Ajschylu, bo wątroba od gniewu ci spłonie!
AJSCHYLOS
DIONIZOS
Hej! Baranka czarnego niech tu daje służba!
Hej, ofiarnik! Huragan wybuchnie, jak widzę.
AJSCHYLOS
DIONIZOS
Wstrzymuj się w gniewie, wstrzymuj, czcigodny Ajschylu,
A ty – przed gradu chmurą, nędzny Eurypidzie,
Umykaj, co tchu starczy, jeżeli masz klepki,
Bo jak cię palnie w złości tak rymem od serca,
To ci ze łba wyleci tragedia Telefos174!
do Ajschylosa
Ty Ajschylu, bez gniewu, owszem z łagodnością
Dowódź, słuchaj dowodów. Wcale nie przystoi,
Aby się wieszcze lżyli jak przekupki z placu;
A ty huczysz natychmiast jak dąb, kiedy płonie!
EURYPIDES
Gotów jestem do boju i gryźć nie przestanę,
Gryźć będę, a zechceli175, niechaj i on gryzie
Dialogi i chóry, i tragiczne żyły,
Na Zeusa: i Peleusa, Eola i inne
Tragedie moje własne, zwłaszcza też Telefa!
DIONIZOS
Cóż więc ty teraz na to? Powiadaj, Ajschylu!
AJSCHYLOS
Nie chciałem tego sporu tu, w tym miejscu, zwodzić,
Walka bowiem nierówna i broń także.
DIONIZOS
Jak to?
AJSCHYLOS
Moja poezja żyje, nie umarła ze mną,
Jego zmarła z nim razem, więc ma ją pod ręką.
Jednak, skoro tak sądzisz, walkę podjąć trzeba.
DIONIZOS
Niechaj tam który poda kadzidła i ognia.
Niech się pomodlę naprzód, zanim sądzić będę
Ono176 igrzysko sztuki w sposób najzgodniejszy
Z poezji zasadami.
do chóru
Wy Muzom śpiewajcie!
Przynoszą kadzielnice i ogień. Dionizos kadzi ołtarz.
SCENA XVI
CHÓR
śpiewa
O Muzy, wy dziewięć cór świętych Dyjosa177,
Spojrzyjcie na czułe, słodkodźwięczne serca
Mężów rymotwórczych, gdy idą do walki
Na zmyślne i kręte wyrazów igraszki!
Da się widzieć nam potęga ust zdolnych wyśpiewać
Rytmy mocne jako kłody i rytmy jak wióry.
Oto turniej poetyczny przed wami się pocznie!
DIONIZOS
do obu wieszczów
I wy się też pomódlcie, nim rymy spuścicie!
AJSCHYLOS
modli się i prószy kadzidłem na ogień
DIONIZOS
do Eurypidesa
I ty przyrzuć kadzidła!
EURYPIDES
odwraca się wzgardliwie od ołtarza
Obejdzie się, nie chcę;
Inni bogowie moi, do których się modlę.
DIONIZOS
Jacyś prywatni, nowi, dopiero spod stempla?
EURYPIDES
Tak jest.
DIONIZOS
Przyzywaj tedy swoich nowych bogów!
EURYPIDES
patrząc w niebo
Eterze, mój żywiole, Gębo, Kołowrocie,
Wszechrozumie179, wy, Nozdrza Węszące, dozwólcie,
Niech dobrze krytykuję wiersze, które schwycę.
AGON (TURNIEJ)
CHÓR
I nam także słyszeć zda się,
Jak spór mistrzów się odbędzie,
Jak szykiem uderzą na się180
Chóry, dialogi w pędzie!
Język bowiem rozjuszony,
U obydwu wola śmiała,
W piersiach serca jako dzwony,
Umysł twardy ni to skała.
Ten koncepty dworne rzuci,
Subtelności swej dowody;
Tamten zaraz go ukróci,
Puści rytmy jako kłody
I rozbije w puch, rozniesie
Zwrotne harce na frazesie!
SCENA XVII
Ci sami.
DIONIZOS
Teraz macie tu natychmiast deklamować pięknie, dwornie,
Nie powtarzać nic cudzego, nie kryć prawdy, choć pozornie!
EURYPIDES
Jakim jestem ja poetą, to wam powiem na ostatku.
Naprzód tutaj udowodnię, że wróg mój był samochwalcą
I oszustem, bo w teatrze oszukiwał swoich widzów,
Durnych dudków, na Frynicha181 nudnych sztukach utoczonych.
Naprzód tedy dał na scenie jedną postać zasłoniętą;
Achillesa lub Niobę, nieme maski dla tragedii,
Ale twarz im zakrył szczelnie, więc na scenie nic nie mówią…182
DIONIZOS
Tak, na Zeusa, tak zupełnie!
EURYPIDES
DIONIZOS
Ach! Ta cisza uroczysta – ona mnie cieszyła więcej
Niźli modne dziś gadanie!
EURYPIDES
Jesteś głupi, mój mospanie!
DIONIZOS
Wiem, mówili mi to nieraz. Cóż więc dalej on nabroił?
EURYPIDES
Sama blaga, a widzowie siedzą cicho w tej nadziei,
Że Niobe choć raz jęknie… i tak dramat grał się dalej.
DIONIZOS
A to łajdak! Toż, jak widzę, pięknie umie mydlić oczy.
do Ajschyla, który mruczy
Cóż ty? Jeszcze się tu zżymasz?!
EURYPIDES
Cyt! Chcę dalej krytykować.
Gdy więc takie brednie płodzi, a sztuka już jest w połowie,
Wtedy słów bawolich tuzin w hełmach i buńczukach184 powie,
Słów okropnych, upiorowych, których słuchacz nie rozumie…
AJSCHYLOS
grozi Eurypidesowi
Och, ty, nędzny!!!
DIONIZOS
Milczeć teraz i zębami tu nie zgrzytać!
EURYPIDES
Czyż choć raz rzekł co mądrego? Lecz Skamandry185 i okopy,
Orłolwice miedziokryte i podobne karkozłomy,
Czego diabeł nie zrozumie!
DIONIZOS
Tak, to prawda; wszak ja kiedyś
Całą noc przemyśliwałem, co to znaczy ten kurokoń
Białogrzywy? Jakiż to ptak?
AJSCHYLOS
Ależ, głowo do pozłoty,
Wszak tu sztandar na korabiu, malowane godło perskie!
DIONIZOS
EURYPIDES
do Ajschylosa
Mów, co robi twój kurokoń, jakim prawem jest w tragedii?
AJSCHYLOS
A czy pomnisz, boży wrogu, praktyki sam jakieś czynił?
EURYPIDES
O, na Zeusa! Jam nie robił kurokoni, kozłocapów,
Ni potworów, jakie tkają na kobiercach krasnych perskich;
Lecz gdym objął wraz po tobie sztukę mocno napuchniętą,
Rozepchaną twym szalbierstwem i słowami niestrawnymi,
Wziąłem leczyć i odtłuszczać. Zaraz tuszy jej ująłem
Przez drobniutkie dawki piosnek, przez wywody mędrkujące
I środki rozwalniające, jako barszczyk i kleiczek
Z paplaniny, przecedzony przez me księgi i papiery187.
Odżywiałem potem dobrze potrawką z mimicznych pieśni
Na sosie z Kefisofonta188 i już więcej nie paprałem,
Anim wierszy nie nicował, lecz od razu, prosto z mostu
Pierwszy aktor, co wychodzi, wyłuszcza genezę dramy.
DIONIZOS
Ale twej genealogii on nie tyka, rzecz to śliska…
EURYPIDES
Dalej już od głównej roli jam nikogo nie oszczędzał.
Więc też u mnie mówią wszyscy: mówi pani i niewolnik
Nie mniej jako sam pan domu, mówi dziewka i babunia…
AJSCHYLOS
Że cię też gdzie nie ubili, żeś te brednie śmiał wprowadzać!
EURYPIDES
Jak to? Za co? Na Apolla! Wszak demokratycznie działam!
DIONIZOS
Daj no pokój demokracji, dla cię śliska to materia.
EURYPIDES
Tych tam nauczyłem gadać…
AJSCHYLOS
Oj, to prawda! Szkoda tylko,
Że cię na pół nie rozdarli, nim skończyłeś tę naukę!
EURYPIDES
Wskazałem im też formułki, kątomierze od poezji,
Nauczyłem myśleć, śledzić, kręcić, kochać, kokietować,
Intrygować, węszyć, wietrzyć…
AJSCHYLOS
Smutna prawda, ja to mówię!
EURYPIDES
Jam wprowadził tu na scenę życie w domu, sprawki nasze,
Te codzienne, drobne, znane. Z tego bierzcie mnie na spytki.
do widzów zwrócony
To widzowie rozumieją, niech więc moją sztukę sądzą.
Alem nigdy nie junaczył, od rozumum nie odwodził,
Ani ich nie tumaniłem, przedstawiając jakichś Kyknów189,
Czy Memnonów jutrzenkowych190, na rumakach w dzwonki strojnych!
Każdy pozna moją szkołę, a odróżni jego uczniów:
Formisja i Megajneta, nieboraków, perukarzy,
Wyrwidębów sarkastycznych, pancernych trębaczy blagi.
Z mojej szkoły zaś Kleitofont i syn mody, Teramenes191.
DIONIZOS
Teramenes? Mądra jucha, do wszystkiego, zuch nad zucha.
poważnie
Gdy na druhów gromy biją, on się skurczy, uda niskim,
Inni giną, w pętach gniją, ten wychodzi z grubym zyskiem!
EURYPIDES
Jam rodaków wprawiał głowy
Do myślenia, pogląd nowy
W sztuce dając i zasady.
Teraz wszystkie znają wady,
Każdy krytykuje, bada;
Nawet domem lepiej włada
I rozrządza niźli pierwej:
„Jak tam?” – krzyczy, pełen werwy,
Jeszcze w progu; „Gdzie to, co to?”
„Któż to porwał?” „Ty niecnoto!”
DIONIZOS
Tak, na bogów, tak w Atenach!
Każdy, wpadłszy, jeszcze w sieniach
Niewolników łaje, fuka,
Przewraca, odmyka, szuka:
„Gdzież ten garnek? Któż tu główkę
Śledzia ugryzł? Kto makówkę?
Kto zjadł czosnek, kto sardynkę?
Oho! Już ktoś porwał rynkę?
Znów oliwy skradli trochę!”
Przedtem niby dudki płoche,
Czyste gapie i niedźwiadki
Siedzieli, ot, jak gagatki!
CHÓR
„I ty to widzisz, przesławny Achillu!”
Cóż więc odpowiesz, wieszczu mój, Ajschylu?
Lecz miarkuj gniew,
By cię nie uniósł za godności szranki!
Prawda, że krew
Burzy się na te oszczercze zachcianki.
Ty zemstę tłum!
Powściągaj żagle i trzymaj co siły,
Aż burzy szum
Wyhuczy się i powiew wionie miły!