Kitabı oku: «Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca», sayfa 5
SCENA III
Gustaw, Aniela.
ANIELA
wchodząc ostrożnie
Słyszał Radost?
GUSTAW
Nie słyszał.
ANIELA
Ach, oddycham przecie!
GUSTAW
Wszystkom naprawił.
ANIELA
Ginęłam z bojaźni.
GUSTAW
biorąc za rękę
Tyle dobroci tak rzadkiej w tym świecie.
Tyle dowodów troskliwej przyjaźni,
Ileż wdzięczności nie obudzą we mnie?
ANIELA
Cóż uczyniłam wdzięczości godnego?
GUSTAW
Chcesz dobrze czynić.
ANIELA
Wszak to tak przyjemnie.
GUSTAW
Masz dziś sposobność.
ANIELA
Proszę wskazać drogę.
GUSTAW
Rękęm skaleczył.
ANIELA
I bardzo?
GUSTAW
Nic złego.
Lecz pióra całkiem utrzymać nie mogę.
nieśmiało
Gdybyś w tym razie zastąpić mnie chciała.
ANIELA
Pisać? I co?
GUSTAW
List.
ANIELA
List! Ach nie!
GUSTAW
Dwa słowa.
ANIELA
Dwa – a kogo?
GUSTAW
Do mojej Anieli.
ANIELA
Co? Takie listy ja bym pisać miała?
GUSTAW
I cóż w tem złego?
ANIELA
Daremna namowa.
GUSTAW
żałośnie
Rękęm skaleczył.
ANIELA
To może kto drugi…
GUSTAW
Ach, któż na świecie moje troski dzieli?
Komu się zwierzyć, gdzie błagać usługi,
Kiedy przed tobą daremnie się żalę?
ANIELA
chodząc i pół z płaczem
Cóż ja mam robić?
po krótkiem milczeniu
To nie pisać wcale.
GUSTAW
Jeszcze, Anielo, w kwiat życia bogata,
Znasz tylko rozkosz, a nie znasz cierpienia;
Jeszcze, szczęśliwa, nie znasz oddalenia!
Nie wiesz, że wtedy cały ogrom świata
Jeden punkt tylko dla nas w sobie mieści,
A tym jest chwila spodziewanej wieści.
Nie wiesz, jak wtedy śledcze oko płonie,
Jak każdy szelest dech zapiera w łonie,
I jaka boleść, gdy mija godzina —
Z nią wprzód spłacona pociecha jedyna.
ANIELA
Otóż to miłość! – kochajże tu, proszę!
GUSTAW
Ach, kochaj, kochaj! Boskie to rozkosze!
ANIELA
Ach nie!
GUSTAW
Dlaczego?
ANIELA
Nie wiem, lecz się trwożę.
GUSTAW
Trwożysz?
ANIELA
Lękam się…
GUSTAW
Jak dziecię lekarza,
Który mu jednak życie zwrócić może. —
Ach, obojętność naturę znieważa:
Dusza niezdolna wybrać, kochać inną,
Zimną rachubą każde czucie zaćmi;
Dla niej jest niczem dla drugich być czynną,
Dla niej łza niemą – ludzie nie są braćmi. —
Lecz gdy miłością serce moje bije,
Gdy powiem: kocham – wtenczas tylko żyję,
Żyję szczęśliwy i w lubym zamęcie
Świat do podziału pociągam w objęcie.
ANIELA
Tak, gdyby miłość mogła być prawdziwa…
GUSTAW
Miłość jest jedna…
ANIELA
Udawań tysiące.
GUSTAW
Wyrzec się światła, bo i ciemność bywa?
ANIELA
Wyrzec się każą pozory mylące.
GUSTAW
z uczuciem, biorąc ją za ręką
Ach, nie wierz zresztą tej pieszczocie wzroku,
Gdy z wolna sunąc, spocznie w twojem oku.
Tej drżącej dłoni, kiedy ciebie bliska;
Nie wierz głosowi, co się w serce wciska.
Lecz własne czucie niech się wiarą stanie:
Ta czułość tęskna, to błędne żądanie,
A zwłaszcza pociąg nieodmienny losem
Równego czucia jest tylko odgłosem. —
na znak niedowierzający Anieli
Wierz mi, są dusze dla siebie stworzone:
Niech je w przeciwną los potrąci stronę,
One wbrew losom, w tym lub w tamtym świecie,
Znajdą, przyciągną i złączą się przecie.
Tak jak dwóch kwiatów obce sobie wonie
Łączą się w górze, jedna w drugiej tonie.
Aniela
I cóż to, powiedz, zaraz w pierwszej chwili
Wzbudziło we mnie tę ufność ku tobie?
Co ośmieliło, że zwierzenie robię,
Jeśli nie serce, co nigdy nie myli?
ANIELA
Ach, czyliż zdradzić jest kiedy kto w stanie?
GUSTAW
Klara najpierwsza.
ANIELA
Zbyt błędne mniemanie.
GUSTAW
Ile mnie złego, tyle jej korzyści.
ANIELA
Komu? Co? Klarze?
GUSTAW
Radost ją zaślubi.
ANIELA
Radost? —
GUSTAW
Jak tylko zamiaru nie ziści,
Przez zemstę ku mnie z Klarą się ożeni,
Mnie wydziedziczy i na zawsze zgubi.
ANIELA
To być nie może.
GUSTAW
To się nie odmieni.
ANIELA
Ona nie zechce.
GUSTAW
To już ułożono.
ANIELA
I wstręt jej szczery…
GUSTAW
Szczery czy nieszczery,
Radost majętny, ojciec Klary chciwy,
Nie ma co gadać – jak dwa a dwa cztery —
Nie dziś, to jutro będzie jego żoną.
ANIELA
Ale jej śluby?
GUSTAW
Śluby? – sen prawdziwy!
I ty, Anielo, rzuć tę ciemną drogę,
Póki czas tobie, a ja przestrzec mogę.
Lecz powiedz szczerze: kiedy polot myśli
Obraz nam szczęścia czasami zakréśli
I zdobi błahe, lecz lube utwory
W kwiatów marzenia najczystsze kolory;
Cóż ściąga światło, w całym blasku stawa,
Jeśli nie miłość i stała, i prawa:
Miłość szlachetnej przewodząca parze
Z łona rodziców przed ślubów ołtarze! —
Ach, być kochanym wszyscy szczęściem głoszą,
Mem zdaniem kochać jest większą rozkoszą.
Los kilku istot zrobić swoim losem,
Czuć i żyć tylko drogich dusz odgłosem,
Dla dobra innych cenić własne życie,
Dla nich poświęcić każde serca bicie,
Światem uczynić najmniejszą zagrodę,
Tam mieć cel życia i życia nagrodę,
I kończąc cicho wytknięte koleje,
Za grób swój jeszcze przeciągnąć nadzieje:
Otóż to szczęścia rzetelne zalety.
I ty, ty wyrzec chcesz się ich, niestety!?
ANIELA
z uniesieniem
Nigdy, przenigdy…/ miarkując się – z czułością
Ach, ja nie wiem jeszcze…
znowu z zapałem
Ale chcę pisać, niech się moje zdanie
Jednej łzy w świecie przyczyną nie stanie;
ocierając łzę
Niech w szczęściu drugich własne dziś umieszczę.
GUSTAW
Chcesz pisać? Będziesz? O, drogi aniele!
Jak wiele czynisz, jakżem wdzięczen wiele!
Całuje ją w rękę.
O, gdybyś mogła w mojem sercu czytać!
ANIELA
Ależ Gustawie!
GUSTAW
Lecz nie chciej się pytać:
Więcej bym wyrzekł, niż wyrzec potrzeba…
Pióro i papier…/ z zachwyceniem patrząc na nią – i trzymając rękę
Dlaczegoż, o nieba!
Takim sposobem?… Lecz ty mnie zrozumiesz:
Umiałaś pojąć i przebaczyć umiesz.
Całuje w rękę i nagle odchodzi.
ANIELA
sama, po krótkiem milczeniu
Nienawidzieć! Tak! – każda plecie, baje, —
Ale nie tak to łatwo, jak się zdaje. —
Z gniewu w nienawiść droga bardzo bliska,
Kiedy dotknęła jaka czynność zdradna,
Lecz kiedy czule kto nam rękę ściska,
Jak mamę kocham, nie potrafi żadna.
SCENA IV
Aniela, Klara.
KLARA
Kto tu był?
ANIELA
unikając odpowiedzi
Jak to – kto?
KLARA
Kto tu był z tobą?
ANIELA
Gustaw przechodził.
KLARA
Rozwodził swe żale?
ANIELA
Trochę.
KLARA
Tak długo mówiliście z sobą.
ANIELA
O, jak cię kocham, tak nie długo wcale.
KLARA
I cóż nowego?
ANIELA
Nie dasz temu wiary:
Wszak, jednem słowem, chce się żenić z tobą.
KLARA
Ze mną?/ skacząc i klaszcząc w ręce/
Oto to, oto to mi radość!
Toż będę dręczyć i męczyć bez miary.
O, panie Guciu, będziesz ty miał zadość!
ANIELA
urażona
Ale nie Gustaw – Radost.
KLARA
Radost stary?
ANIELA
jak wyżej
Radost – Hm! Gustaw!
KLARA
Ja nie chcę.
ANIELA
Ja wierzę.
KLARA
Ja nienawidzę.
ANIELA
Wbrew twej nienawiści,
Jak Gustaw jego zamiarów nie ziści,
Przez zemstę tylko z tobą się ożeni.
KLARA
I któż mnie może przymusić w tej mierze?
ANIELA
Ojciec twój, ojciec, co tak złoto ceni;
A Radost bogacz – rzeczą dowiedzioną:
Nie ma co mówić – będziesz jego żoną.
KLARA
ukrywając pomieszanie coraz wzrastające
Otóż nie będę! – Otóż się nie boję —
Ma ojciec wolę, ja mam także moję —
Nie boję się… nie…/ w płacz/
Cóż ja teraz zrobię!
Jak raz mój ojciec co ułoży sobie,
To wszystko za nic, – to ratunku nie ma.
ANIELA
Jakoś to będzie.
KLARA
po długiem milczeniu
Idź ty za Gustawa.
ANIELA
A nasze śluby?
KLARA
Niechże je dotrzyma
Jedna przynajmniej, gdy nie możem obie.
ANIELA
Lecz Gustaw kocha.
KLARA
O, nieszczęsna sprawa!
Pójdę do cioci.
ANIELA
oglądając się niespokojnie
Powiedz, a w sekrecie;
Idź, nie trać czasu.
KLARA
Poradzi mi przecie;
Nie da mi umrzeć przy tym starym gracie.
ANIELA
oglądając się
Idź, idź, zbyt droga każda nam godzina.
KLARA
Wolę już klasztor, albo i Albina.
Odchodzi.
ANIELA
wołając cicho
Słuchaj no, Klaro! – otóż macie!
Odeszła. – Chciałam zasięgnąć jej zdania
Względem owego dziwnego pisania;
Krzyczałam, – ale kiedy nie słyszała,
To cóż mam robić; – już będę pisała.
SCENA V
Aniela, Gustaw
GUSTAW
kałamarz, pióro, papier itd. w ręku
Otóż jest wszystko, bierzmy się do dzieła.
ANIELA
Przestrzegłam Klarę.
GUSTAW
na stronie
Przednio!/ głośno/
A jak powie?
ANIELA
Komu, i na co?
GUSTAW
Mojemu stryjowi.
ANIELA
Ja ręczę za nią.
GUSTAW
Jakże to przyjęła?
ANIELA
Rzewnie płakała.
GUSTAW
Ja tym łzom nie wierzę.
I któż jej winien? Albin kochał szczerze.
ANIELA
I dotąd kocha.
GUSTAW
O, nie kocha wcale.
ANIELA
Ja to wiem lepiej.
GUSTAW
Kocha, lecz nie Klarę.
ANIELA
Kogo?
GUSTAW
Hm! kogo?
po krótkiem milczeniu
Zamilczę w tej mierze.
ANIELA
Bajkę ktoś zrobił, proszę mi dać wiarę.
Albin nasz sąsiad, bawi tutaj stale,
Wiemy gdzie bywa, jego związki znamy.
GUSTAW
zmuszony
Kiedy więc szczerze z sobą mówić mamy:
Albin się kocha – lecz się kocha w tobie.
ANIELA
We mnie?
GUSTAW
Tak, w tobie; – ledwie że nie skona,
Nie ma co gadać, – to rzecz dowiedziona.
ANIELA
Ależ dla Boga, tak nagle w tej dobie…
GUSTAW
Zmienił się z wolna, bo możnaż lat tyle
Wzgardę odbierać w tak przykrym sposobie,
A miłość w jednej zachowywać sile?
Możnaż przy tobie lube spędzać chwile,
Twą dobroć, wdzięki… a jednym wyrazem,
Możnaż cię poznać i nie kochać razem?
Powiedzże sama.
ANIELA
Zabawne pytanie!
po krótkiem milczeniu/ Mnie zatem kocha?
GUSTAW
z pośpiechem
ANIELA
Klarze przysięga.
GUSTAW
Ze snu jeszcze drzemie.
ANIELA
Wzdycha.
GUSTAW
Przez grzeczność.
ANIELA
Płacze.
GUSTAW
Nałóg.
ANIELA
Ale…
GUSTAW
Pewnie.
ANIELA
biorąc pióro
Piszmy więc.
GUSTAW
z uczuciem
Anielo kochana!
po krótkiem milczeniu, gdy Aniela okazuje zdziwienie
Pisz z łaski swojej.
ANIELA
Myli mnie to imię.
napisawszy, do siebie
Mnie? kocha?
GUSTAW
z zazdrością
Czyliż Albinowskie żale,
Dary wzgardzone, niegodna odmiana,
Zająć potrafią, pochlebiać ci mogą?
ANIELA
Czym zasłużyła na takie pytanie?
GUSTAW
Przebacz, zbłądziłem uniesiony trwogą,
Bo ja wiem, jakiej duszy twojej trzeba;
Ukocha więcej, niż wyrazić zdoła,
Choć każdy wyraz miłością się stanie.
ANIELA
Piszmy więc.
GUSTAW
Piszmy – „Dobroci anioła
W naszem nieszczęściu zsyłają nam nieba:
Wziął pióro w rękę nieść ulgę tęsknocie…”
ANIELA
Ależ mnie tego pisać nie wypada.
GUSTAW
Wszak to ja piszę – a potem, w istocie,
Jakież ci imię moje serce nada,
Za twoją dobroć, za dobrodziejstw krocie?
ANIELA
Piszmy więc.
GUSTAW
Piszmy – „Nie bądź już w obawie;
Osoba, z którą stryj chciał mnie ożenić,
Nienawidzi mnie…”
ANIELA
Nie, panie Gustawie.
GUSTAW
Jakże napisać?
ANIELA
Potrzeba odmienić.
GUSTAW
Popraw, jeśli chcesz.
ANIELA
O, chętnie poprawię.
GUSTAW
czyta przez ramię
„Sprzyja”./ biorąc za rękę/
Czy pewnie?
ANIELA
wyciągając rękę z wolna
Trzebaż słów koniecznie?
GUSTAW
Znasz mnie więc teraz.
ANIELA
I jak!
GUSTAW
To poznanie
Czy kiedyś, z czasem, przyjaźnią zostanie?
ANIELA
Jest i zostanie.
GUSTAW
ze wzrastającym zapałem
Zawsze? Wiecznie?
ANIELA
Wiecznie.
GUSTAW
Dosyć już tego, precz wszelkie ukrycie!
Kocham, Anielo, kocham cię nad życie.
ANIELA
odsuwając się zdziwiona
Jak to?
GUSTAW
pomiarkowawszy się, spokojnie
Pisz z łaski swojej.
ANIELA
nachylona nad papier – po krótkiem milczeniu przypominając sobie
Jak tam było?
Kocham…
GUSTAW
Ach, powtórz!
ANIELA
Kocham cię nad życie;
Wszak tak? A dalej?
GUSTAW
Dalej? – Wierzyć miło.
ANIELA
Piszmy więc.
GUSTAW
Piszmy – lecz błądzisz w wymowie.
Niech głos czuć daje myśl zamkniętą w słowie,
A wyraz: kocham – obowiązki człeka
Ku sobie, ludziom i Stwórcy wyrzeka:
Możnaż ozięble wymówić go kiedy?
Ty kochasz matkę, brata, przyjaciela.
Ja ciebie, ty mnie; dla próby więc tedy
Całą mu wartość niech twój głos udziela
I ku mnie zwróci.
ANIELA
patrząc na niego
Kocham.
GUSTAW
Czucia mało;
ucząc ją, z uczuciem
Ja ciebie kocham.
ANIELA
czulej
Kocham.
GUSTAW
Zbyt nieśmiało.
ANIELA
Ach kocham, kocham.
GUSTAW
Coraz lepiej, brawo!
Powtarzaj często, douczysz się wprawą.
ANIELA
Piszmy więc.
GUSTAW
Piszmy.
ANIELA
Ktoś idzie.
GUSTAW
Nie.
ANIELA
wstając
Słyszę.
GUSTAW
całując w rękę
Na potem.
Odbiega.
ANIELA
za nim
List! list!/ wracając/
Jak on dobrze pisze!
SCENA VI
Pani Dobrójska, Aniela.
ANIELA
kryjąc list za siebie, na stronie
Cudzy sekret rzecz święta!
PANI DOBRÓJSKA
Nie, nie, mówcie sobie
Co chcecie, moje panny, ja najlepiej zrobię,
Jak się spytam Radosta; to najkrótsza droga,
I on nam wszystko wyjaśni.
ANIELA
A Gustaw? Dla Boga!
PANI DOBRÓJSKA
Gustaw bajek narobił – że się kocha, wierzę,
Lecz żeby Radost miał być wiadomym w tej mierze,
I wiedząc, tu wprowadzał, temu nie dam wiary.
Gustaw pewnie, jak każdy, ma swoje przywary,
Ale młody, przystojny!
ANIELA
naiwnie
Myślałam toż samo.
PANI DOBRÓJSKA
I podobać się może.
ANIELA
Może, moja mamo.
PANI DOBRÓJSKA
I wiem, że jego serce lepsze niźli głowa.
ANIELA
Ach, lepsze, moja mamo.
PANI DOBRÓJSKA
I przykrość gotowa.
Gdyby ci się był Gustaw podobał choć trochę?
Aniela
Nie i nie; na Radosta sprawki to za płoche.
ANIELA
Ale ja u nóg jego widziałam Gustawa.
PANI DOBRÓJSKA
I to prawda.
ANIELA
Ich słowa.
PANI DOBRÓJSKA
Ich sprzeczka…
ANIELA
Dość żwawa.
PANI DOBRÓJSKA
Kto by się był spodziewał po takim człowieku!
No proszę! – mścić się jemu! – żenić się w tym wieku!
ANIELA
Moja mamo kochana! Nie dawaj mu Klary.
PANI DOBRÓJSKA
Wprzód widzieć muszę, jakie są ojca zamiary,
I ojcu, a nie córce radzić mi wypada.
ANIELA
Niech ją teraz przynajmniej wesprze twoja rada.
Podczas pierwszych słów Klary z panią Dobrójską, Aniela zbiera skrycie kałamarz i pióro i cicho wychodzi.
SCENA VII
Pani Dobrójska, Klara.
KLARA
Ach, cóż ja teraz pocznę w tej ciężkiej niedoli?
PANI DOBRÓJSKA
Może ojciec nie zechce iść wbrew twojej woli.
KLARA
A jak zechce, jak zechce?
PANI DOBRÓJSKA
Słuchać trzeba będzie.
KLARA
To pociecha! To ojciec!
PANI DOBRÓJSKA
Nie gań go w tym względzie;
Chce twego szczęścia.
KLARA
Piękne szczęście, proszę cioci,
Stary mąż.
PANI DOBRÓJSKA
Ale dobry.
KLARA
Co mi z tej dobroci!
PANI DOBRÓJSKA
Zapomniałaś, żeś jeszcze pod ojcowską władzą,
Że nie wszyscy jak Albin uwodzić się dadzą:
A znając twego ojca, łatwo zgadnąć było,
Że ta wzgarda Albina nie będzie mu miłą!
I chociaż od zamężcia uwolni tym razem,
Wkrótce może przykrzejszym zmusi cię rozkazem.
KLARA
Ten Radost tak się zdawał niepragnący żony!
Młody Albin przynajmniej miłością wiedziony;
I mam iść za mąż gwałtem, to wolę Albina.
Radosta słychać chrząkanie za drzwiami.
PANI DOBRÓJSKA
Otóż i Radost właśnie.
KLARA
Już wzdychać zaczyna.
PANI DOBRÓJSKA
na stronie
Nie mogę z nim rozmawiać po takiej usłudze.
do Radosta:
Odchodzi.
RADOST
do Klary się zbliżając
Ja się tu nie znudzę.
SCENA VIII
Klara, Radost.
RADOST
po krótkiem milczeniu
Cóż tam tak myślisz? O mężczyzn zagubie?
KLARA
Myślałam właśnie, co wyjawić lubię:
Że, gdybym kiedy była przymuszoną,
Mimo mej woli zostać czyją żoną,
Świat biedniejszego nie miałby człowieka!
RADOST
Ej, do kaduka! I cóż to go czeka?
KLARA
Same zabawy, gry, uczty i bale.
RADOST
No, to nic złego, będziesz się bawiła;
Owszem, wesołość ja sam zawsze chwalę.
KLARA
To nie chcę zabaw.
RADOST
I spokojność miła.
KLARA
Strwonię majątek.
RADOST
Jak mąż nim obdarzy.
KLARA
Wydrę, a stracę.
RADOST
Zwycięży mocniejszy.
KLARA
Stroić się będę.
RADOST
Strój zawsze do twarzy.
KLARA
To nie chcę strojów.
RADOST
To wydatek mniejszy.
KLARA
z zapałem szybko
Ależ ja zawsze na przekór mu zrobię;
On tak, a ja tak – on sobie, ja sobie —
Mąż śpi, ja gadam – mąż gada, ja ziewam —
Wzdycham, gdy wesół, kiedy smutny, śpiewam,
Trącam, gdy piszę, a krzyczę, gdy czyta;
Mąż tak, a ja siak – ząb za ząb – i kwita!
przypominając sobie
A ma podagrę, depcę mu po nodze.
RADOST
usuwając nogę
Ej, do kaduka! Nie stanę na drodze.
Lecz taką rzeczą grzesznik to nie lada,
Co dla pokuty zechce cię za żonę.
Chyba by znowu, jak tamten powiada,
To szczęście dla mnie było przeznaczone.
Śmieje się.
KLARA
Otóż go macie.
RADOST
Gdyż ja się nie boję;
Słowom nie wierzę, a znam serce twoje.
Chce wziąć ją za rękę, którą Klara wyrywa.
KLARA
Ja nie chcę, nie chcę./ w płacz/
Cóż będę robiła!
RADOST
Nie bądźże dzieckiem.
KLARA
Obym jeszcze była!
RADOST
Patrz na mnie…
KLARA
odwracając się
Znam, znam…
RADOST
obracając się wkoło
Na pana młodego
Czy się przydaję? Co?/ podskakując/
hulać po ślubie!
Śmieje się. – Serio:
Wszak ci to żarty.
KLARA
Ja żartów nie lubię.
RADOST
No, nie płacz, nie płacz, nic nie będzie z tego,
Nic, a na dowód przyślę ci Albina.
odchodząc, ze śmiechem
To śmieszna sprawa i dziwna dziewczyna!
KLARA
sama
Tak, żarty, żarty, nie ma ich w tym względzie;
Jak się ożeni, to żartów nie będzie.
SCENA IX
Klara, Aniela.
ANIELA
zamyślona
Klaro!
KLARA
po krótkiem milczeniu
Anielo!
ANIELA
Wiesz ty?
KLARA
Co?
ANIELA
Ja mniemam,
Że ta Aniela jest bardzo szczęśliwa.
KLARA
Daj mi tam pokój! Teraz czasu nie mam.
Niech sobie szczęścia ile chce, używa.
ANIELA
Tak być kochaną!
KLARA
ironicznie
Jak Gustaw powiada.
ANIELA
Cóż by mu z kłamstwa?
KLARA
Co? Pochlebia dumie.
ANIELA
Ach, kto być wdzięcznym, ten i kochać umie!
KLARA
Ty go nie słuchaj, taka moja rada.
ANIELA
Nie wiesz, jak miło, gdy czucia pieszczące
Z godnym zapałem męska pierś wygłosi:
To w uszach łechce, to coś w oczach parzy,
To biegnie, biegnie, jakby dreszcz po twarzy,
To z twarzy w serce, to jak krople wrzące,
Z serca się w górę, w górę, w górę wznosi,
pokazując na piersi
I tak tu ściśnie, tak w gardle zadusi,
Że koniec końców westchnąć cię przymusi.
KLARA
Jakie ty dziecko! Tobie to nowina,
Lecz nie mnie, duszko – wszakci mam Albina.
ANIELA
Oho! już po nim.
KLARA
Co?
ANIELA
Ciesz się.
KLARA
Czem?
ANIELA
Zmianą.
KLARA
Jego?
ANIELA
Nie kocha.
KLARA
Mnie?
ANIELA
Ciebie.
KLARA
Skąd to wiesz?
ANIELA
Wiem od Gustawa.
KLARA
Wszak jeszcze dziś rano
Wzdychał.
ANIELA
Przez grzeczność.
KLARA
Błagał.
ANIELA
Nałóg.
KLARA
Pewnie?
ANIELA
Nawet ci powiem....
KLARA
zniecierpliwiona
Cóż mi jeszcze powiesz?
ANIELA
Że mnie nieszczęsnej ten ciężar przypada.
KLARA
Tobie?
ANIELA
Mnie.
KLARA
Ciebie kocha?
ANIELA
Tak powiada.
KLARA
Wierz tu mężczyźnie! – Jak bóbr płakał rzewnie,
Błagał, przysięgał, od miłości ginął,
A koniec końców, chorągiewkę zwinął.
Widzisz, jak dobrze, że my nie kochamy —
Prawda, Anielo?
ANIELA
Chodźmy już do mamy.
KLARA
Prawda, Anielo?
ANIELA
odchodząc
Dali do obiadu.
KLARA
sama
Nie kocha./ Śmieje się z przymusu, potem w gniewie:
To wąż, i wąż pełen jadu.