Kitabı oku: «O miłości», sayfa 9

Yazı tipi:

Rozdział XXXIX ter.161

Her passion will die like a lamp for want of what the flame should feed upon 162.

Lammermoor 163, II, 116.

Przyjaciel-lekarz winien się wystrzegać lichych argumentów, jak np. niewdzięczność. Wskrzesiłyby jedynie krystalizację, nastręczając jej zwycięstwo i nową przyjemność.

Nie może być mowy o niewdzięczności w miłości; doraźna rozkosz spłaca zawsze, ponad wartość, największe na pozór ofiary. Nie widzę innych możliwych win prócz braku szczerości: należy ściśle wykazywać stan swego serca.

O ile przyjaciel-lekarz próbuje atakować miłość wręcz, kochanek odpowiada: „Kochać, nawet pod grozą gniewu ukochanej, to ni mniej, ni więcej (aby się zniżyć do waszego kupieckiego stylu), bilet na loterię, której szansa przewyższa tysiąckroć wszystko, co mi możesz ofiarować w waszym świecie obojętności i samolubstwa. Trzeba być bardzo próżnym i bardzo małostkowym, aby się czuć szczęśliwym dlatego, że się jest mile przyjmowanym. Nie potępiam ludzi, że tak żyją w swoim świecie. Ale przy Leonorze znajdowałem świat, gdzie wszystko było niebiańskie, tkliwe, szlachetne. Najwznioślejsza, niewiarygodna niemal cnota waszego świata liczyła się w naszych rozmowach ledwie za rzecz pospolitą i codzienną. Pozwól mi bodaj śnić o tym szczęściu, aby spędzić życie przy takiej istocie. Mimo że widzę dobrze, iż potwarz mnie zgubiła i że nie ma już dla mnie nadziei, uczynię jej bodaj ofiarę z mej zemsty”.

Miłość można wstrzymać chyba w zaczątku. Poza nagłym wyjazdem oraz rozrywkami wielkiego świata (hrabina Kalemberg) istnieje kilka drobnych fortelów, które przyjaciel-lekarz może zastosować. Na przykład zwróci ci, niby przypadkiem, uwagę, że kobieta, którą kochasz, nie ma dla ciebie – poza tym, o co się toczy wojna – uprzejmości i szacunku, jakie okazywała rywalowi. Najdrobniejsza rzecz wystarczy, wszystko bowiem w miłości jest znakiem; np. nie wspiera się na twym ramieniu idąc do loży; błahostka ta, wzięta tragicznie przez namiętne serce, zaprawiając upokorzeniem każdą myśl, która składa się na krystalizację, zatruwa źródło miłości i może ją zniweczyć.

Można starać się obwinić kobietę znęcającą się nad naszym przyjacielem o jakąś przywarę fizyczną, śmieszną, a niepodobną do sprawdzenia; gdyby kochanek mógł sprawdzić oszczerstwo, wówczas, nawet gdyby się okazało uzasadnione, wyobraźnia przełknęłaby je i niebawem nie zostałoby zeń ani śladu. Jedynie wyobraźnia może zwalczyć samą siebie; wiedział o tym Henryk III, kiedy obmówił słynną księżnę de Montpensier164.

Kiedy się tedy pragnie ustrzec młodą dziewczynę od miłości, trzeba zwłaszcza strzec jej wyobraźni. Im mniej umysł jej będzie pospolity, im dusza szlachetniejsza i bogatsza, słowem, im bardziej będzie godna naszego szacunku, tym większe grozi jej niebezpieczeństwo.

Zawsze jest niebezpieczne dla młodej osoby pozwolić, aby wspomnienia jej wiązały się uporczywie i nazbyt mile z jednym mężczyzną. Jeśli wdzięczność, podziw lub ciekawość wzmocnią węzły wspomnień, znajdzie się prawie na pewno nad przepaścią. Im większa nuda jej zwykłego życia, tym żywsze są trucizny zwane wdzięczność, podziw, ciekawość. Trzeba wówczas szybkiej, nagłej i energicznej odtrutki.

Z tego wynika, iż nieco szorstkości i niedbania przy pierwszym spotkaniu, jeśli tego środka użyje się w sposób naturalny, jest prawie niezawodnym sposobem zdobycia szacunku kobiety wyższej.

Księga druga

Rozdział XL

Każda miłość, każda wyobraźnia przybiera w danym osobniku zabarwienie jednego z sześciu temperamentów:

Sangwiniczny lub Francuz, lub pan de Francueil (Pamiętniki pani d'Épinay).

Żółciowy lub Hiszpan, lub Lauzun (Peguilhem z Pamiętników Saint-Simona).

Melancholiczny lub Niemiec, lub don Carlos Schillera.

Flegmatyczny lub Holender.

Nerwowy lub Wolter.

Atletyczny lub Milon z Krotony165.

Jeżeli wpływ temperamentów przebija się w ambicji, skąpstwie, przyjaźni etc., cóż dopiero w miłości, która z konieczności zawiera domieszkę elementu fizycznego.

Przypuśćmy, że wszelką miłość da się sprowadzić do czterech odmian, któreśmy zanotowali:

Miłość namiętna, czyli Julia d'Etanges166.

Miłość-kaprys lub miłostka.

Miłość fizyczna.

Miłość z próżności („Dla plebejusza księżna nigdy nie ma więcej niż trzydzieści lat”, Chamfort).

Należy przeprowadzić te cztery typy miłości przez sześć odmian wynikłych z przyzwyczajeń, jakie jeden z sześciu temperamentów daje wyobraźni. Tyberiusz nie miał szalonej wyobraźni Henryka VIII.

Przeprowadźmy następnie wszystkie uzyskane kombinacje przez różnice obyczajów wynikłe z formy rządu albo z charakteru narodowego:

1. Despotyzm azjatycki, jaki widzimy w Konstantynopolu

2. Monarchia absolutna w rodzaju Ludwika XIV

3. Arystokracja zamaskowana konstytucją lub rząd narodowy na korzyść bogatych, jak Anglia, wszystko w duchu moralności rzekomo biblijnej

4. Republika federacyjna, czyli rząd dla dobra wszystkich, jak w Stanach Zjednoczonych

5. Monarchia konstytucyjna lub…

6. Państwo w stanie rewolucji, jak Hiszpania, Portugalia, Francja. To położenie kraju, rodząc żywe namiętności daje obyczajom naturalność, trzebi głupstwa, konwencjonalne cnoty, głupie konwenanse167, daje powagę młodzieży, każąc jej lekceważyć miłość z próżności, a gardzić miłostkami.

Stan ten może trwać długo i urobić obyczaje całego pokolenia. We Francji zaczął się on w r. 1788, przerwał się w roku 1802168 i zaczął się na nowo w r. 1815, aby się skończyć Bóg wie kiedy.

Po tych ogólnych sposobach rozważania miłości mamy jeszcze różnice wieku, a w końcu dochodzimy do właściwości osobistych.

Można by na przykład rzec:

U hrabiego Woltsteina w Dreźnie stwierdziłem miłość z próżności, temperament melancholiczny, nawyki monarchiczne, wiek lat trzydzieści oraz… właściwości osobiste.

Ten sposób patrzenia skraca rzecz i pozwala na spokojny sąd temu, który ma sądzić o miłości: rzecz zasadnicza, a bardzo trudna.

Otóż jak w filozofii człowiek, o ile wie coś o sobie, to dzięki anatomii porównawczej, tak samo w namiętnościach próżność i rozmaite inne źródła złudzeń sprawiają, że o tym, co się dzieje w nas samych, mogą nas oświecić jedynie słabości dostrzeżone u innych. Jeżeli przypadkowo zarys ten wyda jaki pożytek to ten, iż pobudzi umysły do takich zestawień. Aby do tego zachęcić, spróbuję naszkicować kilka ogólnych rysów miłości u rozmaitych narodów.

Proszę mi wybaczyć, jeśli często przyjdzie mi wracać do Włoch: w obecnym stanie obyczajów w Europie jest to jedyny kraj, gdzie opisywana przeze mnie roślina rośnie na wolności. We Francji próżność, w Niemczech rzekoma filozofia, tak pomylona, że można umrzeć ze śmiechu, w Anglii nieśmiała, obolała i drażliwa pycha dręczą ją, dławią lub pchają w pociesznym kierunku169.

Rozdział XLI. O narodach w stosunku do miłości

O Francji

Staram się wyzbyć sympatii osobistych i być jedynie zimnym filozofem.

Wychowane przez miłych Francuzów, znających jedynie próżność i pragnienia fizyczne, kobiety francuskie są to istoty mniej czynne, mniej energiczne, mniej niebezpieczne, zwłaszcza zaś mniej kochane i mające mniej siły niż kobiety hiszpańskie i włoskie.

Potęgę kobiety mierzy się jedynie stopniem nieszczęścia, jakim może skarać kochanka; otóż kiedy mężczyzna zna tylko próżność, każda kobieta jest użyteczna, żadna nie jest konieczna; ambicja jest w tym, aby zdobyć, a nie aby zachować. Kto ma tylko pragnienia fizyczne, znajduje dziewczęta lekkiego autoramentu, i oto przyczyna, czemu dziewczęta we Francji są urocze, w Hiszpanii zaś okropne. We Francji dziewczęta mogą dać wielu mężczyznom tyleż szczęścia co uczciwe kobiety, to znaczy szczęścia bez miłości; zawsze zaś jest coś, co Francuz wyżej ceni niż kochankę: jego próżność.

Młody paryżanin widzi w kochance rodzaj niewolnicy mającej mu zwłaszcza dostarczyć rozkoszy próżności. Jeśli kobieta opiera się tyranii tej dominującej namiętności, wówczas kochanek porzuca ją, rad z siebie, opowiadając przyjaciołom, jak wytwornie i zręcznie osadził ją na lodzie.

Pewien Francuz znający dobrze swą ojczyznę (Meilhan) powiada: „We Francji wielka miłość jest równie rzadka jak wielcy ludzie”.

Językowi brak wyrażeń, aby określić, jak niemożliwa jest dla Francuza rola porzuconego kochanka rozpaczającego publicznie na oczach całego miasta. Nic częstszego w Wenecji lub w Bolonii.

Aby spotkać miłość w Paryżu, trzeba zstąpić do klas, w których brak wykształcenia i próżności oraz walka z prawdziwymi potrzebami zostawiły więcej energii.

Pokazywać się z wielkim pragnieniem niezaspokojonym znaczy pokazywać własne upośledzenie, rzecz niemożliwa we Francji, chyba u ludzi będących poniżej wszystkiego; znaczy wystawić się na docinki i koncepty: stąd przesadne pochwały dla dziewek w ustach młodych ludzi lękających się o swe serce. Nadmierna i płaska obawa pokazania się w stanie upośledzenia stanowi podłoże rozmów na prowincji. Czyż nie zdarzyło się świeżo, iż ktoś, dowiadując się o zamordowaniu księcia de Berry170, odparł: „Wiedziałem o tym171”.

W średnich wiekach obecność niebezpieczeństw hartowała serca i tu tkwi, jeśli się nie mylę, druga przyczyna zdumiewającej wyższości ludzi z szesnastego wieku. Oryginalność, która u nas jest rzadka, śmieszna, niebezpieczna i często udana, wówczas była powszechna i szczera. Kraje, w których niebezpieczeństwo ukazuje często swą żelazną rękę, jak Korsyka172, Hiszpania, Włochy, mogą jeszcze wydawać wielkich ludzi. W tych klimatach, gdzie żar słoneczny rozpala żółć przez trzy miesiące w roku, brak jedynie kierunku energii; w Paryżu, obawiam się, że samej energii173.

Wielu naszych młodych ludzi, tak dzielnych zresztą w Montmirail lub w Lasku Bulońskim, boi się kochać; widzimy, jak w dwudziestym roku przez tchórzostwo unikają widoku młodej dziewczyny, która im się podoba. Kiedy sobie przypomną to, co wedle czytanych romansów wypada kochankowi czynić, mróz ich przebiega. Te zimne dusze nie pojmują, że burza namiętności, tworząc fale morskie, wzdyma zarazem żagle i daje okrętowi siłę przemożenia fal.

Miłość jest rozkosznym kwiatem, ale trzeba mieć odwagę zerwać go na krawędzi okropnej przepaści. Oprócz śmieszności miłość widzi wciąż przed sobą możliwą utratę ukochanego przedmiotu i wówczas pozostaje już tylko dead blank na resztę życia.

Szczytem cywilizacji byłoby skojarzyć wykwintne przyjemności dziewiętnastego wieku z częstszą obecnością niebezpieczeństwa174. Niechby uciechy życia prywatnego mnożyły się w nieskończoność przez niebezpieczeństwo175. Nie mówię wyłącznie o wojnie. Chciałbym owego niebezpieczeństwa każdej godziny, pod każdą postacią i we wszystkich sprawach, będącego istotą życia w średnich wiekach. Niebezpieczeństwo takie, jakim je uczyniła i jak je przystroiła nasza cywilizacja, godzi się doskonale z najnudniejszą słabością charakteru.

Czytam w A voice from Saint-Helena p. O'Meara176 te słowa wielkiego człowieka:

„Wystarczy powiedzieć Muratowi: «Idź i znieś tych kilka pułków nieprzyjacielskich znajdujących się tam na równinie, opodal kościółka», natychmiast puszcza się jak strzała i byle tylko pomknęła za nim garstka jazdy, wnet pułki były rozbite, zmiażdżone, zniesione. Zostawcie tego człowieka samemu sobie, a macie jedynie niedołęgę bez głowy. Nie mogę jeszcze pojąć, w jaki sposób człowiek tak dzielny mógł być taki tchórz. Był dzielny jedynie w obliczu nieprzyjaciela, ale wówczas był to prawdopodobnie najświetniejszy i najodważniejszy żołnierz w całej Europie.

Był to bohater, Saladyn, Ryszard Lwie Serce na polu bitwy; zróbcie go królem i posadźcie go na Radzie, macie tchórza bez woli i bez zdania. Murat i Ney to najodważniejsi ludzie, jakich znałem” (O'Meara, t. II, s. 94).

Rozdział XLII. Dalszy ciąg o Francji

Pozwólcie mi obmawiać jeszcze Francję. Niech się czytelnik nie obawia, aby satyra miała mi ujść bezkarnie; jeśli ten zarys znajdzie czytelników, oddadzą mi zniewagi stokrotnie; honor narodowy czuwa.

Francja odgrywa dużą rolę w planie tej książki, ponieważ Paryż dzięki swej wyższości towarzyskiej i literackiej jest i będzie zawsze salonem Europy.

Trzy czwarte bilecików tak w Wiedniu, jak w Londynie pisane są po francusku lub pełne aluzji i cytatów znowuż po francusku, i Bóg wie w jakiej francuszczyźnie177!

Co się tyczy wielkich namiętności, Francja jest, jak mi się zdaje, pozbawiona oryginalności z dwóch przyczyn:

1. Prawdziwy honor, czyli chęć naśladowania Bayarda178, aby zażywać czci ludzkiej i kosztować co dnia zadowoleń próżności

2. Honor głupi, czyli chęć upodobnienia się ludziom dobrego tonu, wielkiego świata, paryżanom. Sztuka wchodzenia do salonu, lekceważenia rywala, zrywania z kochanką etc.

Honor głupi, najpierw sam przez się, jako dostępny pojęciom głupców, następnie jako praktykowany każdego dnia, a nawet każdej godziny, daje naszej próżności o wiele więcej zadowoleń niż honor prawdziwy. Widuje się ludzi z honorem głupim bez honoru prawdziwego wybornie przyjmowanych w świecie, rzecz zaś odwrotna jest niemożliwa.

Ton wielkiego świata polega na tym, aby:

1. Traktować z ironią wszystkie wielkie sprawy. Nic naturalniejszego: niegdyś ludzie z prawdziwie wielkiego świata nie mogli głęboko przejąć się niczym, nie mieli czasu. Pobyt na wsi odmienia to. Zresztą dla Francuza jest coś przeciwnego naturze, aby się miał znaleźć w roli podziwiającego179, to znaczy niższego nie tylko od tego, co podziwia (to by jeszcze uszło), ale nawet od swego sąsiada, jeśli temu sąsiadowi wpadnie do głowy drwić sobie z tego, co on podziwia.

W Niemczech, we Włoszech, w Hiszpanii podziw jest, przeciwnie, szczery i szczęśliwy; tam podziwiający chlubi się swym zachwytem i lituje się nad krytykiem; nie mówię nad szydercą, ta rola niemożliwa jest w krajach, gdzie jedyną śmiesznością jest chybienie drogi do szczęścia, nie zaś naśladowanie jakiegoś sposobu bycia. Na południu nieufność i obawa przed zmąceniem rozkoszy wszczepia wrodzony podziw dla zbytku i przepychu. Obacz dwory w Madrycie i Neapolu; obacz funzione180 w Kadyksie, to dochodzi do szału181.

2. Francuz uważa to sobie za największe nieszczęście, niemal za śmieszność, gdy musi spędzać czas samotnie. A czym jest miłość bez samotności?

3. Człowiek pochłonięty namiętnością myśli tylko o sobie; człowiek, który pragnie uważania, myśli tylko o drugich. Więcej jeszcze: przed rokiem 1789 bezpieczeństwo osobiste można było znaleźć we Francji, jedynie należąc do jakiejś korporacji, sądownictwa na przykład182, i mając poparcie członków tej korporacji. Myśl o sąsiedzie była tedy zasadniczym i koniecznym składnikiem twego szczęścia. To było jeszcze prawdziwsze na dworze niż w Paryżu.

Łatwo pojąć, czy te zwyczaje (które co prawda tracą z każdym dniem na sile, ale które ciążą jeszcze nad Francją na jakie sto lat) sprzyjają wielkim namiętnościom!

Mam uczucie, że widzę człowieka, który się rzuca oknem, ale który stara się paść na bruk we wdzięcznej pozie.

Człowiek namiętny jest sobą, a nie kimś drugim – źródło wszelkich śmieszności we Francji; co więcej, obraża drugich, co daje śmieszności skrzydła.

Rozdział XLIII. O Włoszech

We Włoszech szczęście polega na tym, aby się poddać natchnieniu chwili, a szczęście to podzielają do pewnego stopnia Niemcy i Anglia.

Co więcej, Włochy są krajem, gdzie pożytek, który był cnotą republik średniowiecza183 nie został zdetronizowany przez honor, czyli cnotę przykrojoną na użytek królów184, honor zaś prawdziwy otwiera drogę honorowi głupiemu; uczy zadawać sobie pytanie: „Co sądzi sąsiad o moim szczęściu?”, szczęście zaś płynące z uczucia nie może być przedmiotem próżności, bo jest niewidzialne185. Za dowód może posłużyć to, iż Francja jest krajem, gdzie się zawiera najmniej małżeństw z miłości186.

Inne przewagi Włoch to rozkoszne wczasy pod cudnymi niebem, z których rodzi się wrażliwość na piękno pod każdą postacią. Dalej nadmierna, a przecież usprawiedliwiona nieufność, pogłębiająca odosobnienie i zdwajająca urok zażyłości; brak lektury romansów i wszelkiej prawie lektury, tym więcej zostawiający miejsca natchnieniu chwili; namiętność do muzyki, budząca w duszy dreszcz tak podobny do dreszczu miłości.

We Francji około r. 1770 nie było nieufności; przeciwnie, modne było żyć i umierać publicznie. Taka księżna de Luxembourg187 żyła blisko z setką przyjaciół; tym samym nie było w ścisłym znaczeniu ani zażyłości, ani przyjaźni.

We Włoszech, ponieważ namiętna miłość nie jest czymś wyjątkowym, nie jest śmieszna188; toteż dyskutuje się głośno po salonach maksymy miłości. Ogół zna objawy i okresy tej choroby i zajmuje się nią żywo. Mówi się np. porzuconemu kochankowi: „Będziesz cierpiał pół roku; później wyleczysz się jak ten i ten” etc.

We Włoszech sądy ogółu są pokornymi służkami namiętności. Istotna rozkosz wykonywa tam władzę, która gdzie indziej jest w rękach społeczności. To zupełnie proste; ponieważ społeczeństwo nie dostarcza prawie żadnych rozkoszy ludowi niemającemu czasu na próżności i pragnącemu, aby pasza o nim zapomniał, posiada nad nim niewiele władzy. Ludzie zużyci potępiają ludzi namiętnych, ale ci drwią z nich sobie. Na południe od Alp społeczeństwo jest niby despota bez więzień.

W Paryżu, ponieważ honor nakazuje bronić szpadą lub, o ile kto może, dowcipem wszystkich dostępów do każdego życiowego interesu, wygodniej o wiele jest zasłaniać się ironią. Wielu młodych ludzi obrało inną drogę, mianowicie przystali do szkoły Jana Jakuba Rousseau i pani de Staël. Skoro ironia stała się czymś gminnym, trzebaż było przejść na uczucie. Taki Pezay za naszych czasów pisałby jak p. d'Arlincourt189; zresztą od r. 1789 wypadki wspierają użyteczność, czyli wrażenie osobiste, przeciw honorowi, czyli władztwu opinii; przykład Izb uczy poddawać dyskusji wszystko, nawet żart. Naród staje się poważny, wesołość traci grunt.

Jako Francuz muszę powiedzieć, że nie szczupła ilość olbrzymich fortun tworzy bogactwo kraju, ale mnogość średnich majątków. Wielkie namiętności są we wszystkich krajach rzadkie, miłostki zaś mają więcej wdzięku i lekkości we Francji, tym samym dają więcej szczęścia. Ten wielki naród, pierwszy w świecie190, jest w zakresie miłości tym samym, czym jest w zakresie inteligencji. W r. 1822 nie mamy, zapewne, ani Moore'a, ani Walter Scotta, ani Crabbe'a, ani Byrona, ani Montiego, ani Pellica, ale ludzi z ogładą, miłych, ukształconych jest u nas więcej niż w Anglii lub we Włoszech. Dlatego dyskusje naszej Izby są w roku 1822 o tyle wyższe od dyskusji w parlamencie angielskim i kiedy angielski liberał przybędzie do Francji, dziwimy się, znajdując w nim wiele średniowiecznych przesądów.

Pewien artysta rzymski191 pisał z Paryża:

„Straszliwie mi się tu nie podoba; sądzę, że to dlatego, że nie mam czasu kochać do woli. Tutaj ludzie wydają wrażliwość kroplami, w miarę wytwarzania jej, w sposób, przynajmniej dla mnie, grożący wyczerpaniem źródła. W Rzymie192, gdzie wypadki każdego dnia mało są interesujące, gdzie życie jest senne, wrażliwość kapitalizuje się w namiętności”.

Rozdział XLIV. Rzym

Jedynie w Rzymie193 uczciwa kobieta jeżdżąca karetą może powiedzieć z zapałem do drugiej, prostej znajomej, jak tego byłem świadkiem dziś rano: „Och, droga pani, nie kochaj się z Fabiem Vitteleschi; lepiej by ci było kochać zwykłego opryszka. Przy swej skromnej i niewinnej mince zdolny jest przeszyć ci serce sztyletem i jeszcze, wbijając ci go w piersi, powie z miłym uśmiechem: «Boli cię, moje dziecko?»”. I to się działo w obecności ładnej, piętnastoletniej osóbki, córki owej damy, którą ostrzegano, panienki bardzo rozbudzonej.

Jeśli człowiek z Północy ma to nieszczęście, że go nie odstręczy naturalność tego południowego wdzięku, który jest prostym wyrazem bujnej natury, wspomaganym przez nieznajomość dobrego tonu oraz przez brak wszelkiej interesującej nowości, po roku kobiety wszystkich innych krajów wydadzą mu się nieznośne.

Widzi Francuzki z ich milusim wdziękiem194, uroczym przez trzy dni, ale nudnym na czwarty, w ów nieszczęśliwy dzień, w którym się odkrywa, że wszystkie te wdzięki, obmyślone z góry i wyuczone na pamięć, są wiecznie te same co dzień i dla wszystkich.

Widzi Niemki, przeciwnie, tak naturalne, tak skwapliwie poddające się wyobraźni, ale przy całej naturalności mające często do ofiarowania jedynie jałowość, mdłość i czułość sentymentalnej biblioteczki. Zdanie hrabiego Almaviva jest jak gdyby stworzone dla Niemek: „I dziwimy się pewnego pięknego wieczora, że znajdujemy przesyt tam, gdzieśmy szukali szczęścia”.

W Rzymie cudzoziemiec nie powinien zapominać, że jeśli nic nie jest nudne w kraju, gdzie wszystko jest naturalne, złe jest tam gorsze niż gdzie indziej. Aby mówić jedynie o mężczyznach195, spotyka się tu w towarzystwie gatunek potworów, które gdzie indziej się kryją. Są to ludzie w jednakim stopniu namiętni, przenikliwi i tchórze. Zły los przywiązał ich z jakiego bądź tytułu do kobiety; zakochani na przykład do szaleństwa, muszą pić do samych mętów tę męczarnię, że ona przekłada innego. Tkwią przy niej, aby rzucać kamienie pod nogi szczęśliwemu rywalowi. Nic nie ujdzie ich baczności i wszyscy widzą, że oni widzą wszystko; mimo to, na wspak wszelkiemu poczuciu honoru, dręczą kobietę, jej kochanka i siebie, i nikt ich nie potępia, bo czynią to, co im sprawia przyjemność. Jednego dnia kochanek, doprowadzony do ostateczności, da nogą w zadek natrętowi; ten przeprasza go nazajutrz i zaczyna na nowo, wytrwale i konsekwentnie dręczyć kobietę, kochanka i siebie. Dreszcz przechodzi na myśl o sumie męki, jaką te podłe dusze łykają co dzień; przy odrobinie tchórzostwa mniej posunęliby się z pewnością do trucizny.

Jedynie także we Włoszech widzi się młodych milionowych elegantów utrzymujących wspaniałe tancerki z wielkiego teatru na oczach całego miasta za trzydzieści su dziennie196. Bracia…, przystojni młodzi ludzie, wciąż na koniu i z fuzją, zazdrośni są o cudzoziemca. Miast iść do niego i wytoczyć swoje pretensje, rozpuszczają tajemnie pogłoski krzywdzące tego biedaka. We Francji opinia zmusiłaby ich do udowodnienia tego, co mówią, lub do dania satysfakcji cudzoziemcowi. Tu opinia publiczna ani wzgarda nie mają znaczenia. Bogaty jest zawsze pewien, że będzie dobrze przyjęty. Milioner, zhańbiony i wyświecony zewsząd w Paryżu, może bezpiecznie udać się do Rzymu: znajdzie tam szacunku ściśle za tyle, ile ma talarów.

161.ter. – skrót od: tertio, po trzecie. [przypis edytorski]
162.Her passion will die like a lamp for want of what the flame should feed upon – „Namiętność jej zgaśnie jak lampa z braku paliwa”. [przypis tłumacza]
163.LammermoorBride of Lammermoor, tj. Narzeczona z Lammermoor Waltera Scotta. [przypis edytorski]
164.Henryk III (…) obmówił (…) księżnę de Montpensier – siostrę i stronniczkę Henryka Gwizjusza, przywódcy Ligi i pretendenta do tronu Francji, którego skrytobójczo zgładził (1588). [przypis redakcyjny]
165.atletyczny lub Milon z Krotony – ob. Cabanis, wpływ ustroju fizycznego etc. [Pierre Cabanis (1757–1808), lekarz nadworny Ludwika XVI; filozof empirysta i materialista; autor dzieła Rapports du physique et du moral de l'homme (1802) o relacjach między fizycznymi i moralnymi aspektami funkcjonowania człowieka; Red. WL]. [przypis autorski]
166.Julia d'Etanges – bohaterka Nowej Heloizy Russa [tj. Rousseau; Red. WL). [przypis tłumacza]
167.Państwo w stanie rewolucji (…) głupie konwenanse – trzewiki bez klamer ministra Roland: „Och, panie, wszystko stracone!”, odpowiedział Dumouriez. Na posiedzeniu u króla prezydent zgromadzenia zakłada nogę na nogę. [przypis autorski]
168.stan ten (…) przerwał się w roku 1802 – z chwilą przyznania Pierwszemu Konsulowi władzy dożywotniej. [przypis redakcyjny]
169.we Francji próżność (…) dręczą ją, dławią lub pchają w pociesznym kierunku – Czytelnik spostrzegł zapewne aż nadto, że traktat ten sporządzony jest z ustępów pisanych w miarę, jak Lisio Visconti patrzał w czasie swych podróży na anegdoty przesuwające mu się przed oczami. Wszystkie te anegdoty znajdują się szczegółowo w dzienniku jego życia; może powinienem był je przytoczyć, ale wydałyby się niezbyt przyzwoite. Najdawniejsze zapiski noszą datę berlińską z r. 1807, ostatnie zaś pochodzą z ostatnich dni przed jego śmiercią, z czerwca r. 1819. Niektóre daty zmieniono umyślnie, aby nie popełnić niedyskrecji, ale do tego ograniczają się wszystkie zmiany: nie czułem się uprawniony do przerabiania stylu. Książkę tę pisano w stu rozmaitych miejscowościach; oby i czytano ją tak samo. [przypis autorski]
170.o zamordowaniu księcia de Berry – Charles Ferdinand de Berry, syn Karola X, zginął z ręki zamachowca Louvela (1820). [przypis redakcyjny]
171.odparł: „Wiedziałem o tym” – historyczne. Wielu ludzi, mimo że bardzo ciekawych, z niechęcią słucha nowin: obawiają się pozoru upośledzenia w stosunku do tego, kto je opowiada. [przypis autorski]
172.KorsykaPamiętniki pana Réalier-Dumas. Korsyka, która ze swymi stu osiemdziesięcioma tysiącami dusz nie tworzy ani połowy jakiegoś francuskiego departamentu, wydała w ostatnich czasach Salicettiego, Pozzo-di-Borgo, generała Sebastianiego, Cervoniego, Abatucciego, Lucjana i Napoleona Bonapartów, Arenę. Departament północny, liczący dziewięćset tysięcy mieszkańców, daleki jest od podobnej listy. Bo też na Korsyce każdy, wychodząc z domu, może oberwać kulkę; a Korsykanin miast iście chrześcijańskiej rezygnacji stara się bronić, a zwłaszcza mścić. Oto jak tworzą się dusze na miarę Napoleona. Daleko stąd do pałacu napchanego dworakami i szambelanami i do Fenelona zniewolonego wywodzić swoją cześć dla Jego Królewskiej Wysokości wobec tej „Wysokości” liczącej dwanaście lat. Patrz dzieła tego wielkiego pisarza. [przypis autorski]
173.brak (…) w Paryżu, obawiam się, że samej energii – w Paryżu, aby być na miejscu, trzeba zwracać uwagę na tysiąc drobiazgów. Jednakże oto bardzo poważny zarzut. Liczba kobiet, które zabijają się z miłości, jest w Paryżu większa niż we wszystkich włoskich miastach razem. Fakt ten sprawia mi sporo kłopotu: nie umiem na niego odpowiedzieć w tej chwili, ale nie zmienia on mego zapatrywania. Może śmierć wydaje się w tej chwili Francuzom drobnostką, tak nudne stało się przecywilizowane życie; lub raczej strzelają sobie w łeb z obolałej próżności. [przypis autorski]
174.Szczytem cywilizacji byłoby skojarzyć wykwintne przyjemności dziewiętnastego wieku z częstszą obecnością niebezpieczeństwa – podziwiam obyczaje z czasów Ludwika XIV: przenoszono się bez ustanku i w ciągu trzech dni z salonów Marly na pola bitwy w Senef i Ramillies. Żony, matki, kochanki żyły w ciągłej obawie. Patrz listy pani de Sévigné. Istnienie niebezpieczeństwa zachowało w języku energię i szczerość, na jaką nie odważylibyśmy się już dzisiaj; ale też pan de Lameth zabija kochanka żony. Gdyby jakiś Walter Scott napisał nam romans z czasów Ludwika XIV, bylibyśmy zdumieni. [przypis autorski]
175.Niechby uciechy życia (…) przez niebezpieczeństwo – pierwotnie rozdział ten kończył się tak: „Do tej pory będziemy patrzyli w skupieniu, jak z naszych paryskich zakładów wychowawczych wychodzą albo profesorowie wykładający wedle doskonałych metod ostatnie zdobycze nauki, albo dandysi, fircyki, umiejący jedynie dobrze zawiązać krawat i bić się wytwornie w Lasku Bulońskim. Ale niech cudzoziemiec splugawi swą obecnością ziemię ojczystą: we Francji gra się na rentę, w Hiszpanii robi się partyzantkę. Gdybym chciał zrobić z mego syna człowieka, który dojdzie do czegoś, energicznego i zdolnego hultaja, który przebije się przez świat talentem, wychowałbym go w Rzymie, gdzie wszakże na pierwszy rzut oka widzi się jedynie pedantów nauczających głupstwa”. Stendhal usunął to zakończenie. [przypis tłumacza]
176.„A voice from Saint Helena” p. O'MearaGłos ze świętej Heleny. O'Meara był to chirurg marynarki angielskiej, który towarzyszył Napoleonowi na tę wyspę. [przypis tłumacza]
177.pisane są po francusku (…) i Bóg wie w jakiej francuszczyźnie – w Anglii najpoważniejsi pisarze sądzą, iż dodają sobie swobody i wdzięku cytując słowa francuskie, które po największej części były francuskie jedynie w angielskich gramatykach. Ob. redaktorów „Edinburgh Review”; ob. Pamiętniki hrabiny Lichtenau, kochanki przedostatniego króla Prus. [przypis autorski]
178.Pierre Terrail de Bayard (1476–1524) – bohater wojen francusko-włoskich, zwany „rycerzem bez trwogi i skazy”. [przypis redakcyjny]
179.Francuza jest coś przeciwnego naturze, aby się miał znaleźć w roli podziwiającego – podziw modny, jak dla Hume'a około r. 1775 lub dla Franklina w r. 1784, nie przeczy temu. [przypis autorski]
180.funzione – ceremonia religijna lub świecka (Hiszpania). [przypis redakcyjny]
181.Obacz dwory w Madrycie (…) to dochodzi do szału – patrz podróż po Hiszpanii p. Semple; wierny obraz. Znajdziecie u niego opis bitwy pod Trafalgarem słyszanej z daleka, który zapamiętacie. [przypis autorski]
182.bezpieczeństwo osobiste można było znaleźć we Francji, jedynie należąc do jakiejś korporacji, sądownictwa na przykładCorrespondance Grimma, styczeń 1783: „Hrabia de N., kapitan gwardii, podrażniony tym, że nie znalazł miejsca na balkonie w dniu otwarcia nowej sali, próbował, bardzo niewłaściwie, wyparować pewnego godnego prokuratora; ów, niejaki pan Pernot, nie chce ustąpić. „To jest moje miejsce”. „Nie, moje”. „A kto pan jesteś?” „Jestem pan Sześć Franków…” (To była cena miejsc). Wymiana słów coraz żywsza, obelgi, kuksańce. Hrabia de N. posunął nieprzyzwoitość do tego, że potraktował biednego sądownika jak złodzieja, w końcu ośmielił się kazać sierżantowi, aby go ujął i odprowadził na strażnicę. Pan Pernot udał się tam z wielką godnością, a wyszedłszy pospieszył wnieść skargę do komisarza. Potężna korporacja, do której miał zaszczyt należeć, za nic nie pozwoliła, aby miał cofnąć tę skargę. Wytoczono tedy rzecz przed parlament. Pana de N. skazano na wszystkie koszta, na przeproszenie prokuratura, na zapłacenie mu dwóch tysięcy talarów odszkodowania, które za jego zgodą rozdano ubogim więźniom w Conciergerie; co więcej, zalecono wyraźnie rzeczonemu hrabiemu, aby nie nadużywał na przyszłość rozkazów królewskich jako pozoru dla zakłócania widowisk etc. Przygoda ta narobiła hałasu, urosła do wielkich rozmiarów: całe sądownictwo czuło się obrażone zniewagą wyrządzoną człowiekowi noszącemu jego szaty etc. Pan de N., chcąc zatrzeć swą przygodę, udał się po laury do obozu w Saint-Roch. Nie mógł uczynić nic lepszego, powiadano: „trudno wątpić o jego talencie do zdobywania szturmem obronnych miejsc” (Grimm, cz. III, t. II, s. 102). Wyobraźcie sobie nieznanego filozofa w miejsce pana Pernot. Użyteczność pojedynku. Patrz dalej, s. 496, wcale rozsądny list Beaumarchais'go, który odmawia jednemu z przyjaciół krytej loży na Wesele Figara. Póki myślano, że ta odmowa odnosi się do pewnego księcia, wrzenie było wielkie, mówiono o surowych karach. Wszystko obróciło się w śmiech, kiedy Beaumarchais oświadczył, że list jego zwrócony był do prezydenta du Paty. Daleko jest od r. 1785 do 1822! Nie rozumiemy już tych uczuć. I chcą, aby ta sama tragedia, która wzruszała tamtych ludzi, dobra była dla nas! [przypis autorski]
183.pożytek, który był cnotą republik średniowiecza – G. Pecchio w swoim gorącym liście do pięknej Angielki o wolnej Hiszpanii, która jest średniowieczem nie zmartwychwstałym, lecz wciąż żywym, powiada na s. 60: „Celem Hiszpanów była nie chwała, lecz niepodległość. Gdyby Hiszpanie bili się jedynie dla honoru, wojna byłaby się skończyła bitwą pod Tudelą. Honor posiada szczególną właściwość: raz splamiony, traci wszelką siłę… Toteż liniowe wojsko hiszpańskie, przepojone przesądem honoru (to znaczy przekształcone na nowoczesne europejskie), pobite, rozproszyło się z myślą, że wszystko jest stracone wraz z honorem” etc. [przypis autorski]
184.honor, czyli cnotę przykrojoną na użytek królów – człowiek przysparza sobie honoru w r. 1620, powtarzając bez ustanku i możliwie służalczo: „Mój król i pan” (obacz pamiętniki pp. de Noailles, de Torcy i wszystkich ambasadorów Ludwika XIV). To zupełnie proste: zwrotem tym wyraża stanowisko, które zajmuje wśród poddanych. Stanowisko to, które otrzymał od króla, zastępuje w uważaniu i czci ludzkiej stanowisko dane w starożytnym Rzymie przez opinię obywateli, którzy widzieli go walczącego nad Trazymenem i przemawiającego na forum. Niszcząc próżność i jej fortyfikacje, które ona zowie konwenansami, czyni się wyłom w monarchii absolutnej. Walka między Szekspirem a Racine'em jest tylko jedną z form walki między Ludwikiem XIV a Konstytucją. [przypis autorski]
185.szczęście zaś płynące z uczucia nie może być przedmiotem próżności, bo jest niewidzialne – można je oceniać jedynie z postępków mimowolnych. [przypis autorski]
186.Francja jest krajem, gdzie się zawiera najmniej małżeństw z miłości – Miss O'Neill, mistress Coutts i większość wielkich aktorek angielskich rzuca teatr, aby wyjść bogato za mąż. [przypis autorski]
187.księżna de Luxembourg – patrz Wyznania Russa [tzn. Rousseau; Red. WL], cz. II. [przypis tłumacza]
188.ponieważ namiętna miłość nie jest czymś wyjątkowym, nie jest śmieszna – „Przebacza się kobietom miłostki, ale miłość ośmiesza je”, pisał roztropny ksiądz Girard w r. 1740. [przypis autorski]
189.Pezay (…) pisałby jak p. d'Arlincourt – Stendhal przyrównuje tutaj pełne afektacji wiersze miernego poety osiemnastowiecznego do pretensjonalnych utworów współczesnego sobie pamflecisty i powieściopisarza. [przypis redakcyjny]
190.wielki naród, pierwszy w świecie – jako dowód tego wystarcza mi zawiść. Obacz „Edinburgh Review” z 1821 r.; obacz dzienniki literackie włoskie i niemieckie oraz „scimiotigre” Alfieriego [Vittorio Alfieri, który początkowo był entuzjastą rewolucji francuskiej (oda Paryż bez Bastylii), później zwrócił się przeciwko Francji, co znalazło wyraz m.in. w jego pamiętnikach, gdzie nazywa Francuzów scimiotigre: małpo-tygrysami; przyp. red.]. [przypis autorski]
191.pewien artysta rzymski – sam Stendhal. [przypis tłumacza]
192.w Rzymie – czytaj: w Mediolanie. [przypis redakcyjny]
193.Jedynie w Rzymie – 30 września 1819. [przypis autorski]
194.Francuzki z ich milusim wdziękiem – poza tym, że autor miał nieszczęście nie urodzić się w Paryżu, bardzo niewiele przebywał w tym mieście. (Uwaga wydawcy) [przypis autorski]
195.Aby mówić jedynie o mężczyznachHeu! male nunc artes miseras haec secula tractant;/ Iam tener assuevit munera velle puer. Tibul., I. 4 [„Ach, źle traktują teraźniejsi ludzie godne politowania sztuki. Już od dzieciństwa przywykł chłopiec pożądać darów”; przyp. red.]. [przypis autorski]
196.za trzydzieści su dziennie – za Ludwika XV arystokracja ma sobie za zaszczyt obsypywać bogactwami panny Duthé, Laguerre i inne. Osiemdziesiąt albo sto tysięcy rocznie nie było niczym nadzwyczajnym: wielki pan zhańbiłby się mniejszą kwotą. [przypis autorski]
Yaş sınırı:
12+
Litres'teki yayın tarihi:
03 ekim 2017
Hacim:
420 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi:
Metin
Ortalama puan 5, 1 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 3, 2 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 4, 4 oylamaya göre