Kitabı oku: «Trzy wyprawy Herszka», sayfa 3
W nocy Lejb gniewał się na niego:
– Dlaczego tyle pijesz? Znów zrobisz w majtki, a ja nie chcę ciągle prać. – Dlaczego nie jesz? Może chcesz chałę, że ci chleb nie smakuje? – Dlaczego kręcisz się i kaszlesz, że nie mogę spać?
A dziś rano było mu bardzo gorąco. Bolą go oczy i głowa. – Herszek nie szukał dziś, co wyrzucili w nocy do śmietnika. – Biją się trzy wróble, a on nic. – Małka mówi: „chodź, już rośnie nasz groch koło budy”, ale on nie odpowiada.
A tu widzi, że trzyma nie kij, ale miecz: duży, ostry – żelazny miecz.
Wstaje i schodzi z trzeciego schodka, idzie przez podwórze do bramy. Idzie do bramy, wychodzi na ulicę. Sam idzie na rynek i dalej, i dalej. Idzie, idzie, idzie. Ma miecz. Idzie długą drogą do Palestyny.
Idzie długo – bardzo, bardzo długo. Daleko idzie, bardzo daleko. – Już jest za miastem, już jest na pustyni. Idzie sam. Widzi nieznane kraje. Widzi rzekę, most, widzi łódkę. – A tam las, małe domy, małe krowy i konie. A Lejb nie mówił, że w Palestynie jest wszystko takie małe.
Idzie dalej i już więcej nie może. Zaraz się przewróci. – Uderzył mieczem ziemię, usiadł: zaraz będzie woda.
A potem już nic. – I potem dopiero jest już w domu i bogata Sura daje mu mleko, takie dobre, białe i słodkie. A Ester mówi: „on ma odrę, będzie zdrów”.
I był zdrów. I ojciec oddał go do chederu; ale go wyrzucili, kiedy powiedział do rebego16: „kłamiesz”. – To długa historia.
*
Po żydowsku mówi się: „kim”. Polski chłopak mówi inaczej: „chodź”. A Bóg mówi po hebrajsku; i kto chce z Bogiem rozmawiać, musi uczyć się w chederze. – To Herszek wie. – Ale nie rozumie, co to jest – alef, beth, gimel17 – na białym papierze, i po co Bóg dał Żydom książkę, na którą ciągle trzeba patrzeć.
W chederze nie było dobrze; było bardzo źle. – Rebe bije. Bije lekko bogate dzieci, a biedne mocno i często. – Tu nie można uciec do sieni, na strych albo do budy psa na podwórze. – Rebe gładzi po głowie bogate dziecko, a na Herszka tylko się gniewa. – Rebe nie pozwala pytać się ani bogatym, ani biednym. – A Herszek nie rozumie, co to jest czytanie, po co patrzeć w książkę, kiedy mówi:
„Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię… Nazwał Bóg suche miejsce ziemią, a zebranie wód nazwał morzem… Stworzył Bóg człowieka… I widział Bóg, co czynił, a było dobre”.
Herszek umie, pamięta i mówi, ale myli się, bo Lejb opowiadał inaczej. – I co to za duże, czarne mrówki na papierze, wcale nie ruszają się te czarne znaki, a każdy inaczej się nazywa?
Rebe krzyczy: „patrz tu, patrz na książkę”. Rebe bije i mówi: „ty możesz, ale nie chcesz; pijawki na twoją durną głowę; idź na rynek kraść jak twój Lejb”. Mówi rebe: „jeżeli twój ojciec znów nie zapłaci, to idź precz, tu i tak dosyć błota i smrodu”. – Bije rebe, ale to nie pomaga. Mówi: „idź do wariata, on nauczy ciebie czytać”. – Herszek zna i boi się wariata. Rebe mówi mu: „idź do wariata”, bo chce go poniżyć, żeby chłopcy mu dokuczali. Ale Herszek uwierzył: wariat nauczy go. – A Lejb mówi: „jestem prostak, ty się ucz”. To musi być ważna rzecz czytanie, jeżeli mówi tak Lejb, który wie, umie i może.
I ojciec znów nie zapłacił, i Hersz powiedział to straszne słowo, i pobił się z kolegami, i rebe dał mu w twarz, dużo razy w prawy i lewy policzek – i wypędził z chederu na zawsze.
Herszek znów ma dużo czasu, siedzi na trzecim schodku. Kulawy wariat przyszedł na ich podwórko. Herszek stanął przed nim i powiedział: „ja chcę nauczyć się czytać”. – Cichutko powiedział, ale wariat usłyszał: bo był nauczycielem – dawno – nie był kulawy przed pożarem, nie upadł jeszcze dach na jego głowę, kiedy ratował dziecko.
Herszek powiedział: „chcę czytać”. A wariat patrzy i mówi:
– Tak, tak, tak. Dobrze. Tak, tak, tak. Dobrze. Nauka – to chleb.
*
Siedzi Herszek na schodku, trzyma książkę, przy nim siedzi wariat i coś opowiada. – Nabożna Chana kiwa głową i mówi: „Dobrze, że matka nie dożyła, jakiego jej syn ma nauczyciela”. – Bogata Sura mówi: „Wyrośnie na złodzieja”. – Mądra Ester mówi: „Herszek raz już uciekał za miasto, leżał na polu, na drodze; teraz on zrobi z niego do reszty wariata”.
– Może tak, może nie – mówi siwy Abram, który pamięta wojnę i zarazę.
A nowy rebe tłumaczy:
– Tak, tak, tak. Mrówki żyją i litery żyją. Można czytać mrówki, można czytać ludzi i Boga. Tak, tak, tak. Boga trzeba szukać. Tak, tak, tak. Daleko jest dobry Bóg. Tak, tak: ty nic złego nie powiedziałeś, Bóg nie kazał bić biednych dzieci. Tak, tak: prawdę powiedziałeś. Tak. Dużo ludzi kłamie. – Już idę. Już nie mam czasu.
Wariat gładzi Herszka po głowie, jakby mu płacili za naukę, jakby go ojciec częstował w sobotę rybą i wódką.
Mówi:
– Poszedł on w świat i żył na pustyni, gdzie były lwy i dzikie narody. Zapomniał on modlić się. Tak, tak, tak. – Chce mówić: Szma Israel18 – tak, tak – nie pamięta. – Chce tylko: mojde ani19. Tak, tak, tak. Nie pamięta. – Chce kadysz20 – rozumiesz? – kadysz – i to on nawet zapomniał.