Kitabı oku: «W Szwajcarii», sayfa 3

Yazı tipi:

VII

 
Raz mię ów anioł zaprowadził złoty
Przez jasne łąki do lodowej groty.
Tam ją obielił dzień alabastrowy;
I mróz na czole mej jasnej królowéj4
Perłami okrył wszystkie polne róże;
I ze sklepienia łzy leciały duże;
A we łzach sylfy z jasnością ogromną
Deszczem spadały na białą i skromną.
Słysząc, że ściany płaczą coraz głośniej,
Cała się szatą okryła zazdrośniej
I wszystko oczom ciekawym ukradła,
I jeszcze ręce skrzyżowane kładła
Na alabastry widne, choć zakryte.
Tak nieruchoma stała – a koło niej
Igrały tęcze w blaski rozmaite.
Ja wtenczas modlić się zacząłem do niej.
Ave Maria!
Jak biała róża, kiedy się rozwija,
Róż pokazuje z piersi odemkniętej,
Taki rumieniec wyszedł z lica świętej.
I zamyślona odwróciła głowę,
Palec na ściany kładąc kryształowe;
Jak ta, co imię ukochane kryśli5
Lub o błękitnych jakich myślach – myśli.
Wreszcie się do mnie obróciwszy rzekła:
„Może za miłość ja pójdę do piekła
I gdzieś w piekielne wprowadzona chłody,
Wszczepioną będę w kryształowe lody
Jako ta bańka z powietrza i z tęczy…”
„Lecz prawda” – rzekła – „jeżeli się męczy
Ta jasność, słońca stworzona promieniem,
Którą lód w sobie mrozi i zabija,
Można ją z lodu uwolnić westchnieniem…”
Ave Maria!
 

VIII

 
Pójdziemy razem na śniegu korony!
Pójdziemy razem nad sosnowe bory,
Pójdziemy razem, gdzie trzód jęczą dzwony!
Gdzie się w tęczowe ubiera kolory
Jungfrau6 i słońce złote ma pod sobą;
Gdzie we mgle jeleń przelatuje skory;
Gdzie orły skrzydeł rozwianych żałobą
Rzucają cienie na lecące chmury;
0 moja luba! tam pójdziemy z tobą.
A jeśli z takiej nie wrócimy góry,
Ludzie pomyślą, że nas wzięły duchy
I gdzieś w niebieskie uniosły lazury;
Żeśmy się za gwiazd chwycili łańcuchy
I ulecieli z Pelejad7 gromadą.
I tylko po nas potok spadnie głuchy,
I błyszczącą się łez rzuci kaskadą.
 

IX

 
Ach! najszczęśliwsi na ziemi nie wiedzą,
Gdzie duchy skrzydła na ramionach kładną,
Gdzie jak łabędzie zadumane siedzą;
Ach! najciekawsi na świecie nie zgadną,
W jakim szalecie8 żyłem z moją miłą;
I wiele nam róż do okien świeciło,
I wiele wiszeń9 naokoło rosło,
Ile słowików na wiszniach się niosło;
Ile tam w każdą noc miesięczną, bladą,
Kłóteń10 słowików płaczących z kaskadą;
Ile trzód naszych szło na łąkach dzwonić…
Ach! tego nawet śpiącym nie odsłonić
Ani pokazać, ani zawrzeć w słowie…
Łąka i szalet, i wisznie w parowie,
W takim parowie, że stróż anioł biały
Rozwijał skrzydła od skały do skały
I nakrywał ten cały parów dziki,
Szalet i róże, i nas, i słowiki.
 
4.królowéj – forma z „e” pochylonym, wymawianym jako „i” lub „y”, pozostawiona bez uwspółcześnienia dla rymu. [przypis edytorski]
5.kryśli (daw.) – dziś: kreśli. [przypis edytorski]
6.Jungfrau (niem.) – szczyt w Alpach Szwajcarskich; dosł. panna. [przypis edytorski]
7.Pelejady – właść. Plejady, gwiazdozbiór nazwany od mitologicznych nimf, które, uciekające przed Orionem, zostały uratowane przez Zeusa przeniesieniem na firmament. [przypis edytorski]
8.szalet – tu: szałas górski, drewniany domek. [przypis edytorski]
9.wiszeń – forma B lm od rzecz. wiśnia. [przypis edytorski]
10.kłóteń – dziś: kłótni. [przypis edytorski]