Kitabı oku: «Żmija», sayfa 3

Yazı tipi:

Pieśń III

Pożary

Pieśń odpływających

1

 
Ho! daleko Czarne Morze,
Gdzie się czajki kąpią w pianach;
Palmy zamki na Bosforze,
Jako trzciny na limanach19.
Piękny to pożar łąk, oczeretów20,
Lecz jakże płonie wspaniale
Wielki las masztów, las minaretów.
Szumcie czajki! szumcie fale!
Ho! Kozak panem
Błękitnej fali.
Urra ho! dalej! – urra ho! dalej!
Z naszym hetmanem
Urra ho! dalej! —
 

2

 
Nasza czajka szybka, zwrotna,
Choć nie błyszczy w malowidłach;
Jak jaskółka czarna, lotna,
Na sitowia leci skrzydłach:
Piędziesiąt wioseł w biegu ją nagli,
Dla Turków niesie podarek,
Dwa dział ze spiżu i sto janczarek;
Z szumem wioseł – z szumem żagli.
Ho! Kozak panem
itd.
 

3

 
Lećcie z nami morskie wrony,
Gdzie południa świeci gwiazda:
Lećcie z nami – wam na gniazda
Damy turban zakrwawiony.
Za nami wrony! za czajek śladem!
Dla was co pożar ocali,
Łachmany żaglów – zaszumcie stadem,
Z szumem wioseł – z szumem fali.
Ho! Kozak panem
itd.
 

4

 
Jak wesoło czajki płyną:
Piękny widok przy pogodzie,
Gdy chorągwie się rozwiną,
Gdy obwieją nasze łodzie —
Mijamy cmentarz, nasze mogiły,
A tam nas żaden nie słyszy?
Sen ich szanujmy – sen słodki, miły,
Żagle ciszéj! wiosła ciszéj!
Ho! Kozak panem
itd.
 

5

 
Zmarłych uśpi blask miesiąca,
I szum brzozy, pieśń ołtarzy;
Równie smutna, dzika, drżąca,
Jak zbłąkanych pieśń wioślarzy —
Chaty, mogiły znikają nagle.
Zaszumcie! zaszumcie wiosła!
Bogdaj nas do nich fala odniosła.
Szumcie, czajki! szumcie, żagle!
Ho! Kozak panem
itd.
 

6

 
Pieśń dziś smutna, czajka pusta
Lecz powrócą pełne łodzie.
Tym, co zginą, włożym w usta
Piastr wybity w Carogrodzie.
Pacierze za nich, a potem wina,
Wina w weneckim krysztale:
Za pamięć druhów pije drużyna.
Szumcie czajki, szumcie fale.
Ho! Kozak panem
Błękitnej fali —
Urra ho! dalej! urra ho! dalej!
Z naszym Hetmanem
Urra ho! dalej! —
 
 
Tak dziką pieśnią przy wioseł pracy,
Chaty żegnali – a przed chatami
Na brzegu stali tłumem rybacy,
Starce siczowi, zalani łzami.
Jeszcze niekiedy nuta wędrowna,
Od zabłąkanych powraca czajek —
O! pieśni dzika, pieśni czarowna,
Zmieszana z dźwiękiem wioseł i grajek,
Upływaj z echem, jak upłynęła
Młodość! – Tak rybak marzy – i wzdycha —
Wrócił ponury, milczał – sieć cicha
W błękitne fale Dniepru tonęła. —
 
 
Niech wolniej pieśń płynie, na moim torbanie21
Strun braknie. – Któż wyda22 kozackie pożogi?
Huk ognia, trzask domów co lecą w otchłanie! —
Rwę struny torbanu i ręka drży z trwogi.
Śpiewając, sam jestem jak Turek wybladły,
Choć widzę ogniska płonące po chatach,
Zatrważa mię każdy liść z drzewa opadły
I szelest sumaka co śmiga po kwiatach —
 
 
Jak ciche, błękitne przystanie Synopy23! —
Wokoło na palach podnosi się szaniec,
A fala błękitna konała u stopy
Latarni portowej, gdzie w nocy kaganiec24
Oświecał dalekie błękitu odmęty.
Dla kupca, dla majtka to widok jedyny,
Te mnogie przy groblach uśpione okręty,
Gdzie siatkom podobne krzyżują się liny,
I bielą się żagle – ze strzelnic galery
Wygląda blask spiżu, gdzie drzemie grom bitwy,
Na masztach różnego koloru bandery,
Tak lekkie, krajane jak skrzydła rybitwy.
Gdy niebo i morze nie łączą się mgłami,
Ciekawe wejrzenie z wież puszcza się szczytu,
I ściga okręty z białymi żaglami,
Co zdają się płynąć do nieba błękitu.
 
 
Dziś tłumem się grobla napełnia portowa,
I fala spieniona od huku zadrżała.
Poznali huk Turcy – to mnogie grzmią działa:
„Lecz w której to stronie? – Od stron Oczakowa.
To może znać dają galery Sułtana,
Ażeby strzec portów od hord Zaporoża?
Ha! cóż nam te czajki? Nam trwoga nie znana —
Sam huk je dział naszych zatopi do morza”.
Tak Turcy mówili. – Lecz kiedy po fali
Noc ciemna posępne rozciąga całuny;
Na czarnych niebiosach błysnęły dwie łuny,
To płonie Białogród – Trebizont25 się pali.
Noc była ponura, a łuna szeroka
Pozłaca księżyce i szczyt minaretów.
Otwarto żelazne podwoje meczetów,
Przy lampach lud wzywa modlitwą Proroka;
A potem, ufając w przeznaczeń wyroki,
Skończywszy modlitwy lud wrócił do domów.
I wszystkich w haremach sen ujął głęboki:
Obudzą się może wśród ognia i gromów. —
 
 
Gdy Ulem26 meczetu zamykał podwoje,
Nie postrzegł zapewne, lampami olśniony,
Że Turek posępny, ubrany we zbroję,
Stał między filary jak gdyby uśpiony
I ani się ocknął – choć słyszał ponury
Jęk rdzawych zawiasów i ryglów łoskoty
I widział po ścianach, jak łuny blask złoty
Oświecał żyłami krwawione marmury.
 
 
W haremie27 nie widać że niebo się pali,
Bo mury wysokie, krzew gęsty i drzewa.
Dziewice w złocistej zebrały się sali,
Gdzie płoną pochodnie, róż tchnienie przewiewa.
Jak szczere tam śmiechy! jak miłe zabawy!
Bo Basza daleko – na czterech fregatach,
Na Czarne gdzieś Morze przedsięwziął wyprawy.
Eunuchy28 w odległych usnęli komnatach. —
 
 
Dziewice obsiadły sadzawki, gdzie z głazu
Tryskają fontanny, lamp ogniem iskrzone;
Z westchnieniem widomym przez gazy zasłonę,
Słuchają miłosnych gazalów Szirazu29.
Ta żądzy tajemnej kraszona rumieńcem,
Choć przyszłość zna swoją – a jednak ciekawa,
Dziecinnie się śmieje, gdy w dłoni jej trawa
Węzłami spojona rozwija się wieńcem.
Ta smutna, kwiat róży po listku obrywa —
Liść każdy opadły ma tajne znaczenie.
Ostatni liść róży jej przyszłość odkrywa:
Zerwała ostatni, i słychać westchnienie!
I długo dumała nad kwiatem opadłym,
Ze łzami na twarzy i z czołem pobladłym.
Ta kwiaty obrywa, ta patrzy, jak kwitną:
Ta chroniąc płeć dłoni od wiosny upału,
Podrzuca na dłoni dwie kule z kryształu,
Lub płoszy wachlarzem mgłę kadzidł błękitną.
 
 
Zulema szukając zaciszy i chłodu,
Usiadła samotna na złotym wezgłowiu;
I okno otwarła na kwiaty ogrodu.
Noc była tak ciemna – bo księżyc na nowiu
Cieniami pokryte fontanny i drzewa;
I tylko przez okna barwione i kraty
Od sali się światło złociste wylewa,
Na drżące pod oknem z kwiatami granaty.
Na niebo zamglone patrzała dziewica,
A myśl jej igrała z ciemnością i mgłami.
Czy sen to? – Przy blasku niepewnym księżyca,
Widziała minaret pomiędzy drzewami:
Na szczycie z ołowiu, jak światło poranku,
Mignęły płomienie niepewne jak zorze.
Ukazał się rycerz na wieży krużganku,
W turbanie na głowie, w tureckim ubiorze.
Spojrzała dziewica, westchnęła boleśnie,
I oczy odwraca, zapomnieć by chciała,
Bo tego rycerza widziała gdzieś we śnie.
Znów patrzy – o nieba! tatarska to strzała
Puszczona pod chmury ze skrzydłem płomiennym,
Wróciła na wieżę i zgasła na szczycie.
To może w jej oku zroszonym i sennym,
Lśni gwiazda przelotna po niebios błękicie?
 
 
Lecz skądże się nagle szczyt nieba rumieni?
Wokoło płomienne rozlały się blaski,
I słychać z daleka trzask głuchy płomieni,
I słychać jęk ludu, gwar dziki i wrzaski,
I straszny szczęk broni, i grzmienie janczarek.
Na wieży krużganku znów nowe zjawiska,
Od króla polskiego kosztowny podarek,
Złocona chorągiew hetmańska połyska.
Gdy miasto w płomieni okryło się wianku,
Chorągiew dla Turków to całun grobowy;
A przy niej stał Kozak na wieży krużganku,
Żelazem błyszczący od stóp aż do głowy.
 
 
W światłości czerwonej haremu ogrody,
Odkryły się kręte gaików zarysy,
I ciche kanałów złociły się wody:
Po wodach cień smutne rzucały cyprysy.
Fontanny jak ze snu zbudzone pożarem,
Tryskają pod niebo złotymi słupami.
Wieść straszna, wieść śmierci przebiega przez harem.
Rzezańce, wzruszeni rozpaczą i łzami,
Prowadzą dziewice po jasnym ogrodzie,
Nad kanał wokoło drzewami zarosły;
Tam róże haremu usiadły na łodzie,
A wiosła je szybko od brzegu odniosły.
 
 
Czy mamże powiadać, jak czajka w haremy
Przez kraty skruszone na kanał wybiegła?
I krzyki żon baszy – i radość Zulemy,
Gdy z wieży rycerza przed sobą spostrzegła.
Ta postać, wpół żaglem na czajce owiana,
Znajoma Zulemie – — Nie zdradzę tu w pieniach,
Tajemnic ukrytych w nieśmiałych westchnieniach,
I w oczach Zulemy, i w oczach hetmana.
……………………………………………..
„Skorzej30, żeglarze! skorzej! czas nagli, —
Księżyc jaśniejszy i dłuższa zorza.
Może nam wicher uciec spod żagli.
Może nas cisza przykuć do morza;
A ciężko będzie po martwej fali,
Tłuc się wiosłami i bladnąć z głodu!”
 
 
„Cóż to za gwiazda we mgle się pali?
Ho! to latarnia z wież Carogrodu,
Dalej za światłem! daléj! i daléj!
Jak trzej magowie za gwiazdą wschodu,
Jak trzej magowie za gwiazdy lotem,
Lećmy po złoto, choć nie ze złotem”. —
 
 
„Ho! ho! ostrożnie. – Czajka na czatach
Niech daje baczność z dala i z bliska —
Szczęśliwi oni w rodzinnych chatach,
Wieczorne teraz palą ogniska;
Pełne ryb sieci i piwa dzbany,
I pies ich nawet w chacie spoczywa:
A tu na morzu Kozak zbłąkany,
Gdy się przez czajkę fala przelewa,
Jak morska wrona ze srebrnej piany,
Otrząsa skrzydła, na wierzch wypływa —
Byleby w fali znalazł dolara
Lub piastr turecki. – Ho! baczność wiara!”
 
 
„Lecz my szczęśliwsi niż oni w chatach,
Gdy nas obwieją dymem pożary.
Miło w tureckich błądzić komnatach,
I pić, i złote chować puchary:
Lub leżeć w siatce, gdy kołysana
Lekko się waha, buja na maszcie;
I patrzeć w niebo, i drwić z sułtana”.
 
 
„A teraz bracia dobrze rozważcie,
Oto z daleka wieża drewniana,
Czy ją zapalić? czy zrównać z piaskiem?
Oto na wieży latarnia miga
I brylantowym pali się blaskiem.
Niech moja czajka brzegu dościga,
Ja sam pod zręby ogień podłożę. —
Lecz jeszcze okiem rzucę na morze:
Jak cudny widok! – Tu czajek dwieście,
Które noc kryje i groźna strzeże.
Z dala rząd świateł, Pera przedmieście,
Dalej sofijskie złocone wieże;
Ledwo ich blade widać zarysy
Na ciemnym niebie – — Tam krzew żałoby
Tureckich grobów widać cyprysy.
I w nocy nawet czernią się groby. —
I gwar daleki i morza szumy,
I myśl o wschodnich roi straszydłach:
Zda się, że widzę, jak widmo Dżumy
Płynie nad miastem na czarnych skrzydłach”.
 
 
Już zniknął hetman – czas szybko bieży —
Cicho i głucho – słychać jęk dziki —
To pewno strażnik skonał – Na wieży
Błękitne siarki widać płomyki.
I nagłe światło na morze pada:
Krwawo się czarna fala rumieni,
I twarz miesiąca zagasa blada.
Słychać huk ognia i trzask płomieni,
I ożywione jak malowidłem
Dalekie miasto z minaretami
Z cieniów wypływa – a tu chmurami,
W dymach pożaru zbudzone wrony,
Niekiedy białym migają skrzydłem.
Słychać pisk ptastwa – ogień szalony
Wzmaga się, rośnie. Ogniem owiana,
Straszniejsza niżli widmo pomoru,
Niżli pochodnia w gmachach szatana,
Świeci Kozakom wieża Bosforu.
 
 
„A teraz druhy – hej! do zabawy! —
Dalej, w przedmieścia, gdzie Grek zdradziecki,
Gdzie kryje złoto kupiec wenecki;
Lecz pamiętajcie – gdy świt jaskrawy
Pozłoci niebo, wrócić do łodzi,
I przynieść wiele złota z wyprawy:
Będziemy piastry31 mierzyć na garnce.
Lecz jeśli kogo szatan uwodzi,
Jeśli się z łupu nie wyspowiada?
Niechaj pamięta, w Żmii janczarce
Pięć kul się kryje, biada mu! biada!” —
 
 
Już świta – świta – Ognie pożarów
Gasły przed słońcem – a wschód był krwawy.
Patrzcie! pod miastem chmura kurzawy.
Czy to się zbliża rota janczarów32?
Migają zbroje – Zasiąść na ławy,
I szyję harmat zwrócić do wałów;
Jeśli się zbliżą? wnet stem wystrzałów
Przywitać spachów33 – Nie będzie boju —
Biała chorągiew błysnęła w tłumie,
Posłowie niosą słowa pokoju!
Oto kadzidło hetmańskiej dumie —
Słyszę ich trąby i rozstrojony
Dźwięk surm tureckich, dziki i huczny;
A w tłumie miga kolor zielony:
To jakiś Emir, Basza buńczuczny34.
Koń jego szybki jak błyskawica —
– „Cóż tam Emirze, od twego pana?” —
Emir pozdrowił nisko Hetmana,
I rzekł: – „Syn słońca, a brat księżyca” —
– „Ho!” – przerwał Hetman – „Wasz Sułtan stary
Jak brat księżyca zbladł przed pożarem.
Jeśli cię z jakim przysyła darem,
Chętnie przyjmiemy Sułtana dary;
Lecz póki jestem w brzegach Bosforu,
Póki mam silne prawo zdobyczy,
W darach mieć mogę prawo wyboru. —
 
 
„Pierwsza jest cerkiew – Dla cerkwi w Siczy
Żądam obrazu – Między ikony
Jest w Carogrodzie obraz święcony,
Obraz co płacze rzewnymi łzami;
A gdy go człowiek w morzu zanurzy,
Morze gniewliwe bije falami.
Pieni się, huczy, pryska i burzy,
I póty gniewne podnosi tonie,
Aż pogan statki w falach pochłonie.
Lecz to dla popa – słuchaj, Emirze!
Niech sobie mnichy walczą cudami;
Póki mam szablę i czajki chyże,
I zamek w Siczy, król nad zamkami —
Póki mam tysiąc raźnego chłopa,
Co po obrazie? – Obraz dla popa.
 
19.liman – płytka zatoka przy ujściu rzeki. [przypis edytorski]
20.oczeret – szuwary, roślinność bagienna. [przypis edytorski]
21.torban – chodzi o teorban, szarpany instrument muz. [przypis edytorski]
22.wydać – tu: wyrazić. [przypis edytorski]
23.Synopa – miasto nad M. Czarnym. [przypis edytorski]
24.kaganiec (daw.) – kaganek, lampa. [przypis edytorski]
25.Trebizont – też: Trapezunt, dziś: Trabzon, miasto w Turcji. [przypis edytorski]
26.ulem (z arab.) – uczony muzułmański. [przypis edytorski]
27.harem (z arab.) – prywatna część domu, przeznaczona dla kobiet z rodziny. [przypis edytorski]
28.eunuch (z gr.) – strażnik haremu. [przypis edytorski]
29.gazale Szirazu – chodzi o gatunek perskiej liryki. [przypis edytorski]
30.skoro (daw.) – szybko. [przypis edytorski]
31.piastr – moneta używana na Bliskim Wschodzie. [przypis edytorski]
32.janczarzy (z tur.) – piechota turecka. [przypis edytorski]
33.spach – właść. spahis, oddział ciężkiej jazdy tureckiej. [przypis edytorski]
34.buńczuczny – buntowniczy, waleczny. [przypis edytorski]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
19 haziran 2020
Hacim:
40 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi:

Bu kitabı okuyanlar şunları da okudu