Kitabı oku: «Zebranie amorów», sayfa 3
Scena IV
KUPIDO, MERKURY, APOLLO.
MERKURY
Co tobie, dostojny Apollinie? wyglądasz jakiś posępny.
APOLLO
Powrót boga tkliwości gniewa mnie. Nie podoba mi się ta nagła sympatia Minerwy. Uprzedzam cię, Kupidynie, że niebawem go tu przyprowadzi.
KUPIDO
Co ona chce z tym gratem?
APOLLO
Posłuchać, jak każdy z was będzie rozprawiał o naturze swoich płomieni, i osądzić, którego darom należy oddać prym21 w tej potrzebie: o tym właśnie mam cię uwiadomić.
KUPIDO
Tym lepiej, do kroćset! Tym lepiej; to mnie rozerwie. Bądź spokojny, nie ma się co obawiać; mój szanowny kolega niewiele tężej rozprawia niż rani.
MERKURY
Wierzaj mi, idź przygotuj się bodaj przez chwilę.
KUPIDO
Na honor, dobra rada; idę skupić się nieco na łonie Bachusa; ma on winko szampańskie o cudownej wprost wymowie; znajdę w nim mą obronę gotowiuteńką. Do widzenia, przyjaciele, gotujcie mi wieńce wawrzynu.
Scena V
MERKURY, APOLLO.
APOLLO
Darmo nadrabia miną: w kancelarii Olimpu wiatr wieje nie na jego korzyść, lękam się o wynik.
MERKURY
No i cóż? Co tobie na tym zależy? Choćby jego rywal i wrócił do mody, i tak będziesz źródłem natchnienia tych, którzy zapragną opiewać swoje kochanki.
APOLLO
Ech, do kaduka! To wielka różnica; piosenki nie będą tak ładne. Będzie się opiewało tylko uczucia, a to jest temat dość płaski.
MERKURY
Płaski? A cóż ty chcesz aby opiewano?
APOLLO
Co ja chcę? Czy potrzeba Merkuremu łopatą kłaść do głowy? Pieszczotę, płochość22, szał: w ogóle coś, co się dzieje.
MERKURY
Och, masz słuszność, nie zastanowiłem się: w istocie, to przedmiot pieprzniejszy, żywszy.
APOLLO
Bez porównania; i o wiele przystępniejszy. Cały świat zrozumie fakta, czyny.
MERKURY
Tak, wszyscy po trochu uprawiają gesty.
APOLLO
A czują nie wszyscy. Są serca tak materialne, że pojmują uczucie dopiero wówczas, gdy je przenieść na kanwę bardzo zrozumiałą.
MERKURY
Można im wytłumaczyć duszę jedynie za pośrednictwem ciała.
APOLLO
Masz słuszność; i trzeba przyznać, że poezja miłosna o wiele lepiej przemawia w tych wypadkach. Dziś, kiedy pobudzam natchnienie do kupletu, piosnek lub innych wierszyków, czuję się jakoś swobodniej, mogę sobie dać folgę. Cóż za tematy! Filis, którą się oblega, która walczy, i broni się dość licho; piękne ramię, które tulimy do swego; ubóstwiana ręka, którą przyciskamy do ust; Filis się gniewa; już, żywo, jesteś u jej nóg; roztkliwia się, łagodnieje; westchnienie wydziera się jej z piersi… Ach! Sylwandrze!… Ach! Filis!… Wstań, ja każę… Jak to! Okrutna, moje zapały… Przestań, nie mogę już; zostaw mnie… Spojrzenia, żary, słodycze – to czarujące. Czujesz całą żywość, łatwość tych przedmiotów? Rodzić takie natchnienia to dla mnie zabawka: toteż nigdy nie widział świat tylu poetów.
MERKURY
I których poezja niewiele cię kosztuje. Filis ponosi wszystkie koszta.
APOLLO
Bez wątpienia: natomiast, gdyby bóg tkliwości znowu wrócił do mody, bywajcie zdrowe rączki, bywajcie zdrowe ramiona: Filidy wnet postradałyby to wszystko.
MERKURY
Tym bardziej byłyby urocze i z pewnością ceniono by je wyżej. Ale pozwól mi powitać Prawdę, która nadchodzi
Scena VI
MERKURY, APOLLO, PRAWDA.
MERKURY
W porę przybywasz, bogini; zgromadzenie zacznie się niebawem.
PRAWDA
Oto jestem. Zabawiłam się tylko chwilę, rozmawiając z Minerwą o wyborze, jakim się kierowała, zapraszając bóstwa na wiadomą ceremonię.
APOLLO
Wolno zapytać, o kim mówiłaś, bogini?
PRAWDA
O kim? O tobie.
APOLLO
Prosto powiedziane. I cóż mówiłaś?
PRAWDA
Mówiłam… Ale to niemała śmiałość w ten sposób zapytywać Prawdę! Obstajesz przy tym?
APOLLO
Nie lękam się niczego. Mów.
MERKURY
Śmiało!
APOLLO
Co mówiłaś o mnie?
PRAWDA
Dobre i złe; więcej złego niż dobrego. Pytaj dalej, a dopytasz się.
APOLLO
I cóż można złego powiedzieć o bogu, który mocen jest natchnąć darem wymowy i miłością sztuk pięknych?
PRAWDA
Och, twoje dary są wyśmienite; mówiłam o nich jak najlepiej; ale tyś do nich niepodobny.
APOLLO
Czemu?
PRAWDA
Temu, że pochlebiasz, że kłamiesz i że jesteś kazicielem dusz ludzkich.
APOLLO
Powoli, jeśli łaska; ależ cię ponosi!
PRAWDA
Jednym słowem, prawdziwym szarlatanem.
APOLLO
Przestań, bo czuję, że się pogniewam.
MERKURY
Daj jej skończyć; to zabawne, co mówi.
APOLLO
Mnie to wcale nie bawi. Cóż to wszystko ma znaczyć? Czym zasłużyłem…?
PRAWDA
Rumienisz się: nie dla23 swych błędów, ale z przyczyny wyrzutów, jakie ci za nie robię.
MERKURY
do Apollina
Nie zachwycają cię te jej subtelne rozróżnienia?
APOLLO
Bogini, przywodzisz mnie do ostateczności.
PRAWDA
Stawiam ci zwierciadło przed oczy. Pomścij się swoją poprawą.
APOLLO
Z czegóż się mam poprawić?
PRAWDA
Z przedajnego i kupieckiego rzemiosła, jakie uprawiasz. Ot, za wszystkie wody trwogo Hipokrenu24, twego Parnasu25, twego dowcipu i poloru nie dałabym ździebełka; jak i za twoich dziewięć Muz, które noszą nazwę „czystych sióstr”, a to po prostu dziewięć starych hultajek, którymi się posługujesz do płatania figlów. Jeśliś bogiem wymowy, poezji, dowcipu, podtrzymujesz te posłannictwa z godnością! Mówmy szczerze: czy nie ty dyktujesz wszystkie pochlebstwa i panegiryki, jakie rozdaje się dokoła? Jesteś tak nawykły kłamać, że, kiedy zdarzy ci się chwalić cnotę, nie znać ani śladu twego dowcipu: nie wiesz wprost, jakich słów użyć.
MERKURY
Ona niezupełnie mówi od rzeczy. Zauważyłem, że udawanie idzie ci lepiej niż co insze.
PRAWDA
Powiadam wam, nie ma nic równie płaskiego jak on, kiedy nie kłamie. Jeśli kto w istocie zasługuje na pochwałę, komplement pana Apollina zawsze wypadnie dość licho. Ale w świecie bajeczności, oho! tam święci tryumfy. Zbiera pęk wszelakich cnót i rzuca je na głowę: Bierz, masz, upij się tym stekiem bredni i szalbierstwa!
APOLLO
Ależ…
PRAWDA
Nie ma ależ. Twoje szumne dedykacje, na przykład?
MERKURY
Och, daruj mu je, z łaski swojej. Nikt ich nie czyta.
PRAWDA
Tu i ówdzie zdarzy się to lub owo, na co mogę się zgodzić. Kiedy otwieram książkę i widzę nazwisko zacnej osoby na czele, cieszy mnie to; ale otwieram inną; również zwraca się do osoby nieporównanej, wyjątkowej; otwieram setną, tysiączną, wszystkie przypisano samym cudom cnoty i zasługi. Gdzież przebywają te wszystkie cuda? Gdzie się kryją? Czym się dzieje, że osoby naprawdę godne pochwały są tak rzadkie, a owe wspaniałe dedykacje tak częste? Cyfry powinny być równe, albo nie jesteś w mych oczach uczciwym bogiem. Toć więcej niż tysiąc spotkałam dedykacji, w których powiadasz: „Niech skromność Waszej Wysokości się uspokoi”. Zatem, musiałbym spotkać tysiąc skromnych Wysokości. Rzetelnie powiedz: podejmujesz się wskazać miejsce ich pobytu? Sam wyciągnij wniosek.