Kitabı oku: «Don Juan», sayfa 5
SCENA DRUGA
DON JUAN, SGANAREL, ŻEBRAK.
SGANAREL
Hola! Hej! Człowieku! Hej tam! Kumie! Hej, przyjacielu! Słóweczko, jeżeli łaska. Bądź tak uprzejmy pokazać nam, którędy iść do miasta.
ŻEBRAK
Idźcie tylko panowie wciąż tą samą drogą i wykręćcie na prawo, kiedy będziecie na skraju lasu; ale radzę wam, miejcie się dobrze na baczności, bo od jakiegoś czasu krążą tu złodzieje.
DON JUAN
Bardżom ci obowiązany, przyjacielu; dziękuję z serca.
ŻEBRAK
Wspomóżcie mnie, dobry panie, jakowąś jałmużną.
DON JUAN
A, a! Rada twoja nie była bezinteresowna, jak widzę.
ŻEBRAK
Jestem biedny człowiek, panie; od dziesięciu lat żyję samotnie w tym lesie. Nie omieszkam prosić nieba, aby zesłało na was wszelkie dobro.
DON JUAN
Ech, prośże nieba, aby ci dało ubranie na grzbiet, a nie troszcz się o sprawy drugich.
SGANAREL
Widać, poczciwcze, nie znasz jeszcze mego pana; on wierzy tylko, że dwa a dwa jest cztery, a cztery i cztery ośm.
DON JUAN
Cóż ty robisz, człowieku, w tym lesie?
ŻEBRAK
Proszę codziennie niebios za pomyślność poczciwych ludzi, którzy mi dają jałmużnę.
DON JUAN
No, w takim razie musi ci się wcale33 dobrze powodzić?
ŻEBRAK
Ach, panie, niestety, znajduję się w najstraszliwszej nędzy.
DON JUAN
Żartujesz chyba: człowiek, który co dzień zasyła modły do nieba, nie może być chyba w złych interesach.
ŻEBRAK
Upewniam pana, że najczęściej nie mam co do ust włożyć: ani kawałka suchego chleba.
DON JUAN
To dziwne, doprawdy. Jak widzę, twoje starania spotyka dość licha nagroda. Ha, ha! czekaj: dostaniesz natychmiast całego luidora34, jeżeli mi zaklniesz siarczyście.
ŻEBRAK
Ach, panie! Pan chciałby, abym ja taki grzech popełnił?
DON JUAN
Myśl tylko o tym, czy masz ochotę zarobić dukata, czy nie; o, patrz, dam ci go w tej chwili, jeżeli tylko przeklniesz. No, żywo, przeklinaj i bierz pieniądze.
ŻEBRAK
Panie…
DON JUAN
Inaczej nic nie dostaniesz.
SGANAREL
No, no, przeklnijże trochę; to tam nic wielkiego.
DON JUAN
Bierz, o, widzisz, masz; ale zaklnij wprzódy.
ŻEBRAK
Nie, panie, wolę umrzeć z głodu.
DON JUAN
No, masz, masz, daję ci go przez miłość ludzkości. Rozglądając się po lesie: Ale co ja widzę? Trzech drabów opadło jakiegoś człowieka! To siły zbyt nierówne; nie mogę pozwolić na taką nikczemność. Dobywa szpady i spieszy w stronę walczących.
SCENA TRZECIA
SGANAREL
sam.
Istny wariat z tego pana! Samemu się pakować w niebezpieczeństwo, które go nie szukało! Ale na honor, pomoc była skuteczna: we dwóch przepędzili tamtych gdzie pieprz rośnie.
SCENA CZWARTA
DON JUAN, DON KARLOS, SGANAREL w głębi sceny.
DON KARLOS
wkładając szpadę do pochwy:
Spieszna ucieczka opryszków świadczy, jak dzielną pomocą było pańskie ramię. Pozwólcie, panie, iż złożę wam dzięki za czyn tak szlachetny i…
DON JUAN
Och, nie uczyniłem nic, czego byś pan również nie uczynił na moim miejscu. Wszakże nasz własny honor wchodzi w grę w takim wypadku: postępek łotrów był tak nikczemny, że nie przeszkodzić mu, znaczyłoby niemal stać ich się wspólnikiem. Ale jakim sposobem dostałeś się pan w ich ręce?
DON KARLOS
Zbłądziwszy przypadkiem, odłączyłem się od mego brata i całego orszaku. Kiedy starałem się ich odszukać, natknąłem się na tych łotrzyków, którzy najpierw ubili mi konia, następnie zaś, gdyby nie pańskie męstwo, byliby ze mną zrobili to samo.
DON JUAN
Czy zamierza pan się udać w stronę miasta?
DON KARLOS
Tak, lecz nie po to, aby doń wstępować. Jesteśmy zniewoleni, wraz z bratem, błąkać się po okolicy dla jednej z owych bolesnych spraw, które zmuszają szlachcica, aby siebie i rodzinę poświęcił surowym prawidłom35 własnego honoru. Najsmutniejsze w takim położeniu jest to, że nawet najpomyślniejszy wynik jest zawsze opłakany, i że poszkodowany, o ile się nie rozstanie z życiem, musi przynajmniej rozstać się z ojczyzną. To jest, moim zdaniem, prawdziwa niedola godności szlachcica, że, choćby sam był najzacniejszym i najstateczniejszym człowiekiem, wymagania honoru czynią go w każdej chwili zawisłym36 od cudzych wybryków. Życie jego, spokój i mienie zależą wprost od fantazji lada zuchwalca, któremu się spodoba wyrządzić mu jakąś zniewagę, z rzędu tych, które tylko śmiercią dadzą się oczyścić.
DON JUAN
Ma w zamian tę osłodę, że to samo niebezpieczeństwo i to samo przykre położenie staje się udziałem owych, którym przyszła fantazja wyrządzić taką lekkomyślną obrazę. Ale czy byłoby niedyskrecją zapytać, o jaką to sprawę idzie?
DON KARLOS
Rzeczy zaszły tak daleko, że nie ma powodu robić tajemnicy. Skoro zniewaga raz stała się jawną, honor nie zasadza się na tym, aby ukrywać hańbę, lecz aby nadać rozgłos zemście i zgoła całemu światu obwieścić nasze zamiary. Nie będę tedy taił, że przedmiotem zniewagi, która woła dziś naszej pomsty, jest siostra nasza, uwiedziona i porwana z klasztoru; sprawcą zaś czynu niejaki don Juan, syn don Ludwika Tenorio. Szukamy go od kilku dni; dziś spieszyliśmy za jego tropem wedle zeznań jednego z ludzi, który zdradził nam, że jego pan wyjechał konno, w orszaku kilku sług i udał się wzdłuż tego wybrzeża. Jednak wszystkie nasze starania były bezskuteczne, i próżno staramy się dojść, gdzie on się może ukrywać.
DON JUAN
Czy pan go znasz, tego don Juana?
DON KARLOS
Nie, nie widziałem go na oczy; znam go jedynie z obrazu, skreślonego mi przez brata. Tyle wiem, że zażywa on bardzo nieszczególnej sławy, i życie jego…
DON JUAN
Wstrzymaj się pan, proszę. Jestem z nim w dość bliskiej przyjaźni i byłoby poniekąd ujmą dla mnie, gdybym pozwolił źle mówić o nim w mojej obecności.
DON KARLOS
Przez wzgląd na pana zatem nic więcej już nie powiem. Uratowałeś mi życie, niechże więc choć w ten drobny sposób okażę ci wdzięczność, iż, w obecności twojej, zamilczę o osobie, z którą cię wiążą jakieś stosunki, a o której ja, niestety, tylko źle mówić mogę. Jednak, jakkolwiek jesteś jego przyjacielem, śmiem przypuszczać, że nie pochwalasz jego postępku i nie dziwisz się, iż szukamy na nim pomsty za to, co uczynił.
DON JUAN
Przeciwnie, pragnę wam w tym dopomóc i oszczędzić trudów. Jestem przyjacielem don Juana, na to już nie ma rady; nie mogę się jednak zgodzić, aby miał bezkarnie obrażać ludzi szlachetnie urodzonych, i przyrzekam wam, iż otrzymacie odeń zadośćuczynienie.
DON KARLOS
I cóż za zadośćuczynienie można otrzymać za taką zniewagę?
DON JUAN
Wszelkie, jakiego wasz honor zapragnie. Porzućcie zatem dalsze poszukiwania, a ja zobowiązuję się dostawić don Juana, kiedy i gdzie się wam spodoba.
DON KARLOS
Słodka to nadzieja dla serc znękanych hańbą; jednak po tym, co panu zawdzięczam, byłoby dla mnie niezmiernie bolesną rzeczą widzieć pana stającego po przeciwnej stronie.
DON JUAN
Jestem tak przywiązany do don Juana, że nie mógłbym się nie bić, kiedy on się bije; bądź co bądź, odpowiadam za niego jak za siebie samego, i wystarczy tylko, jeśli pan powie, gdzie się ma stawić do waszych usług.
DON KARLOS
Ach, jakiż los okrutny! Trzebaż, abym ci był winien życie i aby don Juan był właśnie twoim przyjacielem!
SCENA PIĄTA
DON ALONZO, DON KARLOS, DON JUAN, SGANAREL.
DON ALONZO
mówi do swoich ludzi, nie widząc don Karlosa ani don Juana:
Dajcie pić koniom i prowadźcie je za mną; pragnę przejść nieco piechotą. Spostrzegając obydwu: O nieba! Co ja widzę? Jak to! bracie, ty tutaj, razem z naszym śmiertelnym wrogiem!
DON KARLOS
Śmiertelnym wrogiem?
DON JUAN
kładąc dłoń na rękojeści szpady:
Tak, ja jestem don Juan Tenorio. Przewaga liczebna, którą macie po swojej stronie, nie zmusi mnie pewnie do ukrywania nazwiska.
DON ALONZO
dobywając szpady:
Ha, zdrajco, musisz zginąć i… Sganarel chowa się.
DON KARLOS
Ach, bracie, wstrzymaj się. Jestem mu winien życie; bez pomocy jego ramienia poległbym z ręki opryszków, którzy mnie opadli.
DON ALONZO
I ty chciałbyś, aby ten wzgląd wstrzymał naszą zemstę? Usługa oddana przez rękę wroga nie może nas krępować w niczym. Jeżeli zmierzymy to zobowiązanie ze zniewagą, którą nam wyrządził, wdzięczność twoja jest śmieszną po prostu, bracie. Honor jest rzeczą nieskończenie droższą od życia, i zaprawdę nic nie jesteśmy winni temu, kto nam ocala życie, wydarłszy wprzódy honor.
DON KARLOS
Znam, bracie, różnicę, jaką powinien czynić szlachcic pomiędzy jednym a drugim. Poczucie mej wdzięczności nie zaciera bynajmniej świadomości zniewagi; lecz chciej pozwolić, abym mu tu na miejscu oddał to, czego mi użyczył, abym odwłoką naszej zemsty spłacił dług, który zaciągnąłem, i pozwolił mu bodaj przez kilka dni cieszyć się owocem swego dobrodziejstwa.
DON ALONZO
Nie, nie, odwlekać zemstę znaczyłoby ją narażać, a sposobność mogłaby już nie wrócić. Niebo zsyła ją nam w ręce, naszą rzeczą jest z niej korzystać. Kiedy honor zraniony jest tak śmiertelnie, nie czas myśleć o innych względach; jeśli ty wzdragasz się użyczyć swej dłoni, wystarczy jeśli się usuniesz i mojej zostawisz chwałę zadośćuczynienia.
DON KARLOS
Zaklinam cię, bracie…
DON ALONZO
Każde słowo jest tu zbyteczne: musi umrzeć!
DON KARLOS
Wstrzymaj się, powtarzam, bracie. Nie ścierpię, aby ktoś godził na jego życie. Przysięgam wobec nieba, że będę go bronił, że to życie, które on ocalił, stanie się dla niego szańcem. Nim go dosięgnie twa szpada, mnie pierwej musi ugodzić.
DON ALONZO
Jak to? Stajesz przeciw mnie po stronie wroga? Miast pałać na jego widok tą samą wściekłością, która mnie porusza, dajesz się uwieść niewczesnej37 ludzkości38!
DON KARLOS
Bracie, okażmy umiarkowanie w czynie, którego pobudką jest sprawiedliwość, i nie mścijmy naszego honoru z porywczością, jaka tobą miota w tej chwili. Miejmy odwagę, lecz bądźmy zdolni nad nią panować; okażmy hart, który nie ma nic wspólnego z dzikością, i który czyni, co postanowi, w pełni jasnego rozumu, nie zaś pod wpływem ślepego gniewu. Nie chcę, bracie, zostać dłużnikiem mego wroga; zaciągnąłem względem niego zobowiązanie, które spłacić jest mym pierwszym prawem. Zemsta nasza, choć odroczona, nie straci swego blasku; przeciwnie, raczej zyska: okoliczność ta tym bardziej stanie się w oczach świata rękojmią39 naszej sprawy.
DON ALONZO
O, cóż za niecna słabość i straszliwe zaślepienie! Narażać w ten sposób sprawę swego honoru dla40 śmiesznych skrupułów urojonego zobowiązania!
DON KARLOS
Nie, nie, bracie, nie lękaj się o to. Jeśli popełniam błąd, będę umiał go naprawić. Biorę na siebie całą troskę obmycia naszego honoru. Wiem, jakie obowiązki on na nas nakłada: zwłoka jednego dnia, wynikła z uczuć naturalnej wdzięczności, zdoła jedynie powiększyć zapał, którym płonę. Don Juanie, widzisz, że czynię, co mogę, aby ci oddać twoje dobrodziejstwo; możesz stąd wnosić, że z tym samym zapałem wywiążę się z mego obowiązku i że nie mniej będę skory w tym, aby ci odpłacić twą zniewagę, co twoją szlachetność. Nie chcę żądać od ciebie, abyś się tłumaczył ze swoich uczuć: zostawiam ci swobodę zastanowienia się, jaką drogę obierzesz. Znasz doniosłość obelgi, którąś wyrządził: twemu własnemu sądowi zostawiam więc zadośćuczynienie, którego ona wymaga. Dla zaspokojenia nas istnieją środki łagodne; istnieją również gwałtowne i krwawe: jednakże, jaki bądź zrobisz wybór, dałeś mi słowo, iż don Juan uczyni nam zadość w całej pełni. Pomnij, aby się to przyrzeczenie ziściło, i wiedz, że od tej chwili mam obowiązki tylko względem własnego honoru.
DON JUAN
Niczego od pana nie żądałem, a co przyrzekłem, dotrzymam.
DON KARLOS
Chodźmy, bracie; wierz mi, to chwilowe ustępstwo nie przyniesie żadnej ujmy powadze naszego obowiązku.
SCENA SZÓSTA
DON JUAN, SGANAREL.
DON JUAN
Hola! hej! Sganarelu!
SGANAREL
wychodząc z ukrycia: Słucham.
DON JUAN
Jak to, łotrze! Ty umykasz, gdy mnie napadają?
SGANAREL
Niech mi pan wybaczy, tylko kawałeczek odszedłem. Zdaje mi się, że ta suknia41 posiada własności rozwalniające, i że, gdy ją kto włoży, to tak jakby zażył na przeczyszczenie.
DON JUAN
Bierzże cię licho, błaźnie! Okryj przynajmniej swoje tchórzostwo przyzwoitszym płaszczem. Wiesz, kto jest ten, komu uratowałem życie?
SGANAREL
Ja? Nie.
DON JUAN
Brat Elwiry.
SGANAREL
Brat…
DON JUAN
Zresztą jakiś dzielny człowiek. Zachował się bardzo po rycersku, i żal mi, że muszę mieć z nim sprawę.
SGANAREL
Bardzo by panu było łatwo załagodzić wszystko.
DON JUAN
Tak; ale uczucie moje do donny Elwiry już się zużyło, a wszelkie więzy nie odpowiadają memu usposobieniu. Lubię swobodę w miłości, wiesz o tym; nie umiałbym się pogodzić z tym, aby zamknąć swoje serce w czterech ścianach. Mówiłem ci już ze dwadzieścia razy: mam jakąś naturalną skłonność, aby ulegać wszystkiemu, co mnie pociąga. Serce moje należy do wszystkich pięknych kobiet, każda ma prawo brać je po kolei i władać nim, jak długo zdoła. Ale cóż to za wspaniały budynek między tymi drzewami?
SGANAREL
Jak to, pan nie wie?
DON JUAN
Nie, doprawdy.
SGANAREL
Dobryś! Przecież to grobowiec, który komandor rozpoczął właśnie budować, kiedyś go pan uśmiercił.
DON JUAN
Prawda, masz słuszność. Nie wiedziałem, że to w tej stronie. Istne cuda słyszałem o tej budowli, również jak i o posągu komandora. Chętnie je zobaczę.
SGANAREL
Ej, panie, niech pan tam nie idzie.
DON JUAN
Dlaczego?
SGANAREL
To jakoś niegrzecznie odwiedzać człowieka, którego się zabiło.
DON JUAN
Przeciwnie, właśnie ta wizyta będzie dowodem mej uprzejmości i powinien ją wdzięcznie przyjąć, jeśli jest człowiekiem dobrze wychowanym. No, chodźmyż do środka. Grobowiec się otwiera, widać wewnątrz posąg komandora.
SGANAREL
Ach, jakie to piękne; cóż za piękne rzeźby! Co za piękny marmur! Jakie piękne kolumny! Ach, jakie to wszystko piękne! Cóż pan na to powiada?
DON JUAN
Że dalej nie mogłaby się posunąć ambicja nieboszczyka. Co mnie najbardziej zdumiewa, to to, że człowiek, który za życia zadowalał się dość skromnym mieszkaniem, zapragnął posiadać tak wspaniałe wówczas, gdy mu już ono na nic się nie przyda.
SGANAREL
Oto posąg.
DON JUAN
Tam do kata! Wcale mu do twarzy w tym stroju rzymskiego imperatora.
SGANAREL
Na honor, panie, pięknie odrobione. Zdaje się, że jest żywy i że przemówi lada chwila. Spogląda na nas takim wzrokiem, że gdybym tu był sam, doprawdy miałbym duszę na ramieniu. Mnie się zdaje, że on wcale nie jest kontent42 z naszego widoku.
DON JUAN
To byłoby bardzo brzydko z jego strony; dowiódłby, że nie umie ocenić zaszczytu, który mu wyświadczam. Spytaj go, czy zechce przyjść do mnie na wieczerzę.
SGANAREL
Ja myślę, proszę pana, że on już tego nie potrzebuje.
DON JUAN
Spytaj, powiadam.
SGANAREL
Czy pan żartuje? Trzeba by chyba być wariatem, żeby przemawiać do posągu.
DON JUAN
Czyń, co ci każę.
SGANAREL
Cóż za szaleństwo! Panie komandorze… na stronie: Śmieję się z własnej głupoty, ale to mój pan zmusza mnie do tego. Głośno: Panie komandorze, mój pan, don Juan, zapytuje, czy chcesz mu uczynić ten zaszczyt i przybyć doń na wieczerzę. Posąg kiwa głową. Ha!
DON JUAN
Co to jest, co się stało? Powiedz! Będziesz-że raz gadał?
SGANAREL
kiwając głową jak posąg:
Posąg…
DON JUAN
I cóż, co ty bredzisz, hultaju?
SGANAREL
Mówię panu, ze posąg…
DON JUAN
I cóż, posąg? Zatłukę cię, jeżeli nie będziesz gadał.
SGANAREL
Posąg skinął głową.
DON JUAN
A, bałwan przeklęty!
SGANAREL
Skinął głową, powiadam panu, nic prawdziwszego pod słońcem. Niechże się pan sam z nim rozmówi, aby się przekonać. Może…
DON JUAN
Chodź, ciemięgo, chodź. Pokażę ci jak na dłoni całe twoje tchórzostwo. Uważaj. Czy pan komandor raczy przyjść do mnie na wieczerzę? Posąg znowu kiwa głową.
SGANAREL
Nie chciałbym już tego oglądać ani za dziesięć dukatów. I cóż, panie?
DON JUAN
Et, chodźmy stąd.
SGANAREL
sam:
Lubię tych mędrków, co to w nic nie chcą wierzyć.