Kitabı oku: «Nie igra się z miłością», sayfa 6
SCENA CZWARTA
Wchodzi Chór.
CHÓR
Ani gadania, coś dziwnego dzieje się w zamku. Kamilla odrzuciła rękę Perdykana; dziś wraca do klasztoru, z którego przybyła. Ale mam wrażenie, że wielmożny pan kuzynek pocieszył się z Rozalką. Niestety! biedna dziewczyna nie wie, na jakie niebezpieczeństwo się naraża, słuchając pięknych słówek młodego i dwornego panicza.
PANI PLUCHE
wchodząc
Prędko, prędko, siodłać mi osła!
CHÓR
Czy przesuniesz się jak lekki sen, czcigodna damo? Czy zechcesz tak rychło dosiąść z powrotem biednego bydlątka, które z takim smutkiem panią nosi?
PANI PLUCHE
Dziękować Bogu, moje drogie chamy, nie umrę tutaj.
CHÓR
Umrzyj jak najdalej, słodka pani Pluche; umrzyj nieznana w zatęchłej piwnicy. Będziemy się modlili za twe czcigodne zmartwychwstanie.
PANI PLUCHE
Oto nadchodzi moja pani. wchodzi Kamilla Droga Kamillo, wszystko gotowe do odjazdu; baron złożył rachunki, mój osieł już osiodłany.
KAMILLA
Do czarta z tobą i z twoim osłem! nie jadę dzisiaj.
Wychodzi.
CHÓR
Co to ma znaczyć? Jejmość Pluszowa zbladła ze zgrozy; jej fałszywe włosy usiłują się jeżyć, pierś faluje ze świstem, a palce wyciągają się i gną kurczowo.
PANI PLUCHE
Jezusie, Mario! Kamilla zaklęła!
Wychodzi.
SCENA PIĄTA
Wchodzą baron i Bridaine.
BRIDAINE
Panie baronie, muszę z panem pomówić na osobności. Syn pański umizga się do chłopianki.
BARON
Nonsens, mój przyjacielu.
BRIDAINE
Widziałem go wyraźnie, jak prowadził się z nią przez zarośla pod rękę; nachylał się jej do ucha i przyrzekał się ożenić.
BARON
To potworne.
BRIDAINE
To zupełnie pewne; uczynił jej poważny podarek, który ta mała pokazała matce.
BARON
O nieba! poważny, Bridaine? W czym poważny?
BRIDAINE
Wagą i znaczeniem. Dał jej złoty łańcuszek, który nosił przy czapce.
BARON
Przejdźmy do gabinetu; sam nie wiem, co mam myśleć.
Wychodzą.
SCENA SZÓSTA
Pokój Kamilli. – Wchodzą Kamilla i pani Pluche.
KAMILLA
Powiadasz, że wziął mój list?
PANI PLUCHE
Tak, moje dziecko; podjął się zanieść go na pocztę.
KAMILLA
Idź do salonu, moja Pluche, i bądź tak uprzejma powiedzieć Perdykanowi, że czekam go tutaj. pani Pluche wychodzi Czytał mój list, to pewne; scena w lesie to zemsta, tak samo jak jego miłość do Rozalki. Chciał mi dowieść że kocha inną, i udać obojętność mimo swej urazy. Czyżby on mnie kochał? uchyla kotarę Jesteś, Rozalko?
ROZALKA
wchodząc
Tak, mogę wejść?
KAMILLA
Słuchaj mnie, dziecko; czy pan Perdykan zaleca się do ciebie?
ROZALKA
Ach… tak.
KAMILLA
Co sądzisz o tym, co ci rzekł dziś rano?
ROZALKA
Dziś rano? Gdzie?
KAMILLA
Nie udawaj. – Dziś rano, przy źródle, w lasku.
ROZALKA
Widziała mnie Kamilka?
KAMILLA
Głuptasku! Nie, nie widziałam cię. Ładne ci rzeczy opowiadał, nieprawdaż? Załóżmy się, że przyrzekł ożenić się z tobą.
ROZALKA
Skąd Kamilka wie?
KAMILLA
Co ci o to, skąd wiem? Czy wierzysz w te obietnice, Rozalko?
ROZALKA
Jakżebym miała nie wierzyć? Panicz by mnie oszukiwał? Po co?
KAMILLA
Perdykan nie ożeni się z tobą, moje dziecko.
ROZALKA
Och…! Nie wiem…
KAMILLA
Kochasz go, biedna dziewczyno; nie ożeni się z tobą i w tej chwili dam ci dowód. Zostań za tą kotarą; nadstaw tylko ucha i wejdź, kiedy cię zawołam. Rozalka wychodzi Mniemałam, że dopełniam aktu zemsty, czyżbym spełniała akt miłosierdzia? Biedna dziewczyna jest zakochana. wchodzi Perdykan Dzień dobry, kuzynie, siadaj.
PERDYKAN
Co za strój, Kamillo? Komu chcesz w głowie zawrócić?
KAMILLA
Może tobie. Przykro mi, że nie mogłam przybyć na schadzkę, jak o to prosiłeś; miałeś mi coś do powiedzenia?
PERDYKAN
na stronie
To mi, na honor, kłamstewko wcale ostre, jak na jagniątko bez zmazy; widziałem ją za drzewem, słuchała naszej rozmowy. głośno Chciałem się tylko z tobą pożegnać, Kamillo; myślałem, że jedziesz, widzę jednakże, że twój koń stoi w stajni, a i ten strój nie bardzo mi wygląda na podróżny.
KAMILLA
Lubię dysputy; nie jestem pewna, czy nie mam jeszcze ochoty wykłócić się z tobą.
PERDYKAN
Na co zda się kłócić, skoro nie ma widoków pojednania? Cała przyjemność sprzeczki to zawarcie pokoju.
KAMILLA
Czy jesteś pewien, że nie chcę go zawrzeć?
PERDYKAN
Nie drwij, nie czuję się na siłach, aby ci stawić czoło.
KAMILLA
Chciałabym, aby się ktoś do mnie zalecał; nie wiem, czy to dlatego że jestem w nowej sukni, ale mam ochotę się bawić. Wspominałeś mi o przechadzce w pole; dobrze, chodźmy; puśćmy się łódką; mam ochotę zjeść obiad gdzieś na łące albo też wałęsać się po lesie. Czy będziemy mieli księżyc dziś wieczór? To szczególne, nie masz na palcu pierścionka, który ci dałam?
PERDYKAN
Zgubiłem.
KAMILLA
Toteż ja go znalazłam; masz, Perdykanie, oto jest.
PERDYKAN
Czy podobna? Gdzie znalazłaś?
KAMILLA
Patrzysz, czy mam mokre ręce, nieprawdaż? W istocie, zniszczyłam klasztorną sukienkę, aby wydobyć to dziecinne cacko ze źródełka. Dlatego przebrałam się i, powiadam ci, to mnie odmieniło. Włóżże11 go na palec.
PERDYKAN
Wydobyłaś ten pierścionek z wody, Kamillo, narażając się na niebezpieczeństwo? Czy to sen? Tak, to ten sam, kładziesz mi go na palec! Ach, Kamillo, czemu mi zwracasz ten smutny zakład szczęścia, które już nie istnieje? Mów, ty zalotna i niebaczna dziewczyno, czemu jedziesz? Czemu zostajesz? Czemu z godziny na godzinę zmieniasz wygląd i barwę, tak jak kamień w tym pierścionku mieni się za każdym promieniem słonecznym?
KAMILLA
Czy znasz serce kobiet, Perdykanie? Czy jesteś pewien ich niestałości i czy wiesz, żali12 w istocie odmieniają myśl, odmieniając niekiedy mowę? Niektóre z nas mówią, że nie… Bez wątpienia, trzeba nam często grać komedię, często kłamać; widzisz, że jestem szczera; ale czy jesteś pewien, że wszystko kłamie w kobiecie, wówczas gdy język jej kłamie? Czyś się dobrze zastanowił nad przyrodą tej wątłej i namiętnej istoty; nad surowością, z jaką świat ją sądzi, nad zasadami, jakie jej narzuca? I kto wie, czy, zmuszona oszukiwać świat, główka tego małego stworzonka bez mózgu nie może w tym zasmakować i kłamać niekiedy dla zabawki, z kaprysu, tak jak kłamie z konieczności?
PERDYKAN
Nie rozumiem tego, co mówisz, sam nie kłamię nigdy. Kocham cię, Kamillo, oto wszystko, co wiem.
KAMILLA
Mówisz, że mnie kochasz i nie kłamiesz nigdy.
PERDYKAN
Nigdy.
KAMILLA
Oto wszelako osoba, która mówi, iż zdarza ci się to niekiedy. uchyla kotarę; w głębi widać Rozalkę zemdloną na fotelu Co odpowiesz temu dziecku, Perdykanie, kiedy zażąda od ciebie rachunku z twoich słów? Jeżeli nigdy nie kłamiesz, czym się dzieje13, iż ona zemdlała, słysząc, jak mówisz, że mnie kochasz? Zostawiam cię z nią; staraj się ją ocucić.
Chce wyjść.
PERDYKAN
Chwilę jeszcze, Kamillo, wysłuchaj mnie.
KAMILLA
Co mi chcesz powiedzieć? mów do Rozalki. Ja ciebie nie kocham; ja nie poszłam przez urazę wyciągać to nieszczęsne dziecko z jej chatki, aby zeń uczynić przynętę, zabawkę; nie mówiłam nieopatrznie do niej płomiennych słów przeznaczonych dla innej; nie udałam, że rzucam dla niej precz pamiątki drogiej przyjaźni; nie włożyłam jej łańcucha na szyję; nie powiedziałam, że się z nią ożenię.
PERDYKAN
Słuchaj mnie, słuchaj mnie!
KAMILLA
Czy nie uśmiechnąłeś się przed chwilą, kiedym powiedziała, że nie mogłam przyjść do źródła? Więc tak, dobrze, byłam i słyszałam wszystko; ale, Bóg mi świadkiem, nie chciałabym tam odgrywać twojej roli. Co zrobisz teraz z tą dziewczyną, kiedy przyjdzie, z twoimi palącymi całusami na wargach, pokazać ci z płaczem ranę, jaką jej zadałeś? Chciałeś się zemścić na mnie, nieprawdaż, ukarać za list pisany do klasztoru? Chciałeś wypuścić na mnie za wszelką cenę jakąś strzałę, która by mnie mogła ugodzić; i nie dbałeś oto, że twoja zatruta strzała przeszyje to dziecko, byleby mnie trafiła poza nią. Chwaliłam się, iż obudziłam w tobie nieco uczucia, iż zostawiam w tobie nieco żalu? To cię zraniło w twojej szlachetnej dumie? Więc dobrze, dowiedz się ode mnie, kochasz mnie, słyszysz: ale zaślubisz tę dziewczynę albo jesteś nikczemnikiem!
PERDYKAN
Tak, zaślubię.
KAMILLA
I dobrze uczynisz.
PERDYKAN
Bardzo dobrze, o wiele lepiej, niż gdybym zaślubił ciebie. Co ciebie tak podrażniło, Kamillo? To dziecko zemdlało; ocucimy ją z łatwością; wystarczy na to flakon octu. Chciałaś mi dowieść, że skłamałem raz w życiu; być może, ale wydaje mi się śmiałym z twej strony orzekać, kiedy to było. Chodź, pomóż mi trzeźwić Rozalkę.
Wychodzą.
SCENA SIÓDMA
Baron i Kamilla.
BARON
Jeżeli to przyjdzie do skutku, ja oszaleję.
KAMILLA
Użyj, wuju, swej powagi.
BARON
Oszaleję i odmówię zezwolenia, to pewne.
KAMILLA
Powinieneś pomówić z nim, roztrząsnąć mu sumienie.
BARON
To mnie pogrąży w rozpaczy na cały karnawał; nie pokażę się ani razu na dworze. To jest małżeństwo nieprzyzwoite. Nikt nigdy nie słyszał, aby ktoś się żenił z mleczną siostrą swojej kuzynki; to przechodzi wszelkie granice.
KAMILLA
Każ go zawołać, wuju, i powiedz mu wręcz, że się nie godzisz na to małżeństwo. Wierzaj mi, to szaleństwo; on się nie będzie upierał.
BARON
Będę się nosił czarno tej zimy; możesz być przekonana.
KAMILLA
Ale pomówże z nim, na miłość Boga! To jakiś obłęd do niego przystąpił; może już za późno; jeśli zapowiedział, dotrzyma.
BARON
Pójdę do siebie, aby się oddać mej boleści. Powiedz mu, jeśli będzie pytał o mnie, że się zamknąłem i oddaję się boleści, iż mój syn zaślubia dziewczynę bez nazwiska.
Wychodzi.
KAMILLA
Czyż nie znajdę tutaj istoty ludzkiej? W istocie, kiedy się jej szuka, jest się przerażonym swą samotnością. wchodzi PerdykanI cóż, kuzynie, kiedyż ślub?
PERDYKAN
Jak najprędzej; mówiłem już z rejentem, z proboszczem i oznajmiłem całej wsi.
KAMILLA
Myślisz tedy poważnie zaślubić Rozalkę?
PERDYKAN
Oczywiście.
KAMILLA
Co powie ojciec?
PERDYKAN
Powie, co zechce; mam niezłomny zamiar zaślubić tę dziewczynę; tobie zawdzięczam tę myśl i chcę ją wykonać. Mamż14 ci powtarzać najbardziej wyświechtane komunały o naszym „urodzeniu”? Jest młoda i ładna, kocha mnie; to więcej niż trzeba, aby być po trzykroć szczęśliwym. Mądra czy głupia, fakt jest, iż mogłem gorzej trafić. Będą krzyczeć, będą szydzić; umywam ręce.
KAMILLA
Nie ma w tym nic śmiesznego; doskonale robisz, że się z nią żenisz. Przykro mi tylko za ciebie z jednego powodu: powiedzą, że zrobiłeś to przez podrażnioną ambicję.
PERDYKAN
Przykre ci to? Och, nie!
KAMILLA
Owszem, doprawdy, przykro mi za ciebie. To rzuca nieszczególne światło na młodego człowieka, nie umieć opanować takiego odruchu.
PERDYKAN
Niechże ci więc będzie przykro; co do mnie, jest mi to obojętne.
KAMILLA
Nie myślisz tego serio: to dziewczyna bez nazwiska.
PERDYKAN
Będzie je miała, skoro zostanie moją żoną.
KAMILLA
Znudzi cię, zanim jeszcze rejent ustroi się w nowe ubranie i trzewiki, ażeby przyjść do zamku; mdłości cię zbiorą podczas weselnej uczty, w noc zaś poślubną każesz jej uciąć nogi i ręce, jak w bajkach arabskich, ponieważ czuć ją będzie rosołem.
PERDYKAN
Zobaczysz, że nie. Nie znasz mnie; kiedy kobieta jest słodka i tkliwa, świeża, dobra i ładna, jestem zdolny zadowolić się tym, doprawdy, i nie troszczyć się, czy umie po łacinie.
KAMILLA
Szkoda tedy, że wuj wydał tyle pieniędzy na twoją naukę; trzy tysiące talarów rzucone w błoto.
PERDYKAN
Tak, lepiej byłoby rozdać je ubogim.
KAMILLA
Tym się już ty zajmiesz; przynajmniej co się tyczy ubogich duchem.
PERDYKAN
Dadzą mi w zamian królestwo niebieskie, należy bowiem do nich.
KAMILLA
Jak długo potrwa ten żarcik?
PERDYKAN
Jaki żarcik?
KAMILLA
Twoje małżeństwo z Rozalką.
PERDYKAN
Bardzo niedługo; Bóg nie użyczył człowiekowi przywileju trwałości: ot, najwyżej jakieś trzydzieści lub czterdzieści lat.
KAMILLA
Bardzo chętnie zatańczę na twoim weselu.
PERDYKAN
Słuchaj, Kamillo, ten drwiący ton jest wcale nie na miejscu.
KAMILLA
Zanadto mi odpowiada, abym się z nim miała rozstać.
PERDYKAN
Ja zatem rozstanę się z tobą, mam go bowiem na razie dosyć.
KAMILLA
Idziesz do oblubienicy?
PERDYKAN
Tak, prosto do niej.
KAMILLA
Podaj mi tedy ramię; idę z tobą.
Wchodzi Rozalka.
PERDYKAN
Jesteś, dziecko! Chodź, przedstawię cię ojcu.
ROZALKA
klękając
Jaśnie paniczu, przychodzę błagać o łaskę. Cała wieś mówi, że pan kocha pannę Kamillę i że pan się zalecał do mnie jedynie po to, aby rozerwać ją i siebie; każdy kto mnie spotka, drwi sobie ze mnie, nie będę mogła znaleźć męża, stanę się pośmiewiskiem całej okolicy. Niech mi pan pozwoli zwrócić sobie naszyjnik, który mi pan darował i żyć nadal spokojnie przy matce.
KAMILLA
Jesteś dobra dziewczyna, Rozalko; zachowaj ten naszyjnik, ja ci go daję, a panicz przyjmie mój w zamian. Co się tyczy męża, nie kłopocz się, podejmuję się ci go znaleźć.
PERDYKAN
To nietrudno, w istocie. Chodź, Rozalko, chodź, zaprowadzę cię do ojca.
KAMILLA
Po co? To zbyteczne.
PERDYKAN
Tak, masz słuszność, w tej chwili źle by nas przyjął: niech minie pierwsze wrażenie spowodowane tą nowiną. Chodź ze mną, przejdziemy się po wsi. Kto się ośmieli mówić, że cię nie kocham, skoro się z tobą żenię? Do paralusza, zamkniemy im gęby.
Wychodzi z Rozalką.
KAMILLA
Co się dzieje ze mną? Prowadzi ją z najspokojniejszą miną. To szczególne: mam wrażenie, że mi się w głowie kręci. Czyżby naprawdę miał się z nią ożenić? Pani Pluche! pani Pluche! Nie ma tam nikogo? wchodzi służący Biegnij za panem Perdykanem; powiedz mu natychmiast, aby tu wrócił; mam z nim do pomówienia. służący wychodzi Ale co to wszystko znaczy? Już nie mogę, nogi się pode mną uginają.
Wchodzi Perdykan.
PERDYKAN
Wołałaś mnie, Kamillo?
KAMILLA
Nie, – nie.
PERDYKAN
Doprawdy, blada jesteś; co chciałaś mi powiedzieć? Wezwałaś mnie, aby mówić ze mną?
KAMILLA
Nie, nie! – Boże, Boże!
Wychodzi.