Kitabı oku: «Agady talmudyczne», sayfa 15

Yazı tipi:

Bikurim, czyli pierwsze plony

Kiedy dojrzały owoce, ludzie z całego regionu zbierają się w mieście postoju i nocują na ulicach. Rano starszy miasta zarządza pobudkę, wołając:

– Chodźmy do Syjonu, do Przybytku Pańskiego!

Ci, którzy pochodzą z bliższych rejonów, zanoszą do Jerozolimy świeże figi i winogrona. Ci z dalszych okolic – suszone figi i rodzynki. Wół idzie z przodu. Rogi ma pokryte złotem, na łbie dźwiga wieniec z liści oliwki. Flet przygrywa ludziom przez całą drogę, aż do samej Jerozolimy. Naczelnicy, starszyzna, kapłani i lewici wychodzą im na spotkanie, a rzemieślnicy, ustawieni według cechów, pozdrawiają ich tymi słowami:

– Bracia, skądkolwiek jesteście, wejdźcie z pokojem!

Flecista postępuje na czele orszaku i gra aż do chwili, kiedy ludzie docierają do świątynnej góry. Kiedy tu przychodzą, każdy, nie wyłączając króla Agryppy, bierze na ramiona kosz: i wnosi go do azary. Tu stoją już lewici, którzy śpiewają:

– Chwalę Ciebie, Boże, który mnie wywyższyłeś!

Bogaci przynoszą zwykle pierwsze plony w złotych i srebrnych naczyniach, biedni zaś w plecionych z wierzby koszach, które zgodnie ze zwyczajem zostawiają na miejscu wraz z zawartością.

Święto czerpania wody

Kto nie widział parady urządzonej z okazji święta czerpania wody w bet ha-midraszu, ten nie widział niczego radośniejszego w swoim życiu.

Pierwszej nocy chol ha-moed38 Sukot kapłani wchodzili do hali kobiecej w Świątyni, żeby naprawić i przygotować wszystkie urządzenia do pełnego oświetlenia jej podczas uroczystości. Stały w niej cztery menory z czterema miednicami u góry. Do każdej miednicy przystawiona była drabina. Czterej kapłani wnosili po drabinie dzban z oliwą, którą wlewali do miednic. W każdej miednicy mieściło się sto dwadzieścia kwart oliwy. Ze starych plecionych pasków noszonych przez kapłanów wyciągali knoty do menor i zapalali je. Nie było w Jerozolimie podwórza, które by nie jaśniało od blasku światła roztaczanego przez Dom Czerpania Wody.

Pobożni ludzie tańczyli, trzymając w rękach zapalone pochodnie. Lewici ustawieni na piętnastu stopniach schodów grali na instrumentach i śpiewali pieśni do późna w nocy.

I kiedy zapiał pierwszy kur, ludzie ruszyli ku wschodniej bramie Świątyni, żeby czerpać wodę. Śpiewali przy tym taką pieśń:

 
Radośnie czerpmy wodę
Ze źródeł pomocy.
 

Żegnając się, składali sobie nawzajem życzenia:

 
Oby cię Bóg Syjonu pobłogosławił,
Obyś zobaczył szczęście Jerozolimy,
Oby twoi potomkowie,
Dożyli pokoju w Jerozolimie.
 

Surowe zarządzenie

W dawnych czasach, kiedy Żydzi byli pobożni, pielgrzymowali całymi rodzinami na trzy święta do Jerozolimy39. Zostawiali swoje domostwa bez opieki i nigdy nie zdarzyło się, żeby ktoś je okradł albo uszkodził.

Pewnego razu jeden z pielgrzymów zapomniał zamknąć mieszkanie na klucz. Po powrocie zauważył, że na drzwiach jego domu okręcił się wąż, który pilnował dobytku.

Inny znów Żyd zapomniał przed wyruszeniem do Jerozolimy zamknąć kury w kurniku. Wróciwszy z pielgrzymki, zastał buszujące w trawie kury, a obok nich leżały martwe, rozszarpane dzikie koty.

W Aszkelonie żyli dwaj bardzo bogaci bracia. W ich sąsiedztwie mieszkało kilku niedobrych gojów, którzy czekali na to, że kiedy obaj bracia udadzą się z pielgrzymką do Jerozolimy, ogołocą ich domy ze wszystkiego, co w nich znajdą. Na próżno jednak czekali, bo oto dwaj aniołowie przybrali postacie braci i zamieszkali w ich domu.

Wracając z pielgrzymki, bracia przywieźli swoim sąsiadom prezenty. Ci, zdumieni tym, co się stało, bo przecież na własne oczy widzieli kręcących się przez cały czas w domu braci, zapytali:

– Gdzieście byli?

– W Jerozolimie: obchodziliśmy pielgrzymie święto.

– Kiedy wyruszyliście i kiedy wróciliście?

– Tego i tego dnia.

– Kogo zostawiliście w domu?

– Nikogo.

Zrozumieli wtedy sąsiedzi, że stał się cud. Dali temu wyraz w następujących słowach:

– Niech będzie pochwalony żydowski Bóg, który nigdy nie opuszcza swoich wiernych.

Pielgrzymi

Pewnego dnia ukazało się zarządzenie władzy królewskiej zabraniające Żydom zanoszenia pierwszych plonów do Jerozolimy. W ślad za tym zarządzeniem ustawione zostały na drogach prowadzących do Jerozolimy posterunki żołnierskie, które nie przepuszczały pielgrzymów niosących kosze z plonami.

Jak myślicie, co uczynili pobożni Żydzi?

Przykryli wczesne plony prasowanymi figami z ubiegłego roku i wzięli z sobą również moździerze z tłuczkami.

Na pytanie żołnierzy dokąd i z czym idą do Jerozolimy, odpowiedzieli:

– Przecież widzicie, że prasujemy figi. Oto nasze moździerze i tłuczki.

Od nich wywodzą się rody prasowaczy fig.

Innym razem rząd zabronił przynoszenia drewna do ołtarza.

Pobożni Żydzi sporządzili wtedy drabiny i zanosili je do Jerozolimy.

Żołnierzom, którzy ich zatrzymali i pytali, w jakim celu dźwigają drabiny, odpowiedzieli:

– Hodujemy gołębie. Żeby dostać się do wysoko umieszczoł nych gołębników, potrzeba nam drabin.

Kiedy ominęli straże i weszli do miasta, rozebrali drabiny i otrzymane drewno zanieśli na podpałkę do ołtarza.

Od nich pochodzi rodzina łamaczy drabin.

Kapłańskie rady

Rodzina Beit-Garmu znała tajemnicę pieczenia świętego chleba dla Świątyni Pańskiej i nikomu nie chciała jej powierzyć. Nikogo nie chciała tego nauczyć. W związku z tym mędrcy sprowadzili do Jerozolimy mistrzów piekarskich spośród kapłanów, którzy pełnili służbę w Świątyni Pańskiej Choniona! w Egipcie. Chleb przez nich wypieczony nie był jednak dobry. Zwrócili się wtedy znowu do piekarzy z rodu Beit-Garmu, ale ci zażądali podwójnej opłaty. Zamiast dwunastu złotych denarów – dwadzieścia cztery.

Zadano im wreszcie pytanie:

– Dlaczego nie chcecie nikogo nauczyć, jak należy piec?

– Nasz rodzina – odpowiadają – dobrze wie, że bet ha-midrasz zostanie kiedyś zniszczony i może się zdarzyć, że nieodpowiedni człowiek, który nauczył się sztuki dobrego pieczenia, będzie wypiekał święty chleb dla pogańskich praktyk religijnych.

Za jedną rzecz chwalili ich mędrcy. Za to mianowicie, że w ich domu nigdy nie było białego chleba. Z tej racji nie można było ich podejrzewać, że przywłaszczają sobie białą mąkę przeznaczoną na ofiarę w bet ha-midraszu.

Członkowie rodziny Beit-Awtinas znali tajemnicę sporządzania kadzidła. Ale oni również nie chcieli nikomu jej ujawnić z tego samego powodu. Mogłoby się bowiem zdarzyć, że kiedyś takie kadzidło zostałoby użyte podczas ceremonii ku czci pogańskich bożków.

Pewnego razu mędrcy sprowadzili mistrzów z Egiptu, ale sporządzone przez nich kadzidła nie były dobre. Ustępowało kadzidłu wytworzonemu przez ród Awtinasa. Dym bowiem z tego kadzidła rozchodził się nierównomiernie. Raz unosił się prosto, niczym słup, w górę, a raz niczym kłąb rozwiewał się na wszystkie strony.

Nie pozostało więc mędrcom nic innego, jak tylko odprawić egipskich mistrzów. Rzecz jasna za połowę umówionej zapłaty.

Z tych także powodów mędrcy chwalili się, że panny młode z ich domów nigdy nie używały wonności i olejków. Jeśli ktoś z ich rodzin miał zamiar żenić się z obcą panną, stawiał jej z góry warunek, że nigdy nie użyje perfum lub innych wonności, bo ludzie mogą powiedzieć, iż korzystają z kadzidła.

Rabi Akiwa, powołując się na rabiego Iszmaela ben Lona, opowiada następującą historię:

– Pewnego dnia poszedłem z prawnukiem Awtinasa na pole zbierać zioła. Nagle zauważyłem, że chłopak płacze i uśmiecha się. Zapytałem go:

– Dlaczego płakałeś?

– Przypomniałem sobie, jakiej czci zażywali moi praojcowie.

– A dlaczego się uśmiechałeś?

– Bo wierzę, iż Bóg przywróci nam utraconą cześć.

– Czy zauważyłeś coś szczególnego?

– Tak, zielsko, które unosi dym kadzidła prosto w górę.

– Pokaż mi je.

– Nie mogę. Przysięgliśmy nikomu go nie pokazywać.

Rabi Jochanen ben Nurej opowiada:

– Pewnego razu spotkałem starego człowieka, który posiadał wykaz najrozmaitszych wonnych ziół. Wszcząłem z nim rozmowę i dowiedziałem się, że pochodzi z rodu Awtinasa. Poprosiłem go, żeby mi dał swój wykaz ziół co ten chętnie uczynił. Uprzedzając moje zdziwienie, powiedział:

„Dopóki żyła moja rodzina, dopóty nikomu nie dawaliśmy naszego wykazu ziół, ale teraz z całego rodu zostałem sam jeden. Jestem już stary i słaby. Weź go sobie i strzeż go”.

Kiedy opowiedziałem to rabiemu Akiwie, ten oświadczył;

„Od tej chwili nie wolno złego słowa powiedzieć o rodzie Awtinasa. Wszystko, co członkowie tego rodu robili, ku czci i chwale Boga czynili”.

Bar-Kamcar znał taką sztuczkę: brał do ręki cztery pióra do pisania, wstawiał je między wszystkie pięć palców i jednym ruchem wypisywał słowo składające się z czterech liter. Tej sztuczki nie chciał nikogo wyuczyć.

Poprzedni wymienieni posiadacze tajemnic na wszystkie pytania ludzi, którzy chcieli je poznać, wynajdywali przeróżne tłumaczenia. Bar-Kamcar nic nie mówił. O tamtych mówi znany werset: „Błogosławiona niech będzie pamięć cadyka”. O nim zaś powiadają: „Imię złoczyńcy zgnije”.

Isaschar z Kfar-Barka siebie wywyższał, natomiast świętość bet ha-midraszu cenił niżej. Do służby świątynnej owijał zwykle ręce w jedwabne chusty, żeby nie splamić ich krwią. Za to spadła na niego kara.

Pewnego razu król sprzeczał się z królową. O co się sprzeczali? O to, co jest smaczniejsze. On twierdził, że najsmaczniejsze jest kozie mięso, ona zaś uparła się, że smaczniejsze jest mięso baranie. Oboje postanowili zapytać arcykapłana ojego zdanie. On, który codziennie zarzyna i piecze ofiarjj powinien wiedzieć najlepiej.

Arcykapłanem, którego spytali o zdanie, był właśnie Isaschaf z Kfar-Barka. Zapytany wypowiada zdanie sprzeczne z opinią króla:

– Gdyby – powiada – kozie mięso było smaczniejsze, toby kozę składano jako codzienną ofiarę.

Słysząc to, król wpadł w złość i rozkazał ściąć arcykapłanowi prawą rękę. Ten dał łapówkę katu, żeby mu ściął zamiast prawej lewą rękę. Król dowiedziawszy się o tym, polecił uciąć mu również prawą.

Jedna spośród dwudziestu czterech wart z bet ha-midraszuj nazywała się bejt-Bilga. Miriam bat Bilga pochodząca z tej rodziny odeszła od żydowskiej wiary i poślubiła greckiego generała.

Kiedy Grecy weszli do bet ha-midraszu, Miriam bat Bilga zaczęła stąpać po ołtarzu w butach, wołając:

– Lukus40, lukus, drapieżny wilku! Jak długo obracać będziesz żydowski pieniądz w popiół?

Za to ją ukarano. Zasłonięto okna jej rodzinnej wartowni i ogrodzono miejsca, na którym ta rodzinna warta preparowała swoje ofiary. Wskutek tego zmuszona była korzystać z obcych miejsc41.

Mądrość dzieci Jerozolimy

Sława Jerozolimy

Jerozolima cieszyła się wielką sławą w świecie. Narody podziwiały jej piękno i jeszcze bardziej mądrość jej mieszkańców. Jeśli jerozolimczyk zawitał do jakiejś miejscowości na prowincji, witano go z najwyższą radością i obdarzano czcią i szacunkiem. Schodzili się ludzie. Sadzano go na honorowym miejscu, zapraszano do wygłaszania przemówień i słuchano z zapartym tchem.

Bystry wzrok

Rzymski żołnierz prowadzi do niewoli dwóch żydowskich jeńców. Pojmani zostali podczas walk na górze Karmel. Idą drogą prowadzącą w dół i rozmawiają.

Żołnierz nastawił uszu, chcąc usłyszeć, o czym mówią. I oto dolatują go ich słowa:

– Popatrz – powiada jeden jeniec do drugiego. – Tam daleko przed nami idzie wielbłąd. Jest ślepy na jedno oko. Ma na sobie dwa bukłaki. Jeden bukłak wypełniony jest winem, drugi zaś oliwą. Po jego bokach kroczą dwaj mężowie. Jeden z nich jest Żydem, drugi gojem.

Usłyszawszy to, żołnierz wpada w gniew i krzyczy:

– Synowie krnąbrnego i upartego narodu! Skąd możecie to wiedzieć?

– Bardzo prosto – odpowiadają mu jeńcy. – Popatrz na trawę rosnącą po obu stronach drogi. Z jednej strony drogi trawa jest wygryziona, natomiast z drugiej jest nietknięta. Świadczy to o tym, że oko wielbłąda z tej strony jest ślepe. Teraz popatrz na piasek. Widać na nim ślady po kroplach. Jedne krople wsiąkły w ziemię, drugie zaś utrzymują się na powierzchni. Krople, które wsiąkały w ziemię, to wina. Te zaś, które pozostały na powierzchni, to oliwa. Co do pytania, który z prowadzących wielbłąda jest Żydem, a który gojem, łatwo jest odpowiedzieć. Przypatrzcie się dobrze temu, co obaj w tej chwili robią. Obaj załatwiają potrzebę naturalną. Ten, który zszedł z drogi, jest Żydem, ten zaś, który uczynił to na drodze, jest gojem.

Zdumiony żołnierz postanowił sprawdzić, czy prowadzeni przez niego żydowscy jeńcy trafnie wszystko określili. Doszedłszy do wielbłąda i towarzyszących mu mężów, obejrzał wszystko. Sprawdził oczy wielbłąda, zawartość bukłaków i przynależność narodową mężów.

Stwierdziwszy, że wszystko zgadza się z tym, co przewidzieli jeńcy, nabrał do nich szacunku. Pełen podziwu dla ich mądrości i przenikliwości, zamiast zaprowadzić do więzienia, postanowił puścić ich wolno. Na ich cześć urządził ucztę Tańcząc z radości, zaśpiewał następującą pieśń:

 
„Niech będzie błogosławiony Ten, który wybrał lud Izraela,
Ten, który hojną swoją ręką obdarował go wiedzą i mądrością”.
 

Zaraz też po uczcie jeńcy wyruszyli w drogę do domu.

Przegrał z kretesem

Pewien Ateńczyk przybył do Jerozolimy. Przechadzając się i po ulicach miasta, zobaczył budynek, w którym mieściła się szkoła. Ciekaw tego, czego uczą w szkole, wszedł do środka. W klasie, do której wstąpił, nie było nauczyciela. Dzieci uczyły się same. Wdał się z nimi w rozmowę. Rozmowa zaś polegała na tym, że on zadawał pytania, a dzieci udzielały odpowiedzi.

Po pierwszej wymianie zdań dzieci zaproponowały Ateńczykowi następujący układ:

– My będziemy zadawały pytania, a ty na nie odpowiesz. Jeśli na zadane przez jednego z nas pytanie odpowiesz prawidłowo, wygrasz u niego ubranie. Będzie musiał zdjąć je z siebie i tobie oddać. Jeśli natomiast nie potrafisz odpowiedzieć na zadane ci pytanie, ty będziesz musiał oddać mu swoje ubranie. Zgoda?

– Załatwione. Zgadzam się. Pytajcie!

– Myślimy, że będzie lepiej, jeśli ty zaczniesz. Jesteś przecież starszy od nas. Tobie więc należy się pierwszeństwo.

– Ja uważam, że wam się należy pierwszeństwo, ponieważ wy jesteście stąd, a ja z obcego kraju.

I dzieci zadały mu pytanie:

 
„Wyszło – dziewięć,
Weszło – osiem,
Dwie wylewały,
Jedno skorzystało.
Zgadnij co to jest!”.
 

Myśli Ateńczyk i myśli. Nic jednak nie przychodzi mu do głowy. Nie wie, co odpowiedzieć.

Zgodnie z umową dzieci chciały zabrać mu ubranie. Rozżalony Ateńczyk pobiegł ze skargą do nauczyciela. Odnalazłszy go, woła z oburzeniem:

– Rabi, co to za miasto? Co to za obyczaje? Przychodzi do was gość i wy zdzieracie z niego ubranie.

– Ach, już wiem, o co chodzi – powiada do niego nauczyciel. – Zapewne dzieci zadały ci pytanie, a ty nie wiedziałeś, co odpowiedzieć.

– Prawda. Jakbyś przy tym był, rabi.

– Jak brzmiało pytanie? O co cię spytały?

Odpowiada mu Ateńczyk, jak rzecz się miała i rabi mu tak radzi:

– Idź do dzieci i powiedz im tak:

 
„Wyszło – dziewięć”, znaczy dziewięć miesięcy ciąży.
„Weszło – osiem”, oznacza osiem dni do uroczystości obrzezania.
„Dwie wylewały”, znaczą dwie piersi matki.
„Jedno skorzystało”, znaczy dziecko ssało.
 

Mając gotową odpowiedź, Ateńczyk pobiegł do dzieci.

Te wysłuchawszy go, odprowadziły go z pieśnią:

 
„Z cudzej miski jadł,
z cudzego rozumu brał”.
 

Natychmiastowa odpowiedź

Tanaita rabi Jehoszua spotkał kiedyś na drodze chłopca, który niósł szczelnie zakryte naczynie. Powodowany ciekawością zapytał chłopca, co zawiera naczynie.

– Gdyby – odpowiedział z miejsca chłopiec – moja matka chciała, żeby ludzie widzieli, co jest w naczyniu, nie kazałaby mi go przykryć.

Kiedy tanaita Jehoszua wszedł do miasta, zobaczył dziewczynkę, która czerpała wodę ze źródła. Podszedł do niej i zapytał ją, czy da mu się napić.

– Tak – odpowiedziała dziewczynka – dam się napić tobie i twemu osłowi.

– Córeczko – powiedział rabi Jehoszua – postąpiłaś tak samo jak pramatka Rebeka i…

– Tak – przerwała mu dziewczynka – poszłam w ślady naszej pramatki Rebeki, ale ty nie poszedłeś w ślady Eliezera42.

Drugie zburzenie Świątyni Pańskiej

Straszne znaki

Już czterdzieści lat przed zburzeniem Świątyni pojawiły się pierwsze, strachem napawające znaki, zapowiadające nieuchronną zagładę miasta i Przybytku Pańskiego.

Oto na przykład „ner tamid” – nieprzerwanie paląca się lampa w Świątyni – nagle zgasła. Szerokie drzwi Świątyni raptem, ku zaskoczeniu ludzi, same się rozwarły. Trwało to i powtarzało się aż do chwili, kiedy rabi Jochanan ben Zakaj zawołał:

– Świątynio, Świątynio! Dlaczego napawasz nas strachem? Tak, wiemy, że nadciąga zagłada. Jeszcze brzmią w naszych uszach prorocze słowa Zacharii ben Ido: „Otwórz Libanie swe bramy. Niech ogień spali twe cedry43”.

Rabi Lewi tak opowiada:

– Sześć lat tlił się węgiel w rękach anioła Gabriela, który wciąż czekał na to, żeby Żydzi okazali skruchę. Nie doczekawszy się tego, podniósł rękę, żeby rzucić rozżarzony węgiel na głowy Żydów. Bóg jednak powstrzymał go, mówiąc:

 
„Powstrzymaj się Gabrielu. Nie spiesz się.
Jeszcze są wśród Żydów sprawiedliwi ludzie”.
 

Z jakiego powodu został zburzony kraj?

Powiada król Salomon w swoich Przypowieściach:

„Błogosławiony jest człowiek, który zawczasu przewiduje niebezpieczeństwo. Ten zaś, który jest uparty i krnąbrny, wpada w nieszczęście”.

Rabi Jochanen odniósł te słowa do czasu zburzenia miasta.

Z powodu dwóch mężów Kamcy i Bar-Kamcy zburzona została Jerozolima. Z powodu koguta i kury zburzone zostało miasto Tur-Malka. Z powodu osi wozu zburzony został Bej tar.

I. Z powodu Kamcy i Bar-Kamcy zburzona została Jerozolima

Pewien dostojny jerozolimski mąż miał przyjaciela imieniem Kamea. Miał też wroga, który nazywał się Bar-Kamca. Z jakiejś okazji postanowił wydać ucztę, na którą zaprosił swego przyjaciela Kameę. Sługa wysłany z zaproszeniem zamiast do Kamcy trafił do Bar-Kamcy. Ten chętnie przyjął zaproszenie.

Gospodarz ku swemu przerażeniu nagle dostrzegł wśród biesiadników swego wroga Bar-Kamcę. Zdumiony i zdenerwowany jego obecnością podniesionym głosem zawołał:

– Skąd się tu wziąłeś? Jesteś moim wrogiem. Wynoś się!

– Skoro już tu jestem – oświadczył Bar-Kamca – to bądź łaskaw i nie wyrzucaj mnie. Za jedzenie i picie zapłacę co do grosza.

– Nie zgadzam się.

– Pokryję połowę kosztów uczty.

– Nie!

– Pokryję koszta całej uczty.

– Nie. Po stokroć nie!

I ująwszy za rękę nieproszonego gościa, wyprowadził go z domu.

Dotknięty do żywego Bar-Kamca mocno przeżył doznaną zniewagę. Nie przestawał o niej myśleć.

– Jak to się mogło stać? Tylu mądrych i uczonych ludzi siedziało przy stole i nikt się za mną nie ujął. Nikt słowem się nie odezwał w mojej obronie. Nikt nie zaprotestował przeciwko publicznemu naruszeniu godności człowieka. Zemszczę się na nim!

I długo się nie zastanawiając, udał się do cesarza z donosem na Żydów:

– Cesarzu, Żydzi buntują się przeciwko Tobie.

– Czy masz na to dowód?

– Poślij im zwierzę na ofiarę i zobaczysz, że oni go nie przyjmą.

Posyła cesarz przez Bar-Kamcę trzyletniego cielaka. W drodze do Świątyni Bar-Kamca rani cielaka, żeby nie nadawał się na ofiarę. Ta bowiem powinna być bez najmniejszej skazy.

Przedstawiając się w imieniu cesarza, poleca z jego rozkazu złożyć cielaka w ofierze na ołtarzu Świątynnym w Jerozolimie.

Żydowscy mędrcy, nie chcąc zadzierać z cesarzem, gotowi już byli machnąć ręką i przyjąć skażoną ofiarę, ale rabi Zacharia ben Awakilus stanowczo się temu sprzeciwił.

– Chcecie – zawołał – żeby Żydzi pogodzili się z tym, że można składać ofiary ze skazą?

Po krótkiej dyskusji doszli do wniosku, że trzeba zabić Bar-Kamcę, w przeciwnym bowiem wypadku, złoży cesarzowi nowy złowrogi donos. Rabi Zacharia znowu przeciwko temu zaprotestował.

– Chcecie – zawołał uniesiony gniewem – utwierdzić Żydów w przekonaniu, że za spowodowanie skazy w ofierze należy się kara śmierci?

Bar-Kamca tylko na to czekał. Natychmiast udał się z donosem do cesarza.

– Oj! – zawołał rabi Jochanan. To przesadna pobożność rabiego Zacharii spowodowała zburzenie naszego Domu. Doprowadziła do spalenia Świątyni i wypędzenia nas ze Świętej Ziemi.

Cesarz Neron, wysłuchawszy Bar-Kamcę, postanowił wyruszyć do Judei. Kiedy stanął w pobliżu Jerozolimy, wypuścił z łuku strzałę w kierunku wschodnim. Strzała zmieniła kierunek i wpadła do miasta. Wystrzelił Neron w kierunku zachodnim i strzała także wpadła do miasta. To samo zdarzyło się ze strzałami skierowanymi na północ i południe.

Do namiotu Nerona przyprowadzono dziecko żydowskie. Cesarz przyjrzał mu się i zapytał.

– Chłopcze, powiedz mi jaki werset z Pisma przerobiłeś dzisiaj w szkole?

– „Moją pomstę nad Edenem złożę w ręce mojego ludu Izraelskiego”44.

– Więc tak to wygląda – myśli sobie Neron. Bóg chce zburzyć swój Dom i mnie wybrał na wykonawcę swojej woli.

I zdawszy sobie z tego sprawę, Neron natychmiast uciekł spod murów Jerozolimy.

Szły potem słuchy, że nawrócił się na żydowską wiarę. Jednym z jego potomków był tanaita rabi Meir.

Potem wódz rzymskich legionów napadł na Judeę. Ciasnym pierścieniem wojsk otoczył Jerozolimę. Trzy lata trwało oblężenie miasta. Nikt nie mógł z niego wyjść i nikt nie mógł do niego wejść. Coraz trudniej było z wyżywieniem.

W Jerozolimie mieszkali wtedy trzej bardzo zamożni, bardzo dobrzy i bardzo pobożni mężowie: Nakdimon ben Gurion, Ben Kalba-Szawua i Ben Cicit-Haksat. Ci mężowie wzięli na siebie obowiązek zaopatrywania oblężonych mieszkańców w żywność i inne artykuły niezbędne do życia. Jeden dostarczał miastu pszenicę i jęczmień, drugi wino i oliwę, a trzeci drewno. Okazało się po otwarciu ich magazynów i śpichlerzy, że zapasy wystarczą na utrzymywanie miasta przez dwadzieścia lat.

W tym czasie na czoło stronnictw politycznych działających w Jerozolimie wysunęło się ugrupowanie Zelotów. Jego członkowie byli zagorzałymi wrogami Rzymian. Nie szli na żadne kompromisy z obcą władzą. Uważali, że nie należy biernie trwać w oblężonym mieście i tylko odpierać ataki Rzymian. Forsowali plan wyrwania się z miasta i zaskoczenia nagłym atakiem oblegające wojska nieprzyjaciela.

Starsi, bardziej umiarkowani przywódcy innych ugrupowań usiłowali ich przekonać, że lepiej będzie, jeśli uda się zawrzeć pokój z Rzymianami.

Zeloci nie chcieli nawet wysłuchać ich do końca. Z uporem powtarzali:

– Nie! Ugoda z Rzymem jest nierealna. Tylko wojna może nas ocalić.

– Wojny z Rzymem nie wygramy – przekonywali ich starsi i bardziej doświadczeni. – Jesteśmy zbyt słabi, żeby pokonać Rzymian.

Co uczynili wtedy Zeloci? Podpalili wszystkie magazyny z żywnością. W mieście zapanował głód.

Było coraz mniej żywności. Najbogatsza w mieście Marta bat Bajtis posłała swego służącego na targ, żeby kupił dla niej mąkę na bułki. Nim dotarł na targ, mąka została do ostatniego ziarna wykupiona. Służący wrócił z pustymi rękami. Swojej pani oświadczył, że na targu pozostała już tylko mąka nadająca się do wypieku białego chleba. Czym prędzej wyprawiła służącego na targ, żeby kupił mąkę na biały chleb. W tym czasie biała mąka została wykupiona. Pozostała już tylko jęczmienna. Wraca więc służący do domu z pytaniem, co ma zrobić. Pani poleca mu pędem udać się na targ i nabyć ile się da mąki jęczmiennej. Nim dotarł na targ, już i tej nie było. Wraca z pustymi rękami i oświadcza, że na targu nie ma już niczego. Wszystko zostało wyprzedane.

Wtedy bogata pani Marta szybko zdejmuje z nóg złotem haftowane pantofelki i sama udaje się na targowisko. Ma nadzieję, że uda się jej coś jednak kupić, żeby zaspokoić gnębiący ją głód.

Targowisko tonie w brudzie i błocie, w którym grzęzną jej bose nogi. Nieprzyzwyczajona do tego kobieta boleśnie to odczuwa. Załamuje się i po chwili umiera. Rabi Jochanan ben Zakaj powiada, że do takich kobiet jak Marta bat Bajtis odnosili się werset: „Najszlachetniejsze i najdelikatniejsze, które dzięki tym cechom nie próbowały stawiać kroków na ziemi”.

Byli również tacy, którzy twierdzili, że Marta bat Bajtis w poszukiwaniu czegoś do jedzenia znalazła na ziemi wyssaną do końca figę rabiego Cadoka. Wzięła ją do ust, zjadła, po czym zmarła. Zdążyła przed śmiercią zawołać:

– Na co zdało mi się złoto? Do czego potrzebne mi srebro? Ludzie zabierzcie je i wyrzućcie na ulicę!

A historia z figą rabiego Cadoka miała się tak:

Tanaita, rabi Cadok w ciągu czterdziestu lat uprawiał posty i nieustannie się modlił do Boga, żeby okazał miłosierdzie i nie zburzył Jerozolimy.

Wskutek postów rabi Cadok tak schudł, że skóra pokrywająca jego ciało stała się przezroczysta i przez gardło widać było, co łykał.

Po każdym poście posilał się zwykle tylko prasowaną figą. Wysysał z niej sok, po czym wyrzucał. Jedną taką figę zjadła właśnie pani Marta bat Bajtis.

Pewnego dnia, podczas oblężenia miasta, wyszedł rabi Jochanen ben Zakaj na ulicę. Tu zobaczył, jak ludzie gotują w kotłach słomę, po czym wypijają wodę, w której gotowała się słoma. Patrząc na to, pomyślał:

– Czy ludzie żywiący się wodą z gotowanej słomy są w stanie oprzeć się wojskom Wespazjana? Nie! W żaden sposób! Jeśli tak, to pozostaje jedno wyjście. Trzeba otworzyć bramę i wysyłać do Wespazjana delegację, żeby się porozumiała w sprawie zawarcia pokoju.

Doszedłszy do takiego wniosku, wezwał w największej tajemnicy swego krewnego Aba-Sikrę, przywódcę Zelotów.

– Jak długo – zapytał go – będą twoi towarzysze tak się zachowywać? Czy pragną, żeby wskutek głodu wymarli wszyscy mieszkańcy, a miasto zostało zburzone?

– Ja sam niczego nie mogę zrobić – odpowiedział Aba-Sikra.

– Gdybym się odważył napomknąć choćby jednym słowem, że należy pójść na ugodę z Rzymem, to w jednej chwili straciłbym życie.

– Ale musisz znaleźć jakiś sposób, żebym ja się mógł wydostać z miasta. Może mnie się uda dogadać z Wespazjanem i uratować miasto i jego mieszkańców.

– Nic z tego! Powzięliśmy bowiem uchwałę, że miasto może opuścić tylko nieboszczyk.

– Skoro tylko trupy można wynieść z miasta, to w charakterze umarlaka wynieście mnie w trumnie.

– To jest chyba do zrobienia, ale przedtem musisz niby ciężko zachorować. Ludzie zaczną cię odwiedzać i potem wszem wobec rozgłaszać o twojej chorobie. Położysz sobie na łóżku jakąś smrodliwą rzecz, ale tak, żeby nikt jej nie zauważył. Poczuwszy smród, ludzie pomyślą, żeś umarł. Podniosą krzyk i lament. Oto umarł nam czcigodny rabi Jochanan ben Zakaj. Wtedy powinni przyjść do twego domu najbardziej zaufani twoi uczniowie, żeby włożyć cię do trumny i wynieść za miasto. Obcego człowieka do trumny nie wolno dopuścić. Zorientowałby się prędko, że coś nie jest w porządku, bo żywy człowiek waży znacznie więcej niż umarły.

Rabi Jochanan uznał racje Aby-Sikry i tak postąpił. Zachorował i „umarł”. Najbliżsi i najbardziej zaufani jego uczniowie włożyli go do trumny i ruszyli ku bramie miasta. Z przodu niósł ją rabi Eliezer, a z tyłu Jehoszua. O zachodzie słońca stanęli przed bramą. Zatrzymali ich strażnicy uzbrojeni od stóp do głów. Wszyscy należeli do Zelotów. Od razu padło pytanie:

– Co niesiecie?

– Ciało naszego zmarłego nauczyciela. Wiecie chyba, że w Jerozolimie nie wolno nieboszczykom nocować.

Podejrzliwy strażnik chciał wbić w „nieboszczyka” włócznię, żeby sprawdzić, czy ciało należy do umarłego, ale Aba-Sikra powstrzymał go:

– Nie rób tego! Wiesz, co ludzie na to powiedzą? Oburzą się na Zelotów, że śmieli przebić włócznią ciało sławnego rabiego.

Wtedy drugi strażnik zamierzył się uderzyć „nieboszczyka” pięścią, ale Aba-Sikra energicznie go powstrzymał.

– Czy zdajesz sobie sprawę, co ludzie na to powiedzą? Chcesz zaszkodzić Zelotom? Zarzucą im, że pobili rabiego.

Wobec takiego stanu rzeczy strażnikom nie pozostało nic innego, jak tylko otworzyć bramę i wypuścić niosących trumnę z ciałem rabiego Jochanana ben Zakaja.

Dotarłszy do obozu rzymskiego, rabi Jochanan „ożył” i stanął przed obliczem Wespazjana.

– Pokój tobie, królu – powitał go rabi Jochanan.

– Za to, że nazwałeś mnie królem zasługujesz na karę śmierci. Doskonale bowiem wiesz, że nie jestem królem. Należy ci się także kara śmierci za to, że jeśli uważałeś mnie za króla, to powinieneś był wcześniej się do mnie zgłosić.

– Pozwól, że ci to wyjaśnię, dlaczego tak postąpiłem. Nazwałem cię królem dlatego, że według naszych proroków Jerozolima może paść tylko z ręki potężnego króla. Zgłosiłem się do ciebie dopiero teraz, ponieważ nasi Zeloci nie pozwolili mi dotychczas opuścić miasta.

– Czy nie ma sposobu na Zelotów? Co należy zrobić, kiedy jadowity wąż oplecie się wokół beczki miodu? Należy wtedy i rozwalić beczkę, żeby pozbyć się węża.

Jochanan nie przerwał Wespazjanowi. Stał i milczał. Jeden z późniejszych tanaitów skomentował to, cytując słowa proroka: „Bóg odbiera rozum mądrym i czyni ich głupcami”. Czy nie byłoby słuszniej powiedzieć tak: „Węża należy oderwać od beczki obcęgami i zabić go. Natomiast beczkę należy zachować całą i nietkniętą”.

I kiedy rabi Jochanan stał przed Wespazjanem i milczał, zjawił się goniec z Rzymu, który przekazał następującą wieść:

– Cesarz umarł i ty zostałeś mianowany cesarzem na jego miejsce.

Kiedy goniec, specjalny wysłannik Rzymu, obwieścił tę nowinę, Wespazjan właśnie usiłował nałożyć buty na nogi. Z pierwszym butem nie było kłopotu. Do drugiego buta noga Wespazjana nie chciała wejść.

– Co to może oznaczać? – zapytał z niepokojem świeżo upieczony cesarz.

– Nie martw się – oświadczył rabi Jochanan – to jest reakcja na dobrą nowinę, którą otrzymałeś z Rzymu. Pozwól, że ci zacytuję przysłowie naszego ludu: „Dobra nowina czyni kość tłustszą”. Jest sposób na to, żeby noga twoja weszła do buta. Niech przyprowadzą do ciebie człowieka, którego nienawidzisz. Jest bowiem inne przysłowie, które brzmi tak: „Zły nastrój wysusza kość”.

Przyprowadzono przed oblicze Wespazjana człowieka, którego serdecznie nie znosił i noga natychmiast weszła do buta.

– Zuchwalec z ciebie i śmiałek – powiedział Wespazjan. – Dlaczego więc wcześniej do mnie nie przyszedłeś?

– Przecież już ci to powiedziałem.

– Ale ja też swoje powiedziałem – przerwał mu Wespazjan. – Ja teraz opuszczam wasz kraj i na moje miejsce przyślę następcę. Do niego masz się zwrócić i jego masz prosić. Może uda ci się coś osiągnąć.

– Zanim wyjedziesz, proszę cię o załatwienie trzech rzeczy: zostaw nam miasto Jawne wraz z jego uczniami. Zostaw przy życiu rodzinę rabiego Gamliela, naszego duchowego przywódcy. Zostaw też doktorów, żeby rabi Cadok miał się u kogo leczyć.

Na to ów tanaita powołał się na słowa proroka: „Bóg odbiera mądrym rozum i czyni ich głupcami”. Czy nie byłoby lepiej gdyby rabi Jochanan poprosił Wespazjana o zachowanie Jerozolimy w całości?

Dlaczego rabi Jochanan poprosił tylko o wymienione trzy rzeczy? Dlatego, iż obawiał się, że żądając wiele od Wespazjana, może nic nie dostać. Zawsze lepszy rydz niż nic.

38.chol ha-moed – cztery powszednie dni między pierwszymi i ostatnimi dniami świąt Sukot i Pesach. [przypis tłumacza]
39.Żydzi (…) pielgrzymowali (…) na trzy święta do Jerozolimy – Żydzi zwykle pielgrzymowali trzy razy w roku na piechotę do Jerozolimy: na święta Pesach, Szawuot i Sukot. [przypis tłumacza]
40.lukus – greckie lukus znaczy „wilk”. [przypis tłumacza]
41.[składając ofiary] zmuszona była korzystać z obcych miejsc – każda warta miała swoje wyznaczone miejsce do przygotowania ofiary. [przypis tłumacza]
42.nie poszedłeś w ślady Eliezera – Eliezer był sługą Abrahama, który zastał Rebekę przy studni. Kiedy ta dała mu się napić i napoiła również jego wielbłądy, Eliezer wręczył jej prezent. [przypis tłumacza]
43.Niech ogień spali twe cedry – Bet ha-midrasz, czyli Świątynia Pańska, zbudowany był także z cedrowego drzewa rosnącego w lasach Libanu. [przypis tłumacza]
44.„Moją pomstę nad Edenem złożę w ręce mojego ludu Izraelskiego” – jest to werset z Księgi Ezechiela. Edom w Agadzie odnosi się do Rzymu. [przypis tłumacza]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
19 haziran 2020
Hacim:
660 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi:
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre