Kitabı oku: «Agady talmudyczne», sayfa 16

Yazı tipi:

Wkrótce Wespazjan udał się do Rzymu i na swego następcę w Judei wyznaczył Tytusa – złoczyńcę.

Ten zaraz po przybyciu do Judei odnosił się z pogardą do Żydów. Wyśmiewał się i kpił z nich, pytając bezczelnie:

– Gdzie jest wasz Bóg, wasza opoka i wasz obrońca?

Kiedy mury broniącego się miasta padły pod naporem rzymskich wojsk, Tytus wszedł do Przenajświętszego Miejsca – Koodeszej-Kodoszim – wyciągnął zwój Tory, splamił go i zanieczyścił. Opanowany żądzą zemsty i mordu wbił miecz w zasłonę zakrywającą Przenajświętszą Arkę. I wtedy stał się cud. Z zasłony, zwanej parochetem, trysnął strumień krwi.

Głupi złoczyńca pomyślał, że w ten sposób zabił żydowskiego Boga.

Któryś z późniejszych tanaitów tak powiedział: Mocny Boże, kto jest Tobie równy? Kto oprócz Ciebie potrafi wysłuchać bluźnierstw takiego złoczyńcy i pozostać obojętnym? Jesteś wielkim milczkiem. Poza tobą nie ma drugiego takiego milczka.

Po przebiciu mieczem parochetu Tytus zerwał go. Zwinął go tak, że stał się czymś w rodzaju worka, do którego zaczął wkładać złote święte naczynia liturgiczne.

Zrabowane trofea załadował na statek i odpłynął do Rzymu. Chciał się pochwalić przed ludem Rzymu odniesionym zwycięstwem nad Żydami. I nagle na morzu rozszalała się burza. Statkowi groziło zatonięcie. Tytus wpadł w panikę. Bał się śmierci. Aby pokonać strach i pokrzepić się, zaczął siebie pocieszac:

– Widocznie cała siła żydowskiego Boga tkwi w wodzie. Faraona wykończył za pomocą wody. Jeśli naprawdę jest mocarny, niech się ze mną zmierzy na lądzie.

Wtedy rozległ się głos z nieba:

– Złoczyńco nad złoczyńcami, potomku Ezawa! Na świecie stworzonym przeze mnie żyje maleńka muszka Mik. Zejdź na ląd i zmierz się z nią.

I kiedy Tytus zszedł na ląd, muszka Mik wleciała mu przez nozdrza do mózgu.

Przez siedem lat dziobała mózg Tytusa, przyprawiając go i silne bóle. Słychać było wyraźnie, jak dziobie.

Pewnego razu Tytus przechodził obok kuźni. Usłyszał stuk młota i od razu poczuł, że muszka ucichła.

– Jest więc sposób na muszkę – zawołał z radością.

Inie zwlekając, rozkazał przyprowadzić do pałacu kowala.

Codziennie inny kowal stukał młotem, żeby zagłuszyć muszkę. Trzeba przy tym nadmienić, że Tytus żydowskiemu kowalowi grosza nie płacił, natomiast nieżydowskiemu kowalowi wypłacał za dzień pracy cztery złote monety.

– Tobie – oświadczył żydowskiemu kowalowi – wystarczy to, że widzisz, jak dosięgła mnie zemsta waszego Boga.

Praca kowali była skuteczna tylko przez pierwsze trzydzieści dni. Potem okazało się, że muszka przyzwyczaiła się i uodporniła na stukot młota kowalskiego.

Rabi Pinchas ben Aruwa opowiada:

– Wypadło mi znaleźć się w gronie znakomitych mężów Rzymu przy śmierci Tytusa. Widziałem, jak po otwarciu czaszki znaleziono w mózgu muszkę sporej wielkości.

Inni świadkowie dodali, że muszka miała miedziany dziobek i żelazne pazurki.

Przed śmiercią Tytus polecił, żeby jego ciało spalono, a popiół rozsypano na siedmiu morzach. Tak, żeby żydowski Bóg nie mógł go odnaleźć i jeszcze raz ukarać.

Po śmierci Tytusa jego siostrzeniec Unkelus bar Klominus zapragnął przejść na judaizm. Za pomocą czarów wywołał ducha swego wuja Tytusa i zapytał go:

– Kto na tamtym świecie jest najbardziej szanowany i wywyższany?

– Żydzi – odpowiedział Tytus.

– Jak myślisz? Czy warto do nich się przyłączyć?

– Obowiązuje ich zbyt wiele nakazów i zakazów. Przestrzeganie ich jest niemożliwością. Lepiej wystąp przeciwko nim, a wtedy przejmiesz nad nimi władzę. Tak to już jest od wieków. Kto uciska Żydów, ten staje się ich najwyższym władcą.

– Powiedz mi, wuju jak zostałeś tam ukarany?

– Tak, jak sam postanowiłem. Codziennie palą mnie i popiół wsypują do siedmiu mórz.

W czasie poprzedzającym zburzenie Jerozolimy miało miejsce następujące wydarzenie:

Pewien młody robotnik zatrudniony u cieśli zakochał się w jego żonie. Traf chciał, że cieśla potrzebował na gwałt pieniędzy. Musiał zaciągnąć pożyczkę. Usłyszawszy to, młody człowiek powiedział do niego:

– Mam w domu pieniądze. Przyślij do mnie żonę, to dam jej tyle, ile chcesz.

Cieśla posłał żonę po pożyczkę do domu swego robotnika. Po trzech dniach zaniepokojony cieśla poszedł jej szukać. Na drodze spotkał młodego robotnika. Zapytał:

– Gdzie się podziała moja żona? Trzy dni temu posłałem ją do ciebie.

– Przyszła do mnie i zaraz wyszła. Doszły mnie słuchy, że podobno w drodze powrotnej napadli na nią jacyś młodzi ludzie i zgwałcili.

– Co, twoim zdaniem, powinienem w tej sytuacji zrobić?

– Powinieneś się z nią rozwieść.

– Ale na podstawie intercyzy ślubnej należą się jej pieniądze i to grube.

– Pożyczę ci pieniądze, a ty mi po pewnym czasie zwrócisz.

Cieśla posłuchał rady swego robotnika i na podstawie sporządzonego przez siebie listu rozwodowego rozstał się z żoną.

Młodzieniec długo nie zwlekał. Natychmiast ożenił się z rozwódką.

Nadszedł dzień spłacenia pożyczki, ale cieśla nie miał już grosza przy duszy.

Młody żonkoś powiada wtedy do niego:

– Jeśli nie możesz zwrócić mi pieniędzy, to zostań służącym w moim domu. Uczciwą i solidną pracą spłacisz mi swój dług.

Istało się tak, że dawny pan usługiwał swemu dawnemu i robotnikowi, gdy ten razem ze świeżo upieczoną małżonką i ucztowali przy stole. Podawał im napoje, a z oczu lały mu się rzęsiste łzy.

W niebie zapadł wtedy wyrok na Jerozolimę.

II. Z powodu koguta i kury zburzone zostało miasto Tur-Małka

W owych czasach panował zwyczaj, że oblubieńców wychodzących spod ślubnego baldachimu obdarowywano kogutem i kurą, co łączyło się z życzeniem: „Obyście się rozmnażali jak kury”.

Pewnego dnia obok placu, na którym odbywał się ślub, przechodził rzymski legionista. Nie namyślając się długo, napadł wraz z kilkoma innymi żołnierzami na nowożeńców i siłą wyrwał im z rąk koguta i kurę.

Na dodatek pobili uczestników ślubnej ceremonii. Na tym sprawa się nie zakończyła. Legioniści zameldowali cesarzowi, że Żydzi podnieśli bunt przeciwko Rzymowi. Cesarz wyprawił się wtedy z wojskiem do Judei, żeby uśmierzyć buntowników.

Wśród Żydów był pewien młody nieustraszony bojownik, prawdziwy bohater. Nazywał się Bar-Dromi. Potrafił znienacka napaść na większy oddział rzymskich legionistów i wybić ich co do nogi.

Na wieść o wyczynach tego żydowskiego bohatera cesarza ogarnął strach. Zdjął z głowy koronę i położywszy ją na ziemi, zawołał:

– Boże Wszechmogący, błagam Cię, żebyś mego państwa i także mnie nie oddał w ręce tego jednego człowieka!

Stało się tak, że pewnego dnia z ust Bar-Dromi wyrwały się bluźniercze wobec Boga słowa:

– Skoro Ty Boże, opuściłeś nas, to się bez Ciebie obejdziemy!

Nim zdążył się obejrzeć, rzucił się na niego jadowity wąż i śmiertelnie go ukąsił.

Na wieść o nagłej śmierci Bar-Dromi cesarz podziękował żydowskiemu Bogu tymi słowy:

– Za to, żeś cudem uśmiercił Bar-Dromi, wybaczę Żydom i na razie ich nie tknę.

Odstąpił od oblegania miasta Tur-Małka i wycofał swoje wojska. Wśród Żydów zapanowała ogromna radość. Ucztom i wiwatom nie było końca. Zapalono światła na wszystkich ulicach. W nocy było tak jasno, że gołym okiem można było dostrzec najmniejsze rzeczy znajdujące się z daleka od miasta.

Zirytowało to rzymskiego cesarza, któremu wiwatowanie Żydów nie przypadło do gustu.

– Żydzi – zawołał – widocznie za bardzo podnieśli się na duchu i śmieją się ze mnie. Nie daruję im tego!

Natychmiast zawrócił wojska i zaczął szturmować miasto Tur-Małka.

Pod jego dowództwem wdarło się do miasta trzysta tysięcy żołnierzy, którzy w ciągu trzech dni dokonali straszliwej rzezi wśród Żydów. Mordowali dzielnicę za dzielnicą.

A ponieważ były one od siebie odcięte, mieszkańcy jednej dzielnicy, nie wiedząc nic o pogromie u sąsiadów, nadal bawili się i ucztowali.

Żona cesarza Trajana urodziła dziecko w dniu dziewiątym miesiąca Aw, w dniu, który jest dniem żałoby u Żydów. Zmarło zaś w święto Chanuka, które jest świętem radości. Przed Żydami wyłonił się problem – zapalić świece chanukowe czy nie zapalić. Po dłuższej debacie stanęło na tym, że jednak należy zapalić świece i niech się dzieje wola Boska.

Rzecz oczywista, że wrogowie Izraela natychmiast donieśli cesarzowej, że Żydzi okazali w ten sposób nienawiść do niej i do całego Rzymu.

– Popatrz – powiedzieli do niej. – Kiedy urodził ci się syn, oni odprawiali żałobę. Kiedy zaś syn twój umarł, zapalili z radości świece.

Uniesiona gniewem cesarzowa wystosowała do męża list, w którym napisała:

– Zanim wyruszysz na wojnę przeciwko barbarzyńcom w ich kraju, zabierz się do Żydów buntujących się tu na miejscu.

Cesarz wsiadł na okręt i odpłynął do żydowskiego kraju. Obliczył, że dotrze tam w ciągu dziesięciu dni. Niespodziewanie jednak powiał silny, sprzyjający wiatr i okręt zawinął do portu po pięciu dniach. Zszedł cesarz na ląd i zaczął przechadzać się po ulicach miasta… Zauważywszy po drodze bejt ha-midrasz, postanowił do niego wstąpić. Zastał w nim grupę Żydów czytających rozdział Tory zwany Tochecha45.

Usłyszał następujący werset z tego rozdziału:

– „I ześle na ciebie Bóg szybki jak orzeł w locie lud z dalekiego kraju”.

– Ja nim jestem – zawołał cesarz… Zamiast dziesięciu zużyłem pięć dni na podróż.

Słowa te były dla legionistów znakiem do napaści na Żydów. W mig otoczyli zebranych w bejt ha-midraszu Żydów i wymordowali ich. Po dokonaniu rzezi Trajan zwołał żony zamordowanych i tak do nich przemówił:

– Poddajcie się moim legionom. Jeśli tego nie uczynicie, spotka was los mężów.

– Zabij nas, tak jak zabiłeś naszych mężów – odpowiedziały kobiety.

I otoczywszy pierścieniem kobiety, żeby żadna nie mogła się wymknąć, rzymscy legioniści zabili je. I zmieszała się krew ich z krwią mężów. I jeden duży strumień krwi spłynął do rzeki.

III. Z powodu osi w powozie zburzone zostało miasto Bejtar

W miejscowościach położonych wokół Bejtaru istniał zwyczaj zasadzania drzewa po narodzeniu dziecka. Jeśli był to chłopiec, rodzice sadzili cedr, jeśli zaś dziewczynka – sadzili akację. Kiedy dzieci dorosły i wchodziły w związki małżeńskie, ścinano zasadzone drzewa, żeby wyciosać z nich drążki do ślubnego baldachimu.

Pewnego dnia przejeżdżała przez tę okolicę córka cesarza. Traf chciał, że w jej powozie nagle pękła drewniana oś. Towarzyszący jej słudzy bez namysłu wycięli jedno z cedrowych drzew i wystrugali oś do powozu.

Dotknięci do żywego naruszeniem przez nich świętego zwyczaju, Żydzi pobili ich.

W wyniku tego zdarzenia wpłynął do rąk cesarza donos, że Żydzi z Bejtaru podnieśli bunt.

Cesarz szybko na to zareagował. Zebrał wojsko i wyruszył na Bejtar. Wkrótce mury miasta zostały otoczone ze wszystkich stron. Zaczęło się oblężenie.

Jak podaje rabi Jehoszua, wojsko otaczające Bejtar było bardzo liczne. Wystarczy powiedzieć, że samych trębaczy było osiemdziesiąt tysięcy.

Bar-Koziwa46, dowódca żydowskich obrońców miasta, wystawił przeciwko Rzymianom dwieście tysięcy bojowników.

Wydał rozkaz, żeby każdy z nich obciął sobie kciuk47.

Mędrcy Izraela mieli do niego z tego powodu pretensje:

– Dlaczego zamierzasz uczynić z synów Izraela kaleki?

Na to Bar-Kochba – tak go bowiem nazwał rabi Akiwa – odpowiedział:

– W jakiż to inny sposób mógłbym sprawdzić ich męstwo?

Mędrcy Izraela poradzili mu wypróbować męstwo bojowników w sposób nie narażający ich na kalectwo.

– Niech każdy bojownik dosiądzie konia i pędząc w galopie wyrwie cedr z gór Libanu. Jeśli nie zdoła tego wykonać, oznaczać to będzie, że nie nadaje się do walki.

Posłuchał Bar-Kochba rady mędrców. I oto okazało się, że próbę zdało nie dwieście, ale czterysta tysięcy bojowników.

I kiedy Bar-Kochba na czele wypróbowanych mężnych bojowników rozpoczął walkę, każdy z nich upewniony w swoim męstwie pyszałkowato oświadczył:

– Bóg nie musi nam pomagać. Wystarczy, że nie będzie nam przeszkadzał. Skoro nas opuścił, niechaj nie wstępuje do naszego wojska.

Sam Bar-Koziwa wyróżniał się niezwykła odwagą. Potrafił schwytać w locie wystrzelone w niego kamienie wroga i rzucić je do obozu Rzymian z taką siłą, że czyniły w nim ogromne spustoszenie.

Urzeczony jego niezwykłą siłą, rabi Akiwa powiedział:

– Bar-Kochba jest królem – Mesjaszem.

Słysząc to, rabi Jochanan ben Toreta oświadczył:

– Akiwo, prędzej ci trwa wyrośnie na policzkach, nim przyjdzie Mesjasz.

Trzy i pół roku trwało oblężenie Bejtaru. Stary tanaita, rabi Elazar Hamodai, wuj Bar-Koziwy nie ustawał w postach i żałobie. Codziennie prosił Boga:

– Panie świata! Wstrzymaj się jeszcze z wykonaniem wyroku na Żydach!

Cesarz Adrian, widząc, że nie zdobędzie miasta, wydał wojskom rozkaz odstąpienia od oblężenia Bejtaru.

Wtem stanął przed obliczem cesarza pewien Samarytanin i powiedział:

– Dopóki stara kura będzie gdakała i tarzała się w popiele, dopóty miasta nie zdobędziesz. Ale ja potrafię sprawić, że jeszcze dzisiaj je zdobędziesz. Zaraz ci pokażę, jak to zrobię.

I nie zwlekając, wrócił do oblężonego miasta. Przyszedł do rabiego Elazara w chwili, kiedy ten był zatopiony w modlitwie. Nachylił się do jego ucha i coś szepnął. Tymczasem już donieśli Bar-Koziwie, że jego wuj planuje poddać miasto wrogowi. Samarytanin jakoby miał o tym wiedzieć.

Bar-Koziwa rozkazuje przyprowadzić Samarytanina, którego pyta:

– Co szepnąłeś do ucha memu wujowi rabiemu Elazarowi?

Samarytanin, cichym głosem, jakby mówił do siebie, powiada:

– Jeśli ci powiem, cesarz Adrian mnie zabije. Wolę już raczej popełnić samobójstwo niż wyjawić ci sekret powierzony mi przez niego.

Bar-Koziwa polecił wtedy wezwać rabiego Elazara, którego zapytał:

– Co powiedział ci Samarytanin?

– Coś mi tam do ucha szepnął, ale dalibóg nie mam pojęcia. Byłem zbyt głęboko zatopiony w modlitwie, żeby dokładnie usłyszeć to, co powiedział.

– A co ty jemu powiedziałeś?

– Nic nie powiedziałem.

Wściekł się Bar-Koziwa i kopnął rabiego w nogę tak mocno, że ten upadł i skonał.

Wtedy rozległ się głos z nieba:

– Oj, mamy z ciebie pasterz, boś opuścił stado. Na twoje ramię i prawe oko spadnie miecz. Za to, że złamałeś ramię Żydów, twoje ramię uschnie. Za to, żeś oślepił prawe oko Żydów, oślepnie twoje prawe oko.

I po tych słowach z nieba Bejtar został zburzony. Bar-Koziwa zginął w walce. Jego głowę zanieśli legioniści do cesarza Adriana.

– Kto go zabił? – zapytał cesarz.

– Ja go zabiłem – odpowiedział Samarytanin.

– Przynieś mi jego ciało.

Przyniósł Samarytanin ciało Bar-Koziwy. Okazało się, że wokół szyi martwego oplótł się wąż. Na ten widok cesarz zawołał:

– Nikt inny nie mógł zabić tego bohatera. Dokonał tego jego własny żydowski Bóg.

I wpadłszy do miasta, rzymscy legioniści urządzili rzeź wśród mieszkańców. Krew ofiar lała się strumieniami. Wylewała się z okien, drzwi i rynien. Ulice spływały krwią, w której tonęły końskie nogi. Sterty trupów służyły przez jakiś czas jako ogrodzenie w winnicach cesarza. Przez siedem lat Rzymianie nie potrzebowali nawozu, żeby użyźniać ziemię w winnicach. Wystarczyła żydowska krew.

Opowiadają, że w mieście Bejtar było czterysta szkół. W każdej szkole było czterystu nauczycieli. Na każdego nauczyciela wypadało po czterystu uczniów.

Kiedy rzymscy żołnierze wdarli się do szkoły, uczniowie walczyli z nimi jedyną bronią jaką posiadali – linijkami.

I całe miasto uległo zagładzie. Ludzie i budynki. Uczniów i nauczycieli pogromcy zawinęli w zwoje ksiąg i razem spalili.

Jak wróg mścił się na Żydach

Przechodząc przez ulicę, pewien Żyd spotkał się oko w oko z cesarzem Adrianem. Grzecznie się ukłonił i pozdrowił władcę Rzymu.

– A tyś co za jeden? – zapytał go cesarz.

– Żyd.

– Jak śmiesz, Żydzie, przechodzić obok mnie i wypowiadać słowa pozdrowienia?

I wezwawszy straż, rozkazał ściąć Żydowi głowę, po czym dalej spacerował po ulicach miasta. W pewnej chwili zauważył idącego mu naprzeciw Żyda. Ten, wiedząc już o tym, że pewnemu Żydowi ucięto głowę za pozdrowienie cesarza, przeszedł obok, nie pozdrowiwszy władcy Rzymu.

– Coś ty za jeden? – pyta go cesarz.

– Żyd.

– Jak śmiesz przechodzić obok mnie bez pozdrowienia?

Wezwał straż i polecił ściąć Żydowi głowę.

Świadkowie obu tych scen, ministrowie dworu, wyrazili zdziwienie:

– Jak wytłumaczysz, cesarzu, że jednemu Żydowi kazałeś ściąć głowę za to, że cię pozdrowił, a drugiemu za to, że tego nie uczynił?

Cesarz Adrian roześmiał się i powiedział:

– Wy, moi podwładni, chcecie uczyć cesarza, jak ma likwidować wrogów?

Żali się autor Trenów opłakujący nieszczęście:

„Wejrzyj Panie na moją niedolę, gdyż nieprzyjaciel się wynosi”.

Ciało ojca ratuje życie syna

Złowrogi cesarz Adrian ustawił w trzech miejscach specjalne posterunki do wyłapywania Żydów. Jeden posterunek w mieście Chamat, drugi we wsi Lekatia i trzeci w Beit-Lechem. Liczył na to, że jeśli jakiemuś Żydowi uda się przemknąć przez jeden posterunek, to na następnym go złapią.

Jednocześnie, żeby oszukać i zwabić w sidła Żydów, wydał odezwę:

– Żydzi! Możecie śmiało wyjść ze swoich kryjówek. Zapewniam was, że nic złego wam się nie stanie.

Żydzi, którzy domyślili się, że odezwa pachnie oszustwem; nie opuścili swoich kryjówek. Ci zaś, którzy w swojej naiwności dali wiarę cesarzowi, wpadli w ręce mściwego wroga. Zebrano ich na ogrodzonym placu, po czym zameldowano o tym cesarzowi. Ten właśnie siedział przy stole i jadł obiad. Przyjąwszy meldunek, wydał rozkaz:

– Zanim zdążę uporać się z ciastem i udkiem kury, wszyscy zatrzymani na placu Żydzi mają być straceni!

Ma się rozumieć, że rozkaz cesarza został wykonany.

I znowu popłynęła rzeka krwi żydowskiej.

Tymczasem ci, którzy ukrywali się w jaskiniach, cierpieli głód. Kiedy zabrakło już trawy, wychodzili nocą szukać trupów, żeby się pożywić ich mięsem. Pewnej nocy do cna wyczerpany głodem wyszedł z jaskini i kierując się zapachem, dotarł do martwego ciała. Podniósł ciało, żeby je zanieść do jaskini, i wtedy ku swemu przerażeniu stwierdził, że to ciało jego ojca. Pragnąc pochować go po bożemu, zgodnie z zasadami żydowskiej religii, zaniósł ciało do innej jaskini, ukrywając je w trudno dostępnej i niewidocznej wnęce. Przed wnęką zaznaczył patykiem kryjówkę. Tej samej nocy wyszedł po trupie mięso inny młodzieniec. Wkrótce wrócił z ciałem nieboszczyka. Ukrywający się w jaskini nożami wycięli połacie mięsa z trupa i zjedli. Na pytanie, gdzie znalazł ciało, młodzieniec odpowiedział, że znalazł je we wnęce jaskini. Jednym słowem syn zjadł ciało swego ojca. Można sobie wyobrazić rozpacz tego młodzieńca.

Dziecko, o które drżało serce matki

Po śmierci ojca Doeg ben Josef stał się maminsynkiem. Bardzo bogata matka troszczyła się o jego zdrowie i rozwój. Co jakiś czas go ważyła i mierzyła. I za każdym razem ofiarowywała Świątyni tyle złota, ile ważył. Kiedy wróg oblegał Jerozolimę i zapasy żywności w mieście się wyczerpały, zapanował tak okrutny głód, że matka, która tak kochała swego synka, własnymi rękami go zarżnęła, żeby się pożywić jego ciałem.

Autor Trenów tak to opłakuje:

„Czy kobiety mają jeść owoc swojego łona, wypieszczone niemowlęta?”.

W otchłani morza

Rzymianie uprowadzili do niewoli czterysta tysięcy żydowskich chłopców i dziewcząt. Załadowano ich na okręty, by zawieźć i sprzedać do domów publicznych. Młodzi jeńcy, domyślając się haniebnego zamiaru wroga, zaczęli po cichu rozważać, jak mają postąpić. Brali pod uwagę samobójstwo:

– Czy, jeśli skoczymy w odmęty morza, możemy liczyć na wieczne życie na tamtym świecie?48.

Najstarszy chłopiec odpowiedział na to pytanie wersetem z Psalmów:

„Bóg powiedział: «Wyrwę was z paszczy lwa i wyciągnę z otchłani morza»”.

Brat i siostra

Dwoje dzieci arcykapłana Iszmaela ben Eliszy, syn i córka, dostało się w ręce dwóch Rzymian, którzy zatrudnili ich w domach jako niewolników.

Pewnego dnia obaj Rzymianie spotkali się i zaczęli rozmawiać o swoich niewolnikach. Powiada jeden do drugiego:

– Mam niewolnika tak pięknego, że drugiego takiego na całym świecie nie znajdziesz.

– A ja – powiada drugi – mam tak piękną niewolnicę, jakiej świat dotychczas nie widział.

I tak rozmawiając, doszli do wniosku, że warto, by było ich ożenić. Z takiego związku urodzą się piękne dzieci, którymi obaj się podzielą.

I od razu przystąpili do dzieła.

Do ciemnego pokoju wprowadzili chłopca i dziewczynę. Chłopiec usiadł w jednym kącie, dziewczyna w drugim.

Pierwszy zaczął rozpaczliwie żalić się chłopiec:

– Biada mi! Ja kapłan z rodu arcykapłanów zmuszony jestem pojąć za żonę jakąś niewolnicę!

Dziewczyna pogrążona w smutku zaczęła rozpaczać: – Biada mi! Ja córka arcykapłana zmuszona jestem poślubić jakiegoś niewolnika.

I tak oboje całą noc przepłakali. Kiedy zaczęło dnieć i do pokoju wpadło światło, rozpoznali się. Brat i siostra wpadli sobie w ramiona i wybuchnęli szlochem. Tak długo płakali, aż i dusze opuściły ich ciała.

45.rozdział Tory zwany Tochecha – rozdział Biblii, w którym są wymienione kary, jakie Bóg ześle na Żydów, jeśli zgrzeszą. [przypis tłumacza]
46.Bar-Koziwa – syn miasta Koziwa, którego rabi Akiwa obdarzył imieniem Bar-Kochba; Syn Gwiazdy. Po klęsce, którą poniósł, i śmierci na polu bitwy nazwano go dwuznacznym imieniem Bar-Koziwa; Syn Kłamstwa. [przypis tłumacza]
47.Wydał rozkaz, żeby każdy z nich obciął sobie kciuk – w ten sposób wystawił na próbę ich męstwo. [przypis tłumacza]
48.Czy jeśli skoczymy w odmęty morza, możemy liczyć na wieczne życie na tamtym świecie? – samobójstwo jest u Żydów wielkim grzechem. [przypis tłumacza]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
19 haziran 2020
Hacim:
660 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi:
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre