Kitabı oku: «Agady talmudyczne», sayfa 20
Nasi usługuje swoim gościom
Podczas uczty z okazji wesela syna rabana Gamliela siedzieli przy biesiadnym stole trzej tanaici: rabi Eliezer, rabi Jehoszua i rabi Cadok.
Raban Gamliel stał przy nich i podawał im wino.
Rabi Eliezer nie chciał przyjąć kielicha z winem, natomiast rabi Jehoszua chętnie przyjął podany trunek.
Odzywa się rabi Eliezer:
– Nie przyjąłem kielicha, bo nie może być tak, żeby raban Gemliel stał, kiedy my siedzimy.
Na to powiada rabi Jehoszua:
– Przecież doskonale wiemy, iż większa i ważniejsza osoba od rabana Gamliela, praojciec Abraham, usługiwał swoim gościom. Tora tak o nim pisze: „Stał nad nimi”. To znaczy nad swoimi gośćmi, żeby im służyć. Zapewne uważasz, że usługiwał im, bo domyślił się, że to aniołowie. Nic podobnego! W oczach Abrahama byli zwykłymi Arabami. Dlatego też raban Gamliel może usługiwać takim gościom jak my.
Wtrącił się rabi Cadok:
– Jak długo będziemy zajmowali się oddawaniem czci ludziom? Cześć należy oddawać przede wszystkim Bogu. On rozkazuje wiatrom wiać, On rozpędza chmury, sprowadza na ziemię deszcze, czyni ziemię kwitnącą i szykuje stół dla każdego osobno. Dlatego sądzę, że raban Gamliel tym bardziej może nam wino podawać.
Przekleństwa, które zamieniają się w błogosławieństwa
Raban Gamliel wydał córkę za mąż. Przed opuszczeniem rodzinnego domu córka poprosiła ojca o błogosławieństwo na nową drogę życia.
– Oby Bóg dał, żebyś już do domu rodzinnego nie wróciła – — rzekł raban Gamliel.
Kiedy urodziła syna, znowu poprosiła ojca o błogosławieństwo.
– Oby – rzekł raban Gamliel – Bóg dał, żeby z twoich ust nie wyszły już więcej krzyki „Oj, biada mi”.
– Tato – powiedziała córka – miałam dwie radosne uroczystości, a ty dwa razy mnie przekląłeś.
– Nic podobnego, córko. Były to błogosławieństwa, a nie przekleństwa. Za pierwszym razem powiedziałem, żebyś więcej nie wróciła do domu rodzinnego. Znaczy to, że życzyłem ci zgodnego współżycia z mężem. W takiej sytuacji nie zachodzi potrzeba powrotu do domu ojca. Jeśli chodzi o drugą uroczystość, rzecz się ma także inaczej, niż to przyjęłaś. Życzyłem ci bowiem, żeby twoje dziecko było zawsze zdrowe, żebyś nie jęczała „oj biada mi, dziecko jeszcze nie jadło, dziecko jeszcze nie piło. Dziecko jeszcze do szkoły nie poszło”.
Rabi Eliezer ben Hurkanos
Hurkanos Wielki
Jak rabi Eliezer zabrał się do nauki.
Do dwudziestego roku życia rabi Eliezer Wielki nie miał żadnego kontaktu z Torą. Jego ojciec Hurkanos był bogatym właścicielem ziemskim. Na jego polach pracowało wielu robotników. Jego synowie, wśród nich Eliezer, także pracowali w polu. Tak się złożyło, że Eliezerowi przypadła ziemia twarda jak skała, podczas gdy jego bracia mieli orać miękką ziemię, od lat już uprawianą. W pewnej chwili, gdy pług o mało nie pękł, trafiając na twardy grunt, rozgoryczony Eliezer przerwał pracę i usiadłszy na skraju pola, wybuchnął płaczem. Widząc, co się dzieje, ojciec podszedł do niego i zapytał:
– Dlaczego płaczesz, synu? Martwi cię, że natrafiłeś na twardy grunt i nie dajesz rady? Przenieś pług w lepsze miejsce i zacznij orać od nowa.
Przeniósł się Eliezer z pługiem na miękką połać ziemi, ale płakać nie przestał.
Ojciec znowu do niego podszedł i pyta:
– Dlaczego teraz płaczesz? To miejsce też ci się nie podoba?
– Nie chodzi o to – odpowiedział Eliezer.
– A o co chodzi?
– Chcę się uczyć Tory!
– Masz już dwadzieścia lat i nagle zachciało ci się uczyć. Lepiej zrobisz, jeśli się ożenisz i spłodzisz dzieci. One za ciebie się będą uczyły.
Po jakimś czasie Eliezer oświadczył ojcu:
– Jutro nie wyjdę do pracy w polu. Postanowiłem udać się do Jerozolimy żeby się uczyć w bejt ha-midraszu Jochanana ben Zakaja.
Rozgniewał się ojciec i skrzyczał go:
– Jutro skoro świt, przed śniadaniem, masz wyruszyć na pole i zabrać się do orania.
Eliezer, posłuszny woli ojca, wstał bardzo wcześnie i wyszedł w pole orać swoją działkę. Nagle krowa ciągnąca pług upadła i złamała nogę. W głowie Eliezera zaświtała myśl: „Krowa złamała nogę dla mego dobra”.
Natychmiast opuścił pole i wyruszył w drogę do Jerozolimy, żeby pobierać naukę Tory w bejt ha-midraszu rabiego Jochanana ben Zakaja.
Jak wieść niesie, zdarzyło się to w wigilię soboty.
Przez całą dobę, to znaczy do końca soboty, Eliezer nie miał nic w ustach. W drodze, zmorzony głodem, podnosił z ziemi kamyki i wkładał je do ust, żeby oszukać spragniony strawy żołądek.
Kiedy przekroczył bramę Jerozolimy, od razu udał się do bejt ha-midraszu Jochanana ben Zakaja. Wszedł do środka i usiadłszy w kącie, zaczął płakać.
Zobaczył to rabi Jochanan i zapytał:
– Dlaczego płaczesz?
– Bo chcę się uczyć Tory.
– Czy już kiedyś się uczyłeś?
– Nie! Nigdy!
Zaczął go rabi Jochanan uczyć od podstaw. Najpierw zapoznał go z modlitwą Kriat Szma, potem z błogosławieństwami i na dodatek przyswoił mu dwie halachy. Cały materiał przerobiony w ciągu tygodnia Eliezer powtarzał w sobotę z pamięci. Przez osiem dni z rzędu wkuwał tak zapmiętale, że zapomniał o jedzeniu. W pewnej chwili pochylony nad nim rabi Jochanan poczuł z jego ust dziwny zapach. Zapytał go:
– Eliezerze, synu mój, czy dzisiaj zdążyłeś już coś przekąsić?
Eliezer nie odpowiedział na pytanie rabiego. Ten ponowił pytanie, ale Eliezer zamknął się w sobie i milczał. Wtedy rabi Jochanan stanowczym głosem rzekł:
– Dzisiaj będziesz jadł u mnie!
– Nie jestem głodny. Już dzisiaj jadłem w zajezdnym domu.
Rabi Jochanan nie dał mu wiary i posłał kilku uczniów, żeby sprawdzili to w zajezdnym domu.
Rozeszli się uczniowie po wszystkich ulicach Jerozolimy, żeby znaleźć ów zajezdny dom, w którym Eliezer miał jakoby się zatrzymać. Okazało się, że w żadnym zajezdnym domu miasta pojęcia o nim nie mieli. Po długich poszukiwaniach znaleźli na peryferiach miasta nędzny domek zajezdny należący do jakiejś kobiety. Na pytanie, czy zatrzymał się u niej uczeń studiujący Torę, odpowiedziała:
– Ma tu jakiś niby worek, do którego codziennie rano przykłada wargi i ssie z niego tak, jakby to był bukłak z winem.
Proszą kobietę, żeby im pokazała ten worek. Kobieta czyni zadość ich prośbie. Otwierają worek i okazuje się, że jest wypełniony ziemią. Pytają, czy Eliezer przekąsił coś na śniadanie?
– Nie – odpowiada kobieta. Wszyscy tu byliśmy pewni, że stołuje się w domu rabiego. Wychodzi na to, że w ciągu ośmiu dni głodował.
Kiedy uczniowie opowiedzieli to rabiemu Jochananowi, ten rzekł do Eliezera:
– Biedny mój Eliezerze! Poniewierasz się wśród nas i nic nie mówisz. Wiedz jednak, że zapach głodu, który teraz ulatnia się z twoich ust, spowoduje to, że później będzie się z nich ulatniał zapach Tory. I zapach ten ogarnie cały świat. Od krańca do krańca.
Od tej chwili rabi Jochanan przyjął go na swój wikt. Wkrótce Eliezer przyszedł do siebie i nabrał sił.
I tak minęły trzy lata, podczas których Eliezer pilnie studiował Torę u rabiego Jochanana. Domu ojca ani razu w tym czasie nie odwiedził.
Pewnego dnia pozostali synowie Hurkanosa powiedzieli do ojca:
– Zwróć, ojcze, uwagę na to, co ci zrobił Eliezer. Opuścił cię na starość, żeby zaspokoić swoją chęć nauki w Jerozolimie. Zasłużył na to, żebyś go wydziedziczył.
Posłuchał ich Hurkanos i udał się do Jerozolimy, żeby sporządzić akt prawny, na podstawie którego Eliezer nie otrzymałby nic w spadku. Tego dnia, kiedy przybył do Jerozolimy, rabi Jochanan wydawał właśnie ucztę, na której znalazły się najznakomitsze osobistości kraju, jak Ben-Cicit-Haksat, Nakdimon ben Gurion i Ben-Kalba-Szawua. Dowiedziawszy się, że od miasta przybył właściciel ziemski Hurkanos, rabi Jochanan polecił natychmiast sprowadzić go do swego domu. Tu posadził go na honorowym miejscu przy stole, wśród znakomitości kraju. Zaszczytem siedzenia razem z takimi znakomitościami Hurkanos tak się przejął, że zaczął dygotać. W trakcie biesiady nagle podniósł się z krzesła rabi Jochanan i spojrzawszy na Eliezera, rzekł:
– Zabierz głos i powiedz nam coś.
– Co ja – rzekł nieśmiało Eliezer – mogę powiedzieć w takim gronie? Czy studnia może dostarczyć więcej wody, niż do niej wlano? Czy potrafię dać z siebie więcej Tory, nić od ciebie otrzymałem?
– Synu mój, nie jesteś studnią, tylko źródłem. Żywym, tryskającym własną wodą zdrojem.
I kiedy rabi Jochanan, wspierany przez swoich uczniów, nie przestawał zachęcać Eliezera do zabrania głosu, ten wstał i przemówił.
Z ust Eliezera padały słowa, których od powstania świata jeszcze żadne ucho nie słyszało. Twarz młodego mówcy jaśniała niczym słońce. Zdawało się, że z jego głowy biją promienie jak z oblicza naszego nauczyciela Mojżesza. Olśniewały i oślepiały oczy słuchających tak, że ci zatracili orientację, w jakim świecie się znajdują. Zatracili też poczucie czasu. Nie wiedzieli, czy to dzień, czy też noc.
Kiedy Eliezer skończył, podszedł do niego rabi Jochanan i pocałowawszy go w czoło, powiedział:
– Abrahamie, Izaaku i Jakubie, możecie być szczęśliwi, albowiem z waszego rodu przyszedł na świat taki wspaniały potomek.
– Kogo ma na myśli? – zapytał Hurkanos.
– Twego syna – odpowiedzieli mu.
– Jeśli jego miał na myśli, to powinien był podkreślić, że Eliezer, mój syn, jest powodem mego szczęścia.
I wypowiedziawszy te słowa, stary Hurkanos wskoczył na krzesło i zawołał donośnym głosem:
– Moi szanowni panowie! Przybyłem do Jerozolimy po to żeby wydziedziczyć mego syna Eliezera. Pod wpływem tego co zobaczyłem i usłyszałem, zapisuję mu cały mój majątek. Pozostałym moim synom niczego nie zapisuję.
– Nie rób tego ojcze – zawołał Eliezer. – Gdybym poprosił Boga o ziemię, niechybnie dostałbym ją. – „Cała ziemia i wszystko, co w niej się kryje, należą do Boga”. Gdybym zapragnął złota i srebra, też bym je dostał od Boga. – „Srebro jest moje i złoto jest moje – powiada Bóg”. Tym zaś, czego pragnę od Boga uzyskać, jest tylko jedna rzecz. Na imię jej Tora.
Bejt ha-midrasz rabiego Eliezera
Budynek, w którym mieścił się bejt ha-midrasz rabiego Eliezera, miał kształt rotundy. Był tam kamień, na którym zwykle siadywał on sam. Pewnego razu przyszedł do jego bejt ha-midraszu rabi Jehoszua.
Podbiegł do kamienia i zaczął go obsypywać pocałunkami.
– Ten oto kamień – rzekł przy tym – można porównać z górą Synaj, tego zaś, który za nim siedzi, do Arki zawierającej święte tablice.
Wielki spór
Pewnego razu wybuchł wielki spór w bejt ha-midraszu między rabim Eliezerem i mędrcami na temat interpretacji Prawa odnoszącego się do kwestii Czystości i Nieczystości. Rabi Eliezer dyskutowany przedmiot określił jako czysty, natomiast pozostali mędrcy określili ten przedmiot jako nieczysty.
Na uzasadnienie swego poglądu Eliezer przytoczył liczne dowody, ale mędrcy nie dali się przekonać.
Rozzłościło to rabiego Eliezera, który podniesionym głosem zawołał:
– Jeśli moje orzeczenie jest słuszne, niechaj je potwierdzi rosnące tu drzewo.
I oto w jednej chwili drzewo wyrwało się ziemi i upadło w miejscu odległym o sto łokci.
Na ten widok mędrcy rzekli:
– Drzewo nie może służyć jako dowód.
– Niech więc – zawołał rabi Eliezer – zawróci strumień płynący ze źródła.
I posłuchał go strumień. Ale mędrcom to nie wystarczyło.
Oświadczyli:
– Strumień nie może służyć jako dowód.
– W takim razie – zawołał rabi Eliezer – niechaj zaświadczą o tym ściany bejt ha-midraszu.
I w mig ściany bejt ha-midraszu pochyliły się, grożąc zawaleniem.
Widząc to, rabi Jehoszua krzyknął do nich:
– Jakim prawem wtrącacie się do prawnego sporu między mędrcami?
I ściany nie zawaliły się. Pozostały w pozycji pochyłej.
Uczyniły to z szacunku dla rabiego Jehoszuy i nie wyprostowały się z szacunku dla rabiego Eliezera.
I w tej pozycji stoją do dziś.
Wtedy odezwał się znowu rabi Eliezer:
– Jeśli moje orzeczenie jest prawidłowe, niechaj niebo o tym zaświadczy.
Rozległ się głos z nieba:
– Mędrcy, co wy macie do rabiego Eliezera? Jego orzeczenie wszędzie obowiązuje.
Wstał rabi Jehoszua z krzesła i oświadczył:
– „Nie w niebie jest Tora”. Nie słuchamy głosu z nieba. Ty, Boże, już dawno temu napisałeś w Torze, na górze Synaj: „Należy się podporządkować większości”.
Pewnego dnia rabi Natan spotkał proroka Eliasza. Zapytał go:
– Co Bóg w owej chwili uczynił?
– Uśmiechnął się – odpowiedział Eliasz – i rzekł: „Moje dzieci mnie pokonały”.
Opowiadają, że w dniu, kiedy toczył się ten spór, zgromadzono w bejt ha-midraszu wszystkie rzeczy, które rabi Eliezer uznał za czyste, i spalono je. Omówiono również postawę samego rabiego Eliezera i po dyskusji, obłożono go klątwą.
– Kto jednak – zastanawiali się świadkowie tego wydarzenia – ma zawiadomić rabiego Eliezera o klątwie?
Zgłosił się rabi Akiwa.
– Ja – oświadczył – pójdę i zawiadomię go, bo jeśli uczyni to niewłaściwy człowiek, to Eliezer gotów będzie zniszczyć cały świat.
Jak postąpił więc rabi Akiwa?
Włożył czarne ubranie i przyszedłszy do rabiego Eliezera, usiadł w odległości czterech łokci przed nim.
Pyta go rabi Eliezer:
– Akiwo, czym się różni dzisiejszy dzień od pozostałych dni?
– Wydaje mi się, że chawerim71 będą się trzymali daleko od ciebie.
Usłyszawszy to, rabi Eliezer podarł na sobie szaty, zdjął buty i usiadł na ziemi. Z oczu zaczęły mu płynąć łzy. I zaraz spadły na świat plagi. Jedna trzecia zbioru oliwek, pszenicy i jęczmienia przepadła. Ciasto w rękach kobiet rozlazło się. Gniew i oburzenie rozszalały się tego dnia na świecie. Wszystko, na co gniewnie spojrzał rabi Eliezer, uległo spaleniu. Nasi, rabi Gamliel, też znalazł się w niebezpieczeństwie. Płynął właśnie statkiem po morzu. Nagle zerwała się burza. Potężne fale groziły zatopieniem statku. Zastanowił się rabi Gamliel, co mogło być przyczyną nagłej burzy. Doszedł do wniosku, że stało się tak tylko z powodu rabiego Eliezera ben Hurkanosa. Wzniósł ręce do nieba i zawołał: „Boże, Panie świata, Ty jeden wiesz, że to, co uczyniłem, nie dla mojej; chwały uczyniłem, ani też dla chwały domu mego ojca. Uczyniłem to tylko dla Twojej chwały. Po to, żeby nie mnożyły się spory wśród Żydów”.
I morze natychmiast się uspokoiło.
Ima-Szalom, żona rabiego Eliezera, była siostrą rabana Gamliela. Od tego zdarzenia pilnowała męża, żeby podczas modlitwy nie upadł na twarz. Pewnego razu, kiedy wyszła na chwilę z domu, żeby obdarować biedaka kawałkiem chleba, Eliezer pozostał sam. Kiedy wróciła zastała go leżącego twarzą na ziemi. Krzyknęła:
– Wstań, zabiłeś mego brata!
W tej samej chwili rozległ się głos szofaru w domu rabana Gamliela: „Umarł raban Gamliel”.
– Skąd wiedziałaś – zapytał ją rabi Eliezer.
– Z ustnego przekazu dziadka naszego rodu: „Wszystkie bramy nieba mogą być zamknięte, ale te bramy, przez które przechodzą skargi cierpiących, zawsze są otwarte”.
Choroba rabiego Eliezera
Pewnego dnia rabi Eliezer zapadł na zdrowiu. Na wieść o chorobie rabiego uczniowie przyszli go odwiedzić. Ten, witając przybyłych, powiedział:
– Wiedźcie, że nad światem rozlał się wielki gniew.
Uczniowie tak przejęli się tą smutna wieścią, że zaczęli płakać.
Obecny przy tym rabi Akiwa zareagował na to śmiechem.
Zdziwieni uczniowie zapytali go:
– Rabi, dlaczego się śmiejesz?
– A dlaczego wy płaczecie?
– Jak tu nie płakać, kiedy widzimy, że rabi – „Księga Tory” – tak cierpi?
– Właśnie z tego powodu się śmieję. Jak długo bowiem widziałem, że wino u rabiego Eliezera ani razu nie skwaśniało, oliwa nie zaczęła cuchnąć i miód nie zgorzkniał, martwiłem się, czy aby rabi Eliezer nie zagarnął wszystkich przyjemności na tym świecie i nic mu już z przyjemności nie pozostało na tamtym świecie. Teraz, kiedy widzę, że cierpi, jestem zadowolony.
Słysząc to, rabi Eliezer odrzekł:
– Akiwo, powiedz, czy uchybiłem w czymś Torze?
– Eliezerze, sam przecież nauczałeś, że nie ma takiego cadyka na świecie, takiego sprawiedliwego i pobożnego człowieka, który by czynił tylko dobro i nigdy nie popełniał grzechu.
W jakiś czas po tym przyszli odwiedzić chorego Eliezera czterej mędrcy: rabi Tarfon, rabi Jehoszua, rabi Elazar i rabi Akiwa.
Pierwszy odezwał się do rabiego Eliezera rabi Tarfun. Jego słowa płynęły z głębi szczerego serca:
– Rabi, ty jesteś dla Żydów lepszy od życiodajnych kropli deszczu. Krople bowiem deszczu przynoszą błogosławieństwo doczesnemu tylko światu. Ty zaś przynosisz błogosławieństwo zarówno temu, jak i tamtemu światu.
Po nim zabrał głos rabi Jehoszua:
– Rabi, jesteś dla Żydów lepszy od słońca. Słońce bowiem świeci i grzeje tylko na tym świecie, ty zaś świecisz i grzejesz w obu światach.
Po nim przemówił rabi Elazar ben Azaria:
– Ty, rabi Eliezerze, jesteś dla Żydów lepszy niż ojciec i matka. Ojcowie bowiem i matki są tylko na tym świecie, ty zaś jesteś jak ojciec zarówno na tym, jak i na tamtym świecie.
Ostatni zabrał głos rabi Akiwa:
– Cierpienia należy przyjmować z miłością.
Usłyszawszy słowa rabiego Akiwy, rabi Eliezer rzekł do swoich uczniów:
– Podnieście mnie. Posłuchajmy tego, co powiedział rabi Akiwa. To prawda, że cierpienia należy miłować.
Tuż przed śmiercią rabiego Eliezera przyszedł znowu do niego rabi Akiwa w towarzystwie swoich chewerim. Chory Eliezer leżał w sypialni, oni zaś usiedli w pokoju obok. Był właśnie piątek. Dzień dobiegał końca. Do pokoju chorego wszedł tymczasem jego syn Hurkanos, żeby zdjąć z ojca tefilin72. Eliezer skrzyczał syna, który zawstydzony wybiegł z sypialni.
Zobaczywszy rabiego Akiwę i jego towarzyszy zawołał:
– Zdaje mi się, że ojciec nie jest już przy zdrowych zmysłach.
Wtedy rozległ się głos ojca z sypialni:
– To ty i twoja matka nie jesteście przy zdrowych zmysłach. Spóźnicie się z zapaleniem świec sobotnich, a to większy grzech niż noszenie tefilin w sobotę.
Słysząc, że rabi Eliezer jest przy zdrowych zmysłach, mędrcy weszli do sypialni, ale usiedli w odległości czterech łokci od niego73.
– W jakim celu przyszliście – zapytał ich.
– Przyszliśmy uczyć się od ciebie Tory.
– Dlaczego wcześniej nie przyszliście?
– Nie mieliśmy czasu.
– Wątpię, żebyście zmarli naturalną śmiercią.
– Jaką, sądzisz więc, śmiercią umrę ja – zapytał rabi Akiwa.
– Najgorszą ze wszystkich.
To rzekłszy rabi Eliezer podniósł ręce, po czym przyłożył je do piersi i powiedział:
– Oj, biedne moje ręce – dwa zwinięte zwoje Tory! Sam nauczyłem się dużo z Tory i dużo z niej przyswoiłem moim uczniom. Dużo nauczyłem się od moich nauczycieli. Nie uroniłem z ich nauki najmniejszej kropli wiedzy. A ileż jeszcże skarbów Tory pozostało we mnie dla was. Nikt jednak poza rabim Akiwą z niej nie skorzystał.
Mędrcy zaczęli go zasypywać pytaniami w sprawie czystośd i nieczystości. Na wszystkie pytania udzielił odpowiedzi. Przy odpowiedzi na temat czystości wyzionął duszę. Razem z słowem „czystość” dusza opuściła jego ciało. Wstał wtedy rabi Jehoszua i mocnym głosem oświadczył:
– Klątwa została z niego zdjęta! Jest już wolny od klątwy!
W wieczór kończący sobotę odbył się jego pogrzeb. Kiedy mita74, na której leżało ciało rabiego Eliezera znalazła się w połowie drogi między Cezareą a Lod, wyszedł naprzeciw rabi Akiwa i bijąc się w piersi, i rozdrapując ciało do krwi, zaczął płakać i wołać:
– Ojcze mój! Ojcze mój!
Nie przerywając płaczu, włączył się do pogrzebowego konduktu i zawodzącym głosem zawołał:
– O stróżu i opiekunie żydowskiego narodu! Mam dużo drobnych monet, ale nie ma już bankiera, który by je zamienił w duże pieniądze.
Rabi Jehoszua ben Chanania
„Szczęśliwa jego matka”
Stary Jonatan ben Horkinas na widok rabiego Jehoszuy zacytował słowa Izajasza:
„Kogóż to chce uczyć poznania. Czy odwykłym od mleka, odstawionym od piersi?”. Przypominam sobie – kontynuował – że jego matka zanosiła go w kołysce do bejt ha-midraszu, żeby do jego dziecięcych uszu przylgnęły słowa Tory.
Sam zaś rabi Jehoszua zwykł mawiać:
– Gdyby nawet wszystkie morza były wypełnione atramentem i wszystkie łodygi oczeretu były piórami, niebo zaś i ziemia pergaminem, a wszyscy ludzie pisarzami, toby to wszystko nie wystarczyło do opisania tego ogromu Tory, który zdążyłem sobie przyswoić. I mimo to nie uszczknąłem z jej bogactwa więcej, niż zdolny jest pędzelek uszczknąć wody z morza.
Piękna mądrość w brzydkim naczyniu
Rabi Jehoszua nie był urodziwy. Kiedy pewnego dnia zobaczyła go córka cesarza, krzyknęła z wrażenia:
– Piękna mądrość w brzydkim naczyniu.
Powiada wtedy do niej rabi Jehoszua:
– Powiedz mi, dziewczyno, w jakim naczyniu ojciec twój przechowuje wino?
– W glinianym.
– Czy wypada, żeby cesarz przechowywał wino w takich samych glinianych naczyniach jak zwykli ludzie?
– A w jakich naczyniach miałby cesarz przechowywać wino?
– W złotych lub srebrnych.
Poszła córka do ojca i opowiedziała mu o rozmowie, jaką miała z rabim Jehoszuą. Cesarz natychmiast polecił sługom przelać wino z glinianych naczyń do złotych i srebrnych.
Na wynik nie trzeba było długo czekać. Wino w tych naczyniach szybko skwaśniało. Rozgoryczony cesarz wezwał córkę i zapytał ją:
– Kto ci poradził przelać wino do złotych i srebrnych naczyń?
– Rabi Jehoszua ben Chanania.
Rozkazał cesarz sprowadzić rabiego Jehoszuę.
– Jak mogłeś – zapytał go – udzielić takiej rady mojej córce?
– Tak jak ona mnie spytała, tak ja jej odpowiedziałem.