Kitabı oku: «Ze skarbnicy midraszy», sayfa 34
Unikaj świętoszków, którzy krzykliwie demonstrują swoją pobożność
Pewien bogaty człowiek, dożywszy sędziwego wieku, postanowił przed śmiercią przekazać synowi naukę z własnego doświadczenia. Jedyny syn był ze wszech miar udany tak pod względem fizycznym, jak i umysłowym.
– Synu mój – powiedział ojciec. – Zostawiam ci w spadku pieniądze, kosztowności i nieruchomy majątek. Pozwoli ci to spędzić życie w dobrobycie. Ale oprócz tego chciałbym ci udzielić rady, która ci się w życiu przyda: unikaj, jak tylko możesz, perfidnych świętoszków, którzy zbyt głośno i przesadnie demonstrują swoją pobożność. Tacy udają tylko pobożnych, ale w gruncie rzeczy w głębi serca są zepsuci. Jeśli będziesz się trzymał z daleka od nich, unikniesz złego zarówno ty, jak twoje dzieci.
Wkrótce bogaty ojciec umarł. Syn jakiś czas potem ożenił się z biedną sierotą. Dziewczyna była piękna jak marzenie i porządna, jak tylko można być. Żyli w zgodzie i harmonii. Obydwoje cieszyli się szczęściem i radością. Nie wychodzili prawie z domu. Po upływie pięciu lat od ślubu małżonek oświadczył żonie:
– Wiesz co, siedzimy w domu i niczego poza nim nie widzimy. Nastał czas, żebyśmy wyszli trochę na ulicę i popatrzyli na otaczający nas świat.
– Nie, za nic nie wyjdę z domu. Boję się, że spotkam innego mężczyznę. Ja się być może na niego zapatrzę albo on na mnie. Do głowy może się wtedy wkraść grzeszna myśl.
Małżonek usłyszawszy to, przypomniał sobie słowa ojca. Wpadło mu do głowy, że i ona może należeć do tych świętoszków, przed którymi ojciec go przestrzegał. Wyszedł więc sam na spacer. Po drodze zastanawiał się, jak sprawdzić żonę. Jakiej próbie ją poddać. Ta myśl nurtowała go przez dłuższy czas.
Po upływie pół roku zamówił u ślusarza po dwa zamki i klucze do każdych drzwi. Po jednym kluczu dał żonie, ale nie powiedział jej, że sam ma zapasowe do wszystkich drzwi. Pewnego dnia oświadczył żonie, że wybiera się do dalekiego miasta w sprawach handlowych. Poprosił ją, żeby przygotowała mu jedzenie na daleką podróż. Następnego dnia pożegnał się i wyruszył. Żona była przekonana, że wyjechał na długo. On jednak po wyjeździe z miasta polecił furmanowi zawrócić. Wróciwszy do miasta, nie udał się do domu. Zatrzymał się w gospodzie. Wieczorem, kiedy się ściemniło i zrobiło się dość późno, udał się do domu i zapasowym kluczem otwierał drzwi od jednego do drugiego i trzeciego pokoju, aż doszedł do pokoju żony. Tu zastał ją in flagranti1058 z obcym człowiekiem, w dodatku poganinem. Na widok męża zażądała od kochanka, aby zabił go. Ten był tak przestraszony, że wziął nogi za pas i czym prędzej wyskoczył z domu.
Przepełniony bólem i żalem małżonek długo błąkał się po ulicach pogrążonego w ciemnościach nocy miasta. Padł ze zmęczenia, wreszcie zaszył się w kącie jakiejś peryferyjnej ulicy i natychmiast usnął. Tej samej nocy wkradli się do pałacu naczelnika miasta złodzieje, którzy wynieśli z sobą cały skarb składający się z diamentów i brylantów. Dowiedziawszy się o tym, panujący w kraju król wysłał na poszukiwanie złodziei najlepszych strażników. Ci zaczęli przeszukiwać całe miasto. Penetrowali każdy dom, każdą ruinę i każdy zakątek. W ten sposób natknęli się na śpiącego na ulicy męża niewiernej żony. Nikt inny, pomyśleli, tylko on jest poszukiwanym złodziejem. Zakuli go w kajdany i zaprowadzili do władcy. Poddano go torturom, żeby zmusić do przyznania się do kradzieży i ujawnienia miejsca ukrycia skarbu. Kiedy nie dał się złamać i przyznać do niepopełnionej winy, szybko go osądzili i wydali wyrok śmierci przez powieszenie. Tego dnia, kiedy miano go powiesić, przyszedł do jego celi duchowny, żeby go namówić do zmiany wiary. Jeśli spełni ten warunek, obiecał mu, że uniknie kary. Ten jednak stanowczo odmówił. Nie chciał zmieniać swojej żydowskiej wiary nawet w chwili, kiedy prowadzono go na szubienicę.
I kiedy prowadzony przez kata szedł w kierunku szubienicy, towarzyszył mu ów duchowny. Na drodze wznosił się pagórek, na którym roiło się od mrówek. Duchowny polecił katowi obejść mrowisko, ponieważ jest grzechem zabijać żywe istoty. Słysząc to skazany na śmierć Żyd pomyślał: „Duchowny też należy do dwulicowych świętoszków”. Po chwili powiedział do towarzyszących mu strażników króla, że chce złożyć przed śmiercią zeznanie.
– Kradzież – oświadczył – popełniłem razem z duchownym. W jego domu znajdują się skradzione rzeczy.
Strażnicy zatrzymali duchownego, po czym udali się do jego domu, gdzie znaleziono cały skradziony skarb. Król zawezwał skazanego Żyda przed swoje oblicze. Na pytanie, co go łączy z duchownym, wyjaśnił, co następuje:
– Ojciec mój przed śmiercią przekazał mi jedną mądrą radę. Sprawdziła się niestety z moją żoną. To samo podejrzenie powziąłem w stosunku do duchownego, który zbyt głośno demonstrował swoją pobożność. Nabrałem więc podejrzenia, że sprawcą kradzieży mógł być właśnie on.
Król polecił sprowadzić niewierną żonę wraz z jej kochankiem. Po przesłuchaniu sąd skazał ich na śmierć przez ścięcie. Dwulicowego duchownego król skazał na śmierć przez powieszenie.