Kitabı oku: «Wesele Figara», sayfa 2
Przede wszystkim sądownictwo. Z nim, jak to wiemy z życiorysu pisarza, osobliwie miał na pieńku. Miał też i dawne wzory i sięgnął po nie swobodną ręką. Wziął niemal żywcem Rabelaisowską figurę sędziego29 (ledwie zdrobniwszy jego nazwisko: Brid’oie – na Brid’oison) i pokazał ją w ruchu, w działaniu. Scena procesu w akcie III musiała do współczesnych przemawiać wymowniej niż tomy całe spisane od paru wieków przeciw śmieszniej i przestarzałej procedurze i nadużyciom sądownictwa.
MARCELINA
do Gąski
Panie sędzio, niech pan wysłucha sprawy.
GĄSKA
w todze sędziowskiej, zająkuje się nieco
Do-o-brze więc! Werba-alizujemy.30
BARTOLO
Chodzi o przyrzeczenie małżeństwa.
MARCELINA
Połączone z pożyczką pieniężną.
GĄSKA
Ro-ozumiem, et caetera, jak na-astępuje.
MARCELINA
Nie, panie sędzio, bez et caetera.
GĄSKA
Ro-ozumiem, i czy masz pani sumę?
MARCELINA
Nie, panie sędzio, to ja pożyczyłam.
GĄSKA
Ro-ozumiem, ro-ozumiem; żądasz pani zwrotu pieniędzy?
MARCELINA
Nie, panie sędzio; żądam, aby mnie zaślubił.
GĄSKA
Ro-ozumiem do-oskonale. A on, czy chce panią za-aślubić?
MARCELINA
Nie, panie sędzio. O to właśnie proces.
GĄSKA
Czy pa-ani mniemasz, że ja nie ro-ozumiem procesu?
MARCELINA
Nie, panie sędzio, do Bartola w kogóżeśmy wpadli! do Gąski Jak to! To pan będziesz nas sądził?
GĄSKA
Czyż w innym celu nabyłem moją po-osadę?
MARCELINA
wzdychając
To wielkie nadużycie taki handel.
GĄSKA
Tak. Le-epiej by było dawać je nam da-armo.
FIGARO
…Panie radco, zdaję się na pańską sprawiedliwość, mimo że jesteś sędzią…
Drugi cel pocisków to przywilej urodzenia, najbardziej znienawidzony ze wszystkich, bolączka „trzeciego stanu”, przeciw której przede wszystkim zwróciła się rewolucja. Beaumarchais, jak wspomniałem w życiorysie, „nie mogąc zwalczyć przywileju, poddał się mu” i nabył szlachectwo za brzęczącą monetę; ale zbyt wiele ucierpiał w życiu od przewag „urodzenia”, aby nie miało się to odbić w całym jego dziele. Nie bierzmy zbyt dosłownie ustępu apoteozującego szlachectwo, który sam z własnych Memoriałów cytuje w przedmowie31. Te same saturnalia32, które w kilka lat potem w sposób krwawy święci rewolucja, tu odbywają się na scenie w formie, której wesołość maskuje oblicze jadowitej satyry. Już samo założenie sztuki jest postawieniem na głowie dotychczasowego teatralnego porządku, w którym „panowie” bawili się na scenie kosztem prostaczków: tutaj – w rezultacie – rozum, uczciwość, wdzięk, słowem, „piękna rola” jest po stronie pary służących; figurą zaś pocieszną sztuki, Grzegorzem Dyndałą33 niemal, raz po raz wystrychniętym na dudka, jest – hrabia. A czyż trzeba przypominać nieuszanowanie, jakim tchną wszystkie repliki Figara, i wszystkie zjadliwe groty wypuszczone na fortecę przywileju!
HRABIA
…Reputację masz fatalną!
FIGARO
A jeśli więcej wart jestem od niej? Czy dużo jest wielkich panów, którzy by mogli to samo powiedzieć?
HRABIA
…Przy swoim talencie i zaletach mógłbyś kiedyś dobić się awansu.
FIGARO
Talent drogą do awansu? Wasza dostojność żartuje. Mierność i płaszczenie się: oto środki, aby dojść do wszystkiego.
HRABIA
…Lokaje ubierają się w tym domu dłużej niż panowie!
FIGARO
Bo nie mają służących, którzy by im pomagali.
HRABIA
…W trybunale sędzia zapomina o sobie i ma na oczach jedynie prawo.
FIGARO
Pobłażliwe dla wielkich, twarde dla małych.
A sławny monolog Figara w piątym akcie:
…Nie, panie hrabio… dlatego że jesteś wielkim panem, uważasz się za geniusza!… Szlachectwo, majątek, stanowisko, urzędy, wszystko to czyni tak pysznym! Cóżeś uczynił dla zyskania tylu przywilejów? Zadałeś sobie trud, aby się urodzić, nic więcej…
Oto sztuka, o której wystawienie walczył przez trzy lata przeciw królowi sam kwiat „uprzywilejowanych”, aby blisko przez setkę przedstawień z rzędu oklaskiwać na scenie włóczenie w błocie wszystkiego, na czym wspierało się ich istnienie i stanowisko. Walka ta i okoliczności, w jakich uzyskano wystawienie Figara, potężnie wzmogły doniosłość jego wpływu.
Wesele Figara jest dziełem bardziej genialnym niż doskonałym. Uderzające jest, ile wad i nieprawdopodobieństw wykazuje ta sztuka wzięta pod skalpel krytycznej analizy. Zdaniem Sainte-Beuve’a34 akcja łamie się w akcie III, w dość niesmacznej sentymentalnej scenie, gdy Marcelina poznaje w Figarze własnego syna. Sarcey zwraca uwagę, jak logicznie słabo nakreślona jest rola samego Figara: ma on pozory niespożytej czynności, a właściwie nie robi nic, wszystkie jego intrygi okazują się zawodne lub bezużyteczne, nic z tego, co przewiduje, się nie sprawdza, a wszystko robią inni lub przypadek. Ale na odwrót, można by to wziąć jako punkt wyjścia do podziwu dla prestidigitatorstwa35 scenicznego autora i jego poczucia optyki teatralnej, skoro te wszystkie braki występują jedynie przy zimnym rozważaniu, a nie w świetle rampy.
Zresztą niesłuszne byłoby szukać w sztuce rzeczy, których autor nie miał zamiaru w niej pomieścić. Chciał dać swoim współczesnym wesołość – i dał ją, i ileż jeszcze poza tym, i na jak długo! Ale nawet w końcowym „wodewilu”, kiedy w atmosferze ogólnego pojednania i pustoty każdy z aktorów sztuki rzuca swój pożegnalny kuplet rozbawionemu parterowi, i wówczas pod wesołą nutą dźwięczy akcent brzemiennego przyszłością protestu:
Różnie los ludzi obdarza:
Królem ten, pastuchem ów;
Traf różnicę całą stwarza,
DUCH ją zatrzeć może znów;
Tysiące królów, z ołtarza,
Śmierci zmiótł wszechmocny gest:
Wolter nieśmiertelny jest.
Daremnie optymizm sędziego Gąski stara się uspokoić siebie i publiczność:
Ot, panowie, ko-omedyjka
W bu-udzie prze-edstawiona tej
Wiernie ży-ycie wam odbija
Ludku, co dziś słu-ucha jej;
Krzywdzą go: gwałt, wrzaski, chryja;
Aż w końcu, z tych wszy-ystkich burz,
Kropnie pio-osenkę – i już!
Tym razem nie skończyło się na piosence!
*
Sądy krytyczne, jakie wywołały obie komedie Beaumarchais’go, były bardzo rozbieżne; echa ich znajdują odbicie w przedmowach autora. (…) To pewna, iż nawet ci, którzy najpochlebniej oceniali obie sztuki, dalecy byli od podejrzewania ich znaczenia dla rozwoju przyszłego teatru we Francji.
Jak wspomniałem, Figaro pojawia się jeszcze po raz trzeci na scenie w sztuce pod tytułem Występna matka. Jest to utwór słaby, niemający nic z prawdziwego Beaumarchais’go; wystygła werwa pisarza szuka ucieczki w modnej za czasów Beaumarchais’go sentymentalnej deklamacji.
Cyrulik sewilski i Wesele Figara pojawiły się w polskim przekładzie niemal bezpośrednio po ich ogłoszeniu drukiem w języku francuskim36. Przekład obu sztuk (bez przedmów autora), ogłoszony bezimiennie, nie odpowiada, jak większość przekładów owej epoki, dzisiejszym wymaganiom; na swój czas był wcale dobry i sumienny. Rękopiśmienny egzemplarz przekładu Wesela Figara (bezimiennego również), wedle którego grywało się tę sztukę, poza wydatnymi skróceniami (prawie cały monolog Figara w akcie V!), często dość swobodną stopą przechodzi obok oryginalnego tekstu. Sądzę zatem, że niniejsze wydanie utworów Beaumarchais’go okaże się usprawiedliwione i potrzebne. Dla większości polskich czytelników stanie się ono – nawet pomimo pojawiania się co kilkanaście lat Wesela Figara w teatrze – prawdziwą rewelacją tego bujnego, żywego, a tak mało do dziś dnia naruszonego przez czas talentu.
T. Ż.
Warszawa, kwiecień 1932.
Szalony dzień czyli Wesele Figara
Przez wzgląd na miłe androny
Darujcie rozsądku zgrzyt.
Wodewil z 5 aktu sztuki
Charaktery i stroje
Hrabia Almawiwa – winien być grany bardzo szlachetnie, ale z wdziękiem i swobodą. Skażenie serca nie powinno nic ujmować z dobrego tonu. Wedle ówczesnych obyczajów, wielcy panowie traktowali jako zabawkę wszystko to, co tyczyło czci kobiecej. Rola tym trudniejsza do dobrego oddania, ile że w sztuce osobistość ta zawsze jest ofiarą. Ale grana przez doskonałego aktora (pana Molé) uwydatniła tym lepiej wszystkie inne role i umocniła powodzenie.
Strój w pierwszym i drugim akcie myśliwski, buty z cholewami, starym hiszpańskim krojem. Od trzeciego do ostatniego aktu bogaty strój narodowy.
Hrabina – między dwoma sprzecznymi uczuciami zdradza jedynie zdławioną czułość lub gniew bardzo umiarkowany. Nic zwłaszcza, co by mogło w oczach widza poniżyć tę miłą i cnotliwą istotę. Ta rola, jedna z najtrudniejszych, przyniosła wiele zaszczytu talentowi panny Saint-Val.
Strój w pierwszym, drugim i czwartym akcie to luźny szlafroczek, z gołą głową; Hrabina jest u siebie w domu, rzekomo niezdrowa. W piątym akcie ma strój i wysoki kok Zuzanny.
Figaro – Nie można nazbyt zalecić aktorowi, który będzie grał tę rolę, aby dobrze przejął się jej duchem, jak to uczynił pan Dazincourt. Gdyby dał w niej coś innego niż rozsądek zaprawny wesołością i dowcipem, zwłaszcza gdyby domieszał najlżejszą szarżę, obniżyłby rolę, którą pierwszy komik, pan Préville, uznał godną talentu największego aktora, o ile pochwyci jej różnorodne odcienie i zdoła się wznieść do jej pełnej koncepcji.
Strój taki jak w Cyruliku sewilskim.
Zuzanna – Młoda osoba, zręczna, dowcipna i wesoła, ale nie wyuzdaną wesołością naszych bezczelnych subretek37. Ładny jej charakter nakreślono w przedmowie: aktorka, która nie widziała panny Contat, powinna tam go wystudiować, chcąc właściwie oddać rolę.
Strój w pierwszych czterech aktach: staniczek biały z bufami, bardzo wykwintny; spódniczka takaż, toczek, który później modniarki nazwały à la Suzanne. Podczas uroczystości w ostatnim akcie hrabia kładzie jej na głowę toczek z długim welonem, z wysokimi piórami i białymi wstążkami. W piątym akcie ma na sobie luźną lewitkę38 Hrabiny, nic na głowie.
Marcelina – Rozsądna kobieta, żywa z natury, która błędom i doświadczeniu zawdzięcza wyrobienie. Jeśli aktorka wzniesie się pełną godności dumą do moralnej wyżyny, jaka następuje po scenie poznania w czwartym akcie, przyczyni się wiele do zainteresowania rolą.
Strój hiszpańskiej duenny39, ciemny, z czarnym stroikiem na głowie.
Antonio – zdradza jedynie stan lekkiego pijaństwa, rozpraszającego się stopniowo; w piątym akcie jest już prawie trzeźwy.
Strój hiszpańskiego wieśniaka, rękawy zwisające z tyłu, kapelusz i białe trzewiki.
Franusia – Dziewczynka dwunastoletnia, bardzo prostoduszna. Strój: brunatny staniczek z pętlicami i srebrnymi guzikami; spódnica jaskrawa, czarny toczek z piórami. Takiż strój mają i inne wieśniaczki podczas uroczystości weselnej.
Cherubin – Tę rolę może grać (jak też i grała) jedynie młoda i ładna kobieta. Nie mamy w teatrach bardzo młodego człowieka dość wyrobionego, aby odczuć jej wszystkie finezje. Lękliwy bez granic wobec Hrabiny, gdzie indziej przemiły urwis; niespokojne i mętne pragnienie jest tłem jego charakteru. Idzie za głosem budzącej się dojrzałości, ale bez planu, bez celu, poddając się chwili; słowem, jest takim, jakim każda matka w głębi serca pragnęłaby może, aby był jej syn, choćby miała dużo przez to cierpieć.
W pierwszym i drugim akcie bogaty strój hiszpańskiego pazia, biały, haftowany srebrem; niebieski płaszczyk, kapelusz z piórami. W czwartym akcie gorset, spódniczka i toczek – jak młode wieśniaczki, w których jest gronie. W piątym mundur oficerski, kokarda i szpada.
Bartolo – Charakter i strój jak w Cyruliku sewilskim; gra tutaj jeno drugorzędną rolę.
Bazylio – Charakter i strój jak w Cyruliku sewilskim; również rola drugorzędna.
Gąska – winien mieć ową niezłomną i szczerą pewność siebie, jaką mają głupcy, skoro zbędą się nieśmiałości. Jąkanie jego jest tylko jednym wdziękiem więcej i powinno być ledwie dostrzegalne; myliłby się grubo aktor i grałby zupełnie fałszywie, gdyby szukał w nim komizmu roli. Polega ona cała na kontraście powagi stanowiska, a śmieszności charakteru; im mniej aktor będzie szarżował, tym więcej okaże prawdziwego talentu.
Strój: toga hiszpańskiego sędziego, węższa niż u naszych prokuratorów, prawie sutanna; do tego wielka peruka, rabat40 na szyi i długa biała laseczka w ręku.
Łapowy – ubrany jak sędzia, biała laseczka, nieco krótsza.
Woźny, czyli Algazil – Strój urzędowy, płaszcz i szpada przypięta wprost, bez rzemiennego pasa. Nie nosi butów, ale trzewiki czarne, białą perukę z obfitymi lokami, krótka biała pałeczka.
Słoneczko – Strój wieśniaczy, zwisające rękawy, jaskrawy kubrak, biały kapelusz.
Młoda pasterka – Strój jak Franusi.
Pedrillo – Kubrak, kamizelka, pas, bicz, buty pocztowe, siatka na głowie, kapelusz kurierski.
Osoby nieme – jedne w togach sędziów, drugie w strojach wieśniaczych, inne w liberii.
OSOBY
HRABIA ALMAWIWA – wielkorządca Andaluzji
HRABINA – jego żona
FIGARO – służący Hrabiego i burgrabia41 zamku
ZUZANNA – pierwsza garderobiana Hrabiny i narzeczona Figara
MARCELINA – z fraucymeru42 Hrabiny
ANTONIO – ogrodnik pałacowy, wuj Zuzanny i ojciec Franusi
FRANUSIA – córka Antonia
CHERUBIN – pierwszy paź Hrabiego
BARTOLO – lekarz w Sewilli
BAZYLIO – nauczyciel klawicymbału
DON GUZMAN GĄSKA – sędzia
ŁAPOWY – pisarz, sekretarz don Guzmana
WOŹNY SĄDOWY
SŁONECZKO – młody pasterz
MŁODA PASTERKA
PEDRILLO – kurier Hrabiego
GRONO SŁUŻĄCYCH
GRONO WIEŚNIACZEK
GRONO WIEŚNIAKÓW
Rzecz dzieje się w zamku Aguas-Frescas, o trzy mile od Sewilli.
AKT PIERWSZY
Scena przedstawia pokój wpół umeblowany; wielki fotel, jak dla chorego, stoi pośrodku. Figaro z łokciem w ręku mierzy podłogę. Zuzanna przed lustrem umocowuje sobie na głowie bukiecik kwiatu pomarańczowego, tak zwany wianek panny młodej.
SCENA PIERWSZA
Figaro, Zuzanna
FIGARO
Szerokość stóp dziewiętnaście, długość dwadzieścia sześć.
ZUZANNA
Spójrz, Figaro, oto wianek, czy tak lepiej?
FIGARO
bierze ją za rękę
Bez porównania, moje ty śliczności. Och, jakże ten dziewiczy wianek, w dzień ślubu, na głowie ładnej dziewczyny wydaje się słodki oczom oblubieńca!…
ZUZANNA
wysuwając się
Co ty tam mierzysz, kochanie?
FIGARO
Patrzę, Zuziulu moja, czy to łóżko, które pan hrabia nam daje, będzie tu ładnie wyglądało?
ZUZANNA
W tym pokoju?
FIGARO
Oddaje go nam.
ZUZANNA
A ja nie chcę.
FIGARO
Czemu?
ZUZANNA
Nie chcę.
FIGARO
Ależ przecie?
ZUZANNA
Nie podoba mi się.
FIGARO
Trzebaż podać jakąś rację.
ZUZANNA
A jeśli nie chcę podać?!
FIGARO
Ot co, kiedy kobieta jest człowieka pewna!…
ZUZANNA
Dowodzić, że mam słuszność, znaczyłoby przyznać, że mogę jej nie mieć. Jestem twoją panią czy nie?
FIGARO
Kręcisz nosem na pokój najwygodniejszy w całym zamku, położony między apartamentami obojga państwa. Ot, w nocy pani czuje się niedobrze, zadzwoni: hyc! dwa kroki i jesteś u niej. Pan hrabia życzy sobie czego; tylko pociągnie za sznurek: hop! w trzech susach jestem na rozkazy.
ZUZANNA
Wybornie! Ale kiedy zadzwoni rano, aby ci dać jakie ważne i długie zlecenie, hyc! dwa kroki i jest pod mymi drzwiami, i hop! w trzech susach…
FIGARO
Co ty chcesz powiedzieć, Zuzanno?
ZUZANNA
Wysłuchajże spokojnie.
FIGARO
Ale cóż wreszcie, na miły Bóg!
ZUZANNA
To, mój kochasiu, że znużony gonitwą za okolicznymi pięknościami hrabia Almawiwa pragnie wypocząć sobie w zamku, ale nie przy własnej żonie. Na twoją, słyszysz, Figaro, obrócił oczy i ma nadzieję, że to mieszkanie niezgorzej mu się nada. Oto co zacny Bazylio, zacny dostawca uciech swego pana i mój szlachetny nauczyciel śpiewu, powtarza mi co dzień przy lekcji.
FIGARO
Bazylio! O mój koteczku! Jeśli kiedy porcja rzęsistych kijów zaaplikowana na krzyże wzmocniła komu szpik pacierzowy…
ZUZANNA
Myślałeś, niebożątko, że posag, jaki mi dają, to dla twoich pięknych oczu, dla twoich znamienitych zasług?…
FIGARO
Dosyć zdziałałem, aby mieć prawo tak mniemać.
ZUZANNA
Mój Boże! Jacy ci rozumni ludzie są głupi!
FIGARO
Tak mówią.
ZUZANNA
Ba! Ale nikt nie chce wierzyć.
FIGARO
Źle czyni.
ZUZANNA
Dowiedz się, że za cenę tego posagu hrabia spodziewa się uzyskać po kryjomu kwadransik sam na sam, który dawne prawo pańskie… Znasz ów piękny przywilej.
FIGARO
Tak dalece znam, iż gdyby hrabia żeniąc się nie był zniósł tego ohydnego prawa, nigdy bym się nie zgodził zaślubić cię w jego dobrach.
ZUZANNA
Otóż jeżeli je zniósł, żałuje tego; i właśnie od twojej narzeczonej pragnie je dziś potajemnie odkupić.
FIGARO
uderzając się po głowie
Głowa mi pęcznieje ze zdumienia; czoło moje użyźnione…
ZUZANNA
Nie trzyjże!
FIGARO
Czemu?
ZUZANNA
A nuż się zrobi jaki pryszczyk; ludzie przesądni…
FIGARO
Śmiejesz się, hultajko! Ach, gdyby był sposób dopaść tego arcyzwodziciela, wpakować go w zmyślną pułapkę, zgarniając równocześnie jego złotko!…
ZUZANNA
Intryga i pieniądze: Figaro w swoim żywiole.
FIGARO
Nie wstyd mnie wstrzymuje, to pewna.
ZUZANNA
Obawa?
FIGARO
Nie sztuka przedsięwziąć rzecz niebezpieczną, ale uniknąć niebezpieczeństw i dopłynąć szczęśliwie do celu, ot co! Zakraść się do kogoś w nocy, zdmuchnąć mu żonę i wziąć sto batogów za fatygę – nic łatwiejszego pod słońcem: tysiąc łajdaków bez mózgu zdołało tego dokazać. Ale…
dzwonek
ZUZANNA
Pani się obudziła; poleciła mi, abym pierwsza zjawiła się u niej w dzień mego wesela.
FIGARO
Czy i w tym tkwi jakaś tajemnica?
ZUZANNA
Owczarz powiada, że to przynosi szczęście opuszczonym żonom. Bywaj zdrów, mój Fi, Fi, Figaro, myśl o naszej sprawie.
FIGARO
Małego buziaka dla odświeżenia umysłu.
ZUZANNA
Buziaka! Dziś? Memu kochankowi? To by było ładnie! A cóż by na to jutro powiedział mój mąż?
Figaro ściska ją
No! no! no!
FIGARO
Ty nie masz pojęcia, jak ja cię kocham.
ZUZANNA
poprawiając strój
Kiedyż przestaniesz, nudziarzu, mówić mi o miłości od rana do wieczora?
FIGARO
tajemniczo
Kiedy będę mógł ci jej dowodzić od wieczora do rana.
powtórny dzwonek
ZUZANNA
z daleka przykładając palce do ust
Masz swego całusa z powrotem; nicem ci już nie winna43.
FIGARO
biegnie za nią
O nie! Nie w tej walucie dostałaś!
SCENA DRUGA
FIGARO
sam
Czarująca dziewczyna! zawsze roześmiana, tryskająca życiem, pełna wesołości, dowcipu, miłości i rozkoszy! Ale cnotliwa! przechadza się żywo, zacierając dłonie O panie hrabio, drogi panie hrabio, chciałbyś mnie przystroić… po hrabsku! Zastanawiałem się też, czemu uczyniwszy mnie burgrabią zabiera mnie z sobą na ową ambasadę i mianuje kurierem. Rozumiem, panie hrabio: trzy promocje na raz: ty wiceministrem; ja pędziwiatrem; Zuzia gosposią pałacu, podręczną ambasadorową; a potem w cwał, kurierze! Gdy ja będę galopował w jedną stronę, ty, panie hrabio, ujedziesz z moją miłą ładny kawał drogi! Ja będę się chlastał w błocie i nadkręcał karku dla chwały twego rodu; pan raczysz łaskawie przyczynić się do pomnożenia mojego! Wzruszająca wymiana usług! Ale, ekscelencjo, to za wiele naraz. Załatwiać w Londynie jednocześnie sprawy swego pana i jego służącego; zastępować przy cudzoziemskim dworze wraz osobę króla i moją – to za wiele, o połowę za wiele. Co do ciebie, obwiesiu Bazylio, mój synaczku, ja cię nauczę, jak się gwizda po kościele, ja ci… Nie! Trzeba grać komedię; obu naraz wystrychnąć na dudka. Baczność na dziś, mości Figaro! Przede wszystkim przyśpieszyć ceremonię, aby tym pewniej dobić do ołtarza; usunąć Marcelinę, która ma na ciebie diabelny smaczek; zgarnąć złoto i podarki; wywieść na manowce zachcianki pana hrabiego; wygarbować sumiennie skórę imć Bazylia; wreszcie…
SCENA TRZECIA
Marcelina, Bartolo, Figaro
FIGARO
urywa
Ho! ho! ho! ho! Jest i grubas. Sługa pana doktora, wesele w komplecie. Dzień dobry, dzień dobry, najmilszy z doktorów. Czy to mój ślub sprowadza pana do zamku?
BARTOLO
wzgardliwie
Nie, mości Figaro, bynajmniej.
FIGARO
To byłoby bardzo szlachetnie!
BARTOLO
Zapewne; szlachetnie i głupio.
FIGARO
Ja, który miałem nieszczęście zmącić pańską uroczystość weselną…
BARTOLO
Czy masz mi co innego do powiedzenia?
FIGARO
Nie wiem, czy zaopiekowano się pańskim mułem.
BARTOLO
w złości
Gaduło przeklęty! Zostawże nas.
FIGARO
Gniewasz się, doktorze? Ludzie pańskiego rzemiosła mają bardzo twarde serca! Cienia litości dla biednych bydlątek… w istocie… zupełnie, jak gdyby to byli ludzie! Bądź zdrowa, Marcelino; wciąż masz ochotę procesować się ze mną?
Gdy się nie kocha, trzebaż44 nienawidzić?…
Odwołuję się do doktora.
BARTOLO
Cóż to takiego?
FIGARO
Jejmość opowie panu resztę.
wychodzi
SCENA CZWARTA
Marcelina, Bartolo
BARTOLO
patrzy za odchodzącym
Hultaj zawsze ten sam! Umrze w skórze największego bezczelnika, o ile go z niej nie obedrą żywcem.
MARCELINA
okręca nim
Jesteś wreszcie, wiekuisty doktorze? Zawsze tak poważny i flegmatyczny, że można by umrzeć czekając twej pomocy, tak jak się wzięło ślub niegdyś mimo twych przezorności.
BARTOLO
Zawsze cierpka i dokuczliwa. Więc cóż? Na cóż moja obecność w zamku tak potrzebna? Hrabia miał jaki wypadek?
MARCELINA
Nie, doktorze.
BARTOLO
Może Rozyna, jego przewrotna żona, czuje się niezdrowa, co daj Boże?!
MARCELINA
Tęskni i wzdycha.
BARTOLO
Czego?
MARCELINA
Mąż ją zaniedbuje.
BARTOLO
z radością
Ha! Godny małżonku, mścisz się mojej krzywdy!
MARCELINA
Nie wiadomo, jak określić hrabiego: zazdrosny i płochy.
BARTOLO
Płochy z nudów, zazdrosny z próżności: cóż naturalniejszego?
MARCELINA
Dziś, na przykład, wydaje Zuzię za swego Figara i z racji tego związku…
BARTOLO
Który jego ekscelencja uczynił koniecznym?
MARCELINA
Niezupełnie; ale który pragnąłby uświęcić po trosze z oblubienicą…
BARTOLO
Pana Figara? Hm, o to można dobić targu z nim samym.
MARCELINA
Bazylio twierdzi, że nie.
BARTOLO
I ten opryszek tutaj? Ależ to istna jaskinia! Cóż on tu robi?
MARCELINA
Tyle złego, ile tylko zdoła. Najgorsze w tym wszystkim to nudne amory, jakimi płonie dla mnie od dawna.
BARTOLO
Na twoim miejscu byłbym się już dwadzieścia razy uwolnił od natręta.
MARCELINA
A to jak?
BARTOLO
Wychodząc zań.
MARCELINA
Niesmaczny, okrutny szyderco, czemuż ty nie uwolnisz się za tę samą cenę od moich nalegań? Czyż to nie jest twoim obowiązkiem? Gdzież pamięć przyrzeczeń? Co się stało ze wspomnieniem małego Emanuela, owocu zapomnianej miłości, która miała nas zawieść do ołtarza?
BARTOLO
zdejmując kapelusz
Czy po to, aby mi kazać słuchać tych smalonych dubów, sprowadziłaś mnie z Sewilli?… Ten paroksyzm małżeński, który przypiera cię tak nagle…
MARCELINA
Dobrze więc! Nie mówmy o tym. Ale jeśli nic nie zdoła ciebie samego skłonić do spełnienia obowiązku, pomóż mi bodaj zdobyć innego.
BARTOLO
To najchętniej: możemy pogadać. Ależ któryż śmiertelnik opuszczony od niebios i od kobiet…
MARCELINA
Ach, któż by inny, doktorze, jeśli nie piękny, wesoły, rozkoszny Figaro!…
BARTOLO
Ten ladaco?
MARCELINA
Nigdy markotny; zawsze w dobrym humorze, zawsze cieszący się chwilą, bez troski o przeszłość, jak o przyszłość; pełen życia, szczodry! Och, szczodry…
BARTOLO
Jak złodziej.
MARCELINA
Jak wielki pan. Uroczy, jednym słowem; ale z tym wszystkim istny potwór!…
BARTOLO
A Zuzia?
MARCELINA
Nie dostanie go, niecnota, jeśli zechcesz, doktoreńku, pomóc mi wyzyskać pewne zobowiązanie, które ma wobec mnie.
BARTOLO
W dzień ślubu?
MARCELINA
Och, rozchodzą się ludzie i od ołtarza! Gdybym się nie lękała odsłonić małej kobiecej tajemnicy…
BARTOLO
Czyż kobiety mają tajemnice dla lekarza?
MARCELINA
Ach, wiesz dobrze, że nie mam ich dla ciebie! Płeć, do której należę, jest namiętna, lecz lękliwa: próżno jakiś czar wabi nas ku rozkoszy, najzuchwalsza kobieta czuje w sobie głos, który ostrzega: „Bądź piękną, jeśli możesz, cnotliwą, jeśli chcesz; ale bądź szanowaną bezwarunkowo!”. Owóż skoro trzeba przede wszystkim być szanowaną, skoro każda kobieta czuje tego wagę, nastraszmy wpierw Zuzannę rozgłoszeniem propozycji, które jej czyni hrabia.
BARTOLO
Do czegóż to doprowadzi?
MARCELINA
Do czego? Zuzanna przez prosty wstyd będzie uparcie odrzucać jego ofiary; hrabia przez zemstę poprze mój protest przeciw ich małżeństwu; wówczas moje zamęście staje się pewne.
BARTOLO
Ma słuszność. Na honor! Dobra sztuka; wydać moją starą gospodynię za hultaja, który pomógł mi wydrzeć młodą narzeczoną!
MARCELINA
szybko
Który pragnie sycić swoje żądze kosztem mych najsłodszych nadziei.
BARTOLO
szybko
Który w swoim czasie ukradł sto talarów, dotąd leżących mi na sercu.
MARCELINA
Ach, cóż za rozkosz!…
BARTOLO
Ukarać łajdaka…
MARCELINA
Wyjść za niego, doktorze, wyjść za niego!…