Kitabı oku: «Chłopi, Część czwarta – Lato», sayfa 10

Yazı tipi:

– Na twoim miejscu już bym to dawno zrobił!

I pogwizdując leciał na wieś szukać uciechy.

Ale nazajutrz o świtaniu Szymek stanął na robotę jak zawdy1690 i pracował niestrudzenie, tylko kiedy mu Nastuś przyniesła śniadanie, to łakomiej sięgał jej warg czerwonych niźli dwojaków.

– A zdradź me1691 ino, to ci łeb wrzątkiem obleję – groziła wpierając się w niego.

– Mojaś, Nastuś… samaś mi się dała… już cię nie popuszczę – bełkotał gorąco i zazierając jej w oczy dodał ciszej: – Chłopak musi być pierwszy.

– Głupiś! Hale, jakie mu to zberezieństwa we łbie! – odepchnęła go i zapłoniona uciekła, gdyż niedaleczko ukazał się pan Jacek, fajeczkę se kurzył, skrzypki ściskał pod pachą i pochwaliwszy Boga rozpytywał o różnoście. Szymek rad przechwalał się z tego, co to już dokonał, i z nagła oniemiał i ślepie wybałuszył, bo pan Jacek skrzypki odłożył, kapotę ściepnął i zabrał się do przerabiania gliny.

Szymek jaże łopatę wypuścił i gębę rozdziawił.

– Czegóż się dziwujesz, hę?

– Jakże? to pan Jacek będą ze mną robili?

– A będę, pomogę ci przy chałupie, myślisz, że nie poradzę? Zobaczysz.

I robili już we dwóch, wprawdzie stary wielkiej mocy nie miał i chłopskiej robocie był niezwyczajny, ale miał takie przemyślne sposoby, że praca szła znacznie prędzej i składniej. Juści1692, co Szymek skwapliwie słuchał go we wszystkim, mrucząc jeno kiej niekiej1693:

– Loboga, tego jeszcze nie bywało na świecie… Żeby dziedzic…

Pan Jacek jeno się prześmiechał i jął pogadywać o takich różnościach i takie cudeńka prawił o świecie, jaże1694 Szymek dziw mu do nóg nie padł w podzięce a zdumieniu, jeno co nie miał śmiałości, ale wieczorem poleciał rozpowiedzieć o wszystkim Nastusi.

– Mówili, co głupawy, a on ci kiej ten ksiądz najmądrzejszy! – zakończył.

– Drugi mądrze powieda i głupio robi! Juści, żeby miał dobry rozum, to by ci może pomagał, co? Albo pasałby Weronczyne krowy?

– Prawda, że tego ani sposób wymiarkować!

– Nic, jeno mu się w głowie popsuło.

– Ale też lepszego człowieka nie naleźć na świecie.

I był mu niezmiernie wdzięczny za tę dobroć, ale chociaż razem pracowali, z jednych dwojaków jedli, a pod jednym kożuchem sypiali, to jednak nijakoś mu się było z nim podufalej1695 stowarzyszać.

– Zawdyć to dziedzicowy gatunek – myślał z głębokim uważaniem i wdzięcznością, bo przy jego pomocy chałupina rosła kieby na drożdżach, zaś kiedy Mateusz przyszedł z pomocą, a Kłębowy Adam nawiózł z boru, co było jeno potrza, to buda stanęła taka galanta, jaże ją było widać z Lipiec. Mateusz prawie cały tydzień harował sielnie, drugich poganiając, i kiej skończyli w sobotę po południu, zieloną wiechę zatknął na kominie i poleciał do swojej roboty.

Szymek jeszcze wybielał izbę a uprzątał wióry i śmiecie, zaś pan Jacek przybrał się, skrzypki wziął pod pachę i rzekł ze śmiechem:

– Gniazdko gotowe, nasadźże sobie kokosz…

– Dyć jutro ślub po nieszporach – rzucił mu się dziękować.

– Nie robiłem za darmo! Jak mnie ze wsi wypędzą, to przyjdę do ciebie na komorne – fajeczkę zapalił i polazł w stronę lasu.

A Szymek, chociaż wszystko pokończył, łaził jeszcze czegoś, przeciągał strudzone koście i patrzył na chałupę z niespodziewaną uciechą.

– Moja! Juści, co moja! – gadał i jakby nie wierząc oczom dotykał ścian, obchodził dokoła i zaglądał przez okno wciągając z lubością skisły zapach wapna i surowej gliny, że dopiero o zmierzchu ruszył do wsi szykować się na jutro.

Juści, co już wszystkie1696 wiedziały o ślubie, więc i Dominikowej doniesła któraś ze sąsiadek, ale stara udała, iż nie miarkuje, o czym powiedają.

Zaś nazajutrz w niedzielę już od wczesnego rana Jagusia raz po raz wymykała się z chałupy ze sporymi tobołami, cichaczem, przez ogrody, dygując je do Nastusi, lecz stara, chociaż dobrze czuła, co się wyrabia, nie przeciwiła się niczemu, łaziła jeno milcząca i tak chmurna, co Jędrzych dopiero po sumie ośmielił się do niej przystąpić.

– A to już pódę1697, matulu! – szepnął trzymając się z daleka, ostrożnie.

– Konie byś lepiej wygnał na koniczysko…

– Dzisia1698 Szymkowe wesele, nie wiecie to…

– Chwała Bogu, co nie twoje! – zaśmiała się urągliwie. – A spij się, to obaczysz, co ci zrobię! – pogroziła ze złością i kiej chłopak wziął się przybierać odświętnie, powlekła się kajś1699 na wieś.

– A spiję się, na złość się spiję! – mamrotał biegnąc przez wieś do Mateuszowej chałupy, rychtyk już wychodzili do kościoła, jeno że cicho, bez śpiewań, bez krzyków i bez muzyki. Ślub się też odbył całkiem biednie przy dwóch jeno świecach, że Nastusia rozpłakała się rzewliwie, a Szymek bzdyczył się czegoś i hardo, zaczepliwie patrzył w ludzi i po pustym kościele. Szczęściem, co na wychodnym organista zagrał tak skocznie, jaże1700 nogi zadrygały, i stało się jakoś raźniej i weselej na duszach.

Jaguś zaraz po ślubie wróciła do matki, a jeno później zaglądała niekiedy do weselników, bo Mateusz zagrał na skrzypicy, Pietrek Borynów przywtórzył na fleciku, a ktosik srodze przybębniał, że zatańcowali w ciasnej izbie, a poniektóre, co ochotniejsze, to prosto przed chałupą między stołami, kaj się porozsadzali godownicy1701 jedząc, przepijając a gwarząc z cicha, że to nijako było się wydzierać za dnia i po trzeźwemu.

Szymek cięgiem1702 łaził za żoną, w kąty ją ciągał, a tak siarczyście całował, jaże przekpiwali z niego, a Jambroż rzekł posępnie:

– Ciesz się, człowieku, dzisia, bo jutro zapłaczesz! – i gonił ślepiami kieliszek.

Co prawda, to i ochoty wielkiej nie było, i na większą zabawę się nie zanosiło, gdyż niejedni, podjadłszy ździebko i posiedziawszy obyczajnie czas jakiś, gdy słońce zaszło i niebo stanęło w ogniach zórz, jęli się już zbierać do domów. Tylko jeden Mateusz srodze się rozochocił, grał, przyśpiewywał, dzieuchy do tańców niewolił, gorzałką częstował, a skoro się pokazała Jagusia, sielnie się z nią stowarzyszał, w oczy zazierał i z cicha, gorąco cosik prawił, nie bacząc na rozjarzone łzami oczy Tereski stróżujące nieodstępnie.

Jaguś nie stroniła od niego, bo ni ją ziębił, ni parzył, słuchała cierpliwie, zważając jeno pilnie, czy nie nadchodzą Antkowie, z którymi za nic spotkać się nie chciała. Na szczęście, nie przyszli, nie było też żadnego z większych gospodarzy, chociaż zaprosinom nie odmówili, a wspomogę na wesele, jak to było zwyczajnie, przysłali, więc skoro ktosik o tym wspomniał, Jagustynka wykrzyknęła po swojemu:

– Żeby ta smaków nagotowali, a zapachniała kufa okowitki, to by się kijem nie opędził od najpierwszych, ale na darmo nie lubią brzuchów trząchać i suchymi ozorami mleć.

Że zaś już była ździebko napita, to dojrzawszy Jaśka Przewrotnego, jak kajś w kącie wzdychał żałośliwie, nos ucierał i ogłupiałymi oczami spozierał w Nastusię, pociągnęła go do niej la prześmiechów.

– Potańcuj z nią, użyj se choć tyla, kiej ci matka wzbronili żeniaczki, a zabiegaj kole1703 niej, może ci co z łaski udzieli, ma chłopa, to już jej zarówno, jeden czy więcej.

I wygadywała takie trefności1704, jaże uszy więdły, zaś kiedy i Jambroż dorwał się kieliszka i jął po swojemu gębę rozpuszczać, to już oboje rej wiedli pyskując do śmiechu, aże się trzęsły wszystkie kałduny ani się spostrzegając w onej zabawie, jak im przeszła ta krótka noc.

Że w mig ostał z obcych jeno Jambroż sączący flachy do sucha, zaś młodzi postanowili zaraz przenieść się na swoje, Mateusz przyniewalał1705 do pozostania w chałupie na jakiś czas, ale Szymek się uparł, konia pożyczył od Kłęba, skrzynie a pościele i statki1706 upakował na wozie, Nastusię z paradą usadził, matce padł do nóg, szwagra ucałował, famieliantom1707 pokłonił się w pas, przeżegnał się, konia śmignął i ruszył, a pobok szli odprowadzający.

I wiedli się w milczeniu, właśnie słońce co jeno było się pokazało, pola stanęły w roziskrzonych rosach i ptasich śpiewaniach, zaruchały się1708 ciężkie kłosy i wszystkim światem buchnęła weselna radość dnia, co jak ten święty pacierz wionął z każdego źdźbła i unosił się wraz ku niebu jasnemu.

Dopiero za młynem, gdy dwa boćki jęły kołować wysoko nad nimi, ozwała się matka strzepując palcami:

– Na psa urok! Dobra wróżba, będą się wama1709 dzieci darzyć1710.

Nastusia ździebko poczerwieniła się, a Szymek, wspierając wóz na wybojach, zagwizdał zuchwale i hardo potoczył ślepiami.

Zaś kiej1711 już sami ostali, Nastusia rozejrzawszy się po swoim nowym gospodarstwie rozpłakała się żałośnie, aż Szymek krzyknął:

– Nie bucz, głupia! Drugie i tyla nie mają! Jeszcze ci będą zazdrościły – dodał, a że był wielce strudzony i nieco napity, uwalił się w kącie na słomie i wnet zachrapał, a ona zasiadła pod ścianą i popłakiwała spozierając na białe ściany Lipiec, widne ze sadów.

I nieraz jeszcze płakała na swoją biedę, jeno co1712 już coraz rzadziej, gdyż wieś jakby się zmówiła na ich wspomożenie. Najpierwej przyszła Kłębowa z kokoszką pod pachą i stadem kurczątek w koszyku i snadź1713 dobry zrobiła początek, bo prawie każdego dnia zaglądała do niej któraś z gospodyń, a nie z próżnymi rękami.

– Ludzie kochane, a czymże się ja wam odsłużę – szeptała wzruszona.

– A choćby dobrym słowem – odparła Sikorzyna dając jej kawał płótna.

– Jak się dorobisz, to oddasz biedniejszym – dodała rozsapana Płoszkowa wyciągając spod zapaski niezgorszy kawał słoniny.

I nanieśli jej tyla, że mogło starczyć na długo, a któregoś zmierzchu Jasiek przywiódł im swojego Kruczka i uwiązawszy go pod chałupą uciekał jakby oparzony.

Śmiali się niemało rozpowiadając o tym Jagustynce wracającej z boru, stara skrzywiła się wzgardliwie i rzekła:

– W przypołudnie zbierał la1714 cię, Nastuś, jagódki, ale matka mu odebrała.

VII

Pociągnęła do Borynów niesąc1715 czerwonych jagód la1716 Józki, a że właśnie Hanka doiła krowy przed chałupą, przysiadła pobok1717 na przyźbie1718, rozpowiadając szeroko, jak to Nastusię obdarzają.

– Hale, na złość Dominikowej to robią – zakończyła.

– Nastce to zarówno, ale trza by i mnie co ponieść – szepnęła Hanka.

– Narychtujcie1719, to zaniesę1720 – nastręczała się skwapnie, gdy z izby rozległ się słaby, proszący głos Józki:

– Hanuś, dajcie jej moją maciorkę! Zamrę pewnikiem, to Nastuś za to zmówi za mnie jaki pacierz.

Trafiło to Hance do myśli, bo zaraz kazała Witkowi wziąć prosię na postronek i pognać do Nastusi, gdyż iść samej czegoś się wagowała1721.

– Witek, powiedz ino, co to maciorka ode mnie! A niech przyleci rychło, bo ja się już ruchać1722 nie poredzę1723! – zaskarżyła się boleśnie, chorzało bowiem biedactwo od tygodnia, leżała po drugiej stronie chałupy spuchnięta, w gorączce i cała obwalona krostami, zrazu wynosili ją na dzień do sadu pod drzewa, bo skamlała o to żałośnie.

Ale cóż, kiej się tak pogarszało, że Jagustynka wzbroniła ją wynosić na powietrze.

– Musisz leżeć po ciemku, bo w słońcu wszystkie krosty padną na wątpia1724.

I leżała samotnie w przyćmionej izbie pojękując jeno1725 i skarżąc się cichuśko, że nie dopuszczają do niej dzieci ni żadnej z przyjaciółek, gdyż Jagustynka, mająca ją w opiece, kijaszkiem odganiała każdego.

A teraz, skoro ugwarzyła się z Hanką, podetknęła chorej jagód i wzięła się do wygniatania maści z czystej gryczanej mąki zarobionej obficie świeżym niesolonym masłem i samymi żółtkami, obwaliła nią grubo twarz i szyję Józki, a na to nakładła mokrych szmat, dziewczyna cierpliwie poddawała się lekom, jeno trwożnie rozpytując:

– A nie będzie dziobów na polikach?

– Nie zdrapuj, to przejdzie ci bez znaku, jak Nastusi.

– Kiej tak swędzi, mój Jezu! To mi już lepiej przywiążcie ręce, bo nie wytrzymam! – prosiła łzawo, ledwie wstrzymując się od darcia skóry, stara wymruczała nad nią jakąś zamowę, okadziła wysuszonym rozchodnikiem i przywiązawszy jej ręce do boków odeszła do roboty.

Józka leżała cicho, zasłuchana w brzęki much i w ten dziwny szum, co się jej cięgiem przewalał po głowie, słyszała jak przez sen, że niekiedy ktosik z domowych zaglądał do niej i odchodził bez słowa, to się jej widziało, że ciężkie od rumianych jabłuszek gałęzie zwisają nad nią tak nisko, a ona próżno się zrywa i dosięgnąć ich nie poredzi1726, to znowu, że owieczki cisną się dokoła z jakimś żałosnym bekiem, ale skoro Witek wsunął się do izby, zaraz go rozeznała.

– Zapędziłeś maciorkę? Cóż pedziała1727 Nastusia?

– Taka była rada prosiakowi, że dziw go w ogon nie całowała.

– Widzisz go, będzie się z Nastusi prześmiewał!

– Prawdę mówię! I kazała pedzieć, co jutro do cię przyleci.

Zaczęła się nagle rzucać na łóżku i trwożnie wołać:

– Odpędź je, bo me1728 zatratują, odpędź! Basiuchny! Baś! Baś!

I jakby zasnęła, tak leżała spokojnie, Witek odszedł, ale zaglądał do niej co trochę. Spytała go niespokojnie:

– Czy to już połednie1729?

– Kole1730 północka być musi, wszystkie śpią.

– Prawda, ciemno! Wybierz wróble spod kalenicy1731, piszczą jak wypierzone!

Jął cosik1732 rozpowiadać o gniazdach, gdy zakrzyczała usiłując się podnieść.

– A gdzie siwula! Witek, nie puszczaj w szkodę, bo cię ociec1733 spierą!

Któregoś razu kazała mu bliżej przysiąść i szeptem rozpowiadała:

– Hanka mi wzbrania na wesele Nastusi, ale na złość pódę1734 i przybierę1735 się w modry1736 gorset i w tę kieckę, com to w niej była na odpuście. Oczy za mną wypatrzą, zobaczysz! Witek, narwij mi jabłek, niech cię ino Hanka nie przychwyci! Juści, że jeno z parobkami będę tańcowała! – przymilkła nagle i zasnęła, zaś Witek już całymi godzinami przy niej siadywał, gałęzią bronił od much i wody podawał, czuwając nad nią kiej1737 kokosz, bo Hanka ostawiła go w chałupie do pomocy, a bydło pasał za niego wraz ze swoim Kłębów Maciuś.

Zrazu przykrzyło się chłopakowi za lasem i swawolą, ale tak go strasznie rozżaliła Józina choroba, że rad był jej nieba przychylić i cięgiem jeno1738 przemyśliwał, czym by ją zabawić i przywieść do śmiechu.

Któregoś dnia przyniósł całe stadko młodych kuropatek.

– Józia, pogładź ptaszki, to ci zapiukają, pogładź.

– Jakże, mam to czym – jęknęła unosząc głowę.

I gdy odwiązał jej ręce, wzięła trzepoczące się ptaszki w zdrętwiałe, bezsilne dłonie cisnąc je do twarzy i oczów.

– Tak się w nich dusza tłucze, tak się bojają1739, biedoty! Puść je, Witek!

– Sam wytropiłem i będę to puszczał – bronił się, ale je wypuścił.

A znowu kiedyś przyniósł młodego zajączka i trzymając go za uszy posadził przed nią na pierzynie.

– Trusia kochana, trusiuchna, od matuli cię wzieni1740, sieroto, od matuli.

Szeptała cisnąc go do piersi kiej1741 dzieciątko, a głaszcząc i upieszczając, ale zając beknął1742 jakby rozdzierany i wyrwał się z rąk, skoczył do sieni w całe stado kur, że rozpierzchły się ze srogim wrzątkiem, buchnął na ganek i przez Łapę drzemiącego w sieni rymnął do sadu, pies pognał, a za nimi Witek z krzykiem niemałym, z czego uczynił się taki harmider, jaże1743 Hanka przyleciała z podwórza, zaś Józka śmiała się do rozpuku.

– Może go pies złapał, co? – pytała potem ździebko1744 niespokojnie.

– A juści, obaczył mu jeno podogonie, zając wpadł we zboże, jak kamień we wodę, tęgi wywijacz! Nie markoć się, Józia, przyniesę ci co drugiego.

I znosił, co jeno1745 mógł: to przepiórki jakby złotem oprószone, to jeża, to oswojoną wiewiórkę, która strasznie do śmiechu1746 skakała po izbie, to młode jaskółki, tak żałośnie piukające, że stare z krzykiem wdzierały się do izby, aż mu Józka kazała oddać, to insze1747 różnoście, nie spominając już, co jabłek i gruszek nanosił tyla1748, ile mogli zjeść kryjomo1749 przed starszymi, ale już ją to nie bawiło, bo często patrzała, jakby nie miarkując1750, i odwracała się znużona i niechętna.

– Nie chcę, przynieś co nowego! – matyjasiła1751 odwracając oczy i nawet nie patrząc na boćka, któren się grajdał po izbie, kuł po wszystkich garnkach i na darmo przyczajał się pod drzwiami na Łapę, dopiero kiej1752 pewnego razu przyniósł jej żywą żołnę, rozchmurzyła się nieco.

– Jezu kochany, a to śliczności, kieby1753 malowanie!

– A pilnuj się, bych cię w nos nie dziobnęła, zła kiej pies.

– Cie, nawet się nie rwie uciekać, oswojona czy co?

– Skrzydła ma i kulasy spętane, a ślepie zalałem jej smołą.

Bawili się ptakiem czas jakiś, ale żołna wciąż była nieruchoma i smutna, nie chciała jeść i zdechła ku wielkiemu strapieniu całego domu.

I tak im schodziły dnie.

A na świecie cięgiem1754 prażyło, zaś czym bliżej ku żniwom, tym jeszczek1755 barzej1756 wzmagała się spiekota, że już w dzień nie sposób się było pokazać w polu, a noce też nie przynosiły ochłody, szły bowiem duszne i nagrzane, że nawet w sadach nie można było wyspać z gorąca, prosto klęska waliła się na wieś, trawy już tak wypaliło, że bydło głodne wracało z paśników i ryczało w oborach, ziemniaki więdły, zawiązały się kieby1757 orzeszki i tak ostały1758, przypalone owsy ledwie odrosły od ziemi, jęczmiona pożółkły, zaś żyta schły przed czasem, bielejąc płonnymi1759 kłosami. Trapili się tym niemało, ze smutnawą nadzieją spozierając w każden zachód, czy nie idzie na odmianę, ale niebo wciąż było bez chmur i całe jakby w szklanej, białawej pożodze, a słońce zachodziło czyste i by1760 najlżejszym obłoczkiem nie przyćmione.

Niejeden już skamlał serdecznie przed obrazami do Przemienienia Pańskiego, nic jednak nie pomagało, pola mglały1761 coraz barzej, uwiędły, a niedojrzały owoc opadał z drzew, studnie wysychały, a nawet w stawie ubyło tyle wody, co1762 tartak nie mógł już robić1763 i młyn również stał zawarty1764 na głucho, więc naród przywiedziony do rozpaczy złożył się na wotywę z wystawieniem, na którą zebrała się cała wieś.

A modlili się tak gorąco i ze wszystkiego serca, co1765 i kamień by się ulitował.

I snadź1766 Pan Jezus pofolgował swemu miłosierdziu, chociaż bowiem nazajutrz zrobiło się tak gorąco, znojnie, duszno i parno, jaże1767 ptactwo padało zemglone, krowy żałośnie ryczały po paśnikach, konie nie chciały wychodzić na świat, a ludzie, przemęczeni do ostatka, bez sił, tułali się po spiekłych sadach bojąc się wyjrzeć choćby do ogrodu, ale jakoś w samo przypołudnie, gdy wszystko zdało się już puszczać ostatnią parę w tym białym, rozmigotanym wrzątku, przyćmiło się nagle słońce i zmętniało, kieby1768 weń kto rzucił przygarścią popiołu, a pokrótce zahuczało kajś1769 wysoko, jakoby stado ptactwa wielgachnymi skrzydłami, a napęczniałe sinością chmury nadciągały ze wszystkich stron, opuszczając się coraz niżej i groźniej.

Strach wionął, wszystko przycichło i stanęło w przytajonym dygocie.

Zahurkotały dalekie grzmoty, zerwał się krótki wiatr, po drogach wzniosły się skłębione tumany, słońce rozlało się kieby1770 żółtko w piasku, ściemniało raptem i na niebie zaroiły się roje błyskawic, jakby kto zamigotał ognistymi postronkami, i pierwszy piorun trzasnął kajś1771 blisko, jaże1772 ludzie powybiegali przed chałupy.

Naraz skotłowało się wszystko do dna, słońce zgasło, uczynił się dziki mąt i rozszalała się taka zawierucha, że w skołtunionych mrokach lały się jeno1773 strugi oślepiających jasności, biły pioruny, grzmoty przewalały się po niebie, szumiała ulewa i jęczały wichry i drzewa.

Pioruny już biły jeden za drugim, jaże oczy ślepiło, i spadała ulewa, że świata nie można było dojrzeć, zaś stronami poszły grady.

Burza trwała może z godzinę, aż zboża się pokładły i drogami pociekły całe rzeki spienionej wody, a co przestało na chwilę i zaczynało się wyjaśniać, to znowu grzmiało, jakby tysiące wozów pędziło po zmarzłej grudzi, i nowy deszcz lał jak z cebra.

Z trwogą wyzierano na świat, tu i owdzie już pozapalano lampki śpiewając: „Pod Twoją obronę”, gdzie znów powynoszono na przyźby1774 obrazy la1775 obrony przed nieszczęściem, ale dzięki Bogu burza przechodziła nie wyrządziwszy większych szkód, dopiero kiej1776 się już prawie do cna uspokoiło i padał deszcz coraz drobniejszy, z jakiejś ostatniej chmury zwieszającej się nad wsią trzasnął piorun w stodołę wójtową.

Buchnęły płomienie a dymy i w mig cała stodoła stanęła w ogniu, na wsi zerwał się strachliwy wrzask i kto jeno mógł, leciał do pożaru, ale ani mowy było o ratowaniu, paliła się od góry do dołu kieby1777 ta kupa zwalonych szczap, to Antek z Mateuszem i drugie bronili jeno zawzięcie Kozłowej chałupy i inszych budynków; szczęściem, co1778 nie brakowało wody i błota na drodze, bo już poniektóre dachy zaczynały się kurzyć i gęsto leciały skry na najbliższe obejścia.

Wójta doma nie było, pojechał był1779 jeszcze rano do gminy, zaś wójtowa srodze lamentowała biegając dokoła kiej1780 ta rozgdakana kokosz1781, więc kiedy już minęło niebezpieczeństwo i zaczynali się rozchodzić, przysunęła się do niej Kozłowa i ująwszy się pod boki zakrzyczała urągliwie:

– Widzisz, dał ci Pan Jezus radę, pani wójtowa, dał! Za moją krzywdę!

I byłoby doszło do bitki, gdyż wójtowa skoczyła do niej z pazurami, ledwie Antek zdążył je rozdzielić i tak przy tym skrzyczał Kozłową, że kiej pies kopnięty wróciła pod swoją chałupę warcząc jeno1782 a doszczekując:

– Dmij się, pani wójtowo, dmij, odbiję ja ci swoje z precentem1783.

Ale nikto1784 jej nie słuchał, stodoła się dopaliła, przywalili błotem dymiące się zgliszcza i porozchodzili się do domów, ostała jeno wójtowa biadoląc przed Antkiem, który wysłuchał cierpliwie, co mógł, na resztę machnął ręką i poszedł.

Burza się już przetoczyła na bory i lasy, pokazało się słońce, po modrym niebie przeciągały stada białych chmur, zaśpiewały ptaki, powietrze było rzeźwe i chłodnawe, ludzie zaś wychodzili spuszczać wody i równać wyrwy.

Antek prawie przed samą chałupą natknął się niespodzianie na Jagusię, szła z koszykiem i motyczką, pozdrowił ją skwapnie, ale spojrzała wilczymi ślepiami i przeszła bez słowa.

– Cie, jaka harna1785! – mruknął rozgniewany i spostrzegłszy Józkę w opłotkach powstał na nią srogo, że łazi po wilgoci.

Dziewczynie bowiem było o tyle lepiej, że mogła całe dnie leżeć w sadzie, krosty się już podgoiły galancie1786 i przyschły, nie ostawiając żadnych śladów, toteż jeno ukradkiem Jagustynka smarowała ją maścią, gdyż Hanusia krzywiła się na wielki rozchód masła i jajek.

I leżała se tak dobrzejąc z wolna i prawie samiutka dnie całe, Witek bowiem wrócił do krów, czasem jeno przyleciała która przyjaciółka na krótką pogwarę, to Rocho posiedział jaką chwilę, to stara Jagata rozpowiedziała jedno i to samo: jako z pewnością zamrze we żniwa w Kłębowej izbie i po gospodarsku; a głównie przestawała z Łapą nieodstępnie warującym i z boćkiem, któren przychodził na wołanie, i z ptakami, co się były zlatywały do kruszyn chleba.

Któregoś dnia, gdy w chałupie nie było nikogo, zajrzała do niej Jagusia przynosząc całą garść karmelków, ale nim Józka zdążyła dziękować, rozległ się kajś1787 głos Hanki, a Jagna pierzchnęła spłoszona.

– Niech ci będzie na zdrowie! – zawołała przez płot i zniknęła.

Leciała do brata niosąc mu cosik1788 w zanadrzu.

Zastała Nastusię przy krowie chlipającej z cebratki1789, Szymon stawiał jakąś przybudówkę i sielnie1790 gwizdał.

– Macie już krowę? – zdumiała się niezmiernie.

– A mamy! Co, nie śliczna? – mówiła z pychą Nastusia.

– Sielna krowa, musi być z dworskich, kiedy kupiliśta?

– Juści, co krowa nasza, choć nie kupowalim1791! Jak ci wszystko rozpowiem, to się złapiesz za głowę i nie dasz wiary! A to wczoraj jakoś na świtaniu poczułam, że cosik tak się cocha o węgieł, jaże1792 się buda zatrzęsła, myślę sobie, pędzą na paśniki i świnia jakaś podeszła wytrzeć się z błota. Przyłożyłam się i jeszczek1793 nie usnęłam, a tu znowu cosik1794 porykuje z cicha. Wychodzę, patrzę, krowa stoi przywiązana do drzwi, kłak koniczyny leży przed nią, wymiona ma wezbrane i wyciąga do mnie gębulę. Przetarłam oczy, bo mi się zdało, że mnie jeszcze śpik1795 mroczy, ale nie, żywa krowa stoi, porykuje i liże me1796 po palcach. Juści1797, byłam pewna, że się odbiła od stada, Szymek też powiada: zaraz tu po nią przylecą! To mnie jeno1798 korciło1799, że była przywiązana. Jakże, sama się przeciek1800 na postronek nie wzięła. Ale przeszło południe i nikto1801 po nią nie przyszedł, wydoiłam, żeby jej ulżyć, bo już mleko gubiła z cycków. Przeszedł wieczór, przeszła i noc, rozpytywałam się na wsi, pytałam nawet dworskiego pasterza, nikto1802 nie słyszał, żeby komu krowa zginęła. Stary Kłąb powiedział, że to może być jakaś złodziejska sprawa i lepiej krowę zaprowadzić do kancelarii! Żal mi juści1803 było, ale trudno, w przypołudnie przychodzi Rocho i mówi:

– Poczciwaś i potrzebnicka1804, to cię Pan Jezus krową pobłogosławił.

– Juści, krowy pewnie z nieba spadają, nawet głupi nie uwierzy.

Ośmiał się na to i na odchodnym powieda1805:

– Krowa wasza, nie bójcie się, nikt jej wam nie odbierze!

Zrozumiałam, co od niego, padłam mu do nóg dziękować, ale się wyrwał.

– A jak spotkacie pana Jacka – powieda z prześmiechem – to mu za krowę nie dziękujcie, bo was jeszcze kijem przeleje, nie lubi dziękowań!

– To niby pan Jacek dał wam krowę!

– Zaśby1806 się nalazł kto drugi taki poczciwy la1807 biednego narodu!

– Prawda, dał przeciek1808 Stachowi drzewa na chałupę i tyla1809 wspomaga!

– Święty prosto1810 człowiek, że już co dnia pacierz za niego mówię!

– Byle ci jeno kto nie wyprowadził bydlątka.

– Co mieliby mi ukraść krowę! Jezu, ady1811 bym ślepie wydarła, ady bym w cały świat poszła za nią! Pan Jezus nie pozwoli na taką krzywdę! Do izby wprowadzę ją na noc, póki Szymek nie wystroi obórki. Jaśkowy Kruczek też dopilnuje bydlątka! Moja pociecha kochana, moja najmilejsza! – szeptała obejmując ją za szyję i całując po gębule, jaże1812 krowa zajęczała, pies jął naszczekiwać radośnie, kury się rozgdakały zestraszone, a Szymek gwizdał coraz głośniej.

– Widno z tego, co wam Pan Jezus błogosławił – westchnęła Jagusia, jakby z cichym żalem, przyglądając się uważniej obojgu. Wydali się jej nie do poznania przemienieni, zwłaszcza Szymek najbarzej ją zastanawiał, dyć1813 go znała kiej1814 niedojdę, któren trzech zliczyć nie poredził1815, w chałupie był popychadłem i pomiatał nim, kto jeno chciał, zaś teraz jawił się całkiem drugim, poczynał sobie przemyślnie, nosił się godnie i prawił kieby1816 mądrala.

– Któreż to wasze pole? – spytała po długich rozważaniach.

Nastusia jęła pokazywać powiedając, gdzie będą co sieli.

– A skądże to weźmie nasienia?

– Szymek powiedział, co będzie, to musi być, na darmo słowa nie puści.

– Brat mój, a słucham kieby zgoła o obcym.

– A taki poczciwy, taki zmyślny i taki robotny, że chyba drugiego takiego nie ma na świecie – wyznawała z gorącością Nastusia.

– Pewnie – powtórzyła smutnie – czyjeż te okopcowane role?

– Antka Boryny! Nie robią na nich, bo pono czekają działów po Macieju.

– Będzie tego z półwłóczek, no! Wiedzie się im niezgorzej.

– A niech im Pan Jezus da z dziesięć razy szczodrzej, toć Antek zaręczył u dziedzica za nasz grunt, a i w niejednym nas wspomógł.

– Antek wziął się za Szymkiem! – aż przystanęła ze zdumienia.

– Hanka też nie gorsza od niego, dała mi maciorkę, prosię to jeszczek1817, ale będzie z niego pociecha, bo idzie z plennego gatunku.

– Cudeńka prawisz, Hanka dała ci maciorkę, prosto nie do wiary.

Wróciły pod chałupę i Jagusia wysupławszy z chusteczki dziesięć rubli wetknęła je w rękę Nastusi.

– Weź te parę groszy, nie mogłam przódzi, bo mi Żyd za gąski nie oddał.

Dziękowali jej ze wszystkiego1818 serca, więc im powiedziała na odchodnym:

– Poczekajta, udobrucha się matka, to wam jeszcze coś niecoś udzieli.

– Nie potrzebuję, niech se moją krzywdą trumnę wyścieli! – wybuchnął Szymek tak nagle i z taką zapamiętałością, że już odeszła bez słowa.

Wracała do domu srodze zadumana, smutna i jakaś roztęskniona.

– A ja co? ten badyl suchy, o któren nikto nie stoi1819 – westchnęła sieroco.

Kajś1820 w pół drogi spotkała Mateusza, leciał do siostry, ale zawrócił z nią i uważnie słuchał rozpowiadania o Szymkach.

– Nie wszystkim tak dobrze – powiedział jeno chmurnie.

Nie szła im rozmowa, on czegoś wzdychał drapiąc się frasobliwie po głowie, a Jagusia zapatrzyła się na Lipce, całe w łunach zachodu.

– Hej, duszno też na tym świecie i ciasno – rzekł jakby do siebie.

Zajrzała mu pytająco w oczy.

– Cóż ci to? krzywisz się kieby1821 po occie.

Jął wyrzekać, jako mu się mierzi1822 życie i wieś, i wszystko, i że pewnikiem pójdzie we świat, gdzie go oczy poniosą.

– To się ożeń, a miał będziesz odmianę – żartowała.

– Żeby to me1823 chciała, którą mam w myślach – zajrzał jej w oczy natarczywie, odwróciła głowę niechętna jakoś i wraz pomieszana.

– Spytaj się jej! Każda za cie1824 pójdzie, a niejedna już wygląda swatów.

– A jak odmówi! Wstyd będzie i zgryzota.

– To poślesz z wódką do inszej.

– Ja nie z takich, upatrzyłem se jedną, to me do drugiej nie bierze.

– Chłopu to każda jednako pachnie i z każdą rad by przyjść do poufałości.

Nie bronił się, a jeno zaczął z innej beczki.

– Wiesz, Jaguś, a to chłopaki czekają jeno pory, żeby do cię słać z wódką.

– Niech se sami wychlają, nie pódę1825 za żadnego! – wyrzekła z mocą, jaże się zastanowił, a szczerze powiedziała, gdyż żaden nie widział się jej milszym nad drugiego, juści kromie1826 Jasia, ale Jasio…

Westchnęła ciężko, z lubością oddając się spominkom o nim, że Mateusz, nie mogąc się dogadać, zawrócił z powrotem do siostry.

Ona zaś wlekąc lękliwymi oczami po świecie pomyślała:

– Co on tam teraz porabia, co?

Zatargała się gwałtownie, ktosik1827 ją objął znienacka i przyciskał.

– Nie ucieczesz mi teraz – szeptał namiętnie wójt.

Wyrwała mu się z pazurów rozzłoszczona.

– Jeszczek1828 raz me tkniecie, to wam ślepie wydrapię i takiego narobię piekła, jaże1829 się cała wieś zleci.

– Cichoj, Jaguś, dyć1830 gościńca1831 ci przywiozłem – i wtykał jej w ręce korale.

– Wsadźcie je sobie gdzieś, stoję1832 o wasze podarunki co o ten patyk złamany!

– Jagusiu, co ty wyrabiasz, co – jąkał zdumiony.

– A to, żeście świntuch i tyla! I ani ważcie się mnie czepiać.

Odbiegła go rozsrożona i kiej burza wpadła do chałupy, matka obierała ziemniaki, a Jędrzych doił krowy w opłotkach, zabrała się więc żwawo do wieczornych obrządków, ale trzęsła się ze złości i nie mogąc się uspokoić, skoro się jeno ściemniało, zebrała się znowu bieżyć1833.

– Zajrzę do organistów – powiedziała matce.

Często tam teraz chodziła, wysługując się im na różne sposoby, aby choć niekiedy posłyszeć jakie słowa o Jasiu.

Leciała też spragniona o nim wieści, a z jakąś cichą nadzieją usłyszenia dzisiaj czegoś nowego.

I pokrótce zajarzyły się w mrokach oświetlone okna Jasiowego pokoju, kaj1834 teraz Michał pisał cosik1835 pod wiszącą lampą, zaś organisty1836 siedziały przed domem na chłodzie.

– Jasio przyjeżdża jutro po południu! – przywitała ją organiścina nowiną, od której dziw trupem nie padła, nogi się pod nią ugięły, serce zakotłowało aż do utraty tchu, cała stanęła w ogniach i dygocie, że posiedziawszy la1837 nieznaki jakąś chwilę, uciekła jakby goniona, aż kajś1838 na topolową, pod las…

1690.zawdy (gw.) – zawsze. [przypis edytorski]
1691.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
1692.juści (gw.) – pewnie. [przypis edytorski]
1693.kiej niekiej (gw.) – niekiedy. [przypis edytorski]
1694.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1695.podufalej (gw.) – poufalej. [przypis edytorski]
1696.wszystkie (gw.) – wszyscy. [przypis edytorski]
1697.pódę (gw.) – pójdę. [przypis edytorski]
1698.dzisia (gw.) – dzisiaj. [przypis edytorski]
1699.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
1700.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1701.godownicy (gw.) – weselnicy; goście weselne; por. daw. gody: wesele. [przypis edytorski]
1702.cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
1703.kole (gw.) – koło, wokół. [przypis edytorski]
1704.trefności (daw., gw.) – śmieszności, wymyślne rzeczy. [przypis edytorski]
1705.przyniewalać (gw.) – namawiać. [przypis edytorski]
1706.statki – naczynia, garnki. [przypis edytorski]
1707.famieliant (gw.) – familiant, członek rodziny. [przypis edytorski]
1708.zaruchać się (daw., gw.) – poruszyć się. [przypis edytorski]
1709.wama (gw.) – wam. [przypis edytorski]
1710.darzyć się (daw.) – układać się po czyjejś myśli. [przypis edytorski]
1711.kiej (gw.) – kiedy. [przypis edytorski]
1712.jeno co (gw.) – tylko że. [przypis edytorski]
1713.snadź (daw., gw.) – widocznie. [przypis edytorski]
1714.la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
1715.niesąc (gw.) – niosąc. [przypis edytorski]
1716.la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
1717.pobok (gw.) – obok, z boku. [przypis edytorski]
1718.przyźba a. przyzba (gw.) – wał usypany z ziemi dokoła podmurówki dawnej chaty wiejskiej, często obłożony kamieniami a. deskami; daw. ludzie na wsi zwykli odpoczywać siedząc na przyzbie i mając za oparcie ścianę chałupy. [przypis edytorski]
1719.narychtować (gw.) – przygotować. [przypis edytorski]
1720.zaniesę (gw.) – zaniosę. [przypis edytorski]
1721.wagować się (gw.) – wahać się. [przypis edytorski]
1722.ruchać się (daw., gw.) – ruszać się, poruszać się. [przypis edytorski]
1723.poredzić (gw.) – poradzić, dać radę, zdołać. [przypis edytorski]
1724.wątpia (daw., gw.) – wnętrzności. [przypis edytorski]
1725.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1726.poredzić (gw.) – poradzić, dać radę, zdołać. [przypis edytorski]
1727.pedziała (gw.) – powiedziała. [przypis edytorski]
1728.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
1729.połednie (gw.) – południe. [przypis edytorski]
1730.kole (gw.) – koło, około. [przypis edytorski]
1731.kalenica – najwyższa część dachu; spojenie połaci dachowych. [przypis edytorski]
1732.cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
1733.ociec (gw.) – ojciec. [przypis edytorski]
1734.pódę (gw.) – pójdę. [przypis edytorski]
1735.przybierę (gw.) – przybiorę; wystroję. [przypis edytorski]
1736.modry – niebieski. [przypis edytorski]
1737.kiej (gw.) – jak, niby. [przypis edytorski]
1738.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1739.bojają (gw.) – boją. [przypis edytorski]
1740.wzieni (gw.) – wzięli. [przypis edytorski]
1741.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1742.beknąć (gw.) – zapiszczeć, zapłakać. [przypis edytorski]
1743.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1744.ździebko (gw.) – trochę. [przypis edytorski]
1745.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1746.do śmiechu (gw.) – śmiesznie. [przypis edytorski]
1747.inszy (daw., gw.) – inny. [przypis edytorski]
1748.tyla (gw.) – tyle. [przypis edytorski]
1749.kryjomo (daw., gw.) – po kryjomu. [przypis edytorski]
1750.miarkować (daw., gw.) – pojmować, rozumieć. [przypis edytorski]
1751.matyjasić (gw.) – marudzić, wybrzydzać. [przypis edytorski]
1752.kiej (gw.) – kiedy. [przypis edytorski]
1753.kieby (gw.) – jakby, niby. [przypis edytorski]
1754.cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
1755.jeszczek (gw.) – jeszcze. [przypis edytorski]
1756.barzej (gw.) – bardziej. [przypis edytorski]
1757.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
1758.ostać (gw.) – zostać. [przypis edytorski]
1759.płonny (daw.) – bez owocu, jałowy. [przypis edytorski]
1760.by (daw., gw.) – tu: choćby; nawet. [przypis edytorski]
1761.mgleć (gw.) – mdleć, tracić siły. [przypis edytorski]
1762.co (gw.) – że. [przypis edytorski]
1763.robić (gw.) – pracować. [przypis edytorski]
1764.zawarty (daw., gw.) – zamknięty. [przypis edytorski]
1765.co (gw.) – że. [przypis edytorski]
1766.snadź (daw., gw.) – widocznie. [przypis edytorski]
1767.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1768.kieby (gw.) – jakby. [przypis edytorski]
1769.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
1770.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
1771.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
1772.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1773.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1774.przyźba a. przyzba – wał usypany z ziemi dokoła podmurówki dawnej chaty wiejskiej, często obłożony kamieniami a. deskami; daw. ludzie na wsi zwykli odpoczywać siedząc na przyzbie i mając za oparcie ścianę chałupy. [przypis edytorski]
1775.la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
1776.kiej (gw.) – kiedy, gdy. [przypis edytorski]
1777.kieby (gw.) – niby, jakby. [przypis edytorski]
1778.co (gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
1779.pojechał był – daw. forma czasu zaprzeszłego; znaczenie: pojechał wcześniej (przed inną czynnością lub zdarzeniem wyrażonym w czasie przeszłym). [przypis edytorski]
1780.kiej (gw.) – jak, niby. [przypis edytorski]
1781.kokosz – kura. [przypis edytorski]
1782.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1783.precent (gw.) – procent. [przypis edytorski]
1784.nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
1785.harny (gw.) – hardy, dumny. [przypis edytorski]
1786.galancie (gw.) – porządnie, elegancko. [przypis edytorski]
1787.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
1788.cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
1789.cebratka – mały ceber; drewniane wiaderko. [przypis edytorski]
1790.sielnie (gw.) – mocno, potężnie. [przypis edytorski]
1791.nie kupowalim (gw.) – nie kupowaliśmy. [przypis edytorski]
1792.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1793.jeszczek (gw.) – jeszcze. [przypis edytorski]
1794.cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
1795.śpik (gw.) – sen. [przypis edytorski]
1796.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
1797.juści (gw.) – a pewnie; przecież. [przypis edytorski]
1798.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1799.korcić – tu: nurtować, ciekawić, zastanawiać. [przypis edytorski]
1800.przeciek (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1801.nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
1802.nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
1803.juści (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1804.potrzebnicki – będący w potrzebie. [przypis edytorski]
1805.powieda (gw.) – powiada. [przypis edytorski]
1806.zaśby (gw.) – jeszcze by. [przypis edytorski]
1807.la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
1808.przeciek (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1809.tyla (gw.) – tyle, tak wiele. [przypis edytorski]
1810.prosto – tu: po prostu. [przypis edytorski]
1811.ady (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1812.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1813.dyć (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1814.kiej (gw.) – tu: jako. [przypis edytorski]
1815.poredzić (gw.) – poradzić, dać radę, zdołać. [przypis edytorski]
1816.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
1817.jeszczek (gw.) – jeszcze. [przypis edytorski]
1818.ze wszystkiego (gw.) – z całego. [przypis edytorski]
1819.stać o kogoś a. coś (daw.) – dbać o kogoś/coś, zależeć na kimś/czymś. [przypis edytorski]
1820.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
1821.kieby (gw.) – jakby. [przypis edytorski]
1822.mierzi mu się – przykrzy mu się, nudzi mu się; zbrzydło mu coś. [przypis edytorski]
1823.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
1824.cie (gw.) – cię, ciebie. [przypis edytorski]
1825.pódę (gw.) – pójdę. [przypis edytorski]
1826.kromie (daw., gw.) – oprócz. [przypis edytorski]
1827.ktosik (gw.) – ktoś. [przypis edytorski]
1828.jeszczek (gw.) – jeszcze. [przypis edytorski]
1829.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1830.dyć (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1831.gościniec – tu: prezent przynoszony przez osobę przychodzącą w gości. [przypis edytorski]
1832.stać o coś (daw.) – zależeć na czymś. [przypis edytorski]
1833.bieżyć – iść; tu: wyjść. [przypis edytorski]
1834.kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
1835.cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
1836.organisty (gw.) – organista i jego żona. [przypis edytorski]
1837.la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
1838.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
19 haziran 2020
Hacim:
420 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi:
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre