Kitabı oku: «Chłopi, Część czwarta – Lato», sayfa 9

Yazı tipi:

– Zniewoliłeś me1497 do grzechu, to rozumiesz, com już do cna zgłupiała i uwierzę ci w bele1498 bzdury…

Przysięgał na wszystko, jako1499 świętą prawdę powieda1500; nie chciała już nawet słuchać i wyrwawszy się z jego rąk szepnęła:

– Ani mi się śni uciekać z tobą. Po co? Abo mi to źle samej? – Obtuliła się zapaską rozglądając się uważnie. – Późno, muszę już bieżyć1501!

– Kajże1502 ci pilno, nikto1503 przeciek1504 z chałupy za tobą nie patrzy?

– Ale na ciebie pora. Już tam Hanka pierzynę wietrzy a wzdycha…

Rozżarł się na te słowa kiej1505 pies i syknął urągliwie:

– Ja ci nie wypominam, kto tam na ciebie po karczmach wyczekuje…

– A jakbyś wiedział, co niejeden gotów czekać choćby do słońca, jakbyś wiedział! Sielnieś1506 zadufany w siebie i rozumiesz, co jeno1507 ty jeden jesteś! – gadała prześmiechając się zjadliwie.

– A to leć, choćby nawet do Żyda, leć! – wykrztusił.

Ale się nie ruszyła z miejsca; jeszcze stali przy sobie dysząc jeno1508 ciężko a poglądając na się rozsrożonymi ślepiami, a kieby1509 szukając w sobie tych jakichś słów najbarzej1510 bolących.

– Miałeś coś pedzieć1511, to mi rzeknij, bo więcej już do cię nie wyjdę…

– Nie bój się, nie będę cię wywoływał, nie…

– Bo choćbyś mi nawet u nóg skamlał, to nie wyjdę.

– Juści, czasu ci nie starczy, do tylu musisz co noc wychodzić…

– A żebyś skapiał kiej ten pies! – skoczyła w pola na przełaj.

Nie pogonił jednak ni nawet zawołał za nią, widząc, jak leciała przez zagony kiej cień i przepadła pod sadami; przecierał tylko oczy kieby1512 ze śpiku1513 a wzdychał markotnie.

– Zgłupiałem już do cna! Jezu, dokąd to baba może zaprowadzić.

Było mu czegoś dziwnie wstyd, gdy wracał do chałupy; nie mógł sobie darować tego, co się stało, i srodze się tym gryzł i męczył.

Pościel gotowa już czekała na niego w sadzie, w półkoszkach, gdyż w izbie nie sposób było wyspać z powodu gorąca i much.

Ale nie zasnął; leżał wpatrzony w dalekie migoty gwiazd i nasłuchując cichych stąpań nocy rozważał se o Jagusi.

– Ni z nią, ni przez1514 niej! A żebyś! – zaklął z cicha i wzdychał żałośnie, i przewracał się z boku na bok, i odrzucał pierzynę, stawiając nogi na chłodnej, orosiałej trawie, ale śpik nie przychodził i myśle1515 o niej nie ustawały ni na to oczymgnienie1516.

Któreś dziecko zapłakało w chałupie i zamamrotała cosik1517 Hanka; uniósł głowę, ale po chwili przycichło i znowu opadły go deliberacje1518 i szły przez niego kiej1519 te wiośniane, pachnące zwiewy kolebiące duszę słodkimi spominkami1520; ale już się im nie dał w niewolę, a na sprzeciw, rozglądał się w nich trzeźwo, że w końcu przyszedł do tego, co1521 sobie rzekł uroczyście, jakby na świętej spowiedzi:

– Raz temu musi być koniec! Wstyd to i grzech! Co by to znowu ludzie pedzieli1522! Dyć ociec dzieciom jestem i gospodarz! Musi być koniec.

Postanawiał, ale było mu jej żal, nieopowiedzianie żal.

– Niech se1523 jeno1524 człowiek raz jeden pofolguje1525, a już się tak pokuma ze złem, co go i śmierć nie rozdzieli! – medytował gorzko i górnie.

Świt się już robił, całe niebo przyodziewało się kieby1526 w te zgrzebne gzło1527, ale Antek jeszcze nie spał, zaś kiej biały dzień jął mu zazierać w oczy, przyleciała go budzić Hanka. Podniósł na nią schmurzoną twarz, lecz taki dziwnie był la1528 niej dobry, że skoro mu opowiedziała, z czym to wczoraj przychodził kowal późnym wieczorem, pogłaskał ją po nieuczesanych włosach.

– Kiej się udało ze zwózką, to ci już cosik kupię na jarmarku.

Rozradowała się taką łaską i dalejże molestować, aby też kupić oszkloną szafę na talerze, jaką miały organisty1529.

– Pokrótce to se zamyślisz o dworskiej kanapie! – zaśmiał się, przyobiecując jednak, co jeno1530 prosiła, i wstał prędko, robota bowiem czekała i trza było kark podać w jarzmo i ciągnąć jak co dnia.

Rozmówił się jeszcze z kowalem i zaraz po śniadaniu Pietrka wyprawił do wożenia gnoju, a sam pojechał w parę koni do lasu.

W porębie jaże1531 huczało od roboty; sporo narodu kręciło się przy obróbce drzewa naciętego zimą, że kieby1532 to nieustanne kucie dzięciołów, tak rozlegało się bicie siekier i trzeszczenie pił; zaś w bujnych trawach poręby pasły się lipeckie stada i dymiły ogniska.

Spomniał, co się tu kiedyś wyrabiało, i pokiwał głową widząc, jak to już zgodnie robią razem Lipczaki z rzepecką szlachtą i drugimi.

– Bieda ich doprowadziła do rozumu. I potrza to było wszystkiego, co? – wyrzekł do Filipa, syna Jagustynki, okrzesującego chojary.

– A kto temu był winowaty, jak nie dziedzic a gospodarze! – mruknął ponuro chłop, nie przestając obrąbywać gałęzi.

– Ale może już najbarzej złoście1533 i głupie podjudzania.

Przystanął w miejscu, kaj1534 był zakatrupił borowego, i tak go cosik1535 złego sparło1536 pod piersiami, jaże zaklął:

– Ścierwa, przez niego cała moja marnacyja! Bym poredził1537, to bym ci jeszczek1538 dołożył! – splunął i wziął się do roboty.

I już całe dnie woził na tartak, przypinając się do pracy z taką zapamiętałością, jakby się chciał zarobić na śmierć, lecz mimo tego nie zabił pamięci o Jagusi ani o tej sprawie nieszczęsnej.

Któregoś dnia powiedział mu Mateusz, że kupili grunt na Podlesiu, dziedzic dał na spłatę i jeszcze przyobiecał zrzynów i łat, zaś ślub Nastusi odłożyli, póki Szymek jako tako się nie zagospodaruje.

Co go ta obchodziło cudze, mało to jeszcze miał swoich turbacji1539? A do tego kowal już prawie codziennie i na różne sposoby straszył go sprawą i z wolna, ostrożnie, a wielce chytrze napomykał, że gdyby mu było pilno potrza, to ten i ów dałby pieniędzy…

Antek już sto razy gotów był prasnąć wszystko i uciekać, ale co spojrzał na wieś i co sobie wziął w myśle, jako pójdzie stąd na zawsze, to go taki strach ogarniał, iż wolałby kryminał, wolałby wszystko najgorsze, bele1540 nie to.

Ale i o kryminale myślał z rozpaczą w duszy.

Więc z tego bojowania ze sobą zmizerował się, zgorzkniał i stał się w chałupie srogi a niewyrozumiały. Hanka w głowę zachodziła, na darmo próbując się wywiedzieć, co mu się stało. Nawet zrazu podejrzewała, jako znowu spiknął się z Jagusią; ale co oko miała bystre, a odpasiona Jagustynka też za nimi patrzała i drugie potwierdzali, że wyraźnie stronią od siebie i nikaj1541 się nie schodzą, to się już uspokoiła z tej strony. Cóż z tego, że mu służyła jak mogła najwierniej, że już jadło miał wybrane i na porę, w chałupie ochędożny1542 porządek, że gospodarka szła jak najlepiej, kiej1543 cięgiem był zły, chmurny, o bele1544 co poniewierał i dobrego słowa jej nie dawał.

A już było najciężej, kiedy chodził cichy, strapiony, smutny kiej noc jesienna i ani się gniewał, ani uprzykrzał, a jeno ciężko wzdychał i na całe wieczory szedł do karczmy pić ze znajomkami.

Pytać otwarcie nie miała śmiałości, a Rocho klął się, że też nie wie o niczym, co mogło być prawdą, gdyż stary przychodził teraz jeno1545 na noc, a całe dnie wędrował po okolicy ze swoimi książeczkami, a nauczając pobożne nabożeństwa do Serca Jezusowego, którego urzędy wzbraniały odprawować po kościołach.

Aż któregoś wieczora, kiedy siedzieli jeszcze w izbie przy miskach, bo wiater1546 się był zerwał1547 po zachodzie, psy całą hurmą zaszczekały nad stawem. Rocho położył łyżkę pilnie nasłuchując.

– Ktoś obcy! Trza1548 wyjrzeć.

A tyla co jeno1549 wyszedł, powrócił blady i rzekł prędko:

– Pałasze brzęczą na drodze! Jakby pytały, na wsi jestem!

Skoczył w sad i zginął.

Antek zbladł śmiertelnie i skoczył na równe nogi. Psy już docierały w opłotkach, na ganku rozległy się ciężkie stąpania.

– A może to już po mnie? – jęknął w trwodze.

Wszyscy jakby zmartwieli ujrzawszy na progu strażników.

Antek nie mógł się poruszyć, a jeno1550 latał oczyma po wywartych1551 oknach i drzwiach. Szczęściem, co Hanka całkiem przytomnie zapraszała ich siedzieć podsuwając ławę.

Grzecznie się przywitali, tak się zarazem przymawiając o kolację, że musiała im nasmażyć jajecznicy.

– Kajże1552 tak późno? – zapytał wreszcie Antek.

– Po służbie! Dzieło u nas niemałe! – odrzekł starszy wodząc oczami po zebranych w izbie.

– Pewnie za złodziejami? – dorzucił Antek śmielej, wynosząc flachę z komory.

– I za złodziejami, i za drugim! Przepijcie do nas, gospodarzu!

Napił się z nimi. Przypięli się do jajecznicy, jaże1553 łyżki dzwoniły.

Wszyscy siedzieli cichuśko kiej1554 te przytrwożone trusie1555.

Strażnicy wymietli miskę do czysta, przepili jeszcze gorzałką i starszy obcierając wąsy rzekł uroczyście:

– Dawno was wypuścili z turmy, a?

– Niby to pan starszy nie wiedzą!

Rozdygotał się ździebko1556.

– A gdzież to Rocho? – spytał nagle starszy.

– Któren1557 Rocho? – zrozumiał w mig i znacznie się uspokoił.

– Podobno u was żyje, kakoj1558 to Rocho?

– A może pan starszy mówią o tym dziadku, co to chodzi po wsi? Prawda, dyć1559 go Rochem wołają!

Strażnik rzucił się niecierpliwie i rzekł groźnie:

– Nie róbcie szutek1560, przecież mieszka u was, wiadomo!

– Pewnie, co nieraz siedział u nas, ale siedział i u drugich. Proszalny dziadek, to kaj mu popadnie, tam i na noc głowę przytuli. Dziś w chałupie, indziej w obórce, a niekiedy i prosto pode płotem. Cóż to pan starszy upatrzył se na niego?

– Tak cóż by, nic, po znajomości pytam…

– Poczciwy człowiek, wody nikomu nie zamąci – wtrąciła Hanka.

– Nu, my znamy1561, kto on taki, znamy! – mruknął znacząco, próbując różnymi sposobami wypytywać o niego. Nawet już tabaką częstował, ale wszyscy tak gadali cięgiem1562 jedno w kółko, że nie mogąc niczego przewąchać podniósł się z ławy ze złością: – A ja mówię, że mieszka u was w chałupie!

– Przeciek1563 go w kieszeń nie schowałem! – odburknął Antek.

– Ja tu po służbie, ponimajcie1564, Boryna! – cisnął się groźnie starszy, ale jakoś się udobruchał dostawszy na drogę mendel jajków1565 i sporą osełkę świeżego masła.

Witek poszedł za nimi trop w trop, rozpowiadając potem, jako wstępowali do sołtysa i próbowali zazierać1566 do poniektórych okien jeszcze oświetlonych, jeno co1567 pieski tak naszczekiwały, że nie poredziwszy nikaj zajrzeć kryjomo1568, z niczym odeszli.

Ale to zdarzenie tak jakoś dziwnie rozebrało Antka, że skoro jeno1569 został sam na sam z żoną, zaczął się wyznawać z utrapień.

Słuchała z bijącym sercem, uważnie, nie przepuszczając ani jednego słowa, dopiero kiej1570 w końcu zapowiedział, jako1571 im już nic nie pozostaje, jeno1572 przedać1573 wszystko i uciekać we świat, choćby do Hameryki, stanęła przed nim pobladła kieby1574 ściana.

– Nie pódę1575 i dzieci na zatratę nie pozwolę! – wyrzekła groźnie – nie pódę! A jak mnie przyniewolisz, to siekierą łby dzieciom porozbijam, a sama choćby do studni! Prawdę mówię, tak mi, Panie Boże, dopomóż! Zapamiętaj to sobie! – krzyczała klękając przed obrazami jakby do uroczystej przysięgi.

– Cichoj! Dyć1576 jeno1577 tak mówię!

Wytchnęła nieco i rzekła ciszej, ledwie już łzy powstrzymując:

– Odsiedzisz swoje i wrócisz! Nie bój się, dam se radę… nie uronię ci ni zagona, jeszcze me1578 nie znasz… nie popuszczę z pazurów. Pan Jezus pomoże, to i taki dopust udźwignę – płakała cicho.

Medytował długo i w końcu powiedział:

– To bedzie1579, co Bóg da! Trza1580 poczekać na sprawę.

Że na nic się zdały chytre kowalowe zabiegi.

VI

– Uwal się już raz i nie przeszkadzaj! – mruknął zgniewany Mateusz, przewracając się na drugi bok.

Szymek przywarł na chwilę, a skoro tamten znowu zachrapał, jął1581 się cicho przebierać ze sąsieka1582, gdyż mu się przywidziało, jako1583 do stodoły, kaj1584 spali, już się wdzierają mąty pierwszych świtań.

Omackiem zbierał po klepisku narzędzia, jeszcze wczoraj nagotowane, i tak się śpieszył, że mu raz po raz cosik leciało z rąk z przeraźliwym brzękiem, jaże1585 Mateusz klął przez śpik1586.

Ale nad ziemiami leżały jeszcze ciemnice, jeno1587 gwiazdy były już bladawe, na wschodniej stronie ździebko1588 się przezierało i pierwsze kury biły skrzydłami krzykając zachryple.

Szymek zebrał w taczki, co jeno1589 miał, i skradając się cichuśko kole1590 chałupy wydostał się nad staw.

Wieś spała kiej1591 zabita, nawet pies nie zaszczekał, a w cichości słychać było jeno bulgotanie wody przeciskającej się przez zapuszczone stawidła1592 młyna.

Na drogach, przycienionych sadami, było jeszcze tak ciemno, że ledwie kajś niekaj1593 zamajaczyła bielona ściana, zaś staw tyla jeno przezierał z nocy, co tym lśnieniem odbijających się gwiazd.

Ale dochodząc matczynej chałupy zwolnił kroku, pilnie nasłuchując, gdyż w opłotkach jakby ktosik chodził z cichym a nieustającym mamrotem.

– Kto tam? – posłyszał naraz głos matki.

Zdrętwiał i stał z zapartym oddechem, nie śmiejąc się poruszyć, zaś stara nie doczekawszy się odpowiedzi znowu jęła chodzić.

Widział ją kieby1594 cień snującą się pod drzewami; macała sobie drogę kijaszkiem i chodziła odmawiając półgłosem litanię.

– Tłuką się po nocy kiej Marek po piekle – pomyślał, ale westchnął jakoś żałośnie i cichuśko, strachliwie przemknął się dalej. – Gryzie ich moja krzywda! Gryzie! – powtórzył z głęboką uciechą, wychodząc na szeroką, wyboistą drogę za młynem i naraz pognał, jakby go cosik popędzało, nie bacząc już na doły ni kamienie.

Wstrzymał się dopiero pod krzyżem, na rozstajach dróg podleskich. Za ciemno było jeszcze stawać do roboty, więc se przysiadł pod figurą odzipnąć nieco i poczekać.

– Złodziejska godzina, nie sposób rozeznać zagona od boru – mruczał brodząc oczyma po świecie. Pola stały jeszcze potopione w rozmrowionych ciemnościach, ale na niebie już się coraz barzej jarzyły złociste smugi świtania.

Dłużył mu się czas, że jął się pacierza, ale co jeno1595 tknął ręką orosiałej ziemi, to gubił słowa i spominał se z lubością, jako już idzie na swoje, na gospodarkę.

– Mam cię i nie popuszczę – myślał hardo, radośnie i z niezmierną zapamiętałością kochania wżerał się rozgorzałymi ślepiami w skołtunione pod lasem ciemnoście, kaj już czekały na niego te sześć morgów kupione od dziedzica.

– Przygarnę ja was, sieroty kochane, i nie opuszczę, póki życia! – mamrotał ściągając kożuch na rozmamlane piersi, bo go był chłód ździebko przejmował, i wsparłszy się w krzyż plecami, zapatrzony w świtania zachrapał rychło zmorzony śpikiem.

Już pola szarzały kiej1596 wody szeroko rozlane, a siwe od rosy zboża trącały go rozruchanymi kłosami, gdy zerwał się na nogi.

– Dzień kiej wół, pora na robotę – szepnął przeciągając koście1597 i klęknął pod krzyżem do pacierza, ale nie trzepał na pytel1598, jak to zawdy1599 robił, bele1600 jeno zbyć, a dużo nawzdychać, a w piersi się nagrzmocić i tyla się nażegnać, jaże1601 kulas1602 zdrętwieje: dzisiaj było inaczej, o wspomożenie bowiem Pańskie zabłagał rzewliwie i tak ze wszystkiej duszy, jaże mu łzy pociekły, i obejmując Jezusowe nóżki zaskamlał wpatrzony wiernymi ślepiami w Jego twarz umęczoną i świętą:

– Dopomóż, Jezu miłosierny! Rodzona mać1603 me1604 ukrzywdziła, Tobie się jeno oddawam1605, sierota! pomóż! Dyć1606, kiej1607 ten ostatni, na ciężki wyrobek staję! Juści, com grzeszny, ale me spomóż, Panie miłosierny, to już na mszę dam abo i na dwie! Świec nakupię, a jak się dorobię, to nawet baldach sprawię! – prosił i przyobiecywał, serdecznie przywierając wargami do krzyża, obszedł go na kolanach, ucałował pokornie ziemię i wstał wielce skrzepiony i dufny w siebie.

I mocnym się poczuł, i gotowym już na wszystko, i tak dobrej myśle1608, że ująwszy ciężkie taczki pchał je kiej1609 piórko, hardo tocząc oczami po Lipcach leżących niżej, a całych jeszcze we mgłach, z których jeno kościelna wieża biła wysoko, grając w zorzach pozłocistym krzyżem.

– Obaczycie! Hej! obaczycie! – krzykał radośnie, wchodząc na swoje gronta. Leżały tuż pod lasem, jednym bokiem przywarte do pól lipeckich, ale Boże się zmiłuj, co to były za gronta! Kawał dzikiego ugoru, pełen dołów po cegielni, szutrowisk1610 i kamionek obrosłych cierniami. Dziewanny, psi rumianek i końskie szczawie bujnie się pleniły po wzgórkach, a kaj niekaj1611 z trudem wynosiła się pokręcona sosenka, to kępa olch lub jałowców, zaś po dołkach i młakach1612 sitowia i trzciny burzyły się kiej młode bory. Słowem, ziemia była taka, co pies by nad nią zapłakał, że nawet sam dziedzic odradzał, ale chłopak się uparł.

– W sam raz la mnie! Uredzę i takiej!

I Mateusz go odwodził, ze strachem spoglądając na to dzikie wywieisko, kaj jeno pieski folwarczne odprawiały swoje wesela, ale Szymek cięgiem prawił swoje, a w końcu twardo powiedział:

– Rzekłem! Każda ziemia dobra, jak się jej człowiek dołoży!

I wziął ją, bo dziedzic sprzedał tanio, po sześćdziesiąt rubli morgę, i jeszcze przyobiecał pomoc w drzewie i różnościach.

– Hale, co bym ta nie miał poredzić! – wykrzyknął oblatując ją rozgorzałymi oczyma i złożywszy taczki na miedzy jął obchodzić swoje granice, znaczone nawtykanymi gałęziami.

Chodził z wolna i w takiej cichej a głębokiej radości, jaże1613 serce biło mu kiej1614 młotem i gardziel zatykało. Chodził układając sobie w głowie po porządku, co robić i od czego zaczynać. Przecież to miał robić la siebie, la Nastusi, la przyszłego rodu Paczesiów, to się tak był sprężył w mocy i srogiej ochocie, jako ten głodny wilk, gdy przychwyci barana i dorwie się żywego mięsa.

I obszedłszy całe pole jął rozważnie wybierać miejsce pod chałupę.

– Rychtyk najlepsze, wieś naprzeciw i bór pod bokiem, łacniej będzie o drzewo i ciszej na zimę – rozważał i oznaczywszy kamieniami cztery węgły ściepnął1615 kożuch, przeżegnał się i splunąwszy w garście wziął się do równania ziemi a karczunków.

Dzień się już był podniósł złocisty, od wsi leciały porykiwania stad wypędzanych na paszę, skrzypiały żurawie, ludzie wychodzili do roboty, turkotały po drogach wozy i niesły się przeróżne głosy wraz z leciuśkim wiaterkiem, któren zaswywolił we zbożach, wszystko szło jak co dnia, tylko Szymek, nie bacząc na nic, jakby się zapamiętał w pracy, niekiedy jeno prostował grzbiet, odzipiał, przecierał oczy zalane potem i znowu przypinał się do ziemi kieby ta pijawka nienasycona, mamrocząc cięgiem wedle swego zwyczaju do każdej rzeczy, jakby do czegoś żywego.

Jął się był właśnie wyważania wielgachnego kamienia i prawił:

– Wyleżałeś się, odpocząłeś, to mi teraz możesz chałupę podeprzeć.

A wycinając krze tarniny, mówił ze szydliwym prześmiechem:

– Nie broń się, głupie! myśli, co mi się oprze! Hale! ostawie cię to, byś portki ozdzierało, co?

Zaś do kamionek odwiecznych rzekł:

– I was ruszę, ciężko gnieść się na kupie! Bruk z waju wyrychtuję kole obory, jak u Borynów!

A niekiedy nabierając oddechu ogarniał swoją ziemię miłującymi oczami a szeptał gorąco:

– Mojaś ty! Moja! Nikto mi cię nie wydrze!

I współczując tej biedocie zachwaszczonej, płonej, nieurodzajnej i opuszczonej, dodawał pieszczotliwie kieby1616 do dzieciątka:

– Poczekaj ździebko1617, sieroto, uprawię cię, napasę, wyceckam, że rodzić będziesz jak i drugie1618. Nie bój się, dogodzę ci, dogodzę.

Słońce się podniesło1619 na pola i zaświeciło mu prosto w oczy.

– Panie Boże zapłać! – wyrzekł przymrużając oczy. – Na gorąc znowu idzie i suszę – dodał, bo wynosiło się srodze rozczerwienione.

Pokrótce ozwała się i sygnaturka na kościele, a nad lipeckimi kominami podnosiły się z wolna modrawe słupy dymów.

– Podjadłbyś se tera, gospodarzu, co? – przyciągnął pasa – jeno ci już matka dwojaków nie przyniesą, nie – westchnął smutnie.

I na podleskich rolach zaroiło się od ludzi, stawali, jak i on, do roboty na co dopiero nabytych ziemiach; dojrzał Stacha Płoszkę, orzącego w parę tęgich koni.

– Mój Jezu, kiedy to dasz choćby jednego – pomyślał.

Wachnik Józef zwoził kamienie na fundamenta chałupy, Kłąb ze synami okopywał rowem swoją ziemię, a Grzela, wójtów brat, przy samym krzyzie1620 nade drogą coś długo rozmierzał tyką.

– Miejsce jakby wybrane pod karczmę – zauważył Szymek.

Grzela oznaczywszy kołkami wymierzony plac przyszedł z pozdrowieniem.

– Ho, ho! robisz, widzę, za dziesięciu! – podziw miał w oczach.

– A bo mi to nie potrza? Cóż to mam? Jedne portki a te gołe pazury! – mruknął nie odrywając rąk od roboty.

Grzela poradził mu to i owo i wrócił do swojego, a po nim zachodziły i drugie, kto z dobrym słowem, kto na pogwarę, a kto jeno wykurzyć papierosa i zębów naszczerzyć, ale Szymek odpowiadał coraz niecierpliwiej, że już w końcu ostro krzyknął na Pryczka:

– Robiłbyś swoje i drugim nie przeszkadzał! Świątki se juchy robią!

I ostał sam, bo go już omijali.

Słońce podnosiło się coraz wyżej, wisiało już nad kościołem, niesło się niepowstrzymanie zalewając świat ślepiącą jasnością i żarem, wiater się był kajś zadział, że już gorąc bez przeszkody ogarniał ziemię rozmigotaną przysłoną, w której zboża pławiły się kieby w tym rozbełtanym, cichuśkim wrzątku.

– Mnie ta rychło nie spędzisz – rzekł jakby przeciw słońcu i dojrzawszy Nastusię ze śniadaniem wyszedł naprzeciw, łapczywie zabierając się do dwojaków.

Nastusia jakoś markotnie spozierała po polach.

– A bo się to co urodzi na takich zdziarach i mokradłach!

– Wszystko się urodzi, obaczysz, co i pszenicę miała będziesz na placki.

– Czekaj tatka latka, jak kobyłę wilcy zjedzą.

– Nie zjedzą, Nastuś! Gront jest, to i łacniej przeczekać, dyć całe sześć morgów nasze – prawił pojedając z pośpiechem.

– Juści, to ziemi pewnie ugryzie! A jak to przezimujemy?

– Moja w tym głowa, nie turbuj się1621! O wszyćkim1622 deliberowałem1623 i wszyćkiemu najdę1624 zaradę! – Odsunął puste dwojaki, przeciągnął koście i powiódł ją pokazując i tłumacząc.

– W tym miejscu stanie chałupa! – zawołał radośnie.

– Stanie! Z błota ją pewnie ulepisz kiej1625 jaskółka!

– A z drzewa i gałęzi, i z gliny, i z piasku, i z czego się jeno da, bele tylko w niej przetrzymać z jakiś roczek, póki się nie wspomożemy.

– Sielny1626 dwór, widzę, zamyślasz! – warknęła niechętnie.

– Wolę w budzie niźli u kogo na komornym.

– Mówiła Płoszkowa, żeby się do nich sprowadzić na przezimowanie, i sama się ochfiarowała dać nam izbę, z dobrego serca.

– Z dobrego serca. A juści, pewnikiem chce zrobić na złość matce, dyć się żrą ze sobą kiej te psy. Torba zapowietrzona, nie potrzebuję jej dobrości. Nie bój się, Nastuś, wyrychtuję ci taką chałupę, że i okno będzie, i komin, i wszyćko, co ino potrza. Obaczysz, że jak ament w pacierzu1627 tak za trzy niedziele1628 stanie gotowa, żebym se miał kulasy1629 urobić, a stanie.

– Hale, sam to pewnie postawisz!

– Mateusz mi pomoże, przyobiecał!

– Nie dałaby to matka jakiego wspomożenia? – powiedziała lękliwie.

– Żebym skapiał, a prosił ich nie będę! – wykrzyknął, ale widząc, co jeszcze barzej posmutniała, wielce się sfrasował i kiej przysiedli pod żytem, jął jękliwie tłumaczyć:

– A mogę to, Nastuś? Jakże, wygnała me i na ciebie pomstuje.

– Mój Boże, żeby choć jaką krowinę dali, a to jak te najgorsze dziadaki, przez1630 niczego, jaże1631 strach pomyśleć.

– Będzie i krowa, Nastuś, będzie, jużem se jedną upatrzył.

– Bo to ani chałupy, ani bydlątka, ani nic! – zapłakała przytulając się do niego, obcierał jej oczy, głaskał po głowinie, ale że i jemu robiło się żałośnie, co dziw sam nie beknął1632, to porwał się na nogi, chycił1633 za łopatę i krzyknął jakby srodze zgniewany.

– Bój się Boga, kobieto, tylachna1634 roboty, a ty jeno1635 wyrzekasz?

Podniesła1636 się, pełna ciężkich turbacji1637 a trosk niemałych.

– Bo jeśli z głodu nie pomrzem, to nas wilki zjedzą na tym wywieisku.

Rozgniewał się na dobre i bierąc1638 się do roboty rzekł twardo:

– Masz buczeć i pleść bele1639 co, to lepiej ostań se1640 w chałupie.

Chciała się przygarnąć do niego i udobruchać, ale ją odepchnął.

– Hale, pora tera na jamory1641, juści1642! – dał się jednak ugłaskać, choć się ta jeszcze sierdził1643 na babie gadanie, że odeszła spokojna i nawet wesoła.

– Loboga! Dyć i kobieta człowiek, a po człowieczemu nie wyrozumie. Płacze jeno a lamenty, samo z nieba nie spadnie, jak się kulasami nie wyrobi. Kieby te dzieci, to śmiech, to płacz, to złoście i wyrzekania! Loboga!

Mamrotał przypinając się do roboty, że wnet zapomniał o całym świecie.

I już tak pracował dzień w dzień, o pierwszym świcie się zrywał i wracał późnym wieczorem, że często gęby nie ozwarł1644 do nikogo przez cały dzień, jadło przynosiła mu Tereska albo kto drugi, gdyż Nastusia odrabiała przy księżych ziemniakach.

Zrazu zaglądał do niego ten i ów, ale że nierad był pogwarom, to jeno z dala poglądali dziwując się jego niestrudzonej pracy.

– Kwarda1645 jucha! Kto by się to był spodział – mruknął Kłąb.

– A bo to nie Dominikowe nasienie! – wykrzyknął ze śmiechem ktosik drugi, ale Grzela, któren go od samego początku pilnie obserwował, rzekł:

– Prawda, że haruje kiej1646 wół, ale trza by mu ździebko ulżyć.

– Juści, sam nie uradzi, trza by, wart tego! – przytwierdzali, jeno1647 co nikto1648 się nie pokwapił1649 na pierwszego, wyczekując, jaże sam poprosi.

Ale Szymek nie prosił, ani mu to w głowie postało, więc też któregoś dnia srodze się zdumiał dojrzawszy jakiś wóz jadący ku niemu.

Jędrzych powoził i już z dala krzyczał wesoło:

– Pokaż, kaj1650 mam podorywać! Dyć to ja!

Szymek dopiero po długiej chwili uwierzył oczom.

– Żeś się to ważył, no, spierą cię, chudziaku, obaczysz.

– A niechta! a jak me spierą, to już całkiem do ciebie przystanę.

– I sameś to umyślił mi pomagać?

– A sam! Dawno chciałem, jenom się bojał, pilnowali me1651 i zrazu Jagusia też odradzała – rozpowiadał szeroko, bierąc się do roboty, że już razem orali cały dzień, a odjeżdżając obiecał przyjechać jeszcze i nazajutrz.

I przyjechał równo ze słońcem, a Szymek zaraz obaczył jego poliki ździebko posinione, ale spytał się dopiero przed wieczorem:

– Silne piekło ci zrobili?

– I… ślepi, to im niełacno me zmacać, a sam przeciek pod pazury nie wlezę – powiadał jakoś markotnie.

– A Jagna cię nie wydała?

– Jagusia przeciek nie stoi nam na zdradzie.

– Póki jej cosik do łba nie strzeli, kto to wyrozumie kobiety! – westchnął żałośnie i wzbronił mu więcej przyjeżdżać.

– Sam se już dam radę, pomożesz mi później przy siewach.

I znowu ostał sam, i robił niestrudzenie kiej ten koń w kieracie, nie bacząc na utrudzenie ni na żar, dnie bowiem szły takie gorące, rozprażone a duszne, że ziemia pękała, wody wysychały, trawy żółkły, a zboża stały ledwie już żywe w owej piekielnej pożodze, pola robiły się puste i głuche, gdyż nie sposób było wytrzymać przy robocie, prosto żywy ogień lał się z nieba i słońce wyżerało ślepie. Zbielałe, mętne niebo wisiało kieby1652 ta ognista, rozdrgana płachta, obtulająca wszystką ziemię taką spieką, że ni wiater się poruszył, ni zaruchały się drzewa, ni ptak zaśpiewał lebo1653 głos ludzki się kaj1654 zerwał, a co dnia jednako ze wschodu na zachód wędrowało słońce siejąc nieubłaganie ogień i posuchę.

A i Szymek co dnia jednako stawał do roboty, nie dając się spędzić upałom, że nawet już noce przesypiał na polu, bele jeno czasu nie mitrężyć1655, aż go Mateusz hamował w onej zajadłości, ale mu rzekł krótko:

– W niedzielę se odpocznę!

Jakoż w sobotę wieczorem przyszedł do chałupy, ale tak przemordowany, iż zasnął przy misce, a nazajutrz spał prawie cały dzień, bo dopiero na odwieczerzu zwlókł się był z barłogu i przybrawszy się odświętnie zasiadł przed kopiastymi michami; chodziły też kole1656 niego kobiety kieby1657 kole tej ważnej osoby, często dokładając i bacząc na każde skinienie, on zaś, nałożywszy się1658 do syta, pasa popuścił, kości rozprostował i huknął wesoło:

– Bóg zapłać, matko! A tera1659 chodźma1660 się ździebko1661 poweselić!

I ruszył z Nastusią do karczmy, a za nimi Mateusz z Tereską.

Żyd kłaniał mu się w pas, gorzałkę stawiał bez wołania i gospodarzem przezywał, z czego Szymek niemało się puszył i podpiwszy se galancie1662, darł się między najpierwsze i swoje o wszyćkim powiedał1663.

W karczmie było ludno i muzyka przygrywała la1664 większej ochoty, ale nikto się jeszcze nie brał do tańców, a jeno przepijali do się, biadoląc na gorąc, to na przednówek, jak to zwyczajnie w karczmie.

Przyszły nawet Boryny z kowalami, ale powiedli się do alkierza i musi co1665 se1666 niezgorzej używali, bo Żyd raz po raz nosił im gorzałkę1667 a piwo.

– Antek patrzy dzisia w swoją kobietę kieby gapa w gnat, że nawet człowieka nie poznaje – wyrzekał markotnie Jambroż, na darmo zazierając do alkierza, skąd się roznosiły brzękliwe, lube głosy.

– Bo mu lepszy swój trep niźli buciary, co na każdy kulas1668 idą – rzekła z prześmiechem Jagustynka.

– Ale w takich nóg se człowiek nie urazi! – dorzucił ktosik, a cała karczma gruchnęła śmiechem rozumiejąc, co Jagusię mają na myślach.

Jeno Szymek się nie śmiał, bo ułapiwszy Jędrzycha za szyję całował go, a prawił dobrze już napiłym głosem:

– Słuchać me1669 powinieneś, pomiarkuj1670 jeno1671, kto do cię mówi.

– Dyć1672 wiem, juści… jeno matula przykazali – jąkał płaczliwie.

– Co tam matula! mnie się posłuch należy, gospodarz jestem.

Muzykanty wyrznęły chodzonego, podniósł się wrzask, rypnęły obcasy, zaskowyczały dyle, zaśpiewały piosneczki, zakręciły się pary, to i Szymek ułapił wpół Nastusię, kapotę rozpuścił, czapę zbakierował, da dana gruchnął, wysforował się na pierwszego i najgłośniej krzykał, najzapamiętalej bił w podłogę, najostrzej zawracał i toczył się bujnie, wesoło, rozgłośnie, kiej ten potok nabrany zwiesnową1673 mocą.

Ale kiej przetańcował raz i drugi, dał się kobietom wywieść z karczmy i już galancie przetrzeźwiony siedział z nimi pod chałupą, przylazła też Jagustynka i tak se wraz pogadywali, bo chociaż późno było i Szymek zbierał się do powrotu, ale było mu jakoś niesporo, ociągał się, zwłóczył, do Nastki się przygarniał i czegoś wzdychał, jaże1674 matka rzekła:

– Ostań w stodole, kaj1675 ta będziesz się tłukł1676 po nocy.

– Kiedy pościele ma już tam, w budzie – tłumaczyła Nastusia.

– A to go puść pod swoją pierzynę, Nastuś – ozwała się Jagustynka.

– Co wam też w głowie! Hale, jeszcze czego! – broniła się zesromana1677.

– Dyć1678 to twój chłop! Że ta ździebko1679 przódzi1680, nim ksiądz poświęci, nie grzech, a chłopak haruje kieby1681 wół, to mu się należy nadgroda1682.

– Święta prawda! Nastuś! Nastuś! – skoczył kiej1683 wilk do dziewczyny, przycapił1684 ją kajś1685 w sadzie i nie popuszczając z garści, całował i skamlał:

– Wygonisz me1686 to, Nastuś? wygonisz, najmilsza, w taką noc?

Matka nalazła se jakąś sprawę w sieni, a Jagustynka rzekła na odchodnym:

– Nie broń mu, Nastuś! Mało dobrego na świecie, a zdarzy się kieby1687 to ziarno ślepej kurze, to je z pazurów nie popuszczajta1688.

Rozminęła się w opłotkach z Mateuszem, któren1689, dojrzawszy przez okno, co się w izbie święci, krzyknął do Szymka:

1497.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
1498.bele (gw.) – byle. [przypis edytorski]
1499.jako (daw., gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
1500.powieda (gw.) – powiada. [przypis edytorski]
1501.bieżyć (daw., gw.) – iść. [przypis edytorski]
1502.kajże (gw.) – gdzież. [przypis edytorski]
1503.nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
1504.przeciek (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1505.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1506.sielnie (gw.) – bardzo, mocno. [przypis edytorski]
1507.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1508.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1509.kieby (gw.) – jakby. [przypis edytorski]
1510.najbarzej (gw.) – najbardziej. [przypis edytorski]
1511.pedzieć (gw.) – powiedzieć. [przypis edytorski]
1512.kieby (gw.) – jakby. [przypis edytorski]
1513.śpik (gw.) – sen. [przypis edytorski]
1514.przez (gw.) – bez. [przypis edytorski]
1515.myśle (daw., gw.) – myśli (M. i B. lm). [przypis edytorski]
1516.oczymgnienie (gw.) – okamgnienie. [przypis edytorski]
1517.cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
1518.deliberacje (daw., gw.) – rozmyślania. [przypis edytorski]
1519.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1520.spominki (gw.) – wspominki, wspomnienia. [przypis edytorski]
1521.co (gw.) – że. [przypis edytorski]
1522.pedzieli (gw.) – powiedzieli. [przypis edytorski]
1523.se (gw.) – sobie. [przypis edytorski]
1524.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1525.pofolgować (daw., gw.) – ulżyć, popuścić; pozwolić sobie na swobodę. [przypis edytorski]
1526.kieby (gw.) – jakby. [przypis edytorski]
1527.gzło a. giezło (daw., gw.) – koszula. [przypis edytorski]
1528.la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
1529.organisty (gw.) – tu: organista i jego żona. [przypis edytorski]
1530.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1531.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1532.kieby (gw.) – jakby. [przypis edytorski]
1533.złoście (daw., gw.) – złości (M. i B. lm). [przypis edytorski]
1534.kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
1535.cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
1536.sparło (gw.) – ukłuło. [przypis edytorski]
1537.poredzić (gw.) – dać radę. [przypis edytorski]
1538.jeszczek (gw.) – jeszcze. [przypis edytorski]
1539.turbacja (daw., gw.) – zmartwienie. [przypis edytorski]
1540.bele (gw.) – byle. [przypis edytorski]
1541.nikaj (gw.) – nigdzie. [przypis edytorski]
1542.ochędożny (daw., gw.) – zadbany. [przypis edytorski]
1543.kiej (gw.) – skoro. [przypis edytorski]
1544.bele (gw.) – byle. [przypis edytorski]
1545.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1546.wiater (gw.) – wiatr. [przypis edytorski]
1547.się był zerwał (daw., gw.) – daw. forma czasu zaprzeszłego; dziś: zerwał się (wcześniej, przed innym zdarzeniem a. czynnością wyrażoną w czasie przeszłym). [przypis edytorski]
1548.trza (gw.) – trzeba. [przypis edytorski]
1549.tyla co jeno (gw.) – tyko co. [przypis edytorski]
1550.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1551.wywarty (gw.) – otwarty. [przypis edytorski]
1552.kajże (gw.) – gdzież. [przypis edytorski]
1553.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1554.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1555.trusia – królik; trwożliwe zwierzę. [przypis edytorski]
1556.ździebko (gw.) – trochę. [przypis edytorski]
1557.któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
1558.kakoj (ros.) – jaki. [przypis edytorski]
1559.dyć (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1560.szutka (ros.) – żart. [przypis edytorski]
1561.znać (z ros.) – tu: wiedzieć. [przypis edytorski]
1562.cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
1563.przeciek (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1564.ponimajcie (z ros.) – zrozumcie. [przypis edytorski]
1565.jajków (gw.) – jajek. [przypis edytorski]
1566.zazierać (gw.) – zaglądać. [przypis edytorski]
1567.jeno co (gw.) – tylko że. [przypis edytorski]
1568.kryjomo (daw., gw.) – po kryjomu. [przypis edytorski]
1569.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1570.kiej (gw.) – gdy. [przypis edytorski]
1571.jako (daw., gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
1572.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1573.przedać (daw., gw.) – sprzedać. [przypis edytorski]
1574.kieby (gw.) – jakby, niby. [przypis edytorski]
1575.pódę (gw.) – pójdę. [przypis edytorski]
1576.dyć (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1577.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1578.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
1579.bedzie (gw.) – będzie. [przypis edytorski]
1580.trza (gw.) – trzeba. [przypis edytorski]
1581.jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
1582.sąsiek – osobny budynek lub jego część przeznaczona do przechowywania zboża, siana a. słomy. [przypis edytorski]
1583.jako (daw., gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
1584.kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
1585.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1586.śpik (gw.) – sen. [przypis edytorski]
1587.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1588.ździebko (gw.) – trochę. [przypis edytorski]
1589.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1590.kole (gw.) – koło, obok. [przypis edytorski]
1591.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1592.stawidło – ruchome zamknięcie zapory spiętrzającej wodę w rzece, służące do regulacji przepływu wody. [przypis edytorski]
1593.kajś niekaj (gw.) – gdzieniegdzie. [przypis edytorski]
1594.kieby (gw.) – jakby. [przypis edytorski]
1595.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1596.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1597.koście (daw., gw.) – kości (M. i B. lm). [przypis edytorski]
1598.pytel – drobne sito, przez które w młynie odsiewano mąkę od otrąb; trzepać na pytel: szybko i mechanicznie. [przypis edytorski]
1599.zawdy (gw.) – zawsze. [przypis edytorski]
1600.bele (gw.) – byle. [przypis edytorski]
1601.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1602.kulas (gw.) – kończyna, zwykle noga, tu: ręka. [przypis edytorski]
1603.mać (daw., gw.) – matka. [przypis edytorski]
1604.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
1605.oddawam (gw.) – dziś: oddaję. [przypis edytorski]
1606.dyć (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1607.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1608.myśle (daw., gw.) – myśli (D.lp). [przypis edytorski]
1609.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1610.szutrowisko – obszar pokryty szutrem, tj. tłuczonymi kamieniami, zwykle nad brzegiem rzeki. [przypis edytorski]
1611.kaj niekaj (gw.) – gdzieniegdzie. [przypis edytorski]
1612.młaka – podmokły, zabagniony, zwykle też zatorfiony obszar, na którym występuje utrudniony odpływu wód a. wypływu wód wokół źródła. [przypis edytorski]
1613.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1614.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1615.ściepnąć (gw.) – zrzucić. [przypis edytorski]
1616.kieby (gw.) – jakby, niby. [przypis edytorski]
1617.ździebko (gw.) – trochę. [przypis edytorski]
1618.drugie (gw.) – tu: inne. [przypis edytorski]
1619.podniesło (gw.) – podniosło. [przypis edytorski]
1620.krzyzie (gw.) – krzyżu (Msc. lp). [przypis edytorski]
1621.turbować się (daw., gw.) – martwić się. [przypis edytorski]
1622.wszyćko (gw.) – wszystko. [przypis edytorski]
1623.deliberować (daw., gw.) – rozmyślać, rozważać. [przypis edytorski]
1624.najdę (gw.) – znajdę; najść: znaleźć. [przypis edytorski]
1625.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1626.sielny (gw.) – porządny, mocny. [przypis edytorski]
1627.jak ament w pacierzu (gw.) – właśc. jak amen w pacierzu: na pewno. [przypis edytorski]
1628.za trzy niedziele (daw., gw.) – za trzy tygodnie. [przypis edytorski]
1629.kulas (gw.) – kończyna; noga a. ręka. [przypis edytorski]
1630.przez (gw.) – bez. [przypis edytorski]
1631.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1632.beknąć (gw.) – tu: zapłakać. [przypis edytorski]
1633.chycić (gw.) – chwycić. [przypis edytorski]
1634.tylachna (gw.) – tak dużo. [przypis edytorski]
1635.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1636.podniesła (gw.) – podniosła. [przypis edytorski]
1637.turbacja (daw., gw.) – zmartwienie. [przypis edytorski]
1638.bierąc (gw.) – biorąc. [przypis edytorski]
1639.bele (gw.) – byle. [przypis edytorski]
1640.se (gw.) – sobie. [przypis edytorski]
1641.jamory (gw.) – amory; miłość, czułości. [przypis edytorski]
1642.juści (gw.) – pewnie. [przypis edytorski]
1643.sierdzić się (daw., gw.) – gniewać się. [przypis edytorski]
1644.ozwarł (gw.) – rozwarł, otworzył. [przypis edytorski]
1645.kwardy (gw.) – twardy. [przypis edytorski]
1646.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1647.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1648.nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
1649.pokwapić się – pospieszyć się; pójść. [przypis edytorski]
1650.kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
1651.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
1652.kieby (gw.) – niby, jakby. [przypis edytorski]
1653.lebo (gw.) – albo. [przypis edytorski]
1654.kaj (gw.) – gdzie, gdzieś. [przypis edytorski]
1655.mitrężyć – marnować. [przypis edytorski]
1656.kole (gw.) – koło. [przypis edytorski]
1657.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
1658.nałożyć się (gw.) – najeść się. [przypis edytorski]
1659.tera (gw.) – teraz. [przypis edytorski]
1660.chodźma (gw.) – chodźmy. [przypis edytorski]
1661.ździebko (gw.) – trochę. [przypis edytorski]
1662.galancie (gw.) – porządnie. [przypis edytorski]
1663.powiedać (gw.) – powiadać, opowiadać. [przypis edytorski]
1664.la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
1665.musi co (gw.) – zapewne. [przypis edytorski]
1666.se (gw.) – sobie. [przypis edytorski]
1667.gorzałka – wódka. [przypis edytorski]
1668.kulas (gw.) – noga. [przypis edytorski]
1669.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
1670.pomiarkować (daw., gw.) – pojąć, zrozumieć. [przypis edytorski]
1671.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1672.dyć (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1673.zwiesnowy (gw.) – wiosenny. [przypis edytorski]
1674.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1675.kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
1676.tłuc się (gw.) – tu: błąkać się. [przypis edytorski]
1677.zesromany (daw., gw.) – zawstydzony. [przypis edytorski]
1678.dyć (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1679.ździebko (gw.) – trochę. [przypis edytorski]
1680.przódzi (daw., gw.) – wcześniej. [przypis edytorski]
1681.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
1682.nadgroda (gw.) – nagroda. [przypis edytorski]
1683.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1684.przycapić (gw.) – złapać. [przypis edytorski]
1685.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
1686.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
1687.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
1688.popuszczajta (gw.) – popuszczajcie; wypuszczajcie. [przypis edytorski]
1689.któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
19 haziran 2020
Hacim:
420 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi:
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre