Kitabı oku: «W małym dworku», sayfa 5
SCENA DZIEWIĄTA
Ciż minus Dyapanazy Nibek.
WIDMO
A teraz, panowie, pogódźcie się i dajmy raz spokój życiu! No, bez żadnych wahań: ja każę.
Młodzi ludzie podają sobie ręce.
O tak. Wszystko dobrze. (do Kozdronia) A ty, Ignacy, idź zaraz do oficyny po dziennik i razem macie go przeczytać z Dyapciem. Rozumiesz?
KOZDROŃ
wstając
Słucham cię, Anastazjo. Ujeździłaś mnie jak nędznego wałacha. Żegnam cię. Muszę trochę odpocząć po tym wszystkim.
Odchodzi powoli na lewo, zamyślony bardzo. Muzyka urywa się nagle.
SCENA DZIESIĄTA
Kuzyn i Widmo.
KUZYN
Nie śmiem cię o to prosić, Ani, ale pozwól mnie także przeczytać ten dziennik.
WIDMO
Ale kiedy tam nic o tobie nie ma. Będziesz się tylko wściekał.
KUZYN
Błagam cię, Ani. Wiedzieć to, że kiedy ja wściekałem się wprost z rozkoszy, ty byłaś w innym świecie! Wynagrodź mi tę stratę. Niech przynajmniej wiem prawdę.
WIDMO
Oto jest ten poetycki autosadyzm. Ach ty, nieszczęsny hipochondryku! (stanowczym głosem) Nie – stanowczo nie zgadzam się.
Z lewej strony wpadają: Nibek – z dziewczynkami. Za nimi Aneta.
SCENA JEDENASTA
Ciż plus nowo przybyli.
ZOSIA
Mamo! Będziesz się z nami bawić? Naprawdę? Tak jak dawniej?
AMELKA
Ach! Co za szczęście! Mamusiu, jaka ty jesteś dobra!
NIBEK
do Anety
Patrz, Aneta. Czyż to nie jest szczęście – to wszystko? Dlaczego nie mogło być tak dawniej? Dlaczego wszystko się tak strasznie popsuło?
ANETA
Musisz żyć dla dzieci, wuju. Tylko dla dzieci. One są wprost cudowne, te małe.
NIBEK
Tak – to jest cud, że one istnieją. Większy nawet niż to.
Wskazuje na Widmo.
KUZYN
No – ja teraz chciałem coś powiedzieć. Napisałem pierwszy wiersz po długiej, strasznie długiej przerwie. (do Widma) Czy mogę ci przeczytać, kuzynko? Tobie jest poświęcony; raczej twojej pamięci.
WIDMO
trzymając w objęciach dziewczynki
Czytaj, Jeziu. Czytaj nam wszystkim, nieszczęsny grafomanie.
KUZYN
A więc dobrze. Ale bądźcie wyrozumiali. Myślałem już, że nic nie napiszę.
ANETA
Bez wstępów, kuzynie. Ja w ciebie wierzę.
KUZYN
A więc, tytuł jest: „Wszystko było tak dobrze i tak się wszystko popsuło.”
NIBEK
Świetny tytuł. Wal dalej.
KUZYN
czyta z papierka
Siostrzyczki spijają z kieliszków jak naparstki
Bladozieloną truciznę, straszliwy, blady jad.
Za chwilę umrą – już w kurczach ściskają się garstki,
Już szyjki gną się jak łodygi i jedna główka zwisła jak więdnący kwiat.
Jakiś listek przepłynął po czarnej wodzie.
Ktoś przeszedł się szybko (i zaraz wrócił) po mroczniejącym ogrodzie.
Już druga główka się słania w złowieszczy i pełen kurczów cień,
Za dworem na polach szarzeje i kończy się smutny, powszedni dzień.
Przyleciał mały piesek, powąchał trupki i zaraz się wściekł.
Przybiegł mały człowieczek, co ciastka na podwieczorek piekł,
Płakał i gryzł paznokcie,
Upaprany w cieście po łokcie.
Wbiega Marceli w fartuchu.
MARCELI
Panie, pan Maszejko prosi pana do kancelarii.
NIBEK
Nie słyszysz, idioto, że panicz czyta? Proś pana Maszejkę tutaj!
KUZYN
czyta dalej
Ojciec zacisnął pięści i zawył dziko do Boga.
Wszystkich ogarnęła potworna, szara trwoga.
Nibek zakrywa twarz rękami. Widmo puszcza Zosię, którą trzymało pod prawą pachą, i również zakrywa twarz ręką.
A taki miał być przyjemny nastrój po podwieczorku
W małym, zacisznym, ukrytym w drzewach dworku.
Pauza.
ZOSIA
A to jest śliczne! To tak jak we śnie. Ja bym chciała, żeby ciągle tak było.
AMELKA
I ja także. Tylko ja powiem prawdę. Jezio jest głupi: on nic nie rozumie.
KUZYN
do Widma
Tobie to zawdzięczam, kuzynko, że coś się we mnie obudziło. Dziękuję ci za wszystkie tortury.
WIDMO
odkrywając zapłakaną twarz
Widzisz. Ja płaczę. Ja – widmo. Płaczę, mimo że nie uznaję twoich wierszy. I mówię ci prawdę: to zawdzięczasz tylko jej. (wskazuje na Anetę) Ona cię kocha. Bądźcie szczęśliwi. (wstaje) Nie mam nawet chustki. Widma zwykle nie płaczą.
AMELKA
dobywa swoją chustkę
Masz, mamo. Obetrzyj sobie oczy.
Widmo obciera oczy. Z prawej strony wchodzi Maszejko, ubrany w żółty nankin i długie buty. Nibek odkrywa twarz. Kuzyn Pasiukowski podchodzi do Anety, która stoi zmieszana na prawo.
MASZEJKO
Dzień dobry państwu, dzień dobry. Nie witam się z każdym z osobna. (do Widma) Pani dobrodzice rączki całuję. Lecz co to? Pani dobrodzika płacze? Wszystko będzie dobrze. Panie Nibek, odborsuczyłem własnoręcznie prawie wszystkie suki. Tylko z Aldoną i z Fifi nie możemy sobie dać rady. Trzeba je będzie zastrzelić.
NIBEK
Panie Maszejko, Kozdroń przyznał się. Wiem, że ułatwiałeś pan romanse mojej żonie. Ale przebaczam panu, bo pan jedynie może moje suki uratować od zborsuczenia.
Maszejko stoi trochę zmieszany.
Przebaczam wszystko wszystkim i tylko jednego chcę, aby dzieci moje były szczęśliwe – nic więcej.
Maszejko kłania się.
ANETA
która dotąd szeptała z Kuzynem
Nie, nie teraz. Niech kuzyn się umyje i ogoli. Z takim nawet mówić nie będę.
Odchodzą w głąb.
SCENA DWUNASTA
Ciż bez Kuzyna i Anety.
WIDMO
które łupnęło przez ten czas kieliszek wódki
No – teraz zostawcie mnie z dziećmi. Zabawimy się tak, jak dawniej.
DZIEWCZYNKI
Tak, mamo. Bawmy się teraz.
NIBEK
Dobrze, Anastazjo. A my chodźmy do kancelarii, panie Maszejko.
MASZEJKO
do Widma
Do widzenia z panią dobrodziką. A gdyby się pani dobrodzika przypadkiem zborsuczyła, nie przymierzając jak te suki w Powierzyńciu, to proszę się udać do mnie. Odborsuczymy panią natychmiast.
WIDMO
groźnie
Bez głupich żartów, panie Maszejko.
Maszejko kłania się i idzie za Nibkiem w głąb sceny.
SCENA TRZYNASTA
Widmo i dziewczynki.
AMELKA
Mamo, a co ty robisz, jak nie jesteś tu z nami?
ZOSIA
Bądź grzeczna, Amelka. Nie pytaj o takie rzeczy.
WIDMO
Tak. Zosia ma rację. A teraz słuchajcie: jeśli chcecie, żeby wszystko było ładne, jeśli chcecie, aby było tak jak we śnie, to zróbcie tak: jak się zacznie ściemniać, pójdziecie do spiżarni. Klucz da wam Urszula. Już z nią o tym mówiłam. Tam na półce środkowej na prawo jest kluczyk. Tym kluczykiem otworzycie moją apteczkę, tę szafkę na lewo. Na górnej półce stoi flaszka z brązowym płynem. Weźmiecie ją, pójdziecie do swego pokoju i wypijecie ją po połowie. Tylko żeby jedna drugiej nie skrzywdziła: każda równo połowę. Dobrze? Ja nie mogę tego zrobić, bo jestem widmo. Ale to zrozumiecie później.
ZOSIA
tuląc się do Widma
Dobrze, mamo. Dziękuję ci bardzo, że nam na coś takiego pozwalasz.
AMELKA
również tuląc się do Widma
I ja też. Tak bardzo ci dziękuję, mamo. Ale czemu sama nie możesz nam tego dać? Wczoraj nosiłaś przecie pana Kozdronia.
WIDMO
To było co innego. Już nie mówmy o tym. No, dobrze? A teraz chodźcie się pobawić tak, jak dawniej. No – gońcie mnie, a ja będę uciekać!
Biegnie lekkimi susami na lewo za drzewa. Dziewczynki biegną za nią śmiejąc się.
AKT TRZECI
Pokój dziewczynek. Jedno okno wprost. Na prawo i na lewo łóżka, bliżej widowni drzwi. Dywaniki. Ściany białe. Przez okno wpadają ukośnie z lewa promienie zachodzącego słońca. W środku stół i dwa krzesła. Na ścianach nad łóżkami dywany i święte obrazy. Na ścianie wprost fotografie, karty pocztowe i inne fatałaszki. Z prawej wchodzi Kozdroń z kilkoma kajetami czarno oprawnymi. Za nim Nibek, ubrany jak w akcie pierwszym. Kozdroń również ubrany tabaczkowo.
SCENA PIERWSZA
NIBEK
Tu będzie nam lepiej. Dziewczęta poszły z Anetą zbierać spóźnione rydze. Siadaj pan, panie Kozdroń. Musimy dźwigać nasz krzyż do końca.
Siadają przy stole: Kozdroń na lewo, Nibek na prawo.
Więc te daty możemy uważać za sprawdzone. Zosia jest moją córką. To jeszcze całe szczęście.
KOZDROŃ
A więc, stanęliśmy na tym miejscu, jak to pan w styczniu pojechał na tę ekspedycję. Pamięta pan? Co to zboże było po 148 za pud.
NIBEK
Zbłaźniłem się wtedy strasznie. No, mniejsza o to. Czytaj pan.
KOZDROŃ
czyta
„18. I. Jestem znowu sama. Dyapcio pojechał do miasteczka. Nie będzie go przez parę dni. Znowu to samo. Ignacy coraz mniej mi się podoba. Mimo to kocham go w pewien sposób.” (mówi) Psiakrew! To zaczyna być nieprzyjemne dla mnie.
NIBEK
zadowolony
Czytaj pan dalej. Nie będziemy mieć pretensji do nieboszczki.
KOZDROŃ
Tylko żeby ona przestała już tu chodzić. Czuję jakieś nieszczęście w powietrzu. Boję się jednak ciągle. W dzień to jeszcze można wytrzymać, ale jak pomyślę o nocy, diabli mnie wprost biorą.
NIBEK
Czytasz pan czy nie? Albo dawaj mnie. Ja sam będę.
KOZDROŃ
czyta
„Boli mnie coraz gorzej. Dziś pierwszy raz zażyłam opium. Cudowna rzecz. Godzina trzecia. W tej chwili wyszedł Ignacy. Byłam jak martwa. Zaczynam go nienawidzić. Nie czuję nic.”
NIBEK
Aha – dobrze jest. Została ukarana przynajmniej.
KOZDROŃ
czyta
„25. I. Wrócił Dyapcio. Lubię go, ale jest tak wstrętny, że nie mogę znieść dotknięcia jego ręki. Zosia ma gorączkę. Boję się szkarlatyny. Czy to nie kara za to, że kłamię?”
Z lewej strony wchodzi bez pukania Kuzyn.