Kitabı oku: «Chłopi», sayfa 62

Yazı tipi:

– Chciałem z wami, ale jak me2406 prześwidrował ślepiami, tom języka zapomniał i pisarz zapisał, jak mu się spodobało.

– Tyla było oszukaństwa, że można by zaskarżyć uchwałę.

– Chodźta do karczmy. Niechta siarczyste zatłuką – zaklął Mateusz i odwróciwszy się do gromady zakrzyczał: – Wiecie, ludzie, czego wama naczelnik zapomniał powiedzieć? A tego, żeśta kundle i barany. I dobrze zapłacita za posłuch, ale niech was łupią ze skóry, kiejśta głupie2407.

Zaczęli się odcinać, ktoś nawet pysk wywarł na niego, lecz zmilkli, bo jakaś żydowska bryka przejeżdżała, w której siedział Jasio organistów.

Otoczyli go Lipczaki, a Grzela rozpowiedział o wszystkim. Jasio wysłuchał, pogadał o tym i owym i kazał jechać.

Wszyscy zaś poszli do karczmy i po drugim kieliszku Mateusz huknął:

– A ja wam powiedam, że wszystkiemu winien wójt i młynarz.

– Prawda, najwięcej namawiali a straszyli – przyświarczył Stacho Płoszka.

– A że naczelnik groził, to jakby wiedział już o Rochu – ktoś szeptał.

– Jak nie wie, to mu powiedzą. Znajdą się takie!

– Kaj strażniki? – zapytał Grzela niespokojnie.

– Poszli jakby w stronę Lipiec.

Grzela zakręcił się po karczmie i ani spostrzegli, jak się wyniósł i szedł ku wsi miedzami rozglądając się pilnie dokoła.

IX

Antek obzierał2408 się za gromadą kieby2409 ten kot odpędzony od miski, a rozważał, czyby nie zawrócić, lecz widząc następujących strażników powziął nagle jakąś myśl, bo wyłamał po drodze sporą gałąź i wsparłszy się o płot obstrugiwał, pasując do ręki a zważając na burków, którzy chociaż szli jak mogli najpowolniej, zrównali się z nim pokrótce.

– Kajże to pan starszy, na prześpiegi? – zagadał urągliwie.

– Po służbie, panie gospodarzu, a może nam w jedną stronę, co?

– Rad bym z duszy, ale widzi mi się, co nam kaj indziej2410 drogi wypadną.

Rozejrzał się prędko, na drodze ni żywej duszy, jeno co2411 kancelaria była jeszcze za blisko, więc ruszył z nimi trzymając się kole2412 płota i pilnie bacząc2413, bych2414 go z nagła nie obskoczyli.

Zmiarkował się starszy i dalejże pogadywać z przyjacielstwa i srodze wyrzekać, jako od samego rana jeszcze nic nie miał w gębie.

– Naczelnikowi pisarz nie żałował, to pewnikiem i la2415 pana starszego ostawił jakie ochłapy. Na wsiach przeciek smaków nie postawią; cóż, kluski a kapusta nie la takich panów – przekpiwał z rozmysłem, jaże2416 młodszy, sielny parob o rozlatanych ślepiach, cosik zamamrotał, ale starszy nie popuścił ni słowa.

Antek się jeno prześmiechał wyciągając coraz lepiej kulasy2417, że ledwie za nim nadążyli, nie bacząc już na wyboje ni kałuże. Wieś była pusta, jakby wymarła, i słońce tak doskwierało, że jeno2418 niekiedy co ta ktoś wyjrzał za nimi lub kajś2419 w cieniach zabielały dziecińskie głowiny, a tylko jedne pieski przeprowadzały ich wiernie z niemałym jazgotem i docieraniem.

Starszy zakurzył papierosa i strzyknąwszy przez zęby jął się użalać, jak to on nie zazna nigdy spokojnej nocy ni dnia, bo cięgiem2420 służba i służba.

– Pewnie, co niełacno tera2421 wyciągnąć choćby co niebądź od chłopów…

Strażnik jeno zaklął sięgając jaże do maci, ale Antek, że mu się to już zmierziły te kluczenia, ścisnął mocniej kijaszek i rzekł całkiem zaczepnie:

– Prawdę powiem, a to z waszej służby tyla2422 jeno2423 jest profitu2424, co się po wsiach naszczekają pieski, a jaki taki zbędzie ostatniej złotówki.

I to jeszcze starszy ścierpiał, chociaż już pozieleniał ze złości, a za pałaszem macał, ale dopiero kiej doszli ostatniej chałupy, rzucił się z nagła na Antka i krzyknął kamratowi:

– Bierz go!

Źle się jednak wybrali, bo nim poredzili go przytrzymać, odciepnął ich precz kiej kondle, uskoczył w bok pod chałupę, wyszczerzył zęby kiej wilk i trząchając kijem zawrzał przyduszonym, urywanym głosem:

– Idźcie swoją drogą… ze mną nie wygracie… nie dam się i czterem… a kły powybijam kiej2425 psom. Czego chcecie ode mnie?… w niczym nie winowatym2426… A szukacie bitki, dobrze… zamówta2427 se2428 jeno2429 przódzi2430 podwody2431 na swoje kości… A podejdź który i tknij me2432 jeno2433, spróbuj! – zakrzyczał wygrażając kijem i gotów już choćby do zabijania.

Strażnicy stanęli kiej2434 wryci, gdyż chłop był ogromny, rozwścieklony i kij jaże2435 mu warczał w garściach, więc starszy widząc, że to nie przelewki, sprobował wszystko obrócić w żart.

– Ha! ha! sławno, a to się nam udała szutka! – i trzymając się za boki, niby to od śmiechu, zawrócił z powrotem, ale uszedłszy kilkanaście kroków pogroził mu pięścią i zgoła już inaczej zawrzeszczał:

– My się jeszcze zobaczym, panie gospodarzu, i pogadamy.

– A niech cie ta przódzi2436 zaraza spotka! – odkrzyknął na odlew. – Hale, strach go sparł, to się żartem wykręca, pogadam i ja z tobą, niech no cię jeno2437 kaj2438 zdybię na osobności – mruczał bacząc, póki mu z oczów nie zeszli.

– Tamten poszczuł na mnie, głupi, myślał, co2439 me2440 wezmą kiej2441 psy zająca. To za mój opór, juści2442, prawda mu nie w smak – rozmyślał i doszedłszy pod dworski ogród, kawał za wsią, przysiadł w cieniu, abych odpocząć nieco, gdyż trząsł się jeszcze cały i spotniał kiej mysz.

Przez drewniane ogrodzenie widniał biały dwór, stojący w wyniosłym zagaju modrzewi, powywierane2443 okna czerniały kiej jamy, a na słupiastym ganku siedziało jakieś państwo i snadź2444 przy jadle, bo służba cięgiem2445 się kręciła kole2446 nich, szczękały statki2447, a niekiedy długi, wesoły śmiech dochodził.

– Takim niezgorzej! Jedzą, piją i zarówno im wszystko – myślał dobierając się do chleba ze serem, jaki mu była Hanka wetknęła2448 w kieszeń.

Pojadał wodząc oczami po wielgachnych lipach brzeżących drogę i całych we kwiatach i pszczelnym brzęku, słodki, sprażony w słońcu zapach przejmował go lubością; kajś ze sadzawki zakwakała kaczka i rozchodziło się senne nukanie żab, z gąszczów trzęsły się cichuśkie pogłoski stworzeń przeróżnych, a na polach muzyka koników podnosiła się raz po raz i przycichała, ale po jakimś czasie jęło2449 wszystko głuchnąć, jakby zalane słonecznym ukropem. Świat oniemiał, a co jeno2450 było żywe, przytaiło się w cieniach przed pożogą, że tylko jedne jaskółki śmigały nieustannie.

Przypołudnie kipiało już takim warem, że oczy bolały od blasków i spieki2451, nawet cienie parzyły, ostatnie kałuże wyschły, a do tego od zbóż prawie dojrzałych i ze spieczonych ugorów pociągało niekiedy jakby z wywartego pieca.

Antek wytchnąwszy galancie2452 ruszył raźno ku lasom niedalekim, ale skoro się wysunął z cieniów na drogę zatopioną w słońcu, jaże2453 go ciarki przeszły, i już szedł jakby przez wrzące, białawe płomienie. Zewlókł kapotę, lecz i tak koszula mu przywierała do spotniałych boków niby rozpalona blacha, zezuł i buciary, grzęznąc w piasku jakby w tym gorącym popiele.

Pokręcone brzezinki stojące kaj niekaj2454 nie dawały jeszcze cienia, żyta chyliły nad drogą ciężarne kłosy i poślepłe w żarach kwiaty zwisały pomdlałe.

Upalna cichość leżała w powietrzu, a nikaj2455 nie dojrzał człowieka ni ptaka, ni żadnego stworzenia i nikaj nie zadrgał listek ni trawka choćby najmarniejsza, jakby w oną godzinę Południca zwaliła się na świat i wysysała spieczonymi wargami wszystką moc ze ziemi omglałej2456.

Antek szedł coraz wolniej, rozmyślając o zebraniu, że raz wraz porywały go złoście2457, to śmiech spierał, to przejmowało zniechęcenie.

– I poradź co z takiemi! Bele2458 strażnika się ulękną… jakby im przykazali posłuchać naczelnikowego buta, to by go słuchali. Barany, juchy, barany! – myślał z politowaniem i złością. – Prawda, że każdemu źle, każden2459 wije się kieby2460 nadeptany piskorz i każden ledwie już z biedy zipie, to gdzie im się ta kłopotać o takie sprawy. Naród ciemny i zabiedzony, to nawet i nie miarkuje2461, co mu potrza2462 – zafrasował się wielce za wszystkich i serdecznie zatroskał.

– Człowiek to jak świnia, niełacno2463 mu ryja unieść do słońca.

Głowił się i wzdychał, a tyla2464 mu jeno2465 przyszło z tych rozważań i turbacji2466, że poczuł, jako2467 i jemu jest źle, a może nawet gorzej niźli drugim.

– Bo jeno tym dobrze, które o niczym nie mają pomyślenia!

Machnął ręką i szedł tak srodze2468 zadeliberowany2469, że omal nie wlazł na Żyda szmaciarza, siedzącego pod zbożem.

– Ustaliście, juści, taki gorąc – ozwał się pierwszy przystając nieco.

– To jest piec, to jest boskie skaranie, a nie gorąc – wybuchnął Żyd i powstawszy, założył szleje2470 na stary, przygarbiony kark, przypiął się do taczki niby pijawka, pchając ją przed sobą z niezmiernym wysiłkiem, gdyż była naładowana workami gałganów i drewnianymi pudłami, a na nich stał jeszcze kosz jaj i klatka z kurczętami, zaś w dodatku droga była piaszczysta i srogi upał, to chociaż się wydzierał ze sił do ostatka i szarpał, a co trochę musiał odpoczywać.

– Nuchim, ty się spóźnisz na szabes! – upominał się płaczliwie. – Nuchim, ty pchaj, ty jesteś mocny jak kuń! – mamrotał zachętliwie. – Nuchim, nu, raz… dwa… trzy… – i rzucał się na taczkę z krzykiem rozpaczy, pchał ją kilkanaście kroków i znowu stawał.

Antek skinął mu głową i przeszedł, ale Żyd zawołał błagalnie:

– Pomóżcie, panie gospodarzu, dobrze zapłacę, już nie mogę, już całkiem nie mogę – opadł na taczki, blady kiej trup i ledwie dyszący.

Antek zawrócił bez słowa, zwalił na taczki kapotę i buty, ujął je krzepko i pchał tak wartko, jaże2471 koło zapiszczało i kurz się podniósł. Żyd dreptał pobok2472 łapiąc powietrze zadyszaną piersią i gadał zachętliwie:

– Tylko do lasu, tam dobra droga, już niedaleko, dam wam całą dziesiątkę.

– Wsadź se ją w nos! Głupi, stoję2473 to o twoją dziesiątkę! No, jak to te Żydy myślą, że wszystko na świecie jeno za pieniądze.

– Nie gniewajcie się, to ja dam śliczne kuraski la2474 dzieci, nie? to może nici, igły, jakie wstążki? Nie! Może być bułki, karmelki, obarzanki albo jeszcze co? Ja mam wszystko. A może pan gospodarz kupi paczkę tytuniu? A może dać kieliszek fajnej gorzałki? Ja mam dla siebie, ale po znajomości. Na moje sumienie, tylko po znajomości!

Zakasłał się, jaże2475 mu ślepie na wierzch wylazły, a kiej2476 Antek zwolnił nieco kroku, chycił2477 się taczek i wlókł się poglądając2478 nań łzawie2479.

– Będzie dobry urodzaj, żyto już spadło – zaczął z innej beczki.

– A jak nie urodzi, też mniej płacą. Zawdy2480 na stratę gospodarzom.

– Piękny czas dał Pan Bóg, ziarno już suche – kruszył kłosy i pojadał.

– Juści, tak se2481 folguje2482 Pan Jezus, co już jęczmiona przepadły.

Pogadywali z wolna o tym i owym, aż zeszło na zebranie, o którym Żyd wiedział, bo rzekł rozglądając się trwożliwie dokoła:

– Wiecie, jeszcze zimą naczelnik zrobił kontrakt z jednym majstrem na postawienie szkoły w Lipcach. Mój zięć im faktorował2483.

– Jeszcze zimą? Przed uchwałą? Co wy też powiadacie?

– Może się miał pytać o pozwolenie? Czy to on nie dziedzic na swój powiat?

Antek jął2484 rozpytywać, gdyż Żyd wiedział różne ciekawe rzeczy i rad odpowiadał, zaś w końcu rzekł pobłażliwie:

– Tak musi być. Gospodarz żyje z tej ziemie2485, kupiec z handlu, dziedzic z folwarku, ksiądz z parafii, a urzędnik ze wszystkich. Tak musi być i tak jest dobrze, bo każdy potrzebuje trochę żyć. Czy nieprawda?

– Widzi mi się, co2486 nie o to idzie, aby jeden drugiego łupił ze skóry, a jeno2487, bych2488 każden żył sprawiedliwie, jak Pan Bóg przykazał.

– Co na to poradzić? każdy żyje, jak może.

– Ja wiem, że każdy sobie rzepkę skrobie, ale i bez2489 to jest źle.

Żyd jeno2490 głową pokiwał, ale swoje myślał.

Doszli właśnie lasu i twardszej drogi, Antek odstawił taczki, kupił za całą złotówkę cukierków la2491 dzieci, a kiej2492 mu Żyd jął2493 dziękować, burknął:

– Głupiś, pomogłem ci, bo mi się tak spodobało.

Ruszył ostro ku Lipcom, błogi chłód go ogarnął, rozłożyste drzewa tak przysłaniały drogę, że jeno2494 środkiem widniał pas nieba, zaś po ziemi skrzyła się rozmigotana rzeka słońca. Bór był stary i wyniosły, dęby, sosny i brzozy tłoczyły się gęstą, pomieszaną ciżbą, a dołem tulił się do grubachnych pni drobny naród leszczyn, osik, jałowców i grabów, zaś miejscami świerkowe zagaje rozpychały się hardo, pnąc się chciwie ku słońcu.

Na drodze jeszcze gęsto połyskiwały kałuże po wczorajszej burzy i walały się połamane wierzchoły i gałęzie, a kaj niekaj2495 smukła drzewina wyrwana z korzeniami zalegała w poprzek kiej2496 trup. Cichuśko było, rzeźwo i mroczno, pachniało pleśnią a grzybem, drzewa stojały2497 bez ruchu jakby zapatrzone w niebo, a przez zwarte korony jeno gdzieniegdzie przedzierało się słońce, pełzając niby te złociste pająki po mchach, po czerwonych jagódkach, rozsypanych jak stężałe krople krwi, po trawach bladych.

Antka tak rozebrał chłód i głęboki spokój lasu, że przysiadłszy kajś2498 pod drzewem zadrzemał się niechcący. Przebudził go dopiero koński tupot i parskanie, a dojrzawszy dziedzica jadącego konno podszedł do niego.

Przywitali się zwyczajnie, po sąsiedzku.

– Ależ to piecze, co? – zagadał dziedzic głaszcząc niespokojną klacz.

– A dopieka, za jaki tydzień trza2499 będzie wychodzić z kosą.

– Na Modlickiem kładą już żyto aż miło.

– Tam piachy, ale latoś2500 wszędy żniwa rychlejsze2501.

Dziedzic zapytał go o zebranie w kancelarii, a usłyszawszy wszystko, jak się odbywało, jaże2502 oczy szeroko otworzył ze zdumienia.

– I wyście się tak głośno, otwarcie o polską szkołę upominali?

– Rzekłem, przeciek2503 nie robię z gęby cholewy.

– A żeście się to ważyli z tym wystąpić przy naczelniku, no, no!

– W ustawie stoi o tym jak wół, to prawo miałem.

– Ale skąd wam przyszło do głowy upominać się o polską szkołę?

– Skąd! Przecieśma Polaki, a nie Niemcy czy to jakie drugie.

– Któż to was tak namówił? – pytał ciszej pochylając się ku niemu.

– Dzieci też i bez nauczyciela przychodzą do rozumu – odrzekł wykrętnie.

– Widzę, że Roch nie na próżno kręci się po wsiach – ciągnął tak samo.

– A wespół z panowym stryjaszkiem, jak mogą, tak naród nauczają.

Wtrącił z naciskiem, patrząc mu bystro w oczy, dziedzic zakręcił się jakoś niespokojnie, zagadując o czym innym, ale Antek z rozmysłem wracał do tej sprawy i do różnych chłopskich bolączek, wyrzekając cięgiem2504 na ciemnotę i opuszczenie, w jakim naród żyje.

– A bo nikogo nie słuchają! Wiem przecież, jak księża pracują nad nimi, jak nawołują do pracy, ale to wszystko groch na ścianę.

– Hale, kazaniem tyle pomoże co umarłemu kadzidłem.

– Więc czymże? Zmądrzałeś, widzę, w kryminale – rzucił z przekąsem, aż Antek poczerwieniał, łypnął ślepiami, ale odrzekł spokojnie:

– A zmądrzałem, bo wiem, że wszystkiemu złemu winni panowie.

– Duby smalone pleciesz, a cóż ci to złego zrobili?

– A to, że za polskich czasów tyle jeno2505 dbali o naród, żeby go batem popędzać i ciemiężyć, a sami se2506 tak balowali, jaże2507 i przebalowali cały naród, że tera2508 wszystko trza2509 zaczynać od początku, na nowo.

Dziedzic, że to był prędki2510, ozgniewał się2511 i krzyknął:

– A wara ci, chamie jeden, do tego, co panowie robili, pilnuj lepiej gnoju i wideł, rozumiesz! A język trzymaj za zębami, by ci go nie przycięli!

Świsnął szpicrutą i pognał, jaże2512 w klaczy zagrała wątroba.

Antek zaś poszedł w swoją stronę, a również zły i wzburzony.

– Psie nasienie! – mamrotał gniewnie. – Jaśnie pany, psiekrwie! Jak mu było potrza2513 chłopskiej łaski, to z każdym się bratał, ścierwo! Sam niewart i wszy pieczonej, a drugich przezywa od chamów! – srożył się kopiąc ze złości muchary stojące mu na drodze.

Już wychodził z lasu na topolową, gdy naraz posłyszał jakby znajome głosy, rozejrzał się uważnie: pod krzyżem tuliła się w cieniu brzózek jakaś bryka zakurzona, zaś na kraju boru stał Jasio organistów z Jagusią.

Przetarł oczy, całkiem pewny, jako2514 mu się przywidziało, ale nie, stojali2515 zaledwie o kilkanaście kroków od niego, zapatrzeni w siebie i dziwnie roześmiani.

Zdziwił się niemało nastawiając przy tym uszy, ale chociaż słyszał głosy, nie mógł jednak złożyć i wymiarkować2516 ani jednego słowa.

– Wracała z boru, on jechał i spotkali się – pomyślał, ale w tym oczymgnieniu ukąsiło go cosik2517 w serce, sposępniał i głuche, kolące podejrzenie zatargało kajś2518 we wątpiach2519.

– Nic drugiego, jeno się zmówili! – lecz dojrzawszy Jasiowe księże obleczenie i jego twarz taką jakąś świętą, uspokoił się odetchnąwszy z niezmierną ulgą, nie poredził2520 se2521 jeno2522 wyrozumieć Jagusi, dlaczego się tak była wystroiła2523 do boru? i czemu tak modrzały2524 jej ślepie roziskrzone? czemu jej tak latały czerwone wargi, a biło od niej taką radością? Obiegał ją wilczymi, głodnymi ślepiami, gdy wypinając się naprzód wzdętymi piersiami, podawała króbkę2525, z której Jasio wybierał jagody, sam jadł i jej wtykał do ust…

– Prawie ksiądz, a chce mu się zabawiać kiej2526 dzieciak – szepnął z politowaniem i wartko2527 ruszył ku domowi miarkując2528 sobie po słońcu, jako2529 musiało już być kole2530 podwieczorka.

– Póki nie tknę tej zadry, póty i nie boli! – myślał o Jagusi. – A jak to w niego łakomie patrzała, dziw go nie zjadła. A niechta, a niechta…

Próżno się jednak otrząchał, zadra i tak dolegała mu do żywego.

– A ode mnie to ucieka kieby2531 od tej zarazy. Juści2532, nowe sitko na kołek, szczęściem, co z Jasiem nic nie wskóra – rozjątrzał się coraz barzej – poniektóra to jak suka, poleci za każdym, kto zagwizda.

Leciał prędko, ale nie poredził2533 zgubić tych gorzkich wspominków, jacyś ludzie go wymijali, ani spostrzegł kogo; uspokoił się dopiero pod wsią, gdyż dojrzał organiścinę siedzącą nad rowem z pończochą w ręku, najmłodszy tarzał się przed nią w piasku, a stadko podskubanych gęsi szczypało trawę między topolami.

– Aż tutaj pani zawędrowała z gęsiami? – przystanął obcierając spotniałą twarz.

– Wyszłam naprzeciw Jasia, tylko go patrzeć, jak nadjedzie.

– Dyć ino co wyminąłem go pod lasem.

– Jasia! to już jedzie? – zakrzyczała zrywając się na nogi. – Pilusie, pilu, pilu, a gdzie, szkodniki, a gdzie? – wrzasnęła, bo gęsi jakoś niespodzianie dopadły do żyta stojącego nad drogą i wzieny je zajadle młócić.

– Bryka stała pod figurą, zaś on rozmawiał se z jakąś kobietą.

– Pewnie spotkał znajomą i pogadają. To on tu zaraz nadjedzie. Poczciwa chłopczyna, on nawet obcego psa nie przepuści bez pogłaskania. A którąż to spotkał?

– Nie rozeznałem dobrze, ale zdało mi się, co Jagusię – a widząc, że stara skrzywiła się jakoś niechętnie, dorzucił ze znaczącym prześmiechem: – Nie rozeznałem, bo zeszli mi z oczów kajś w zagaje… pewnikiem przed gorącem…

– Święci Pańscy! co też wam w głowie, Jasio zadawałby się z taką…

– Taka dobra jak drugie, a może i lepsza! – rozgniewał się srodze.

Organiścina chybciej zaruchała2534 drutami wpatrując się jakoś pilnie w pończochę. – A żeby ci ozór odjęło, pleciuchu jeden – myślała głęboko dotknięta – Jasio miałby z taką dziewą… prawie już ksiądz… – Ale się jej spomniały2535 różne księżowskie historie i ogarnął ją niepokój, poskrobała się drutem po głowie, postanawiając rozpytać się obszerniej, lecz Antka już nie było, natomiast na drodze od lasu podniósł się tuman kurzawy i toczył się ku niej coraz prędzej, a nie wyszło i Zdrowaś2536, już Jasio ściskał ją z całej mocy i skamlał serdecznie:

– Mamusiu kochana! Mamusiu!

– Święci Pańscy! Ady mnie udusisz! Puść, smoku, puść! – i kiedy puścił, sama wzięła go ściskać, całować a wodzić po nim rozkochanymi oczyma.

– A to cię wychudzili, kruszyno! Takiś blady, synaczku! Takiś mizerny!

– Rosoły na święconej wodzie nie pasą! – śmiał się pohuśtując brata, któren2537 jaże2538 piszczał z radości.

– Nie bój się, już ja cię odpasę – szeptała gładząc go pieściwie po twarzy.

– To jedźmy, mamusiu, prędzej będziemy w domu.

– A gęsi? Święci Pańscy, znowu w szkodzie!

Skoczył wyganiać, gdyż się były dorwały żyta łuskając kłosy aż miło, potem brata usadził w bryce i zapędzając przed sobą gęsi szedł środkiem drogi rozpowiadając o podróży.

– Patrz no, jak się bęben umazał! – zauważyła wskazując na małego.

– Dobrał się do moich jagód. Jedz, Stasiu, jedz! Spotkałem w lesie Jagusię, wracała z jagód i trochę mi usypała… – zrumienił się wstydliwie.

– Właśnie przed chwilą mówił mi Boryna, że was spotkał…

– Nie widziałem go, musiał gdzieś bokiem przechodzić.

– Moje dziecko, na wsi ludzie widzą przez ściany nawet i to, czego wcale nie było! – wyrzekła z naciskiem, spuszczając oczy na rozmigotane druty.

Jasio jakby nie zrozumiał, gdyż dojrzawszy stado gołębi lecące nisko nad zbożami, śmignął za nimi kamieniem i zawołał wesoło:

– Zaraz poznać po wypasionych brzuchach, że to proboszczowskie…

– Cicho, Jasiu, jeszcze kto usłyszy! – skarciła go łagodnie, rozmarzając się myśleniem, jak to on zostanie kiedyś proboszczem, a ona usiędzie przy nim na stare lata dożywać dni swoich w spokoju i szczęśliwości.

– A kiedyż to Felek przyjedzie na wakacje?

– To mama nie wie, że go aresztowali?

– Święci Pańscy! Aresztowany! i cóż to zbroił? A zawsze mówiłam, a przepowiadałam, że źle skończy! Taki łajdus, w sam raz było mu iść na jakiego pisarka, ale młynarzom zachciało się zrobić z niego doktora! A tak się nim pysznili, tak nosy zadzierali, a teraz synek w kryminale, mają pociechę! – aż się trzęsła z jakiejś mściwej radości.

– Ależ to zupełnie co innego, siedzi w cytadeli.

– W cytadeli, a to musi być coś politycznego? – zniżyła głos.

Jasio nie umiał odpowiedzieć czy też nie chciał, zaś ona szepnęła trwożnie:

– Moja kruszyno, tylko ty nie mieszaj się do niczego.

– U nas nawet mówić nie wolno o takich rzeczach, zaraz by wypędzili.

– A widzisz! Wypędziliby cię i nie zostałbyś księdzem! Ady bym umarła ze wstydu i zgryzoty! Boże mój, zmiłuj się nad nami!

– Niech się mama o mnie nie boi.

– Przecież rozumiesz, jak harujemy i zabiegamy, aby chociaż wam było trochę lepiej. Sam wiesz, jak ciężko, tyle nas w domu, a przychody coraz mniejsze i żeby nie te trochę ziemi, to byśmy przy naszym proboszczu musieli nieraz głodem przymierać. Wiesz, proboszcz się teraz sam godzi z chłopami o śluby i pogrzeby, sam, słyszane to rzeczy! powiada, że ojciec z ludzi zdzierał! Jaki mi dobrodziej z cudzej kieszeni.

– A bo naprawdę zdzierał! – wykrztusił nieśmiało.

– Co ty! Na ojca będziesz powstawał? na rodzonego ojca! A jeśli zdzierał, to dla kogo? Przecież nie dla siebie, a tylko dla was, dla ciebie, na twoją naukę – zaskarżyła się boleśnie.

Jasio zaczął ją przepraszać, ale mu przerwało jakieś jazgotliwe dzwonienie, płynące gdzieś od stawu.

– Słyszy mama? pewnie ksiądz idzie do chorego z Panem Jezusem.

– Prędzej to dzwonią na pszczoły, żeby nie uciekły, musiały się wyroić na plebanii. Proboszcz więcej teraz pilnuje swojego byka i pasieki niźli kościoła.

Dochodzili właśnie smętarza2539, gdy naraz sypnął się na nich brzękliwy szum, że Jasio ledwie zdążył krzyknąć na furmana:

– Pszczoły! trzymajcie konie, bo się spłoszą.

Jakoż nad placem kościelnym huczał ogromny rój, niósł się górą kieby2540 rozbrzęczana chmura, kołował upatrując sposobnego miejsca, to zniżał się przepływając między drzewami, a za nim leciał ksiądz w portkach jeno2541 i koszuli, bez kapelusza, zaziajany i nieustannie machający kropidłem, zaś Jambroż skradając się bokami, w cieniach, przydzwaniał zajadle i wrzeszczał; obiegli plac parę razy nie zwalniając ani na chwilę, gdyż pszczoły opadały coraz niżej, jakby zamierzając opaść na który z domów, że już dzieci pierzchały spod ścian, ale naraz poderwały się ździebko2542 i szły prosto na Jasiową brykę; wrzasnęła organiścina i zadarłszy kieckę na głowę przycupła kajś2543 w rowie, konie zaczęły się rwać, aż furman skoczył zakryć im ślepie, gęsi się rozleciały, a jeno Jasio stał spokojnie z zadartą głową, rój zakręcił z nagła tuż nad nim i poszedł prosto na dzwonnicę.

– Wody! – ryknął proboszcz puszczając się w cwał za nimi, dopadł z bliska i tak je skropił, że nie mogąc już ruchać przemiękłymi skrzydłami, zaczęły się osadzać w dzwonnicznym oknie.

– Jambroż! drabina, sitko, a prędzej, bo uciekną! Ruszaj się, kulasie! Jak się masz, Jasiu, zrób no ognia w trybularzu2544, trzeba je podkurzyć, to się uspokoją! – wrzeszczał zgorączkowany, nie przestając skrapiać opadającego roju, a nie upłynęło i Zdrowaś, drabina stała pod dzwonnicą, Jambroż przydzwaniał, Jasio dymił z trybularza niby z komina, zaś ksiądz piął się w górę i dosięgnąwszy pszczół gmerał między nimi wyszukując matki.

– Jest! Chwała Bogu, już nie uciekną! Podkurz, Jasiu, od spodu, bo się rozłażą! – rozkazywał zgarniając gołymi rękami pszczoły; nic się bowiem nie bojał2545, chociaż obsiadły mu głowę i łaziły po twarzy, jeno2546 pogadując cosik do nich zbierał je do sitka i zbierał, gdyż rój był ogromny.

– Uważać! burzą się, mogą ciąć! – ostrzegał schodząc z drabiny, otoczony całą chmarą wirującą nad nim z brzękiem i szumem, a zeszedłszy na ziemię poniósł sito przed sobą tak ważnie i uroczyście kieby2547 tę monstrancję, Jasio go okadzał kołysząc trybularzem, Jambroż dzwonił pokrapiając raz po raz i w takiej ano procesji walili do pasieki za plebanią, kaj2548 w osobnym zagrodzeniu stało kilkadziesiąt uli rozbrzęczanych, jakby w każdym się roiło.

A kiedy ksiądz zajął się obsadzaniem pszczół, Jasio, dobrze już głodny i utrudzony, wysunął się cichaczem do domu.

Juści, co2549 ucieszyli się nim niezmiernie, a co tam było pisków, całowań i pytań, tego i nie wypowiedzieć, zaś skoro przeszła pierwsza radość, usadzili go za stołem i dalejże znosić przeróżne smaki a podtykać, a molestować i zachęcać do jadła, jaże2550 cały dom się trząsł od wrzasków i bieganiny, gdyż wszyscy naraz pragnęli mu usłużyć i być jak najbliżej.

Właśnie na taki rejwach2551 wpadł zziajany Grzela, wójtów brat, rozpytując się niespokojnie, czy nie widzieli Rocha? Ale nikt go nie widział na oczy.

– Nie mogę go nikaj2552 naleźć – wyrzekał frasobliwie i nie wdając się w rozmowy poleciał dalej szukać po chałupach, a zaraz po jego odejściu zawołano Jasia na plebanię. Ociągał się, zwłóczył, ale iść musiał.

Proboszcz czekał w ganku przy podwieczorku, wycałował go po ojcowsku i usadziwszy przy sobie rzekł wielce łaskawie:

– Rad jestem, żeś przyjechał, będę miał z kim odmawiać brewiarz! Ale wiesz, ile mam tegorocznych rojów? Piętnaście! A mocne, jak stare, już niektóre zarobiły miodem po ćwierć ula! Wyroiło się więcej, Ambrożemu kazałem pilnować pasieki, ale usnęła trąba, i pszczółki fiut… na bory i lasy. A jeden rój ukradł mi młynarz! No, mówię ci, że ukradł! Uciekły na jego gruszę, zabrał jak swoje i ani chciał słuchać o oddaniu! Zły o byka, to mści się na mnie, jak może, rabuś jeden. Słyszałeś to już o Felku? Te gałgany to tną jak osy, a sio! – zajęczał opędzając się chusteczką od much, padających mu cięgiem2553 na łysinę.

– Tylko tyle, że siedzi w cytadeli.

– Żeby się choć na tym skończyło! Doigrał się, co? A mówiłem, a przekładałem, nie słuchał osieł jeden i ma teraz bal! Stary ryfa2554 i bufon2555, ale Felka szkoda, zdolna szelma, po łacinie umie ekspedite, że i biskup lepiej nie potrafi. Cóż, kiedy we łbie pstro i dalejże wybierać się z motyką na słońce… A powiedziano: jakże to… aha! czego nie wolno, nie rusz, a co zakazane, obchodź z daleka. Pokorne cielę dwie matki ssie… tak… – ciągnął ciszej i już coraz słabiej, opędzając się przed muchami. – Zapamiętaj to sobie, Jasiu! No, mówię, zapamiętaj! – zwiesił głowę zapadając w głęboki fotel, ale gdy Jasio powstał z krzesła, otworzył oczy i zamamrotał: – Zmęczyły mnie pszczółki! A przychodź wieczorami na brewiarz. Ale uważaj na siebie i nie spoufalaj się z chłopami, bo kto się zada z plewami, tego świnie zjedzą! No, mówię, zjedzą i basta! – przysłonił łysinę chustką i zachrapał już na dobre.

Snadź2556 tak samo myślał organista, albowiem kiedy parobek wyprowadzał konie na pastwisko i Jasio skoczył na jednego, stary zakrzyczał:

– Zleź mi zaraz! Nie pasuje, żeby ksiądz jeździł na oklep i zadawał się z pastuchami!

Strasznie chciało mu się jechać, ale zlazł jak niepyszny i ponieważ mrok już zapadał, poszedł za ogrody odmówić wieczorne pacierze, ale mógł się to zebrać w sobie, kiedy jakaś dzieuszyna2557 piesneczka2558 dzwoniła gdzieś niedaleko i baby rajcowały w jakimś sadzie, że każde słowo leciało po rosie, i wrzeszczały dzieci kąpiące się w stawie, kajś2559 znów śmiechy się zatrzęsły, to ryki krów, to księże perliczki darły się przenikliwie i cała wieś huczała przeróżnymi pogłosami niby ten ul rozbrzęczany, że cięgiem2560 mu się myliło, a gdy nareszcie uchwycił wątek i przyklęknąwszy pod żytem wtopił rozmodlone oczy w to niebo rozgwiażdżone i poniósł duszę kajś w zaświaty, buchnęły od wsi takie przeraźliwe krzyki, lamenta i przeklinania, że poleciał ku domowi wystraszony wielce i niespokojny.

Matka właśnie wyszła go wołać na kolację.

– Co się tam stało? Biją się czy co?

– Józef Wachnik wrócił z kancelarii trochę pijany i pobił się ze swoją. Dawno się już babie należała porządna frycówka. Nie bój się, nic jej nie będzie.

– Ależ krzyczy, jakby ją ze skóry obdzierał.

– Zwyczajne babskie wrzaski, żeby ją prał kijem, to by była cicho! Odbije mu ona jutro za swoje, odbije! Chodź, kruszyno, bo kolacja przestygnie.

Ledwie tknął jadła i czując się wielce zdrożony, zaraz położył się spać. Ale rano, jak tylko słońce zaświeciło, już był na nogach. Obleciał pole, przyniósł koniom koniczyny, podrażnił księże indory, jaże2561 się rozbulgotały, przywitał pieski, że dziw łańcuchów nie pozrywały z radości, sypnął ziarna gołębiom, pomógł młodszemu wypędzać krowy, narąbał drzewa za Michała, spenetrował w sadzie dojrzewające małgorzatki, pofiglował ze źrebakiem i był wszędy i wszystko witał całującymi oczami, jak przyjacioły serdeczne, jak braty rodzone, nawet te malwy osypane kwiatem, nawet te prosięta grzejące się na słońcu, nawet pokrzywy i chwasty, przytajone pod płotami, aż matka biegająca za nim rozkochanymi spojrzeniami szeptała z pobłażliwym uśmiechem:

– Wariacie jeden! wariacie!

A on snuł się i promieniał jako ten dzień lipcowy, jasny, roześmiany, rozsłoneczniony, wezbrany ciepłem i ogarniający wszystek świat duszą miłującą, ale skoro zadzwoniła sygnaturka, rzucił wszystko i poleciał do kościoła.

Proboszcz wyszedł z wotywą2562, poprzedzał go Jasio w nowej komży, przybranej świeżo czerwonymi wstęgami, organy zagrały przebieraną, hukliwą nutą, z chóru podniósł się grubachny głos, od którego zadrgały światła, kilkanaście osób przyklękło przed ołtarzem – i zaczęło się nabożeństwo.

Jasio, chociaż służył do mszy, a w przerwach żarliwie się modlił, jednak dostrzegł Jagusię klęczącą nieco z boku i co podniósł głowę, to widział jej modre, błyszczące oczy wlepione w siebie i jakiś przytajony uśmiech na rozchylonych, czerwonych wargach.

2406.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
2407.kiejśta głupie (gw.) – skoro jesteście głupi. [przypis edytorski]
2408.obzierać się (gw.) – oglądać się. [przypis edytorski]
2409.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
2410.kaj indziej (gw.) – gdzie indziej. [przypis edytorski]
2411.jeno co (gw.) – tylko że. [przypis edytorski]
2412.kole (gw.) – koło. [przypis edytorski]
2413.baczyć – uważać. [przypis edytorski]
2414.bych (gw.) – żeby. [przypis edytorski]
2415.la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
2416.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2417.kulas (gw.) – kończyna; noga a. ręka; wyciągać kulasy: szybko iść. [przypis edytorski]
2418.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2419.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
2420.cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
2421.tera (gw.) – teraz. [przypis edytorski]
2422.tyla (gw.) – tyle. [przypis edytorski]
2423.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2424.profit – korzyść, zysk. [przypis edytorski]
2425.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
2426.winowaty (gw.) – winny. [przypis edytorski]
2427.zamówta (gw.) – zamówcie. [przypis edytorski]
2428.se (gw.) – sobie. [przypis edytorski]
2429.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2430.przódzi (gw.) – wcześniej. [przypis edytorski]
2431.podwoda – tu: wóz. [przypis edytorski]
2432.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
2433.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2434.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
2435.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2436.przódzi (gw.) – wcześniej. [przypis edytorski]
2437.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2438.kaj (gw.) – gdzie; gdzieś. [przypis edytorski]
2439.co (gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
2440.me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
2441.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
2442.juści (gw.) – pewnie, oczywiście. [przypis edytorski]
2443.powywierany (gw.) – pootwierany. [przypis edytorski]
2444.snadź (daw., gw.) – widocznie. [przypis edytorski]
2445.cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
2446.kole (gw.) – koło. [przypis edytorski]
2447.statki (daw., gw.) – naczynia. [przypis edytorski]
2448.była (…) wetknęła – daw. forma czasu zaprzeszłego; znaczenie: wetknęła wcześniej (przed inną czynnością a. zdarzeniem wyrażonym w czasie przeszłym). [przypis edytorski]
2449.jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
2450.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2451.spieka (gw.) – spiekota, upał. [przypis edytorski]
2452.galancie (gw.) – porządnie. [przypis edytorski]
2453.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2454.kaj niekaj (gw.) – gdzieniegdzie. [przypis edytorski]
2455.nikaj (gw.) – nigdzie. [przypis edytorski]
2456.omglały (gw.) – omdlały, zemdlały. [przypis edytorski]
2457.złoście (daw., gw.) – złości (M.,B.lm). [przypis edytorski]
2458.bele (gw.) – byle. [przypis edytorski]
2459.każden (gw.) – każdy. [przypis edytorski]
2460.kieby (gw.) – jakby. [przypis edytorski]
2461.miarkować (gw.) – pojmować, rozumieć. [przypis edytorski]
2462.potrza (gw.) – potrzeba. [przypis edytorski]
2463.niełacno (daw., gw.) – niełatwo. [przypis edytorski]
2464.tyla (gw.) – tyle. [przypis edytorski]
2465.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2466.turbacja (daw., gw.) – zmartwienie. [przypis edytorski]
2467.jako (daw., gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
2468.srodze (daw., gw.) – mocno. [przypis edytorski]
2469.zadeliberowany (daw., gw.) – zamyślony. [przypis edytorski]
2470.szleja – rodzaj najprostszej uprzęży. [przypis edytorski]
2471.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2472.pobok (gw.) – obok, z boku. [przypis edytorski]
2473.stać o coś a. kogoś (daw., gw.) – zależeć na czymś a. kimś. [przypis edytorski]
2474.la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
2475.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2476.kiej (gw.) – kiedy, gdy. [przypis edytorski]
2477.chycił (gw.) – chwycił. [przypis edytorski]
2478.poglądać (daw., gw.) – spoglądać. [przypis edytorski]
2479.łzawie – łzawo. [przypis edytorski]
2480.zawdy (gw.) – zawsze. [przypis edytorski]
2481.se (gw.) – sobie. [przypis edytorski]
2482.folgować sobie – ulżyć sobie; używać sobie. [przypis edytorski]
2483.faktorować – pośredniczyć; por. faktor (daw.): pośrednik handlowy. [przypis edytorski]
2484.jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
2485.ziemie (daw., gw.) – ziemi (D.lp). [przypis edytorski]
2486.co (gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
2487.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2488.bych (gw.) – żeby. [przypis edytorski]
2489.bez (gw.) – przez. [przypis edytorski]
2490.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2491.la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
2492.kiej (gw.) – kiedy. [przypis edytorski]
2493.jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
2494.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2495.kaj niekaj (gw.) – gdzieniegdzie. [przypis edytorski]
2496.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
2497.stojały (gw.) – stały. [przypis edytorski]
2498.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
2499.trza (gw.) – trzeba. [przypis edytorski]
2500.latoś (daw., gw.) – w tym roku. [przypis edytorski]
2501.rychlejszy (daw., gw.) – szybszy. [przypis edytorski]
2502.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2503.przeciek (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
2504.cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
2505.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2506.se (gw.) – sobie. [przypis edytorski]
2507.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2508.tera (gw.) – teraz. [przypis edytorski]
2509.trza (gw.) – trzeba. [przypis edytorski]
2510.prędki – tu: porywczy. [przypis edytorski]
2511.ozgniewać się (gw.) – rozgniewać się. [przypis edytorski]
2512.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2513.potrza (gw.) – potrzeba. [przypis edytorski]
2514.jako (daw., gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
2515.stojali (gw.) – stali. [przypis edytorski]
2516.wymiarkować (gw.) – zrozumieć. [przypis edytorski]
2517.cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
2518.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
2519.wątpia (daw., gw.) – wnętrzności. [przypis edytorski]
2520.poredzić (gw.) – zdołać. [przypis edytorski]
2521.se (gw.) – sobie. [przypis edytorski]
2522.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2523.była wystroiła – daw. forma czasu zaprzeszłego; znaczenie: wystroiła się wcześniej (przed inną czynnością a. zdarzeniem wyrażonym w czasie przeszłym). [przypis edytorski]
2524.modrzeć – błyszczeć niebieską barwą. [przypis edytorski]
2525.króbka – koszyk z kory. [przypis edytorski]
2526.kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
2527.wartko – szybko. [przypis edytorski]
2528.miarkować sobie (gw.) – tu: orientować się. [przypis edytorski]
2529.jako (daw., gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
2530.kole (gw.) – koło. [przypis edytorski]
2531.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
2532.juści (gw.) – pewnie, oczywiście. [przypis edytorski]
2533.poredzić (gw.) – zdołać. [przypis edytorski]
2534.zaruchać (daw., gw.) – poruszyć. [przypis edytorski]
2535.spomniały sie (gw.) – przypomniały się. [przypis edytorski]
2536.nie wyszło i Zdrowaś – nie minęło nawet tyle czasu, ile potrzeba na zmówienie modlitwy zaczynającej się od słów „Zdrowaś Mario”. [przypis edytorski]
2537.któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
2538.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2539.smętarz (daw., gw.) – cmentarz. [przypis edytorski]
2540.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
2541.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2542.ździebko (gw.) – trochę. [przypis edytorski]
2543.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
2544.trybularz – kadzielnica; jeden ze obrzędowych sprzętów kościelnych. [przypis edytorski]
2545.bojał (gw.) – bał. [przypis edytorski]
2546.jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2547.kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
2548.kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
2549.co (gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
2550.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2551.rejwach – zamęt, hałas. [przypis edytorski]
2552.nikaj (gw.) – nigdzie. [przypis edytorski]
2553.cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
2554.ryfa – cymbał, bałwan. [przypis edytorski]
2555.bufon – osoba próżna, pewna siebie i dumna; nadęty. [przypis edytorski]
2556.snadź (daw., gw.) – widocznie. [przypis edytorski]
2557.dzieuszyny (gw.) – dziewczyński, dziewczęcy. [przypis edytorski]
2558.piesneczka (gw.) – piosneczka. [przypis edytorski]
2559.kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
2560.cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
2561.jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2562.wotywa – msza odprawiana w specjalnej intencji a. ranna msza śpiewana i grana w kościele katolickim. [przypis edytorski]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
01 temmuz 2020
Hacim:
1350 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi: