Kitabı oku: «Moja Beatrice», sayfa 2
Yazı tipi:
Boleść rozłączenia
Neapol 1839 roku.
Czyż z Tobą wtedy raz ostatni byłem?
Smutnem przeczuciem dusza mi się żali,
Bo na tym świecie wszystko co marzyłem
Przeszło jak chmura i znikło w oddali!
I dla mnie rozdział jest godłem kochania
Bom ile razy w życiu nienawidził,
Los ze mnie wtedy połączeniem szydził,
I gdziem przeklinał, nie było rozstania!
Tych tylko wiecznie ze łzami żegnałem,
Których me serce czciło lub kochało-
I teraz, patrzaj, podobnie się stało-
Znać, gdzieś została, tam kochać musiałem.
Gdzież jesteś teraz? czy sama w komnacie
Dumasz nad dniami ubiegłych radości?
Gorżko ci w duszy po anielskiej stracie
I rozpacz matki na Twem czole gości-
A możeś poszła chodzić po nad brzegiem
Wód źwierciadlanych, gdzie fala spieniona
Konając stopy głaskała ci śniegiem-
Ja byłem wtedy przy Tobie-jak ona!
Jak ona, dzisiaj rozbity, daleki,
Nie wiem gdzie jestem, przed ludźmi się kryję-
Ona gdzieś w morzu przepadła na wieki-
W Twojej pamięci czy ja dotąd żyję?
Ona szczęśliwsza, bo poszła w głębiny,
Nie czując żalu, nie znając miłości,
Dla niej nie było uroku godziny
I dla niej nie ma rozstania wieczności!
Ona śpi teraz na koralu łożach-
żaden jej wicher rozbicia nie wróży-
A ja się błąkam po życia bezdrożach,
Miota mną burza i skonam wśród burzy!
Pożegnanie Italii
Splugen 11 lipca 1840 r.
Oziemio włoska! dziś mi nie żal ciebie
Za to, że wieczną ty się maisz wiosną,
Że po twych drogach święte mirty rosną,
Że jak Archanioł twe słońce na niebie-
I że jak Anioł bladawszego lica
Świeci twój księżyc, niebios twych dziewica-
Że z każdej w zmierzchu tkniętéj mórz twych fali
Bryzgnięta piana, jak diament się pali-
Że po twych brzegach lecące luciole
Tańczą noc całą w sennych kwiatów kole,
Świecąc w powietrzu skrzydełek iskrami,
Aniołki-stróże nad twych łąk różami!
O ziemio włoska! dziś mi żal jest ciebie
Za to, żeś smętną przeszłości królową;
Nieszczęsną duchów nieśmiertelnych wdową,
Żyjącą dzisiaj o żebraczym chlebie-
Że z twoich wzgórzów, jak bogi żałoby,
Płaczą nad tobą mężów twoich groby!
Bo myślą tylko, a nie sercem całem
Jam pojął odblask zmarłych twych wielkości
A wyższą piękność od twojej piękności
Jam sercem poznał-i odtąd kochałem!
Nie kuta z głazu, ani malowana
Choćby nadziemskim pendzlem Rafaela-
Lecz dusza żywa, z pośród duchów wiela
W twarz Anielicy od Boga ubrana
I cierpieć-kochać-na świat ten posłana!
O ziemio włoska, gdy w serca żałobie
Rzucam twe błonia, nie płaczę po tobie,
Lecz za tą płaczę, którą zostawiłem
Tam, na twych brzegach, gdzie z nią razem żyłem,
Gdzie w każdej chwili, przez dni błogich wiele
Jam jej powtarzał: „Kocham cię Aniele!”
O ziemio włoska, strzeż tego Anioła-
Gdy wysp łańcuchem zamknięta dokoła,
Patrzy z skał twoich na błękitne fale
I może na mnie łzą tęsknoty woła-
Mów jej północnym wiatrów twych powiewem
Żeś na ostatniej granie twoich skale
Słyszała także mej rozpaczy żale-
I żem cię żegnał miłości westchnieniem!
Do Duchów (PRZY ŚWIETLE KSIĘŻYCA)
Sep. 1840.
Ja was wyzywam duchy czy anieli,
Co na błękitu gwiazdach królujecie-
Coście na wieki z czoła smutek zdjęli:
Bom dziś szczęśliwszy na tym smutnym świecie,
Niż wy w niebiesiech-nie lękam się wzroków
Waszych tęczanych i skrzydeł z płomienia-
Jak wy dziś płynę wśród światła potoków-
Jak wy, wznieść mogę nieśmiertelne pienia!
Tę, którą kocham, płaczącą widziałem-
Łzą rozrzewnienia powrót mój witała-
Odtąd sam cały na zawsze skonałem!
Bom zlał się z duszą tej, która płakała.
Mówcie wy teraz duchy i anieli
Czy w nierozłącznej z jej sercem jedności
Duch mój niebiaństwa waszego nie dzieli?
Choć pije z ziemskiej trucizny miłości?
Wyście spokojni-trwałem wasze szczęście-
Na ziemi radość-choć nie z ziemi rodem-
Dwa serca spaja w wznioślejsze zamężcie
Bo zagrożone boleści rozwodem!
Są chwile ludzkie, o! wam niedościgłe,
Wy od nas górniej i piękniej mieszkacie;
Lecz serca wasze wśród niebios wystygłe!
Co piorun szczęścia w nieszczęściu-nie znacie!
Co kropla rosy wśród piekielnej spieki,
Co twarz kochana po długim rozdziele!
Co zmartwychwstanie po śmierci na wieki!
Co kwiat w pustyni-co iskra w popiele!
Co wzrok łez pełen-co ściśnienie ręki!
Co wspólna bojaźń-co boleść dzielona!
Nie-wy nie wiecie co na krzyżu męki
Rozkwitająca cierniowa korona!
I ten kwiat głogów, na tej smutnej ziemi
Wszystkie wytrzyma słoty, wichry, burze-
On z trosk wyrasta-on z smutków się plemi-
Świeży i piękny, jak Edeńskie róże!
Stokroć rozdarty, rozszarpany, zmięty,
Na czas upadnie w głąb duszy człowieka,
Tam niewidzialny, ale równie święty
Znów listki puszcza, pory słońca czeka!
Takiego kwiatu duchy i anieli
Wy nie znajdziecie po waszych błękitach,
Bo się odświeża tylko w łez kąpieli,
Bo rośnie w głębi, a nigdy na szczytach!
Patrzcie na wieniec, co krwawi mi skronie-
To znak mój ludzki, to z purpury wstęga!
To kwiat męczarni, co wre w mojém łonie-
I duch mój cierpi-lecz do was dosięga!
A kiedy nagle rozwidni się wkoło,
Gdy blask uniesień uderzy mi czoło,
Türler ve etiketler
Yaş sınırı:
12+Litres'teki yayın tarihi:
30 ağustos 2016Hacim:
17 s. 1 illüstrasyonTelif hakkı:
Public Domain