Kitabı oku: «Chmury», sayfa 3
SCENA III
Wykrętowic, Odrzykoń.
ODRZYKOŃ
Piękny efeb, mina butna, włosy w bujnych kędziorach, wąsy i broda zaledwo meszek i pierwszy puch. Okryty krótkim, wełnianym, białym chitonem, na nogach sandały: wychodzi na próg, ziewając.
Cóż, papo?
WYKRĘTOWIC
Ucałuj ojca, podaj rączkę prawą!
ODRZYKOŃ
podaje rękę, mówiąc z niechęcią
Dobrze, coć trzeba?
WYKRĘTOWIC
Mów, miłujesz ojca?
ODRZYKOŃ
WYKRĘTOWIC
Pfe! Dajże pokój z twoim Władykoniem!
Ten ci twój bożek winien całej biedy!
Lecz jeśli szczerze, z serca mnie miłujesz,
Słuchaj, mój synu!
ODRZYKOŃ
Dobrze, czego żądasz?
WYKRĘTOWIC
Porzucisz zaraz swoje złe nałogi.
Będziesz się uczył tam, gdzie cię zawiodę.
ODRZYKOŃ
Rozkazuj, ojcze!
WYKRĘTOWIC
Posłuchasz?
ODRZYKOŃ
Posłucham,
Przez Dionisa.
WYKRĘTOWIC
pokazując na dom Sokratesa
Poźryj ku tej stronie!
Czy widzisz ową bramkę i ten dworek?
ODRZYKOŃ
Widzę; cóż w rzeczy chałupa ta znaczy?
WYKRĘTOWIC
ODRZYKOŃ
Cóż to za jedni?
WYKRĘTOWIC
ODRZYKOŃ
z obrzydzeniem, bardzo głośno
Pfe! Znam tych łotrów, paliwody same,
Wymoczki, śledzie, bosonogie bractwo,
Wśród nich Sokrates, zły duch i Chajrefont90!
WYKRĘTOWIC
oglądając się trwożnie, zatyka mu usta
Ej – ej – milcz synu, nie mów takich bluźnierstw!
Pragnieszli, aby ociec miał chleb w zębach
Do nich się garnij, a pluń na koniarstwo!
ODRZYKOŃ
WYKRĘTOWIC
z wielką czułością
Idź, błagam ciebie, najmilejszy, złoty.
Idź, ucz się od nich!
ODRZYKOŃ
z oburzeniem
Mam się uczyć? Czego?
WYKRĘTOWIC
Słychać, że mają jakieś dwa wywody:
Lepszy, tak ci jest – i jakiś tam gorszy.
Ten drugi wywód, jak mówią, choć gorszy,
Zwycięża zawsze przez nieprawe środki,
Gdy pojmiesz dobrze ten nieprawy wywód,
To z długów owych, com winien za ciebie,
Ani szeląga nikomu nie płacę.
ODRZYKOŃ
Nie myślę słuchać! Nie śmiałbym rycerstwu
Spojrzeć do oczu z cerą tych wymoczków.
WYKRĘTOWIC
wybucha gniewem
Już, na Demetrę92, ni ty, ni dyszlowy,
Ni ten twój bachmat, u mnie żreć nie będą:
Precz żenę wszytkich – precz, na cztery wiatry!
ODRZYKOŃ
z emfazą
Wujcio Megakles nie zgodzi się nigdy,
Bym żył bez koni. Idę, nie znam ciebie!
odchodzi
SCENA IV
Wykrętowic sam.
WYKRĘTOWIC
Po chwili milczenia, skupiwszy energię
Raz mną rzuciło, lecz nie pogromiło.
Z bożą pomocą sam się uczyć będę
W tej owo szkole, w tej tu pomysłowni…
zamyśla się
idzie ku zagrodzie Sokratesa, wali gwałtownie wewrota
Hej! otwórz, młodzieńcze!
Wychodzi blady, rozczochrany, obszargany, bosonogiuczeń.
SCENA V
Przed domem Sokratesa. Wykrętowic i uczeń Sokratesa, pełniący obowiązek odźwiernego.
UCZEŃ
Wściekł się! To wali! Któż tam do pioruna!!
WYKRĘTOWIC
UCZEŃ
Gbur jesteś w rzeczy, bo walisz piętami
Tak bez systemu we wrota, żeś sprawił,
Iżem poronił myśl w łonie poczętą…96
WYKRĘTOWIC
Odpuść mi, jestem z wioszczyny zapadłej.
Lecz przebóg, cóżeś za dziwo poronił?
UCZEŃ
WYKRĘTOWIC
Mów zatem śmiało, toć ja, w mej osobie,
Idę na ucznia do tej pomysłowni.
UCZEŃ
Powiem, lecz to jest tajemnica święta.
Właśnie Sokrates spytał Chajrefonta,
Ile pchła własnych stóp uskoczyć zdoła,
Co jednym susem ze brwi Chajrefonta
Skoczyła sobie na mistrza łysinę.
WYKRĘTOWIC
z ogromnym zaciekawieniem
I on to zmierzył?
UCZEŃ
Najdokładniej w świecie.
Wosk roztopiwszy, pchłę sprawnie uchwycił
I obie łapki zanurzył w płyn lepki.
Wosk ostygł: pchła ma damskie, perskie buty.
Te zdjął i nimi rozmierzył odległość.
WYKRĘTOWIC
Królu Dijosie! To ci spryt nad spryty!
UCZEŃ
Zdziwisz się kiedy poznasz inny pomysł
Mistrza!
WYKRĘTOWIC
No – jakiż? Zaklinam, mów śmiele!
UCZEŃ
Pytał go kiedyś Chajrefont Sfetejski99,
Jak myśli o tym: czy ryjkiem gra komar,
Czy też muzykę czyni tyłka końcem?
WYKRĘTOWIC
Cóż mistrz powiedział o komarzym tonie?
UCZEŃ
Tak rzecz wyłuszczył: komar ma kiszeczkę
Wąską. Jelitem cienkim wiatr pomyka,
Przemocą party, wprost na dół do tyłka,
Który się kończy podwiniętym lejkiem.
Więc zadek śpiewa, gdy weń dmuchnie komar.
WYKRĘTOWIC
ze zdumieniem
To tak… to zadek u komarów trąbką…
O trzykroć szczęsny bądź, badaczu kiszek!
Jak snadnie100 taki wykpi się z procesu,
Co na wskróś przeznał jelita komara!
UCZEŃ
Onegdaj pomysł świetny był postradał
Z winy jaszczurki.
WYKRĘTOWIC
bardzo zaciekawiony
UCZEŃ
Gdy badał drogi i zmiany księżyca
Z głową zadartą, gębę rozdziawiwszy,
Jaszczurka z dachu wprost siknęła do niej102.
WYKRĘTOWIC
śmieje się do rozpuku
Jaszczurka twoja, sikająca w mistrza,
Jest, wiesz, ucieszna!
UCZEŃ
Wczoraj na wieczerzę
Nie było w domu ni kawałka chleba.
WYKRĘTOWIC
No – czym was karmił, jak się mistrz wychytrzył?
UCZEŃ
Byli-m w palestrze: tam na stół ofiarny
Nasypał piasku, zgiął rożen, by103 cyrkiel,
Wszyscy się gapią: on łap ćwiartkę mięsa!
WYKRĘTOWIC
O, już Talesa104 nie uwielbiam wcale!
Więc otwórz, puść mnie do tej pomysłowni
I zaraz mi tu pokaż Sokratesa!
Chce mi się na gwałt, chce, chce… uczyć: puszczaj!
Uczeń otwiera drzwi ostrożnie, lecz w tej chwili wysypuje się cała gromada młodzików obszarpanych, bladych, chudych i brudnych. W głębi dużej sali widać innych uczniów w rozmaitych pozach; tuż obok stoją różne przyrządy naukowe, jak cyrkle, gnomony105, tablice geograficzne z metalu, oraz astronomiczne rysunki gwiazd i nieba. Wykrętowic, zobaczywszy tylu obdartusów, woła zdumiony
WYKRĘTOWIC
O Heraklesie, a to co za stwory?
UCZEŃ
Co się tak gapisz, do kogo ich równasz?
WYKRĘTOWIC
UCZEŃ
Szukają rzeczy pod ziemią.
WYKRĘTOWIC
A? cebul
Szukają? Chłopcy, nie troszczcie się o to!
Znam pole takie, gdzie są duże, ładne.
A ci, co robią, co się tak zgarbili?
UCZEŃ
WYKRĘTOWIC
pokazując na bose pięty uczniów
Czemuż ich zady spoglądają w niebo?
UCZEŃ
śmiejąc się
Z własnej fantazji liczą niebios gwiazdy.
do uczniów, którzy się tłoczą z ciekawością do nowo przybyłego.
WYKRĘTOWIC
Daj im pozostać, chciałbym z nimi chwilkę
Pogwarzyć w sprawie, która mnie obchodzi.
Uczniowie odchodzą i nikną w głębi budynku.
UCZEŃ
Lecz im nie wolno na świeżym powietrzu,
Ani na dworze długo baraszkować.
WYKRĘTOWIC
Więc gorze nam, gorze!
Rozchylają się w głębi uczelni opony: widać w górze, u samego stropu, Sokratesa siedzącego w ogromnym koszu, wiszącym na linie. Teraz spostrzega go Wykrętowic.
WYKRĘTOWIC
UCZEŃ
On jest.
WYKRĘTOWIC
Któż ten on?
UCZEŃ
Sokrates.
WYKRĘTOWIC
z adoracją
Sokrates!?
Sokrates nie słyszy wołającego, przeto chłop zwraca się do ucznia.
Nuże, wołaj go, wołaj wielkim głosem!
UCZEŃ
udając ogromnie zajętego
Sam go zawołaj; nie mam chwilki czasu!
wybiega pędem.
SCENA VI
Wykrętowic, Sokrates.
WYKRĘTOWIC
woła coraz głośniej
Mości Sokrates, mości Sokratesku!
Sokrates, zawieszony w powietrzu, opuszcza się z wolna i, nie dotykając sceny, mówi z kosza.
SOKRATES
Po cóż mnie wzywasz, ty marna istoto?
WYKRĘTOWIC
SOKRATES
W eterach bujam, słońce w myślach ważę.
WYKRĘTOWIC
Więc z góry patrzysz na bogów, jak z grzędy
Kogut na kury?
SOKRATES
WYKRĘTOWIC
do siebie
Jako? Um ciągnie parę do rzeżuchy?!
do Sokratesa
Mój Sokratesku, zleź ty z kosza do mnie,
Byś mnie nauczył tego, po com przybył.
Sokrates wychodzi z kosza, który podciąga jeden z uczniów w górę. Postać jego gruba, jakby „od topora”, głowa potężna, kark krótki, gruby, oczy wypukłe, groźne, chiton brudny, boso. Majestatycznym krokiem zbliża się ku ławie i zasiada, podczas gdy Wykrętowic stoi z uszanowaniem.
SOKRATES
Za czym przybyłeś?
WYKRĘTOWIC
wznosząc doń ręce błagalnie
Naucz ty mnie gadać,
Albowiem lichwa114 i te psy, lichwiarze,
Drą, żrą, roznoszą mnie żywcem i grabią!
SOKRATES
Jakże się stało, żeś tak zabrnął w długi?
WYKRĘTOWIC
Choroba końska, nosacizna115 żre mnie:
Wżdy wyucz ty mnie swojej drugiej mowy,
Tego wywodu, co nic nie oddaje…
A ja ci, klnę się na bogi, zapłacę!
SOKRATES
Na jakie bogi klniesz się? Tej monety
Boskiej my wcale nie uznajem.
WYKRĘTOWIC
SOKRATES
Nie rozumiesz tego.
A czy chcesz poznać li prawdę o bogach?
WYKRĘTOWIC
Jużci, na Zeusa.
SOKRATES
Chcesz, by moje Bóstwa,
Chmury, gadały z tubą?
WYKRĘTOWIC
Z całej duszy!
SOKRATES
WYKRĘTOWIC
Już siedzę.
Natychmiast siada na tapczanie: w tej chwili przybiega kilku uczniów, niosących przybory potrzebne do rytuału, jako to: wieńce, mąkę w koszyczku, kadzielnicę i żużelnik z ogniem. Wprawnie pomagają mistrzowi w ceremonii.
SOKRATES
z kapłańską powagą wkłada sobie wieniec mirtowy nagłowę, a drugi podają chłopu.
WYKRĘTOWIC
z trwogą
SOKRATES
Nie. Obrzęd jednak od wtajemniczanych
Wymaga tego.
WYKRĘTOWIC
wkłada wieniec na głowę z pomocą chłopaków
Cóż ja zyskam na tym?
SOKRATES
Sypie na głowę chłopa mąkę i sól z koszyczka.
WYKRĘTOWIC
zasłaniając się rękami przez zbyt grubymi kawałkami soli
Przebóg! Nie zełgałeś;
Wżdy łeb mój zbity zacznie wnet siać mąką!
PARODOS (WEJŚCIE CHÓRU)
(263–477)
SCENA VII
Ci sami.
SOKRATES
Pokornie, starcze, umilknij
I słuchaj duchem modlitwy:
rzuca uroczyście kadzidło na ołtarz i kadzielnicę, wznosi dłonie w modlącej posturze i mówi z emfazą
Władyko, Wietrze bezkreśny,
Co dzierżysz ziemię w zawiesi,
Eterze jasny, wy Chmury,
Boginie łun i piorunów.
Wstań, Trójca włastów122 – i jaw się!
Nad głową ucznia zawiśnij!
Horyzont ciemnieje, słychać dalekie grzmoty.
WYKRĘTOWIC
z okrutnym strachem, dzwoniąc zębami, naciąga płaszczna głowę
Nie teraz, jeszcze nie teraz,
Aż ściągnę kaptur, bo zmoknę.
Żem ja też z domu wychodząc,
Zapomniał czapy – psiajucha!
SOKRATES
kończąc modlitwę uroczystym tonem
Bywajcie, Chmury prześwięte!
Wyznawcy temu się jawcie,
Czy na Olimpu turnicach123,
Zawianych śniegiem, siedzicie,
Czy w Okeana gdzieś sadach
Rej124 święty Nimf spowijacie,
Czy wodę z Nilu limanów125
Konwiami126 ssiecie złotymi,
Czy Staw Meocki127 tulicie,
Czy łeb śnieżystą Mimanta128,
Głos słyszcie, przyjmcie ofiarę
I obrzędowi folgujcie129!
SCENA VIII
Ci sami i Chorus chmur.
Z prawej strony od widzów widać krajobraz, zamknięty lesistym stokiem Parnetu. Nad nim ukazuje się ogromny obłok, z którego wśród grzmotu, piorunów i błyskawic dochodzi potężna melodia chóru, jeszcze niewidzialnego: akompaniament fletów i klarnetów.
CHÓR
Strofa (275–290)
Chmury, wieczności pławaczki!
Naszą rosistą i lotną urodę jawiące,
Lećmy z prałona rodzica naszego, hej Okeanosa
Gromko hucznego, na lasem włochate
Szczyty pagórów ateńskich!
Lećmy oglądać opoki widoczne z daleka,
Błogosławiony ten wyraj130 rodzajny,
Dźwięczne siklawy131 przeświętych strumieni,
Morze zwełnione i porykujące!
Właśnie też nieutrudzona źrenica Eteru
Blaski promienne zażegła,
Przeto strzepnąwszy deszczowe powłoki
Z naszych niemrących postaci, puszczajmy
Oko daleko po ziemskim okręgu!
SOKRATES
patrząc w stronę, skąd pieśń idzie
O Chmury arcyczcigodne,
Znać głos mój doszedł was skoro!
do Wykrętowica
Słyszałeś śpiewy i grzmoty.
Huczące społem z ust boskich?
WYKRĘTOWIC
przerażony zwraca się również ku śpiewającym
Choć kornie czczę was, o bóstwa,
Na grzmoty wasze niestety
Odwtórzyć muszę ze strachu,
Tak srodze dzwonię zębami:
Zakon zakonem – to prawda,
Popuszczam jednak – to druga.
SOKRATES
Figliki porzuć i nie czyń,
Jak czynią błazny w komediach,
Lecz zmilknij zbożnie i słuchaj!
Rój boskich pieśni już wzlata;
CHÓR
jeszcze niewidzialny, lecz bliżej
Antystrofa (299–313)
Deszczów piastunki, dziewice!
Lećmy pozierać na ziemię słoneczną Pallady132,
Lećmy w krainę przekraśną
Kekropa urodnych młodzieńców,
Kędy133 tajemnych obrzędów zakony,
Kędy się chrama134 zaklęte
Wrota rozwodzą dla wiernych
Li w święto nad święta135,
Kędy niebianom w ofierze stawiają
Szczytne świątynie i złote posągi,
Kędy orszaki pobożnych zielenią
Wieńczą ołtarze w kolejnych miesiącach,
Świątko po święcie godując —!
Wiosna zaczyna tam hołdem dla Bakcha,
Plęśba i gędźba136 weselem ponosi,
Kiedy się fletów melodie rozjęczą!
WYKRĘTOWIC
Zaklinam ciebie na Zeusa.
Mów, kto są owe majaki,
Co ronią pieśni tak wdzięczne,
Czy jakie cne heroiny?
SOKRATES
Ależ to chmury niebieskie,
Wszechmocne bóstwa cyganów137,
Które nam dają sąd trafny,
Wymowę, umysł przytomny,
Prawdopozorność i kruczki,
Dowcip i powab ułudny.
WYKRĘTOWIC
Toć moja duszka słuchała,
Że aż jej rosły skrzydełka,
Rada by słówka gryźć zaraz,
Rozprawiać ściśle o dymie,
I zdańkiem dzióbać po zdaniu
I palić dowód na dowód.
Ano raz chciałbym je widzieć
Naprawdę, jeśli to można.
SOKRATES
WYKRĘTOWIC
patrzy na wszystkie strony
Gdzież są, nie widzę?
SOKRATES
pokazuje mu ręką
Zstępują w mnogim zastępie
Żlebem Parnetu, przez gaje,
Na przełaj.
WYKRĘTOWIC
wykręca się na wsze strony
SOKRATES
Patrz ku drzwiom!
WYKRĘTOWIC
Nareszcie! Niby coś widzę!
SCENA IX
Ci sami i Chór.
Na orchestrę wkracza orszak Chmur tj. 24 dziewic, ubranych w białe, powiewne, szaty, trzymających w ręku długie, przeźrocze zasłony, które przy tańcu wirują dokoła nich rytmicznie. Na głowach mają zielone wieńce. Obie przodownice czyli Arcychmury mają wieńce większe i berła w rękach.
SOKRATES
Jeśliś ich teraz nie dojrzał,
Masz, bratku, kurzą ślepotę.
WYKRĘTOWIC
A może.
ujrzał i woła z admiracją
O przenajświętsze!
Aliści pełno ich wszędzie.
SOKRATES
Wiedziałeś, że to boginie,
Czy nie wierzyłeś w ich boskość?
WYKRĘTOWIC
Gdzież tam! Myślałem, że chmury
To rosa, dymy i para.
SOKRATES
WYKRĘTOWIC
puka palcem w czoło
Oni to kują te bzdury:
„Chmur mokrych orkan piorunny,
Stułebna trąba Tryfona,
Grzywacza; gwizdów huragan,
Mgliste otocze, roztęcze,
Otęcze chmurne i ćmawe,
Chmurno zamgliste osmędy142…”
Hej, pili za to i żarli
Minogi, tłuste łososie,
Kwiczoły i udka kuropatw!
SOKRATES
Z łaski tych bogiń – i słusznie.
WYKRĘTOWIC
Wżdy powiedz, co im się stało,
Jeśli to chmury naprawdę,
Że postać wzięły białych głów?
Prawdziwa chmura nie taka.
SOKRATES
Więc jaka, opisz jej kształty?
WYKRĘTOWIC
Nie wiem dokładnie, na przykład…
Do pierzyn lecą podobne,
Nigdy zaś, przebóg, do kobiet:
Te mają nosy jak trąby.
SOKRATES
A teraz zadam pytanie.
WYKRĘTOWIC
Mów żwawo, o co ci chodzi!
SOKRATES
Czyś widział kiedy na niebie
Chmurę o kształtach Kentaura,
Pantery, byka lub wilka?
WYKRĘTOWIC
Na Zeusa, prawda; mów dalej!
SOKRATES
Czym zechcą, stają się zaraz.
Gdy ujrzą gdzie perukarza,
Strojnisia, chłopiąt lubowcę,
Jakim jest syn Ksenofanta143,
Drwiąc z szału durnia takiego,
Ukażą zady Kentaurów.
WYKRĘTOWIC
SOKRATES
By zdradzić łotra charakter,
W wilki przedziergną się zaraz.
WYKRĘTOWIC
Dlatego, kiedy ujrzały,
Jak puklerz prasnął Kleonim145
Tchórza nad tchórze piętnując,
Wczoraj sarnami się stały.
SOKRATES
WYKRĘTOWIC
do chóru
CHOROS CHMUR
na tle fletów
ARCYCHMURA PIERWSZA
do Wykrętowica
Bądź pozdrowion, łowco wiedzy,
Siwy dziadu przedwiekowy!
ARCYCHMURA DRUGA
do Sokratesa
Ty zaś, gładkich słów proroku,
Mów! Słuchamy twej wymowy.
CHMURA A
Słuchać mędrków ani chcemy,
Bujających tych po niebie:
CHMURA B
ARCYCHMURA PIERWSZA
przerywając
Kromia ciebie,
Co jak paw ulicą kroczysz,
Hardym okiem patrzysz z góry:
ARCYCHMURA DRUGA
WYKRĘTOWIC
Ziemio matko! Co za głosy,
Święte, cudne, niepowszednie!
SOKRATES
Boć jedyne to boginie,
Arcybóstwa: reszta brednie!
WYKRĘTOWIC
oburzony
Jako? Na tę świętą ziemię,
Olimpijski Zeus – to nie bóg?
SOKRATES
Zeus? A jaki? Cóż ty breszysz?
Zeusa nie ma.
WYKRĘTOWIC
ze zdumieniem
Co powiadasz?
Któż więc deszcze, kto posyła?
Wyjaśnij mi to przed wszytkim!
SOKRATES
Właśnie Chmury. Przed twe oczy
Dam dowody na to jawne:
Mów, czyś widział, by deszcz padał
Gdzie bez chmury, kiedykolwiek?
Tożby lało i w pogody,
Kiedy chmury za granicą!
WYKRĘTOWIC
Na Apolla152! Jak łopatą
Wsadziłeś mi w łeb tę mądrość,
A ja pierwej rozumiałem,
Że Zeus moczy, jak przez sito.
Ale któż tak łupie grzmotem,
Że aż drgają podkolanka?
SOKRATES
Chmury grzmią tak, gdy się toczą.
WYKRĘTOWIC
Jak, dlaczego, mów, ty śmiałku?
SOKRATES
Kiedy woda je przepełni,
Muszą z miejsca swego ruszyć,
A gdy zwisną ponad sobą,
Samą siłą swej ciężkości
Jedne waląc się na drugie,
Łamią się i łoskot ronią.
WYKRĘTOWIC
Ktoż więc zmusza je do ruchu,
Kto, powiadaj, czyż to nie Zeus?
SOKRATES
WYKRĘTOWIC
Wir? Ten – mówisz? Nie wiedziałem,
Że kopyta Zeus wyciągnął,
A za niego Wir jest królem.
Ale mimo to nic a nic
Nie pouczasz mnie, skąd grzmoty.
SOKRATES
Czyś nie słyszał, gdym wykładał,
Jak brzemienne wodą chmury,
Jedne waląc się na drugie,
Łoskot czynią, zagęszczone?
WYKRĘTOWIC
Mam ci wierzyć bez dowodów?
SOKRATES
Więc na tobie udowodnię:
Kiedy w Świątki Panateńskie
Żurem napchasz się po grdykę,
Czyć nie jeździ po żywocie154,
Nagle czyż nie huknie z niego?
WYKRĘTOWIC
SOKRATES
Patrz! Z tyciusiej, ot, brzuszyny
Co za hejnał wypierdziałeś!
A dech wiatrów, niezmierzony,
Ten by nie miał czynić grzmotów?
WYKRĘTOWIC
Więc już nawet mówią ludzie:
„Zagrzmiał”, gdy kto puści dołem.
Ale skąd się piorun niesie,
Ogniem zionąc? To wytłumacz!
Piorun, który jednych spali,
Drugich zgłuszy i osmali?
Ja bo wierzę: Zeus nim razi
Tych, co krzywo przysięgają!
SOKRATES
WYKRĘTOWIC
SOKRATES
Kiedy skwarny wiatr zawieje
I wciśnie się w łono chmury,
Jako pęcherz ją nadyma;
Wnet w następstwie praw przyrody
Starga obwłok i wypada
Pod ciśnienia siłą straszną,
Zapalając się sam z siebie,
Pośród tarcia, pośród zgrzytu.
WYKRĘTOWIC
Doświadczyłem, przebóg, tego
Sam na sobie, tak przypadkiem:
Dla krewniaków w świątko Zeusa
Kiszkę smażąc, zapomniałem
Naciąć szelmy. Gdy się wzdęła,
Rozpuczyło ją i nagle
W same ślepia mi siurnęła,
Wrzącym łojem parząc gębę!
CHÓR
ARCYCHMURA I
Zapragnąłeś od nas chłopie,
Na gwałt wiedzy wielkiej ceny;
ARCYCHMURA II
Toż cię będą zwać szczęśliwym
Ateńczycy i Helleny,
Jeśli pamięć masz i pomysł.
Jeśli duch twój nie zna znoju…
CHMURA A
przerywając na wyścigi jedna drugiej
Jeśli ciało nie omdleje,
Ni w pochodzie, ni w postoju,
CHMURA B
Jeśli mrozy krzepko znosisz,
Nie obzierasz się za miską,
CHMURA C
Winem gardzisz i hulanką…
CHMURA D
ARCYCHMURA I
A mądrości ten cel kładziesz,
W jaki praktyk winien mierzyć:
W sądach i na sejmach wygrać
I językiem pobój szerzyć!
WYKRĘTOWIC
Oto, czy duch mam jak rzemień,
Na bezsenne troski twardy,
Czy mój brzuch się umie kurczyć
I pożywić byle bulwą,
Fraszka o to: strzyma cielsko,
Gdybyś nawet kuł w nie młotem…
SOKRATES
Jeszcze jedno: w cudze bogi
Nie masz wierzyć, kromia w nasze,
Chaos, Chmury, oraz Język,
W trójcę bożą tę, jedyną!
WYKRĘTOWIC
zahukany, z rezygnacją
Toć już innych nie pozdrowię,
Choćbym spotkał gdzie w ulicy,
Nie dam żertwy163, ani wina,
Ani im zakadzę mirrą!
ARCYCHMURA I
Śmiało wyjaw twe życzenia:
Sprawim, być się wszystko wiodło,
Póki będziesz nas czcił, wielbił,
Póki praktyk chęć – twe godło!
WYKRĘTOWIC
Panny możne, jedną dajcie
Rzecz maleńką: by w gadaniu
Każdy Hellen o sto stajań
Za mną został, het, het, w tyle!
ARCYCHMURA II
Stanie się to z łaski naszej:
Na wiek wieków, od tej chwili —
Więcej walnych wniosków w gminie
Nikt nad ciebie nie przesili!
WYKRĘTOWIC
Jechał je sęk… walne wnioski;
Dyć164 nie oto was tu proszę:
Chcę wykręcić się spod prawa,
Z lichwy wymknąć się pazdurów!
ARCYCHMURA I
Gdy niewielkich pragniesz rzeczy,
Spełni się twe rozkazanie:
Ninie165 naszym tu Świątnikom
Daj się, służ im, co sił stanie!
WYKRĘTOWIC
Wierzę wam i tak trza zrobić,
Bo mnie nędzi dola sroga
I ogiery, te rasowe,
I ta żonka, strasznie droga!
śpiewa:
Więc wam daję duszę, ciało;
Róbcie teraz, wydziwiajcie,
Co się będzie podobało!
Bijcie, głódźcie, pić nie dajcie,
Drzyjcie pasy, na mróz w budzie
Zawrzyjcie mnie!… Bych ze saka
Lichwy umknął, byle ludzie
Bali się mnie, jak junaka,
Śmiałka, zbója, kpa, urwisza,
Pieniacza, psa, lisa, łgarza,
Wygi, gada, gza, okpisza,
Hycla, kręta, łotra, wszarza
I piernikarza!
Choćby mi tak powiedał do oczu świat cały,
Niechaj mi robią, co chcą, niechaj drą w kawały,
Klnę się Demetrą:
Niech mnie już i posieką i na kiszkę zetrą
I zżrą mędrały!
CHÓR
Jakiż to w nim duch ogromny,
Na wsze gotów i przytomny!
Słysz więc, że niebosiężną okryjesz się chwałą
Wśród ludzi, kiedy pojmiesz tę naukę całą!
WYKRĘTOWIC
Cóż zyskam?
CHÓR
Po wiek wieków, łaskami naszemi
Darzon, zyskasz raj szczęścia śród ludzi na ziemi!
WYKRĘTOWIC
Czy ujźrą to me oczy naprawdę?
CHÓR
Tak będzie.
Podwoje twego domu wielki tłum obsiędzie,
Aby z tobą obcować i wejść w rozgowory166:
Będziesz im pisał pozwy, skargi i wiódł spory
Za tysiące dukatów, twego sprytu godne!
ARCYCHMURA I
do Sokratesa
Bierz się więc do tego starca,
Wstępne pocznij nauczanie,
Umysł dobrze mu pomieszaj,
Potem pytaj go o zdanie!