Kitabı oku: «Listy perskie», sayfa 20

Yazı tipi:

List CXLVI132. Usbek do Rhediego, w Wenecji

Dawno już powiedziano, że dobra wiara jest duszą wielkiego ministra.

Postronny człowiek może korzystać z cienia, w jakim pozostaje: traci jedynie w sądzie kilku ludzi, gdy oczom innych jest ukryty; ale minister, który podepce uczciwość, ma tylu świadków, tylu sędziów, ilu ludzi żyje pod jego władzą.

Mamż powiedzieć? Największym złem, jakie wyrządza nieuczciwy minister, jest nie to, że źle służy monarsze i rujnuje naród. Jest inne, tysiąc razy, mem zdaniem, niebezpieczniejsze: zły przykład, jaki daje.

Wiadomo ci, żem długo podróżował po Indiach. Widziałem tam lud, z natury szlachetny, w jednej chwili zepsuty i wynaturzony, niemal od najmniejszego aż do największego, przez zły przykład ministra. Widziałem, jak cały naród, w którym szlachetność, uczciwość, prawość i dobra wiara uchodziły zawsze za naturalne przymioty, staje się nagle ostatnim z narodów; jak zło rozszerza się i nie oszczędza najzdrowszych członków; jak najcnotliwsi ludzie popełniają rzeczy niegodne i gwałcą zasady sprawiedliwości pod tym błahym pozorem, że wobec nich ją pogwałcono.

Dla osłonięcia najnikczemniejszych postępków, ludzie powołują się tam na ohydne prawa; niesprawiedliwość i przewrotność zowią koniecznością.

Patrzałem, jak depce się kontrakty, wniwecz obraca najświętsze umowy; jak się gwałci odwieczne prawa rodzinne. Widziałem nieużytych dłużników, puszących się wystawianym na pokaz ubóstwem, jak, czyniąc sobie niegodne narzędzie z okrucieństwa praw i chwili, zmieniali w oszukańczy pozór spłatę długu i topili nóż w piersi swych dobroczyńców.

Widziałem innych, nikczemniejszych jeszcze, jak kupowali za bezcen, lub raczej zbierali z ziemi świstki, aby za ich pomocą przywłaszczać sobie mienie wdów i sierot.

Widziałem, jak nagle, we wszystkich sercach, zrodziła się nienasycona żądza bogactw. Widziałem, jak, w jednej chwili, utworzyło się ohydne sprzysiężenie ludzi zdobywających majątek, nie uczciwą pracą lub szlachetnym przemysłem, ale przez ruinę monarchy, państwa i obywateli.

Widziałem uczciwych ludzi, jak, w owym opłakanym czasie, kładąc się spać, powtarzali sobie: „Zrujnowałem dziś jedną rodzinę, jutro zrujnuję drugą”.

„Jutro, mówił inny, wybieram się w towarzystwie czarnego człowieka, który nosi kałamarz w ręku, a kończyste żelazo za uchem, zarzynać tych, względem których mam zobowiązania.”

Inny mówił: „Widzę, że moje sprawy jakoś idą. Prawda, że przed trzema dniami, spłaciwszy pewną należność, zostawiłem całą rodzinę we łzach; prawda, że strwoniłem posag dwóch zacnych dziewcząt; udaremniłem wychowanie małego chłopczyny. Ojciec umrze z bólu, matka usycha w smutku; ostatecznie uczyniłem tylko to, co mi pozwala prawo”.

Jakaż może być większa zbrodnia od tej, którą popełnia minister, kiedy kazi obyczaje całego narodu, ściąga w błoto najszlachetniejsze nawet dusze, bruka blask godności, przyćmiewa cnotę samą i spycha najwyższe urodzenie w otchłań ogólnej wzgardy?

Co powie potomność, kiedy jej przyjdzie rumienić się za hańbę ojców? Co powie młódź, kiedy porówna żelazo pradziadów ze złotem tych, od których wprost wzięła życie? Nie wątpię, że szlachta wymaże ze swych rodowodów niegodne pokolenie, które ją okrywa wstydem, i zostawi obecną generację w haniebnej nicości, którą sama dobrowolnie obrała.

Paryż, 11 dnia księżyca Rhamazan, 1720.

List CXIVII. Starszy eunuch do Usbeka, w Paryżu

Rzeczy doszły do stanu, którego nie da się cierpieć dłużej. Żony twoje wyobrażają sobie, że twój wyjazd zapewnia im bezkarność; dzieją się tu rzeczy straszne; sam drżę wobec okrutnych faktów, jakie ci muszę donieść.

Zelis, udając się kiedyś do meczetu, pozwoliła opaść zasłonom; ukazała się niemal z odkrytą twarzą oczom całego ludu.

Zastałem Zachi w łożu z jedną z jej niewolnic: rzecz tak surowo wzbroniona przez prawa seraju!

Przejąłem, zupełnie przypadkowo, list, który ci posyłam; nie zdołałem się dowiedzieć, do kogo pisany.

Wczoraj wieczorem spostrzeżono młodego chłopca w ogrodzie seraju; ścigany, umknął przez mur.

Dodaj do tego to, co nie doszło mej wiadomości: to pewna, że zdrada mieszka w twym domu. Czekam rozkazów; aż do szczęsnego momentu, w którym je otrzymam, żyć będę w śmiertelnym niepokoju. Ale, jeśli nie wydasz wszystkich kobiet mej nieograniczonej władzy, nie odpowiadam za nic, i codziennie możesz oczekiwać równie smutnych wiadomości.

Z seraju w Ispahan, 1 dnia księżyca Rhegeb, 1717.

List CXLVIII. Usbek do pierwszego eunucha, w seraju w Ispahan

Obejmiesz, mocą tego listu, nieograniczoną władzę nad serajem. Rozkazuj, rządź, jakby ja sam; niech lęk i groza kroczą przed tobą; biegnij od komnaty do komnaty, niosąc karę i pokutę; niech wszystko żyje w przerażeniu; niech wszystko tonie we łzach przed tobą. Przesłuchaj cały seraj; zacznij od niewolnic. Nie oszczędzaj mej miłości; niech wszystko padnie w proch przed twym straszliwym trybunałem. Wydobądź na światło najskrytsze tajemnice; oczyść to miejsce hańby i wprowadź w nie z powrotem wygnaną cnotę; od tej chwili głową odpowiadasz za najmniejszą chybę. Podejrzewam Zelis, że do niej był pisany ów przejęty list: zbadaj to oczami rysia.

W ***, 11 dnia księżyca Zilhage, 1718.

List CXLIX. Narsit do Usbeka, w Paryżu

Wielki eunuch umarł, dostojny panie. Ponieważ jestem najstarszym z twoich niewolników, zająłem jego miejsce, póki nie raczysz objawić, na kogo zwróciłeś oczy.

W dwa dni po jego śmierci oddano mi twój list do niego. Nie ważyłem się otworzyć; zawinąłem go z szacunkiem i przechowałem aż do czasu, gdy mi dasz poznać swoją świętą wolę.

Wczoraj niewolnik przyszedł w nocy, aby oznajmić, że zdybano w seraju młodego człowieka; wstałem, zbadałem rzecz i przekonałem się, że to było urojenie.

Całuję ci stopy, wspaniały panie, i proszę, abyś liczył na mą gorliwość, doświadczenie i wiek.

Z seraju w Ispahan, 5 dnia księżyca Gemmadi I, 1718.

List CL. Usbek do Narsita, w seraju w Ispahan

Nieszczęśniku! masz w rękach listy zawierające nagłe i stanowcze rozkazy; rozkazy, których najmniejsze opóźnienie może mnie przywieść do rozpaczy i, pod błahym pozorem, trwasz w bezczynności!

Dzieją się tam rzeczy straszne: połowa moich niewolników zasługuje może na śmierć. Przesyłam ci list, który pierwszy eunuch napisał do mnie przed zgonem. Gdybyś otworzył pismo do niego, byłbyś tam znalazł krwawe rozkazy. Czytaj tedy, czytaj, i wiedz, że zginiesz, jeśli ich nie wykonasz.

Z ***, 25 dnia księżyca Chalwal, 1718.

List CLI. Solim do Usbeka, w Paryżu

Gdybym dłużej zachował milczenie, byłbym równie winny, jak wszyscy zbrodniarze, którzy kryją się w twoim seraju.

Byłem powiernikiem wielkiego eunucha, najwierniejszego z twoich niewolników. Kiedy czuł się bliski końca, przywołał mnie i rzekł: „Umieram; ale jedyną zgryzotą, jakiej doznaję, opuszczając świat, jest to, że ostatnie me spojrzenia oglądały żony mego pana występnymi. Oby niebo mogło go uchronić od nieszczęść, które przewiduję! Oby, po mej śmierci, mój groźny cień mógł powrócić, aby ostrzec przewrotne o ich obowiązkach i wstrzymać je! Oto klucze od straszliwych komnat; zanieś je najstarszemu z czarnych. Ale jeśli po mej śmierci nie okaże dosyć czujności, pamiętaj ostrzec pana”. Domawiając tych słów, skonał w mych ramionach.

Wiem, że na krótki czas przed śmiercią pisał do ciebie w sprawie twoich żon. Jest w seraju list, który wniósłby z sobą grozę, gdyby go otwarto. Ten, któryś pisał później, przejęto o trzy mile stąd. Nie wiem, co to znaczy; wszystko obraca się na wspak twej woli.

Tymczasem żony twoje nie znają już granic! Od śmierci wielkiego eunucha zdawałoby się, że wszystko im wolno! Jedna Roksana przestrzega obowiązków i trwa w przykładnej skromności. Z każdym dniem widzę większe skażenie obyczajów. Nie czytam już na twarzy twoich żon owej poważnej i surowej skromności, która panowała niegdyś. Nieznana wprzódy wesołość, napełniająca te miejsca, jest, wedle mnie, niemylnym świadectwem, że wkradły się w nie jakieś tajemne uciechy. W najdrobniejszych rzeczach widzę nieznane dotąd swobody. Nawet między twymi niewolnikami panuje zdumiewająca gnuśność w przestrzeganiu reguł: nie znać już tej gorliwości, jaka ożywiała cały seraj.

Żony twoje były przez tydzień na wsi, w jednym z najdalszych folwarków. Powiadają, że niewolnik, który ma nad nimi pieczę, był przekupiony, i że, na dzień przed przybyciem seraju, ukrył dwóch mężczyzn w nyży znajdującej się w ścianie głównej komnaty: z chwilą gdy my ją opuszczamy, oni rzekomo wychodzą z ukrycia. Stary eunuch, obecny piastun władzy, to głupiec, któremu można wmówić wszystko, co się komu podoba.

Wrę cały gniewem i pomstą wobec tylu przewrotności. Gdyby niebo chciało, dla dobra twej służby, abyś mnie uznał godnym rządów, przyrzekam, iż jeśli żony twoje nie byłyby cnotliwe, to przynajmniej byłyby ci wierne.

Z seraju w Ispahan, 6 dnia księżyca Rebiab I, 1719.

List CLII. Narsit do Usbeka, w Paryżu

Roksana i Zelis życzyły sobie udać się na wieś: nie sądziłem, abym miał odmówić. Szczęśliwy Usbeku, masz wierne żony i czujnych niewolników; sprawuję władzę w miejscu, gdzie, zda się, cnota sama wybrała sobie schronienie. Bądź pewien, że nie zajdzie tu nie, czego by oczy twoje nie mogły oglądać.

Zdarzyło się nieszczęście, którym czuję się wielce stroskany. Kupcy armeńscy, świeżo przybyli do Ispahan, przywieźli mi list od ciebie: posłałem niewolnika, aby mi go dostawił: otóż okradziono go w drodze i list zginął. Napisz więc prędko; domyślam się iż, wobec tych zmian, musisz mieć ważne zlecenia.

Z seraju Fatmy, 6 dnia miesiąca Rebiab I, 1719.

List CLIII. Usbek do Solima, w seraju w Ispahan

Wkładam miecz w twoje ręce. Powierzam ci to, co mam teraz najświętszego w świecie; moją zemstę. Obejmij urząd: ale bądź bez serca i bez litości. Piszę do moich żon, aby były ci ślepo posłuszne; w poczuciu tylu zbrodni padną w proch pod twym spojrzeniem. Spraw, bym ci zawdzięczał szczęście i spokój. Oddaj mi seraj takim, jakim go zostawiłem. Ale zacznij od pokuty; wygub winnych i przypraw o drżenie tych, którzy mieli zamiar pomnożyć ich liczbę. Czegóż nie możesz się spodziewać od swego pana za takie usługi! Od ciebie tylko będzie zależało wzbić się ponad swój stan; ba, ponad wszystkie nagrody, o jakich mogłeś zamarzyć.

Paryż, 4 dnia księżyca Chahban, 1719.

List CLIV. Usbek do swoich żon, w seraju w Ispahan

Oby ten list mógł być jak piorun, który spada wśród błyskawic i gromów! Solim jest naczelnym eunuchem: nie po to, aby was strzec, ale aby karać. Niech cały seraj ukorzy się przed nim. On ma osądzić waszą przeszłość; na przyszłość zaś zegnie was w jarzmo tak ciężkie, iż będziecie żałować swej wolności, jeśli nie żałujecie swej cnoty.

Paryż, 4 dnia księżyca Chahban, 1719.

List CLV. Usbek do Nessira, w Ispahan

Szczęśliwy, który, znając wartość lubego i spokojnego życia, spoczywa sercem na łonie rodziny, i nie zna innej ziemi prócz tej, która dała mu oglądać światło!

Żyję w barbarzyńskiej krainie, oglądając same rzeczy, które mnie mierżą, daleki od wszystkiego, co mi bliskie. Smutek mnie ogarnia; popadam w okropne przygnębienie. Zda mi się, że pogrążam się w nicość; odnajduję się jeno wtedy, kiedy posępna zazdrość rozpali się we mnie i zacznie w duszy płodzić obawę, podejrzenia, nienawiść i żale.

Znasz mnie, Nessirze; zawsze czytałeś w mym sercu jak we własnym. Litość budziłbym w tobie, gdybyś znał mój stan. Czekam po pół roku nowin z seraju; liczę każdą chwilę; niecierpliwość moja przydłuża je jeszcze; i, kiedy moment tak oczekiwany ma nadejść, ogarnia mnie nagle straszliwe wzruszenie. Ręka z drżeniem waha się otworzyć złowrogi list; niepokój, który mnie doprowadzał do rozpaczy, wydaje mi się stanem najszczęśliwszym na ziemi: lękam się, iż wyprowadzi mnie zeń cios sroższy od tysiąckrotnej śmierci.

Ale, bez względu na to, jakie przyczyny kazały mi opuścić ojczyznę, mimo iż życie moje zawdzięczam ucieczce, nie mogę już, Nessirze, pozostać na tym okrutnym wygnaniu. Czyż nie przyjdzie mi tak samo umrzeć z mych udręczeń? Napierałem tysiąc razy na Rikę, abyśmy opuścili tę obcą ziemię; ale on opiera się wszystkim błaganiom, trzyma mnie tutaj tysiącznymi pozorami: zdawałoby się, że zapomniał o ojczyźnie, lub raczej zapomniał o mnie, tak nieczuły jest na me zgryzoty.

O ja nieszczęśliwy! pragnę ujrzeć ojczyznę, może po to, aby się w niej stać jeszcze nieszczęśliwszym! Ha! i po cóż wracać? Aby zanieść głowę mym wrogom. To nie wszystko: przestąpię próg seraju, trzeba mi będzie żądać rachunku za złowrogi czas mej nieobecności; gdy znajdę winnych, cóż się ze mną stanie? Jeśli sama myśl o tym gnębi mnie tutaj, cóż będzie, skoro obecność uczyni ją tym żywszą? Co się stanie kiedy trzeba mi będzie ujrzeć, usłyszeć to, czego nie śmiem sobie wyobrazić bez drżenia? Co wreszcie, jeśli będzie trzeba, aby kary, które obwieszczę, stały się wiekuistym znakiem mej hańby i rozpaczy?

Zamknę się w murach okropniejszych jeszcze dla mnie niż dla kobiet, których strzegą. Wniosę w nie wszystkie moje podejrzenia. Czułość żon nie zbawi mnie od troski; we własnym łożu, w ich ramionach, kosztować będę tylko niepokoju; w chwilach tak mało sposobnych do rozważań zazdrość dostarczy mi do nich przedmiotu. Nędzne wyrzutki rodzaju ludzkiego, podli niewolnicy, których serce na zawsze jest zamknięte uczuciom miłości, przestalibyście jęczeć nad swym losem, gdybyście znali niedole mego!

Paryż, 4 dnia księżyca Chahban, 1719.

List CLVI. Roksana do Usbeka, w Paryżu

Groza, noc i postrach panują w seraju, obległa go straszliwa żałoba: wściekły tygrys sroży się w nim. Wydał na męki dwóch białych eunuchów, którzy w obliczu śmierci jeszcze głosili swą niewinność; sprzedał część niewolnic i zmusił nas, abyśmy pomieniały między sobą pozostałe. Zachi i Zelis doznały, w komnatach swoich, pod zatoną mroków nocy, niegodnego obejścia; świętokradca nie wahał się podnieść na nie swych podłych rąk. Trzyma nas uwięzione, każdą w jej pokoju; mimo tego odosobnienia, musimy nosić bez przerwy zasłonę. Nie wolno nam mówić z sobą; zbrodnią byłoby pisywać do siebie; nie zostawił żadnej swobody prócz swobody wylewania łez.

Zgraja nowych eunuchów wkroczyła do seraju. Oblegają nas noc i dzień: podejrzenia ich, udane lub prawdziwe, mącą bez ustanku nasz sen. Jedno mnie pociesza: to że wszystko nie będzie trwało długo i że te męki skończą się wraz z mym życiem; nie będzie ono długie, okrutny Usbeku; nie zostawię ci czasu na poniechanie prześladowań.

Z seraju w Ispahan, 2 133 dnia księżyca Maharram, 1720.

List CLVII. Zachi do Usbeka, w Paryżu

O nieba! barbarzyńca ośmielił się mnie znieważyć! Zelżył mnie samym rodzajem kary, na którą mnie wydał! Kary, która bardziej niż wszystko inne, obraża wstyd; wtrąca w ostateczne poniżenie i wraca nas niejako dziecięctwu.

Dusza moja, zrazu odrętwiała od sromu, odzyskiwała poczucie samej siebie i zaczynała wzbierać gniewem, kiedy krzyki moje wstrząsnęły sklepieniem komnaty. Ha! ja błagałam łaski u najohydniejszej z istot: żebrałam litości potwora, w miarę jak był coraz nieubłagańszy.

Od tego czasu, bezczelna i służalcza jego dusza zyskała nade mną przemożną władzę. Obecność jego, spojrzenia, słowa, wszystkie moje męczarnie przygniatają mnie. Kiedy jestem sama, mam bodaj tę pociechę, że mogę wylewać łzy, ale kiedy on nasuwa mi się na oczy, wściekłość mnie ogarnia; czuję się bezsilna i wpadam w rozpacz.

Tygrys śmie twierdzić, że ty jesteś sprawcą tego barbarzyństwa. Chciałby mi wydrzeć mą miłość i pokalać me najświętsze uczucia. Kiedy wymawia imię tego, którego kocham, nie umiem już się skarżyć; umiem jedynie umrzeć.

Zniosłam twą nieobecność, zostałam ci wierna w najtajniejszych myślach; noce, dnie, każda chwila, wszystko było dla ciebie. Czułam się dumna mą miłością; twoja miłość nakazywała dla mnie szacunek w seraju. Ale teraz… Nie, nie mogę dłużej znieść upokorzenia, w jakie się stoczyłam. Jeślim niewinna, wracaj, aby mnie kochać; jeślim winna, wracaj, iżbym wyzionęła ducha u twych stóp.

Z seraju w Ispahan, 2 dnia księżyca Maharram, 1720.

List CLVIII. Zelis do Usbeka, w Paryżu

Z odległości tysiąca mil uznałeś mnie winną! Z oddalenia tysiąca mil karzesz mnie!

Jeśli barbarzyński eunuch podnosi na mnie plugawe ręce, działa z twego rozkazu: tyran mnie znieważa, nie ten, który jest narzędziem tyranii.

Możesz, wedle zachcenia, mnożyć okrucieństwa: serce moje spokojne jest od czasu, jak nie może cię już kochać. Dusza twoja poniża się, stajesz się okrutny; bądź pewien, że nie jesteś szczęśliwy. Żegnaj.

Z seraju w Ispahan, 2 dnia księżyca Maharram, 1720.

List CLIX. Solim do Usbeka, w Paryżu

Płaczę nad sobą, dostojny panie, i płaczę nad tobą. Nigdy wierny sługa nie pławił się w tak okropnej rozpaczy. Oto twoje i moje nieszczęścia: z drżeniem jedynie zdołam ci je opisać.

Przysięgam na wszystkich proroków w niebie, że od czasu jak mi powierzyłeś swe żony, czuwałem nad nimi dniem i nocą; przysięgam, że troska moja nie usnęła ani na chwilę. Zacząłem moje posłannictwo od kar, a jeżeli zaprzestałem ich, nie wyszedłem ani na chwilę z mej zwykłej surowości.

Ale co mówię? Po co wychwalać wierność, która nie zdała się na nic. Zapomnij wszystkie minione zasługi: sądź mnie jako zdrajcę, skarż mnie za wszystkie zbrodnie, którym nie umiałem przeszkodzić.

Roksana, pyszna Roksana… o nieba! komuż wierzyć od tej chwili? Podejrzewałeś Zelis, a byłeś o Roksanę zupełnie spokojny; otóż, jej niezłomna cnota była jedynie zuchwałym szalbierstwem; była to zasłona jej przewrotności. Zdybałem ją w ramionach młodego człowieka, który, skoro ujrzał, że go odkryto, rzucił się na mnie i zadał mi dwa pchnięcia sztyletem. Eunuchowie, ściągnięci hałasem, otoczyli go: bronił się długo, poranił kilku; chciał nawet wedrzeć się do sypialni, aby umrzeć, jak mówił, w oczach Roksany. Ale wreszcie uległ przeważającej liczbie i padł martwy u naszych stóp.

Nie wiem, czy będę czekał, wspaniały panie, twych surowych rozkazów. Złożyłeś pomstę w moje ręce; nie powinienem dać się jej ociągać.

Z seraju w Ispahan, 2 134 dnia księżyca Rebiab I, 1720.

List CLX. Solim do Usbeka, w Paryżu

Powziąłem postanowienie; ślad twego nieszczęścia zniknie z powierzchni ziemi; dopełnię kary.

Doznaję już jakby dreszczu tajemnej radości: moja i twoja dusza znajdą ukojenie: zbrodnia odpokutuje winy, a niewinność poblednie od grozy.

O wy, które zdajecie się stworzone jedynie po to, aby żyć nieświadome swoich zmysłów, oburzone nawet własnymi pragnieniami, wy, wiekuiste ofiary wstydu i sromu, czemuż nie mogę wpuścić was tłumnie do tego nieszczęsnego seraju, aby patrzeć, jak stajecie zdumione wszystką krwią, którą w nim rozleję.

Z seraju w Ispahan, 8 dnia księżyca Rebiab I, 1720.

List CLXI. Roksana do Usbeka, w Paryżu

Tak, oszukałam cię; przekupiłam eunuchów; zadrwiłam sobie z twej zazdrości i umiałam uczynić z twego okropnego seraju miejsce upojeń i rozkoszy.

Umrę; trucizna przepoi za chwilę me żyły; i cóż poczęłabym tutaj, skoro jedyny człowiek, który mnie wiązał do życia, przestał istnieć. Umieram, ale mój cień odlatuje dobrze strzeżony: wydałam przed sobą tych świętokradczych katów, którzy rozlali najszacowniejszą krew, jaka istniała na świecie.

Jak mogłeś uważać mnie za tak głupią, abym uwierzyła, że mam być na świecie jedynie narzędziem twoich zachceń; że, gdy ty sam masz wszystko, miałbyś prawo gnębić wszystkie moje żądze? Nie: mogłam żyć w niewoli; ale zawsze byłam wolna. Odmieniłam twe prawa wedle praw natury, i duch mój zawsze czuł się niepodległy. Winieneś mi jeszcze być wdzięczny za poświęcenia, jakie uczyniłam dla ciebie; za to, że zniżyłam się do udawania wierności, że tchórzliwie zamknęłam w sercu to, com powinna była objawić całej ziemi; za to wreszcie, że spotwarzyłam cnotę, cierpiąc, aby nazywano tym mianem mą uległość dla twoich kaprysów. Byłeś zdziwiony, że nie znajdowałeś we mnie uniesień miłości; gdybyś mnie znał dobrze, znalazłbyś cały pożar nienawiści.

Ale długo cieszyłeś się szczęściem, mniemając, że serce takie jak moje jest ci poddane. Byliśmy oboje szczęśliwi: tyś myślał, że ja jestem ofiarą oszustwa, tymczasem ja oszukiwałam ciebie.

Ta mowa wyda ci się zapewne czymś nowym. Byłożby możliwe, abym, przygniótłszy cię boleścią, wymusiła z ciebie jeszcze podziw dla mej odwagi? Ale już koniec, trucizna mnie pożera, siły mnie opuszczają, pióro wypada z ręki, czuję, że słabnie nawet moja nienawiść… umieram.

Z seraju w Ispahan, 8 dnia księżyca Rebiab I, 1720.

132.List CXLVI – w tym krwawym liście, powagą swą i oburzeniem odbijającym od lekkiego na ogół tonu dzieła, napiętnowane jest zepsucie, w jakie wtrącił Francję osławiony ekslokaj, minister Dubois, w związku z tylekroć wspominanym Johnem Lawem. [przypis tłumacza]
133.2 dnia księżyca Maharram, 1720 – w wersji fr.: 4 dnia. [przypis edytorski]
134.2 dnia księżyca Rebiab I, 1720 – w wersji fr.: 8 dnia. [przypis edytorski]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
19 haziran 2020
Hacim:
300 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi:
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin PDF
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin PDF
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin PDF
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre