Kitabı oku: «Listy perskie», sayfa 6

Yazı tipi:

List XXXVI. Usbek do Rhediego, w Wenecji

Kawa jest w Paryżu bardzo rozpowszechniona: istnieje wielka ilość zakładów, w których ją rozdają. W niektórych wymienia się nowiny; w innych, grywa się w szachy. Jest jedno miejsce, gdzie przyrządzają kawę32 tak, że rodzi ona dowcip w tym, kto się jej napije; a przynajmniej, ze wszystkich którzy opuszczają tę kawiarnię, nie masz ani jednego, który by nie sądził, że go ma cztery razy więcej, niż go miał, wchodząc.

Ale co mnie razi w tych pięknoduchach, to że nie starają się być użyteczni ojczyźnie i karmią swe talenty błahostkami. I tak, kiedym przybył do Paryża, zaprzątali się kwestią najbłahszą w świecie: chodziło o reputację starego greckiego poety33, którego ojczyzna, jak również czas i miejsce zgonu, od dwóch tysięcy lat są nieznane. Oba stronnictwa przyznawały, że jest to poeta wyśmienity: spór toczył się jedynie o porcję uznania, jaka mu się należy. Każdy chciał stanowić o tym; ale, między tymi kramarzami chwały, jedni ważyli lepszą wagą niż drudzy; stąd sprzeczka. Spór był nie na żarty; z obu stron wymieniano, z całą serdecznością, obelgi tak grube, ciskano sobie tak dotkliwe żarciki, iż nie mniej trzeba mi było podziwiać sposób niż temat dysputy. Gdyby ktoś, powiadałem sobie, odważył się w obliczu tych obrońców greckiego poety zaczepić dobre imię uczciwego obywatela, nie spotkałby się z taką odprawą! Sądzę, że ten zapał, tak czuły na reputację zmarłych, bardzo byłby opieszały w obronie czci żywych! Bądź co bądź, dodawałem w duchu, niech mnie Bóg broni, abym miał kiedy ściągnąć na siebie nieprzyjaźń cenzorów tego poety, skoro dwa tysiące lat grobu nie zdołały go ubezpieczyć od tak zapamiętałej nienawiści! Obecnie, machają cepami w powietrzu; ale co by było, gdyby wściekłość ich natknęła się na żywego wroga?

Ci, o których mówię, kłócą się językiem pospolitym; trzeba ich odróżnić od innych szermierzy, posługujących się językiem barbarzyńskim, który zdaje się jeszcze pomnażać wściekłość i zajadłość walczących. Są dzielnice, w których widzi się czarną i gęstą ciżbę ludzi tego rodzaju: karmią się dystynkcjami; żyją mętnym rozumowaniem i fałszywymi wnioskami z dowolnych przesłanek. To rzemiosło, w którym na pozór winno by się zdechnąć z głodu, jest, przeciwnie, wcale intratne. Widziano, jak naród cały, wypędzony ze swego kraju, przebył morza, aby się osiedlić we Francji, uwożąc z sobą, dla zaspokojenia potrzeb, jedynie groźny talent do dysputy. Bądź zdrów.

Paryż, ostatniego dnia księżyca Zilhage, 1713.

List XXXVII. Usbek do Ibbena, w Smyrnie

Król francuski jest stary34. Nie mamy, w naszych dziejach, przykładu monarchy, który by panował tak długo. Powiadają, że posiada w wysokim stopniu dar nakazywania posłuchu: włada z jednakim talentem swą rodziną, dworem, państwem. Często zwykł mawiać, iż ze wszystkich rządów świata rząd padyszacha Turcji lub naszego dostojnego sułtana podobałby mu się najlepiej: tak wysoko sobie ceni politycznego ducha Wschodu!

Zastanawiałem się nad jego charakterem i znalazłem sprzeczności, których niepodobna mi rozwiązać. Tak, na przykład, trzyma osiemnastoletniego ministra i osiemdziesięcioletnią kochankę35. Kocha religię, a nie znosi tych, którzy twierdzą, że trzeba ją ściśle wykonywać. Mimo że unika zgiełku i udziela się skąpo, od rana do wieczora daje mówić o sobie. Lubi trofea i zwycięstwa; ale w równym stopniu lęka się widzieć zdatnego wodza na czele swych wojsk, w jakim powinien by się go obawiać na czele armii nieprzyjacielskiej. Nie zdarzyło się, sądzę, aby kto w świecie posiadł równą mnogość bogactw, większą, niżby którykolwiek monarcha mógł zamarzyć, a zarazem cierpiał nędzę36, jakiej prywatny człowiek nie zdołałby udźwignąć.

Lubi nagradzać tych, którzy mu służą; ale równie hojnie płaci gorliwość, a raczej próżniactwo dworaków, co trudy wojenne rycerzy i wodzów. Człowiekowi, który go rozbiera wieczór lub który mu podaje serwetę, gdy siada do stołu, daje często pierwszeństwo nad tym, który zdobywa miasta i wygrywa bitwy. Nie sądzi, aby najwyższa potęga musiała się krępować w rozdzielaniu łask; nie badając, czy ten, którego obsypuje dobrodziejstwy, jest ich godny, mniema, iż sam wybór monarszy uczyni go takim: jakoż, zdarzyło się, iż dał małą pensyjkę człowiekowi, który uciekł dwie mile, a tłustą prowincję innemu, który uciekł cztery.

Lubi wspaniałość, zwłaszcza w budowaniu: w ogrodach jego więcej jest posągów niż mieszkańców w dużym mieście. Straż jego jest równie silna jak straż monarchy, przed którym padają w proch wszystkie trony; wojska równie liczne, zasoby równie wielkie, skarby równie niewyczerpane.

Paryż, 7 dnia księżyca Maharram, 1713.

List XXXVIII. Rika do Ibbena, w Smyrnie

Od dawna biedzą się ludzie nad jednym: mianowicie, czy korzystniej jest kobietom odjąć czy zostawić wolność. Widzę wiele racji za i przeciw. Jeśli Europejczycy mówią, że nieszlachetnie jest unieszczęśliwiać istotę, którą się kocha, Azjaci odpowiadają, że nikczemnością jest zrzekać się władzy, jaką natura dała nam nad kobietami. Jeśli im kto powie, iż mnogość kobiet pod kluczem sprawia wiele kłopotu, odpowiadają, iż dziesięć kobiet posłusznych mniej sprawia kłopotu, niż jedna nieposłuszna. Jeśli Azjaci pod niosą znowuż zarzut, że Europejczycy nie mogą być szczęśliwi z żonami, które im nie są wierne, tamci odpowiadają, że ta zachwalana wierność nie chroni od przesytu, idącego w ślad zaspokojonej namiętności; że u nas kobiety zbyt są naszą własnością; że tak spokojne posiadanie nie zostawia śladu pragnienia lub obawy; że nieco zalotności jest solą, która drażni i zapobiega zepsuciu. Nawet ktoś roztropniejszy ode mnie byłby w kłopocie z rozstrzygnięciem tej kwestii: jeśli bowiem Azjaci dobrze czynią, szukając uśmierzenia swych niepokojów, Europejczycy również czynią dobrze, iż niepokojom tym zgoła nie dają przystępu.

Ostatecznie, powiadają, gdybyśmy nawet byli nieszczęśliwi jako mężowie, zawsze zdołamy to sobie powetować w charakterze kochanków. Mężczyzna mógłby ze słusznością skarżyć się na niewierność żony wówczas, gdyby były tylko trzy osoby na świecie; zawsze dojdą do ładu, jeśli ich będzie cztery.

Inna znów kwestia: czy naturalne prawo poddaje kobiety pod władzę mężczyzn. „Nie, powiadał mi filozof, będący przyjacielem kobiet: natura nigdy nie ustanowiła takiego prawa. Władza nasza nad kobietami jest prawdziwą tyranią; dały nam ją zagarnąć, bo są od nas łagodniejsze, tym samym bardziej ludzkie i rozsądne. Te przymioty, które powinny niewątpliwie zapewniać im wyższość, gdybyśmy mieli rozum, stały się – ponieważ go nie mamy – przyczyną ich upośledzenia.”

Owóż, o ile faktem jest, że my władamy nad kobietami jedynie tyranią, o tyle znów jest prawdą, że one posiadają nad nami bardziej naturalną władzę; władzę piękności, której się nic nie oprze. Nasza władza ma moc nie we wszystkich krajach; ale potęga piękności jest powszechna. Czemu tedy my mielibyśmy zażywać przywileju? Żeśmy silniejsi? Ależ to szczera niesprawiedliwość! Używamy wszelkich środków, aby kobiety złamać i poniżyć. Siły byłyby równe, gdyby równe było wychowanie. Spróbujmy się z nimi w talentach, których wychowanie nie osłabiło, a zobaczymy czyśmy tak mocni.

Trzeba powiedzieć otwarcie, mimo że to drażni nasze narowy, że u ludów najcywilizowańszych kobiety miały zawsze przewagę nad mężami; przewaga ta była umocniona prawem u Egipcjan na cześć Izis, u Babilończyków na cześć Semiramidy. Powiadano o Rzymianach, iż rozkazywali narodom, ale słuchali żon. Nie mówię już o Sauromatach, którzy byli w zupełnej niewoli u tej płci; byli to zbyt wielcy barbarzyńcy, aby się powoływać na ich przykład.

Widzisz, drogi Ibbenie, że przejąłem się smakiem tego kraju, gdzie lubią bronić osobliwych poglądów i wszystko sprowadzać do paradoksu. Prorok rozstrzygnął tę kwestię i określił prawa obu płci. Żony, powiada, winny czcić mężów; mężowie winni czcić je wzajem; ale są o jeden stopień wyżej.

Paryż, 26 dnia księżyca Gemmadi, 1713.

List XXXIX. Hagi37 Ibbi do Żyda Ben Jozuego, świeżo nawróconego mahometanina, w Smyrnie

Mniemam, Ben Jozue, iż urodzenie nadzwyczajnych ludzi poprzedzają zawsze uderzające znaki; jak gdyby natura przechodziła jakieś wstrząśnienie i jak gdyby moc niebieska wydawała ich na świat jedynie z wysiłkiem.

Nic tak cudownego, jak urodzenie Mahometa! Bóg, który mocą swej Opatrzności postanowił od początku czasów zesłać ludziom tego wielkiego proroka, aby spętać szatana, stworzył na dwa tysiące lat przed Adamem światło, które przechodząc z wybranego na wybranego, z przodka na przodka mahometowego, przyszło wreszcie do niego, jako prawomocne świadectwo, że jest potomkiem patriarchów.

Również z przyczyny tego proroka nie chciał Bóg ścierpieć, aby wolno było począć dziecko, nim kobieta nie będzie oczyszczona, mężczyzna zaś obrzezany.

On przyszedł na świat już obrzezany, i radość, już od urodzenia, objawiła się na jego twarzy: ziemia zadrżała trzy razy, jak gdyby sama wstrząśnięta kurczami porodu; wszystkie bożki padły na twarz; trony królów runęły w proch. Lucyfer zapadł się w otchłań morza; dopiero po czterdziestu dniach pływania w odmęcie wydostał się z czeluść wód i uciekł na górę Kabes, skąd straszliwym głosem przyzywał aniołów.

Tej nocy Bóg postawił zaporę między mężem a niewiastą, której nikomu nie lża38 było przekroczyć. Sztuka czarnoksiężników i nekromantów straciła swą moc. Usłyszano z nieba te słowa: „Zesłałem światu mego wiernego przyjaciela”.

Wedle świadectwa Isbena Abena, historyka arabskiego, całe generacje ptaków, chmur, wiatrów i wszystkie chóry aniołów zebrały się, aby wychować to dziecko i spierały się o pierwszeństwo. Ptaki powiadały swoim szczebiotem, że im przystało je wychować, łatwiej bowiem mogą zgromadzić owoce z rozmaitych miejsc. Wiatry szemrały i mówiły: nie, raczej my; możemy mu nieść ze wszystkich okolic najbardziej lube zapachy. – Nie, nie, powiadały chmury, nie; naszym staraniom należy je powierzyć, my możemy w każdej chwili orzeźwić je świeżością wód. Na to anioły krzyknęły oburzone: „Cóż tedy dla nas?” Ale rozległ się głos z nieba, który zakończył te swary: „Nie będzie odjęty rękom śmiertelnych i błogosławione będą piersi które go wykarmią, i ręce, które go dotykać będą, i dom, który zamieszka, i łóżko, na którym spocznie!”

Po tylu tak oczywistych świadectwach, drogi Jozue, trzeba mieć chyba serce ze stali, aby nie uwierzyć w święty zakon. Co mogłoby więcej uczynić niebo, aby dać powagę jego boskiemu posłannictwu? Chyba zwalić całą naturę i wygubić tych samych ludzi, których pragnęło przekonać?

Paryż, 20 dnia księżyca Rhegeb, 1713.

List XL. Usbek do Ibbena, w Smyrnie

Z chwilą gdy umrze tu jakaś wielka osobistość, wszyscy gromadzą się w meczecie i wygłaszają mowy pogrzebowe: są to oracje na chwałę zmarłego, wedle których niezmiernie byłoby trudno zdać sobie sprawę z istotnych jego zasług.

Chciałbym wytępić te uroczyste żałoby. Trzeba płakać nad ludźmi przy urodzeniu, nie przy śmierci. Na co te ceremonie i pompa, którą w ostatnich chwilach nęka się umierającego; na co łzy rodziny i boleść przyjaciół, jeśli nie na to, aby pomnożyć w nim uczucie klęski, która mu grozi?

Jesteśmy tak ślepi, że nie wiemy, kiedy się martwić, a kiedy cieszyć: oddajemy się prawie zawsze fałszywym radościom i smutkom.

Kiedy widzę Mogoła, jak, corocznie, każe się sadzać z głupią miną na wagę i ważyć się jak tuczny wół; kiedy widzę, jak ludy weselą się z tego, iż monarcha ich stał się bardziej zatyły, to znaczy mniej zdatny nimi rządzić, litość zbiera mnie, Ibbenie, nad ludzkim szaleństwem.

Paryż, 20 dnia księżyca Rhegeb, 1713.

List XLI. Naczelnik czarnych eunuchów do Usbeka

Izmael, jeden z twych czarnych eunuchów, umarł, dostojny panie; trzeba mi szukać dlań następcy. Ponieważ o eunuchów jest obecnie niezmiernie trudno, myślałem użyć na ten cel czarnego niewolnika, którego posiadasz na wsi, ale nie mogłem go dotąd skłonić, aby się dał uświęcić do tego użytku. Rozumiejąc iż, ostatecznie, będzie to z jego korzyścią, byłem już gotów użyć trochę przymusu. W porozumieniu z intendentem ogrodów, kazałem, aby nie pytając o zezwolenie, doprowadzono go do stanu pozwalającego mu oddawać usługi najmilsze twemu sercu, i żyć, jak ja, w straszliwym miejscu, na które nie śmie nawet spoglądać. Ale zaczął ryczeć tak, jakby go mieli obdzierać ze skóry, w końcu wyrwał się nam z rąk i umknął przed nożem. Dowiaduję się, że chce pisać do ciebie o łaskę; opowie ci, iż powziąłem ten zamiar jedynie przez zemstę za jego złośliwe przycinki. Ale przygięgam ci, panie, na sto tysięcy proroków39, działałem wyłącznie dla twej służby, jedynej rzeczy, która mi jest droga i poza którą nic dla mnie nie istnieje. Rozciągam się u twych stóp.

Z seraju Fatmy, 7 dnia księżyca Maharram, 1713.

List XLII. Faran do Usbeka, swego najdostojniejszego pana

Gdybyś był tutaj, wspaniały panie, stanąłbym przed twymi oczyma cały okryty białym papierem; a jeszcze nie byłoby go dosyć na spisanie krzywd, jakimi naczelnik czarnych eunuchów, najniegodziwszy z ludzi, nęka mnie od twego wyjazdu.

Pod pozorem jakichś żarcików, w których rzekomo naigrawałem się z jego żałosnego stanu, przysiągł głowie mojej nienasyconą pomstę. Podburzył przeciw mnie okrutnego intendenta ogrodów, który, od twego wyjazdu, nęka mnie pracą przechodzącą siły. Sto razy myślałem, iż przyjdzie mi to przypłacić życiem, nie ustawałem wszelako ani na chwilę w gorliwych służbach dla ciebie. Ileż razy jęczałem w duchu: „Mam pana, będącego wcieleniem dobroci, a jestem oto najnieszczęśliwszym niewolnikiem na ziemi!”

Wyznaję ci, wspaniały panie, nie spodziewałem się, aby się mogły zwalić na mnie jeszcze większe nieszczęścia; ale zdrajca eunuch zapragnął posunąć niegodziwość do ostatnich granic. Oto, przed kilku dniami, sam, mocą własnej powagi, przeznaczył mnie do straży twych świętych małżonek, to znaczy skazał na operację, która byłaby dla mnie tysiąc razy okrutniejsza niż śmierć. Ci, którzy przy urodzeniu mieli nieszczęście doznać od bezlitosnych rodziców tej krzywdy, pocieszają się może tym, że nigdy nie zaznali innego stanu: ale, gdyby mnie chciano wyzuć z godności męskiej i pozbawić jej znamion, umarłbym z boleści, o ile bym nie umarł z samego tego barbarzyństwa.

Ściskam twoje stopy, wspaniały panie, z uczuciem najgłębszej pokory. Spraw, abym uczuł skutki twej tak wielbionej cnoty, i aby nie było powiedziane, iż z twego rozkazu przybył jeden nieszczęśliwy na ziemi.

Z ogrodów Fatmy, 7 dnia księżyca Maharram, 1713.

List XLIII. Usbek do Farana, w ogrodach Fatmy

Napełń weselem serce i odczytaj te święte głoski: każ je ucałować wielkiemu eunuchowi i intendentowi ogrodów. Zabraniam, w jakiej bądź mierze, targnąć się na ciebie: powiedz, niech kupią eunucha, którego brakuje. Spełniaj swoje obowiązki, jak gdybyś ciągle był na mych oczach; i wiedz, że im większa moja dobroć, tym srożej będziesz ukarany, jeśli jej nadużyjesz.

Paryż, 25 dnia księżyca Rhegeb, 1713.

List XLIV. Usbek do Rhediego, w Wenecji

Istnieją we Francji trzy stany: duchowny, szlachecki i sędziowski. Każdy żywi głęboką wzgardę dla dwóch innych: niejednego na przykład, którego by się powinno lekceważyć jako głupca, lekceważy się tylko dlatego, że jest sędzią.

Nie masz wręcz tak podłych rękodzielników, aby się nie spierali o pierwszeństwo swego rzemiosła; każdy wynosi się nad drugiego, odpowiednio do pojęć, jakie wytworzył sobie o własnej wyższości.

Wszyscy ludzie są, mniej lub więcej, podobni do owej kobiety z erywańskiej prowincji, która doznawszy łaski od któregoś z monarchów, życzyła mu po tysiąckroć w swoich błogosławieństwach, aby go niebo uczyniło namiestnikiem Erywanu.

Czytałem w jakimś sprawozdaniu, iż gdy okręt francuski wylądował na wybrzeżu Gwinei, kilku ludzi udało się na ląd celem zakupienia baranów. Zaprowadzono ich przed króla, który pod drzewem wymierzał sprawiedliwość poddanym. Siedział na tronie, to znaczy na zwykłym pniu, równie dumny, co gdyby zasiadał na stolcu Wielkiego Mogoła: miał gwardię z kilku ludzi z drewnianymi włóczniami; parasol w kształcie baldakinu osłaniał go od słońca; wszystkie ozdoby jego, jak i królowej, składały się z własnej czarnej skóry i kilku pierścionków. Ów monarcha, którego próżność przewyższała jeszcze jego nędzę, spytał cudzoziemców, czy dużo mówi się o nim we Francji. Mniemał, że sława jego imienia musi sięgać od jednego bieguna po drugi; na wspak zdobywcy, o którym mówiono, iż nakazał milczenie całej ziemi, on mniemał, iż mocen jest całą ziemię zmusić, by gadała o nim.

Kiedy chan tatarski skończy obiad, herold obwołuje, iż wszyscy władcy świata mogą zacząć jeść, jeśli mają ochotę: ten barbarzyńca, który żywi się tylko mlekiem, który nie ma nawet domu, a żyje tylko rozbojem, patrzy na wszystkich królów świata jak na swoich niewolników i lży ich regularnie dwa razy dziennie.

Paryż, 28 dnia księżyca Rhegeb, 1713.

List XLV. Rika do Usbeka, w ***

Wczoraj rano, leżąc jeszcze w łóżku, usłyszałem gwałtowne dobijanie się. W ślad za nim, otworzył, albo raczej wyważył drzwi jakiś człowiek, którego znałem cokolwiek, a który zdawał mi się zupełnie nieprzytomny.

Strój jego był więcej niż prosty; krzywo nasadzona peruka nie była nawet uczesana; nie miał czasu dać sobie zaszyć czarnego kubraka; słowem, zbył się tego dnia chwalebnej przezorności, z jaką miał zwyczaj oganiać braki kostiumu.

„Wstawaj, rzekł, potrzebuję cię na cały dzień, mam tysiąc sprawunków i rad będę mieć cię z sobą. Najpierw, pójdziemy do rejenta, któremu poruczono sprzedaż majątku wartości pięciuset tysięcy funtów; chodzi o to aby zachował dla mnie pierwszeństwo. Spiesząc tu, zatrzymałem się na chwilę w Saint-Germain, gdzie nająłem pałacyk za dwa tysiące talarów rocznie, i pragnę dziś jeszcze podpisać kontrakt.”

Ledwie się ogarnąłem naprędce, gość pociągnął mnie na ulicę. „Zacznijmy, rzekł, od karocy i innych drobiazgów”. W istocie, w niespełna godzinę kupiliśmy nie tylko karocę, ale jeszcze za sto tysięcy rozmaitego towaru. Kupno szło prędko; towarzysz mój nie targował się i nie liczył z pieniędzmi. Patrzyłem w zdumieniu; człowiek ów przedstawiał tak osobliwą mieszaninę bogactwa i nędzy, że nie wiedziałem, co mam myśleć. W końcu przerwałem milczenie i odciągając go na stronę, rzekłem: „Panie drogi, ale kto to zapłaci? – Ja, odparł; chodź do mego pokoju, a pokażę ci skarby i bogactwa budzące zazdrość największych monarchów: ale ty nie masz mi co ich zazdrościć, będziesz je zawsze dzielił ze mną”. Idę, drapiemy się na piąte piętro; stamtąd, po drabince, na szóste, które tworzył pokoik otwarty na cztery wiatry. Jedynym umeblowaniem był tuzin glinianych misek z rozmaitymi płynami. „Wstałem dziś bardzo rano, rzekł mój przewodnik, i zacząłem od tego, co czynię od lat dwudziesta pięciu: poszedłem spojrzeć na swoje dzieło. Ujrzałem, iż nadszedł wielki dzień, który mnie uczyni najbogatszym człowiekiem na ziemi. Widzisz ten purpurowy płyn? Posiada wszystkie właściwości, wymagane przez filozofów dla przemiany metali. Dobyłem zeń te oto ziarnka: z barwy, jest to najszczersze złoto, mimo że jeszcze pozostawia nieco do życzenia co do ciężaru. Ten sekret, który znalazł Mikołaj Flamel40, a którego Rajmund Lulle41 i milion innych szukało na próżno, dostał się w moje ręce. Niechaj niebo pozwoli, abym skarby, jakich mi dziś użycza, obrócił na jego chwałę!

Opuściwszy pokój, zeszedłem, lub raczej zbiegłem po schodach w gniewie i zostawiłem bogacza w jego szpitalu. Bywaj zdrów, drogi Usbeku. Będę u ciebie jutro i, jeśli zechcesz, wrócimy razem do Paryża.

Paryż, ostatniego dnia księżyca Rhegeb, 1713.

List XLVI. Usbek do Rhediego, w Wenecji

Spotykam tu ludzi, którzy dysputują bez przerwy o religii; ale zdawałoby się, iż równocześnie współzawodniczą z sobą, kto bardziej zdoła deptać jej przepisy.

Nie tylko nie stają się przez to lepszymi chrześcijanami, ale nawet nie lepszymi obywatelami, i to mnie razi; jaką bądź wiarę się wyznaje, przestrzeganie praw, miłość ludzi, posłuszeństwo rodzicom są zawsze najważniejszymi aktami religii.

W istocie, czyż pierwszą troską religijnego człowieka nie powinna być chęć podobania się swemu bóstwu? A najpewniejszym środkiem, aby to osiągnąć, jest z pewnością przestrzeganie praw społecznych i obowiązków względem bliźnich. W jakiej bądź religii, z chwilą gdy się już przyjmuje jakąś, musi się również przyjąć, że Bóg kocha ludzi, skoro ustanowił religię dla ich szczęścia; jeśli Bóg kocha ludzi, człowiek może być pewny, iż przypodoba mu się, kochając ich również: to znaczy, pełniąc obowiązki miłosierdzia i ludzkości i nie gwałcąc praw tego kraju.

Ta droga to o wiele pewniejszy sposób podobania się Bogu, niż takie lub inne ceremonie: obrzędy same przez się nie mieszczą w sobie znamion dobroci; są dobre jedynie względnie i w przypuszczeniu, że Bóg je nakazał. Ale to jest materia do szerokiej dyskusji: można się łatwo pomylić, skoro trzeba wybrać obrządek jednej religii z istniejących dwóch tysięcy.

Pewien człowiek zanosił co dzień takie modły; „Panie, nie umiem zgoła rozeznać się w dysputach, jakie ludzie toczą o ciebie. Chciałbym ci służyć wedle twej woli, ale czyjej bądź rady zasięgnę, każdy żąda, abym ci służył wedle jego własnej. Kiedy chcę się modlić, nie wiem, w jakim języku przemawiać. Nie wiem również, jaką postawę przybrać: jeden powiada, iż powinienem mówić do ciebie stojący; drugi każe mi usiąść; inny żąda, aby ciało wspierało się na kolanach. To jeszcze nie wszystko: są tacy, którzy utrzymują, iż powinienem co rano obmywać się zimną wodą; inni twierdzą, iż będę przedmiotem twego wstrętu, jeśli nie dam sobie obrzezać kawałeczka skóry. Raz zdarzyło mi się w karawanseraju spożywać mięso z królika: trzej ludzie, którzy byli przy tym, przyprawili mnie o drżenie: utrzymywali wszyscy, iż obraziłem ciebie ciężko: jeden, bo zwierzę to jest nieczyste; drugi, bo zginęło uduszone; trzeci wreszcie, bo nie jest rybą. Braman pewien, który przechodził i którego wziąłem na sędziego, rzekł: wszyscy są w błędzie; bo przypuszczam, że nie sam, własnymi rękami, zabiłeś to zwierzę? – Owszem, odparłem. – Och, w takim razie, spełniłeś czyn ohydny, którego Bóg nie przebaczy ci nigdy, rzekł surowo: skąd możesz wiedzieć, czy dusza twego ojca nie obrała sobie mieszkania w tym bydlęciu? Wszystkie te rzeczy, panie, wprawiają mnie w bezgraniczny zamęt: niepodobna mi ruszyć głową, abym nie bał się obrazić ciebie; chciałbym ci się wszelako podobać i obrócić na to życie, które mi dałeś. Nie wiem, czy się mylę; ale sądzę, że aby to osiągnąć, najlepszym sposobem jest żyć jako dobry obywatel w społeczeństwie, w którym mnie pomieściłeś, i jako dobry ojciec w rodzinie, którąś mnie obdarzył.”

Paryż, 8 dnia księżyca Chahban, 1713.

32.jedno miejsce, gdzie przyrządzają kawę – współczesna kawiarnia „literacka” Prokopa. [przypis tłumacza]
33.chodziło o reputację starego greckiego poety, którego ojczyzna, jak również czas i miejsce zgonu, od dwóch tysięcy lat są nieznane – chodzi o Homera; w owym czasie toczył się w świecie literackim zajadły spór o wyższość starożytnych a współczesnych. [przypis tłumacza]
34.Król francuski jest stary – w r. 1713 Ludwik XIV liczył 75-ty rok życia a 70-ty panowania. [przypis tłumacza]
35.trzyma osiemnastoletniego ministra i osiemdziesięcioletnią kochankę – [ten minister to] Barbezieux, syn słynnego ministra wojny, Louvois. Pani de Maintenon, z którą Ludwik XV zawarł nawet tajemne małżeństwo, liczyła wówczas 77 lat. [przypis tłumacza]
36.Nie zdarzyło się, sądzę, aby kto w świecie posiadł równą mnogość bogactw, większą, niżby którykolwiek monarcha mógł zamarzyć, a zarazem cierpiał nędzę – po śmierci Ludwika XIV musiano sprzedać jego srebra, aby umorzyć najpilniejsze długi. [przypis tłumacza]
37.Hagi – tytuł Hagi przysługiwał wiernym, którzy odbyli pielgrzymkę do Mekki. [przypis tłumacza]
38.nie lża (daw.) – nie wolno. [przypis edytorski]
39.sto tysięcy proroków – Persowie obliczali cyfrę proroków na 125. 000. [przypis tłumacza]
40.Mikołaj Flamel – alchemik paryski żyjący w drugiej polowie XIV w., który rzekomo znalazł sekret przetwarzania rtęci na złoto. [przypis tłumacza]
41.Rajmund Lulle – również głośny mistrz sztuk tajemnych w XIV w. [przypis tłumacza]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
19 haziran 2020
Hacim:
300 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi:
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin PDF
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin PDF
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin PDF
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre
Metin
Ortalama puan 0, 0 oylamaya göre