Kitabı oku: «Moralność pani Dulskiej», sayfa 5
SCENA X
Mela – Hanka – Juliasiewiczowa
JULIASIEWICZOWA
Jest tu kto? W kuchni drzwi otwarte…
spostrzega Melę i Hankę
Cóż wy tu robicie po ciemku?
Hanka ucieka.
Co Mela ma za konszachty ze sługą?
MELA
podniecona
To nie żadne konszachty, tylko to całkiem co innego. Hanka jest bardzo nieszczęśliwa, a ja ją pocieszam.
JULIASIEWICZOWA
Najlepiej zapal lampę.
Mela zapala lampę.
I dlaczegóż to Hanka taka nieszczęśliwa?
MELA
Och! to straszna historia.
JULIASIEWICZOWA
Niech mi ją Mela powie.
MELA
Nie mogę, ciociu… nie mogę… ale to jest okropne… to może się strasznie skończyć.
JULIASIEWICZOWA
Najlepiej mi powiedzieć – może ja znajdę jaką radę.
MELA
To prawda. Ciocia taka mądra, to najlepiej potrafi z mamcią sobie poradzić.
Siadają przy stole pod lampą.
JULIASIEWICZOWA
A cóż tu mama będzie mieć do czynienia?
MELA
Jak to? ona głównie.
po chwili
Ja cioci powiem – wszystko jak na spowiedzi – ale ciociu, jak ciocia mnie zdradzi, że to ja… to… już nie wiem co. Ciociu, ciociu!… tu stało się nieszczęście. Zbyszko zakochał się w Hance.
JULIASIEWICZOWA
parska śmiechem
Tylko tyle?
MELA
Ciociu! niech się ciocia nie śmieje. To Bóg wie co z tego może być, bo mama nie pozwoli na to małżeństwo. Zobaczy ciocia.
JULIASIEWICZOWA
Najprzód – skąd to wiesz?
MELA
Ja… podpatrzyłam. Niechcący! Jak Bozię kocham. Ja zaraz potem oczy zamknęłam.
JULIASIEWICZOWA
Lepiej było przedtem. Cóżeś widziała?
MELA
Ciociu! oni się muszą pobrać… Oni się już całują!
JULIASIEWICZOWA
śmieje się
No, skoro się już całują…
MELA
Tak, tak. Ja odkąd to zobaczyłam, to sypiać nie mogę już zupełnie. Co sobie przypomnę, to mną coś tak dziwnie zatarga. I płakać mi się chce, i smutno, i miło… Ale to ja. A mama to z pewnością Zbyszka przeklnie.
JULIASIEWICZOWA
Nie bój się, cielątko. Mama Zbyszka za to nie przeklnie.
MELA
Żeby to jeszcze tylko – ale jest jeszcze dużo, dużo komplikacji. Jest jeszcze finanz wach tam na wsi i potem to już nie wiem… jest jeszcze cudze dziecko.
JULIASIEWICZOWA
Cudze dziecko?
MELA
No tak. Hanka mówiła.
JULIASIEWICZOWA
zainteresowana
No… no… jak mówiła?
MELA
Ja jej mówię – pójdziesz za mąż – niby za Zbyszka ja ciągle myślałam. A ona nie płacze, ale ryczy, i woła – a! kto mnie teraz z cudzym dzieckiem weźmie!
JULIASIEWICZOWA
Tak powiedziała?
MELA
Ciociu, ja nigdy nie kłamię. Tylko… ja tego wszystkiego ani weź pokombinować nie mogę. A ciocia co rozumie?
JULIASIEWICZOWA
Rozumiem! Rozumiem!
MELA
opierając się o stół
Niech mi ciocia wytłumaczy. Moja najdroższa…
JULIASIEWICZOWA
Nie, panienko. Ja ci tego nie wytłumaczę. Tylko niech Mela pamięta. Trzymać języczek za zębami. Ani słowa o tym do nikogo! Ani słowa. I dalej nie podpatrywać… Jakby się co znów zobaczyło – oczy zamknąć.
MELA
A ciocia się tym zajmie.
JULIASIEWICZOWA
Może…
MELA
Moja ciociu święta. Oni się jeszcze wykradną albo zabiją. Tak było w Kijowie… Cicho… Zbyszko!
SCENA XI
Też same – Zbyszko
Ubrany jak do wyjścia.
JULIASIEWICZOWA
Jak się masz. Wychodzisz?
ZBYSZKO
Tak.
JULIASIEWICZOWA
Znów się puszczasz?
ZBYSZKO
Znów.
JULIASIEWICZOWA
Siedziałeś przecież częściej już w domu.
ZBYSZKO
Widocznie mam już dosyć.
JULIASIEWICZOWA
Szkoda – lepiej wyglądasz. Utyłeś trochę.
MELA
Zbyszko – zaraz wrócą wszyscy – będzie herbata.
ZBYSZKO
Nie czekajcie na mnie.
MELA
Mama będzie znów zła.
ZBYSZKO
Dajcie mi spokój!
JULIASIEWICZOWA
Mógłbyś być grzeczniejszy.
ZBYSZKO
Po co?
JULIASIEWICZOWA
Choćby ze mną… tak się zachowujesz…
ZBYSZKO
Moja droga – raz chcesz, aby ci uchybiać i aż prosisz się o to, to znów aby cię szanować. Wybierz już raz – matrona czy kokota.
JULIASIEWICZOWA
wściekła
Najlepiej zrobię, jeśli z takim brutalem mówić nie będę.
ZBYSZKO
Najlepiej. A przestań się malować, bo wyglądasz jak kamienica odnowiona na przyjazd cesarza. Bądź zdrowa…
JULIASIEWICZOWA
Tak!… ej, żebyś nie pożałował twojej brutalności.
ZBYSZKO
Ja nigdy niczego nie żałuję!
wychodzi
MELA
On znów taki zły, jak dawniej. I z Hanką się tak kłócili! tak kłócili! O! mamcia idzie przez kuchnię.
SCENA XII
Dulska – Hesia – Juliasiewiczowa – Mela – później Dulski
DULSKA
do Juliasiewiczowej
Jak się masz… Cała jestem wzburzona.
JULIASIEWICZOWA
O cóż chodzi.
DULSKA
W tramwaju. Znów awantura. Jak Hesia siedzi, to przecież wygląda na dziecko, co nie ma metra wysokości. Mówię jej – skurcz się…
HESIA
E! proszę mamy…
DULSKA
Ona na złość się wyciąga i zaraz potem z konduktorem secesja22 – wszyscy się patrzą…
JULIASIEWICZOWA
Ach! bo o ten cent, czy dwa.
DULSKA
Kto nie szanuje grosza, ten nie wart… Hanka, nakrywaj! My tu pijemy herbatę teraz, bo piec w jadalni coraz gorszy.
JULIASIEWICZOWA
Czemu go ciocia nie poprawi?
DULSKA
Albom ja głupia? I tak na przyszły rok nie będę tu mieszkać, tylko wynajmę. Wtedy mi lokator piec poprawi. Idę włożyć szlafrok. Hesia, przebrać się – Mela, zajmij się herbatą.
Wychodzi – Hanka nakrywa – Juliasiewiczowa obserwuje Hankę.
HESIA
Dziś była marna lekcja – dobrze zrobiłaś, że cię nie było. Same sztubaki…
wybiega
JULIASIEWICZOWA
Hanka! cóżeś tak zmizerniała?
HANKA
Zęby mnie bolą.
JULIASIEWICZOWA
Zęby?
Wchodzi Dulska.
DULSKA
w szlafroku
Żywo samowar! bułki… wypijesz z nami herbatę?
JULIASIEWICZOWA
Dobrze.
Wchodzi Mela – niesie książkę i koszyk z robotą – później Hesia z zeszytami i książkami – siadają przy stole – Dulska i Juliasiewiczowa siadają także przy frontowej stronie stołu.
DULSKA
Szczęśliwa jestem, że już jestem w domu. Dla kobiety nie ma jak dom. Ja to zawsze powtarzać będę. Zawołajcie Zbyszka.
MELA
Zbyszko wyszedł.
DULSKA
Wyszedł?
MELA
Ale pewnie zaraz wróci.
JULIASIEWICZOWA
A mówiła ciocia, że się poprawił.
DULSKA
Bo też tak jest. Przekonał się, że nie ma jak dom i rodzina. Musiało mu coś wypaść.
JULIASIEWICZOWA
Wcale nie. Mówił, że mu już zbrzydł ten dom i ta rodzina.
DULSKA
Mówił?
JULIASIEWICZOWA
Tak. Przed chwilą. Zresztą nie mówił tak wyraźnie. Co mu tam zbrzydło… nie wiem. Dość że poszedł.
HESIA
Będzie się znów lumpował.
DULSKA
Patrz swego nosa. Z tym chłopcem już nie ma rady. Już mu tak dogadzam, żeby go tylko w domu przytrzymać.
JULIASIEWICZOWA
znacząco
E! proszę cioci – może właśnie to dogadzanie osiąga przeciwny cel.
DULSKA
Nie rozumiem. Przecież gdzie może być mu lepiej jak w rodzinnym kole?
JULIASIEWICZOWA
Hm!…
DULSKA
do Meli
Co ty za miny do ciotki wyprawiasz?
JULIASIEWICZOWA
Do mnie? Zdaje się cioci. A co do tego rodzinnego koła…
DULSKA
Co ty wiedzieć możesz o tym. Wiecznie tylko gdzieś latasz. I przyznam ci się nawet, że zaczynają coś o tobie mówić.
JULIASIEWICZOWA
O każdym mówią.
DULSKA
O tobie mówią to, co sama chcesz, aby mówili.
JULIASIEWICZOWA
Na przykład?
DULSKA
Że jesteś kokietka.
JULIASIEWICZOWA
E!
DULSKA
Wywołujesz taką opinię. Dlaczego o mnie tego nikt nie powie.
JULIASIEWICZOWA
podrażniona
Mogłaby ciocia przy dziewczynkach nauk mi nie dawać.
DULSKA
To są dzieci, więc nie rozumieją. A potem niech nawet słyszą. To będzie dla nich nauką na przyszłość – to ich nauczy, gdzie zaprowadzić może lekkomyślność i chęć przypodobania się.
Wchodzi Dulski – wita się z Juliasiewiczową skinieniem ręki – wyjmuje z kieszeni gazetę i siada koło stołu. Zaczyna czytać.
JULIASIEWICZOWA
coraz więcej podrażniona
Doprawdy, że ciocia dziwnie pojmuje gościnność…
DULSKA
Moja droga. Ja przede wszystkim pojmuję moralność i tę mam na względzie, czy tu w domu, czy…
JULIASIEWICZOWA
To znaczy, że moje życie jest niemoralne?
DULSKA
Na zewnątrz… Ciągle cię widzą na ulicy.
JULIASIEWICZOWA
Nie mogę chodzić po dachach.
DULSKA
Ufarbowałaś włosy na rudo. Gdzie widziałaś uczciwą kobietę z rudymi włosami?
JULIASIEWICZOWA
No… tego już nadto.
DULSKA
Wczoraj na przykład – Krężlowa mówiła…
JULIASIEWICZOWA
wstając
E! już dosyć tego. Doprawdy – ciocia uwzięła się, aby mnie denerwować. Ja do cioci spraw nie zaglądam. A może także niejedno dałoby się powiedzieć.
DULSKA
Proszę, proszę. Moje sumienie jest czyste i nie boję się dnia białego.
JULIASIEWICZOWA
No… już lepiej tu w biały dzień nie zaglądać… Dopatrzyć by się tu można nie jednego. A zresztą niech mnie ciocia nie wyzywa, bo doprawdy…
DULSKA
wyzywająco
Proszę – proszę powiedzieć, proszę się nie krępować.
JULIASIEWICZOWA
Mam wzgląd na dzieci.
DULSKA
Hesia, Mela – proszę wyjść! Felicjan, i ty zabieraj się także…
Hesia, Mela wychodzą – Dulski bierze gazetę, idzie do sypialni.
Proszę cię – jesteśmy same. Mów, co mi masz powiedzieć.
JULIASIEWICZOWA
Doprawdy, że ciocia zasługuje na to, ażeby się dowiedziała. I to cioci powiem, że jeżeli ciocia do mego domu zagląda, to przede wszystkim ciocia powinna swój z brudów oczyścić.
DULSKA
U mnie nic brudnego się nie dzieje. A przynajmniej po ulicach mój dom nie jest głośny.
JULIASIEWICZOWA
Będzie, będzie… jak się porządnie rozkrzyczy w swoim czasie.
DULSKA
Cóż to za iluzje23?
JULJASIEWICZOWA
Wytłumaczę, jak mnie ciocia na chrzciny poprosi.
DULSKA
Moja pani! niesmaczne żarty. Ja i Felicjan dawno już głupstwa wybiliśmy sobie z głowy.
JULIASIEWICZOWA
Ja też nie mówię, że ciocia będzie matką ale – babką.
DULSKA
Co? jak?
JULIASIEWICZOWA
Zbyszko się o to postarał.
DULSKA
Zbyszko? Zbyszko?
JULIASIEWICZOWA
I… Hanka.
DULSKA
Jezus, Maria! Co? jak? Kłamiesz – kłamiesz. Chcesz mnie chyba zabić! Strach! Nie dość, że mnie delożowali24 stróża, jeszcze takie coś wymyślają.
JULIASIEWICZOWA
Ja? kłamię? Najlepiej niech ciocia sama się Hanki zapyta.
DULSKA
Szkandal!… Hanka!… Hanka!… chodź tu w tej chwili…
JULIASIEWICZOWA
Ja wolę tego nie słyszeć. Idę do dziewcząt. A jak ciocia się przekona, że nie skłamałam, to mnie ciocia przeprosi.
DULSKA
Jutro rano! Hanka! Hanka!
Juliasiewiczowa wychodzi szybko – wpada Hanka z bielizną do magla.
SCENA XIII
Dulska – Hanka
HANKA
Wielmożna pani wołała? Ja do magla…
DULSKA
Hanka! odpowiadaj – ale tak jak przed księdzem. Czy to prawda, że ty… że ty jesteś… że…
Hanka cofa się pod ścianę i stoi nieruchoma z oczyma szeroko otwartymi – Dulska naprzeciw niej, groźnie w nią wpatrzona.
DULSKA
Odpowiadaj!
HANKA
z wysiłkiem
Tak… proszę wielmożnej pani…
DULSKA
Może kłamiesz? może chcesz naciągnąć…
HANKA
Nie kłamię.
DULSKA
Jak Boga chcesz mieć przy skonaniu?
HANKA
Jak Boga chcę mieć przy skonaniu!
Długa chwila milczenia – Hanka stoi nieruchoma, oparta plecami o ścianę. Po jej twarzy płyną duże ciężkie łzy.
DULSKA
po chwili
Oddam ci książeczkę – zapłacę do pierwszego i wynoś się.
HANKA
Ja wolę pójść zaraz.
DULSKA
opamiętywując się
Tak będzie lepiej. Pakuj się… połóż bieliznę. Ja takich dziewczyn, co o swoją dobrą sławę nie dbają, nie mogę u siebie trzymać. Wyniesiesz się zaraz… Idę po książeczkę.
Wychodzi do sypialni – Hanka stoi nieruchoma chwilę, wreszcie ociera twarz i kieruje się do kuchni – Juliasiewiczowa wychodzi z pokoju dziewcząt.
SCENA XIV
Juliasiewiczowa – Hanka – później Mela – Zbyszko
JULIASIEWICZOWA
Hanka!
HANKA
Co?
JULIASIEWICZOWA
Co się stało?
HANKA
z wybuchem płaczu
Wielmożna pani wyrzuca mnie…
JULIASIEWICZOWA
Zobacz się z panem Zbyszkiem.
HANKA
Ale… co mi tam! niech ich za moją krzywdę!
wypada do kuchni
MELA
Ciociu! ciociu! i co? i co? ja się tak boję!
JULIASIEWICZOWA
Idź do siebie. Nie pokazuj się.
MELA
Boże mój! Ciociu, niech ich ciocia nie opuszcza
Juliasiewiczowa wpycha ją do pokoju dziewcząt – wchodzi Zbyszko.
ZBYSZKO
do Juliasiewiczowej
Ty tutaj? to dziwne… tam twój oficer spaceruje przed bramą i czeka.
JULIASIEWICZOWA
A tobie co do tego? Patrz lepiej, żebyś tu nie miał to, na coś zasłużył.
ZBYSZKO
Cóż to za ton?
JULIASIEWICZOWA
To ty zmień twój ton. Będziesz ty inaczej za chwilę śpiewał. Wydały się twoje sprawki z Hanką.
ZBYSZKO
A… psia krew!
JULIASIEWICZOWA
Aha! klnij. Dużo ci pomoże. Matka Hankę teraz wypędza. Ciekawa jestem, co twój honor uwodziciela każe ci teraz zrobić dla twej… ofiary.
Śmieje się ironicznie.
ZBYSZKO
chwyta za kapelusz
Żmija!
JULIASIEWICZOWA
Byłam pewna. Kapelusz w rękę i fiut! Najlepszy punkt wyjścia.
ZBYSZKO
Milcz! Nie doprowadzaj mnie do pasji.
SCENA XV
Dulska – Juliasiewiczowa – Zbyszko
DULSKA
w ręku książeczka
Hanka! A ty tu? Nie wychodź!… Mam z tobą porachunek.
ZBYSZKO
Tak, tak. Wiem już o co chodzi. I… pokazałaby mama wiele taktu, gdyby o tym nie mówiła.
DULSKA
Taktu? taktu? Ty śmiesz mówić o takcie? ty, który taki skandal wywołałeś pod rodzicielskim dachem. Jak się to rozniesie po ulicy, to chyba dom sprzedać i wynieść się do Bruchowic, czy na Zamarstynów.
ZBYSZKO
To moja rzecz.
DULSKA
Bezwstydnik! do tego doprowadzić, żeby mi potem byle kto oczy tym wykalał.
JULIASIEWICZOWA
O, przepraszam! tym byle kto – to mam być ja?… Tego już zanadto. I to ciocia tak mówi? A czy wie ciocia, że ja potrzebuję tylko dwa słowa powiedzieć, aby ta śliczna historia inaczej wyglądała.
DULSKA
Co powiesz, to będzie kłamstwo. Takiej jak ty nikt nie uwierzy.
JULIASIEWICZOWA
Jaka ja jestem, to jestem. Ale nigdy nie dopuściłabym się tego, czego się tu dopuszczono.
do Zbyszka
Wiedz o tym, że ciocia o Hance od początku wiedziała.
DULSKA
Nieprawda.
JULIASIEWICZOWA
Aha!… nieprawda. Przez palce się patrzyło… przez palce… dopiero teraz, jak grozi głośny skandal, to na Zbyszka – na Hankę…
ZBYSZKO
A to ładna historia. I w jakim celu?
JULIASIEWICZOWA
Żebyś w domu siedział…
ZBYSZKO
A! rozumiem!
DULSKA
Ona kłamie!
ZBYSZKO
Ona prawdę mówi. To bardzo na maminą moralność patrzy.
DULSKA
bije pięścią w stół
Kłamie!
JULIASIEWICZOWA
tak samo
Nie kłamię!
ZBYSZKO
tak samo
Prawdę mówi. Ja to czuję! Ja to wiem! To jest to, co tu pełza tak brudno, tak ohydnie – co to za ścianę byle nie wyszło. Ale kto wiatr sieje, ten burzę zbiera!
biegnie do kuchni
Hanka!
Mela i Hesia ukazują się na progu.
DULSKA
Zbyszek!
ZBYSZKO
A chce mama wiedzieć co zrobię? chce mama wiedzieć? Ja się z Hanką ożenię!
DULSKA
Jezus, Maria! Szlak mnie trafi.
MELA
Mamo! przebacz im! błogosław!
DULSKA
Odczep się!
Zbyszko wciąga Hankę.
ZBYSZKO
Hanka! rzuć te łachy! zostaniesz tutaj na zawsze.
HANKA
Kiedy mi pani wypowiedziała.
ZBYSZKO
Zostaniesz! Ja się z tobą żenię.
HANKA
Rany boskie!
DULSKA
Ja nie pozwolę.
ZBYSZKO
To się na nic nie zda.
JULIASIEWICZOWA
Zbyszko! upamiętaj się!…
DULSKA
do Dulskiego, który wszedł i patrzy zdumiony
Felicjan! widzisz!… jaką twój syn daje nam synową?
Dulski zainteresowany podchodzi.
No… ruszże się… ty ojciec… przeklnij go, czy co, może się upamięta.
ZBYSZKO
To na nic. Tak będzie… Niech raz taka szpetota unurza się we własnym błocie.
DULSKA
Rany boskie! Jak mi się kto spyta, jak moja synowa z domu…
ZBYSZKO
To powie mama, że nie z domu, ale z chałupy. To będzie najgorsza kara… Hanka, padnij do nóg i proś o błogosławieństwo…
HANKA
Proszę wielmożnej pani… ja… przecież…
DULSKA
Idź precz!… Felicjan, odezwij się!
DULSKI
A niech was wszyscy diabli!!!
odchodzi do sypialni
DULSKA
pada na kanapę
Nie wytrzymam – daję słowo – nie wytrzymam.
ZBYSZKO
Siadaj, Hanka – siadaj rzędem obok mamy. Teraz tu twoje miejsce…
sadza gwałtem Hankę na kanapę
JULJASIEWICZOWA
Zbyszko!
Dzwonek – Hanka się zrywa i chce biec otworzyć.
ZBYSZKO
Siedź! nie ruszaj się.
HANKA
Ja chcę otworzyć…
HESIA
Ktoś idzie.
ZBYSZKO
sadza gwałtem Hankę – i, stając na progu przedpokoju, mówi
Niech kucharka idzie otworzyć i powie, że obie panie Dulskie przyjmują!
Zasłona spada.