Kitabı oku: «Treny», sayfa 4
THREN XIV
Gdźie té wrotá nieszczesné, którémi przed láty
Puszczał się w źiemie Orpheus, szukáiąc swéy stráty:
Zebych ia też tą śćiészką swéy namilszéy córy
Poszedł szukać, y on bród mógł przebyć, przez który
Srogi iákiś przewoźnik woźi bládé ćienie,
Y w lásy niewesołé Cyprysowé żenie.
A ty mię niezostaway, wdźięczna lutni moiá,
Ale zemną pospołu pódź áż do pokoiá
Surowégo Plutoná: owa go to łzámi,
To témi żałosnémi zmiękczywá pieśniámi.
Ze mi moię namilszą dźiéwkę ieszcze wróći,
A ten nieuśmiérzony wemnie żal ukróći.
Zginąć ći mu nie może: tuć sye wszytkim zostáć:
Niech sye tylko niedoszłéy iágodźie da dostáć.
Gdźieby też ták kámienné ten Bóg serce nośił,
Zeby tám smutny człowiek iuż nic nie uprośił:
Cóż temu rzéc? więc támże iuż zá iedną drógą
Zostáć, á z duszą záraz zewléc troskę srogą.
THREN XV
Erato złotowłosa, y ty wdźięczna lutni,
Skąd poćiechę w swych troskách biorą ludźie smutni:
Uspokóyćie ná chwilę strapioną myśl moię,
Póki ieszcze kámienny w polu słup nie stoię,
Leiąc ledwie nie krwáwy płácz przez mármór żywy,
Zálu ćiężkiégo pámięć, y znák nieszczęśliwy.
Mylę sye: czyli pátrząc ná ludzkié przygody,
Skromniéy człowiek uważa y swé własné szkody?
Nieszczesna mátko (ieśli przyczytáć możemy
Nieszcześćiu, co prze głupi rozum swóy ćiérpiemy)
Gdźie teraz twych śiedm synów, y dźiéwek ták wielé?
Gdźie poćiechá: gdźie radość? y twoie weselé?
Widzę cztérnaśćie mogił: á ty nieszcześliwa,
Y podobno ták długo nád wolą swą żywa
Obłápiasz źimné groby, w których, (ách niebogo)
Skłádłáś dźiateczki swoie zágubioné srogo.
Tákié więc kwiáty leżą kosą podśieczoné,
Albo deszczem gwałtownym ná źiemię złożoné.
W którą nadźieię żywiesz? czego czekasz więcéy?
Czemu śmierćią żałośći niezbywasz co pręcéy?
A wászé prędkié strzáły, álbo łuk co czyni
Niepochybny, o Phoebe y mśćiwa bogini:
Albo z gniewu (bo winná) álbo więc z lutośći.
Dokonayćie prze bogá iéy biédnéy stárośći.
Nowa pómstá, nowa kaźń hárdą myśl potkáłá:
Dźiatek płácząc Niobe sámá skámieniáłá:
Y stoi ná Sipylu mármór nieprzetrwány:
Iednák y pod kámieniém żywią skryté rány.
Iéy bowiem łzy serdeczné skałę przenikáią,
Y przeźroczystym z gory strumieniem spadáią.
Skąd źwiérz y ptástwo piie: á tá W wiecznym pęćie
Tkwi w rogu skáły wiátrom szálonym ná wstręćie.
Ten grób nie iest ná martwym: ten martwy nie w grobie:
Ale samże iest martwym, samże grobem sobie.
THREN XVI
Nieszcześćiu kwóli, á swoiéy żałośći,
Która mię práwie przéymuie do kośći,
Lutnią, y wdźięczny rym porzućić muszę,
Ledwie nie duszę,
Zywem? czy mie sen obłudny frásuie?
Który kośćianym oknem wylátuie,
A ludzkié myśli tym y owym báwi,
Co błąd na iáwi.
O błędźie ludzki, o szalone dumy:
Iáko to łácno, pisáć sye z rozumy,
Kiedy po woley świát mamy, á głowá,
Człowieku zdrowá.
W dostátku będąc ubóstwo chwalemy,
W roskoszy żałość lekce szácuiemy:
A póki wełny skąpéy prządce stáie,
Smierć nam zá iáie.
Lecz kiedy nędzá, álbo żal przypádnie,
Ali żyć nie ták iáko mówić snádnie:
A śmierć dopiéro w ten czás nam należy,
Gdy iuż k nam bieży.
Przécz z płáczem idźiesz, Arpinie wymowny,
Z miłéy oyczyzny? wszák nie Rzym budowny,
Ale świát wszytek miastem iest mądremu
Widzeniu twemu.
Czemu ták bárzo córki swéy żáłuiesz?
Wszák sye ty tylko sromoty wiáruiesz:
Insze wszelákié u ćiebie przygody
Ledwe nie gody.
Smierć mówisz straszna tylko niezbożnému:
Przéczże sye tobie umrzéć cnotliwému
Niechćiáło: kiedyś prze dotkliwą mowę
Miał podáć głowę?
Wywiódłeś wszytkim, nie wywiódłeś sobie:
Łácniéy rzéc, widzę niż czynić, y tobie,
Pióro Anielskié: duszę tóż w przygodźie:
Co y mnie bodźie.
Człowiek nie kámień: á iáko sye stáwi
Fortuná, tákich myśli nas nábáwi.
Przeklęté szcześćié: czy snać gorzéy duszy,
Kto rány ruszy.
Czáśie pożądnéy Oycze niepamięći,
W co áni rozum, áni tráfią święći:
Zgóy smutné serce, á ten żal surowy
Wybiy mi z głowy.