Kitabı oku: «Litwa za Witolda», sayfa 16
1411
Jak dalece zawarcie jego nie odpowiadało wróżbom, które powziąć było można z początków wyprawy, łacno to okażą same jego warunki. Pokój zawarty w Toruniu za szczególnem pośrednictwem Witolda, który nim odzyskał Żmudź, na powrót teraz orężem polskim dla Litwy zdobyty, jakkolwiek upokorzonemu Zakonowi zdawał się ciężkim, dla Polski przecież i Litwy po zwycięstwach przeszłorocznych uciążliwszym stawał się jeszcze i bardziej upokarzającym.
Zawarty był dnia 1 lutego, po długiem traktowaniu pomiędzy królem polskim, w. ks. litewskim, ks.ks. mazowieckiemi i ks. stołpeńskim z jednej strony a w. mistrzem Henrykiem von Plauen (świeżo obranym) i Zakonem Prus i Inflant na następujących warunkach:
Wojny, wzajemne krzywdy i straty zapomniane i na stronę złożone być mają; obie strony pobranych więźniów na wolność wypuszczą; miasta, grody i ziemie sobie powrócą, a mieszkańców od hołdowniczej przysięgi złożonej uwolnią, wyjąwszy Żmudź, która pozostawia się przy królu i w. księciu Witoldzie do żywota ich; po śmierci zaś obu, Krzyżacy jako własność swą kraj ten odbierają. (Item terra Samogittarum excipitur, quem nos Domini Vladislaus Rex Poloniae et Alexander alias Witaudus D. L. ad vitam ustriusque nostrum in possessione tenere debebimus pacifice et quiete nisi ipsam vellemus ordini dimittere ante mortem, hoc stat in arbitrio nostro libere voluntatis et hoc debet litteris patentibus roborari, quod post mortem nostram de eadem terra ordo se poterit intromittere sine impedimento cum omnibus iuribus et proprietatibus iuxta tenores litterarum ordini super appropracione ejusdem terrae alias concessarum). Tak więc nawet Żmudź na zawsze zdobytą nie została tylą ofiarami! Nie dziw, że warunek ten oburzył Polaków, bo czynił zwycięstwo całkiem bezowocnem. Ks. mazowiecki, który Zakrze w zastaw dane Zakonowi odebrał, daleko wyszedł lepiej. Dobrzyńska ziemia z powiatami przed wojną do Polski należącemi, Polsce przyznaną została, a michałowska, chełmińska, nieszawska wracały Zakonowi itd. Handel w obu krajach dla zawierających miał być wolnym. Dla utrzymania nadal przyjaźni i zgody, za każdem zajściem, mieli być wyznaczeni dwunastu sędziów-komisarzy z zupełną mocą załatwienia sporu, którego jeśliby rozstrzygnąć nie potrafili, papież ostatecznie bez odwołania miał wyrokować. Jeśliby powstała trudność jaka o dziedzictwo, dobra nieruchome lub długi, miejscowe sądy rozwiązać ją mają. Co się tycze lennych majętności, o nich lenni panowie wedle prawa zwyczajnego stanowić będą. Król z w. ks. Witoldem obowiązani będą wszystkich niewiernych swych ziem napady powstrzymać, zmuszając ich do przyjęcia wiary chrześcijańskiej, kościoły dla rozszerzenia jej budować, a błędy pogańskie wykorzeniać. Toż samo ma w. mistrz i mistrz inflancki dopełnić w ziemiach swoich. Obie strony mają pogan sąsiednich uwiadomić o tem i wezwać do przyjęcia chrztu św., a jeśliby się opierali, obie strony wspierać się mają dla nawracania, nawet siłą zbrojną dokonywając tego; podział ziem zawojowanych wedle dawnych układów ma się dopełnić.
Dalej jeszcze krom punktów Litwy nieobchodzących, powiedziano: obie strony pozostają przy swoich prawach, przywilejach i nadaniach, o ile one nie uwłaczają niniejszemu przymierzu. Polacy z ludźmi i ziemiami swemi nigdy nie mają więcej Litwy przeciwko Zakonowi posiłkować, a w. mistrz przeciwko Polsce i Litwie z nieprzyjaciółmi ich sprzymierzać się nie będzie.
Przymierze toruńskie dla Polski i Litwy było tak wielką przegraną, jak grunwaldzka potrzeba dla Zakonu. Zakon umiał nie ustępując w niczem z praw swoich do Litwy i Żmudzi, w niepojęty sposób korzystny zawrzeć pokój, który Polskę stawił na stopie, na jakiej była przed wojną; wszystkie jej zdobycze odbierał, a co gorzej, utwierdzać się zdawał prawa i przywileje Zakonu dawniejsze na Litwę nadane. Punkt ten dowodził wielkiej w traktowaniu nieopatrzności i słabości Polaków, którzy lepiej bić się niżeli z boju korzystać umieli.
Oprócz tego osobnemi umowy opłata za jeńców wyższego stanu Jagielle zapewniona została (sto tysięcy kop groszy); ks. mazowiecki tylko 4 000 kop groszy za Zakrze obowiązał się opłacić, a w. ks. Witoldowi dany Jagdbrief na łowy w puszczach nadgranicznych Zakonu do życia jego98 [Sonntag vor Purificat. Mariäu 1411. Thorn]. W. mistrz ledwie 25 000 kop w pół roku opłacił królowi, ale też i więźniowie, zwłaszcza w Litwie będący, nie zostali zaraz wydani, gdyż składano się rozesłaniem ich po dalekich krajach [List Witolda do W. M. Grodno. Sonnab. vor Judica 1411].
Taka była władza Witolda osiągniona już naówczas nad królem, a którą mu panowie polscy powszechnie wyrzucali, że w Prusiech jeszcze, zaraz po zawarciu pokoju wymógł (na Jagielle), oddanie sobie Podola odjętego Piotrowi Włodkowi z Charbinowicz. Witold miał je trzymać dożywotnio.
W. ks. litewski zwrócił potem oczy na Ruś, gdzie w przeszłym jeszcze 1410 r. w październiku, na Nowogrodzie Lingwenejewicza był osadził. Chciał, jak widać, Witold powoli instytucje Rzeczypospolitej zmienić na korzyść swoję i Psków z Nowogrodem poddać prawom, jakie innym posiadłościom litewskim służyły. Krokiem tylko do tego było nadanie rzeczpospolitej namiestnika z ramienia w. księcia.
Na Żmudzi zamki umacniać poczęto; podniesiono krzyżacki gródek nad Dubissą, Wielonę i inne warownie pośpiesznie osadzając w obawie Zakonu, który pomimo, że mu dokuczał niedostatek, że go wewnętrzne rozdzierały niezgody, groźny był jeszcze Litwie, co Tatarami ustraszać go musiała, sama nie dość będąc nań silną.
Skarżył się o to w. mistrz listem okólnym przed książęty niemieckiemi w maju 1411 r.
Król Władysław przybył dla zwiedzenia prowincji litewskich i Rusi, może aby zwierzchnictwo swe nad niemi przypomnieć, przyjmowany wszędzie wystawnie i kosztownie przez Witolda. Z Brześcia (w W. Poście), gdzie go spotkał w. książę, udali się razem do Wilna, skąd król statkiem płynął do Kowna i Jurborga, tu jakiś czas zabawiając się łowami. Z Jurborga powrócił Jagiełło do Wilna; bawił potem po kilka dni w Połocku, Witebsku, Smoleńsku i Zasławiu. Potem statkiem Dnieprem płynął do Kijowa, przez Witolda z w. ks. Anną przeprowadzany i przyjmowany kosztem jego. W Kijowie, gdzie ich odwiedził Aleksander Janowicz ks. twerski dla zawarcia nowego przymierza i Saladyn (Zeda?) carzyk tatarski domagający się posiłku dla odzyskania w ordzie władzy naczelnej; – Witold pozostał. Król udał się jeszcze do Czyrkass, Zwinigrodu, Sokolca, Bracławia i Kamieńca. Potem ruszył do Lwowa i Glinian, gdzie już na niego Witold oczekiwał, potajemnie podobno jątrząc króla przeciwko żonie, którą pomawiał o nieporządne życie, nagląc, aby srodze upomnianą za to, a wspólnicy jej ukarani zostali.
Witold ruszył stąd nazad do Litwy, a Jagiełło do Lwowa. Pomówienie królowej o złe życie, później na niczem spełzło; lecz Polacy zawsze Witoldowi niechętni, na niego wrzucali winę, że potomstwu Jagiełłowemu nieżyczliwy, bo go od korony oddalało, umyślnie nieprawe pochodzenie synowcom swym zadawał.
Tymczasem Krzyżacy obawiając się tych podróży, które z dala przedstawiane im były jako nowe zaciągi i przygotowania do wojny; przerażeni też odnowieniem przymierza z cesarzem Zygmuntem, i coraz powiększającemi się wpływy Witolda w Nowogrodzie i Pskowie – sposobili się także do nowego wybuchu, zwołując gości z Niemiec, ściągając zewsząd pieniądze z skargami na króla i Witolda, nie dając pokoju Zachodowi. Pomawiano w. księcia o knucie spisku z Nowogrodem i Pskowem na zawojowanie Inflant, o zbieranie na ten cel wojska, podżeganie Polaków do wojny. Zakon do końca roku prawie trwał w ciągłej obawie zerwania traktatów.
W końcu roku cesarz Zygmunt pod pozorem zawarcia ściślejszego związku z powodu nowego traktatu z Polską i Litwą, w który i Zakon był zajęty; a w istocie usiłując potajemnie Witolda oderwać od Polski i rozżarzyć w nim myśl oderwania się od Polaków, utworzenia osobnego państwa, obietnicą korony, zjechał się z w. księciem. Tu powtórnie już zgubny zamiar ten usiłował okazać ponętnym i łatwo uskutecznić się mogącym; a chociaż pierwszy raz w Kezmarku rozgniewanego i obrażonego odpędził objawieniem tej myśli Witolda, nie wahał się ponowić ofiar i namowy. Wedle dawnego aksjomatu: Divide et impera99, cesarz osłabić chciał tych, których jedność za niebezpieczną dla siebie uważał. Krzyżacy, jak się z ich listów okazuje, usiłowali także przyłożyć się do tego rozerwania Litwy i Polski, które siłę i rękojmię bytu obu królestw stanowiło; posyłali zażalenia na Polskę do Stolicy Apostolskiej, znowu wymawiając i uniewinniając Witolda, którego sobie chcieli pozyskać. Zjazd z Zygmuntem i skryte praktyki krzyżackie nie zaraz przyniosły owoce; lecz nie były bez skutków w przyszłości.
Witold, którego upartą myślą było uczynić Litwę odrębną i niepodległą nikomu, oczekiwał tylko chwili pomyślnej.
1412
Nie ograniczając się dorywczym wpływem na sprawy Polski, Litwy i Prus, cesarz Zygmunt, który ze wszelkich okoliczności korzystać umiał, kilkakrotnie potem zbliżał się do króla Władysława, ponawiając z nim rozmaitej treści umowy. Potrafił zapobiec dostarczeniu posiłków Wenecji przeciwko sobie; umówił się potem o podział Multan, posiadanie Podola i Halicza, zostawując przy Polsce do terminu lat pięciu po śmierci Władysława króla; zapewniając też władanie Multan przez Węgrów do lat pięciu lub rozbiór tego kraju, jeśli by posiłkować nie chciał Węgrom przeciwko Turków. Witold co do Litwy warował sobie jak dawniej, wyłączenie spod władzy cesarskiej; uznać jej nie mogąc dla dawnych nadań cesarskich Zakonowi uczynionych. Nad Zakonem tyle pracował Zygmunt, że zmusił go do wypłaty przyrzeczonej sobie sumy; poczem obrócił się z groźbami na Polskę i Witolda, jeśliby śmieli z Krzyżakami wojnę rozpocząć.
Nareszcie w Lubowli na Spiżu [Sabbatho ante Domin. Laeta] zawarta była umowa tajemna z królem Władysławem o rozbiór ziem podległych Zakonowi!! Trudna do uwierzenia! Przyjaciel Zakonu ofiarował uczynnie pomoc swoję dla rozgrabienia jego posiadłości! W zdradzieckim tym traktacie powiedziano: że jeśli by się Krzyżacy na Polskę i Litwę targnęli, król Władysław zagarnąć miał ziemię pomorską, chełmińską i michałowską z pomocą cesarza. Reszta zaś pozostała, rozdzielona być miała między króla węgierskiego (cesarza), Władysława króla i Witolda. O Multany i Ruś potajemne umowy ponowione zostały.
Wiadomość o tem przymierzu, ogarnęła śmiertelnym strachem Zakon, bo pomimo że tajemnie zawarte, wkrótce ich doszło. Pośpieszono umawiać się z królem Władysławom na nowo i już posłów do niego w tym celu wyprawiono, gdy nadeszła wieść o wtargnieniu Litwy pod Johannisburg.
Ten najazd (przez luźną bandę Rusinów dopełniony), rozniósł postrach po Prusiech, gdzie marzono tylko o spiskach i zamachach, zewsząd się ich obawiając.
Bojaźń ta objawiła się modłami, wołaniem o pomoc do króla czeskiego i węgierskiego i wezwaniem zewsząd posiłków: oczekiwano wreszcie odpowiedzi, wskutek której spory o posiadanie zamków litewskich, oddano na sąd polubowny cesarza Zygmunta [Compromissio Vladislai Regis Poloniae cum Henrico de Plauen M. Cruciferorum in Sigismundum Regem Romanorum 1412, Cromeri Index].
Obawy jednak napadu na ziemie pruskie, jak się z listów krzyżackich okazuje, nie ustawały. Król z Witoldem dla narady zjechali się w Hrubieszowie (na św. Michał), a i to przerażało Krzyżaków; później Władysław przez Brześć i Bielsk przybył do Wilna, gdzie przyjmowana była żona w. ks. Bazylego i posłowie cesarza Zygmunta, zesłani dla sporów o granice z Zakonem.
Zakon składał zażalenia swe i skargi na Polskę i Litwę przed cesarzem: że pokoju toruńskiego nie dochowują wcale; że jeńcy nie zostali wypuszczeni, wielu z nich cięższą jeszcze cierpią niewolę, innych pobito lub w dalekie porozsyłano kraje; że dyplom osobny zapewniający zwrot Żmudzi, dotąd wydany nie jest; że Witold i król napadają na ziemie Zakonu i Witold buduje na ziemi krzyżackiej zamki warowne przeciwko prawu; że zjazd naznaczony dla rozstrzygnienia sporów z winy króla polskiego nie doszedł; że sąd papieża w pokoju toruńskim przyjęty, teraz odrzucono; – a zatem Zakon czuje się od swych zobowiązań wolnym i szuka praw swoich u opiekuńczych Zakonu protektorów króla rzymskiego i panów elektorów.
Polacy ze swojej strony podali także zażalenia: że fałszem było wiązanie się króla i Witolda na Zakon (które im zadawano) z Tatarami i inną dziczą pogańską; że Zakon dotąd trzyma królewskie ziemie w posiadaniu swojem; że nie wydał jeńców; że hołdowników króla do odstępstwa i zdrady podmawia, posiadłości Witolda napada, nie oddaje Memla zamku należącego do Żmudzi itd.
D. 24 sierpnia 1412 w Budzyniu (Budzie) nastąpił wyrok cesarski, wskutek tych obustronnych skarg wniesionych do niego. W nim, co się tycze Litwy i Żmudzi powiedziano: aby traktat toruński w pełni był dochowany, a dyplom na powrót Żmudzi w przeciągu sześciu miesięcy wydany, jeńcy z obu stron uwolnieni itd. – W wielu punktach tyczących się biskupów w ziemiach Zakonu i stosunków jego z Polską, wyrok ten nie tylko nie zaspokajał Krzyżaków, ale był dla nich wielce uciążliwym.
Z wyrokiem pomienionym i dla rozgraniczenia Zakonu od Litwy, po rozpatrzeniu na miejscu, wysłany był Benedykt Macra licencjat Obojga Praw, i pisarz króla polskiego [Chuch.]. Ci przyjęci uczciwie przez w. mistrza, mieli po naradzie ze starszyzną granice dwóch krajów oznaczyć. Najbardziej chodziło Krzyżakom o Wielonę, której jako na ziemi Zakonu przez Witolda pobudowanej dopominali się, dowodząc, że do niego należeć nie mogła. Benedykt Macra miał też naglić o powrócenie reszty niewydanych jeńców.
Przybycie jego, o którem prędzej uwiadomionym nie był Witold, aż wprzód Krzyżacy uprzedzili go o swych prawach, granicach i pretensjach, wystawiając mu je jak im było dogodniej, co wzbudziło podejrzenie w. księcia, który posła za przekupionego, a przynajmniej za źle uprzedzonego dla siebie uważał. Michał Sternberg, wójt Żmudzi przeprowadzał Macrę do granic i one mu okazywał. Lecz choć Krzyżacy wcześniej, Witold też skutecznie potrafił ująć sobie posła; i gdy Zakon domagał się granic dawnych biegiem dolnego Niemna, od ujścia Dubissy z szerokim kawałem kraju po prawym brzegu, Wieloną, Christmemlem, Jurborgiem, jeśli nie grodów tych, to zniszczenia ich żądając; Macra oparł się temu, nie widząc dość jasnego praw wywodu. Stąd powstały między nim a Zakonem zatargi; Krzyżacy pomówili go o przekupstwo, a poseł odjechał do Trok do Witolda, gdzie naprzód rycerzem pasowany został.
1413
Z mocy swojego pełnomocnictwa, Macra naznaczył w Kownie, dla polubownego ukończenia sporów; ale Krzyżacy obawiając się go dopuścić nie chcieli, pod pozorem różnych to w glejcie, to w instrukcji Benedykta nieformalności. Nic więc nie uczyniono; a Macra poświadczył prawa w. księcia do zamków Wielony i Christmemla [Cromeri, Iudex], wzmiankując o poddaniu się Zakonu wyrokowi cesarskiemu i zobowiązaniu zadośćuczynienia mu. Zakon znowu w drażliwem położeniu postawił się dobrowolnie; musiał więc choć cząstkowo spełnić wyrok, na który się pisał wcześnie. Wypłaty choć niecałe dopełniono, dyplom na Żmudź wydany, lecz ten uznano nieformalnym; sami Polacy protestowali przeciwko niemu. Wojna wychodziła na papier, nim krwią wylać się miała na ziemię. Zakon uskarżał się na B. Macrę, jego chytre i stronne sądy, Witolda i Polskę.
Tymczasem obawy Zakonu rosły, razem z przewagą Witoldową w Nowogrodzie i Pskowie, skąd się obawiano zamachów na Inflanty. Może nie bez przyczyny lękali się stąd Krzyżacy napadu i zawojowania, które by im groziło, gdyby w jednym czasie Polacy na Prusy, Ruś na Inflanty napadła.
Wskutek tej obawy i przeczuć wojny, a może chęci odzyskania dawnej sławy rycerskiej utraconej na polach tennenbergskich, wzywano listami panów chrześcijańskich na pomoc; do Czech, Morawy, Szląska, Węgier, Burgundii, Niemiec, Francji, Holandii i Anglii rozsyłając, obiecując stół honorowy, nabożeństwo, odpusty u św.św. relikwii itd. Prusy zbroiły się znowu potężnie, wołając o zgwałcenie pokoju toruńskiego. Starano się wytłumaczyć to postępowanie, rozgłaszając bliski napad Witolda i króla na Prusy już umówiony i postanowiony, z przygotowanym już ogromnem wojskiem leżącem nad Bugiem.
Ani rady, ani przestrogi króla Zygmunta, innych ks.ks. niemieckich i Stolicy Apostolskiej, odwodzące ich od zgubnej wojny, nie mogły powstrzymać zapału, jaki opanował Zakon, który (widać) sromoty swej znieść nie mógł i podnieść się pragnął, choćby drogo kupionem zwycięstwem.
We wrześniu w. mistrz, który ciągle utrzymywał, że pokój toruński nie był spełniony, chociaż król Władysław starał się najmocniej o dochowanie jego, zbroić się zaczął coraz żywiej i widoczniej, gotując jak do bliskiej wojny. Czechy i Niemcy zaciężni przybywali pod Toruń, pomimo przeszkód, jakich doznawali zaciągający ich od sprzyjającego królowi polskiemu margrabi Miśni. Skargi bez końca, żale i powoływania przed sąd cesarza nie ustawały; wojna rozpoczynała się słowy.
Zawarto przymierze przeciw ks. stołpeńskiemu, sprzymierzeńcowi Polski z Konradem Bonow, na granicy rozłożono wojska: drugi oddział stał u rubieży ziemi dobrzyńskiej, trzecie ciągnęło ku Mazowszu.
Przed wojną rozesłano listy o postępowaniu króla i powodach wzięcia się do oręża oznajmujące rycerstwu i miastom czeskim, książętom, prałatom, hrabiom i rycerzom chrześcijaństwa całego, kładnąc rabunki kraju, zbudowanie Wielony, zatrzymanie jeńców jako przyczyny złamania traktatu. Tłumaczył się w nich i świadkami składał w. mistrz, że nie dał powodu do wojny. Na listy te odparł król podobnemi, dowodząc wzajem Zakonowi jego chciwości, zdradziectwa, krzywd wyrządzonych i złamania umyślnego traktatów [in Castro nostro Horodlo die VI. Octob. 1413].
Jak w każdem stowarzyszaniu bliskiem upadku, w każdej społeczności nachylającej się do rozwiązania, w Zakonie zajścia i niezgody wewnętrzne groziły mu najwięcej. Nie tyle od oręża obcego, jak raczej sam przez się zwalczony naród ginie, gdy godzina ukończenia posłannictwa jego minęła. Pruski Zakon zająwszy pogan pod chorągiew krzyża, upadać i przeradzać się zaczynał. Wśród przygotowań do wojny marszałek i mistrz wzajemnie się nienawidzący, oba złożyć pragnęli jeden drugiego; gdy uprzedzony wreszcie przez Sternberga, hr. Plauen ustąpić musiał z przełożeństwa Zakonu i zesłany na komandora do Pokrzywnej. Brat jego młodszy zbiegł do Polski. Wypadki te w Zakonie wniwecz obróciły przygotowania wojenne i walkę z Polską wstrzymały.
Gdy się to dzieje, Nowogród dotąd obu silnych sąsiadów swoich starający się ugłaskać pozorem stosunków przyjaznych, Szymona Lingweneja syna i Konstantyna brata w. ks. moskiewskiego zarówno u siebie utrzymywał, dawszy im obu uposażenia. To spowodowało wypowiedzenie mu wojny przez Witolda i przywołanie Szymona; ale Nowogród, obawiając się walki, do której nie był przygotowanym, zawarł nowy traktat w r. 1414 z W. Ks. Litewskim i dawne odnowił z nim stosunki.
Nie mogły ujść oka Polaków co dzień jawniejsze starania Witolda o niezależność Litwy i oderwanie jej od Polski. Godzina przyprowadzenia do skutku zamiarów tych nie wybiła jeszcze, lecz bliską być mogła; Witold co dzień stawał się groźniejszy, a choć ulegał pozornie, do tyla zawładał umysłem Władysława króla, że się wpływu jego nań w Polsce niemało lękano. Cesarz Zygmunt i Krzyżacy podżegali księcia do starań o niezależną koronę i oddzielenie od Polski. Tymczasem dzieło zjednoczenia dwóch narodów, zaledwie było poczęte; wiara jedna, i to jeszcze nie całkowicie je spajała.
Polsce potrzeba było Litwę połączyć z sobą węzłem nierozerwanym, zbratać się z nią, uczynić drugą, nową Polską. To dzieło wielkie wynarodowienia poczęli Polacy nie środki gwałtownemi, nie uciskiem i przemocą, ale łagodnością i dobrodziejstwy. Oni wynarodowić Litwę zamierzali, przypuszczając ją do praw swych i swobód, do braterstwa serdecznego, podając jej rękę, podnosząc do stanowiska wyższego, na jakim stali. Takie wynarodowienie, musiało być pożądanem; a choć głos przywiązania mówił za ojczyzną, wołał rozum o przyjęcie tego, co lepszem, co wyższem widzieć i czuć musiano.
Dotąd nowo stworzona ślachta litewska podlegała prawie bez ograniczenia wielkim książętom. Od 1387 roku wprawdzie nowo ochrzczeni zrównani zostali w prawach z Polakami; ale to raczej na papierze niż w rzeczy istniało. Naród nie był do tego przygotowany, a Witold niechętnie podzielał swą władzę z kimkolwiek; możni byli tylko pierwszemi sługami jego. Ślachta litewska dotąd imieniem tylko była ślachtą.
Aby ją uczynić równą polskiej i rzeczywiście polską, naznaczony został zjazd w Horodle nad Bugiem. Witold oprzeć się temu nie potrafił, rachując może na siłę swą, którą zapobiec mógł, by prawa pisane nigdy w życie nie weszły. Obmyślano nadanie herbów polskich bajorasom litewskim i porównanie ich z polską ślachtą, sądząc, że dość jest instytucji, by przemienić nagle stan narodu. Lecz nigdy się tak nie dzieje: wyrosłe z łona jego prawa są w nim żywe; nadane nagle i narzucone, nierychło rzeczywistemi się stają. W naturze i społeczeństwach, co długo trwać ma, powoli rośnie i wyrabia się. W Polsce wszakże sądzono, że dość będzie spolszczyć ślachtę, by jej nadać ważność rycerskiego stanu w Polsce.
Później, gdy kronikarze litewscy zmyślili rzymskie pochodzenie ślachty litewskiej i jej herbów, aby zmniejszyć wartość nadania polskiego herbów i prerogatyw ślacheckich, fakt ten uznany został w Litwie za coś nie nowego i narzuconego w celu wynarodowienia tylko.
Ale akta pozostałe świadczą dowodnie, że jeśli unia horodelska oddalała lub niszczyła na zawsze oswobodzenie Litwy jako kraju odrębnego; nadawała w zamian najoświeceńszej i najlepiej do tego przygotowanej klasie swobody, jakich ona wprzód nigdy nie miała; wznosiła i siłą darzyła stan rycerski nie w innej myśli, jak tylko, aby go przeciw w. książęciu postawić. Wyrazy aktu nadania spisanego w trzech odrębnych dyplomatach, zgodzenie się ślachty polskiej i litewskiej z osobna, dowodzą tego dostatecznie.
Krok to był ze strony Polski wielki do przyswojenia sobie kraju; i pierwszym może w dziejach przykładem dwa narody odrębne całkiem od siebie kulturą, na różnych stopniach rozwinienia zostające, niegdyś nieprzyjazne sobie, bez oporu prawie i wstrząśnienia, zlewały się dobrowolnie, łącząc wiarą, potem braterstwem praw i swobód, nareszcie językiem i obyczajami. Polska nie zachowując sobie nic z drogich przywilejów swej ślachty, od razu w całości przelewała je na nowych braci.
Zaiste wielki dar na owe czasy, ale też nie bez owocu i nie bez rachuby! Nie znamy łagodniej a szybciej dopełnionego zjednoczenia dwóch ludów, nie tylko węzły politycznemi, ale duchowem pobratymstwem, jednością obyczajów, myśli, całego żywota.
Litwa stała się prowincją polską, z cechami tylko prowincjonalnemi; lecz czując, jak ją wywyższało to wynarodowienie, nie bolała nad niem prawie lub niedługo, i to nie całym krajem. Dlaczegóż tak łatwo przyszło do skutku to zjednoczenie zadziwiające? – bo Polska stała na drodze postępu, a żaden naród w świecie, nawet kosztem tego, co mu najdroższem, nie może oprzeć się wiodącym go tą drogą.
Witolda przecież myślą pozostało kraj swój uczynić odrębnym i silnym samoistnie; ale z nim ta myśl umarła i w niczyjej więcej nie zmartwychpowstała głowie.
Zadziwiającą jest rzeczą, że, jak Długosz wzmiankuje, Zygmunt cesarz, który podmawiał Witolda do starania się o oderwanie z Litwą, miał być doradcą Władysława, nakłaniając go, aby horodelskie uczynił nadanie.
[Nadanie Króla i Witolda. Actum in Oppido Hrodle circa flumen Bug, in parlamento seu congregatione generali, die secunda mensis Octobris sub anno 1413. Litwa przyjmuje herby i wierność swą przyrzeka. Stat. Działyński. 7 et sequ. taż data. Zgodzenie się panów polskich na nadanie ich herbów, z oryginału Radziwiłł, po raz pierwszy wydane w Codex. dipl. Poloniae Rzyszczewski, Varsov. 1847, t. I, 286.]
Trzy ważne akta w Horodle na zjeździe d. 2 października spisane zostały: pierwszym nadano herby polskie i swobody ślachty polskiej litewskim bajorasom; drugi zawierał zgodzenie się panów polskich na udzielenie ich herbów Litwie: trzeci przyrzeczenie Litwy trwania w nienaruszonym związku z Polską.
Nadanie królewskie zawiera co następuje:
Wstęp jest jakby wejrzeniem na wyższe cele ludzkości, na byt moralny narodu, na niebieskie przeznaczenie, doskonalącego się pod światłem nauki Chrystusowej człowieczeństwa. W nim się przebija ten duch pobożności, jakim natchnionego widzieliśmy już Władysława pod Grunwaldem. „Iżbyśmy – pisze – nie zdali się tylko o pożytkach doczesnych starać a wieczne opuszczać; i ztąd darów błogosławieństwa i zapłaty wiecznej czekamy, aby ztąd nie poczuliśmy uszkodzenia żywota wiecznego: i aby za prace nasze nie stradaliśmy pożytków zapłaty pożądanej. Jest rzecz pożyteczna dowiadować się o tem, i pilnie przeglądać, aby jako ludziom dajemy cielesne dobrodziejstwa, też abyśmy rozważali, jakobyśmy im i niebieskie pokarmy dawali: i które na tym świecie bogactwy prędko przemijającymi zbogacamy, tymże drogę wiecznego błogosławieństwa, abyśmy pokazowali; aby tu naszej szczodrobliwości znali pomocy, a potem przyszłej chwały zapłaty przez pokazanie nasze otrzymali, w imie Zbawiciela nas wszystkich”.
W następnym punkcie król Władysław Jagiełło razem z Witoldem, mianującym się w akcie w. książęciem litewskim i ruskim, w celu przywiązania do wiary i utrzymania w niej, nadają swobody Litwie: – „Którzy, aby w stałości wiary, tem lepiej się ćwiczyli, i żeby z cnoty w cnotę postępowali, jarzmo niewoli, w której do tego czasu byli zamotani i związani, z szyje ich składając i rozwięzując, z wrodzonej nam szczodrobliwości i łaski, im wolności, swobody, łaski, exempcje i przywileje, które zwykłe być dawane ludziom powszechnej wiary, wedle zamknienia w sobie niniejszego przywileju, dajemy i używamy”. (Qui ut se in fidei constantia commodius exerceant et crescant de virtute in virtutem, jugum servitutis quo hactenus fuerunt compediti ex constricti de cervice ipsorum depenentes et solventes, ex innate nobis benignitatis clementia, ipsis libertates immunitates, gratias, exemptiones, et privilegia dari catholicis solita, juxta continentiam articulorum subscriptorum, tenore praesentium concedimus et largimur). Nie można wyraźniejszego nad to znaleźć świadectwa o niewoli, o poddaństwie stanu bojarskiego i zupełnym braku znaczenia politycznego tej klasy w Litwie, nad niniejsze. Gdyby Litwa jakie dawne prawa, swobody, głos w radzie lub udział w rządach posiadała, nigdy by nadanie jej podobne uczynionem być nie mogło. Tu władza królewska dobrowolnie się ograniczyła.
III. „A naprzód, acz do tego czasu, od którego za natchnieniem Ducha Świętego, wiary powszechnej poznawszy jasności, koronę Królestwa Polskiego przyjęliśmy, dla rozmnożenia chrześcijańskiej wiary i dobrego stanu i pożytku ziem naszych litewskich, one z ziemiami i państwy im przyległemi i spojonemi przerzeczonemu królestwu naszemu polskiemu przywłaszczyliśmy, wcielili, złączyli, zjednoczyli, przydali, sprzymierzyli, za zezwoleniem jednostajnem naszem i innych braci i wszystkich panów, ślachty, przełożonych, bojarów tejże ziemi litewskiej: wszakże chcąc ziemie przerzeczone litewskie dla nieprzyjacielskich najazdów i zdrad krzyżackich i im przyległych innych, którychkolwiek nieprzyjaciół, (którzy przerzeczone ziemie litewskie i Królestwo Polskie chcą spustoszyć, o skazie tych państw myśląc) w przespieczeństwie i w pewnej obronie postawić, i im wieczny pożytek zjednać i też ziemie, któreśmy zawżdy zupełnem państwem i prawem dostatecznem do tego czasu mieli, mamy od przodków i rodziców naszych, i porządkiem urodzenia naszego, jako prawdziwy pan, za wolą panów, ślachty, bojarów i zezwoleniem, przyuczywszy je przerzedzonemu Królestwu Polskiemu, powtóre wcielamy i prawie w wnętrzności kładziemy, przywłaszczamy, złączamy, sprzymierzamy i na wieki przykładamy, skazując one ze wszystkiemi ich państwy, ziemiami, księstwy, przełożeństwy, powiaty, własnościami i ze wszystkiem prawem koronie Królestwa Polskiego na wieczne czasy: aby zawżdy były zjednoczone, nieoderwane i przez sporu wszelkiego”.
Unia Litwy tu raz pierwszy tak dobitnie jest wyrzeczona. W przywileju 1387 r. słowa o tem nie ma jeszcze; umowy tylko późniejsze między Polską a Witoldem zaręczały, że kraj ten ma zależeć od Polski i należeć do króla Władysława; zjazd wileński wyraźniej to zapewnił; nareszcie tu panowie, ślachta i to co stanowiło naówczas naród, zaręczają, iż wytrwają w jedności z koroną, jedności, którą Jagiełło z prawa urodzenia swego stanowi.
IV. „Też wszystkie kościoły ziem litewskich przerzeczonych, tak cathedrales jako collegiatas parochiales albo conventuales w Wilnie i gdzie indziej zbudowane, fundowane, we wszystkich ich wolnościach, swobodach, przywilejach, exempcjach i zwyczajach wszystkich zachowywamy przez niniejszy list, wedle zwyczaju Królestwa Polskiego”.
V. „Także pany, ślachtę i bojary ziem naszych litewskich w darowiznach, przywilejach, w dozwoleniach im przez nas danych, udzielonych, gdy tylko będą powszechnej wiary i rzymskiemu kościołowi poddani, i którym są nadane herby, niech się z nich weselą, uczestnicy będą i ich używają, i tak jako panowie i ślachta Królestwa Polskiego swych używają i z nich się weselą”.
Tu uwagi godna rzecz, o nadaniu herbów, która zdaje się wyraźnie powiadać, że dotąd w Litwie używanemi nie były (co i drugi akt poniżej poświadcza) gdyż zastrzeżono, że ci herbami cieszyć się mają, którym one są nadane (et quibus clenodiae sunt concessa, gaudeant, participent et fruantur, prout barones et nobiles regni poloniae suis pociuntur et fruuntur). Że herby, które za czysto litewskie uważać można, później, po porzucaniu polskich, w chwilowem zajściu dwóch narodów powymyślane zastały; że niektóre były tylko znakami mogilnemi rodzin, a wcale nie tem, co na Zachodzie za herb uważano – nie potrzebuje nawet dowodzenia. Późniejsi badacze dziejów sądząc, że tem bardzo podniosą Litwę wysoko, poszli za bałamuctwem Stryjkowskiego wbrew aktom i najdobitniejszym dowodom i przyswoili Litwie jakieś herby litewskie przedhorodelskie. Nie zaprzeczamy wcale, i dowiedliśmy tego, że Litwa miała własne pismo i głoski; rodziny znaczniejsze na mogiłach, na sprzęcie wojennym znaczyć je mogły i wyjątkowo podobne znaki znaleźć się mogą, lecz ich za herby uważać nie można; a herby rodzinne przekazujące się potomkom i stanowiące ślachectwo, nigdy nie istniały w Litwie. Wymysł to jest późniejszy.