Kitabı oku: «Litwa za Witolda», sayfa 9

Yazı tipi:

1401

Witold w r. 1400 jeszcze pośpieszył do Krakowa, po czem Władysław Jagiełło z nim razem Ruś objeżdżał. Zamiary Krzyżaków, którzy wcześnie królem Litwy i Rusi obwoływali Witolda, przyjść jeszcze nie mogły do skutku. Owszem po śmierci Jadwigi, związki Korony z Litwą wzmocnione zostały i trwałym upewnione aktem, ogłoszonym na zjeździe w Wilnie książąt, bajorasów i panów. Wraz po Bożem Narodzeniu 1400 roku, zjazd ten rozpoczęty, akt zaś podpisany dnia 12 stycznia 1401.

Akt ten nowego połączenia Litwy z Polską, oddawał wszystkie kraje Witoldowe pod zwierzchnią władzę Korony i Królestwa; on sam ze swemi lennikami, uznawał się hołdownikiem Polski. W akcie samym, to godna zastanowienia, że raczej przez książąt lennych, panów i bajorasów a ziemian litewskich, niżeli przez samego Witolda został uczyniony. Pierwszy to raz panowie, od czasu nadanych im praw w r. 1387, wchodzą w ich używanie i uznani zostają jako element w państwie. Widoczna, że nie ufając Witoldowi, Polska, przeciwko niemu rada by postawić przeważającą siłę jakąś, którą na próżno wyrobić się stara. Pod rządami w. księcia, klasa ta społeczeństwa nigdy wielkiego znaczenia politycznego mieć nie mogła. Na czele wymienieni w akcie: Jakub biskup wileński, Jan Algimund z synami, Munigajł, Gedygold, Czupurno marszałek (zapewne dworu w. księcia), Gasztoldowie, Gintoldowie, Niemirowie, Kieżgajłowie i inni, przedstawujący wszystkich niewymienionych.

Tej nowo stworzonej ślachcie, uznano naprzód prawo wyboru panującego, w wyraźnych słowach, któremi rzeczono, że Władysława Jagiełłę za króla sobie obrali i obierają – (de gentilitatis, erroribus educentes in regem et Dominum ipsorum assumpserunt).

Dalej przyrzekli ci wszyscy trwać w wierze i wierności dla Korony Polskiej, nigdy jej nie opuszczać, zdrady i chytrości przeciw niej nie knować itd. „A iż przerzeczony Władysław Król itd. Pan nasz łaskawy; z osobliwej ufności, Wielm. i Zacnemu Xięciu Panu Alexandrowi Witowdowi Xięciu lit. wziąwszy go na część swego starania (tłumaczenie Statutu) i pracy, na nawyższe Xięztwo ziem litewskich i innych państw swych Księztwa litewskiego dał i podał i onego z ręki swej postanowił do żywota tegoż pana Xa Witowda. Za co iny tegoż Pana Władysława Króla chcąc stalszą wiarą czcić, i jako rzecz sprawiedliwa jest pewniejszym uczynić, mocnym wiary obowiązkiem” itd. – „obiecujemy: iż Wielkie Xięztwo przerzeczone ziem litewskich i inne państwa tego Xięztwa wespółek z dobry i z majętnościami ojczystemi, które na tego pana Witowda Xiąże, należą i ze wszystkiemi zamki, twierdzami, powiaty, rozdzieleniem i ich obywatelami po zeszciu jego na tegoż P. Władysława Króla i na Koronę królestwa tegoż Polskiego wedle opisania listów przez przerzeezonego pana Xiąże Witowda, temuż P. Władysławowi Królowi i Koronie danych, mają zupełnie i cale przypaść i wrócić się, i my też z naszemi potomki po nas będącemi po zeszciu Pana Xiążęcia Witowda mamy do przerzeczonego P. Władysława Króla, Korony i Królestwa Polskiego przystać, poddać się i być posłuszni, i służyć okrom74 chytrości i zdrady, wedle możności i sił naszych, będziemy powinni. A mimo onego i Koronę Królestwa tegoż, nigdy innego albo inne za pany sobie nie mamy brać”.

Dodano, że gdyby król zszedł bezpotomnie, panowie Królestwa Polskiego nie mają sobie odrębnie króla i pana obierać albo stawić.

Nie mamy aktów Witolda, który też zaręczenie dał od siebie, jak to widać z listu panów litewskich, ani króla Jagiełły, zapewniającego żonie Witoldowej posiadanie jej dóbr, na przypadek śmierci męża; – dorozumiewać się ich tylko treści musiemy. Zygmuntowi Kiejstutowiczowi zostawiono też ziemie nadane mu w Nowogrodzie Siewierskim, z posłuszeństwem w. księciu i Polsce. Kojałowicz wzmiankuje, iż Polacy Witolda za króla, po bezpotomnem zejściu Jagiełły, obrać przyrzekli; lecz to pochodzi ze złego wyrozumienia aktu, gdzie mowa o zejściu bezpotomnem Jagiełły, i jest tylko domysłem.

We wszystkiem tem najgodniejsza uwagi usilność Polski do wyrobienia stanu ślacheckiego w Litwie, dla postawienia go przeciwko w. księciu; nadanie mu praw nowych i ciągłe staranie o podniesienie znaczenia politycznego arystokracji litewskiej. Zawarte nowe przymierze ze stałym Litwy sprzymierzeńcem ks. Twerskim synem Michała, do roku poprzedzającego odnieść należy; o innych zaś traktatach, na zjeździe tym uczynionych, nie wiemy, tylko z kronikarzy.

Zakon niechętnem okiem poglądał na te czynności, spajające na nowo, co on usilnie się starał rozerwać.

Gdy się to dzieje w Litwie, Świdrygiełło zawojowywa Multany, pędząc za ks. Romanem najeżdżającym Podole, i wraz z nowem państwem poprzysięga wierność i posłuszeństwo Koronie Polskiej. Krzyżacy nareście widząc, że pokój daje siły nowe Polsce, niechętni jej potędze zagrażającej, śpieszą z zerwaniem przymierza.

Spieszą z podbiciem Żmudzi, owładaniem nią i chrztem pogan. Wezwano Witolda zapewne dla tego, aby znów na nim coś utargować lub uczynić go świadkiem nawrócenia Żmudzinów; lecz ten obiecawszy stawić się w Insterburgu dla oszczędzenia drogi w. mistrzowi, na czas oznaczony nie przybył. Chrzczono i obdarowywano Żmudź, głośno się tem chlubiąc; w Marienburgu, sprawiano uczty nawróconym, obsypywano ich podarunkami, starając się łaskawością pokonać niepokonanych. Z ochrzczonemi wyprawiano do kraju mnichów i księży dla dalszego nawrócenia kobiet i dzieci.

W. mistrz, ciągłemi dary okupywał te chrzty płatne, do których ofiary bydła, sukni, zboża, przykładem Jagiełły – zachęcały.

Miano nadzieję zupełnego pozyskania całej Żmudzi. —

Ze strony Witolda, po zjeździe wileńskim, oziębłość dla Zakonu, potem widoczne kroki nieprzyjazne, okazały, że dał się przekonać Polsce o niebezpieczeństwie dalszego wiązania się z Krzyżakami i opierania się na nich. Korzystając z trwającego pokoju, wzniósł Witold zamki nad Niemnem i kowieński na nowo zbudował; wojska przez Tatarów zniszczone, na nowo pomnożone zostały; kraj wypocząwszy, sił nabierał do wojny. To wszystko niepokoiło już Zakon i mogło spowodować zerwanie przymierza: ale istotną przyczyną stały się kroki poczynione przez Witolda na Żmudzi dla pozyskania jej sobie a oderwania od Krzyżaków; kroki późne, ale jeszcze niebezskuteczne, pomimo ofiar, jakie tu poczyniono.

Obawa, aby ochotnie służyć Witoldowi nie chcieli, opuszczeni wprzód i podbici jego posiłkami Żmudzini, zmuszała do wielkich ofiar i obietnic. Wysłani Witoldowi stronnicy, wszelkiemi sposoby starali się kraj niebacznie oddany, na stronę litewską odciągnąć: dary, obietnice, namowy i głos braterski najsilniejszy ze wszystkich, użyte zostały. Żmudź usłuchać go była gotowa; wielu już nawet przechodzili do Litwy i uciekali na ziemie Witoldowe.

Zważywszy, że wojna stanie się wkrótce nieuchronną, w. mistrz kazał umocnić Ragnedę, spieszyć z ukończeniem zamków na Żmudzi, Gotteswerder obmurować i osypać wałem; a tym czasem i wymówki, i przypomnienia zawartego pokoju słał do w. księcia, domagając się wydania zbiegłych Żmudzinów. Witold odpowiedział obietnicami, a raz nawet odesłał trochę zbiegów, ale samej czerni; swobodnych ludzi i bajorasów u siebie zatrzymując. Nareście zażądał zjazdu i porozumienia się osobistego z w. mistrzem. Ale pora i złe drogi nie dozwoliły mistrzowi stawić się na umówionem miejscu, w którem jakoby zasadzka zdradliwa przygotowana być miała.

Gdy Zakon coraz uporniej różne wznawiał wymagania, Witold zniechęcony odpowiedział, że: – dozwoli wszystkim Żmudzinom powrócić do kraju, aby tam odwiecznych swoich swobód, wydartych przez Zakon, bronili.

Jakoż zebrał Witold Żmudzinów w Litwie będących, dał im naczelników i kilką dniami przed odpowiedzią swą, wysłał tę garść odważnych. Powstanie podparte posiłkiem, dawno w głębi wrące, gotowe było wybuchnąć.

Wnet oba żmudzkie zamki zniszczone zostały i spalone, rycerze zakonni i lud ich w niewolę schwytany i do Litwy uprowadzony. Byliby ich pobili w pierwszej chwili wściekli i mściwi poganie, gdyby nie zakładnicy w ręku Zakonu zostający, których wymianą spodziewano się odzyskać.

Zakłady te natychmiast wtrącono do więzień i odmówiono zamiany. Niektóre z tych chłopiąt świeżo pochrzczonych i w niewoli będących, nie wiedząc, co się z niemi dzieje, w rozpaczy powieszały się na swych pasach u blanków krzyżackich zamczysk.

Nie na tem koniec klęsk Żmudzi, które tę cząstkę najżywotniejszą z Litwy całej trapić miały długo jeszcze!

Postępek Witolda potrzebował usprawiedliwienia w oczach świata, Stolicy Apostolskiej i wszystkich co o zawartem przymierzu i ustąpieniu niem Żmudzi, wiedząc, zdradą nazywali to, co w istocie zdradą było. Raz uczyniony krok błędny, ciągnął teraz za sobą nieskończone następstwa nowych błędów, fałszów i sprzeczności z samym sobą.

Witold tem tłumaczył swój postępek przed książęty chrześcijańskiemi i Stolicą Apostolską, że chociaż Żmudzi Zakonowi dobrowolnie ustąpił, nie myślał tem wcale zaprzedawać mu wolnych ludzi stanu ślacheckiego (?) i bajorasów, którzy do Litwy uchodzić mieli zupełne prawo; a oddaleniu się ich ani dziwić, ani go brać za zgwałcenie przymierza nie należało. Zakon przecież drogi im zasiekał, wyjścia bronił, i usiłował wszelkiemi sposoby powrót do Litwy wstrzymać. „Ludzie dannicy i niewolili – mówił – oddani zostaną wszyscy, na zaspokojenie uczynionych przyrzeczeń; ale część społeczeństwa swobodna, nie może być zmuszoną do poddaństwa, gdyż Witold nie ma prawa woli jej krępować. Zresztą sam Zakon zmusił do złamania przymierza pogróżkami, z któremi się odzywał, że siłą wydrze zbiegów z Litwy, gdy Witold żądał wprzód przyjacielskiego porozumienia się” itd.

Skarga Witolda na Zakon, wywołała zażalenia Zakonu na niego, daleko cięższe i potwarzy pełne, rozesłane książętom Rzeszy, dworom i duchowieństwu na Zachodzie. Zakon sięgał narzekaniami swemi aż do Francji, ratunku i pomocy przeciw poganom wołając; aż do papieża, którego prosił i modlił gorąco o potępienie Witolda.

Witold nie tracąc czasu, odzyskaną Żmudź porządkował; wziął zakładników, ustanowił poborców, a sprzyjających Zakonowi do Litwy uprowadził i uwięził.

Król polski, jak gdyby obcy temu wszystkiemu, co się stało, zdawał się z Krzyżakami skłaniać do zgody i traktowania. Nowy zjazd osobisty między nim a w. mistrzem umówiony w Złotoryi. Władysław Jagiełło ofiarował się za pośrednika w zatargach między bratem a Zakonem.

Tym sposobem zyskano na czasie, który do uspokojenia w Rusi był potrzebny.

W Smoleńsku bowiem powstały bunty, zaczęto wybijać się spod władzy w. księcia, a Witold bojąc się, aby duch ten nie rozszerzył się dalej, zmuszony był działać szybko. W. ks. moskiewski miał pewien udział w tych rozruchach i niewidocznie je podsycał, otwarcie nawet starał się pogodzić sprawców buntu, ks. Olega riazańskiego, starego wroga Litwy z Jurym Swiatosławowiczem. Oni to z wojskiem riazańskiem naszli na Smoleńsk, gdzie był namiestnikiem Witoldowym ks. Roman Michałowicz brański. Z powodu niezgód, jakie zaszły między bojary smoleńskiemi, pobrano łatwo zamki, a ks. Jerzy srogo i okrutnie tępił i znęcał się nad sprzyjającemi Litwie. Sam namiestnik ks. brański z innemi zamordowany, dzieci tylko z żoną swobodnie puszczone, a majętność pobrana przez Jerzego.

Witold spieszył pomścić owe krzywdy: obiegł Smoleńsk, gdzie uciemiężeni srodze mieszkańcy poddaliby się, gdyby spisek odkryty nie został. Winni zdrady padli ofiarą, a zdobywanie byłoby trwało zbyt długo i Witold zawarłszy tymczasowy ugodę, odstąpić musiał.

Zakon zdradzony, uciekł się do nieukołysanego Świdrygiełły, którym niespokojna dusza na wszystkie strony rzucała; – i łatwo pociągnął go ku sobie. Zręczni wysłańcy podmówili go do buntu.

Świdrygiełło zaparł się położonej przez siebie w tym roku pieczęci na Akcie Unii Zjazdu Wileńskiego, zażądał udzielnego księstwa dla siebie i zawarł przymierze z Zakonem. Że się Krzyżacy pilnie o to starali, pracowali nad tem, z rachubą poróżnili go z Polską i Witoldem, z samych źródeł krzyżackich widoczna i niewątpliwa. Łatwo było podburzyć niespokojnego umysłu Świdrygiełłę. Wskazano mu tylko akt unii z Polską nowej jako umowę na zawsze wydziedziczającą go z praw następstwa, które nań przypaść mogły.

Zapewniwszy się o Świdrygielle, Krzyżacy wysłali do Krakowa z zapytaniem, co by miał znaczyć nowy związek z Witoldem, i czy król, gdyby do wojny przyszło, posiłkować go myśli?

Jagiełło odpowiedział niejasno, omijając trudności. Wysłani z zapytaniem tem komandorowie gdański hr. Albrecht von Schwarzburg i grudziądzki hr. Jan von Sayn, wrócili z niczem; ale posiłki do Litwy płynęły. Zakon zwołał swoje i zamówił rycerzy najemnych u żołdaków w Pomorzu, którzy się przeciw Polsce służyć ofiarowali. Za granicą starano się mieć za sobą opinią, aby pociągnąć książąt na nową krzyżową wyprawę; w kraju przygotowywano się silnie. W Marienburgu lano działa, sposobiono prochy we młynach, ciosano kule kamienne; a po domach klasztornych, oręż i zbroje czyszczono.

Ale i Witold nie siedział z założonemi rękami. Zbieg litewski uwiadomił Zakon, że w. książę wzmocnił się silnym oddziałem Polaków przez króla przysłanym, że pod Kownem usposabiano do długiego oporu warownię, której poddać nie chciano w czasie napadu. Były nawet dane rozkazy, aby na wypadek najścia sił przemagających, uczciwie uwieziono z twierdzy działa i strzelbę, sam zaś gród natychmiast spalono. Uwiadomieni o obrotach Witolda i przysposobieniach jego do wojny, wysłali Krzyżacy statkami Niemnem do Gotteswerder marszałka, już dla lepszego wypatrzenia, co się w Litwie działo, już dla zasilenia twierdzy tej w żywność potrzebną.

Zaledwie straż w Kownie postrzegła przybywające statki, gdy nie patrząc liczby i nie czekając napaści, załoga uprowadziła co było, z warowni, zapaliła ją i uszła. Marszałek powrócił z Gotteswerder nienapastowany; drugi oddział wojska wyszedł na Ruś korzystnie, stada tylko bydła do Prus zająwszy.

Wtem zjawili się w Prusiech od króla polskiego wysłani, dla zawarcia pokoju, ks. Ziemowit Mazowiecki i Mikołaj Kurowski, biskup kujawski. Zwołano starszyznę na radę – król oświadczał, że gotów był z Zakonem żyć w zgodzie i pokoju.

Mistrz nie ufał, nie wierzył, nie pojmował, skąd te oświadczenia pochodzić mogły; odpowiedział też w imieniu Zakonu, w sposób dumny i obrażający.

– Chęciom waszym pokoju i zgody nie uwierzym więcej, niech król znajdzie kogo, co by zań poręczył.

Sądząc się groźnemi Polsce, Krzyżacy dochodzili zuchwalstwa. Posłowie polscy odeszli, zrywając umowy.

Ciekawą jest w tym czasie rozesłana skarga Żmudzi przeciwko Zakonowi, w której biedny ten kraj malował ucisk, jakiemu ulegał i przewrotność mnichów-rycerzy w wyrazach pełnych boleści. Zarzucano Niemcom, że swoich Prusów w wierze nie uczą, bo nie o wiarę ludów, ale o zyski i zabory im chodzi, że ochrzczeni trudnią się zbójectwem i rabunkiem itd. – „Dlatego – mówili Żmudzini – my podobnemi Prusom, a gorszemi niż jesteśmi być nie chcąc, wstrzymali się od chrztu”. Skarżyła się Żmudź na ciężkie wydzierstwa, na zmuszanie do robót gwałtowne, wzbronienie zarobkowania z łowów, rybołówstwa i handlu, zabór dzieci pod pozorem zakładu chwytanych, gwałty na żonach i córkach popełniane, uwiezienie do Prus możniejszych, palenie nieposłusznych i wszelkiego rodzaju okrucieństwa i przemoce. „Możny Bajoras Korkuć miał piękną córkę, którą mu porwali Bracia Zakonni. Brat jej nie mogąc znieść niesławy i hańby swojego rodu, gwałtownika rycerza przebił mieczem. Wyssygynowi Bajorasowi żonę i dzieci do Prus zabrano, gdzie ich pobito. Innemu Swolke, spalono dom i wioskę, a mieszkańców jej w pień wycięto – Sągajło ścięty, a ludzie jego poszli w niewolę”. Takie postępki dowodzono i wyrzucano Krzyżakom; kończyli Żmudzini, prosząc o chrzest, ale nie krwi i męki, lecz chrzest w pokoju i miłości chrześcijańskiej.

Zakon odpowiedział na to uniewinniając się uporem Żmudzi i przekładając dobrodziejstwa krajowi czynione, wyrzucając świętokradztwa poganom, a zwłaszcza strzelanie jakieś do obrazu św. Mikołaja, którem ściągnęli srogą zemstę i prześladowanie Zakonu.

1402

Wśród tego obustronnego okrzyku, zgodzono się wszakże z Witoldem, na wymianę jeńców Zakonu, za młódź żmudzką w więzach jeszcze jako zakład próżny trzymaną; – zamiana ta przyszła do skutku.

Wtem i Świdrygiełło zjawił się w Prusiech za kupca przebrany, przybywszy do Malborga. Zaproszony do Krakowa na wesele, wiedząc, że i Witold tam znajdować się będzie, skorzystał z pory i ukradkiem do Prus się przekradł. Słudzy jego, dwaj tylko, skrycie także, po osobno za nim przybyli. W. mistrz przyjął zbiega radośnie, gdyż rachował na korzyści z pobytu jego u siebie wyniknąć mogące.

Pod niebytność Witolda w Litwie zebrano szybko wojska dla napadu na kraj jego; marszałek Zakonu z braćmi i ludźmi zbrojnemi z nadmorskich prowincji i osterodemskiej włości, puścił się się ku Grodnu. Trzy dni pustoszył tu bez przeszkody, bo go się nie spodziewano, uprowadził czterechset jeńców, trzysta koni i mnóstwo bydła. – Była to pierwsza, nowy bój rozpoczynająca wyprawa. Mistrz inflancki ze swej strony od północy najechał na Litwę, pustosząc i ogromną ilość więźnia zabierając. Michał von Sternberg, towarzysz komandora Balgi, z niewielkim pocztem jazdy, doszedł pod same Grodno, napadł miasto, mieszkańców przeraził i z łupem powrócił.

Krzyżacy umawiali się już ze Świdrygiełłą, któren brał tytuł w. księcia a pana dziedzicznego Litwy, Rusi i Podola; treść ich związku była następująca:

„Świdrygiełło przyrzekał w krajach swych religię chrześcijańską rozkrzewiać, Rzymskiemu Kościołowi i Państwu się poddając jak inni chrześcijańscy książęta; – nie napadać krajów chrześcijańskich, chyba znaglony do wojny krzywdą i gwałtami; z Zakonem pokój zachować niezłomny. Granice nawet przyszłego państwa Świdrygiełły oznaczono starannie, od strony Inflant do Salin wyspy, a od niej począwszy do granic Mazowsza. Te kraje, ustępując praw swoich do nich, nadawał w. książę Zakonowi. Ludzi zbiegłych wszelkiego stanu wydać obiecywał; handel wolny Prusom w Litwie zapewniał bez nowych ceł i myt, krom starego poboru. Nikogo zbiegłego przyjmować bez dozwolenia w. mistrza nie miał, ani jednego, ani wielu, ani kupy, ani wojsk przez kraje swe ciągnących na szkodę Zakonu przepuszczać; owszem opierać się zobowiązywał i iść z Zakonem przeciwko Witoldowi. Na ostatek przyrzekał dotrzymać we wszystkiem zawartego z Krzyżakami przez Witolda przymierza, krom punktów, które tu powtórzone zostały itd. [Marienburg am zweiten Marz 1402 po łac. i po niem. w Kotzebue Switrigal]. Oprócz tego obiecał Zakonowi odstąpić Psków, gdyby go zdobył lub Krzyżacy siłą go posiedli, prawa swoje do niego (?) przelewając na nich”.

Zakon zyskał nowego sprzymierzeńca przeciwko Witoldowi, ale wielce się mylił, sądząc go wielką pomocą. Świdrygiełło o ile był chciwym władzy, o tyle słabym i nic nieznaczącym; wpływ jego na kraj żaden był prawie. Tymczasem czyniąc zeń groźbę, Zakon dał mu pieniądze; przywiązano doń dla baczenia i porady Towarzysza Ditricha von Logendorf. Wzywany jeszcze dość przyjaźnie do Polski, Świdrygiełło udał się dla przygotowań ku wojnie do Inflant. Tymczasem dwie okoliczności, wedle pruskich kronik, wstrzymały działanie.

Straszna kometa zapowiadająca na niebie przyszłe wojny, klęski ziemskie i zniszczenia, i skarga do papieża przez króla polskiego wysłana, w której zaręczał, że Witold był dobrym chrześcijaninem, że na Zakonu czernidła odpowiedzieć może zwycięsko; – z prośbą, aby zakazano Krzyżakom wchodzić na ziemie litewskie. Zakon, który z Rzymu wiadomość o tym liście króla otrzymał, powściągnął kroki nieprzyjacielskie, póki by o tajonej dotąd odpowiedzi papieskiej nie dowiedział się.

Tymczasem Władysław Jagiełło znosił się75 znowu z Krzyżakami w rzeczach handlu polskiego tyczących; cały gniew zwrócony był na Witolda, obsyłano się podarunkami i starano podejść wzajemnie, nie dowierzając z obu stron. Zakon patrzał na Wiznę już w ręku ks.ks. mazowieckich będącą z niepokojem i niechęcią, mając ją za przyporzysko ratowników, za gniazdo najeźdźców na ziemie swoje przez Witolda wyznaczonych.

Ostatecznie rozjątrzył jeszcze na Witolda Krzyżaków napad Żmudzinów w maju, z oddziałem silnym i licznym pod Memel. Przypisywano go posiłkom i poddmuchom w. księcia. – Najście to było mściwe i srogie, rzeź przerażająca dawniejsze przypominająca wyprawy. Płonęło miasto, a poganie do relikwii św. Mikołaja na drągu wbitych naigrawając się strzelali.

Wkrótce potem nadszedł Witold sam na Gotteswerder nad Niemnem, a działa jego szturmowe tak silnie przeciw murom ognia dawały, że załoga, której komandor wprzódy od Litwy zabity został, trzeciego dnia się zdać musiała. Zniszczono warownię, zabrano działa i oręż, spalono do szczętu gród, który stojąc na samej granicy, wycieczki na ziemie litewskie ułatwiał.

W. mistrz nie mógł się już nie pomścić.

Przedsięwzięto ogromne uzbrojenia, wezwany lud i miasta; Elbląg i inne wedle zwyczaju wystawiły poczty i oddziały dobrych strzelców; uczyniono nawet ślub pobożny, jeśliby się udała wycieczka, i w dzień św. Jakuba (25 Lipca) wyciągnęli w pole – 40 000 ludzi pod dowództwem marszałka Tettingen, któren dla choroby zdał naczelnictwo w. komandorowi Helfenstein. Świdrygiełło towarzyszył ze swemi idącym na Litwę.

Statkami i lądem pociągnęli do ujścia Niewiaży, gdzie położyli się obozem. Świdrygiełło poszedł z małym oddziałem ku Neris, gdzie w. księcia z silnym zastępem leżącego znalazł, dla obrony przeprawy. – Po naradzie ze starszyzną usposobiwszy się w trzytygodniową żywność; poszło wojsko całe ponad Wilią, ciągle od Litwy przeprowadzane pod Wissewaldau, gdzie nareszcie przeprawiać się miano.

Krzyżacy w bród przeszli rzekę i odegnali Witolda ze stratą; potem puścili się aż ku Wilnu, i sądzono, że łatwo zdobędą miasto, bo Świdrygiełło miał namówionych ze zdrajców. Ale odkryto plany spiskowych i sześciu ich ścięto z rozkazu Witolda. Odstąpili od Wilna Krzyżacy ku Miednikom, które sama Litwa spaliła, rzucili się potem w okolice Oszmiany i Solecznik, niszcząc, paląc, rabując do trzech tygodni. W. książę, nie mogąc stawić im czoła, skrycie nie odstępował ich, czyniąc zasadzki, aby ich pogromić w powrocie, na Wilii i Niemnie statki chcąc powstrzymać. Ale w. komandor poszedł od Solecznik do Perełomu, a stąd przeprawiwszy się przez rzekę nie zwrócił ku statkom, ale je ku sobie wezwał. Konnica lasami tutejszemi z 900 jeńca i zdobyczą, nie straciwszy i jednego człowieka, w powrocie przedarła się do Rastenburga.

Świdrygiełło pozostał wedle rady w. mistrza z ludźmi zbrojnemi w Bajselauken gródku u granic litewskich położonym, dla znoszenia się ze zdrajcami, których podarunkami i pieniędzmi pozyskiwano.

Odebrane Świdrygielle Podole, zostawiło wichrzyciela na łasce Zakonu i przy nadziejach odzyskania mniemanego dziedzictwa Litwy.

Sąsiedztwo Bajselauken z granicami Mazowsza, stosunki w. mistrza z ks.ks. mazowieckiemi, z któremi się zmawiał, zwróciły uwagę Witolda. Wizna stawała się potrzebną dla osłony napadów na ziemie Zakonu, postanowił ją opanować, aby nie dopuścić posiadania jej Krzyżakom. – Powodem była dawna umowa z Zakonem o połowę powiatu około Wizny, którą mu ustąpić miano, przecież w. mistrz oświadczył ks.ks. mazowieckim na zjeździe w Strasburgu, że umowa ta nie istniała i była wymysłem tylko Witolda. Ks.Ks. mazowieccy przeciągnieni, przeszli na stronę Zakonu; Witold uniewinniając siebie, a chcąc Jagiełłę czynnym pomocnikiem swym uczynić, wniósł do niego zażalenia na Krzyżaków i ich przewrotność dowodząc, że oni jątrzyli go i usiłowali z Polską poróżnić.

Władysław Jagiełło pisał do mistrza z wymówką i wyrzutami gniewnemi, w piśmie tem malując Świdrygiełłę jak zasłużył. List ten wymagał odpowiedzi stanowczej i objawienia dalszych zamiarów; nic przecie nie odpowiadając nań, w. mistrz odesłał pismo ks. Ziemowitowi mazowieckiemu, aby czci pokrewnego sobie Świdrygiełły bronił.

Wszystko zapowiadało długą i upartą wojnę z tej strony; w Rusi także ciągłe niepokoje odrywały Witolda od sporu teraz najważniejszego z Krzyżakami.

Nienawistny Litwie Oleg ks. riazański z Jerzym Swiatosławowiczem smoleńskim, knuli ciągle spiski dla wybicia się zupełnego spod władzy Witolda. – Zerwanie przymierza z Zakonem, dawało im nadzieję zawładania posiadłościami litewskiemi w Rusi. Wysłany przez nich ks. Rodisław riazański na zawojowanie Siewierszczyzny, podstąpił pod Brańsk. Ale nie były bez obrony te kraje, których strzegł Symeon Symeonowicz Lingwenej i Aleksander Patrykiewicz Narymundowicz Starodubski. Wojska spotkały się pod Lubuskiem; Rodisław pobity na głowę, lud jego rozproszony, on sam wzięty w niewolę i odesłany Witoldowi, u którego lat trzy w okowach przesiedział, wypuszczony za okupem 2 000 rubli. – Oleg ks. riazański, nieprzyjaciel Litwy wkrótce po tej wyprawie umarł, wojna z tej strony na czas przynajmniej przerwała się.

W następnym roku (1403), chociaż Jerzy pozostawiony był przy Smoleńsku, polecono ks. Symeonowi zagarnąć Wiazmę, co też przyprowadził do skutku. Ks. Jan Swiatosławowicz z Aleksandrem Michałowiczem, wzięci w niewolę i oba odesłani do Litwy; ciągłe wybijanie się do niepodległości ks.ks. smoleńskich ukrócone zostało.

W końcu roku 1402 poczęły się nowe zaczepki do wojny z Zakonom wiodące. Witold postanowił opanować Ragnedę, w której miano porozumienia z załogą. Litwini ze Żmudzinami w nadziei zdobycia Ragnedy napadli na warownię; ale ta nadto była obwarowana, załogę miała zbyt liczną i mury zbyt wielkie, by się rychło poddała. Komandor hr. Fryderyk von Zollern bronił jej tak dzielnie, że podzamcze tylko spalono, Tatarów osiadłych blisko zagarniono w niewolę i stada bydła pozabierano. Zdrajcy odkryci zaraz i wywieszani za nogi na murach.

74.okrom (daw.) – oprócz. [przypis edytorski]
75.znosić się z kim (daw.) – porozumiewać się. [przypis edytorski]
Yaş sınırı:
0+
Litres'teki yayın tarihi:
19 haziran 2020
Hacim:
390 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain
İndirme biçimi:
Ses
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Ses
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin PDF
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Fisting
Kim Powers
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin
Средний рейтинг 5 на основе 1 оценок
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Metin
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок