Kitabı oku: «Mizantrop», sayfa 5
SCENA SZÓSTA
ALCEST, CELIMENA, ELIANTA, AKAST, KLITANDER, FILINT, SŁUŻĄCY
SŁUŻĄCY
do Alcesta
Panie, człowiek tam jakiś posłuchania prosi
W sprawie, która, jak mówi, odwłoki nie znosi.
ALCEST
Niech nie czeka, gdy czas mu jest tak bardzo drogi.
SŁUŻĄCY
Ale on na surducie ma wielkie wyłogi
I pełno złota wszędzie.
CELIMENA
do Alcesta
Zobacz, co to znaczy,
Lub przyjm go.
Służący wychodzi
SCENA SIÓDMA
ALCEST, CELIMENA, ELIANTA, AKAST, FILINT, KLITANDER, SIERŻANT urzędu marszałkowskiego
ALCEST
idąc naprzeciw niego
Zatem, cóż pan życzyć sobie raczy?
Proszę bliżej.
SIERŻANT
Dwa słowa chciałbym uniżenie…
ALCEST
Możesz pan głośno swoje wyjawić zlecenie.
SIERŻANT
ALCEST
Ja mam się stawić?…
SIERŻANT
Tak jest.
ALCEST
Lecz jakież powody?…
FILINT
do Alcesta
Pewnie dla twej z Orontem pociesznej przygody.
CELIMENA
do Filinta
Jak to?
FILINT
Ambicję jego zranił nie na żarty,
Sąd o jego poezji głosząc zbyt otwarty;
Chcą więc pewnie w zarodku spór tak błahy zdusić.
ALCEST
Nigdy do niskich pochlebstw nie dam się przymusić.
FILINT
Słyszałeś rozkaz; śpiesz więc i niech koniec będzie.
ALCEST
Jakaż może być dla nas ugoda w tym względzie?
Jakiż na świecie wyrok nakazać jest w stanie,
Abym o jego wierszach odmienił me zdanie?
Nie; z tego com powiedział, nie cofnę ni słowa;
Twierdzę, że są haniebne.
FILINT
Po cóż tak surowa…
ALCEST
Nie ustąpię ni kroku; wiersze są nikczemne.
FILINT
Ach, porzućże nareszcie te gniewy daremne!
No, chodź już.
ALCEST
Pójdę; ale nie zdoła nic w świecie
Odmienić mego sądu.
FILINT
Chodźże już raz przecie.
ALCEST
Póki sam król dekretem swym mi nie nakaże,
Abym uznał za dobre te wierszydła wraże,
Póty, że są nikczemne, będę wciąż dowodził,
I że wart szubienicy ten, który je spłodził88.
Do Klitandra i Akasta, którzy się śmieją
Do kroćset bomb! panowie, nie wiedziałem o tem,
Że jestem tak pocieszny.
CELIMENA
Zostaw to na potem;
Teraz śpiesz.
ALCEST
Idę, pani, lecz bądź bez obawy,
Że wrócę, aby żądać stanowczej rozprawy.
AKT III
SCENA PIERWSZA
KLITANDER, AKAST
KLITANDER
Widzę, drogi markizie, że ci jest wesoło89;
Luby uśmiech na ustach, rozjaśnione czoło;
Powiedz mi, w dobrej wierze, bez błahej próżności,
Czy w istocie masz powód do takiej radości?
AKAST
Na honor! nie dostrzegam nic w mojej osobie,
Z czego miałbym się smucić w jakim bądź sposobie.
Jestem młody, majętny, pochodzę z rodziny,
Co mienić się szlachetną ma pewne przyczyny;
Godności czy urzędów, mogę to rzec śmiele,
Do których bym praw nie miał, nie widzę zbyt wiele;
Odwagę mą znasz dosyć, abyś mógł osądzić,
Czy zwykłem lękliwością w czymkolwiek się rządzić,
I kto był świadkiem sprawy niedawnej na dworze,
Ten wie, że mi bezkarnie nikt chybiać nie może.
Rozumu i dowcipu na tyle mi stanie,
Bym mógł o wszystkim śmiało głosić swoje zdanie,
I w teatrze, w fotelu wygodnie rozparty,
Rzucać ku scenie głośne uwagi i żarty,
Rozprawiać, krytykować, to znów przez oklaski
Dawać dowody mego uznania i łaski.
Jestem przystojny, zręczny, niebiosa łaskawe
Dały mi ładne zęby i piękną postawę
(Nie wspomnę już o sztuce noszenia ubioru:
Mało kto mi w tym względzie dorówna u dworu),
Wszystkich serca jednają mi moje zalety,
Król darzy mnie swą łaską, lubią mnie kobiety,
Mniemam zatem, kochany markizie, tak, mniemam,
Że być z siebie niekontent przyczyn chyba nie mam90.
KLITANDER
AKAST
Co, ja? Na honor, żadnej nie czuję ochoty
Tracić mój czas i zdrowie na próżne zaloty.
Niechaj inni, przyrody nieudane twory,
Znoszą swoich piękności kapryśne humory,
U nóg ich schną z miłości, cierpią udręczenia
Na swą pomoc wzywają płacze i westchnienia
I silą się wyżebrać tą mozolną drogą,
Czego własną zasługą uzyskać nie mogą;
Nie jest rzeczą człowieka o mojej wartości,
Ponosić koszta takich jałowych miłości;
Jakiekolwiek by były uwielbianej wdzięki
I my też naszą cenę znamy, Bogu dzięki;
Gdy kto chce tego serca chlubić się zaszczytem,
Musi sam też ofiarę jakąś ponieść przy tem,
I jeżeli już wszystko zważymy dokładnie,
Równych z obu stron ustępstw żądać nam wypadnie92.
KLITANDER
Zatem sądzisz, markizie, że ci jest łaskawą?
AKAST
I sądzić tak, markizie, mam niejakie prawo.
KLITANDER
By cię raz wywieść z błędu, wielka chęć mnie bierze;
Zaślepiasz się doprawdy i łudzisz w tej mierze.
AKAST
KLITANDER
Skądże pewność tak wielka w powodzenie własne?
AKAST
Ja się zaślepiam.
KLITANDER
Na czym wspierasz swe mniemanie?
AKAST
Ja się łudzę.
KLITANDER
Czy swoje objawiła zdanie?
AKAST
Jestem w błędzie, powtarzam.
KLITANDER
Ależ powiedzże mnie,
Czy ci coś Celimena wyznała tajemnie?
AKAST
Gdzież tam; znieść mnie nie może.
KLITANDER
Odpowiedzże, proszę.
AKAST
Nie cierpi mnie.
KLITANDER
Twych drwinek dłużej niech nie znoszę.
Powiedz więc, jakąś z ust jej otrzymał nadzieję?
AKAST
Jam najnędzniejszy z ludzi; tobie los się śmieje.
Wstręt żywi tak gwałtowny ku mojej osobie,
Że już przyjdzie z rozpaczy znaleźć mi się w grobie.
KLITANDER
Dobrze zatem, markizie, by uniknąć zwady,
Zechcesz może się zgodzić na takie układy:
Gdy dowód oczywisty jeden z nas przedstawi94,
Że nań to Celimena spogląda łaskawiej,
Wówczas drugi przyrzeka, trzymając się z dala,
Zostawić wolne miejsce dla swego rywala.
AKAST
Na honor! wielce mi się podobasz z tą mową
I chętnie na ten układ daję moje słowo.
Lecz cicho!
SCENA DRUGA
CELIMENA, AKAST, KLITANDER
CELIMENA
Jeszcze tutaj?
KLITANDER
CELIMENA
Słyszę, że powóz właśnie zajechał z kimś z gości;
Nie wiecie, kto to taki?
KLITANDER
Nie.
SCENA TRZECIA
CELIMENA, AKAST, KLITANDER, SŁUŻĄCY
SŁUŻĄCY
Arsena pyta,
Czy może mówić z panią?
CELIMENA
Cóż chce ta kobieta?
SŁUŻĄCY
Elianta z nią w tej chwili rozmawia na dole.
CELIMENA
Jakąż ona znów tutaj chce odgrywać rolę?
AKAST
CELIMENA
To czyste udanie!
W duszy razem z innymi chęć do uciech dzieli
I rada by, gdzie może, łowić wielbicieli.
Toteż straszliwa zawiść porusza jej łono,
Gdy patrzy na kochanków, co dla innej płoną,
I daremne jej chęci w srogi gniew przemienia
Na ludzkość, co jej zwiędłych wdzięków nie ocenia.
Opuszczenie, co braku powabów wynikiem,
Rada by okryć własnej świętości płaszczykiem,
I konieczność na cnotę chcąc przemienić godnie,
Wdzięki, których jej zbywa, innym ma za zbrodnię.
Z tym wszystkim za kochanka oddałaby życie
I wiem, że o Alceście w duchu marzy skrycie;
Że on dla mnie ma względy, nie może mi tego
Wybaczyć, jakbym ja jej wykradła miłego!
Ze złością, której nawet ukryć się nie trudzi,
Gdzie może, tam mi szkodzić pragnie w oczach ludzi,
Przy tym głupia, niegrzeczna, papląca bez przerwy,
Słowem, całe jej wzięcie działa mi na nerwy97
I…
SCENA CZWARTA
ARSENA, CELIMENA, KLITANDER, AKAST
CELIMENA
ARSENA
CELIMENA
Widok twój jest mi zawsze i miły, i drogi.
Klitander i Akast wychodzą, śmiejąc się
SCENA PIĄTA100
ARSENA, CELIMENA
ARSENA
To zniknięcie tak w porę było bardzo grzeczne.
CELIMENA
Proszę, chciej pani usiąść.
ARSENA
Dzięki; to zbyteczne.
Krótko swój cel wyłożę. Przyjaźni jest rzeczą,
Osoby sercu miłe otaczać swą pieczą;
Że zaś dobro kobiety najwyższe się mieści
We wszystkim, co honoru jej tyczy i cześci,
W tym więc względzie pośpieszam przyjazną przestrogą
Dać ci dowód ponowny, jak mi jesteś drogą.
W pewnym przezacnym domu szczęśliwym przypadkiem
Rozmowy na twój temat byłam wczoraj świadkiem
I tam twój tak rozgłośny sposób życia cały
U nikogo, niestety, nie znalazł pochwały.
Ten tłum bawiących wiecznie w twoim domu osób,
Zaloty, w tak jaskrawy prowadzone sposób,
– Boleję nad tym wielce, daję na to słowo —
Spotkały się z krytyką aż nazbyt surową.
Domyślasz się, na czyją chyliłam się stronę,
Czyniłam, co w mej mocy, by cię wziąć w obronę,
Tłumaczyłam intencje, byłabym w potrzebie
Za twą uczciwość w zakład dała samą siebie.
Ale pojmujesz dobrze, że bywają rzeczy,
Których broniąc, zasadom swym człowiek sam przeczy;
Musiałam się więc zgodzić, rada czy nierada,
Że nie dość zważasz na to, co czynić wypada,
Że sposób twego życia, wedle wszystkich zdania,
Ściąga na ciebie w świecie najgorsze mniemania;
Że nawet bez uszczerbku dla twojej zabawy
Mogłabyś plotkom ludzkim mniej dostarczać strawy.
Nie chcę krzywdzić twej cnoty ani wątpić o niej,
Niech od podobnych myśli mnie sam Pan Bóg broni!
Lecz w świecie pozorami też gardzić nie można
I łatwo ich ofiarą pada nieostrożna.
Zbyt wiele przypisuję ci rozsądku, pani,
Bym przypuszczała, że mi twa drażliwość zgani
Tę życzliwą przestrogę płynącą prawdziwie
Z najserdeczniejszych uczuć, jakie dla cię żywię101.
CELIMENA
Za twą przestrogę, pani, wdzięczna jestem szczerze;
Że z życzliwości płynie, chętnie temu wierzę,
I aby ci dać dowód, jak mi ona drogą,
Pragnę ci równą, pani, odpłacić przestrogą102.
Widząc zaś, jak twa przyjaźń skwapliwie się trudzi
Zbierać wieści krążące o mnie pośród ludzi,
I ja też się odwdzięczyć pragnę w tym sposobie,
Donosząc ci z kolei, co mówią o tobie.
Pewnego dnia spotkałam, oddając wizyty,
Kilka osób, zacności wprost niepospolitej103,
Które prawdziwej cnoty podnosząc zalety,
O tobie parę uwag wtrąciły, niestety!
Lecz ni zasad twych świętość, ni zapał gorliwy,
Nie znalazły w ich oczach łaski osobliwej,
Twoja przesada w cnoty surowej pozorze,
Twe rozprawy ustawne o czci i honorze,
Twe okrzyki i minki przy słówku dwuznacznym,
Na które słuch niewinny nie byłby tak bacznym;
Twoja próżność w mniemaniu o sobie wysokiem,
Co na innych litosnym tylko patrzy okiem,
Twe nauki moralne i sąd tak zgryźliwy
O rzeczach, w których nie masz myśli niepoczciwej,
To wszystko, jeśli prawdę mam wyjawić całą,
Z jednomyślną się tylko naganą spotkało.
«Po cóż, mówiono, cnoty pozory najświętsze,
Gdy tym szczytnym zasadom obce duszy wnętrze?
Cóż, że w ustawnych modłach czas daremnie traci,
Gdy bije swoich ludzi i nędznie ich płaci104?
Swą wielką nabożnością gdzie może się chlubi,
Lecz blanszuje policzki i wdzięczyć się lubi105.
Malowane nagości wstydliwie przysłania,
Lecz ku żywym nie umie ukryć pożądania106.»
Co do mnie, przeciw wszystkim wzięłam cię w obronę107,
Twierdziłam, że to plotki wcale niesprawdzone,
Lecz, niestety, samotna zostałam z mym zdaniem
I wszyscy jednomyślnym orzekli mniemaniem,
Że w cudze sprawy wglądasz więcej108, niż przystało,
Zaś o własną osobę troszczysz się zbyt mało;
Że nim kto o sądzenie drugich się pokusi,
Wprzód dobrze zastanowić się nad sobą musi;
Że kto chce w innych wszczepiać zbawienne zasady,
Z własnego życia wzorów winien dać przykłady.
I w ogóle najlepiej zostawić te troski
Tym, których do tych zadań powołał głos boski109.
Zbyt wiele przypisuję ci rozsądku, pani,
Bym przypuszczała, że mi twa drażliwość zgani
Tę życzliwą przestrogę, płynącą prawdziwie
Z najserdeczniejszych uczuć, jakie dla cię żywię110.
ARSENA
Choć wiem, że szczerość rzadko witaną jest mile,
Nie sądziłam, iż gniewu obudzi aż tyle;
I po twym rozdrażnieniu mniemać mi wypada,
Że bardzo cię dotknęła ma życzliwa rada.
CELIMENA
Ależ przeciwnie, pani, bez urazy cienia,
Pochwalam wielce takie wzajemne zwierzenia.
Wszak to najlepszy sposób, aby w nas nie wzrosła
Z własnych zalet i przewag pycha zbyt wyniosła.
Od pani tylko będzie zależeć łaskawie,
Byśmy się oddawały nadal tej zabawie,
W najżyczliwszym nawzajem donosząc sposobie,
Ty, co usłyszysz o mnie, ja znów, co o tobie.
ARSENA
CELIMENA
Wszystko można pochwalić lub zganić w człowieku,
Bo wszystko od skłonności zależy i wieku112.
Jest w życiu czas miłości, zabawy, pustoty,
Jest również czas dewocji i surowej cnoty;
Zwykle wówczas w niej chluby szukamy bezwiednie,
Gdy wdzięk naszych lat młodych przekwitnie i zblednie;
To się nazywa umieć się cofnąć z honorem.
Być może i ja kiedyś pójdę twoim wzorem,
Z wiekiem wszystko przychodzi, jednakże nie wierzę113,
By ktoś w dwudziestym roku chciał klepać pacierze114.
ARSENA
Zbytnio się chełpi pani przewagą dość lichą,
Głosząc lat swoich cyfrę z tak niezmierną pychą;
To, że jesteś ode mnie… nieco mniej dojrzałą,
By się nosić tak górnie, to jeszcze za mało;
I nie wiem czemu, pani, twój zapał zbyteczny
Każe napadać na mnie w sposób tak niegrzeczny.
CELIMENA
Ja zaś nie wiem, dlaczego z zawiścią tajemną
Wszędzie, gdzie tylko możesz, znęcasz się nade mną?
Czemuż na mnie twych uraz skupia się tak wiele
Za to, że dziś od ciebie stronią wielbiciele?
Jeśli moja osoba budzi czucia tkliwsze,
Że ja mam szczęście wzniecać płomienie najżywsze,
Których twe biedne serce tyle mi zazdrości,
Czyż ja winnam, że nie ma na świecie równości?
Wszak ci wolne masz pole i nie jam przeszkodą,
Że nie zdołasz zwyciężać wdziękiem lub urodą.
ARSENA
Czyliż w istocie pani w swojej pysze mniema,
Że ponad tłum kochanków nic już w świecie nie ma
I że każdy z łatwością tajników nie zgadnie,
Jakie w tryumfach twoich ukryte są na dnie?
Czy sądzisz może pani, że ktoś w to uwierzy,
Że ich liczba powabem twym tylko się mierzy?
Że uczciwe uczucie porusza tą zgrają,
I że wielbiąc cię, cnotom twoim hołd oddają?
Nikt kosztów próżnych westchnień ponosić nie będzie,
Świat nie jest tak naiwny: toteż widzim wszędzie
Kobiety zdolne czucia wzbudzić swą osobą,
A które tłumu gachów nie wleką za sobą.
Stąd więc konkluzja jasna i nazbyt prawdziwa,
Że bez… niejakich ustępstw serc się nie zdobywa,
Że nikt dla pięknych oczu czasu nie zwykł tracić
I względy zalotników drogo trzeba płacić.
Niech więc twoja ambicja zbytnio się nie puszy
Z tryumfów, co zbyt trudne dla szlachetnej duszy;
Zdobycze, z których chełpisz się w takim zapale,
Wynosić się nad drugich praw nie dająć wcale.
Gdyby w istocie zawiść mą pobudką była,
Mogłabym iść w twe ślady, moja pani miła,
I nie drożąc się zbytnio, dowieść, że kobieta,
Jeśli chce mieć kochanków, znajdzie ich do syta115.
CELIMENA
Miej ich zatem do woli; szukaj ich, i owszem;
Zdobywaj serca swoim systemem najnowszym,
I choć…
ARSENA
Zakończmy, pani, tę rozprawę całą:
Zawiodłaby nas dalej, niż to nam przystało;
Dawno chciałam rozmowę już przerwać; niestety,
Muszę jeszcze przez chwilę czekać mej karety116.
CELIMENA
Ależ proszę, obecność twa miłą mi będzie
I niechaj nic na panią nie wpływa w tym względzie.
Lecz miast cię dłużej nużyć nadmiarem grzeczności117,
Milsze ci towarzystwo znajdę wśród mych gości;
I oto pan, co właśnie tak w porę się zjawia,
Niechaj cię w moim miejscu nieco tu zabawia.
SCENA SZÓSTA
ALCEST, CELIMENA, ARSENA
CELIMENA
Alceście, mam do kogoś napisać słów kilka118,
Zanim tę rzecz załatwię, zejdzie mała chwilka;
Zostań tu z panią trochę; jestem tego pewna,
Że o taką zamianę nie będzie zbyt gniewna.
SCENA SIÓDMA
ALCEST, ARSENA
ARSENA
Słyszy pan: gospodyni jest uprzejmą tyle,
Że mi pana ustąpić chce bodaj na chwilę;
I doprawdy, ten wzgląd jej, tak dla mnie łaskawy,
Niczym milszej mi nie mógł zgotować zabawy.
W istocie, pan posiadasz przymiotów tak wiele,
Że podziw mój dla ciebie głosić mogę śmiele;
Jakiś urok tajemny jest w twojej osobie,
Który mą duszę dawno pociąga ku sobie119.
Boleję, że na dworze dotychczas, niestety,
Nie dość umiano poznać twe wielkie zalety;
Słusznie możesz się żalić; każdy, kto ci sprzyja,
Dziwi się, że zasługę tak się dziś pomija.
ALCEST
Ja, pani? za cóż miałbym szukać tam nagrody?
Czyliż mej gorliwości dałem w czym dowody?
Jakimż czynem tak świetnym mógłbym się pochwalić,
Bym na czyją niewdzięczność miał prawo się żalić?
ARSENA
A gdzież te czyny widzisz pośród owej rzeszy,
Która łaską u dworu niezmienną się cieszy?
By zabłysnąć, wprzód możność i władzę mieć trzeba;
I skoro hart ten, jakim ciebie darzą nieba…
ALCEST
Miły Boże, zostawmy już te cnoty wszelkie;
Odgrzebywać je w ludziach to trudy zbyt wielkie
I trudno mieć w istocie do dworu pretensje,
By za ukryte cnoty miał rozdzielać pensje120.
ARSENA
Nie; rzetelnej wartości nic ukryć nie zdoła;
Wieść o niej płynie z czasem w coraz szersze koła;
Sama słyszałam ludzi godności wybitnej,
Jak cię chwalili w sposób niezmiernie zaszczytny.
ALCEST
I kogóż, proszę pani, kto dzisiaj nie chwali?
Wszystko równo wszak waży na światowej szali!
Wszystko jest dziś wspaniałem, wszystko znakomitem,
Te słowa już przestały dawno być zaszczytem;
Pochwały dziś są tanie; toć niedawno przecie
O mym własnym lokaju czytałem w gazecie121.
ARSENA
Co do mnie, ja bym chciała, ażeby u dworu
Godność jaka dodała twym cnotom splendoru.
I bylebyś choć trochę okazał zapału,
Można by cię w tej mierze wspomóc nie pomału.
Mam ludzi mi oddanych, których mogę użyć,
By w każdym przedsięwzięciu wiele ci przysłużyć122.
ALCEST
Na cóż mi się, doprawdy, cisnąć w owe progi?
Charakter mój na zawsze wzbrania mi tej drogi;
Brak mi na to talentu, wyznaję to szczerze,
Bym się umiał poruszać w dworskiej atmosferze.
Do wszystkich owych sztuczek, zabiegów, obrotów,
Nie czuję w sobie jakoś potrzebnych przymiotów;
Otwartość, szczerość, pierwszą zaletą rozumiem,
Komedii w obcowaniu z ludźmi grać nie umiem,
A kto sztuką skrywania myśli swych nie słynie,
Ten nie zagrzeje miejsca w tej pięknej krainie123.
Zapewne, że ten tylko, co dziś dworu blisko,
Może zdobyć zaszczyty, rangę, stanowisko,
Lecz kto umie się wyrzec tej szczęśliwej doli,
Oszczędza sobie nieraz dość niemądrej roli.
Nie potrzebuje możnym wciąż palić kadzideł,
Ni wychwalać przed nikim nikczemnych wierszydeł,
Zwijać się w komplementach dla lada jejmości
I szczebiotem fircyków przyprawiać o mdłości.
ARSENA
Więc dajmy temu pokój, jeżeli pan woli,
Mówmy raczej o serca twojego niedoli;
Wyznaję, jeśli tutaj mogę być otwarta,
Że miłość twoja losu lepszego jest warta,
I próżno serce łudzisz nadzieją zawodną,
Gdyż ta, którą uwielbiasz, nie jest ciebie godną.
ALCEST
Lecz czyli pomnisz pani, rzucając te słowa,
Że twoją przyjaciółką jest kobieta owa?
ARSENA
Tak. Lecz wyznam, że nie mam już dłużej sumienia
Spokojnym okiem patrzeć na twe udręczenia,
I mniemam, że złagodzę serca twego rany,
Jeśli ci wręcz oświadczę, że jesteś zdradzany.
ALCEST
Rozumiem twe pobudki i wdzięcznym ci za nie:
Miłe jest dla kochanka podobne wyznanie.
ARSENA
Choć jest mą przyjaciółką, niemniej prawdą przeto,
Że nie jest godną względów uczciwych kobietą
I serce jej niewdzięczność czarną kryje na dnie.
ALCEST
Być może; któż z nas serca tajniki odgadnie124?
Lecz gdy do życzliwości dla mnie masz przyczyny,
Mogłaś mi była takiej oszczędzić nowiny.
ARSENA
Jeśli pan pragnie swoje zachować złudzenia,
Wolę mu nic nie mówić; to znów sprawę zmienia.
ALCEST
Nie; lecz co bądź jest prawdą, w tym przedmiocie zawsze
Podejrzenia nam rany zadają najkrwawsze;
I raczej nic nie słyszeć wolałbym, co do mnie,
Gdy rzecz nie jest dowodem poparta niezłomnie.
ARSENA
Dobrze; gdy o to chodzi, niech więc i tak będzie:
Otrzymasz niewzruszone świadectwo w tym względzie.
Ujrzysz to, w co twa dusza uwierzyć się wzbrania;
Proszę, chciej towarzyszyć mi do pomieszkania,
Tam stawię ci przed oczy i wskażę dowodnie,
Że słodka twa pięknisia zdradza cię niegodnie;
Tam też, jeśli twe serce nie jest zimnym głazem,
Możesz znaleźć pociechę i zemstę zarazem125.
AKT IV
SCENA PIERWSZA
ELIANTA, FILINT
FILINT
Nie; takiej zawziętości jeszcze nie widziałem,
Ni ugody tak trudnej, jak w tym zajściu całem.
Próżno go na wsze strony obchodzą dokoła:
Nic go od jego zdania odciągnąć nie zdoła;
I nigdy rzecz śmieszniejsza w jakimkolwiek względzie
Rozpraw treścią nie była jeszcze w tym urzędzie.
«Panowie – rzecze – zgody pragnę z całej duszy,
Lecz na tym jednym punkcie nic mnie nie poruszy.
O cóż się gniewa? O cóż się zaciął w swej dumie?
Czyż to plami czyj honor, że pisać nie umie?
Czemuż przyjął me zdanie z tak niewczesną pychą?
Można być zacnym człekiem, a rymować licho!
Dla czci niczyjej wszak stąd uszczerbku nie będzie;
Mam dla niego szacunek we wszelakim względzie,
Wierzę, że jest cnót, męstwa i zacności wzorem,
Wszystkim, czym kto zapragnie, lecz nędznym autorem.
Będę wysławiał jego tryb życia wspaniały,
Przyznam, że zręczny jeździec, tancerz doskonały,
Ale co do poezji, świetny sąd wybaczy,
Lecz jeśli jej niezdolny uprawiać inaczej,
Niech o laury autorskie nigdy się nie kusi,
Póki go ktoś pod gardłem do tego nie zmusi».
Na koniec wszystkie prośby, nalegania wszelkie,
Zdołały na nim wymóc to ustępstwo wielkie,
Że wykrztusił, mniemając, iż tym goi rany:
«Przykro mi, żem w mych sądach tak nieprzejednany,
I z przyjaźni dla pana dałbym wszystko w świecie,
By się więcej doszukać zalet w twym sonecie».
Na to im się uściskać kazano co żywo,
Aby zakończyć wreszcie sprawę tak drażliwą.
ELIANTA
W swoich postępkach bywa dziwaczny, przyznaję,
Lecz i tak nad innymi mu pierwszeństwo daję126,
Tę szczerość, co się prawdy w niczym nie ulęknie,
On umie nosić dziwnie szlachetnie i pięknie;
W dzisiejszych czasach cnót tych zbyt rzadkie przykłady
I chciałabym, by każdy mógł iść w jego ślady.
FILINT
Co do mnie, coraz większe mnie zdumienie zbiera,
Gdy patrzę na namiętność, co go tak pożera.
Wyznaję, że to dla mnie niepojętym zgoła,
Jak ktoś z tym charakterem zakochać się zdoła;
A tym dziwniejsze jeszcze, że jego zapały
W kuzynki twej osobie przedmiot swój uznały.
ELIANTA
To dowodzi, że miłość czym innym się raczej
Niż słodką charakterów zgodnością tłumaczy
I że wszystkie w tym względzie mniemania utarte
Więcej znajdują wiary, niż tego są warte.
FILINT
Lecz czy sądzisz, że ona szczerze mu przychylną?
ELIANTA
Zbyt trudno mi dać na to odpowiedź niemylną.
Jak odgadnąć w jej sercu miłości zarzewie,
Gdy ono, czego pragnie, samo nieraz nie wie?
Czasem żyje uczucia wpółświadomą chwilką,
To znów wierzy, że kocha, a łudzi się tylko127.
FILINT
Ja zaś wielce się lękam, że w miłości owej
Więcej zgryzot, niż mniema, znaleźć on gotowy,
I gdyby moje czucia dały mu niebiosy,
W inne by ręce złożył serca swego losy
I w twojej życzliwości odnalazłby może
Szczęście, którego szuka w mniej godnym wyborze.
ELIANTA
Co do mnie, nie zarzekam się, lecz sądzę raczej,
Że trzeba brać po prostu, co nam los przeznaczy.
Przeciw jego zamiarom gniewu też nie żywię,
Przeciwnie, dusza moja sprzyja im prawdziwie
I gdyby mnie rozstrzygać dane było o tem,
Sama bym go złączyła z miłości przedmiotem.
Jednak gdyby w tej sprawie – bo wszystko być może —
Chęci jego zawodu doznały w wyborze,
Gdyby inny, szczęśliwszy, ujarzmił jej wdzięki,
Nie odmówiłabym mu wówczas mojej ręki;
I wzgarda, jakiej doznał w swych ogniów zapale,
Wartości mu w mych oczach nie umniejszy wcale128.
FILINT
Ja z mojej strony również mam w wysokiej cenie
Twoich dla niego uczuć przyjaznych płomienie;
I on sam, jeśli zechce, niechaj świadkiem będzie
Rad, jakie mu niedawno dawałem w tym względzie.
Gdyby go jednak inne związały ogniwa
I miała iść na marne twa dlań chęć życzliwa,
Ze wszystkich sił bym pragnął, by ten płomień wzniosły
Na mnie łaskawe niebios wyroki przeniosły,
I szczęśliw będę, jeśli w tych uczuć rozterce
Pozyskać zdołam twoje, wolne wówczas, serce129.
ELIANTA
FILINT
Nie, jak Bóg na niebie,
Tak z duszy mojej głębi mówię dziś do ciebie
I tylko czekam chwili, w której bym otwarcie
Szczęście mojego życia mógł stawić na karcie.