Kitabı oku: «Przed Świtem », sayfa 7
Kate wzięła głęboki oddech. Nadeszła pora, by jej życie potoczyło się dalej. Poznała odpowiedzi, nie wszystkie, ale wystarczająco dużo. Wystarczająco, by wyjaśnić jej łaknienie krwi i wyczulony słuch. By wytłumaczyć, dlaczego była w stanie powalić dorosłego mężczyznę na kolana.
Mimo wszystko, nadal była tą starą Kate Roswell. Nadal była dziewczyną, której rodzina przejawiała funkcjonalne zaburzenia. Elijah podarował jej prezent, a potem odszedł i musiała po prostu przyjąć to do wiadomości i z tym żyć.
Kiedy niebo pociemniało, a fale nadal rozbijały się łagodnie o linię brzegową, Kate podniosła telefon i napisała do Tony’ego.
Park rozrywki to świetny pomysł. Wpadnij po mnie jutro o ósmej. Kate. X
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
Dźwięki karuzeli drażniły Kate. Upłynęło sporo czasu od chwili, kiedy uległa swemu pragnieniu krwistego mięsa i znów zaczynała odczuwać zawroty głowy. Jej zmysły stawały się znowu nad wyraz wrażliwe, dezorientując ją i sprawiając ból. Światła wesołego miasteczka świeciły o wiele zbyt jaskrawo.
– W porządku? – spytał Tony, wyczuwając, że coś jest nie w porządku.
Zachowywała się, jakby była nieobecna już od pierwszej chwili, kiedy po nią przyjechał. Teraz, kiedy już przybyli do parku, było z nią jeszcze gorzej. Wciąż spoglądała przez ramię, wzdrygała się i wyglądała na poruszoną.
– Hej, zobacz – powiedział, wskazując na stoisko z cukierkami. – Inni już są.
Głowa Kate podskoczyła w górę. Sądziła, że to randka, że będą tylko we dwoje. Lecz Tony zaprosił mnóstwo innych chłopaków z ostatniej klasy. W niektórych rozpoznała tych samych, którzy spuścili manto Elijahowi. A co gorsza, wśród nich były też Frances, Holly, Isla i Jodi. Spoglądały na nią gniewnie, kiedy podeszła razem z Tonym do ich grupy.
– Ludziska, znacie Kate, co? – powiedział Tony, wskazując ją gestem.
Oczy dziewcząt zwęziły się nawet jeszcze bardziej.
– Co też Madison dziś kombinuje? – spytała ozięble Holly.
Kate wzruszyła ramionami.
– Nie wiem. Naprawdę nie mówi mi, co zamierza.
– Cóż, ja przynajmniej wiem, że po prostu ucieszyłaby się, widząc, że wszyscy razem spędzamy tu czas. Ty… Tony… będzie wniebowzięta. Spojrzała złowieszczo. – Może wrzucę to na Snapchata?
– Nie, proszę – wymamrotała Kate.
Ale nie dały jej wyboru. Holly objęła rękoma Tony’ego i Kate i zaczęła nagrywać filmik, strzelając miny i przybierając różne pozy.
– Zrobię to tak, że będzie wyglądało, jakbyś wymiotowała tęczą – powiedziała do Kate z udawanym entuzjazmem.
Kate nic nie powiedziała.
Kiedy podeszli do diabelskiego młyna, Tony trącił ją delikatnie.
– Holly jest fajna, nie?
– Jest najlepsza – wymamrotała sarkastycznie Kate.
– Hej, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że inni też tu są – dodał. − Było jakoś dziwnie, bo kiedy wspomniałem, że tu idę, wszyscy zareagowali tak samo, „o, świetnie, też chciałem iść” no i nie mogłem już się z tego wymigać.
– W porządku – skłamała, wiedząc aż nazbyt dobrze, dlaczego przyjaciółki Madison były zainteresowane przyjściem.
Wsiadła z Tonym do wózka na diabelskim młynie. Kiedyś wyobrażała sobie takie chwile – ona i Tony na randce, całując się w najwyższym punkcie diabelskiego młyna. Teraz jednak czuła się przybita, pusta i do niczego. To by było na tyle w sprawie pozbycia się Elijaha z myśli i wrócenia do normalności, Kate Roswell. Kiedy ruszyli pod górę, myślała jedynie o nim.
Zerknęła ponad krawędzią wózka, spoglądając na widok Santa Barbary po jednej stronie i oceanu po drugiej.
– Pięknie, nie sądzisz? – powiedział Tony.
Jego słowa przypomniały jej o Elijahu, kiedy byli razem na dachu Domu Ackermanów, kiedy powiedział jej, że jest piękna. Zatęskniła za nim.
– Chyba – powiedziała.
Usłyszała, jak Tony westchnął i obejrzała się na niego. Wyglądał na przygnębionego.
– Kate – powiedział – dlaczego w ogóle zawracałaś sobie głowę przychodzeniem na tę randkę? Przecież widać, że nie jesteś mną zainteresowana.
– Przepraszam – powiedziała Kate. – Chodzi o to, że zaprosiłeś mnóstwo przyjaciółek Madison, które mnie nienawidzą. A ci chłopacy z ostatniej klasy pobili kiedyś jednego z moich przyjaciół. Chyba jestem nieco rozczarowana tym, że oni wszyscy tu są.
Tony wyglądał na zażenowanego.
– Tak mi przykro. Rany, moi kumple to cymbały. Słuchaj, jeśli chcesz, możemy pójść gdzie indziej.
Jedynym miejscem, gdzie Kate pragnęła się udać, był Dom Ackermanów, lecz to nigdy nie mogło już się wydarzyć, więc równie dobrze mogła zostać tutaj.
– Nie, w porządku – powiedziała.
Tony spojrzał z powrotem na zewnątrz. Kate było przykro, że przez nią czuł się źle. To nie była jego wina – po prostu nie był Elijahem.
Kiedy światło odbiło się od jego skóry, nie mogła nie zauważyć, że jej spojrzenie utkwiło w jego szyi. Czytała, że współczesne wampiry nie piją ludzkiej krwi, lecz odczuwała obezwładniającą chęć ugryzienia Tony’ego.
Potrząsnęła głową. Nawet nie wiedziała, czy jest wampirem. Nie zagłębiła się jeszcze w charakterystykę tego procesu, ani nie dowiedziała się chociażby, czy można przemieniać ludzi. Tylko dlatego, że działo się tak w książkach nie oznaczało, że było tak w prawdziwym życiu.
Jednakże, mimo wszystko, najważniejszą sprawą było to, że odczuwała pragnienie wypicia krwi, a to zdecydowanie było wampirzą cechą.
– Może im uciekniemy – powiedział Tony, wpadając nagle w jej myśli.
– Słucham? – spytała Kate.
– Im wszystkim – odparł, sprowadzając ich rozmowę z powrotem na poprzedni temat. – Kiedy dojedziemy na dół, możemy im uciec.
Kate uśmiechnęła się, poruszona faktem, że jest gotowy to dla niej zrobić.
– W porządku.
Dojechali na dół diabelskiego młyna. Holly i jej chłopak już skończyli przejażdżkę, ale Isla, Jodi, Frances i pozostali chłopacy wciąż byli na górze.
– Idziemy do gabinetu śmiechu – powiedział Tony, chwytając dłoń Kate.
Zaczął ją ciągnąć.
– A pozostali? – krzyknęła Holly z oburzeniem.
– Zobaczymy się na miejscu! – zawołał Tony przez ramię.
Kate nie mogła powstrzymać się od śmiechu, kiedy ruszyli biegiem przed siebie. Holly jednak nie zamierzała pozwolić Tony’emu zniknąć w gabinecie śmiechu razem z Kate i zaniedbać swój szpiegowski obowiązek wobec Madison. Tak więc popędziła za nimi i weszła do środka.
Gabinet śmiechu przypominał starą rodzinną rezydencję. Pierwszy pokój, do którego weszli, został zabudowany tak, by wyglądał jak salon, jednak wszystkie meble stały do góry nogami, przymocowane do sufitu. Weszli do następnego pokoju, jadalni z nierównymi ścianami i podłogą. Miało się wrażenie, że pokój się kurczy. Nagle, podłoga zaczęła się poruszać, falować w taki sposób, że ciężko było ustać na nogach. Śmiejąc się, Kate i Tony przeszli chwiejnym krokiem do następnego pomieszczenia. Holly deptała im po piętach.
Znaleźli się w niby kuchni. Wszędzie stały miski z niby gnijącą żywnością i wiły się niby robaki. Drzwi lodówki otworzyły się nagle same z siebie i ze środka wydobył się podmuch wiatru, błysnęło światło i usłyszeli czyjś krzyk. Kate podskoczyła i złapała Tony’ego za ramię. Holly zauważyła to i zrobiła fotkę. Kate nie miała wątpliwości, że wysyła to wszystko Madison.
– Zobaczmy, co jest na górze – powiedziała Kate.
Znaleźli schody, które zbudowano w ten sposób, że wyglądały na drewniane, ale w rzeczywistości były gąbczaste i miękkie w dotyku niczym materac z pianki zapamiętującej kształty. Trudno było im wspinać się po nich, zwłaszcza, że poręcze odłaziły od ściany, jakby były z gumy. Kate śmiała się raz po raz, próbując wspinać się krok za krokiem. Była zszokowana, że w gruncie rzeczy miała niezły ubaw. Niemal zapomniała już, jak to jest.
– To szalone! – powiedział idący za nią Tony, chwiejąc się na wszystkie strony.
W końcu dotarli na górę. Pierwszym pokojem był pokój dziecinny pełen przyprawiających o gęsią skórkę lalek i zabawek. Holly wrzasnęła, kiedy zajrzała do środka.
– Nienawidzę lalek – wzdrygnęła się i wycofała z pokoju.
Dalej w korytarzu znajdowała się główna sypialnia. Fortepian grał sam z siebie i zewsząd, z głośników umieszczonych w różnych miejscach pokoju, docierał do nich bezcielesny dźwięk nucącej kobiety, przez który aż podskoczyli ze strachu.
– Ale tandeta – powiedziała Holly, prawdopodobnie pragnąc ukryć, jak bardzo się boi.
Ostatnim pokojem była łazienka. Tony wszedł pierwszy, potem Holly. Kate postawiła jedną stopę w środku i znieruchomiała. Było tam mnóstwo luster, które zmieniały wygląd ciała, wydłużając lub pogrubiając jego kształty. Jej dziwne szare odbicie powieliło się setki razy, skacząc po całym pokoju i odbijając ponownie we wszystkich tych różnych lustrach.
Kate wydała stłumiony okrzyk i cofnęła się. Tony nic nie zauważył, lecz Holly widziała wszystko. Odwróciła głowę i zwęziła oczy. Jakby podejrzewała, że Kate nie jest tak do końca człowiekiem.
– Hej – powiedział Tiny, pojawiając się w drzwiach. – Wszystko w porządku, Kate?
Kate skinęła głową.
– Kręci mi się tylko trochę w głowie.
Odwróciła się i zaczęła schodzić po schodach. Ich gąbczasty charakter utrudnił jej próbę ucieczki. Tony podążył za nią, starając się dotrzymać jej kroku.
Kiedy wyszli z gabinetu śmiechu, Kate zgięła się w przód i wzięła głęboki oddech. Nie dość, że wkurzyła ją Holly, to jeszcze ból żołądka był coraz gorszy. Rozpoznawała już to odczucie, jako potrzebę zjedzenia surowego mięsa i wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, jej pulsujący ból głowy i nadwrażliwy słuch tylko się pogorszą.
– Chyba gabinet śmiechu ją wystraszył – powiedziała Holly.
Tony odwrócił się i spojrzał na nią gniewnie.
– Może poszłabyś poszukać innych, Holly? Ja zabiorę Kate na jakąś wodę.
– Wolałabym trzymać się was – powiedziała złowieszczo Holly. – O, patrzcie, są też pozostali.
Grupka, która pozostała na diabelskim młynie, zauważyła przywołującą ich machaniem ręki Holly i podeszła do nich. Tony spojrzał na Kate ze skruszoną miną.
– Idziemy po coś do jedzenia – powiedział do reszty przyjaciół. – Kate zrobiło się odrobinę słabo.
– Wspaniale – powiedziała Frances. – Chodźmy wszyscy razem.. Kate, co lubisz jeść?
Niepokój i nudności wzmogły się w niej jeszcze bardziej. Jedyną gorszą rzeczą od braku możliwości zjedzenia surowego, krwistego mięsa było zjedzenie czegoś, co nim nie było. Myśl o zjedzeniu czegokolwiek innego sprawiła, że zebrało jej się na wymioty.
– Kate lubi wołowinę – powiedział Tony ze znajomością tematu. – Możemy kupić burgery.
Kate nie wiedziała, jak mu odmówić, więc cała grupa poszła razem do baru z burgerami i złożyła zamówienie. Kiedy przyszła kolej Kate, przyciszonym głosem poprosiła o samo mięso, na surowo.
– Znaczy, co, bez bułki? – powiedziała dziewczyna z obsługi, nonszalancko żując gumę do żucia.
– Tak, bez niczego – powiedziała Kate – samo mięso, krwiste na tyle, na ile tylko się da.
Dziewczyna obrzuciła ją dziwnym spojrzeniem.
– Wszystko w porządku? – spytał Tony.
– Aha – powiedziała Kate, starając się zabrzmieć radośnie.
Lecz ani trochę się tak nie czuła. Cały ten wypad był katastrofą. Jak mogła udawać, że jest normalna, kiedy najwyraźniej nie była. Po raz pierwszy poczuła złość na Elijaha. Przemienił ją w tego dziwoląga, a potem zostawił samą, by na własną rękę musiała wszystko rozgryźć. Jakie miała teraz szanse na normalne życie? Może lepiej byłoby, gdyby wtedy dał jej umrzeć.
Kiedy przybyło jedzenie, wszyscy spojrzeli z przerażeniem na zamówione przez Kate różowe, krwiste mięso.
– Chcesz, żebym to zwrócił? – powiedział Tony. – Chyba zapomnieli o bułce i całej reszcie.
– Nie jem chleba – odparła Kate.
– Jesteś jedną z tych bezglutenowców? – powiedziała Holly, przewracając oczyma.
– Tak – skłamała Kate. – Mam celiakię.
– O – powiedziała Holly, wyglądając na zakłopotaną.
Tony wtrącił im się w słowo.
– Ale niedostatecznie ugotowali mięso.
– Prosiłam o krwiste – powiedziała z naciskiem, pragnąc jedynie, by wszyscy się odczepili i pozwolili jej zjeść w spokoju.
Tony nawet nie krył obrzydzenia. Jeśli istniał jakikolwiek sposób na popsucie randki, to według Kate zjedzenie ledwie ugotowanego kawałka mięsa z pewnością do tego prowadziło.
Podczas posiłku, z każdą mijającą chwilą Tony zdawał się coraz bardziej nieobecny. Wówczas wydarzyła się najgorsza rzecz z możliwych; pojawiła się Madison.
– Widziałam twój Snapchat, dziecino − powiedziała do Holly, przesyłając jej w powietrzu całusa. – Wyglądało na niezłą zabawę, więc pomyślałam, że muszę tu zajrzeć. Odwróciła się do Kate i pomachała dłonią. – Hej, siora. Potem, szybko odwróciła się do niej tyłem, odgradzając ją od grupy, i spojrzała na Tony’ego. Natychmiast przestawiła się na swą flirciarską osobowość.
– Hej.
W obecności Madison Tony zdawał się ożywiać. Uniósł brwi i podszedł do niej. Zaczęli rozmawiać przyciszonym głosem i Madison zarzuciła swe ciemne włosy za ramię w taki sposób, który zdawał się ekscytować facetów.
Był tak pochłonięty jej urokiem, że nie zauważył nawet, że w ten sposób usunęła Kate siłą z grupy, ani też, że w ten sposób ustawiła między nimi barierę. W ciągu kilku minut udało jej się sprawić, że Tony wyraźnie zapomniał, że Kate w ogóle istnieje.
Holly przyłapała Kate, jak ta przygląda się Madison i Tony’emu, siedzącymi ramię przy ramieniu, rozmawiającymi ze sobą, śmiejącymi się, jak dwoje najlepszych przyjaciół.
– Może teraz już sobie pójdziesz? – powiedziała z fałszywym uśmiechem przyklejonym do ust.
Kate spojrzała na nią gniewnie.
– Nie martw się, załapałam. Madison wygrała. Jak zwykle. – Kate podeszła krok bliżej do Holly. – Ale słuchaj. Wiem, co widziałaś w lustrze w gabinecie śmiechu, a więc nie będzie dla ciebie niespodzianką, jeśli ci powiem, że jestem inna.
Holly skrzyżowała ramiona.
– W jakim sensie inna?
– Nie jestem do końca człowiekiem – powiedziała Kate. – I naprawdę to, co wczoraj zaszło na stołówce, to tylko jeden procent tego, do czego jestem zdolna. Gdybym chciała, mogłabym tu na miejscu wbić ci się w szyję i wypić ci krew.
Holly przełknęła. Wyglądała na całkowicie przerażoną.
– Dlaczego… dlaczego mi to mówisz?
– Bo chcę, żebyś przestała wyżywać się na innych. Wiem, jak bardzo chciałabyś teraz uciec i powiedzieć przyjaciołom, że cię nastraszyłam, ale jeśli usłyszę, że to zrobiłaś, zabiję cię. I jeśli usłyszę, że kogoś obgadujesz, kogokolwiek, w szkole, zabiję cię również. Więc… − odchyliła się i uśmiechnęła – na twoim miejscu nie sprawdzałabym mojej prawdomówności.
Holly spróbowała spiorunować Kate wzrokiem, ale nawet w jej chłodnym spojrzeniu dostrzec można było przebłyski przerażenia.
– Ale z ciebie dzi…
Ale nie miała szansy dokończyć zdania. Kate przyłożyła palec do jej ust i potrząsnęła głową.
– Nie prowokuj – powiedziała, wypowiadając dokładnie każdą sylabę.
Zabrała palce. Holly wyszczerzyła zęby i zwęziła oczy. Potem obróciła się i podążyła za przyjaciółkami.
ROZDZIAŁ SZESNASTY
Randka była katastrofą. Kate czuła się jak idiotka już choćby dlatego, że sądziła, iż może wieść normalne życie. Powrót do dawnej, zwyczajnej wersji Kate Roswell był niemożliwy. Musiała zaakceptować fakt, że będąc jakiegoś rodzaju hybrydą człowieka i wampira już nigdy prawdopodobnie nie będzie normalna.
Ostatnią rzeczą, której teraz by pragnęła, był powrót do domu. Nie chciała jednak również, by otaczali ją ludzie i ruch uliczny. Mięso, które zjadła, mogło być niedogotowane, lecz nie było na tyle surowe, ani krwiste, na ile potrzebowało tego jej ciało i jej zmysły na powrót zaczęły się wyczulać, sprawiając, że otaczające ją dźwięki przynosiły jej nieznośny ból. Skierowała się do Honda Valley Park, gdzie przynajmniej miała możliwość ukrycia się w cieniu drzew.
Poszła o wiele dalej niż zamierzała, pokonując cały park i dalej przez Elings Park, na południe od Bel Air. Za dom w tej okolicy mama sprzedałaby swe pierworodne dziecko. Kate minęła ją, po czym przeszła pod naziemną linią metra i weszła do Oak Park. Zanim się zorientowała, minęła również tę okolicę i wyłoniła się u krańca Rocky Nook Park, gdzie mieściła się rezydencja Elijaha.
Nie myślała nawet o tym, żeby tam pójść; pozwoliła po prostu, by jej nogi poniosły ją, gdzie dusza zapragnie. Była zaskoczona, kiedy znalazła się w tym miejscu – musiała iść od niemal dwóch godzin.
Drzewa rosły tu gęsto, sprawiając, że cień był równie ciemny, co noc. Kate odniosła nagle wrażenie, ze nie jest sama.
Znieruchomiała i zaczęła nasłuchiwać. Coś poruszało się w poszyciu. W jakiś sposób odgadła, że to zwierzę. Odwróciła się powoli i zobaczyła, nieco dalej od siebie na ścieżce, rodzinę trzech jeleni mulaków. Kiedyś podziwiałaby ich piękno. Teraz jednak, po wypadku, po ugryzieniu jej przez Elijaha, poczuła zamiast tego ogarniający ją instynkt łowiecki. Po niemal tygodniu jej ciało znalazło w końcu coś, co chciało pożreć.
Odwróciła się i pobiegła, goniąc jelenie przez las. Przeskakiwały ponad korzeniami i kamieniami, umykając w podskokach przed niebezpieczeństwem. Kate jednak nie zatrzymywała się. Potrzeba zaspokojenia głodu była zbyt silna.
Dwoje dorosłych osobników było szybszych od źrebięcia. Młode zaczęło zostawać w tyle, więc Kate skupiła całą uwagę na podążaniu za nim.
Nagle, coś poderwało się spomiędzy kamieni dokładnie w chwili, kiedy dwa dorosłe okazy przebiegły tuż obok. Kate zauważyła sylwetkę jakiejś osoby. Mniejsze zwierzę nie miało żadnych szans. Wbiegło wprost na tę osobę i zaczęło piszczeć. Sekundę później Kate usłyszała trzask i pisk ucichł.
Zapadła cisza. Postać wyłoniła się z cienia. Był nią Elijah.
Kate poczuła jak zatkało jej dech w piersiach, kiedy podszedł do niej z martwym jeleniem na rękach, którego głowa zwisała w miejscu, w którym jednym szybkim ruchem złamał kark.
– Elijah? – szepnęła, kiedy znalazł się bliżej niej.
– Kate – odparł. – Ty… polowałaś?
Skinęła głową.
Odwrócił głowę z miną winowajcy.
– Przepraszam. Nie wiedziałem, że odczuwasz głód. Nie zdawałem sobie sprawy, że przemieniłem cię aż do tego stopnia. Podniósł dłoń i dotknął jej policzka. – Gdybym wiedział, zostałbym tu i nauczył, jak polować. Musisz umierać z głodu.
– Owszem – odparła.
Elijah obejrzał się za siebie, spoglądając przez ramię w kierunku Domu Ackermanów.
– Chodź – powiedział. – Możemy pojeść. A potem nauczę cię wszystkiego, co musisz wiedzieć.
*
W kuchni jego domu znajdował się wielki drewniany blok, na którym Elijah cisnął martwego jelenia. Wyjął nóż rzeźnicki z szuflady i zaczął siekać zwierzę z precyzją eksperta. Kiedyś Kate dostałaby mdłości, lecz teraz wyglądało to jak jedna z najnormalniejszych rzeczy pod słońcem. Oblizała wargi ze zniecierpliwienia.
W pewnej chwili Kate zauważyła, że kloc posiadał na środku wyżłobienie, wydrążone specjalnie po to, by płynęła nim cieknąca ze zwierzęcia krew. Na jego końcu znajdywała się butelka, do której spływała posoka.
– Napij się – powiedział Elijah, kiedy zobaczył, jak na nią spogląda. – Musisz być bardzo spragniona.
Kate sięgnęła po butelkę z wahaniem. Była już częściowo wypełniona ciepłą krwią. Wzięła pierwszy łyk i poczuła, jak moc sączy się do jej żył. Rozszerzyła oczy od nagłego przypływu energii. Zaczęła pić coraz więcej, coraz szybciej, aż nic nie zostało.
Wzięła głęboki oddech i wytarła krew z ust, zażenowana, że wyżłopała wszystko na oczach Elijaha.
– Nie przejmuj się – powiedział, jakby czytał jej w myślach. – Nie mam pojęcia, jak zdołałaś przeżyć tak długo bez ucztowania.
Kate wzruszyła jedynie ramionami.
– Może dlatego, że nie jestem prawdziwym wampirem, takim jak ty.
Elijah zawahał się. Nóż rzeźnicki zawisł na chwilę nad udźcem jelenia.
– Znalazłaś książkę.
– Tak.
– Przeczytałaś ją?
– Większość.
– Więc powinnaś wiedzieć, że nie należy tego słowa wypowiadać na głos. I wrócił do cięcia.
Kate poczuła się nieco przybita.
– Jest jakieś prawo, które tego zabrania? − Z tego, co przeczytała, istniał z milion wampirzych praw zabraniających im wszelakiego rodzaju rzeczy.
– Jako takie nie – powiedział. − Ale nasze istnienie musi pozostać tajemnicą. Karalna jest każda możliwość wykrycia nas.
– Jest tu tylko nas dwoje – dowodziła.
– Wiem – powiedział Elijah. – Jestem trochę spięty.
– Z powodu rodziców? – spytała Kate.
Skinął głową.
– Choć nie są moimi rodzicami, nie do końca. Gdy się żyje tysiąc lat, tego rodzaju relacje już raczej nie funkcjonują. Ale owszem, wychowali mnie wiele, wiele lat temu.
Ciekawość wzięła nad nią górę.
– Ile masz lat?
Zawahał się, wciągając głęboko powietrze, jakby rozważał, czy powiedzieć, czy nie. W końcu postanowił wyjawić to jej.
– Żyję od prawie tysiąca lat.
Potrząsnęła głową z niedowierzania. Niewiarygodne, że ta sekretna rasa wampirów mogła istnieć, żyjąc w niewielkich skupiskach porozrzucanych po całym globie i nikt niczego nie zauważył.
– Ile lat jesteś już sam? – spytała.
– Jedynie przez ostatnie sto lat lub coś koło tego.
– Jedynie? − krzyknęła Kate. – Nie czujesz się samotny? Znudzony?
Elijah wzruszył ramionami.
– Nie bardzo. Po prostu taki już jestem.
Kate utkwiła nagle spojrzenie w podłodze. Nie miała tego w genach, nie urodziła się wampirem, została przemieniona, była nim w jakiejś części, jakimś ułamku części. Czym to ją czyniło?
– Elijah – powiedziała. – Czym ja jestem?
Potrząsnął głową.
– Nie mówmy o tym. Nie teraz, Najpierw zjedzmy i napijmy się. Kiedy nabierzesz sił, możemy spróbować określić, czym się stałaś. Wyglądał na przybitego. – Czym cię uczyniłem.
Zanieśli talerze z surowym mięsem i kielichy wypełnione krwią do wielkiego salonu. Kolejny raz znalazła się w pomieszczeniu z przytłaczającą ilością antycznych artefaktów. Deski podłogi, jak i strop załamywały się do środka. Był tam ogromny kominek, w którym rozpalono ogień emanujący ciepłą, żółtą poświatą na cały pokój.
Kate włożyła porcję mięsa do ust.
– Ale dobre – wymamrotała, czując natychmiastowe ożywienie.
Elijah skinął głową i przyjrzał się jej, jakby próbował odgadnąć, ile miała w sobie z wampira.
Kiedy ich posiłek dobiegł końca, Kate czuła się bardziej ożywiona niż kiedykolwiek dotąd. Nie była na powrót jedynie sobą. Czuła się jak lepsza wersja samej siebie, niemal nadludzka. Przepełniała ją energia, wprost wrzała w niej. Dzięki życiu domowemu, Kate nigdy nie żywiła entuzjazmu, ale w tej chwili pękała od niego.
– Powiesz mi wszystko? – spytała Elijaha. – Chcę wiedzieć o tobie wszystko. Chcę poznać twoją historię. Twój klan.
– Książka ci nie wystarczy? – powiedział.
Potrząsnęła głową.
– Nie bardzo. Znaczy, wiem, o co chodzi w tym całym spisie, z partnerem na całe życie i Lęgach, ale nie rozumiem, dlaczego twoi rodzice wypisali cię ze szkoły i powiedzieli, że przeprowadzacie się do Nowego Jorku.
– Mój klan chciał, żebym przeniósł się razem z nimi. Nadszedł czas Lęgów. Ale wymknąłem się i wróciłem tutaj.
Kate spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Nie przyjdą tu po ciebie?
– Kiedy zdadzą sobie sprawę, że mnie nie ma, to owszem. Ale nie mógłbym teraz odejść, nawet gdybym chciał. Muszę tu zostać. Pomóc ci.
Kate nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Zamierzał jej pomóc, choć wiedział, że jeśli nie wypełni rytuału Lęgów, umrze.
– Możesz pomóc mi, nie umierając, Elijahu! – powiedziała w nagłym przypływie złości. – To znaczy, musisz tylko odbyć Lęgi i możesz wrócić, tak?
– Nie rozumiesz – powiedział smutno Elijah, odwracając głowę. – Czuję się jak osiemnastolatek. Myślę jak osiemnastolatek. Myśl o tym, że będę z kimś, kogo nie kocham, przeraża mnie. Zwłaszcza teraz.
Kate spojrzała na niego i ściągnęła brwi.
– Co masz na myśli, mówiąc „zwłaszcza teraz?”
Elijah potrząsnął głową. – Nieważne.
Zapadła cisza i jedynym dźwiękiem słyszalnym w całym pokoju był odgłos trzaskającego ognia.
– A więc – powiedziała Kate, składając wszystko w myślach w całość.
– To musi być twój pierwszy raz. Łączenie się w pary, znaczy się.
– Tak – odparł Elijah. – W moim świecie, tysiąc lat to istotny zwrot w życiu. Zostajesz uznany za mężczyznę. A kiedy już stajesz się mężczyzną, jesteś gotowy zostać ojcem.
– Nawet jeśli nie czujesz się gotowy? – spytała Kate.
Skinął głową, po czym podniósł wzrok.
– Teraz, kiedy już zjedliśmy, powinniśmy stąd odejść. Jeśli po mnie przyjdą, to tutaj zajrzą najpierw.
– W porządku – powiedziała Kate.
Podążyła za Elijahem. Opuścili dom i pojechali jego motocyklem w góry. Kate była tu tyle razy sama, lecz będąc teraz z Elijahem czuła się wyjątkowo.
Kiedy już zatrzymał motocykl i zeskoczyli na ziemię, spytał:
– Gotowa zapolować?
Kate otworzyła oczy szeroko z podekscytowania.
– Tak.
Elijah zabrał się do pracy, pokazując jej, jak tropić zwierzęta na podstawie ich śladów i odchodów, potem jak ukryć się, wykorzystując otoczenie jako kamuflaż. Nauczył ją prastarej umiejętności zwalniania oddechu w taki sposób, by nie wydawać żadnego dźwięku oraz jak zastygnąć w bezruchu na długi czas.
– Odniesiesz największy sukces – powiedział – jeśli pozwolisz, by stworzenie samo podeszło do ciebie. Tak jak jelonek, wtedy, w lesie. Skoczył wprost w me ręce.
Kate nie miała pojęcia ile czasu zajęło im polowanie na górskim stoku. Czas stracił dla niej wszelkie znaczenie. Wiedziała jedynie, że spędzanie czasu z Elijahem sprawia, iż czuje się ożywiona jak nigdy dotąd. Nawet, gdy stali w milczeniu obok siebie, pozwalając, by wiatr delikatnie powiewał im włosy, wsłuchując się w odgłos stąpającego milę dalej jelenia, czuła, że łączy ją z nim więź, jakiej nigdy jeszcze z nikim nie dzieliła. Wyobrażała sobie, jak chętnie spędza cały dzień, stojąc u boku Elijaha i czekając na zwierzę do upolowania.
Miała zamknięte oczy, kiedy trzask podpowiedział jej, że w pobliżu znajduje się jakieś stworzenie. Elijah pouczył ją, by nie reagowała, dlatego też pozostała bez ruchu w ciszy, spowalniając oddech tak bardzo, że niemal zatrzymał się w jej płucach. Wyczuwała dokładnie, gdzie jest zwierzę i wiedziała, instynktownie, że to jeleń.
Odgłosy jego stąpających racic docierały z coraz bliższej odległości. Teraz wszystko zależało od Kate. Ona decydowała, kiedy uderzyć. Elijah powiedział, że to umiejętność, której opanowanie zabiera trochę czasu, ale że jej ciało będzie wiedziało, co robić, kiedy już dostroi się do tego bardziej.
Wówczas, nagle, wiedziała, że nadszedł czas, że zwierzę jest tam, gdzie powinno. Wiedziała, jak szybko musi się poruszać, aby je złapać w ręce i ile siły będzie wymagało od niej czyste przetrącenie mu karku. Zrobiła to wszystko, idealnie, przy pierwszej próbie.
Elijah otworzył oczy i spojrzał na martwego jelenia w jej ramionach.
– Szybko łapiesz – powiedział. – To dobrze. Będziesz musiała zatroszczyć się o siebie, kiedy ja… Głos mu zamarł.
Kate spojrzała na niego ze smutkiem.
– Umrzesz. Miałeś na myśli, kiedy umrzesz. Nagle, uczucie triumfu z udanego polowania zostało zdeptane przez okoliczności, które do niego doprowadziły. – Naprawdę wolisz umrzeć niż połączyć się z partnerką?
– Kate – zaczął Elijah – nie rozumiesz. Nie w pełni.
– To mi powiedz – zażądała Kate powodowana ogarniającą ją złością, przez co wypowiedziała te słowa znacznie głośniej. – Powiedz, co mam zrobić. Stworzyłeś mnie, Elijahu, a teraz chcesz mnie opuścić! – wykrzyczała z wielką pasją. – Wolisz umrzeć i zostawić mnie samą, niż parzyć się z kobietą, której nie kochasz?
– Ponieważ kocham ciebie! – wrzasnął Elijah.
Jego głos poniósł się echem przez las. Jego słowa poraziły Kate niczym nóż wbity w serce. Znieruchomiała w miejscu.
– Kochasz mnie? – wydusiła.
– Tak – odparł na jednym długim wydechu. – A to zabronione. Jeśli się dowiedzą, zostanę już na zawsze ukarany.
Kate chwyciła go za ramię. Była zdesperowana, jak nigdy dotąd.
– Nie możesz tam pójść, parzyć się nią, a potem wrócić do mnie? – błagała.
Spojrzał na nią znowu ze smutkiem i potrząsnął głową.
– Kiedy odczyta w moich myślach, że kocham ciebie, zabije cię.
Kate poczuła wielki ciężar i przygnębienie. Elijah wybrał śmierć, ponieważ wiedział, że jeśli przejdzie ceremonię kojarzenia w parę, jego nowa żona zabije Kate. Zamierzał poświęcić się dla niej. Świadomość tego sprawiła jej ból nie do zniesienia.
– Tak bardzo chciałabym, żeby istniał jakiś inny sposób – powiedziała, spocząwszy na ramieniu Elijaha.
Księżyc wisiał wysoko nad nimi, a widok na ocean zdawał się bezkresny.
– To jedyne chwile, które mamy dla siebie – odparł Elijah. – Po prostu nacieszmy się nimi.
Skinęła głową, jednak po jej policzku spłynęła srebrzysta łza.
– Nigdy nie powiedziałam ci, że ja też ciebie kocham – odparła Kate.
– Zrobiłaś to – powiedział Elijah. – Odczytałem to z twoich myśli.
Kate przytuliła się do niego, a on przycisnął ją mocniej do siebie. – Pozwól mi zostać z tobą do chwili, kiedy to się stanie, Elijahu. Pozwolisz mi chociaż na tyle?
– Oczywiście – powiedział.
Kate podniosła głowę i powoli, delikatnie naparła ustami na usta Elijaha. Jego wargi były ciepłe i miękkie. W swoim wnętrzu poczuła, jakby wybuchło tysiąc fajerwerków. Zamknęła oczy, nachylając się do pocałunku, pogłębiając go, niczego nie pragnąc tak bardzo, jak tej chwili.
Ale kiedy otworzyła oczy, Elijaha nie było.
A ona leżała we własnym łóżku.