Tyleż w nich braci – w ustawach ściśli, Może ni jednéj światowéj myśli, Może jednego grzechu nie mieli — Bo pod świętego starca rozkazem, Zajęci pracą swojego stanu, W postach, modlitwie, ostréj pokucie, Tłumili każde ziemskie uczucie, A duch każdego był świętym w Panu.
III
I otoż wszyscy z świętym wyrazem Zasiedli w chóru ciemném sklepieniu, — Wszystkie się oczy wzniosły do nieba I wszystkie usta zabrzmiały razem: «Boże! pośpiesz się ku wspomożeniu, Panie, ratunku Twego nam trzeba!» I daléj modły wyznawców Pańskich W jedno donośne spłynęły brzmienie, Czterdzieści dziewięć głosów kapłańskich, Jak gdyby jednéj piersi westchnienie, Bo ich uczucia w jedno się zlały, Jedna w nich żądza – niebieskiéj chwały. Zmilkła na chwilę cała gromada I wedle ustaw, najmłodszy z grona Czyta tych świętych Pańskich imiona, Których pamiątka dzisiaj przypada: Miał już zakończyć – cóż to? błąd oka? Zdjęła go trwoga, przytomność traci, Widzi w swym ręku cud oczewisty13, W księdze, gdzie czytał, napis ognisty: «Dziś w Sandomiérzu męka Sadoka, A z nim czterdziestu dziewięciu braci». Przeczytał słowa – «Cóż to on gada?» — Woła z podziwem cała gromada: I wszyscy śpieszą oglądać głoski, I wszyscy widzą wielki cud boski: Wtém znikły z karty wyrazy wieszcze14, Jak sługi Boże poniknąć15 miały — I znowu w chórze modły zabrzmiały Jeszcze gorętsze i szczérsze jeszcze — Po modłach Sadoch z twarzą radośną Do najmłódszego przyszedł kapłana, I pełen skruchy padł na kolana, I świętą spowiedź odprawił głośno.